publikacja 20.03.2013 14:51
Garść uwag do czytań na Niedzielę Palmową roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
Marek Piekara/GN
Zbawienie przyszło przez krzyż, to znaczy przez posłuszeństwo aż do śmierci. Stacja Drogi Krzyżowej z kaplicy Ojców Białych w Lublinie.
Dlaczego dla naszego zbawienia Jezus tak cierpiał? Po co Ojcu były Jego cierpienia? Nie dało się inaczej? To między innymi pytania, na które odpowiada liturgia słowa tej niedzieli. Dla wielu pewnie w sposób zaskakujący.
1. Kontekst pierwszego czytania Iz 50,4-7
Tekst pochodzi z księgi Izajasza. Z części przypisywanej DeuteroIzajaszowi. To trzecia z czterech tzw. Pieśni Sługi Jahwe (Iz 42 1,nn; 49, 1nn; 50, 4nn; 52, 13nn). Gdy czyta się Izajasza zapominając o Jezusie, teksty te są niezrozumiałe. Nie bardzo wiadomo o co i o kogo chodzi. Czytane z perspektywy Nowego Testamentu stają się jasne i oczywiste. Zdumiewające że wiele wieków przed Chrystusem ktoś tak dokładnie Go scharakteryzował.
Pierwsze czytanie tej niedzieli to tylko fragment trzeciej pieśni. Warto więc przytoczyć ją w całości. Sam tekst czytanie - pogrubioną czcionką.
Pan Bóg Mnie obdarzył językiem wymownym,
bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu przez słowo krzepiące.
Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie.
Pan Bóg otworzył Mi ucho,
a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem.
Podałem grzbiet mój bijącym
i policzki moje rwącym Mi brodę.
Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi,
dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Blisko jest Ten, który Mnie uniewinni.
Kto się odważy toczyć spór ze Mną? Wystąpmy razem!
Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do Mnie!
Oto Pan Bóg Mnie wspomaga. Któż Mnie potępi?
Wszyscy razem pójdą w strzępy jak odzież, mól ich zgryzie (…).
Sługa Jahwe skarży się, że za pełnienie swojej misji jest prześladowany. Tak jak parę wieków później prześladowany był Chrystus. Bity, targany za brodę, znieważany, opluwany. Sługa Jahwe to przyjmuje, gdyż jest pewien, że wszystko dobrze się skończy. Tak jak Jezus wiedział o swoim przyszłym zmartwychwstaniu.
Warto jednak zauważyć, jak Sługa Jahwe charakteryzuje swoja misję. Jest tam mowa o pokrzepianiu serc ludzi strudzonych i o „otworzeniu ucha”, by sługa „słuchał jak uczniowie”. Kogo słuchał? Oczywiście Boga, nie trosk ludzkich (choć brzmiałoby to dobrze, w tekście tego nie ma). Tak wynika z kontekstu. Sługa wypełnia wolę Pana. Z tego posłuszeństwa woli Pana wynika jego misja pokrzepiania ludzkich serc. Ale też właśnie to posłuszeństwo powoduje, że spadają na niego różnorakie szykany. A On je przyjmuje.
Trudno nie zauważyć, że dokładnie to robił Pan Jezus. Głosił Ewangelię, Dobrą Nowinę o nadchodzącym królestwie, o Bożym zmiłowaniu, o Jego zbawieniu. I leczył, wypędzał złe duchy, karmił. Strudzeni codziennymi troskami znajdowali w Nim wsparcie. Ale właśnie z powodu swojej misji, będącej wypełnianiem woli Ojca, Jezus naraził się możnym swojego czasu. Przeszkadzało im Jego nauczanie, uzdrawianie, wypędzanie złych duchów. Właśnie dlatego chcieli się Go pozbyć. Bycie posłusznym Ojcu zaprowadziło Jezusa na krzyż.
Dokładnie ta sama myśl jest też zawarta w drugim czytaniu, z listu do Filipian. A śpiewany w liturgii tego dnia Psalm responsoryjny stanowi zdumiewającą w swoich szczegółach zapowiedź cierpień, które spotkały Jezusa…
2. Kontekst drugiego czytania Flp 2, 6-11
Drugie czytanie tej niedzieli pochodzi z Listu św. Pawła do Filipian. To tak zwany „Hymn o kenozie” (uniżeniu). Uważa się go raczej za utwór wcześniejszy, tylko przez autora zamieszczony w tym liście. Wykorzystany by zachęcić chrześcijan do przyjmowania w pokorze różnych życiowych niedogodności ukazuje sens męki i zmartwychwstania Jezusa. Co ważne, ukazuje ten sens właściwie tak samo, jak ukazywała to prorocka zapowiedź Izajasza.
Chrystus Jezus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem – ku chwale Boga Ojca.
Pobożność pasyjna każe nam rozpamiętywać okrutne męki, które zadano Jezusowi. I każe myśleć, że „w Jego ranach jest nasze zdrowie” (z czwartej Pieśni Sługi Jahwe). To prawda. Ale nie do końca. Bo rodzi pewne nieporozumienie: myślenie, że zbawiły nas te wszystkie cierpienia Jezusa; że Jego fizyczny ból dał nam zbawienie. Stąd rodzi się czasem pytanie, czy przypadkiem Ojciec nie jest zwykłym okrutnikiem. No bo skoro dla naszego zbawienia potrzeba mu było strasznych cierpień Syna… to czy nie jest tak, że znajduje On satysfakcję w zadawaniu Synowi (i człowiekowi) wymyślnych katuszy?
Św. Paweł ustawia sprawę zupełnie inaczej. Akcentuje nie cierpienie i śmierć, ale posłuszeństwo. Jezus istniejąc w postaci Bożej (czyli będąc Bogiem) uniża się i przychodzi na świat jako człowiek. We wszystkim co robi, jest posłuszny Ojcu. W posłuszeństwie Ojcu naucza, w posłuszeństwie Ojcu uzdrawia. Tak, uzdrawia. Bo Bóg wcale nie ma zamiłowania do cierpienia. Ale to pełnienie misji zleconej przez Ojca, to posłuszeństwo wobec Niego sprawia, że część Żydów zaczyna Go nienawidzić. I co Jezus robi? Nie wycofuje się ze swojej misji i nie ucieka. Prowadzi ją dalej. W momencie aresztowania w Ogrójcu nie zabija jednym słowem swoich przeciwników. Potem, wobec arcykapłana, pytany o swoja godność przyznaje, że jest Synem Bożym (stwierdzenie że Syn Człowieczy będzie zasiadał po prawicy Boga). Nie wykręca się, że źle Go zrozumiano, że to wszystko jest nieporozumieniem. Zdaje się na łaskę swoich wrogów. Wierny aż do końca swojemu posłannictwu.
Dlatego że jest wierny, posłuszny Ojcu, przyjmuje wszystkie cierpienia. Zniewagi, bicie, oplucie, szyderstwa, koronowanie cierniem, popychanie i przybicie do krzyża. Ale to nie przez ten fizyczny ból jesteśmy zbawieni, ale przez posłuszeństwo. Posłuszeństwo, które wiele kosztowało. Posłuszeństwo, które kazało Jezusowi nie cofnąć się nawet przed ogromnym cierpieniem, a w końcu także śmiercią. Jak przez nieposłusznego Adama na świecie zagościł grzech, a bramy raju zostały zamknięte, tak przez posłusznego Jezusa rozlewa się na świecie łaska i zbawienie.
Właśnie to dające człowiekowi zbawienie posłuszeństwo Jezusa aż do śmierci – pisze dalej autor hymnu o kenozie” – daje Mu też w konsekwencji wywyższenie, „darowanie imienia ponad wszelkie imię” i wyznanie Jego uczniów, że Jezus jest Panem (czyli Bogiem).
3. Kontekst Ewangelii Łk 22, 14 – 23, 56
Dziś nie jest właściwie szczególnie istotny. Długa opowieści o tym, co wydarzyło się w Wielki Piątek w Jerozolimie jest zwieńczeniem wszystkiego co Jezus zrobił wcześniej. Potem pozostanie jeszcze jedno: zmartwychwstanie, zebranie na powrót uczniów i powierzenie im misji głoszenia Ewangelii. Jej tekst jest bardzo długi, dlatego wkleję tu tylko link do niej, dokładniej do wszystkich czytań tej niedzieli.
4. Warto zauważyć
Przejmująca historia. Aż szkoda, że czytana tylko raz w roku. I to w całości, nie pozwalając się zatrzymać dłużej nad poszczególnymi scenami. Na dodatek – by nie przedłużać liturgii – rzadko wyjaśniania w homiliach. A przecież niesie ze sobą niesamowite treści. O Bogu, który wydaje samego siebie w złe ręce człowieka. O ludzkiej podłości. Warto zwrócić uwagę na dwie, fundamentalne sprawy
A ze szczegółów….
5. W praktyce
Tematów które można by rozważyć jest cała masa, gdyż opowieść o ukrzyżowaniu Jezusa jest bardzo bogata w treści. Może tylko parę..