Zaangażuj się na serio!

Andrzej Macura

publikacja 17.10.2013 12:52

Garść uwag do czytań na XXIX niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Zaangażuj się na serio! Jacek Zawadzki /GN Wiara powinna się wyrażać w pełnym zaangażowaniu w relacje z Bogiem, w ufnym powierzaniu Mu swoich spraw. Nie powinna być gorliwa w modlitwie tylko wtedy rodzi się jakaś ważna potrzeba, a obojętna, gdy prośba już została wysłuchana.

Jak otrzymać dowód osobisty, paszport albo zaświadczenie o niekaralności? Wystarczy złożyć podanie, komplet potrzebnych dokumentów i czekać. Jak dostać się do dobrego szpitala, sensownej pracy albo otrzymać komunalne mieszkanie? Złożyć podanie, komplet potrzebnych dokumentów i czekać? To może nie wystarczyć. Są sprawy, w których osiągnięcie celu wymaga więcej, niż zgłoszenie zapotrzebowania. Zazwyczaj to rozumiemy. Bogu samo złożenie podania nie zawsze wystarcza. Chce czasem, żeby proszący pokazał, że mu naprawdę zależy. Chce… Chyba jeszcze znacznie więcej. I o tym są czytania XXIX niedzieli zwykłej.

1. Kontekst pierwszego czytania Wj 17,8-13

Co musi zrobić Bóg, żeby przekonać Izraela, że naprawdę go wspiera? Najpierw były cuda związane z opuszczeniem przez Naród Wybrany Egiptu. Potem uzdrowienie gorzkiej wody w Mara. Następnie manna i przepiórki, którymi Bóg nakarmił Izraela. W końcu woda ze skały. Ale wtedy pojawiła się nowa trudność: Amalekici, którzy szykowali się do bitwy z Izraelem. I o tej historii jest opowieść pierwszego czytania tej niedzieli.

Amalekici przybyli, aby walczyć z Izraelitami w Refidim. Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: «Wybierz sobie mężów i wyrusz z nimi do walki z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Bożą w ręku». Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami.

Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy zdrętwiały Mojżeszowi ręce, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak pokonał Jozue Amaleka i jego lud ostrzem miecza.

Znamienne jest w niej to, że aby Izrael zwyciężył, potrzebne były wzniesione w górę ręce Mojżesza. Dlaczego tak? Co Bóg chciał przez to powiedzieć?

Wydaje się, że łatwo to zrozumieć wyobrażając sobie co by się stało, gdyby do zwycięstwa Izraela te wzniesione ręce Mojżesza nie były potrzebne. Po pierwsze mogłoby się w ludzie Bożym zrodzić przeświadczenie, że sam z siebie jest mocny na tyle, że pomoc Boża jest mu niepotrzebna. Po drugie mogliby Izraelici pomyśleć, że jak Bóg jest z nimi, to nie jest już potrzebny ich wysiłek. Przeciwko takim dwom postawom „protestują” wyciągnięte ręce Mojżesza.

Bóg mówi Izraelowi: jestem wam potrzebny, potrzebujecie mojej pomocy; beze mnie nie uda wam się osiągnąć Ziemi Obiecanej. Izraelici zobaczyli tego namacalny dowód. Wystarczyło, że Mojżesz opuści ręce, już przestawało im się w bitwie wieść. Tu nie można było przypisać zwycięstwa sobie. Zwycięstwo dawały te nieszczęsne, wzniesione przez Mojżesza ręce. Czyli Bóg.

Wespół z poprzednimi cudami, które działał Bóg na rzecz Izraela jest to przygotowanie tego ludu do zawarcia z Bogiem przymierza. Bóg pokazuje, że nie jest Bogiem malowanym; że naprawdę ma moc. A Izrael doświadcza, jak bardzo jej  potrzebuje. Sam z siebie jest narodem małym i słabym. Oferta zawarcia przymierza wydaje się więc bardzo korzystna.

Po drugie jednak, i chyba w kontekście Ewangelii ważniejsze, Bóg pokazuje, że chce, żeby w proszenie Go włożyć jakiś wysiłek. Powiedzenie „zrób to a to, proszę” i zajęcie się czymś przyjemniejszym nie wchodzi w grę. Jeśli mi naprawdę zależy, muszę się wysilić. Muszę pokazać Bogu, że gotów jestem dla wysłuchania w sprawie ma której mi zależy stracić czas, zgodzić się na niewygodę, ponieść ofiarę.

W psalmie, który tej niedzieli wybrano jako psalm responsoryjny czytamy

Pan ciebie strzeże,
jest cieniem nad tobą,
stoi po twojej prawicy.
Nie porazi cię słońce we dnie
ani księżyc wśród nocy.
Pan cię uchroni od zła wszelkiego,
ochroni twoją duszę.
Pan będzie czuwał nad twoim wyjściem i powrotem,
teraz i po wszystkie czasy.

To prawda. Ale Bóg oczekuje współdziałania. Przynajmniej czasami

2. Kontekst drugiego czytania 2 Tm 3,14-4,2

List ten – jak to już pisałem poprzednio – to różne wskazania Apostoła Pawła dla Tymoteusza. Generalnie mają one służyć temu, by Tymoteusz trzymał się zdrowych zasad wiary, a nie zajmował się sprawami mało istotnymi czy wręcz szkodzącymi owej zdrowej wierze. Tej niedzieli słyszymy wskazania Pawła dotyczące źródeł zdrowej wiary i sposobu, w jaki powinien postępować jej nauczyciel.

Najmilszy: Trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci powierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie.

Wszelkie Pismo jest przez Boga natchnione i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do wychowania w sprawiedliwości – aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu.

Zaklinam cię na Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, oraz na Jego pojawienie się i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę i nie w porę, wykazuj błąd, napominaj, podnoś na duchu z całą cierpliwością w każdym nauczaniu.

 

Jak ma nauczać? „Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością”. Czytając to wskazanie w jednym w ciągu łatwo coś opuścić. Więc może inaczej, po kolei:

  • Głoś naukę. Paradoksalnie, to pouczenie chyba najszybciej umyka czytelnikowi. Tymoteusz nie może powiedzieć, że przecież wszyscy wszystko już wiedzą, więc nie ma co strzępić sobie języka. Ma głosić. Bo inaczej w to, co ludzie wiedzą z „nauki” wkradnie się mnóstwo „pseudonauki”. Skutki takiej złej postawy widać choćby w naszych czasach. Wydaje nam się, że przecież była katecheza, więc nie trzeba mówić o sprawach podstawowych. A okazuje się, że wielu chrześcijan właśnie w tych podstawach ma straszny zamęt.
     
  • Nastawaj w porę, nie w porę. Trudno oczywiście powiedzieć, o czym myślał św. Paweł pisząc te słowa. Wydaje się jednak, że nie mogło mu chodzić o to, żeby być nachalnym. Jak to dziś zdarza się różnym pomyleńcom, którzy korzystając z Internetu z uporem maniaków rozsyłają różne pouczenia i groźby. Chodzi raczej o to, by nie odkładać pouczenia, gdy wymaga tego sytuacja. I by nie oglądać się na to, że zepsuje to miłą atmosferę, samozadowolenie słuchaczy czy temu podobne…
     
  • W razie potrzeby wykaz błąd, poucz. Wiąże się z poprzednim. Nie powinno się zwlekać, gdy sytuacja wymaga interwencji.
     
  • Podnieś na duchu z cała cierpliwością. Wykaż błąd, poucz, nie po to by ośmieszyć i wdeptać w ziemię. Podnieś błądzącego i miej dla niego cierpliwość.

To czytanie nie jest jakoś specjalnie dobrane do pozostałych. Trudno jednak nie zauważyć ważnego związku z pozostałymi. Chrześcijanin nie powinien wszystkiego zostawiać Bogu mówiąc sobie, że może sobie odpoczywać, bo przecież On wszystko załatwi. Musi pracować tak, jakby wszystko zależało od niego. Ta ważna wskazówka w pozostałych czytaniach odnosi się do modlitwy…

3. Kontekst Ewangelii Łk 18,1-8

Co to znaczy wierzyć? W kompozycji Ewangelii św. Łukasza to pytanie wysuwa się na pierwszy plan sekcji, z której pochodzi Ewangelia tej niedzieli. Jezus wskazuje uczniom na różne niebezpieczeństwa, które mogą grozić wierzącym. Jest więc pouczenie o mocy wiary, o potrzebie pokory w służbie Bogu (oba czytane przed dwoma tygodniami), o konieczności wdzięczności (czytane przed tygodniem); jest pouczenie o królestwie Bożym obecnym pośród uczniów i jest ostrzeżenie przed łatwowiernością w kwestii proroctw o powtórnym nadejściu Syna Bożego. Będzie jeszcze o zarozumiałej wierze faryzeusza i pokorze celnika, o potrzebie przyjęcia postawy dziecka i o potrzebie postawienia Jezusa ponad bogactwem. Czytanie tej niedzieli jest więc częścią odpowiedzi na pytanie o to, jaka powinna być wiara i jakich pułapek na drodze wiary należy się wystrzegać.

Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”».

I Pan dodał: «Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»

4. Warto zauważyć

Przesłanie ewangelicznej przypowieści o sędzim i naprzykrzającej mu się wdowie jest w zasadzie jasne. Tłumaczy je sam Ewangelista w pierwszym zdaniu: „Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać”. Sam Jezus też tłumaczy opowiedzianą przypowieść.  Obiecuje, że Bóg zawsze wysłucha „swoich wybranych”, którzy go proszą. Ważne: Jezus nie uczy „sposobu na przekonanie Boga”. Nie uczy: „zostaniecie wysłuchani, kiedy będziecie się Bogu ze swoimi prośbami naprzykrzać”. Może dla kogoś jest to zaskoczenie, ale tego w tekście nie ma. Jest raczej założenie,  że Jego uczniowie w ten sposób będą Boga prosić. Jezus mówi swoim uczniom, że nie muszą się obawiać różnorakich przeciwności; że skoro tak Boga proszą, to zostaną wysłuchani. Bo skoro nawet niesprawiedliwy sędzia weźmie w obronę wdową, która mu się naprzykrza, to tym bardziej Bóg „swoich wybranych” którzy dniem i nocą do Niego wołają.

W tym kontekście jaśniejszym jest ostanie zdanie: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”. Niektórzy komentatorzy sugerują, że nie jest ono już częścią przypowieści, że to bardziej ogólna refleksja Jezusa. Wydaje mi się, że można jednak na to zdanie spojrzeć inaczej. Właśnie jako na kontynuację przypowieści. Tylko przypowieści rozumianej nie jako owo pokazanie „sposobu na przekonanie Pana Boga” ale jako obietnicy, że Bóg wysłuchuje tych, którzy gorliwie szukają jego pomocy. Różnica może wydawać się niewielka, ale jest chyba ważna. W tej sytuacji ostatnie zdanie można rozumieć jako pytanie, czy chrześcijanie naprawdę będą chcieli gorliwie polecać swoje sprawy Bogu, czy raczej wzruszą ramionami i powiedzą Bogu „bądź wola Twoja”. Powiedzą tak oczywiście nie dlatego, że chcą zgadzać się z wola Bożą, ale że Bóg wysłuchał już jakąś ich prośbę więc przestało im się chcieć do Niego zwracać; że ich wiara stała się letnia, obojętna na relacje z Bogiem, obojętna na Jego obecność w życiu.

Takie nieco inne rozumienie tego tekstu zgodne jest też z kontekstem tej perykopy. Jak napisano wcześniej, w tej sekcji dzieła Łukasza Jezus uczy o wierze. I w tej przypowieści więc Jezus uczy nie tyle modlitwy, ile wiary. Wiary, która powinna się wyrażać w pełnym zaangażowaniu w relacje z Bogiem, w ufnym powierzaniu Mu swoich spraw. Nie powinna być gorliwa w modlitwie tylko wtedy rodzi się jakaś ważna potrzeba, a obojętna, gdy prośba już została wysłuchana.

Właściwie podobnie jest w historii Mojżesza proszącego za Izraelem ze wzniesionymi rękami. Gdy wydaje mu się, że już jest w porządku, bo Izraelici wygrywają bitwę, nie chce się dłużej wysilać i opuszcza ręce. Bóg wtedy wycofuje pomoc. Jakby chciał pokazać: ciągle mi powierzaj swoją sprawę, nie obojętniej na Mnie, gdy ci się wydaje, że już mnie nie potrzebujesz.

5. W praktyce

Organizujemy od czasu do czasu modlitewne krucjaty w jakichś sprawach. To dobrze. Pięknie i szlachetnie z naszej strony. Rodzi się tylko pytanie, co jest między tymi kolejnymi akcjami. Czy też jest ufna modlitwa i polecanie Bogu różnych, mniej ważnych sprawa, prozy naszego życia? Bo może być tak, że między „modlitewnymi akcjami” jest obojętność. Wtedy te całe „modlitewne krucjaty” są trochę traktowaniem Boga jak dżina z lampy Alladyna, który ma spełniać nasze prośby. Oczywiście Bóg może tych naszych gorliwych modlitw wysłuchać. Ale czy Chrystus znajdzie w nas wiarę, gdy przyjdzie?