Córka swego Syna

Raniero Cantalamessa

publikacja 01.01.2012 14:00

Rozważanie na Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi (Lb 6,22-27; Ga 4,4-7; Łk 2,16-21)

Córka swego Syna


Fragment książki "Od Ewangelii do życia", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa "Jedność"


Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam realną i historyczną podstawę, na jakiej opiera się tytuł Matki Bożej: „Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie [Matki]". Ale to Paweł - w drugim czytaniu - ukazuje nam prawdziwy wymiar tajemnicy: „Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swe­go, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, byśmy mogli otrzymać przybrane synostwo".

„Matka Boga" był to początkowo tytuł, który dotyczył bar­dziej Jezusa niż Maryi. Potwierdza nam, że jest On prawdziwym człowiekiem: „Dlaczego mówimy, że Chrystus jest człowiekiem, jeśli nie dlatego, że zrodził się z Maryi, która jest ludzkim stworze­niem?" (Tertulian). Ponadto potwierdza nam, że jest prawdziwym Bogiem. Tylko wówczas, jeśli Jezus jest widziany jako Bóg, można nazywać Maryję „Matką Boga".

Wreszcie potwierdza nam on, że Jezus jest Bogiem i człowie­kiem w jednej osobie. Gdyby w Jezusie człowieczeństwo i bóstwo były połączone jedynie związkiem moralnym, a nie osobowym (tak myśleli heretycy, przeciwko którym został ukuty termin „Matka Boga", Theotókos, podczas Soboru Efeskiego w 431 roku), Ona nie mogłaby być już nazywana Matką „Boga", lecz tylko Matką „Jezu­sa" lub „Chrystusa".

Wybierając tę „macierzyńską" drogę objawienia się nam, Bóg jednocześnie ukazał godność kobiety. Gdyby św. Paweł powiedział: „zrodzonego z Maryi", wówczas chodziłoby jedynie o szczegół bio­graficzny; mówiąc natomiast „zrodzonego z niewiasty", nadał swe­mu stwierdzeniu znaczenie uniwersalne i ogromne. Sama kobieta, każda kobieta, została wyniesiona w Maryi do tej niewiarygodnej godności. Maryją jest tutaj kobieta. Tak dużo dziś mówi się o pro­mocji kobiety, co jest jednym z najpiękniejszych i najbardziej obie­cujących znaków czasów. Lecz Bóg nas w tym znacznie wyprzedził: obdarzył kobietę takim honorem, że wszystkich nas uciszył.

Tytuł Matki Boga mówi nam wreszcie o Maryi. Maryja jako jedyna we wszechświecie może, zwracając się do Jezusa, powiedzieć to, co mówi Mu Ojciec Niebieski: „Tyś jest mój Syn umiłowany, ja Cię zrodziłam!". Święty Ignacy Antiocheński stwierdza z całą prostotą, że Jezus pochodzi „od Boga i od Maryi". Niemal jak my mówimy o człowieku, który jest synem takiego mężczyzny i ta­kiej kobiety. Dante Alighieri zawarł ten podwójny paradoks Maryi w jednym wersecie: „Dziewico Matko, córko Twego Syna!".

Czasami zarzuca się katolikom przesadność w oddawaniu czci i przypisywaniu znaczenia Maryi. Trzeba przyznać, że w niektórych przypadkach zarzut ten nie jest całkiem pozbawiony racji, przynaj­mniej ze względu na sposób, w jaki się to dokonywało. Lecz Bóg posunął się tak daleko w oddawaniu czci Maryi, czyniąc Ją Matką Boga, że nikt nie może powiedzieć więcej, „nawet gdyby miał - jak mówił Luter - tyle języków, ile jest źdźbeł trawy na ziemi".

Tytuł Matki Boga także dzisiaj stanowi punkt spotkania i wspólną podstawę dla wszystkich chrześcijan. Od niego można wyjść, by odnaleźć porozumienie co do miejsca Maryi w wierze. Jest to jedyny tytuł ekumeniczny nie tylko prawnie, ponieważ zo­stał zdefiniowany na soborze ekumenicznym, ale także faktycznie, gdyż jest uznawany przez wszystkie największe Kościoły chrześci­jańskie.

Najstarsza modlitwa maryjna, Sub tuum praesidium, wyraża ufność i pociechę, jaką lud chrześcijański zawsze czerpał z tytułu Matki Boga przyznawanego Maryi Dziewicy: „Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko; / naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, / ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, / Panno chwalebna i błogosławiona".