Chwała zwycięzców

Andrzej Macura

publikacja 09.05.2013 19:35

Garść uwag do czytań na niedzielę Wniebowstąpienia roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Chwała zwycięzców Henryk Przondziono/GN Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka...

Tematem przewodnim czytań tej niedzieli jest Wniebowstąpienie Jezusa. Oczywiście nie chodzi o potwierdzenia tego faktu, ale o uzmysłowienia jego znaczenia. I ukazanie konsekwencji, jakie powinno rodzić w postawie chrześcijan.

Z czytaniami na tę uroczystość mamy małe zamieszanie. Wcześniej, w starym lekcjonarzu, w roku A, B i C zmieniała się tylko Ewangelia. W nowym lekcjonarzu w roku B i C zmieniono także drugie czytanie. W tych rozważaniach uwzględniono czytanie ujęte w roku C zarówno w starym, jak i nowym lekcjonarzu. Proszę tez wybaczyć, że to, co napisałem odnośnie pierwszego czytania i drugiego czytania według starego lekcjonarza pokrywa się z tym, co na ten temat napisałem w latach A i B. Chyba nie miało sensu, bym pisał to samo zupełnie od nowa :) Choć chronologicznie rzecz biorąc, ten tekst, do roku C, jest akurat najwcześniejszy :)

1. Kontekst pierwszego czytania Dz 1,1-11

Czytany w uroczystość Wniebowstąpienia fragment Dziejów Apostolskich to niejako wstęp do tego drugiego Łukaszowego dzieła. Nawiązuje do pierwszego – Ewangelii, której końcowy fragment to dzisiejsze trzecie czytanie. Zawiera jednak całkiem sporo ciekawych myśli. I łatwo zauważyć, że w porównaniu z zakończeniem Ewangelii zawiera trochę więcej szczegółów.

Pierwszą Księgę napisałem, Teofilu, o wszystkim, co Jezus czynił i czego nauczał od początku aż do dnia, w którym dał polecenia apostołom, których sobie wybrał przez Ducha Świętego, a potem został wzięty do nieba. Im też po swojej męce dał wiele dowodów, że żyje: ukazywał się im przez czterdzieści dni i mówił o królestwie Bożym.

A podczas wspólnego posiłku przykazał im nie odchodzić z Jerozolimy, ale oczekiwać obietnicy Ojca: «Słyszeliście o niej ode Mnie – mówił – Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym».

Zapytywali Go zebrani: «Panie, czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?» Odpowiedział im: «Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą, ale gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jeruzalem i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi».

Po tych słowach uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu. Kiedy jeszcze wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: «Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba».

Co zwraca uwagę?

  • Najmniej istotne, ale ciekawe. Autor dedykuje swoją księgę tajemniczemu Teofilowi. Imię to oznacza „miły Bogu” (Bogumił ;-)). Najprawdopodobniej nie jest to konkretna postać, ale – ogólnie – wszyscy, którzy wierzą w Chrystusa. To oni przecież przez zawierzenie Synowi stali się mili Bogu.
     
  • Interesujące jest tu podsumowanie pierwszej księgi, Ewangelii: od początku do dnia, kiedy Jezus udzielił Apostołom ostatnich pouczeń i został wzięty do nieba. Szczególny nacisk kładzie Łukasz na ostatnich czterdziestu dniach: wtedy Jezus wiele razy ukazywał się uczniom i uczył ich o królestwie. Co w tym interesującego? Ano to, że z tych czterdziestu dni zachowało się parę relacji o tym, że uczniowie widzieli Jezusa i bardzo niewiele konkretnych jego wyjaśnień. Czemu Ewangeliści tak niewiele nam o tym powiedzieli?

    Odpowiedź na to pytanie powinna chyba pójść w dwóch kierunkach. Po pierwsze trzeba mieć świadomość, że wszystkie Ewangelie napisane zostały już (długo) po zmartwychwstaniu Jezusa. Na całe Jego życie, na całe Jego nauczanie, Ewangeliści patrzą już z perspektywy zmartwychwstania. Nie jest więc to kronikarski zapis Jego słów i czynów, ale pewna ich interpretacja w świetle zmartwychwstania i tego, jak Jezus sam im to wszystko jeszcze raz powyjaśniał. Ot, choćby zdanie z Mt 10, 38: „Kto nie bierze swojego krzyża, a idzie za Mną nie jest mnie godzien”. Taka sentencja w ustach Jezusa przed Jego śmiercią jest trudna do wyobrażenia.  Na pewno słuchacze nic by z niej nie zrozumieli. Jezus musiał tę myśl wyrazić jakoś inaczej. Dopiero spojrzenie na nią z perspektywy popaschalnej pozwalało na nazwanie posłuszeństwa Bogu „braniem krzyża”.

    Po drugie mocny ślad owych wyjaśnień Jezusa muszą zawierać… Dzieje Apostolskie.  Warto zwrócić uwagę na znajdujące się na jego początku długie mowy Piotra. Dokonuje w nich interpretacji historii zbawienia (Starego Testamentu) w świetle wydarzenia Jezusa Chrystusa. Jest wysoce prawdopodobne, że naucza w ten sposób nie tylko sam z siebie, choć oczywiście oświecony Duchem Świętym, ale też pouczony wcześniej przez Zmartwychwstałego…
  • Jezus zapowiada zesłanie Ducha Świętego. Apostołowie zostają we wrogiej im przecież Jerozolimie nie dlatego, że taki mieli kaprys, ale że otrzymali wyraźny nakaz Jezusa. Niekoniecznie było to zgodne z ich ludzkimi planami. W ciągu owych czterdziestu dni po zmartwychwstaniu Jezusa zdążyli sporo się nachodzić. Choćby cudowny połów ryb, jakiego dokonał Piotr i inni już po zmartwychwstaniu: musiał się dokonać w Galilei, bo w okolicach Jerozolimy (w Judei) nie ma akwenu, na którym mogliby pływać łodzią.
     
  • Zwraca uwagę skierowane do Jezusa pytanie uczniów o to, czy zsyłając Ducha Świętego dokona On odnowienia królestwa Izraela. Trochę jakby jeszcze nie do końca rozumieli, że teraz Izraelem stanie się cały świat. Jezus nie zaprzecza, że takie odnowienie Izraela kiedyś nastąpi. Ale wskazuje, że to ich nie powinno w tej chwili interesować. Oni mają być Jego świadkami: w Jerozolimie, w Samarii i aż po krańce ziemi. To zdanie stanie się zresztą schematem, na którym Łukasz zbuduje Dzieje Apostolskie: Najpierw pokaże rozwój Kościoła w Jerozolimie, potem w Samarii, a potem już jego rozwój w świecie.
     
  • W scenie wniebowstąpienia zwraca uwagę obłok, który zaczyna przesłaniać unoszącego się w górę Jezusa. Obłok jest Biblii znakiem obecności Boga. Czyli Jezus nie uleciał w kosmos, tylko poszedł do Ojca.
     
  • Podobnie jak w scenie zmartwychwstania, tak i tu pojawiają się dwaj mężowie w lśniących szatach (pewnie aniołowie). Zapowiadają ważną rzecz: że Chrystus kiedyś powróci. To ważna prawda wiary. Pojawia się w Składzie Apostolskim, Credo a nawet w większości krótkich wyznań wiary po przeistoczeniu: Chrystus umarł, zmartwychwstał, powróci. W naszej pobożności ten element jest jednak chyba mocno zapomniany. Wprawdzie liturgia pod koniec roku liturgicznego kieruje nasze myśli ku paruzji, jest jej poświęcony początek Adwentu, ale chyba w powszechnej świadomości polskich katolików ta prawda słabo funkcjonuje. Przynajmniej niespecjalnie widać, by jakoś wpływała na naszą pobożność, w której jest sporo o krzyżu, trochę o zmartwychwstaniu i związanych z tym nadziejach, a o świadomości powrotu Chrystusa na ziemię na sąd jakoś bardzo mało. Znacznie więcej myślimy o śmierci…

Jaki jest teologiczny sens wniebowstąpienia Jezusa? Oprócz przypomnienia, że zapowiada powtórne przyjście Jezusa w tekście Dziejów Apostolskich wyjaśnienia nie znajdujemy. Znaleźć je jednak można w drugim czytaniu. I tu pewien paradoks: jeden z aspektów teologii wniebowstąpienia wyraźniej zaznaczony jest w czytaniu ze starego lekcjonarza, z Listu do Efezjan, drugi tym z nowego lekcjonarza, z Listu do Hebrajczyków.... Warto więc chyba już w tym miejscu wyjaśnić: Jezus wstępuje do nieba by otrzymać od Ojca władzę królewską (zasiąść po prawicy Ojca). To daje chrześcijanom nieprawdopodobne "znajomości". Ale nie tylko: to daje też gwarancję "zaklepania" dla nich miejsca w niebie. "W domu Ojca mojego jest mieszkań wiele" - tłumaczył Jezus w Ewangelii Jana i dodał: "Przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem". I właśnie to poddanie Jezusowi całego świata z obietnicą, że kiedyś my też osiągniemy niebo stanowi najgłębszą teologicznie treść wydarzenia wniebowstąpienia Jezusa...

2A. Kontekst drugiego czytania (według starego lekcjonarza Ef 1,17-23)

Czytany tej niedzieli fragment listu do Efezjan pochodzi z jego początku. Po pozdrowieniu św. Paweł pisze o wielkiej łasce jakiej dostąpili wierzący w Chrystusa: udziale w Bożym planie zbawienia. Potem – ten fragment już słyszymy w czytaniu – zapewnia o swojej modlitwie za Efezjan. Znaczenie Wniebowstąpienia wyjaśnia niejako przy okazji, pisząc o mocy Tego, któremu zaufali, a któremu Paweł powierza ich w modlitwie. 

Bóg Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia w głębszym poznawaniu Jego samego, to znaczy światłe oczy dla waszego serca, tak byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i czym przemożny ogrom Jego mocy względem nas wierzących - na podstawie działania Jego potęgi i siły, z jaką dokonał dzieła w Chrystusie, gdy wskrzesił Go z martwych i posadził po swojej prawicy na wyżynach niebieskich, ponad wszelką zwierzchnością i władzą, i mocą, i panowaniem, i ponad wszelkim innym imieniem wzywanym nie tylko w tym wieku, ale i w przyszłym. I wszystko poddał pod Jego stopy, a Jego samego ustanowił nade wszystko Głową dla Kościoła, który jest Jego Ciałem, Pełnią Tego, który napełnia wszystko na wszelki sposób.

W świetle tych wyjaśnień Jezus wstąpił do nieba, by zasiąść po prawicy Ojca. Zwrot ten oznacza objęcie władzy. Gdy siada się po prawicy Boga, oznacza objęcie władzy boskiej. I w tym duchu wyjaśnia też to wydarzenie św. Paweł: Jezus jest ponad wszelką Zwierzchnością, Władzą, Mocą i Panowaniem. Czyli pewnie ponad wszelkimi Aniołami czy jakimiś ewentualnie istniejącymi innymi duchami. Jest ponad wszelkim innym imieniem – czyli ponad wszystkimi – nie tylko w tym czasie, ale także tymi, przyjdą po nim. Z Buddą i Mahometem włącznie. Wszystko zostało Mu poddane.

My, chrześcijanie XXI wieku może już przyzwyczailiśmy się do myśli, że mamy w niebie tak wielkiego Orędownika. Dla pogan musiało to być jednak coś niesamowitego. Ten, który był jednym z nas, ten który był przyjacielem naszych przyjaciół, a którego ludzie zabili, objął teraz w niebie boską władzę. Mamy niesamowitego sojusznika. Nie jesteśmy zdani na kaprysy bogów. Nie trzeba zaskarbiać sobie ich przychylności  obrzędami i ofiarami, których zresztą skuteczności nigdy nie można być pewnym. Również Żydzi zyskiwali zupełnie inny przystęp do Boga. Schodził On ze swego piedestału niedostępności, z dalekiego nieba które było dla absolutnych wybrańców, wychodził z niedostępnego dla zwykłych śmiertelników Świętego Świętych (miejsca w świątyni, do którego tylko raz do roku wchodził arcykapłan), a stawał się Bogiem z nimi…

Czym jest więc ta "nadzieja naszego powołania", o której pisze święty Paweł? To oczywiście nadzieja życia wiecznego Mocna nadzieja. nasz Przyjaciel już przecież tam jest. I to jako Król...

W tekście czytania zwracają jeszcze uwagę dwie mniej istotne myśli:

  • Jezus jest głową Kościoła. Jak ciało słucha głowy, tak Kościół powinien słuchać Jezusa. Ale też jak ciało jest bliskie głowie, tak Kościół jest bliski Chrystusowi. Temu, któremu wszystko zostało oddane we władanie.
     
  • Paweł prosi o mądrość dla Efezjan, aby coraz lepiej i głębiej poznawali Boże dzieła. Mają wiedzieć, czym jest nadzieja do której ich wzywa. Mają odkryć, jakim bogactwem zostali obdarowani. Mają zobaczyć, jak mocny jest ten, któremu zaufali. Można by powiedzieć: zaraz zaraz, przecież oni uwierzyli Jezusowi, więc pewnie to wiedzą. Ale prawda jest taka, że niekoniecznie. Dziś na pewno wielu chrześcijan jakby tego nie widziało. Jakby zapominamy o czekającym nas niebie zaciekle walcząc o doczesność. Często zazdrościmy niewierzącym ich bogactw – nawet możliwości pogrzeszenia – zapominając, że mamy w niebie najprawdziwsze skarby. I trwożymy się porażkami zapominając, że jesteśmy po stronie Zwycięzcy. Modlitwa św. Pawła o głębsze zrozumienie konsekwencji, że nasz Zbawiciel jest Panem nieba i ziemi jest ciągle aktualna.

2B. Kontekst drugiego czytania według nowego lekcjonarza Hbr 9, 24-28; 10, 19-23

List do Hebrajczyków... Tak, zdecydowanie do Hebrajczyków. Dla nieobeznanych z  judaizmem czasów Jezusa to lektura dość trudna. Autor wykazuje w nim wyższość Nowego Przymierza nad Starym; wyższość śmierci Chrystusa nad śmiercią składanych w jerozolimskiej świątyni w ofierze baranów i cielców.  Czytany w uroczystość Wniebowstąpienia fragment zawiera aluzje do wniebowstąpienia. Dlatego pewnie został na tę uroczystość wybrany. Trzeba więc przyjrzeć mu się nieco dokładniej.

Chrystus wszedł nie do świątyni zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej świątyni, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga, ani nie po to, aby się wielekroć sam miał ofiarować, jak arcykapłan, który co roku wchodzi do świątyni z krwią cudzą, gdyż w takim przypadku musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata. A tymczasem raz jeden ukazał się teraz na końcu wieków, aby zgładzić grzech przez ofiarę z samego siebie.

A jak postanowione ludziom raz umrzeć, potem zaś sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują (...)

Mamy więc, bracia, pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje. Mając zaś kapłana wielkiego, który jest nad domem Bożym, przystąpmy z sercem prawym, z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła świadomego i obmyci na ciele wodą czystą. Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę.

Co trzeba by zauważyć?

  • Chrystus jako arcykapłan złożył za nasze grzechy Bogu ofiarę. Z samego siebie. Ta ofiara, inaczej niż ofiara świątynnych kapłanów, nie potrzebuje powtarzania. I z tą ofiarą Jezus wszedł już nie do świątyni, ale do samego nieba. Wniebowstąpienie zdaje się wiec tu przedstawione jako akt przyniesienia Ojcu ofiary za nasze grzechy do samego nieba.
     
  • Autor listu, przypominając prawdę, że ofiara Jezusa nie musi być składana wiele razy, przypomina też prawdę o powtórnym przyjściu Jezusa. Przyjdzie On „nie w związku z grzechem” czyli by jeszcze raz za grzechy zadośćuczynić, ale dla zbawienia tych, którzy Go oczekują, dla zbawienia wierzących.
     
  • Chrześcijanie dzięki temu dziełu Jezusa mają pewność, ze oni też wejdą do Miejsca Świętego, do nieba. Powinno to być dla nich zachętą do dobrego, świętego życia.

Jaki jest wiec teologiczny sens wniebowstąpienia Jezusa? W czytanym fragmencie nie znajdujemy tych treści, jakie niosło ze sobą umieszczone w starym lekcjonarzu czytanie z listu do Efezjan;  że Jezus został w niebie królem. Tu wyakcentowano drugi aspekt wydarzenia: zapowiedź, że tak jak teraz Jezus, tak kiedyś  Jego uczniowie też kiedyś wejdą do miejsca świętego. Jezus wstąpił do nieba i przetorował nam drogę.

3. Kontekst Ewangelii Łk 24,46-53

Czytany tej niedzieli fragment Ewangelii św. Łukasza to jej zakończenie. Czyli – chciałoby się powiedzieć – jej zwieńczenie. Jezus zmartwychwstaje, spotyka się z uczniami, daje im ostatnie pouczenia.... Chyba jednak bardziej niż w pozostałych Ewangeliach nie jest to jakiś definitywny koniec, po którym zostaje już tylko Jezusa głosić. Łukasz pisze jeszcze drugą część swojego dzieła – Dzieje Apostolskie. Dlatego może sobie pozwolić na pewne zawieszenie akcji. Uczniowie przed rozejściem się w świat mają jeszcze poczekać. Na Ducha Świętego.

Przytoczmy tekst czytania w nieco szerszym kontekście. Samo czytanie pogrubioną czcionką.

Potem rzekł do nich: «To właśnie znaczyły słowa, które mówiłem do was, gdy byłem jeszcze z wami: Musi się wypełnić wszystko, co napisane jest o Mnie w Prawie Mojżesza, u Proroków i w Psalmach». Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma, i rzekł do nich: «Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i trzeciego dnia zmartwychwstanie, w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy. Wy jesteście świadkami tego. Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie przyobleczeni mocą z wysoka».

Potem wyprowadził ich ku Betanii i podniósłszy ręce błogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością wrócili do Jerozolimy, gdzie stale przebywali w świątyni, błogosławiąc Boga.

4. Warto zauważyć

Tekst czytanej dziś Ewangelii jest dość lapidarny. I zdaje się nie kryć jakichś wielkich treści. Jezus podkreśla, że spełniły się zapowiedzi proroków. Teraz pozostaje ogłosić nadzieję odpuszczenia grzechów i zbawienia wszystkim narodom. To już zadanie Jego uczniów  On wstępuje do nieba i kończy swoja działalność. I tylko tyle?

Ano tylko tyle. Scena odejścia Jezusa do nieba nabiera jednak zupełnie innego wymiaru, jakiegoś blasku, kiedy się pamięta, po co wstępuje On do nieba: aby objąć władzę nad całym światem. Trudno to wyrazić słowami, łatwiej objąć intuicją. Mistrz i Przyjaciel, Ten z którym jedli, pili i pewnie niejeden raz żartowali, Ten, któremu na nich tak bardzo zależało będzie Panem nieba i ziemi. Zostawia im trudne zadanie, ale cóż złego może się im stać? Kiedyś – wcześniej czy później – pójdą do Niego. Nie muszą niczego się bać. Nawet śmierci…

I jeszcze jedno: Jezus błogosławiąc ich zapowiada im Pomoc z Wysoka – Ducha Świętego. Pozostanie nie tylko pamięć o chwilach spędzonych z Jezusem ale Ktoś, kto wesprze ich w każdej sytuacji. Tak uzbrojeni naprawdę niczego nie muszą się bać…

5. W praktyce

  • Apostołowie mieli niesamowite znajomości. Ich Znajomy nie został jakimś zarządcą majątku, namiestnikiem czy choćby i cezarem. Został władcą całego świata, nieba i ziemi. A my? Ha. My mamy dokładnie te same znajomości. I załatwione miejsce w niebie.
     
  • Chrześcijanie są zwycięzcami, którzy mają pociągnąć do siebie i do Chrystusa innych swoją miłością; mają pogrążonej w ciemnościach lęku przed śmiercią ludzkości dać nadzieję na życie wieczne. I nie są w tym sami. Mają potężne znajomości w niebie i Ducha Świętego do pomocy. I pewność szczęśliwego końca, gdy ich Znajomy wróci sądzić żywych i umarłych. Wydaje się, że w naszym myśleniu o Kościele trochę mało jest takiego nastawienia. Idące w dół statystyki – chodzących co niedzielę do Kościoła, przyjmujących Komunię, spadająca ilość chrztów czy ślubów – sprawiają, że często zaczynamy utyskiwać. Na czasy, złe okoliczności, działania wrogich sił, planową ateizację, i inne. Tymczasem nie jesteśmy handlarzami starzyzną, którzy muszą wmawiać ludziom, jak potrzebne jest im to czym handlujemy. Jesteśmy zarządcami nieprzebranego skarbu, którego wystarczy dla wszystkich, ale którego też nie musimy zachwalać. Wystarczy że damy ludziom możliwość skorzystania z niego. I nie ukryjemy go pod zasłoną naszych ułomności, zrzędzenia i mędrkowania.
     
  • Pierwsza uwaga nasuwa jeszcze drugą: na ile liczymy na nasze siły – w praktyce oddając pole naszą bezradnością – a na ile na „uzbrojenie z wysoka” – Ducha Świętego. Nie chodzi o to, by liczyć, że On zrobi wszystko za nas. Ale nasze działania chyba powinny być bardziej pokorną próbą podprowadzania pod działanie Bożej łaski niż jej zastępowaniem.