Teraz już widzę

Andrzej Macura

publikacja 27.03.2014 00:15

Garść uwag do czytań na IV niedzielę Wielkiego Postu roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Teraz już widzę Henryk Przondziono /GN Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata

Czasem można patrzyć i nie widzieć. Musi się dopiero coś w człowieku poprzestawiać, by dostrzegł. Dość często bywa tak w sprawach wiary. Właśnie o tym cudzie odzyskania wzroku – niekoniecznie przez niewidomych – są czytania tej niedzieli. Warto pamiętać, że są one dobrane tak, by stanowić kolejny etap przygotowania do chrztu (lub odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych). To właśnie chrzest można potraktować jako przywrócenie wzroku; jako oświecenie.

1. Kontekst pierwszego czytania 1 Sm 16,1b.6–7.10–13a

Historia opowiedziana w dzisiejszym pierwszym czytaniu to scena namaszczenia małego jeszcze Dawida na króla.

Może warto przypomnieć: po wyjściu z Egiptu Izrael przez czterdzieści lat przebywał na pustyni. Dopiero po tym czasie pod wodzą Jozuego zdobył część Kanaanu czyli Ziemi Obiecanej. Jednak walki o pełne panowanie nad tym terytorium trwały jeszcze wiele lat i skończyły się właściwie dopiero w czasie panowania Dawida. W międzyczasie Izrael nie miał jednego władcy. To znaczy władcy będącego człowiekiem. Izraelici za to zgadzali się, że ich królem jest sam Bóg. Był więc Izrael luźnym związkiem 12. pokoleń, rodzin klanów, który jednoczyły  się – i to nie do końca – tylko w obliczu niebezpieczeństw. W takich wypadkach władzę nad Izraelem obejmowali charyzmatyczni przywódcy zwani sędziami. Najbardziej znani z nich to Gedeon czy Samson. Ostatnim takim wielkim duchowym przywódcą Izraela był Samuel. To on namaścił na króla Saula, pierwszego władcę tej rangi. Jednak wskutek swoich grzechów król ten stracił poparcie jedynego prawdziwego króla Izraela – Boga. To dlatego Samuel namaszcza na władcę małego Dawida.

Robi to jednak właściwie po kryjomu. Minie wiele lat zanim Dawid, po śmierci króla Saula, faktycznie zasiądzie na tronie Izraela. Ale wszystko co będzie się od tej pory w życiu Dawida działo, będzie przygotowaniem do objęcia przez niego władzy w Izraelu.

Przytoczmy tekst opowieści o namaszczeniu Dawida w całości. Znacznie lepiej się go w ten sposób czyta :) (1 Krl 16, 1- 14) Fragmenty użyte w czytaniu – pogrubioną czcionką.

Rzekł Pan do Samuela: «Dokąd będziesz się smucił z powodu Saula? Uznałem go przecież za niegodnego, by panował nad Izraelem. Napełnij oliwą twój róg i idź: Posyłam cię do Jessego Betlejemity, gdyż między jego synami upatrzyłem sobie króla».  Samuel odrzekł: «Jakże pójdę? Usłyszy o tym Saul i zabije mnie». Pan odpowiedział: «Weźmiesz ze sobą jałowicę i będziesz mówił: "Przybywam złożyć ofiarę Panu". Zaprosisz więc Jessego na ucztę ofiarną, a Ja wtedy powiem ci, co masz robić: wtedy namaścisz tego, którego ci wskażę». Samuel uczynił tak, jak polecił mu Pan, i udał się do Betlejem. Naprzeciw niego wyszła przelękniona starszyzna miasta. [Jeden z nich] zapytał: «Czy twe przybycie oznacza pokój?» Odpowiedział: «Pokój. Przybyłem złożyć ofiarę Panu. Oczyśćcie się i chodźcie złożyć ze mną ofiarę!» Oczyścił też Jessego i jego synów i zaprosił ich na ofiarę.

Kiedy przybyli, spostrzegł Eliaba i mówił: «Z pewnością przed Panem jest jego pomazaniec». Pan jednak rzekł do Samuela: «Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi <jak widzi Bóg>, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce». Następnie Jesse przywołał Abinadaba i przedstawił go Samuelowi, ale ten rzekł: «Ten też nie został wybrany przez Pana». Potem Jesse przedstawił Szammę. Samuel jednak oświadczył: «Ten też nie został wybrany przez Pana». I Jesse przedstawił Samuelowi siedmiu swoich synów, lecz Samuel oświadczył Jessemu: «Nie ich wybrał Pan». Samuel więc zapytał Jessego: «Czy to już wszyscy młodzieńcy?» Odrzekł: «Pozostał jeszcze najmniejszy, lecz on pasie owce». Samuel powiedział do Jessego: «Poślij po niego i sprowadź tutaj, gdyż nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyjdzie». Posłał więc i przyprowadzono go: był on rudy, miał piękne oczy i pociągający wygląd. - Pan rzekł: «Wstań i namaść go, to ten». Wziął więc Samuel róg z oliwą i namaścił go pośrodku jego braci. Począwszy od tego dnia duch Pański opanował Dawida. Samuel zaś udał się z powrotem do Rama.Saula natomiast opuścił duch Pański, a opętał go duch zły, zesłany przez Pana.

Czytana w swoim kontekście historia o namaszczeniu Dawida to opowieść o ciągłej Bożej opiece nad Izraelem. Chodź czasem tego nie widać, Bóg nie opuszcza swojego ludu, ale w swojej mądrości ciągle go prowadzi. Z tej perspektywy innego sensu nabierają wszystkie, czasem i bolesne wydarzenia. Bóg przygotowuje przez nie coś lepszego.

Ale historia namaszczenia Dawida nie została do czytań tej niedzieli dołączona po to, żeby przypominać historię zbawienia. Istotny jest tu pewien szczegół. Chodzi o to jedno zdanie: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce”. Chodzi o uzmysłowienie sobie prawdy, że Boże widzenie świata różni się od naszego.

W czytaniu nie znajdujemy pouczenia jak nauczyć się patrzenia na świat oczyma Boga. Stwierdzony jest tylko fakt: Bóg widzi inaczej…. Ale dopowiedzmy: taką szkołą rozumienia Boga jest właściwie cała historia opowiedziana w tej i innych księgach Starego Testamentu. Zwłaszcza w tych pierwszych, od Księgi Rodzaju poprzez cały Pięcioksiąg, Jozuego, Sedziów Księgi Samuela aż po 2. Księgę Królewską. To jedna wielka lekcja uczenia się Boga. Boga, który zasadniczo na co dzień nie miesza się w historię swojego narodu, ale który w sposób prawie niezauważalny, przez taki czy inny splot okoliczności, ciągle go prowadzi.Tak, właśnie tak często działa Bóg. 

A następujący po czytaniu Psalm – „Pan jest moim pasterzem” przypomina o Bożym zaangażowaniu w sprawy ludzi.

2. Kontekst drugiego czytania Ef 5,8–14

Czytany tej niedzieli fragment listu do Efezjan to część większej całości, którą można zatytułować „Nowe życie w Chrystusie”. Szersze wyjaśnienia nie są potrzebne, kto chce może przeczytać cały fragment albo i cały list. Istotna jest tu chyba motywacja, dla której chrześcijanin nie powinien mieć nic wspólnego z żadnym złem. To owa motywacja łączy to czytanie z pozostałymi.

Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości. Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie tamtych. O tym bowiem, co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić. Natomiast wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem. Dlatego się mówi: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus”.

Byliście ciemnością, teraz jesteście światłością Panu. Chrześcijanin dzięki zjednoczeniu  przez Chrystusa w Duchu Świętym z Ojcem widzi inaczej. Zyskuje Boży ogląd wszystkich spraw. To ten ogląd pomaga mu stać się człowiekiem prawym i sprawiedliwym. I pomaga mu za „bezowocne” uznać czyny ciemności. Bo dopóki owe czyny schowane są w mroku, ich ohydy nie widać. Dopiero wydobycie ich na światło sprawia, że zaczynają się jawić takimi, jakimi są naprawdę…

3. Kontekst Ewangelii J 9, 1-41

Historia uzdrowienia niewidomego od urodzenia, którą przypomina Ewangelii tej niedzieli, rozgrywa się w Jerozolimie. Jezus przybył do niej na Święto Namiotów. Obchodzono je na pamiątkę zamieszkiwania Izraela w namiotach podczas jego wyjścia z Egiptu. Czy dla interpretacji tekstu ma to jakieś znaczenie?

Czas pustyni był dla Izraela czasem próby. To czas szczególnych łask ale i konieczności dokonania wyborów: za Bogiem, za przymierzem z Nim. Nie dziwi więc, że podobna tematyka pojawia się także w tej części dzieła Jana: za Jezusem lub przeciw Niemu. Perykopę poprzedza długa rozmowa Jezusa z Żydami, na której początku przedstawia się On jako Światłość Świata. A zaraz po niej następuje kolejna, w której Jezus przedstawia się jako Dobry Pasterz. Obie kończą się informacją o kontrowersjach, jakie roszczenia Jezusa wywoływały. Z całą pewnością więc na ów aspekt wywoływania kontrowersji, konieczności dokonania wyboru, należy zwrócić uwagę czytając i fragment przeznaczony na tę niedzielę.

Zauważmy jeszcze tylko, że Ewangelię tej  niedzieli poprzedza werset (ten śpiewany po Alleluja)  pochodzący z poprzedniego rozdziału Ewangelii Jana: „Ja jestem światłością świata, kto idzie za Mną, będzie miał światło życia” I przytoczmy już całość tego długiego czytania….

Jezus przechodząc ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy - on czy jego rodzice?”. Jezus odpowiedział: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata”. To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: „Idź, obmyj się w sadzawce Siloe” - co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, i obmył się i wrócił widząc.

 A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: „Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze?” Jedni twierdzili: „Tak, to jest ten”, a inni przeczyli: „Nie, jest tylko do tamtego podobny”. On zaś mówił: „To ja jestem”. Mówili więc do niego: „Jakżeż oczy ci się otwarły?” On odpowiedział: „Człowiek zwany Jezusem uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: «Idź do sadzawki Siloe i obmyj się». Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem”. Rzekli do niego: „Gdzież On jest?” On odrzekł „Nie wiem”.

Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A dnia tego, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: „Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę”. Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: „Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu». Inni powiedzieli: „Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?” I powstało wśród nich rozdwojenie. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: „A ty co o Nim myślisz w związku z tym, że ci otworzył oczy?” Odpowiedział: „To jest prorok”.

Jednakże Żydzi nie wierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, tak że aż przywołali rodziców tego, który przejrzał, i wypytywali się ich w słowach: „Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomym urodził? W jaki to sposób teraz widzi?” Rodzice zaś jego tak odpowiedzieli: „Wiemy, że to jest nasz syn i że się urodził niewidomym. Nie wiemy, jak się to stało, że teraz widzi, nie wiemy także, kto mu otworzył oczy. Zapytajcie jego samego, ma swoje lata, niech mówi za siebie”. Tak powiedzieli jego rodzice, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wykluczony z synagogi. Oto dlaczego powiedzieli jego rodzice: „Ma swoje lata, jego samego zapytajcie”.

Znowu więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: „Daj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem”. Na to odpowiedział: „Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę”. Rzekli więc do niego: „Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył ci oczy?” Odpowiedział im: „Już wam powiedziałem, a wyście mnie nie wysłuchali. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać jego uczniami?” Wówczas go zelżyli i rzekli: „Bądź ty sobie Jego uczniem, my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś nie wiemy, skąd pochodzi”. Na to odpowiedział im ów człowiek: „W tym wszystkim to jest dziwne, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg grzeszników nie wysłuchuje, natomiast wysłuchuje Bóg każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić”. Na to dali mu taką odpowiedź: „Cały urodziłeś się w grzechach, a śmiesz nas pouczać?” I precz go wyrzucili.

Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego: „Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?” On odpowiedział: „A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?” Rzekł do niego Jezus: „Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie”. On zaś odpowiedział: „Wierzę, Panie!” i oddał Mu pokłon.

Jezus rzekł: „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi”. Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli, i rzekli do Niego: „Czyż i my jesteśmy niewidomi?” Jezus powiedział do nich: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: «Widzimy», grzech wasz trwa nadal”.

4. Warto zauważyć

Przepiękna scena...

Kontrowersje dotyczący osoby Jezusa, konieczność opowiedzenia się za Nim lub przeciw Niemu to kontekst, w którym należy rozpatrywać treść tej historii. Główne jej przesłanie w zasadzie jest jasne – Jezus dokonuje wielkiego cudu: otwiera oczy niewidomemu od urodzenia. Jednocześnie otwiera mu oczy duszy. Doprowadza go do sytuacji, w której wyznaje on wiarę w „Syna Człowieczego”, czyli właśnie w Jezusa. Tym sposobem Jezus pokazuje się rzeczywiście jako ten, który nie rzuca słów na wiatr; ten, który faktycznie jest światłością świata. Prawdziwą światłością, oświetlającą mroki ludzkich grzechów i beznadziei. Pięknie koresponduje to z pierwszym i drugim czytaniem: w świetle jakie przynosi Jezus widzimy inaczej, pełniej, po Bożemu. Ale… Może warto pokusić się o próbę głębszej refleksji nad tą sceną? Nie tylko lekturę standardowych komentarzy. Bo intuicja podpowiada, że kryje się w tej historii coś więcej. Widać w niej ogromną dynamikę ludzkich wyborów, decyzji; przyjęcia Jezusa ale i osunięcia się w niewiarę…

Może nie mam racji, ale wydaje mi się, że cała ta historia składa się w gruncie rzeczy z siedmiu scen.

  1. Jezus w obecności uczniów uzdrawia niewidomego
  2. Uzdrowiony spotyka swoich bliskich
  3. Uzdrowiony przed faryzeuszami
  4. Rodzice niewidomego przed faryzeuszami
  5. Uzdrowiony ponownie przed faryzeuszami
  6. Uzdrowiony spotyka Jezusa i wyznaje swoją wiarę
  7. Jezus mówi faryzeuszom, że ich grzeszna ślepota trwa.

Siedem? To nasuwa przypuszczenie, że mamy do czynienia ze strukturą koncentryczną. Wtedy a jest kontynuowane w g, b kontynuowane w f, c w e, d zaś  stanowi centralną, kluczową część opowieści.

Zaraz zaraz: kluczową sceną w opowieści miałoby być niewiele na pierwszy rzut oka znaczące przepytywanie rodziców niewidomego przez faryzeuszów?

Nie zapominajmy o tym, że ta część Janowej Ewangelii to pokazanie kontrowersji które rodzi osoba Jezusa i wskazanie, że trzeba się opowiedzieć za lub przeciw Jezusowi. Rodzice niewidomego są do bólu „politycznie poprawni”. Tak, to jest nasz syn, faktycznie był niewidomy, ale nie wiemy dlaczego widzi; jego spytajcie, ma swoje lata. Nie zajmują stanowiska – tłumaczy św. Jan – bo się boją. Grozi im bowiem wyrzucenie „z synagogi” czyli ze społeczności Izraela. Trudno nie odnieść wrażenia, że są oni obrazem wszystkich niezdecydowanych w ciągu wieków istnienia Kościoła. Takich, którzy nie wiedzą po której stronie stanąć: za Jezusem lub przeciw Niemu. Odkładają decyzję. Takich i dziś nie brakuje. Ot, żeby i wilk był syty i owca cała.

A sceny z faryzeuszami (c oraz e)? Proszę zauważyć, że w pierwszej są oni poszukiwaczami prawdy. Pytają. A usłyszawszy odpowiedź – Jezus uzdrowił mnie nakładając mi błoto na oczy – nie przyjmują jednoznacznej postawy. Jedni zauważają, że Jezus łamiąc szabat nie może być od Boga, ale drudzy zastanawiają się, jak udało Mu się w takim razie bez Bożej pomocy dokonać takiego cudu? I niespecjalnie reagują na prowokacyjne wyznanie niewidomego „to jest prorok”. Jednak w drugiej ze scen wątpliwości już znikają. Już dokonali wyboru i tylko szukają dlań potwierdzenia. „Daj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem”. Czyli potwierdź naszą jedynie słuszną opinię. A jeśli nie? Jeśli uzdrowiony  podtrzyma wątpliwości? Najpierw jest: „Bądź ty sobie Jego uczniem, my jesteśmy uczniami Mojżesza”. Potem, gdy uzdrowiony się upiera, następuje wyrzucenie go precz ze słowami:  „Cały urodziłeś się w grzechach, a śmiesz nas pouczać?”. W faryzeuszach dokonała się więc pewna ewolucja. Od niepewności kim właściwie jest Jezus do mocnego, bezpardonowego wobec Niego sprzeciwu.

Bohaterem kolejnej pary scen (b oraz f) jest uzdrowiony niewidomy. W nim też dokonuje się ewolucja. Tyle że w drugim kierunku. Od niepewności, pytań, dochodzi do wiary. Opowiada sąsiadom i znajomym o tym, jak został uzdrowiony. Ale na pytanie „gdzie On jest?” odpowiada „nie wiem”. To pytanie i odpowiedź można pewnie rozumieć bardziej symbolicznie. „Kim on jest”, „co o Nim wiesz”. „Nie wiem” to wyraz tego, że jeszcze niespecjalnie wie, co o tym myśleć. W kolejnej scenie powie faryzeuszom „to jest prorok”. Gdy znów go będą wypytywali nazwie Jezusa „pełniącym wolę Boga Jego czcicielem” oraz za chwilę „człowiekiem od Boga”. W ostatniej ze scen, w której występuje,  wyznaje wiarę w Jezusa. Cokolwiek to dla niego w tym momencie znaczyło. Wierzysz w Syna Człowieczego? – pyta Jezus. „A kto to?” – pyta uzdrowiony. „To ja – mówi Jezus – twój dobroczyńca”. „Ty? W takim razie wierzę. Zobaczyłem Twoją moc i wierzę, choć jeszcze nie wiem co to znaczy” – mówi uzdrowiony i oddaje Jezusowi pokłon….

A pierwsza i ostatnia odsłona tego swoistego dramatu w siedmiu aktach? Co je łączy? Postać Jezusa i myśl o Jego misji. „Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata” – mówi w pierwszej scenie Jezus. A w drugiej?  „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi”.

Piękne zestawienie prawda? Pełne zaskakujących intuicji. Wynika z niego, że dziełem Boga, które ma wypełnić Jezus jest dokonanie sądu. Będzie on polegał na tym, by przywrócić wzrok tym, którzy nie widzą, a oślepić tych, którzy – jak sami twierdzą – widzą. Nie chodzi tu oczywiście o niezależne od ludzkiej woli danie łaski wiary jednym, a odebranie drugim. To pewna propozycja. Jezus oświeca każdego. Jedni z tego skorzystają – jak niewidomy, który po uzdrowieniu dochodzi do wiary – inni nie chcąc korzystać ze światła, które przynosi Jezus, de facto osuną się w ciemność. Podkreślmy: nie chcąc skorzystać z tego światła. Jezus tłumaczy to faryzeuszom: „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: «Widzimy», grzech wasz trwa nadal”.

Zaskakująco proste? Taka jest cała Ewangelia Jana.

5. W praktyce

  • Chrześcijanin to ktoś, kto widzi. Widzi więcej, szerzej, lepiej. Bo ma Bożą perspektywę wieczności. Na wszystkie sprawy powinien więc patrzyć oczyma Boga. To niemożliwe? Oczywiście. Ale znając Boga, znając Jego nauczanie, może przynajmniej próbować to robić. Może konfrontować swoje opinie, sądy, styl bycia, metody działania z tym, co o tych sprawach, stylach bycia czy metodach działania mówi sam Jezus. Może pytać, może poszukiwać, dochodzić przez jakiś czas do swojej odpowiedzi. Ale w miarę szybko powinien na pytanie Jezusa „czy wierzysz w Syna Człowieczego: odpowiedzieć Mu „tak, wierzę”. I oddać Bogu pokłon. Czyli w pokorze przyjąć co mówi, uznać, że wymagania które stawia nie są jakimiś oderwanymi od życia ideami. Inaczej...
     
  • Inaczej będzie chrześcijanin podobny do owych faryzeuszy. Będzie znał odpowiedź na każde pytanie i biada temu, kto próbowałby podważyć jego racje. „Cały urodziłeś się w grzechach i śmiesz mnie pouczać” – usłyszy każdy, kto ośmieli się poddać w wątpliwość słuszność jego przekonań czy styl działania. Ale tak naprawdę będzie staczał się w ciemność. Tym straszniejszą, że ciągle – nawet podczas spowiedzi czy rekolekcji – będzie powtarzał, że przecież ciągle widzi...
     
  • Chrześcijanin powinien też strzec się postawy rodziców uzdrowionego. Czyli być konformistą, który dla Chrystusa nigdy nikomu się nie naraża, ale zawsze pilnuje, żeby mu było dobrze i wygodnie. Taka postawa strasznie demoralizuje. To przez postawę chrześcijan zamykających swoją wiarę w czterech ścianach swojego domu czy murach świątyni współczesny świat oczekuje, że wszyscy powinni tacy być. I o swoich poglądach na to co moralne a co nie nigdy publicznie się nie wypowiadać...