Nowe niebo i nowa ziemia

Raniero Cantalamessa

publikacja 04.12.2011 06:00

Rozważanie na II Niedzielę Adwentu (Iz 40,1-5.9-11; 2 P 3,9-14; Mk 1,1-8)

Nowe niebo i nowa ziemia


Fragment książki "Od Ewangelii do życia", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa "Jedność"


Naszą refleksję skoncentrujemy na drugim czytaniu. (W dzi­siejszej Ewangelii mówi do nas Jan Chrzciciel, którego liturgia pozwoli nam posłuchać również w przyszłą niedzielę.) Chodzi o komentarz do mów Jezusa o wydarzeniach końca świata: „Niech zaś dla was, umiłowani, nie będzie tajne to jedno, że jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. (...) Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo z szumem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną odna­lezione. (...) Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których zamieszka sprawiedliwość".

Ten opis końca świata przywodzi na myśl wizję, jaką roztaczają przed nami współcześni uczeni, choć przewidują oni koniec raczej z powodu zimna niż gorąca. Naukowcy tak wyobrażają sobie kres obecnego wszechświata: „Oziębi się ziemia i inne planety, oziębi się słońce i inne gwiazdy, oziębi się wszystko. (...) Zmniejszy się ilość światła i zwiększą się we wszechświecie czarne dziury. (...) Nastą­pi wówczas Big Crunch, czyli wielka implozja, i wszystko wróci do pustki i ciszy, jaka poprzedzała wielką eksplozję, Big Bang sprzed piętnastu miliardów lat...".

Są to hipotezy. Nikt nie wie, czy rzeczywiście tak to będzie wy­glądało, czy inaczej. Wysłuchane słowo Pisma zapewnia nas w każ­dym razie, że jeśliby nawet tak było, to nie będzie to definitywny koniec wszystkiego: „Oczekujemy jednak (...) nowego nieba i nowej ziemi, w których zamieszka sprawiedliwość".

Bóg nie pojednał świata ze sobą po to, by go następnie oddać nicości; nie obiecał, że pozostanie z nami aż do skończenia świata po to, by potem się usunąć samotnie do swego nieba w momen­cie, w którym nastąpi koniec. „Ukochałem cię odwieczną miło­ścią" - powiedział Bóg do człowieka w Biblii (Jr 31,3), a obietnice „wiecznej miłości" Stwórcy Wszechrzeczy nie są jak obietnice czło­wieka. .. Jest to największa gwarancja, że istnieje życie wieczne.

Rozumiem, że nie wierzy w przetrwanie człowieka po koń­cu fizycznego świata ktoś, kto nie wierzy w Boga. Wydaje mi się to nawet całkowicie spójne. Nie rozumiem natomiast, jak może być ktoś, kto wierzy w istnienie Boga, ale nie w życie wieczne dla człowieka. Byłoby to oszustwo niegodne Ojca Niebieskiego: jakby pokazać własnemu dziecku prezent, którego zawsze pragnął, a na­stępnie okrutnie mu powiedzieć, że nie jest dla niego.

Istnieją mężczyźni i kobiety tak rozczarowani życiem, że myśl, iż ono nie skończy się wraz ze śmiercią, lecz będzie trwało wiecznie, zamiast ich podbudować, jeszcze bardziej ich niepokoi. „Zacząć wszystko od początku... ależ to straszne!". Zapomina się, że „nowe niebo i nowa ziemia" nie będą powtórzeniem tych, które znamy, cyklicznym powrotem tych samych rzeczy. Będzie to niebo i ziemia o innej jakości.

Zasadnicza różnica polega właśnie na tym - jak mówi prze­czytany tekst - że w nich „zamieszka sprawiedliwość". Apokalipsa św. Jana zapewnia, że gdy tylko ludzie przekroczą próg tego życia, Bóg „otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy prze­minęły" (Ap 21, 4).

Apostoł Piotr zakończył swoją zachętę adresowaną do pierw­szych chrześcijan tymi słowami, które są skierowane również do współczesnych wiernych: „Dlatego, umiłowani, oczekując tego, starajcie się, aby [On] was znalazł bez plamy i skazy - w pokoju".