Każdy niech postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg.
Wielkość daru jest miarą serca. Nikogo nie można do niego przymuszać. Nie można żądać daru – zamieniłby się w podatek. Nie można go zmierzyć – nasze serca zna do końca tylko Bóg i tylko On wie.
Bóg pragnie daru. Nie podatku. Zatem nie żąda. Prosi. A prośba Jego jest wielka. Prosi nie o pieniądze, nie o czas, nie o wysiłek – prosi o nasze życie. Oddane Jemu i przez Niego ludziom.
Podarować swoje życie znaczy także: dać komuś życie. Jednemu. Wielu. Rozmnożyć swoje życie jak gwiazdy na niebie. To znaczy: żyć w tych, którzy je otrzymali. Oni też są powołani, by je dać. Innym. Kolejnym. Z całą hojnością.
Ziarno wrzucone w ziemię, jeśli nie obumrze, nie wyda plonu. Jeśli zechcę zatrzymać siebie dla siebie, obumrę jak obumiera radość, której nie ma z kim podzielić.
Nie bój się – mówi Bóg – nie zabraknie ci życia. Ja sam o to zadbałem. Swoje życie podzieliłem przecież między was. Każdemu dając jego pełnię, według pojemności jego serca.
Nie zapychaj swojego serca samym sobą, bo Boże życie się nie zmieści...
Garść uwag do czytań na IV niedzielę wielkanocną roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.