Jest jeden Bóg. Biblijne źródła wiary w ujęciu Ojców Kościoła

Ks. Prof. Józef Naumowicz

publikacja 27.05.2012 14:37

Wykład Ks. Prof. Józefa Naumowicza

Jest jeden Bóg. Biblijne źródła wiary w ujęciu Ojców Kościoła

Redakcja Akademii Biblijnej pragnie wyrazić swoją głęboką wdzięczność Ks. prof. Wincentemu Myszorowi za przyjęcie zaproszenia do udziału w naszym projekcie cyklu wykładów monograficznych oraz gotowość Księdza Profesora do przygotowania przedłożenia z zakresu patrologii. Z nieukrywanym żalem i smutkiem, przyjęliśmy informację o problemach zdrowotnych Księdza Profesora, które - niestety - uniemożliwiły Autorowi przygotowanie wcześniej zapowiadanego tekstu. Księdzu Profesorowi Wincentemu Myszorowi życzymy łaski szybkiego powrotu do pełni sił; wspieramy naszą modlitwą i życzliwością.
W kontekście takiego biegu wydarzeń, Redakcja Akademii Biblijnej z ogromną radością, wdzięcznością i satysfakcją prezentuje wykład Ks. prof. Józefa Naumowicza, który - w trybie nadzwyczajnym - zechciał przygotować prelekcję w zastępstwie Ks. prof. W. Myszora. Jesteśmy niezmiernie zobowiązani Ks. prof. Naumowiczowi nie tylko za znakomite przedłożenie, ale nade wszystko za styl i klasę tego nagłego i jakże niełatwego (zważywszy dorobek Ks. prof. Myszora) "zastępstwa". Z serca: Bóg zapłać!
Z dumą zatem oddajemy w ręce Czytelników wykład monograficzny Księdza Profesora Józefa Naumowicza.

* * *

W apologii skierowanej około 177 roku do rzymskich cesarzy, Atenagoras z Aten tłumaczył, że chrześcijanie nie są ateistami, ale monoteistami, gdyż odrzucając politeizm, przyjmują wiarę w jednego Boga. Dodawał, że nawet wielcy greccy filozofowie zbliżali się do podobnych poglądów na podstawie intuicji i rozumowania, chrześcijanie natomiast są w posiadaniu pełnej prawdy dzięki objawieniu, które jest zawarte w Biblii i ostatecznie zostało potwierdzone i pogłębione przez przyjście Jezusa Chrystusa na ziemię. Stąd ich wiedza o Bogu, pod względem pełności i czystości, przewyższa wszystkie doktryny filozofów[1].

    Monoteizm stanowi zatem istotną cechę wiary chrześcijańskiej i niesie bogate treści. Zakłada wiarę w jednego Boga, ale również w to, że tylko On jest prawdziwy, wyjątkowy, nieporównywalny. Nie tylko największy spośród bogów, ale naprawdę jedyny. Stąd monoteizm nie ogranicza się do tezy, że Bóg jest jeden (po grecku: eis ho Theos), ale głosi także, iż On jest „jedyny” (monos ho Theos) i nie ma poza Nim innego, i dlatego jest najważniejszy w ludzkim życiu.

1. Nie będziesz miał bogów cudzych

Nauka o jedynym Bogu stanowiła już sedno orędzia Starego Testamentu, jak przypominał Jezus w Ewangelii. Kiedy bowiem zapytano Go, jakie jest główne przykazanie, nie miał wątpliwości. Pierwsze ze wszystkich i najważniejsze brzmi: „Słuchaj, Israelu! Pan, Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana Boga twego…" (Pwt 6,4; Mk 12,29)[2].
   
To chyba najbardziej znane słowa z całej Tory. Zgodnie z nakazem biblijnym, należało je nosić przy sobie, powtarzać, starając się wypowiadać każde słowo uważnie i poprawnie, ze zrozumieniem. Powtarzanie to podstawa do zapamiętania, ale też synonim modlitwy i medytacji. Był to rodzaj wyznania wiary w „jednego Boga”. Zarazem prawda niełatwa, zarówno dla Izraela, gdy ten niewielki naród jako jedyny wyznawał ją wśród innych wielkich ludów, mających wielu bogów, jak też dla pierwszych chrześcijan, którzy również nie znajdowali zrozumienia i akceptacji w środowisku pogańskim.

Szema Israel czyli pierwsze Credo Izraela, jak podkreślał Atanazy z Aleksandrii, głosi, że „jeden jest i to On jest Panem nieba i ziemi”, ale także, że „nie może istnieć inny obok Niego”, albowiem „jedyny i prawdziwy Bóg wypełnia wszystko, co na niebie i ziemi”[3]. Atanazy łączy więc wyznanie wiary w jednego Boga z pierwszym przykazaniem Dekalogu: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną” (Wj 20,3). To przykazanie zabrania posiadania jakiegokolwiek innego boga. Zakazuje oddawania czci innym bóstwom, wiary w nie czy zgłębiania ich tajemnic. Obejmuje zakazem wszelki zabobon, bałwochwalstwo, wróżbiarstwo, praktyki magiczne czy kuszenie Boga, które stają się grzechami przeciwko służeniu jedynemu i prawdziwemu Bogu. W sensie pozytywnym natomiast, nakaz ten nakłada obowiązek stawiania Boga na pierwszym miejscu w swym życiu. Wyraża oczekiwanie Stwórcy, by Jego wyznawcy w pełni oddali Mu swoje serce i zaufanie. W tym sensie odczytuje je chrześcijaństwo, że Bóg jest jedyną światłością i nie istnieje nic poza Nim, w co można wierzyć z większym zaangażowaniem.

Jednak również chrześcijanie, jak przypominał św. Augustyn, są narażeni na służbę różnym bogom. Obcym bogiem może być dążenie do nadmiernego bogactwa, albo też wzmożona nienawiść, chciwość czy pycha. To są demony, które zajmują miejsce Boga w duszy. Mogą to być grzechy przeciwko wierze, czyli zwątpienie czy zwykła niewiara. Albo grzechy przeciwko nadziei: rozpacz, zuchwałość albo dążenie wyłącznie do celów ziemskich. Wreszcie grzechy przeciwko miłości Bożej: obojętność, niewdzięczność, oziębłość czy lenistwo duchowe[4].

-----------------------

[1]  Atenagoras z Aten, Prośba za chrześcijanami 10.
[2} Ewangelia Mateusza nie podaje natomiast słów: „Słuchaj Izraelu…”, ale zaczyna odpowiedź Jezusa od przykazania miłości (Mt 22,34-40).
[3]  Przeciw poganom 6,4.
[4] Ta tematyka przewija się w Objaśnieniach Psalmów Augustyna.

W sumie wiara w jedynego Boga polega na odrzuceniu wielobóstwa, czyli składania ofiar wielu bogom oraz wzywania i czci różnych fałszywych bóstw. Przede wszystkim jednak nakłada ona obowiązek służenia tylko jedynemu Panu, co wyraża się w adoracji wobec Niego, modlitwie i ofierze, ale także w poznawaniu Go, zaufaniu i miłości wobec Niego oraz wypełnianiu Jego woli.

2. „Ziemia odrzekła mi: Nie jestem twoim Bogiem”

Z prawdą o jedyności Boga ściśle wiązała się druga prawda – o stworzeniu przez Niego wszystkiego, co istnieje. Tertulian, pierwszy wybitny zachodni apologeta chrześcijaństwa, pisał około 200 roku: „Przedmiotem naszej czci jest jedyny Bóg, który słowem wywiódł z nicości cały ogrom tego świata, wszystkie żywioły, ciała i duchy; swą mądrością je uporządkował , a mógł tego dokonać swą potęgą – i zrobił to na ozdobę swego majestatu – dlatego Grecy nadali światu nazwę kosmos[5] (czyli ład, porządek, ozdoba). 

Podobnie jak inni apologeci II-III wieku, Tertulian musiał bronić biblijnej prawdy o stworzeniu.  Brzmiała ona bowiem jak zupełnie nowy akord w pogańskim środowisku, które najchętniej przyjmowało, że świat i jego elementy są wieczne i istniały zawsze, bądź też, że odwiecznie istniała nieukształtowana materia, z której demiurg w pewnym  momencie uformował kosmos. Także gnostycy, jak Hermogenes z Kartaginy, głosili tezy o wiecznym istnieniu materii.

W polemice z poganami Tertulian przedstawiał argumenty rozumowe: świat nie jest wieczny, gdyż miał początek i będzie miał koniec, nawet wielu pogańskich filozofów uważa, że żywioły kiedyś powstały i pochodzą od czegoś innego[6]. Natomiast w polemice z gnostykiem Hermogenesem, apologeta mógł już powołać się na objawienie biblijne. Przypominał zatem, że ani w Starym ani w Nowym Testamencie nie wskazano budulca, z którego miałby powstać świat; ten bowiem został stworzony z nicości. Ponadto Biblia podaje, że nastąpi jego koniec i wszystko obróci się wniwecz. Nie jest więc on wieczny, bo gdyby taki był, nie mógłby przestać istnieć  ani się rozpaść. Wreszcie, jeżeli gnostycy głoszą, że materia jest niestworzona, niezrodzona, pozbawiona początku i końca, to znaczy, że posiada te same cechy co Bóg i należy ją z Nim zrównać. Nadawanie jej charakteru boskiego jest natomiast absurdalne. Stąd uznanie odwieczności materii kłóci się ze zdrową logiką, jak też z objawieniem zawartym w Biblii[7].

W ujęciu apologetów, nauka o stworzeniu była też obroną jedyności Stwórcy. Materia nie należy do pierwszych "zasad", które istnieją same przez się, gdyż jedyną zasadą jest Bóg. Gdyby ona była wieczna jak Bóg, stałaby się drugim Bogiem, a to jest niemożliwe. Bóg jest tym, co najwyższe, musi być zatem jedyny[8].  Jest On nie tylko Stwórcą, ale też Panem, gdyż nadal opiekuje się światem i nim kieruje.

-----------------------

[5] Apologetyk 17,1.
[6] Przeciw poganom 2, 3.7.
[7] Przeciw Hermogenesowi 6, 2. Niektórzy pierwsi autorzy chrześcijańscy przyjmowali, że przed stworzeniem obecnego uporządkowanego świata (kosmosu) istniała pierwotna materia, pozbawiona formy i jakości. Nie uważali jednak tej bezkształtnej materii za niestworzoną. Wręcz przeciwnie, odrzucali grecką koncepcję wiecznej materii, i głosili, iż wszystko jest stworzone przez Boga. Dopiero Orygenes dowodził, iż pierwotna bezkształtna materia nie istniała w rzeczywistości, możliwa jest jedynie do wyabstrahowania umysłem (O zasadach IV 4,6‑7). Dzięki temu autorowi także słowa 2 Mch 7,28, według których Bóg stworzył niebo i ziemię "z niczego", stały się podstawą nauki o stworzeniu ex nihilo.
[8] Zob. Tertulian, Przeciw Hermogenesowi 5,1.
 

Z tej prawdy wynikała także nauka o zasadniczej różnicy między Stwórcą a stworzeniem. Zamazanie tej różnicy prowadzi do pogańskich koncepcji, które dopatrują się bóstw w materialnych rzeczach i zjawiskach. Tak uważał Tertulian : „Filozofowie zwykle za bogów uznawali elementy świata, czyli żywioły”, stąd zaczęli czcić słońce, księżyc, gwiazdy czy ogień[9]. Inny apologeta Arystydes z Aten zarzucał poganom, że „pobłądzili zwracając się ku żywiołom i zaczęli czcić stworzenia zamiast ich Stworzyciela. Zrobiwszy wizerunki nieba, ziemi, morza, słońca, księżyca i gwiazd, i zamknąwszy je w świątyniach oddają im cześć”, wielbiąc „posągi martwe i bez wartości”[10]

Wyraźne odróżnienie Stwórcy i świata stworzonego wprowadzał Augustyn, gdy prowadził rozważania na temat tajemnicy Boga i stawiał pytanie, co jest Najwyższą Istotą: „Zapytałem ziemię; odpowiedziała: ‘Nie jestem’. A wszystko, co się na niej znajduje, tak samo mi odrzekło. Pytałem morze i przepaście, i pełzające w nich żywe istoty. Odpowiedziały: ‘Nie jesteśmy twoim Bogiem. Szukaj ponad nami’. Pytałem wiatr i odrzekło mi całe powietrze razem z żyjącymi w nim istotami: ‘Anaksymenes się myli. Nie jestem Bogiem’. Pytałem niebo, słońce, księżyc i gwiazdy. ‘My też nie jesteśmy - rzekły - Bogiem, którego szukasz’. Zwróciłem się tedy do wszystkich razem rzeczy tłoczących się u wrót moich zmysłów: ‘Powiedziałyście mi o moim Bogu, że wy Nim nie jesteście. Powiedzcie mi coś o Nim samym’. Wielkim głosem zawołały: ‘On nas stworzył’… Gdy cały ogrom wszechświata zapytałem o mego Boga, odrzekł mi: ‘Nie jestem Nim; to On mnie stworzył’”[11].

Tak więc, świat doczesny, dostępny zmysłom, jest jedynie stworzeniem Boga, ale nie Bogiem samym. Nie może być przedmiotem czci, nawet jeśli jest dobry i godny podziwu. Może on natomiast być drogą do Boga. Gdy Augustyn wpatrywał się w rzeczy tego świata, „ich odpowiedzią” – jak dodaje - była „ich piękność”, która pomogła w odnalezieniu Stwórcy. Stąd, jak wyznaje, pokochał on Boga „nie jakimś mglistym uczuciem, ale stanowczym wyborem”, gdyż Pan przemówił do Niego w Słowie („swoim słowem ugodziłeś moje serce”), ale też w pięknie i ładzie świata: „Zresztą i niebo, i ziemia, i wszystko, co one zawierają, ze wszystkich stron wołają do mnie, abym Cię miłował. To orędzie stale rozbrzmiewa, zwrócone do wszystkich ludzi; nie mają więc żadnej wymówki”.

Wszystko woła – podkreśla Augustyn - by Boga szukać, poznawać, kochać. Każdy ma wystarczające środki, by tak czynić i nikt nie ma wymówki, by nie podążać tą drogą. Także w sobie człowiek odnajduje ten drogowskaz i wewnętrzny nakaz: został stworzony jako „skierowany ku” Bogu i dopiero w Nim może odnaleźć pełny pokój (por. Wyznania 1,1: „Stworzyłeś nas jako skierowanych ku Tobie i niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”).   

3. "Zobaczyłem jedynie plecy Boga"

By spotkać Boga, potrzebna jest wiara. Nie wyklucza ona poznania, ale je dopełnia i do niego prowadzi. Niebezpieczne natomiast byłoby postawienie na samo poznanie intelektualne Boga. Dobrze rozumieli to Ojcowie Kościoła IV wieku, którzy bronili się przed przesadnym zracjonalizowaniem chrześcijaństwa, widocznym w poglądach Ariusza i jego zwolenników. Zwolennicy ci, którym już po śmierci Ariusza przewodził Eunomiusz, głosili, że rozum ludzki jest w stanie poznać Boga i Go ogarnąć, a to poznanie w pełni wyrazić językiem.

-----------------------

[9] Do pogan 5-6.
[10] Apologetyk 3,2.
[11] Wyznania 10,5-6.

Takie tezy sprowadzały teologię, oznaczającą relację z żywym Bogiem, do retorycznych i formalnych rozpraw, do „technik słownych” (teologia zamieniała się w „technologię” – jak głosił Bazyli Wielki). Należało zatem rozróżnić to, co można poznać ludzkim umysłem, a co pozostaje zakryte i dostępne jedynie na drodze wiary i mistycznej miłości. Obrazowo omawiał to Grzegorz z Nazjanzu, wybitny mówca, który jako jedyny spośród autorów patrystycznych zyskał zaszczytny przydomek „Teolog” (to miano otrzymał też św. Jan Ewangelista oraz bizantyński autor Symeon Nowy Teolog). Zasłużył na to miano pięcioma mowami „teologicznymi”[12], które wygłosił w 380 roku jako biskup Konstantynopola.

    By wyjaśnić możliwość poznania Boga, Grzegorz posłużył się przykładem teofanii na Górze Synaj. Porównał siebie do Mojżesza, który „wszedł na górę Synaj, by spotkać się z Bogiem i zobaczyć Jego oblicze”. Cel swego wspinania się określał dokładnie: "Biegłem w tej myśli, że Boga uchwycę, i tak wyszedłem na górę i chmurę rozdzieliłem". Pragnął zobaczyć oblicze, a więc poznać Stwórcę, Jego osobę oraz istotę. Chciał „uchwycić Boga” czyli Go zrozumieć, a także opisać i wyrazić słowami.

Ale nawet jeśli człowiek dojdzie na szczyt Synaju, nie może dojrzeć Bożego oblicza. Gdy Mojżesz prosił Pana, by mógł zobaczyć Jego chwałę, usłyszał ostrzeżenie: „Żaden człowiek nie może [bezpośrednio] oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu” (Wj 33,18). Stwórca pragnie objawiać się światu, ale chce uczynić to w taki sposób, aby nie szkodzić stworzeniu. Człowiek bowiem w zetknięciu z Bóstwem doznaje zachwytu i podziwu, ale też przerażenia a nawet porażenia (jest to misterium fascinosum i zarazem tremendum). Stąd Stwórca pozwala siebie zobaczyć w pewnym zakresie i odmawia pełnego widzenia. Zakrywa swe oblicze, dzięki czemu ratuje człowieka. Tak głosi cały Stary Testament, chociaż nie donosi nigdy o przypadku śmierci z tego powodu, że ktoś zobaczył oblicze Najświętszego. Patriarcha Jakub stwierdza nawet: "Widziałem Boga twarzą w twarz”, ale zaraz doda: „jednak me życie zostało ocalone” (Rdz 32,31). Zazwyczaj jednak – podkreśla Grzegorz Teolog – człowiek nie może oglądać oblicza Boga, podobnie jak słabe ludzkie oczy nie mogą wprost patrzeć na słońce, bo grozi to utartą wzroku[13].

Na Synaju Mojżesz został uratowany dzięki temu, że w momencie, gdy przechodziła Boża chwała, został postawiony „w rozpadlinie skały”, a dodatkowo Bóg swą ręką zasłonił mu oczy. Pozwolił mu patrzeć dopiero wtedy, gdy już przed nim przeszedł: „Ujrzysz Mnie z tyłu, lecz oblicza mojego tobie nie ukażę” (Wj 33,20-23). Stąd Mojżesz nie ujrzał oblicza Stwórcy, ale jedynie Jego postać, która już przeszła i można było oglądać jedynie Jej plecy.
Podobne było doświadczenie Grzegorza, gdy znalazł się na szczycie góry, wszedł w obłok i wyjrzał poza niego: "Kiedy przypatrzyłem się, z trudem zobaczyłem Boga z tyłu i to zasłonięty byłem skałą, to jest Słowem, które dla nas stało się Ciałem. I wyjrzawszy zza skały, zobaczyłem nie tę pierwszą i niezmienną naturę i sobie samej znaną – mam tu na myśli Trójcę, która pozostaje poza pierwszą zasłoną i jest zakrywana przez cherubinów, ale tę ostatnią i do nas dochodzącą" (Mowa 27,3).

-----------------------

[12] Pięć mów zwanych teologicznymi to Mowy 27-31 w zbiorze pism Grzegorza z Nazjanzu:  27  Wstępna O teologii, 28 O poznaniu Boga, 29-30 O Synu Bożym, 31 O Duchu Świętym. W tym rozdziale cytuję fragmenty Mowy 27 i 28 z polskiego przekładu: Św. Grzegorz z Nazjanzu, Mowy wybrane, tłum. zbiorowe, Warszawa 1967, s. 274-311.
[13] Mowa 28,3: „Na nie [na słońce] patrzeć nie można, gdyż oglądanie wprost niweczy siłę wzroku”;  Mowa 27,3:  „Niezupełnie bezpieczne jest dla nieczystego chwytać się rzeczy czystej, podobnie jak chorymi oczyma patrzeć na promienie słońca”.

Tak więc właściwa natura Boga „pozostaje poza pierwszą zasłoną i jest zakrywana przez cherubinów”. Jest niedostępna ludzkiemu rozumowi, podobnie jak w Świątyni jerozolimskiej Święte Świętych, czyli miejsce obecności Boga jest zakrywane zasłoną z widniejącymi na niej sześciodkrzydłymi cherubinami. Człowiek nie może wejść poza tę zasłonę. Jest w stanie poznać tylko „tę ostatnią” naturę Boga, „do nas dochodzącą” – jak mówi Grzegorz. Może dojrzeć jedynie to, co do niego „dochodzi”, a więc działanie Boga. Swym rozumem nie obejmuje właściwości natury Boga, ale jedynie to, co jest "wokół Niego", gdyż Bóg jest poznawalny jedynie przez swe działania oraz relacje ze stworzeniem.

Jeżeli tajemnicze i niedostępne człowiekowi oblicze Boga oznacza niepoznawalną Jego istotę, to co znaczą Jego "plecy", które można zobaczyć? Grzegorz tłumaczy jasno: "Jest to wspaniałość widoczna w stworzeniach, które od Boga wyszły i pozostają pod Jego zarządem. To są właśnie plecy i ślady, jaki On za sobą zostawia".

Zatem „plecy” to ślady istnienia i działania Boga. Gdy Bóg przechodzi, zostawia znaki swego przejścia. Na ich podstawie możemy dojść do przekonania o Jego istnieniu. Gdy bowiem poznajemy ślady, możemy wnioskować, że istnieje ten, kto te znaki zostawia: „że istnieje Bóg i przyczyna, która wszystko tworzy i utrzymuje w harmonii”. Człowiek jest zdolny dostrzega wspaniałość stworzenia, w którym odbija się wielkość Stwórcy. Jest to poznanie niewyraźne, „nie zawsze jednakowe” i „migotliwe”, jednak ślady w jakiś sposób określają, jaki jest ten, kto je pozostawił. Spotkanie ze wspaniałością stworzenia jest swego rodzaju „zobaczeniem Boga z tyłu”, dostrzeżeniem Jego przejścia czyli działania, ale nie pozwala poznać samej Jego natury i istoty.

Ludzki umysł poznaje Boga ze świata stworzonego: chociaż czyni to niedoskonale, to jednak prawdziwie. Dzięki stworzeniom może uchwycić przymioty wspa­niałości Boga, przynajmniej na moment. Ten błysk zachwyca i pociąga. Jak błyskawica rozświeca mrok – głosi mówca – tak poznanie wspaniałości stworzenia oświeca rozumną duszę. „Bo to, co całkowicie niepoznawalne, nie budzi nadziei, odstręcza od starania". Bóg nie jest więc całkowicie niepoznawalny, gdyż to zniechęcałoby, by troszczyć się o poznanie Go. Całkowita apofatyczność prowadzi­łaby do umysłowej rezygnacji, nie pozwalałaby też nic o Bogu powiedzieć. Grzegorz Teolog nie miał nic wspólnego z apofatycznością agnostyka, który nie wie, czy Bóg jest i porzuca wszelkie dążenia do poznania prawdy. Dlatego kierując się rozumem a także wiarą, kapadocki mówca uważa za nieuprawniona opinię, że o Bogu nic nie można wie­dzieć (Mowa 28,5).

W poznaniu Bogu ważny jest więc element "rozumu, który od Boga pochodzi i wszystkim jest wrodzony" (Mowa 28,16), ale także objawienie. Teolog zwraca uwagę, że w czasie spotkania z Bogiem na Górze Synaj Mojżesz został postawiony „w rozpadlinie skały”. Oglądał więc plecy Stwórcy spoza skały, przez szczelinę w niej. Dzięki temu mógł bezpiecznie zobaczyć przechodzącego Boga. Dla Grzegorza skała, która spełnia rolę pomocniczą w wizji Boga, nabiera nowego znaczenia: jest nią Chrystus[14]. Tak więc Boga objawia nie tylko wspaniałość stworzeń, ale przede wszystkim Słowo Wcielone, Syn Boży, który przyszedł na świat. Nieopisywalny i niewidzialny Bóg w szczególny sposób objawił się człowiekowi w Chrystusie, którego ludzka natura staje się ową „szczeliną” pozwalającą zobaczyć Najwyższego. Trzeba jednak podkreślić: wcielenie Słowa i objawienie nie zmienia faktu, że człowiek może poznać Boga jedynie w sposób ograniczony i niepełny, ale wystarczający, by zachwycić się Stwórcą.

-----------------------

[14] Mowa 28,3: „Skałą jest Chrystus, Słowo, które stało się Ciałem ze względu na nas”.

Pewne okoliczności, mówi Grzegorz, przybliżają nas do Stwórcy: zwłaszcza oczyszczenie serca i pokora. Oczyszczenie przygotowuje nas i kieruje ku Niemu. Pokora pozwala zauważyć właściwy dystans między Jego wielkością i ludzką niedoskonałością (Mowa 27,3-6). Jedynie w ten sposób, który angażuje człowieka osobiście, można „zbliżyć się do poznania” Stwórcy. Nie dochodzimy bowiem do pełnego poznania Boga, ale jedynie zbliżamy się do niego. Nawet dla ludzi „bardzo wzniosłych duchem i kochających Boga” poznanie to pozostaje jedynie cząstkowe. Drogę do pojęcia prawdy przesłania bowiem „mgła” (obłok, który wciąż unosił się nad Górą  Synaj, oddzielał bezpośrednią obecność Boga od świata materialnego) i „to ciężkie i słabe ciało”. Może aniołowie – jak sugeruje mówca - którzy nie mają „ciężkiego” ciała, są bliżej Stwórcy i pozostają oświeceni całym Jego blaskiem, posiadają jakąś zdolność pojęcia Jego natury: „jeśli nie zupełną, to lepszą niż my i wyraźniejszą” (Mowa 28,4). Człowiekowi żyjącemu na ziemi natomiast Bóg daje się poznać na tyle, na ile to mu potrzebne,  by mógł podążać drogą zbawienia.

4. Wierzę, bo niemożliwe

    Pismo Święte mówi o Bogu, że jest jeden, ale też, że jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Jak pogodzić te wyrażenia ? Na ogół nie mieli z tym trudności chrześcijanie trzech pierwszych wieków. Dla nich ważniejsza była żywa wiara i ufna relacja do Boga, niż formalne sformułowania. Wierzyli więc w jednego Boga, dokonywali chrztu w imię Ojca i Syna, I Ducha Świętego, oddawali uwielbienie Bogu jako Jedynemu i Troistemu, a modlitwę zanosili do Ojca przez Syna w Duchu Świętym.

Dopiero spory ariańskie zmusiły Kościół do teologicznego określenia tej prawdy. Wtedy wypracowano pojęcie „osoby” (nie istniało ono w filozofii antycznej), a następnie autorzy kapadoccy, Bazyli Wielki i Grzegorz z Nazjanzu, stworzyli proste ale trafne sformułowanie: „jest jeden Bóg w trzech Osobach”. Wówczas także, na pierwszych soborach powszechnych, w Nicei (325) i Konstantynopolu (381) ułożono wyznanie wiary, którym modlimy się w niedzielnych i innych uroczystych mszach świętych. To Credo mówi, że Ojciec, Syn i Duch Święty są jednym Bogiem, między Nimi nie ma różnicy natury czy istoty, a jedynie różnica relacji. Trzej są współistotni, odbierają tę samą cześć i chwałę, chociaż przydziela im się różne działania wobec świata. 
Tajemnica Boga jedynego w trzech osobach spotkała się także z ujęciami błędnymi, wynikającymi z przesadnego dążenia do wyjaśnień w kategoriach rozumowych. Byli tacy, którzy przyjmowali istnienie trzech bogów (tryteizm). Inni mówili, że tylko Ojciec jest Bogiem, a nie jest Nim ani Syn ani Duch Święty (różne odmiany arianizmu). Wreszcie długo rozwijał się sabelianizm, który z obawy przed politeizmem nie rozróżniał Osób Bożych i przyjmował, że Ojciec, Syn i Duch Święty to są jedynie imiona jednej i tej samej hipostazy.

Ostatecznie jednak górę wzięło wyznanie wiary nicejsko-konstantynopolitańskie. Idąc wyrażeniami biblijnymi, powtarza ono określenia jeden oraz ten sam przed trzema imionami Bożymi: „Wierzę w jednego Boga Ojca… Wierzę w jednego Pana naszego Jezusa Chrystusa…”. Jeden Bóg posłał jednego Syna i rozlał jednego Ducha, aby utworzyć jeden Kościół. W ten sposób trzy Imiona nie usuwają jedności Boga.

Polemizując z arianizmem, Hilary z Poitiers dowodził, iż twierdzenie: „jest jeden Bóg” nie może być interpretowane w takim sensie, by zaprzeczało, że Syn Boży jest Bogiem. Bóg jest jeden i jest Ojcem, i zarazem Syn Boży jest Bogiem. Te wszystkie zdania są prawdziwe i można je pogodzić ze sobą w świetle wiary i objawienia zawartego w Biblii[15].  

-----------------------

[15] O Trójcy Świętej 5,1-2.

    W tym samym kontekście Rufin z Akwilei stwierdzał, że słowa „o jedynym Bogu Ojcu wszechmogącym i jednym Panu należy rozumieć tak, że Bóg jest jedyny nie numerycznie lecz absolutnie” (Deum […] unum non numero dici sed universitate).  Tę zasadę wyjaśniał na przykładzie: jeżeli ktoś wymieniłby jednego człowieka, używałby wy­razu jeden w charakterze liczby, bo może istnieć jeszcze inny człowiek. „W wypadku zaś, gdy nie można wyliczyć cze­goś, co jest drugie lub trzecie, wyraz jeden oznacza nazwę określającą powszechność a nie liczbę.  Gdybyśmy powiedzieli jedno słońce, to wówczas mówi się jedno w taki sposób, że nie można dodać drugie, ponieważ istnieje tylko jedno słońce. Tym bardziej zatem gdy mówi się o Bogu, że jest jeden, wyrazem jeden określa się nie liczbę lecz powszechność, to jest: nazywa się Go jednym dlatego, że inny nie istnieje. W odniesieniu do Pana należy stwierdzić podobnie, że istnieje jeden Pan Jezus Chrystus, za pośrednictwem którego Ojciec sprawuje władzę nad wszystkim”[16].

    Nauka o Bogu jedynym i troistym należy do wielkich tajemnic chrześcijańskich, wobec których należy stanąć z pokorą i ufnością. Nie jest to jedyna prawda, którą trudno pojąć rozumem i opisać ludzkim językiem. Pojmował to Tertulian, według którego wcielenie czyli przyjęcie ciała przez Boga czy też skandal krzyża, czyli śmierć w ciele nieśmiertelnego Boga wymykają się wszelkim kategoriom ludzkiego myślenia i pozostają kwestią wiary. Można to opisywać jedynie w kategoriach paradoksów: „Syn Boży został ukrzyżowany: nie wstyd tego,  ponieważ wstyd przynosi; Syn Boży umarł: to całkowicie godne wiary, ponieważ jest niedorzeczne; został pogrzebany i zmartwychwstał – to jest pewne, ponieważ niemożliwe”[17].

Kartagiński autor gromadzi zatem pozornie sprzeczne ze sobą fakty, by ukazać, że Bóg nie mieści się w kategoriach ludzkiego myślenia i Jego działania nie mogą być ludzkim wymysłem: jak może On posłać nam swego Syna, jak Nieskończona Istota może przyjąć ciało, a potem umrzeć? Gdyby można to było ująć w ramy racjonalności, wytłumaczenia, uschematyzowania, ta wiara nie wzbudzałaby takiego poruszenia, nie była tak fascynująca, Nie byłaby wiarą.

Na podstawie powyższych rozważań powstała sentencję, błędnie przypisywana Tertulianowi: „Wierzę, bo to jest nonsesowne” (credo quia absurdum est). Nie wyszła ona nigdy spod jego pióra i nie jest zapisana dosłownie w jego tarktatach, chociaż w pewien sposób oddaje istotę jego wywodów. Dobrze wyraża jego opinię, że chrześcijaństwo przerasta myśl antyczną do tego stopnia, że jest dla niej absurdalne i nonsesowne. Wiara wykracza „poza” porządek doczesny i „ponad” niego. Wszystkiego nie da się wytłumaczyć i nie na tym polega „religia”, która nawet w sensie etymologicznym  nie oznacza jedynie intelektualnej wiedzy, ale „więź”. Polega ona zatem na żywej relacji z Bogiem, wyrażającej się w miłości, zaufaniu i wierze.

-----------------------

[16] Objaśnienie Symbolu 8, tł. M. Gładyszewski, „Studia Gnesnensia” 6 (1981), 23-64.
[17] O Ciele Chrystusa (De Carne Christi) 5,4 : crucifixus est dei filius: non pudet, quia pudendum est. et mortuus est dei filius: prorsus credibile est, quia ineptum est. et sepultus resurrexit: certum est, quia impossibile.