• ZZ
    26.01.2015 11:44
    Jezus nigdy nie wzywał do modlitwy za chorych, ale Ewangelie mówią o bardzo wielu przypadkach, gdy chorzy lub ich otoczenie zwracali się do Jezusa z prośbą o uzdrowienie, dając nam te przypadki za przykład. Jeśli my dzisiaj też prosimy Jezusa, to nazywa się to właśnie modlitwą.
  • Moria
    26.01.2015 12:17
    Moria
    Jednak panie Marcinie:
    "wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej" Rz 3,23
    - a Maryja jednak nie zgrzeszyła. Niech pan nie czyta Biblii jak protestant.

    Pozdrowienia
  • Greg
    26.01.2015 12:57
    Moria.. prosze powiedz mi gdzie w Bibli pisze ze Maria nie zgrzeszyla ?? Czyli nie potrzebowala zbawienia ? "ew Luk1:46-47 Wtedy Maryja rzekła:
    «Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy." JESLI BYLA BEZ GRZECHU NIE POTRZEBOWALA ZBAWICIELA ...
    • wiki
      26.01.2015 13:29
      "Pełna Łaski" w pozdrowieni Gabriela.
    • Teresa
      26.01.2015 17:05
      No proszę! przyszedł heretyk nawracać katolików.

      Jan Paweł II mówił, pisał:

      Biblicyzm - przyznanie wyłącznej i absolutnej rangi tekstom biblijnym oraz uznanie ich za jedyną bazę i podstawę nauczania i przepowiadania, prowadzi do błędnej tendencji, którą Jan Paweł II określił mianem "biblicyzmu". W swej Encyklice Fides et Ratio, przedstawił jej genezę oraz istotę, następująco: "Nie brak także niebezpiecznych przejawów odwrotu na pozycje ''fideizmu'', który nie uznaje, że wiedza racjonalna oraz refleksja filozoficzna w istotny sposób warunkują rozumienie wiary, a wręcz samą możliwość wiary w Boga. Rozpowszechnionym dziś przejawem tej fideistycznej tendencji jest ''biblicyzm'', który chciałby uczynić lekturę Pisma świętego i jego egzegezę jedynym miarodajnym punktem odniesienia. Dochodzi do tego, że utożsamia się słowo Boże wyłącznie z Pismem świętym, a w ten sposób odmawia wszelkiego znaczenia nauczaniu Kościoła.

      Konstytucja Dei Verbum przypomina, że słowo Boże jest obecne zarówno w świętych tekstach, jak i w Tradycji, po czym stwierdza jednoznacznie: ''Święta Tradycja i Pismo święte stanowią jeden święty depozyt słowa Bożego powierzony Kościołowi. Na nim polegając, cały lud święty zjednoczony ze swymi pasterzami trwa stale w nauce Apostołów''. Tak więc Pismo święte nie stanowi jedynego odniesienia dla Kościoła. Źródłem 'najwyższego prawidła jego wiary' jest bowiem jedność jaką Duch Święty ustanowił między świętą Tradycją, Pismem świętym i Urzędem Nauczycielskim Kościoła, łącząc je tak silną więzią wzajemności, że nie mogą one istnieć niezależnie od siebie.
    • vanitas
      27.01.2015 09:32
      @Greg - przerabiane za czasów św. Tomasza i Dunsa Szkota. Była bez grzechu bo miała być matką Zbawiciela. Ochroniona od grzechu z powodu misji którą miała - bez Zbawiciela nie miała by misji. Jak można być Matką Zbawiciela bez Zbawiciela.

      P.S. A gdzie w Biblii jest mowa o tym co jest Biblią?
  • Anna
    26.01.2015 12:58

    Drogi Autorze,

    Wreszcie mogę się z Panem zgodzić. :) W 90% :)

    1.„Uzdrawiajcie chorych,
    2. wskrzeszajcie umarłych,
    3. oczyszczajcie trędowatych,
    4. wypędzajcie złe duchy.”

    To jest program ewangelizacyjny. To jest program duszpasterski. Nic dodać, nic ująć.

    Jezus zapewnia: "Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie”.
    A nam się teraz mówi: Możecie się modlić, tak, ale musicie brać pod uwagę, że Pan Bóg ma raczej inny plan.

    Pisze Pan: "Nie daje mi to spokoju." Mi również, już od dłuższego czasu.

    Jednak w 10% się nie zgadzam. Pisze Pan: "Bóg obiecał naszej wspólnocie, że złamie nasze myślenie o Nim."
    Kiedy Wam to obiecał? Jak? Przez kogo? Kto Panu to powiedział?
    I skąd bierze się to uporczywe przekonanie, że Pan Bóg musi wciąż łamać, niszczyć, miażdżyć, etc., bo my
    przecież nic nie rozumiemy. Nic a nic. Nic a nic.

    Do Jezusa przychodzili w większości bardzo prości ludzie i mieli oni doskonałą intuicję w kwestii działania Boga.
    Słyszałam też od pewnego księdza następującą opowieść z życia ojca Pio. Zobaczył on, jak jakaś wiejska kobieta
    przyszła do kościoła z bardzo chorym, czy niepełnosprawnym dzieckiem. Powiedziała Bogu: "Mam już kilkoro dzieci
    i ledwo daję radę, a Ty dałeś mi jeszcze to chore. Skoro tak, to je sobie weź." I rzuciła wręcz dziecko na ołtarz.
    Dziecko zostało uzdrowione. Ojciec Pio powiedział: "Wtedy nauczyłem się modlić."

    P.S. Zestawienie cytatów w Pana artykule wydaje mi się znajome...:)

  • chordad
    26.01.2015 13:16
    pobieżne przeszukanie Ewangelii wg Biblii Tysiąclecia pokazuje, że Jezus zachęcał wprost do modlitwy tylko w takich intencjach:
    - za nieprzyjaciół/prześladowców: Mt 5,44; Łk 6,28
    - żeby nie ulec w pokusie - wezwanie w "Ojcze nasz" i Mt 26,41; Mk 14,38; Łk 22,40; Łk 22,46
    - żeby dało się "uniknąć tego, co ma nastąpić" albo żeby przynajmniej nie było to zbyt tragiczne - por. Mt 24,19; Mk 13,18; Łk 21,36

    poza tym sam modlił się, by nie ustała wiara Piotra - Łk 22,32

    ale z drugiej strony nie zakazywał modlitwy w różnych innych intencjach (czyli pewnie też o zdrowie/uzdrowienie innych) - wskazywał na siłę zgodnej modlitwy "gdzie dwóch, albo trzech...", siłę modlitwy z wiarą "o _cokolwiek_ będziecie prosić w Imię Moje, tylko wierzcie, że otrzymacie";

    Też Jezus pochwalił wiarę setnika - tego od "Panie, nie jestem godzien", który prosił (czyli po naszemu modlił się!) o zdrowie dla swojego sługi...

    w Nowym Testamencie do modlitwy za chorych namawiał też św. Jakub - patrz Jk 5,14-15: "choruje ktoś? niech sprowadzi kapłanów, _by_się_modlili_nad_nim_ [..] a modlitwa pena wiary będzie dla chorego ratunkiem"

    także, nawet jeśli Jezus sam nie namawiał do modlitwy za chorych to na pewno jej nie zabraniał, a nawet pochwalał (setnik i jego sługa)
  • Refleksja
    26.01.2015 13:26
    Jezus często po uzdrowieniu jakiegoś człowieka mówi: "Twoja wiara Cię uzdrowiła". Czy osoba Jezusa/kapłana/innego pośrednika jest konieczna aby innego człowieka uzdrowić?
    Czy człowiek sam nie może "dostąpić" uzdrowienia dzięki własnej wierze?
    Nie przypominam sobie uzdrowienia człowieka, który nie wierzył, lub nie chciał uzdrowienia, lub ktoś z bliskich o to nie prosił Jezusa.
    Wydaje się, że podstawowym i najważniejszym czynnikiem uzdrowienia jest wiara chorego lub bliskiego.
    • Anna
      26.01.2015 21:54
      Właśnie o to chodzi, ale wiara powoduje, że się prosi. W Ewangelii nie ma sytuacji, w której ktoś został uzdrowiony przez samą bierną wiarę. Osoba chora lub jej bliscy musieli bezpośrednio zwrócić się do Jezusa. A takich było wielu, chociażby:
      - kobieta cierpiąca na krwotok
      - kobieta pochylona
      - córka Jaira (wskrzeszona)
      - młodzieniec z Nain (wskrzeszony)
      - niewidomy Bartymeusz
      - dziesięciu trędowatych
      - Łazarz (wiadomo)
      i setki, a może tysiące innych.

      Podobnie ludzie zwracali się do Apostołów. W Dziejach czytamy, że kładli chorych wzdłuż drogi, aby chociaż cień przechodzącego Piotra padł na nich.
  • Anna
    26.01.2015 13:27
    Mam pytanie natury technicznej: Jak się dodaje zdjęcie do wpisu?

    Od moderatora

    Zamiast ikonki bez twarzy zdjęcie pojawia się przy użytkownikach zalogowanych. Oczywiście o ile dodali do swojego profilu takie zdjęcie. Wszelkich zmian można dokonać na stronie: https://moja.wiara.pl/
  • barbara
    26.01.2015 14:00
    Panie Marcinie,
    czy Pan zdaje sobie sprawę co Pan zrobił tym tekstem??? Wszystko Pan przewrócił do góry nogami ...

    Czyli - że co - moja wiara jest zbyt mała, bo modliłam się gorąco o uzdrowienie bliskiej mi osoby? Po ludzku sądząc ta osoba miała wielkie szanse na przeżycie, a nie udało się. Ile czasu zabrało mi "przerabianie" w sobie,że Bóg mnie słyszał i był przy nas, ale zdecydował zabrać tę osobę do siebie, bo to było dla niej lepsze ...
    Ile czasu przerabiałam myślenie,że Bóg wie najlepiej co począć z moim problemem przedstawianym Mu na modlitwie - i , że pozorny brak reakcji z Jego strony - to też odpowiedź, ta właściwa odpowiedź, lepsze niż to, o co się modliłam, chociaż trudne po ludzku do przyjęcia.
    O Boże ...
    To dlaczego tyle tragedii na świecie, tylu niewinnych ludzi codziennie ginie w wojnach - a tyle modlitw od Ojca św., tyle próśb ze zgromadzeń zakonnych i rzeszy zwykłych ludzi płynie do Boga - za mało ufności i wiary???

    Aż boję się to wszystko pisać i myśleć...
    Mam mętlik w głowie, wytłumaczcie mi to, proszę, bo nie rozumiem;

    • Teresa
      26.01.2015 17:09
      Ten Pan to już protestant, jego pisanie bynajmniej takie jest, wiele innych tekstów tego autora mozna by tu wskazac.
      • barbara
        26.01.2015 22:12
        Tereso,
        bardzo lubię teksty Pana Marcina i z wieloma się zgadzam. Daleka jestem od takiego osądzania.
    • Tatrzański
      26.01.2015 19:07
      Barbaro!
      Nie ma co tłumaczyć. Pan Marcin odleciał - jak zwykle.
      No to kto go uzdrowi? Na pewno nie polska służba zdrowia...
    • Anna
      26.01.2015 22:03
      @barbara

      Pani Barbaro, serdecznie współczuję. Dlaczego tak się stało? My tego nie wytłumaczymy. Nasz papież jako dziecko i młody człowiek stracił całą najbliższą rodzinę. A wszyscy byli przecież pobożni i na pewno gorąco się modlili. Dlaczego tak się stało? Nie wiemy.

      My Pani nie odpowiemy, najlepiej porozmawiać z jakimś doświadczonym kapłanem.

      A jednak - na kartach Ewangelii wyraźnie czytamy, że Jezus nie odmówił nikomu. Nawet pogańska kobieta kananejska Go przekonała...
    • barbara
      27.01.2015 09:35
      cyt.: "Nie twierdzę, że uzdrowi wszystkich. Nie mam takiej wiary. Wierzę jednak w to, że zanim „pochylimy się z troską nad zagadnieniem cierpienia” w życiu osoby, która prosi nas o wstawiennictwo, mamy prawo wołać o cud. On sam nas o to prosi."

      Dzisiaj, na spokojnie - to zdanie wydaje mi się kluczowe.

      Nie wiem dlaczego bliska mi osoba odeszła - mimo szturmu do nieba całej rodziny. Wiem,że dla mnie to był początek zmian w moim życiu, nawracania się, "oswajania" Pana Boga, zdjęcia Go z piedestału niebios, wprowadzeniu do domu i mojej codzienności.
      20 lat temu Pan uzdrowił mnie - wówczas, nie miałam takiej pełnej świadomości tego zdarzenia. Teraz, w dobie internetu, nie spotkałam wśród ludzi osoby takiej jak ja, która by całkowicie wyszła z tej choroby, męczą się całe życie, nie mają pracy, nie mogą wychowywać dzieci, zakładać rodziny.
      Wówczas prosiłam Pana o zdrowie nie zdając sobie sprawy,co mi jest i jak trudne jest leczenie.Wówczas byłam młoda, nieświadoma i wolna od wątpliwości - prosiłam i czekałam.

      Przy chorobach nowotworowych swoich bliskich - nie sposób się uwolnić od wątpliwości w modlitwie o uzdrowienie kiedy widzi się,że po ludzku ratunku nie ma. Kiedy tylu chorych wokół umiera. Może wtedy najlepiej gdyby modliły się osoby wolne od tych wszystkich informacji o stanie i rokowaniach chorego ? Z pełną ufnością i wiarą ...

      Pisałam o modlitwach Ojca św., zakonów, zgromadzeń - nie mamy jednak świadomości ile ludzi zostało uwolnionych, do ilu starć nie doszło, ile wojen cofnęło się w zarodku. Widzimy wojnę, która trwa. Tej, której uniknięto dzięki modlitwom -nie sposób zobaczyć.

      Tu, na forum pisała "chrześcijanka"; prosiła o modlitwę - nie znamy Jej, ale poprośmy Pana o cud dla niej, o zdrowie ...

  • Moria
    26.01.2015 14:15
    Moria
    Polecam w temacie:

    Jacek Salij OP
    "POSZUKIWANIA W WIERZE"
    rozdział DWA WYMIARY DARU UZDROWIENIA
    http://mateusz.pl/ksiazki/js-pww/js-pww_51.htm
  • M
    26.01.2015 14:41
    I bardzo dobrze, że Pan, Panie Marcinie ma odwagę przewracać myślenie do góry nogami!
    Mój tato zmarł. Na raka.
    Kilka lat zajęło mi przyznanie się przed samą sobą, że wtedy brakło mi wiary.
    Nie było też wtedy przy mnie takich osób, które przewróciłyby moje myślenie o wierze. Za to było sporo tych tworzących "karkołomne konstrukcje" (świetne stwierdzenie:).
    Teraz szukam mądrości u Pana i u tych ludzi, u których widzę naprawdę żywą wiarę połączoną z miłosierdziem, współpracujących z Duchem i dających się Mu powadzić..
  • unsacerdote
    26.01.2015 14:48
    Nie pseudoteologia, ale teologia właśnie.
    Błędy, które Pan popełnia Panie Marcinie są charakterystyczne dla niektórych nurtów teologii ewangelikalnej. Książka "Moc uwielbienia" i inne tego typu przynoszą niestety duchowe szkody, których jako kapłan doświadczyłem u ludzi. Nie są w stanie wykrzesać z siebie nic poza jękiem rozpaczy, a serwowane lektury utwierdzają ich w chorym przekonaniu, że mają słabą wiarę i w ogóle nie mają ochoty uwielbiać... Nawet jeśli, to Jezus i tę słabą przyjmuje, bo knotka o nikłym płomyku nie gasi. Jakże podobni są wtedy do Jezusa z Ogrójca modlącego się "zabierz ode mnie ten kielich". Jakże bliscy Jezusowi wołającemu "Czemuś mnie opuścił". Problem polega na tym, że euforyczni prorocy głoszą im nowinę, w której ni krzyża, ni lęków, ni zwątpień nie widać...

    Pański błąd polega najpierw na tym, że władzę Syna Bożego nad chorobami wprost zestawia z władzą, którą mogą (i tylko mogą) otrzymać jego słudzy.

    Gdy się czyta takie refleksje, jakby nie widać sensu na kartach choroby św. Jana Pawła, św. Faustyny, Marty Robin... Owszem, trudno niezmiernie ten sens odnaleźć. Ale na litość Boską, nie starajmy się zamiarów Boskich tłumaczyć kluczem słabej ludzkiej wiary czy braku siły na uwielbienie.

    "Słowa Jezusa skierowane do Tomasza, który dotknął Jego ran: [Nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym], są zwykle odczytywane: odłóż wątpliwości i uwierz. Na progu sierocińca w Madrasie przyszedł mi do głowy inny sens tych słów: weź na siebie krzyż swoich wątpliwości i naśladuj mnie. Miejscem, w którym się ze mną, na przekór wszystkim swym wątpliwościom, zawsze spotkasz, nie będzie raj pewności, lecz rany świata. Ponieważ to są moje rany".
    • Andrzej
      26.01.2015 21:02
      Poczułem się trochę zaatakowany kiedy przytoczył Pan książkę "Moc uwielbienia". Dlaczego? Otoż polecił mi ją znajomy ksiądz który prowadzi KSM, potrafi zgromadzić dużą rzeszę młodych, prawić kazania które nikogo nie atakują, a rozwijają i uczą jak się rozwijać. Ale wracając: wymienioną książkę przeczytałem, całą, i jedyne co mi przyniosła to większą wiarę, pomimo kupy przeciwności. I taki ma być cel książki, jeżeli chce się z niej wynieść pożytek trzeba zapoznać się z całością, a nie po pierwszym rozdziale załamywać "bo wiara za mała". Dlatego na przyszłość przypominam, aby nie oceniać książki po okładce. A dla tych którzy nie będą mieli okazji jej przeczytać tylko wyjaśnię, że zaczyna się ona zawierzeniem się Jezusowi Chrystusowi, który jest naszym zbawiciele, a w dalszych rozdziałach mamy świadectwa ludzi uleczonych i, UWAGA, również nieuleczonych; ba, są nawet świadectwa ludzi którzy czytali tę książkę (dokładniej jej wersję Prison to Praise) i nie potrafili uwierzyć to co w niej piszą i zachowywali się dokładnie jak Pan. Jeżeli będzie taka możliwość to polecam ponowną lekturę i pozdrawiam :)
    • Anna
      26.01.2015 22:07
      Drogi Księże,

      Ale to Wy kapłani, powinniście uzdrawiać. Wy przede wszystkim.
  • TakieTam
    26.01.2015 15:30
    Nie wątpię w moc Bożą. Ale czy autor byłby w stanie powiedzieć rodzicom umierającego dziecka, że ono umiera bo mieli zbyt małą wiarę? A gdyby się tak spięli, zebrali w sobie, uwierzyli i rozkazali to by ozdrowiało?
    • Piotr
      28.01.2015 21:56
      Jeżeli nie wątpisz, to po co to dziwne pytanie? Moc Boża jest absolutna, bo jest Bogiem. Powołał nas do życia (i nasze dzieci) i nie tylko do życia na kilka czy kilkadziesiąt lat, ale do życia wieczniego. Jeśli nie wątpisz, przyjacielu, to super. Bo ze mną to różnie jeszcze bywa...
  • blabba
    26.01.2015 17:37
    Dziękuję Panu Panie Marcinie. To co Pan pisze jest takie piękne - cały ten tekst, a także wspaniałe zakończenie: "On sam nas o to prosi". Bóg Wszechmogący, Jezus nas o to prosi. Dziekuję, że ukazuje nam Pan obraz Boga dobrego, kochającego, poszukującego nas, miłosiernego. Pana zachwyt Jezusem udziela się czytelnikom- dziękuję! Uwielbiam czytać Pana teksty i dosłownie karmić się ich przekazem. Prosimy o więcej takich osobistych świadectw i świadectw z życia wspólnotowego. Z Bogiem!
  • GnP
    26.01.2015 19:07
    On jest naprawdę dobry. Gdybyśmy dawał chorobę, to byłby złym Ojcem. Jeśli ja, jako ojciec małego syna mówiłbym mu: jesteś wspaniałym synem ale dam ci raka albo nie dostaniesz ręki, żebyś miał lepszy charakter, to za coś takiego dostałbym wiele lat w więzieniu. Bóg jest inny. Jest dobry. Naprawdę dobry.

    Dziękuję za artykuł!
  • chrześcijanka
    26.01.2015 20:12
    Panie Marcinie, ten tekst,jakby dla mnie na ten czas,dzięki.Chciałam napisać proszę się za mnie modlić o uzdrowienie,ale chyba powinnam napisać proszę w Jego Imię rozkazać,chorobie....,aby odeszła ode mnie.
    Od kilku dni wołałam dzień i noc do Niego,dziś rano zaczęłam rozkazywać chorobie , aby mnie opuściła w Jego Imię. A tu wieczorem czytam ten tekst Pana. Niech Pan i Pana Wspólnota mnie wesprze w tym.
    Pozdrawiam
  • Mewa
    26.01.2015 21:55
    Wszystko. Owszem. Moje dziecko urodziło się z wadą układu moczowego, którą potwierdziło po badaniach USG 4 lekarzy. Poprosiliśmy o modlitwę wszystkie parafie i zakony w okolicy. Telefonicznie. Wszyscy do których telefonowaliśmy byli zachwyceni tym, że ktoś ich prosi o modlitwę!!!
    Po mniej więcej 2 tygodniach ci sami lekarze musieli przyznać, że nie ma żadnej wady choć w nawypisywali poprzednio w epikryzie niestworzone rzeczy i kilkakrotnie podkreślali konieczność operacji.
    Bardzo Państwa proszę, proszę nie mędrkujcie o polskiej służbie zdrowia i tym podobnych bzdurach. Pan Marcin ma rację.
    A co do argumentu "powiedz to rodzicom, których dziecko ma raka", powiedziałam i powiem. Widziałam dzieci, które z raka wychodziły, którym bardzo lekko przychodziła terapia, rodziców którzy przy pomocy modlitwy i pracy całej parafii błyskawicznie zbierali pieniądze na jak się potem okazało bardzo udaną terapię. Natomiast tacy rodzice jak Chiary Luce nie wymagają wyjaśnień tylko towarzystwa. Oni znają wartość swojego cierpienia i cierpienia córki. Ale to jest dla wyjątkowych. Dla zwykłych Bóg jest Bogiem dającym łaski uzdrowienia.
    To w zasadzie szokujące, ze na tym forum jest tylu paciorkowców :)
  • Anna
    26.01.2015 22:19
    Czy nie jest tak, że w samym Kościele jest za mało wiary w CUDA? Czasami mam wrażenie, że poziom wiary niektórych księży w cuda nie odbiega od poziomu przeciętnego obywatela.

    Za to mnóstwo wysiłku i czasu poświęca się dywagacjom na temat "jak by tu dotrzeć do współczesnego człowieka / do ojców / do managerów / do młodych, etc. Księża dwoją się i troją, żeby "ocieplić" wizerunek Kościoła, pokazać, że Kościół jest "fajny", "nowoczesny", "z polotem", etc. Księża urządzają zawody sportowe, zakładają zespoły rockowe /raperskie, blogują, zakładają masowo okulary w modnych, grubych, czarnych ramkach... A wszystko po to, żeby przyciągnąć.

    A Pan Jezus - głosił i uzdrawiał. Bez mikrofonu, radia, Internetu, wydawnictwa, czasopism, blogu, You Tube, telewizji i wszelkich innych atrakcji.
  • Jerzyk
    26.01.2015 22:23
    W 2000 roku, kiedy pierwszy raz szedłem na ewangelizację, od drzwi do drzwi, przeczytano nam ten tekst ewangelii.
    Kiedy szliśmy od domu do domu, kiedy widziałem co robiło się z ludźmi nad którymi modliliśmy się, to ze strachu chciałem uciekać.
    - Tylko nie wiedziałem gdzie.
    - Nie potrafiłem uwierzyć, że dzieje się to co pisze w Piśmie Świętym na moich oczach.
    Oczywiście nie wszędzie, nie w każdym domu, ale to i tak było za dużo dla mnie.
    - Jezus potrzebuje takich szaleńców, aby uwierzyli i szli, aby Jezus mógł uzdrawiać przez nich tych których chce.
    • Tatrzański
      26.01.2015 22:46
      Panie kochany!

      Czy po tych doświadczeniach był Pan u egzorcysty???
      Co tak Pana przeraziło? No chyba nie działanie Boga?
      Piszę zupełnie poważnie - proszę pojechać do wspólnoty Mamre na choć jedną mszę...
      • Jerzyk
        27.01.2015 10:49
        - Jestem od tamtego czasu we Wspólnocie i byłem już wiele razy na Ewangelizacji w różnych miejscach w Polsce i za granicą, byłem na Misjach Świętych na Ukrainie, na Ewangelizacji Wiednia, ...
        Rozmawiałem także od razu z kapłanem, który jest w temacie na ten temat.
        - Bliskie spotkanie z Jezusem powala człowieka.
        Nawet apostołowie gdy zobaczyli Jezusa kroczącego po wodzie byli straszliwie wystraszeni, jednak nie mogli uciekać, bo byli w łodzi.
        - Ja też nie uciekałem.
        Powiedziałem jedynie w duchu,
        - Jeżeli dajesz mi Jezu takie przeżycia, to wiesz że ja to wytrzymam.
        - Prowadź Jezu w Imię Twoje.
        Byłem wtedy dopiero kilka lat po nawróceniu.
        Z egzorcystami często rozmawiam, bo pomagam ludziom zagubionym, uzależnionym, ...
    • Tatrzański
      27.01.2015 13:15

      Czyli o Pana sposób przeżywania chodzi…

      Pana powala, innych stawia na nogi, to zawsze rzecz indywidualna. Jest w Panu wiele dobra i neofickiego zapału, choć z tego, co Pan pisze to już co najmniej 16 lat po pana nawróceniu. I to właśnie mnie zaskakuje, czytając Pana posty. Nie pomyślał Pan, że pora na odrobinę pokory wobec tajemnic i zawiłości ludzkich losów?

      Nie pomyślał Pan, że nie zawsze ewangelizacja to powalanie, że to nie zuchwałość (świetnie to ujął WOX), jak w artykule redaktora Jakimowicza? Nie mnie oceniać, nie znam owoców Pana pracy, intencje Macie wszyscy dobre, ale czy owoce też są dobre?


      Nie ufam takim nabuzowanym, co to tylko o powalaniu, o trzęsących się ścianach kościołów, gdy słyszą śpiew w uwielbieniu. Obiecują uzdrawianie, ba wskrzeszanie nawet, a jak nie to znaczy, że źle się modlisz, nie zasługujesz na uzdrowienie, itp.


      Widzi Pan dawno, dawno temu, w miejscu, w którym prowadziłem badania, działała grupa, nazwijmy ją roboczo, oazowa. Animatorzy, pierwszy stopień, drugi… Tacy nowo nawróceni (tak o sobie mówili), mieli pod opieką sporo młodych ludzi. Wszystkim dowodził ksiądz w średnim wieku, taki „pistolet”, jak szybko przezwali go moi pracownicy. Wszystko ustawione pod publiczkę, gadka szmatka, młodzieżowym slangiem, luz, gwiazdor jednym słowem. Jego przyboczni animatorzy to tacy napakowani i wiecznie pobudzeni „bysie”, kręcili wszystkimi „jak mały Etiopczyk słoniem”. Jednym słowem idylla oazowa, super i git jak mawiał ksiądz dowódca… Ale to co działo się w duszach i głowach uczestników dowodzi dokumentacja medyczna jednego z dziecięcych szpitali w dużym, mieście na południu Polski. Tak się złożyło, że popsuł się samochód gwiazdora, i w środku nocy do mojego namiotu załomotał jeden z „bysiów” animatorów, że pilnie potrzebują lekarza, o telefonie komórkowym nikt wtedy nie słyszał, a stacjonarny nie działał. W ten sposób mój stary samochód posłużył, jako karetka pogotowia. W szpitalu jeden z lekarzy poprosił mnie na stronę i mówi - pana twarz jest tu nowa, jest pan od nich? Nie, nie - odpowiadam ja jestem naukowcem, prowadzę tam badania. To dobrze! Odetchnął z ulgą ten lekarz. To już czwarta wizyta tej osoby na naszym oddziale, tu wskazał na poszkodowanego. Ogólnie mamy dużo wizyt z tej grupy. Wszystkie objawy to histeria. To młode osoby, 16 – 18 lat, ja nie mogę przepisywać silniejszych środków, niech pan odszuka rodziców i poprosi, aby zabrali te dzieciaki jak najszybciej do domów.
      Rozmawiałem z jednym z tych uczestników. Czego się boisz – pytam. Potępienia, wiecznego potępienia, nie potrafię się modlić dostatecznie dobrze i skutecznie – padła odpowiedź.
      Resztę tej historii zachowam dla siebie. Niech Pan Jerzyku pomyśli, zanim Pan znowu o tym powalaniu, itp.
      Niech Bóg Pana prowadzi!

      • Jerzyk
        27.01.2015 14:35
        - "Tatrzański", wybacz, ale jesteś żałosny.
        Z tego co piszesz sam udowadniasz, że niczego absolutnie nie pojmujesz.
        - To naukowe podejście do Boga nie służy ci.
        Według takiego "naukowego" podejścia już dawno miałem nie żyć.
        Inne naukowe podejście już w 2002 roku nie pozwalało mi absolutnie pracować, pod żadnym pozorem, nawet najlżejsza praca.

        A to właśnie na takim "nabuzowanym" jak piszesz, jakiemu ty nie ufasz spotkaniu, po Eucharystii o uzdrowienie, na modlitwie przed Najświętszym Sakramentem, było słowo poznania, że Bóg uzdrawia mężczyznę chorego na serce i mężczyzna ten będzie zdrowy.
        - Ja czułem że to o mnie.
        Kiedy po jakimś czasie poszedłem do kardiologa i powiedziałem że dobrze się czuję, że byłem na Mszy Świętej o uzdrowienie i od tego czasu czuję się zdrowy, pani kardiolog popatrzyła na mnie jak na wariata i kazała założyć mi holter ekg. Nosiłem, spałem z nim.

        - I tak kilka razy.
        Kiedy po badaniu, pani kardiolog połączyła holtera z komputerem i odczytała wyniki, widziałem jej minę i aż ją zatkało. Patrzyła na moje wyniki z badań ze szpitala i te z komputera i nie potrafiła wymówić słowa.
        Na komisji na którą zostałem skierowany, byłem jedynym "chorym" który chce iść do pracy. Reszta to byli zdrowi, którzy chcieli iść na rentę.
        Pracowałem cztery cały czas, a nawet cztery lata dłużej niż powinienem. Teraz jestem na emeryturze i dalej pracuję.
        - Może byś zaczął to leczyć co cię trapi, zamiast wypowiadać takie "naukowe" brednie?
        - Hmmm?
      • brunero
        27.01.2015 14:56
        brunero

        Panie Jerzyku, jeśli coś jest żałosne, to najbardziej to:
        "Tatrzański", wybacz, ale jesteś żałosny.
        i to:
        - Może byś zaczął to leczyć co cię trapi, zamiast wypowiadać takie "naukowe" brednie?

        W której Wspólnocie uczą takiego szacunku do bliźnich?

        A propos wspólnot.  Pan Jerzyk pisze o Wspólnocie (wielką literą) autor tez wspomina wspólnotę, ale w żadnym przypadku nie pada nazwa. Czy chodzi o to samo, czy cos innego?

    • Tatrzański
      27.01.2015 14:59
      Niech Pan przeczyta raz jeszcze co Panu napisałem. Nie ma tam nic o naukowym patrzeniu na świat...
      Pozdrowienia najserdeczniejsze

  • wox
    26.01.2015 22:30
    Nie wiem, skąd u autora przekonanie co do tego, co Jezus powiedział "innymi słowy". To trochę nadużycie taka interpretacja i wkładanie w usta Jezusa słów, których nie powiedział. To przemyślenia autora, do których ma prawo, ale mówienie, że to powiedział Jezus "innymi słowy".... za daleko.
    Poza tym "Boimy się wydać rozkazu chorobie". Czy pan czasami nie utożsamia władzy Boskiej z władzą ludzką? Czy nie bierze pan pod uwagę tego, że temu, kto modli się, może się coś po prostu wydawać, że wewnętrzne przynaglenie do czegoś wcale nie musi być natchnieniem Ducha Świętego, ale własnymi projekcjami? Za daleko pan idzie. A potem właśnie ci, co nie boją się wydać rozkazu chorobie, mówią przerażonym wizją śmierci chorym, że Pan ich uzdrawia, a tak się nie dzieje. Przeciwieństwem lęku nie jest zuchwałość szanowny autorze. Pozdrawiam serdecznie - naprawdę - bo cenię Pana. Ale tutaj i nie tylko tutaj pan poszedł za daleko.
  • piotr
    27.01.2015 00:31
    Dziękuję, dziękuję, DZIĘKUJĘ!!!
  • Czytelniczka
    27.01.2015 02:00
    Prawda czasem jest taka, że nic nie jest możliwe. Można prosić Boga w ważnych sprawach i nic nie otrzymamy.

    Wiele ludzie jest niewysłuchanych. I muszą z tym żyć.
    • Anna
      27.01.2015 12:22

      Tak naprawdę, to nie wiemy NA ILE jesteśmy wysłuchani. I jak długo wysłuchani nie jesteśmy. Abram, w wieku lat czterdziestu był jeszcze "niewysłuchany". Podobnie w wieku lat sześćdziesięciu, a nawet siedemdziesięciu. Tak samo Elżbieta i Zachariasz. Gdyby tak Zachariasz dał Elżbiecie list rozwodowy np. po 10 latach małżeństwa, to nie byłoby Jana Chrzciciela...

      Ale, oczywiście, w przypadku choroby jest inaczej. Nieraz nie ma czasu na czekanie.

      Jedno wiemy - w Ewangelii Jezus uzdrawiał natychmiast...

  • dzidz
    27.01.2015 09:10
    tu terminy choroba i uzdrowienie nie są jednoznaczne. W zacytowanych tekstach, opisy Apostołów, również nie wskazują jednoznacznie czy mówią o uzdrowieniu fizycznym, czy duchowym. Stąd zamieszanie, wg mnie.
    A to, że powiedział "uzdrawiajcie" ich, nic nie mówi o metodzie, modlitwa jest prawdopodobnie jedną ze skuteczniejszych :) następnie upuszczanie krwi i zastosowanie pijawki lekarskiej :)

    Mniemam, że każdy, kto studiuje pisma popada w grzech "dosłowności" :)
    • Refleksja
      27.01.2015 12:41
      "Jeżeli można mówić o pozytywnym aspekcie wojny to jest taki, że ludzie się nawracają,..." - czyżbyśmy potrzebowali więcej wojen? :)
      Na wojnie to przede wszystkim giną niewinni, ludzie zamieniają się w "bestie" a ci głęboko wierzący najczęściej stają się zagorzałymi ateistami i pojedyncze heroiczne postawy nie zmienią faktycznego stanu rzeczy.
  • dzidz
    27.01.2015 10:15
    Nie wiem czy pomogę, ale spróbuję.
    Cierpienie jest ciężkie dla zrozumienia, prawdopodobnie nikt tego do końca nie jest w stanie pojąć, jedyne co można powiedzieć pewnego to, że cierpienie jest zasadniczym elementem odkupienia. To fakt. Polecam, jeżeli Pani szuka odpowiedzi książkę CS Lewisa "Problem cierpienia" tam trochę jest o tym.
    Nie wiem na ile to pocieszające i czy w ogóle, ale Pan Jezus w Getsemani prosił o odsunięcie kielicha swego Ojca. Wiemy jak było, było zwątpienie: czemuś mnie opuścił, było odkupienie: przebacz im bo niewiedzą.
    Czy uważa Pani, że Jezus miał za mało ufności i wiary? Nie sądzę.
    Jesteśmy "skądinąd", jesteśmy przechodniami, a czy Pani przypadkiem Ta osoba nie była bardziej potrzebna...niż Pani jej...

    Jeżeli można mówić o pozytywnym aspekcie wojny to jest taki, że ludzie się nawracają, nieuchronność śmierci jest codziennością, nie abstarkacją, która kiedyś, za jakis czas itp nadejdzie...

    Jak o tym myślę, wszystko to opiera się na naszym wg mnie błędnym założeniu, że życie organiczne (w znaczeniu życie w naszym ciele fizycznym jest największą wartością), a tak nie jest. Trzymamy się całym sobą rzeczywistości, bo tak naprawdę nie do końca wierzymy w zjednoczenie się w czasie z NIM (jesteśmy amfibiami organiczno-duchowymi, dlatego jesteśmy tak mocno zakorzenieni w naturze i jej podlegamy,częściowo).




    • barbara
      27.01.2015 11:42
      Kiedy Jezus uzdrawiał - była Mu dana od Ojca ta łaska i moc.
      Apostołowie poszli i uzdrawiali.Ale czy tylko fizycznie?
      Czyż wskrzeszanie, uzdrawianie, uwolnienie od trądu to nic innego jak - nawracanie, przywracanie ze śmierci grzechu do nowego życia, uleczenie z trądu -grzechu ?
      Czyż uzdrowienie duchowe nie jest ważniejsze od uzdrowienia fizycznego w perspektywie naszej przyszłości?
  • Verdi
    27.01.2015 22:48
    Dziękuję za srtykuł. W pełni się z panem zgadzam. My się asekurujemy nie prosząc o cud. Boimy się uwierzyć, boimy się cudu i nadzwyczajnej interwencji Boga. Wolimy się leczyć wiedzą ludzką. Oczywiście, że to nie wyklucza leczenia i lekarstw, ale my Boga nie traktujemy ani jak Ojca, ani jako Lekarza. Jeśli dopadnie nas choroba biegniemy do lekarza nie prosząc nawet Ducha Świętego o natchnienie dla pośrednika (jakim jest lekarz) ani o dobór leków. Żyjemy jak poganie, bez wiary, albo ograniczamy Boga tylko do określonego miejsca - Kościół i określonego czasu - Msza św. i nabożeństwa, jakby Boga w naszej codzienności nie było...
    Brak nam wiary, wiary, co przenosi góry, nawraca i uzdrawia.
    Te puste dyskusje pod artykułem też świadczą o tym, że wciąż nie łapiemy sedna naszego bycia dziećmi Bożymi, kłócimy się, spieramy, zamiast wstawiać za sobą w modlitwie i życzliwości...
  • k
    28.01.2015 10:25
    Pan Marcin włożył kij w mrowisko. Ja odwrócę Pytanie czy dary Duchowe (uzdrawiania, wypędzania duchów, rozeznawania duchów, mądrości, proroctwa, etc.) są w ogóle potrzebne i po co? Ja myślę że przychodzi czas wielkiej udręki i odstępstwa i Dary duchowe to koło ratunkowe. Tylko ilu wierzących jest we wspólnotach gdzie te dary są żywe?
    • pawel
      29.01.2015 15:21
      Są potrzebne. Polecam lekturę książki ks. Serafino Falvo "Przebudzenie Charyzmatów". Tutaj link do fragmentu - polecam odszukać "Niezbędność charyzmatów".

      A za artykuł bardzo dziękuję. Ma Pan moją modlitwę, Panie Marcinie!

      Jezus żyje!

      Pozdrowienia,
      Paweł
  • Gianna
    28.01.2015 15:56
    Panie Marcinie,
    Dziękuję za ten tekst. Pisaliśmy do Pana rok temu, gdy walczyliśmy o życie naszego synka. Synek zmarł. A Pan Bóg i tak działał i uzdrowił. Uzdrowił nas, nasze serca. Przybliżył nas do Siebie. A na koniec uzdrowił mnie - tak fizycznie...

    Wierzę, że może nie zawsze Pan uzdrawia tak, jak byśmy chcieli. I czasem boimy się tej kompromitacji. A trzeba po prostu postawić wszystko na jedną kartę i wołać do Niego.

    Dziękuję jeszcze raz!
  • Martyn
    08.02.2015 14:44
    Jak nas trują koniecznie obejrzyj ten film: https://www.youtube.com/watch?v=ULPn0de1dhA#t=6525
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg