Życie czytane Pismem świętym

ks. dr hab. Wojciech Pikor

publikacja 28.11.2011 06:00

Pierwsza konferencja rekolekcyjna z cyklu "Sztuka czytania Biblii"

Życie czytane Pismem świętym Józef Wolny/Agencja GN

Żyjemy w świecie, w którym słowo odgrywa coraz mniejszą wartość. Nie tylko dlatego, że jest wypierane przez obraz. Kultura obrazu sprawia, że człowiek nie jest zdolny do dłuższej lektury, jeśli w ogóle jest zdolny do jakiejkolwiek, a przy tym coraz częściej nie rozumie tego, co czyta. Słowo traci na znaczeniu również dlatego, że jest coraz bardziej pustym dźwiękiem. Słowo bez znaczenia, bez pokrycia. Słowo, które nie wypowiada ludzkiego serca. Słowo, które nie jest prawdą, zakłamuje rzeczywistość, tworzy wirtualny świat, w którym nie ma miejsca na wartości. Co gorsza, człowiek przestaje słuchać słów drugiego człowieka, bo jest przywiązany do swojego punktu widzenia, który musiałby zmienić w konfrontacji ze słowem przychodzącym z zewnątrz. Stąd potrzeba pracy nad słowem, konieczność przywrócenia właściwego miejsca słowu w ludzkim życiu. Bez kultury słowa nie będzie człowieka, rodziny, narodu. Bez słowa nie będzie możliwe spotkanie dwojga ludzi, wymiana myśli między nimi, porozumienie ich serc.

Rekolekcje to czas słowa. Przychodzimy na rekolekcje gotowi na słuchanie. Zarazem z nadzieją, że usłyszymy słowo wartościowe, dotykające naszego życia, budzące nadzieję, że będzie słowo krótkie i wdzięczne do słuchania. Tego też pragnę w tym czasie. Ale zarazem chciałbym, by te rekolekcje w sanktuarium maryjnym, a więc miejscu szczególnie umiłowanym przez Maryję, która jest Matką Chrystusa − Słowa Wcielonego, były poświęcone Słowu. Nie ludzkiemu, lecz słowu Bożemu. I chodzi o konkretna postać tego słowa − Pismo Święte. Ono jest stale obecne w Kościele, stanowi treść liturgii słowa. Ale też nierzadko jest traktowane czysto narzędziowo − jako dodatek czy pretekst do ludzkiego działania, argumentowania, albo na sposób archeologiczny − jako słowo z przeszłości, które należy wyjaśnić, ale potem pozostawić samemu sobie, by zająć się problemami współczesnego człowieka. Tymczasem autor Listu do Hebrajczyków mówiąc o słowie Bożym, zapisuje prawdę ponadczasową dotyczącą jego istnienia: „Żywe jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4,12). Słowo raz wypowiedziane przez Boga, pozostaje żywe, działające i stające się ludzkiej historii. Tę swoistą podmiotowość, autonomię działania Bożego słowa w ludzkim czasie i przestrzeni wyraża prorok Izajasz, gdy przyrównuje je do deszczu: „Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocnie, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (Iz 55,10-11).

1. Potrzeba odkrycia Pisma świętego

Dlaczego  o słowie Bożym, o Piśmie Świętym? Powodów jest kilka, ale zacznę przywołania pewnego zdarzenia z początku sierpnia tego roku. Otóż 4 sierpnia w „Dzienniku” ogólnopolskim ukazał się wywiad z Dodą − Dorotą Rabczewską. Lubi ona szokować, prowokować, czy też po prostu lansować się. Tym razem poprzez wypowiedzenie swojego poglądu na Pismo Święte.

Jeżeli chodzi o Biblię, to są tam super, zajebiste przykazania, jakieś historie, które budują w dzieciach system wartości, chęć bycia dobrym człowiekiem, natomiast ciężko mi wierzyć w coś, co nie ma przełożenia na rzeczywistość, bo gdzie w tej Biblii są dinozaury? Jest siedem dni stworzenia świata i nie ma dinozaurów. To mi się kłóci. Także staram się rozsądnie podchodzić do rzeczywistości, oczywiście wierzę w siłę wyższą, niekoniecznie nazwaną bogiem. Są różne religie, każdy człowiek stara się w coś wierzyć, ja też w coś wierzę. Staram się modlić, jestem wychowana w duchu religijnym, natomiast mam swój pogląd i nie jest to związane z tym, że spotkałam się z Adamem. To już było sprecyzowane od dawien dawna.

Czyli bardziej wierzysz, mówiąc w cudzysłowie, w dinozaury niż w Biblię?

Wierzę w to, co nam przyniosła matka Ziemia i co odkryto podczas wykopalisk. Są na to dowody i ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła...

Przepraszam, o kim mówisz?

O tych wszystkich gościach, którzy spisali te wszystkie niesamowite historie.

Biblijne?

No a co? 

Gdy czytałem te słowa, pojawiła się we mnie myśl o zmarłym w 1987 roku Romanie Brandstaetterze, polskim pisarzu żydowskiego pochodzenia, który nazywał Biblię „swoją ojczyzną”:

„Biblio, Ojczyzno moja,
Biblio, moja ziemio polska,
Galilejska,
I franciszkańska
O wy, księgi mojego dzieciństwa, Pisane dwujęzyczną mową,
Polską hebrajszczyzną,
Hebrajską polszczyzną,
Dwumową
Świętą
I
Jedyną”.

Te słowa stanowią początek poematu otwierającego książkę „Krąg biblijny”. Jest to książka niezwykła, gdyż jest świadectwem jego przeżywania Biblii w perspektywie uwierzenia w Chrystusa. Biblia nie jest tylko książką, nie jest tylko słowem z przeszłości, nie jest tylko pobożną lekturą. We wspomnianym wierszu pojawiają się słowa prośby skierowane do Biblii:

„O Biblio,
Biblio,
Biblio,
Stolico Pana,
Wschodząca nad szaleństwem bezładu
I przepaściami zamętu,
Módl się za tych, którzy w ciebie wierzą,
I za tych, którzy o tobie wątpią,
Módl się za tych, którzy cię czytają,
I za tych, którzy nie umieją cię czytać,
Módl się za tych, którzy cię wielbią,
I za tych, którzy na ciebie plwają,
I za tych, którzy nie umieją cię znaleźć,
Módl się za tych, którzy żyć bez ciebie nie mogą,
I za tych, którym nie jesteś potrzebna do życia,
Módl się za tych, dla których jesteś Prawdą,
I za tych, dla których jesteś zbiorem
Orientalnych baśni.
Módl się za nami, Biblio”.

Te słowa modlitwy do Biblii są zaskakujące. Jak można modlić się do książki, która ma wstawiać się u Boga za człowiekiem? A jednak jest w tym głęboka logika, którą będziemy chcieli odkryć w trakcie tych rekolekcji. Rozpoznać Biblię jako księgę życia.
 
2. Biblia historią rodzinną
 
Na przestrzeni wieków pojawiło się wiele obrazów mających przybliżyć człowiekowi naturę Pisma Świętego. Najpopularniejszy, a zarazem pomimo swej starożytności, wciąż aktualny obraz, przyrównanie Biblii do listu − Biblia jako list pisany przez Boga Ojca do swoich dzieci. Akcent położony jest na moment komunikacji, na relację miłości miedzy Bogiem i ludźmi. Inny znany obraz pojawiający się często w podręcznikach do religii mówi o „księdze ksiąg” czy tez o „bibliotece” składające się z 46 ksiąg ST i 27 ksiąg NT. Podkreśla się w ten sposób złożony charakter literacki Biblii, wskazując zarazem na jej aspekt ilościowy.

Tymczasem mówiąc o Biblii, lubię powracać do obrazu albumu rodzinnego. To nie jest jakaś myśl oryginalna, gdyż często odwołuje się do niej Roman Brandstaetter w swoim „Kręgu biblijnym”:

„Biblia jest dla mnie również księga wspomnień o moim rodzie. Wszystkie występujące w niej postacie mają twarze moich przodków i krewnych i nie zdarzyło mi się jeszcze nigdy, […] abym w patriarsze Jakubie nie ujrzał mojego ojca, w synu marnotrawnym − drugiego stryja, uwikłanego w trudne sprawy posłuszeństwa i miłości, w Abrahamie, idącym z Ur Chaldejczyków − pradziadka, w Maryi, Matce Jezusowej, mojej matki zamęczonej przez hitlerowców. Jednak skojarzenia te nie są raz na zawsze utrwalone. Niekiedy ulegają falowaniu, zaskakującym przeobrażeniom, mniej lub bardziej prawdopodobnym, w zależności od nastrojów, jakie przeżywam; czasem niespodziewanie jednak postać prześwituje w drugą - na przekór logice i pragmatycznemu następstwu wypadków − a potem kilka postaci skupia się w jednej, jak promień w soczewce. […]
 

Czuję z tą księga głęboką solidarność. Jej świętość jest dla mnie prosta, zwyczajna i sama przez się zrozumiała. Czytając utrwalone na jej kartach opisy zdarzeń, wypadków, obyczajów, sposobów życia, towarzyszę krok po korku historii moich dalekich przodków, uczestniczę w ich wzruszeniach, troskach, cierpieniach, w żałobnych i radosnych uroczystościach, w wojennych wyprawach, w medytacjach, kłótniach, ucztach, w bohaterskich przygodach i chytrych wybiegach, chwalę ich zalety i potępiam wady, podziwiam prorocze wizje mężów opatrznościowych i przewidujących, wielbię mądrość mędrców i kiwam z politowaniem głową nad głupotą głupców, słucham przypowieści opowiadanych o zachodzie słońca w bramie miejskiej, wdycham z ulgą powiew wiatru wiejący od morza i woń bijącą od balsamicznych krzewów Jerycha. Ale równocześnie mam zawsze w pamięci, że ta saga rodzinna jest przede wszystkim dziełem Objawienia, napisanym pod natchnieniem Boga”.

Świadectwo Brandstaettera jest wyjątkowe, gdyż pochodzi od Żyda związanego więzami krwi z ludźmi, o których mówi Biblia. Ale nie chodzi w tym wypadku o kategorie etniczne, gdyż jak pisze św. Paweł, „wszyscy przez wiarę jesteśmy synami Bożymi ż w Chrystusie Jezusie. Bo my wszyscy, którzy zostaliśmy ochrzczeni w Chrystusie (dodajmy − będącym Żydem), przyoblekliśmy się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteśmy kimś jednym w Chrystusie Jezusie. Jeżeli zaś należymy do Chrystusa, to jesteśmy też potomstwem Abrahama” (Ga 3,27-29). Zatem w Chrystusie, Bożym Synu, jesteśmy dziedzicami narodu wybranego, potomkami Abrahama. Dlatego też mamy wszelkie prawo mówić, iż Pismo Święte jest zapisem naszej historii.

Tak jak powiedziałem, chodzi o coś więcej w tej historii niż o kategorie etniczne. Wystarczy spojrzeć na pierwszą stronę Biblii: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię…”. Pismo Święte jako zapis historii świata, dziejów ludzkości. By nie powiedzieć, że Biblia to jedyny swoim rodzaju klucz do obsługi człowieka. I nie jest on zamkniętą przeszłością, gdyż ostatnie karty Biblii − Apokalipsa św. Jana − są zwrócone ku przyszłości człowieka i świata: „I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły” (Ap 21,1).

Biblia jako swoiste lustro, w którym przyglądamy się pokoleniom ludzi, rodzin i narodów, młodym i starcom, królom i poddanym, ludziom wykształconym i zupełnie prostym. W ten sposób poznajemy nie tylko historię − tak naprawdę odkrywamy Bożą prawdę o człowieku, uczymy się siebie − kim jesteśmy, skąd przychodzimy, dokąd − ku czemu i komu − zmierzamy. W księdze Pisma Świętego zapisane są nasze losy, czytając je, współtworzymy Biblię, piszemy ją naszym życiem. A może tak naprawdę to Pismo Święte czyta, odczytuje, ukazuje prawdę naszego życia?
 
3. Odkryć w Piśmie świętym oblicze Chrystusa

Tajemnica naszego wybrania, którą poznajmy poprzez Pismo Święte. Uświadamia tę prawdę Paweł Rzymianom: Bóg „tych, których przedtem poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8,29). Poznani przed wiekami przez Boga. Od początku historii świata, a zatem wraz z wypowiedzianym przez Boga pierwszy raz słowem stworzenia: „Niech stanie…”, istniejemy w Bożym zamyśle, jesteśmy w Bożym sercu, upragnieni przez Boga i znani Mu, zanim jeszcze poczęliśmy się w łonie matki (por. Jr 1,5). W tym słowie Boga zawarte jest też Jego pragnienie względem naszego życia. To słowo Boga przyjmuje kształt ludzkiego życia w łonie Maryi, która staje się Matką Słowa Wcielonego, Jezusa Chrystusa. Jezus jest obrazem Boga niewidzialnego (por. Kol 1,15). Filipowi, który prosi Jezusa podczas ostatniej wieczerzy, by pokazał im Ojca, Jezus odpowiada: „Kto mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9).

W Chrystusie przynależymy do potomków Abrahama. To prawda. Jest coś jeszcze bardziej istotnego i ważnego dla naszego życia. Otóż przez chrzest stajemy się dziećmi Boga, stanowimy rodzinę Jezusa, jesteśmy Jego siostrami i braćmi.

Ale zarazem ten sam Jezusa Chrystus jest obrazem człowieka, jakiego pragnie Bóg Ojciec. Poznając Jezusa, człowiek ma jedyną szansę poznać siebie, odkryć prawdę o sobie, rozpoznać drogę zrealizowania swojego człowieczeństwa. Stąd nie jest przesadą nazwanie Pisma Świętego „życiorysem Boga”, zaś Ewangelii − „życiorysem Chrystusa”.

Rozpoznać Chrystusa w Piśmie Świętym, i w ST, i w NT, a tym samym poznać siebie. Taki jest sens sięgania po Biblię. Ewangelia Janowa zaczyna się od wspomnienia spotkania pierwszych uczniów z Jezusem. Jezus pyta się ich: „Czego szukacie?”. A oni odpowiadają: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?” −  „Chodźcie, a zobaczycie”. Na różne sposoby można zobaczyć Chrystusa. Często jest to łaska niczym nie zasłużona. Ale zarazem Pismo Święte jest tą uprzywilejowaną drogą poznania Chrystusa, która przed każdym z ludzi stoi otworem. „Chodźcie, a zobaczycie” − „Czytajcie Ewangelię, a zobaczycie, kim jestem”, „Otwórzcie Pismo Święte, a poznacie prawdę o sobie”.

W Ewangelii ujrzymy różne oblicza Chrystusa. W opinii wielu biblistów autoportret Jezusa znaleźć można w Kazaniu na górze, w ośmiu błogosławieństwach (por. Mt 5,3-12). Jeśli tak, to jest to zarazem Jezusowa wizja każdego z nas, zapis jego pragnienia wobec naszego życia.
„Błogosławieni ubodzy w duchu, cisi, pragnący i łaknący sprawiedliwości, miłosierni, czystego serca, wprowadzający pokój…”. Takich portretów prawdziwego człowieka, spełnionego i szczęśliwego, jest wiele w Piśmie Świętym.

Potrzeba tylko otworzyć księgę Biblii, zacząć czytać, zawierzyć się temu poznaniu Boga, tej wiedzy, jaką Bóg ma o każdym z nas. I odważyć się żyć tym słowem. Jak Maryja, która w chwili zwiastowania wypowiada z pełnym przekonaniem: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa”. W ten sposób Boże słowo wcieliło się w jej życie, w jej ciało.

Początek naszych rekolekcji, w trakcie których będziemy rozważali tajemnicę słowa Bożego. Mówiąc o Piśmie Świętym, mówimy ostatecznie o Chrystusie. Za św. Hieronimem można powtórzyć, iż „nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”. A idąc tym tropem dalej, można dodać, iż nieznajomość Pisma Świętego jest też nieznajomością siebie samego, tego, jakim pragnie mnie Bóg, tego, do czego Bóg mnie powołał.

Gdy wrócimy do domu, odszukajmy księgę Pisma Świętego, wyciągnijmy je z półki. zbliżmy się do niego, odważmy się otworzyć Biblię. By zawierzyć się wiedzy, jaką Bóg ma o każdym z nas. By modlić się słowami Ps 139:

Panie, przenikasz i znasz mnie,
Ty wiesz, kiedy siadam i wstaję.
Z daleka przenikasz moje zamysły,
widzisz moje działanie i mój spoczynek
i wszystkie moje drogi są Ci znane.
Choć jeszcze nie ma słowa na języku:
Ty, Panie, już znasz je w całości.
Ty ogarniasz mnie zewsząd
i kładziesz na mnie swą rękę.
Zbyt dziwna jest dla mnie Twa wiedza,
zbyt wzniosła: nie mogę jej pojąć...