Słowo Boże niosące uzdrowienie

ks. dr hab. Wojciech Pikor

publikacja 01.12.2011 07:00

Czwarta konferencja rekolekcyjna z cyklu "Sztuka czytania Biblii"

Słowo Boże niosące uzdrowienie ryk_neethling / CC 2.0

Biblia nie jest zamkniętą księgą, rośnie wraz z tym, który ją czyta (św. Grzegorz Wielki). Roman Brandstaetter wielokrotnie podkreśla w „Kręgu biblijnym”, iż „na naszych oczach dzieją się zdarzenia o treściach biblijnych, że Biblia, chociaż powstała przed wiekami, wciąż jest w naszej obecności pisana niewidzialnym palcem Boga” (s. 161). Ta myśl jest szczególnie przemawiająca, gdy spojrzymy na Pismo Święte jako na „wielką księgę o cierpieniu”, jak nazwał Biblię Jan Paweł II w Liście apostolskim Salvifici doloris (nr 6). Zapisany w niej „obszerny rejestr sytuacji na różny sposób bolesnych dla człowieka” (nr 7) jakby nie ma końca. Wiek XX dopisał kolejne rozdziały do Biblii. Tragedia wojen światowych, obozy zagłady, czystki etniczne i przesiedlenia wciąż na nowo stawiają pytanie o przyczynę zła w świecie, o postawę (milczenie) Boga wobec ludzkiego cierpienia, o możliwość życia na nieludzkiej ziemi. Te pytania stają się jeszcze bardziej dramatyczne, gdy podejmie się je w perspektywie doświadczeń pojedynczego człowieka. Ogrom zła, nieszczęścia i choroby, jakie dotykają niekiedy człowieka, mogą prowadzić go do rozpaczy, niewiary i pustki. Roman Brandstaetter przywołuje w tym kontekście postać polskiego Żyda Josela Rakowera, który w płonącym getcie w Warszawie w przeddzień likwidacji żydowskiego powstania pisze swój testament, który brzmi niczym księga nowego Hioba, Hioba XX wieku. Z rąk Niemców zginęła żona Josela Rakowera i jego czwórka dzieci. Piąte zmarło na gruźlicę. On sam stoi wobec nieuchronnej śmierci. Jak Hiob toczy walkę z Bogiem − o nadzieję, o wiarę, o sens. Oto zakończenie tego wyznania − testamentu:

„Wierzę w Ciebie,
Boże Abrahama, Izaaka i Jakuba,
Chociaż wszystko uczyniłeś,
Abym w Ciebie nie wierzył.
Wierzę w Twoje Prawo,
Chociaż czyny Twoje
Są niesprawiedliwe. […]
Panie, przyszedłem na świat,
Abym w Ciebie wierzył,
I wypełniał Twoje przykazania,
I wielbił Imię Twoje,
Ty jednak wszystko uczyniłeś,
Abym w Ciebie nie wierzył.
Ale nie odwiedziesz mnie z drogi mojej,
Boże mój,
Boże moich praojców!
To Ci się nie uda!
Odebrałeś mi żonę
I dzieci,
I dom,
I majątek,
Uczyniłeś mnie ochłapem mięsa
Rzuconego między wściekłe wilki,
Naznaczyłeś mnie piętnem hańby,
Ale ja w Ciebie nie przestanę wierzyć
I będę Cię miłował
Na przekór Tobie samemu,
na przekór Twojej woli,
Boże,
Który wszystko uczyniłeś,
Abym o Tobie zwątpił!
Szema Israel, Adonaj Elohenu, Adonaj Ehad!”


Biblia wciąż na nowo pisana... Ale nie jako księga o cierpieniu. Raczej jako księga o nadziei. I o słowie Bożym jako słowie nadziei chcemy dzisiaj mówić. Skąd w obliczu cierpienia, choroby, nieszczęścia czerpać nadzieję? W jaki sposób słowo Pisma Świętego jest słowem nadziei dla nas?  

1. Zawierzyć Bogu nadziei

Czym jest nadzieja? Jest to najpierw nadzieja na przyszłość. Pewnie trudno o definicję. Łatwiej jest opisać osobę, która ma nadzieję. „Kto ma nadzieję, ten wyżej sobie ceni to, co będzie, to, co nadejdzie, od tego, co jest. Nadzieja pozwala człowiekowi pokonać przeciwności i trudy dnia codziennego. Dzięki nadziei chory może wyzdrowieć, bo nadzieja doda mu nowych sił. Dzięki nadziei może się zdobyć na cierpliwość w znoszeniu codziennych krzyży. Dzięki nadziei człowiek może osiągnąć wytrwałość w postanowieniach” (ks. J. Tischner, Wiara ze słuchania, s. 135). Nadzieja jest w jakiś sposób czujna na odkrywanie zawsze nowych możliwości dobra, odkrywania zawsze czegoś, co można zrobić. Nadzieja jest przeciwieństwem paraliżu i rozpaczy. Nadzieja nie pozwala na zaakceptowanie przeciętności i bierności. Będąc wpatrzona w przyszłość, nadzieja zawsze znajduje coś, co poprawi sytuację. W sytuacji niekiedy bez wyjścia dzięki nadziei człowiek zdobywa się na większy wysiłek i pracę, staje się bardziej pokorny i posłuszny, więcej modli się. Dzięki nadziei widzi przed sobą jeszcze to jedno zadanie: znosić do końca i nie tracić cierpliwości (R. Cantalamessa).
 

Przy takim ujęciu nadziei ktoś może powiedzieć, iż jest to dosyć subiektywne odczucie i przekonanie, które pragnie jakby zaczarować trudną sytuację. Dlatego też trzeba dodać, iż warunkiem zaistnienia nadziei jest obecność kogoś, kto jest gwarantem tej nadziei, kto jest jej powiernikiem. Dla człowieka wierzącego źródłem i poręką nadziei jest Bóg. Św. Paweł w zakończeniu Listu do Rzymian modli się: Bóg nadziei, niech wam udzieli pełni radości i pokoju w wierze, abyście mocą Ducha Świętego byli bogaci w nadzieję” (Rz 15,13). Bóg jest zatem tym, który pozwala nam mieć nadzieje, otwiera nasze serca na nadzieje i podtrzymuje nasze pragnienie przyszłości. Zarazem to Bóg jest Nadzieją ludzkiego życia, to Bóg daje się nam poprzez nadzieję.

Pismo Święte jest księgą nadziei. W żaden sposób ta nadzieja nie jest utopijna, naiwna, życzeniowa. Właśnie dlatego, że człowiek w swojej nadziei zwraca się do Boga. Często w Biblii jest to głos skargi i pretensji wobec Boga: „Zakryta jest moja droga przed Panem, moja sprawa jest przez Niego pominięta” (Iz 40,27); „Pan o mnie zapomniał, Pan mnie opuścił” (Iz 49,14). W tym słowie jest wielkie oczekiwanie na Boga, na Jego obecność, miłość, odpowiedź. Człowiek nadziei podobny jest do strażników czuwających w nocy, którzy przed świtem są najbardziej znużeni. Ale właśnie wtedy ich oczekiwanie się intensyfikuje, staje się jeszcze bardziej wytężone, bo ciemność musi ustąpić blaskowi poranka. Psalmista modli się: „W Panu pokładam nadzieję, nadzieję żywi moja dusza, czeka na Twoje słowo. Dusza moja oczekuje Pana bardziej niż strażnicy poranka” (Ps 130,5-6). Jest wciąż ciemność, ale nadzieja dodaje siły, pozwala się wznieść ponad znużenie i zmęczenie, budzi na nowo radość życia.

Pismo Święte nie zawiera tylko słów nadziei. Ono wskazuje rzeczywiście na Boga, który jest nadzieją ludzkiego życia. Ostatecznie ludzka nadzieja znajduje swoje wypełnienie w osobie Jezusa Chrystusa. To o Nim mówi św. Paweł Kolosanom: „Chrystus pośród was − nadzieja chwały” (Kol 1,27).

Pokładać nadzieję w Chrystusie znaczy uczynić z Chrystusa powiernika swojej nadziei. Widzimy to za każdym razem w Ewangelii, gdy Jezus spotyka chorych, cierpiących. Sparaliżowany, leżący już trzydzieści osiem lat przy sadzawce Betesda w nadziei, że uda mu się zsunąć jako pierwszy do wody, która w momencie poruszenia miała leczyć. Ale nie o wodę mu chodzi. Chodzi o człowieka: „nie ma człowieka” − skarży się Jezusowi (J 5,7). Nie ma z kim dzielić swojego pragnienia, nadziei, bólu. Zawierza się Jezusowi, powierza się Temu, który daje nadzieję. W tym akcie powiernictwa już nie jest sam.

Albo ojciec, którego syn choruje na epilepsję. On też szuka człowieka, który uratuje jego syna. Kiedy staje przed Jezusem, mówi o sytuacji beznadziei: „Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. […] Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli” (Mk 9,17.18). Pojawia się w ojcu pokusa rozpaczy, ale rodzi się w nim równocześnie jakaś nadzieja, która każe mu zawierzyć się Chrystusowi: „przyprowadziłem do Ciebie mojego syna”. To cały czas jest próba. Ale gest nadziei jest większy, przerasta rozpacz, prowadzi ku życiu − nie z siebie, ale z Boga.

  2. Czyn nadziei

W czym zawiera się akt nadziei, który nazwaliśmy aktem powierzenia się Bogu, aktem powiernictwa? Zawiera on dwa elementy: wiary i spojrzenia.

Papież Benedykt w Encyklice o chrześcijańskiej nadziei zaczyna od stwierdzenia, iż wiara jest nadzieją − nadzieja jest w centrum wiary. Widzimy to w działaniu ojca, który przyprowadza do Jezusa swego chorego syna w nadziei, że Jezus go uzdrowi. Jest to akt zawierzenia się, który płynie z bezradności, gdyż uczniowie nie byli w stanie pomóc. Ojciec powierzając swoją nadzieję Jezusowi, zakłada, iż Jezus może zaradzić chorobie syna. Ale założenie, przypuszczenie, nawet nadzieja, to dopiero początek. Gdy prosi Jezusa: „Jeżeli możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam”, słyszy w odpowiedzi: „Jeżeli możesz? Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy”. Ojciec uświadamia sobie, że problem nie jest choroba syna, ale jego własna wiara. Stąd woła do Jezusa: „Zaradź memu niedowiarstwu”.

Wiara nie pozwala umrzeć nadziei, wiara poszerza horyzonty nadziei, właśnie dlatego, że otwiera na Boga. W ten sposób nadzieją nie jest już tylko na przyszłość. Dzięki wierze przedmiot nadziei jest już obecny w teraźniejszości człowieka, mimo że pozostaje jeszcze niezauważalny. To wiara przebija się przez pozory rzeczywistości, by otworzyć człowieka na Boga − źródło prawdziwej nadziei, wypełnienie ludzkiej nadziei.

Akt nadziei jako akt wiary zawiera w sobie również moment posłuszeństwa w sensie zgody, przyjęcia Bożej logiki świata, Bożego spojrzenia na świat. Pokusa porzucenia nadziei bierze się często właśnie z owego niezrozumienia działania Boga. To przez proroka Izajasza Bóg mówi: „Myśli moje nie są myślami waszymi, a drogi moje nie są drogami waszymi. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje nad drogami waszymi, a myśli moje nad myślami waszymi” (Iz 55,8-9). Nadzieja jest czynem, w którym nasze spojrzenie poszukuje spojrzenia Boga, w którym nasze postrzeganie rzeczywistości staje się właściwe dzięki temu, że patrzymy na świat oczyma Boga, że wyzwalamy się z krępujących nas przekonań, schematów, egoizmów, by otworzyć się na Bożą mądrość i obietnicę.
 

Taką nadzieję ma Hiob, który szuka zrozumienia swojego nieszczęścia nie w słowach przyjaciół. Oni mają bardzo proste wytłumaczenie jego tragedii: Bóg karze cię za twoje grzechy. Hiob szuka słowa Boga, który uczy go patrzeć na świat. Bóg odkrywa przed Hiobem swoją mądrość, która leży u podstaw piękna, porządku i harmonii świata, jak również swoją potęgę, która jest większa od żywiołów świata. Wyznanie nadziei, które składa Hiob, dotyczy właśnie owego spojrzenia: mówiłem o rzeczach, których nie znałem; dotąd znałem Cię ze słyszenia, teraz dopiero ujrzało Cię moje oko (por. Hi 40,4-5; 42,2-6).

Pismo Święte jako księga nadziei uczy nas patrzeć na świat oczyma Boga. Uczy nas patrzeć na siebie oczyma Boga. Z tej księgi uczyła się też Maryja. Ona też musiała uwierzyć wbrew ludzkiej nadziei, kiedy słyszała słowa zwiastowania: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża”. Wcielenie Syna Bożego pozostaje do dzisiaj jakąś wielką tajemnicą, ale Maryja jej się zawierza, bo „dla Boga nie ma nic niemożliwego”. Tę prawdę o Bogu odkrywa w słowie Pisma, które odsłania przed nią logikę Bożego działania. Jej słowa uwielbienia Boga wypowiedziane wobec Elżbiety są utkane ze zdań, słów Biblii, w której znajduje potwierdzenie swojej nadziei na wielkie rzeczy, które czyni jej Wszechmocny. Nadzieja jest wiarą w obecność Boga w ludzkiej historii, a tym samym wiaręw Jego troskę o dobro człowieka.  

3. Nadzieja w cierpieniu

Gdzie jest Bóg? Ile razy stawiamy sobie to pytanie, gdy dotyka nas cierpienie. Często towarzyszy temu poczucie rezygnacji. Uświadamiamy sobie, że cierpienie przynależy do ludzkiej egzystencji. Papież Benedykt w Encyklice o chrześcijańskiej nadziei pisze, iż naszym obowiązkiem jest „robić wszystko, co w naszej mocy, aby cierpienie zmniejszyć: zapobiec, na ile to możliwe, cierpieniom niewinnych, uśmierzyć ból, pomagać w przezwyciężaniu cierpień psychicznych. […] Musimy zrobić wszystko dla pokonania cierpienia, ale całkowite usunięcie go ze świata nie leży w naszych możliwościach” (Spe salvi, nr 36). Mimo to pytanie o Boga pośrodku naszego życia nie musi być wcale wyrazem zwątpienia, lecz może stać się wyznaniem nadziei. Nadziei, która jest wiarą w to, iż tylko Bóg jest w stanie wyeliminować zło z ludzkiego życia. Bóg czyni to przez miłość, zaskakująca miłość, bo „miłość ukrzyżowaną”.

Słyszeliśmy Pawłowy hymn o miłości. W istocie jest to hymn o Chrystusie − Miłości. Tajemnica Bożej miłości, która zniża się do człowieka, staje się człowiekiem, by umiłować go do końca. Tajemnica krzyża, w którym Boża miłość zwycięża zło i śmierć, odbiera im panowanie nad ludzkim życiem. Tajemnica miłości ukrzyżowanej, która wyzwala człowieka z więzów grzechów i przywraca do życiodajnej relacji z Bogiem.

Poprzez krzyż Bóg wybiera miejsce beznadziei, by uczynić cierpienie, ból i chorobę miejscem nadziei. Nadziei, która jest miłością, nadziei, która cierpienie przemienia w czyn miłości.

„Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele” (2 Kor 4,7-11).

Paweł Apostoł wciąż uczy się Chrystusa, wciąż odkrywa Go w swoim życiu, by ostatecznie rozpoznać obecność Chrystusa w swoim ciele, słabym, kruchym, wydanym pokusom, prześladowanym i cierpiącym. Pośrodku tych doświadczeń wciąż na nowo słyszy głos Chrystusa: „Wystarczy Ci mojej łaski; moc w słabości się doskonali” (2 Kor 12,9). Odkrywa to jedyne powołanie, którym jest objawienie życia Jezusa poprzez swoje śmiertelne ciało. Jest to możliwe poprzez miłość. Miłość ofiarną. Miłość, która nadaje nowe znaczenie, nowy sens cierpieniu, słabości i chorobie. Bo poprzez nią jesteśmy zjednoczeni z Jezusem, zostajemy włączeni w Jego ciało, więcej − w Jego ofiarę miłości. Śmiałe, ale jak najbardziej prawdziwe są słowa św. Pawła z Listu do Kolosan: „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony dopełniam braki udręk Chrystusa w moim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (Kol 1,24). Trudom naszej codzienności, krzyżowi naszego cierpienia. doświadczeniu samotności można nadać sens miłości, która włączy je w wielkie współcierpienie Chrystusa (por. Spe salvi, nr 40) i będzie budować świat dobra, miłości i pokoju między ludźmi.

Pismo Święte jest wielką księgą ludzkich dziejów. Wciąż pisaną przez nas, o ile zechcemy przyjąć słowo nadziei, które Bóg kieruje do nas. Byłoby nieporozumieniem sądzić, że dzięki Biblii w pełni zrozumiemy i wytłumaczy obecność cierpienia w świecie. Bo nie o wiedzę chodzi. To nie wiedza zbawia świat, ale miłość. Miłość, która jest nadzieją każdego człowieka. Orędzie Biblii o miłości nie jest tylko słowem. Chodzi przecież o Miłość wcieloną, o Jezusa Chrystusa. I dlatego nasza nadzieja jest pewna, mimo że nasze spojrzenie w przyszłość jest wciąż, jak pisze św. Paweł, widzeniem jakby w zwierciadle. Ale wiemy, że u końca będzie widzenie twarzą w twarz − nie tylko Boga, ale także naszego życia, które znajdzie swoje wypełnienie w Bożej miłości i stanie się jej podobne.