Nie nadymaj się

Andrzej Macura

publikacja 20.08.2014 23:28

Garść uwag do czytań na XXI niedzielę zwykłą roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Nie nadymaj się Henryk Przondziono /Foto Gość Wszystko zależy od Boga. Stanowiska też. Nie ma co się nadymać

O czym jest Biblia? Pewnie niektórzy odpowiedzieliby, że zawiera ważne wskazania moralne. Ci bardziej teologicznie obyci powiedzieliby, że raczej jest historią zbawienia. Chyba jednak najbardziej fascynującą staje się, gdy człowiek odkrywa, że jest księgą o Bogu, o człowieku i o ich wzajemnych relacjach. Czytania tej niedzieli to jeden z wielu drobnych szczegółów tego przebogatego obrazu. Tym razem jednak porusza temat zazwyczaj wszystkich elektryzujący: znaczenia, władzy, godności.

1. Kontekst pierwszego czytania Iz 22,19–23

Pochodzące z Księgi Izajasza pierwsze czytanie tej niedzieli to proroctwo przeciwko niejakiemu Szebnie – zarządcy pałacu w czasach króla Judy, Ezechiasza. Jednego z tych nielicznych władców Judy, o których autorzy biblijni wypowiadali się pozytywnie tak go charakteryzując (2 Krl 18, 3-7a):

„Czynił on to, co jest słuszne w oczach Pańskich, zupełnie tak jak jego przodek, Dawid. On to usunął wyżyny, potrzaskał stele, wyciął aszery i potłukł węża miedzianego, którego sporządził Mojżesz, ponieważ aż do tego czasu Izraelici składali mu ofiary kadzielne - nazywając go Nechusztan. W Panu, Bogu Izraela, pokładał nadzieję. I po nim nie było podobnego do niego między wszystkimi królami Judy, jak i między tymi, co żyli przed nim.  Przylgnął do Pana - nie zerwał z Nim i przestrzegał Jego przykazań, które Pan zlecił Mojżeszowi. Toteż Pan był z nim. We wszystkim, co przedsiębrał, miał powodzenie.

Największym problemem w jego czasach był najazd Asyrii. W cudowny sposób odparty. Nie doszło nawet do żadnej bitwy. Bóg, najprawdopodobniej zarazą, „poraził” wojsko asyryjskie tak, że władca Asyryjski Sennacheryb nakazał odwrót. Niebawem zresztą zginął zabity przez własnych synów. Czas władzy Ezechiasza można więc uznać za bardzo szczęśliwy. O co więc chodzi z tym Szebną?

Trochę to skomplikowane. Najlepiej w tym miejscu przytoczmy tekst czytania. Oczywiście w nieco szerszym kontekście. Czyli w kontekście całej wyroczni przeciwko Szebnie. Samo czytanie – jak zwykle – czcionką pogrubioną.

Tak mówi Pan, Bóg Zastępów:
Idź, wejdź do tego ministra,
do Szebny, zarządcy pałacu,
który sobie wykuwa grobowiec wysoko
i w skale drąży dla siebie komnatę:
«Co ty tu posiadasz i kogo ty masz tutaj,
żeś sobie tu wyciosał grobowiec?»
Oto Pan zrzuci cię, człowiecze,
z wielkim rozmachem
i uchwyci cię jednym chwytem,
i tocząc cię zwinie w kłębek
jak piłkę, [rzucając] po ziemi przestronnej.
Tam umrzesz i tam pójdą
pojazdy, z których się chlubiłeś,
o ty, zakało domu twego pana!
Gdy strącę cię z twego urzędu
i przepędzę cię z twojej posady,
tegoż dnia powołam sługę mego,
Eliakima, syna Chilkiasza.
Oblokę go w twoją tunikę,
przepaszę go twoim pasem,
twoją władzę oddam w jego ręce:
on będzie ojcem dla mieszkańców Jeruzalem
oraz dla domu Judy.
Położę klucz domu Dawidowego
na jego ramieniu;
gdy on otworzy, nikt nie zamknie,
gdy on zamknie, nikt nie otworzy.
Wbiję go jak kołek
na miejscu pewnym;
i stanie się on tronem chwały
dla domu swego ojca.

Na nim zawieszą całą chlubę jego domu ojcowskiego - młode pędy i odrośle - wszystkie drobne naczynia, od czarek do wszelakich dzbanów. W ów dzień, mówi Pan Zastępów, kołek wbity na miejscu pewnym nie wytrzyma, lecz złamie się i spadnie, a cały ciężar, który na nim wisiał, roztrzaska się. Albowiem Pan powiedział.

Hmmm... Trochę to wszystko zaskakujące, prawda? Przede wszystkim to zakończenie proroctwa. I nie bardzo pomaga zajrzenie do kontekstu tej wyroczni u samego Izajasza, gdyż ten fragment jego księgi to zbiór różnych wyroczni. Kontekst niczego właściwie nie rozjaśnia.

Jak wynika z tekstu Izajsza Szebna był zarządcą królewskiego pałacu. Czyli tym, od którego zależą wszystkie sprawy pałacowe, którymi nie ma czasu zająć się król. Ważne to stanowisko stało się dla niego okazją do panoszenia się, otaczania się przepychem. Izajasz w kwiecistych i mocnych słowach zapowiada koniec jego władzy. Niby wszystko jasne. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana.

Z 2 Księgi Królewskiej  (18, 18) wynika, że zarządcą domu królewskiego w momencie, kiedy miały miejsce opisane tam wydarzenia był już Eliakim. Ale Szebna przedstawiony jest jako pisarz. Stanowisko wcale nie tak poślednie, ale też nie tak ważne jak zarządca domu. Czyżby usuniętego z urzędu Szebnę spotkał nie tak straszny los, jak to zapowiadał prorok? A może było inaczej: w pewnym momencie Szebna wygryzł Eliakima ze stanowiska, a prorok zapowiadał, że niebawem nastąpi kolejna zmiana stanowisk? Nie wiadomo.

W sumie chyba nie jest to aż tak istotne. Z perspektywy teologicznej najważniejsze jest co innego. Pokazanie, że to Bóg jest tym, od którego wszystko zależy. Może się Szebna panoszyć ile chce. Gdy Bóg zechce go usunąć z urzędu, nikt i nic nie zdoła Go powstrzymać. I gdy Bóg zechce na zaszczytne stanowisko powołać kogoś innego – Eliakima – też nikt Mu w tym nie przeszkodzi.

Zaskakujący jest jednak koniec proroctwa. Eliakim ma mieć wielką władzę. „Gdy on otworzy, nikt nie zamknie, gdy on zamknie, nikt nie otworzy” – zapowiada prorok. I jak wynika z tego, co mówi dalej prorok, na tym jego stanowisku będzie się opierała pozycja jego rodziny. Można przypuszczać, że chodzi o różne mniej ważne stanowiska i zaszczyty dla jego bliższych i dalszych krewnych. Tak chyba trzeba rozumieć zdanie „Na nim zawieszą całą chlubę jego domu ojcowskiego - młode pędy i odrośle - wszystkie drobne naczynia, od czarek do wszelakich dzbanów”. W ostatnim jednak zdaniu znajduje się zapowiedź, że jego pozycja też nie będzie trwała. Kołek wbity na miejscu pewnym nie wytrzyma, lecz złamie się i spadnie – mówi prorok Izajasza – a cały ciężar, który na nim wisiał, roztrzaska się. Czyli wraz z nim krewni też stracą swoją uprzywilejowaną pozycję.

„Wielka sława to żart, książę błazna jest wart” – śpiewają bohaterzy jednej z operetek. Ujmując rzecz bardziej biblijnie można przytoczyć słowa Magnificat: „Bóg strąca władców z tronu a wywyższa pokornych”. Wszystko zależy od Niego. Stanowiska też.

Wszyscy je piastujący powinni o tym pamiętać (naczelny wiara.pl oczywiście też). Nie ma co uspokajać się myślą, że skoro je piastują, to widocznie taka jest wola Boża. Bo przecież o każdym z nich Bóg może myśleć jak o Szebnie: „o ty, zakało domu twego pana!”

2. Kontekst drugiego czytania Rz 11,33–36

Będące fragmentem Listu do Rzymian drugie czytanie tej niedzieli to kontynuacja lektury trwającej już od kilku tygodni. Tym razem to swoisty hymn pochwalny Boga. Paweł wcześniej pokazał, w jaki sposób Bóg działa chcą wszystkich – zarówno Żydów jak i pogan – doprowadzić do zbawienia. W tym kontekście pisał o wybraniu Żydów, ich czasowym odrzuceniu, o okazaniu miłosierdzia poganom. Wszystko to – tłumaczył – by wszyscy zostali wybawieni z nieszczęścia, jakie na ludzkość swoim grzechem sprowadził Adam.

O głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga! Jakże niezbadane są Jego wyroki i nie do wyśledzenia Jego drogi! Kto bowiem poznał myśl Pana albo kto był Jego doradcą? Lub kto Go pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę? Albowiem z Niego i przez Niego, i dla Niego jest wszystko. Jemu chwała na wieki. Amen.
 

Zwraca uwagę:

  • Stwierdzenie Pawła o tym, że człowiek nie jest w stanie ogarnąć Bożych planów. Przynajmniej nie do chwili, w której można już o Bożych działaniach mówić w czasie przeszłym.
     
  • Stwierdzenie Pawła o pierwszeństwie Boga w inicjatywie zbawienia; że On go zwyczajnie chce, że sam wykazuje w tym zakresie sporo inwencji nie czekając na  ruch człowieka. Jego zbawcze działanie absolutnie nie jest odpowiedzią na ludzkie wysiłki zbawienia się, jakąś nagrodą za nie.
     
  • Stwierdzenie, że „z Niego i przez Niego, i dla Niego jest wszystko”. Z Niego czyli chodzi o poprzedzone mądra koncepcją dzieło stworzenia. Przez Niego to wskazanie, że to On jest wykonawcą tego pomysły, On jest Stwórcą. Dla Niego...

    To chyba najtrudniejsze dla przyjęcia przez współczesnego człowieka. Przyzwyczailiśmy się myśleć o sobie jako o kimś ważnym, kimś, komu wiele się zwyczajnie należy. „Człowiek jest miarą wszystkich rzeczy” – powtarzamy zapominając, że sentencja ta odnosi się do moralności ludzkiego działania, wskazuje na dobro tegoż działania, ale w żadnym wypadku nie chodzi w niej o jakaś wartość absolutną. Świat, życie  to nie nasza własność. Jesteśmy najważniejszym stworzeniem Boga, uczynionym na Jego obraz i podobieństwo, nosimy w sobie duchowy pierwiastek życia, ale ciągle jesteśmy tylko stworzeniem. Panem świata, więc i nas samych, jest Bóg. I jeśli w czymś powinniśmy upatrywać naszej godności, to tylko w tym, że Bóg tak bardzo nas kocha, tak bardzo nas chce, tyle dla nas robi, a nie w tym, że sami z siebie jesteśmy tacy nadzwyczajni....
     
  • Stwierdzenie „Jemu chwała na wieki”... Bogu, nie nam, ludziom, należy się wszelka część i chwała.  Bóg nie jest jakoś specjalnie wrażliwy na punkcie oddawania Mu czci. Gdyby był, nie byłby tak cierpliwy wobec grzechów Izraela, nie posyłał by swojego Syna na świat w postaci zwykłego człowieka, nie pozwoliłby, by Go ukrzyżowano. Bóg – mówiąc po ludzku – nie wywyższa się. Ale my, ludzie, powinniśmy widzieć, że choć taki pokorny, nieskończenie nas przewyższa. To nie kwestia poddaństwa. To realizm. Tak po prostu jest. I jeśli z czegoś się cieszyć, czymś się chlubić, to z faktu, że temu wielkiemu Bogu jesteśmy tak bliscy. 

W tej chwili zbieżność tego czytania z poprzednim jest już chyba jasna. Bóg jest Panem. On rządzi. Nasze nadymanie się i lekceważenie Go, jakby wszystko od nas zależało, są po prostu śmieszne.

3. Kontekst Ewangelii Mt 16,13–20

Ewangelia tej niedzieli to scena z Cezarei FIlipowej, gdzie Szymon wyznaje wiarę w to, że Jezus jest Mesjaszem i Synem Bożym. Konsekwencją tego wyznania jest ustanowienie Szymona Piotrem – Skałą, na której Jezus zbuduje Kościół. Co jest kontekstem dla tej opowieści?

Ewangelia pisana do Żydów, ukazująca Jezusa jako spełniającego proroctwa Starego Testamentu Mesjasza. Pokazująca, jak Izrael Go odrzuca i ukazująca Kościół jako wspólnotę tych, którzy są nowym królestwem...  To tak dla przypomnienia zasadnicze rysy Mateuszowej Ewangelii.

Kontekst bliższy dzisiejszej Ewangelii? Ukazanie Kościoła jako pierwocin tego królestwa. To w tym dziale znajduje się opowiedziana tej niedzieli historia. No i najważniejsze – to, co „otacza” opowieść Ewangelii tej niedzieli. Zatrzymajmy się tylko na tym, co jest w rozdziale 16. Mateuszowego dzieła.

Najpierw więc jest scena, w której faryzeusze do spółki z saduceuszami żądają od Jezusa znaku. On oczywiście odmawia. Potem Jezus ostrzega swoich uczniów przez nauką faryzeuszów i saduceuszów, nazywając ją kwasem. Potem jest właśnie wspomniana scena z wyznaniem Piotra. A dalej? Jezus pierwszy raz zapowiada swoją mękę i zmartwychwstanie. I mówi swoim uczniom, że pójść za Nim, to zaprzeć się samego siebie, naśladować Go i dla Niego nawet stracić życie. Co się z tego wyłania?

Chyba najlepiej oddaje to słowo „inność”. Chrześcijanin jest inny, niż faryzeusze czy saduceusze, czyli ludzie z głównego nurtu ówczesnej religijności tamtego kręgu kulturowego. Chrześcijanin  wierzy w Jezusa. I razem z Nim gotów jest pójść nie drogą sukcesów – jak tego zasadniczo oczekiwali Żydzi – ale drogą krzyża.

Na scenę wyznania wiary Piotra i wybrania go na Skałę Kościoła trzeba więc też patrzyć głównie z perspektywy odpowiedzi na pytanie o wiarę, odpowiedzi na pytanie o osobistą decyzję opowiedzenia się za Jezusem. Czy ma to jakieś znaczenie dla zrozumienia opowieści Ewangelii tej niedzieli? Zobaczymy. Najpierw jeszcze przytoczmy ją.

Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?”. A oni odpowiedzieli: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków”.

Jezus zapytał ich: „A wy za kogo Mnie uważacie?”. Odpowiedział Szymon Piotr: „Ty jesteś Mesjaszem, Synem Boga żywego”.

Na to Jezus mu rzekł: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr – Opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”.

Wtedy przykazał uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem.

4. Warto zauważyć

Może najpierw po kolei o szczegółach.

  • Piotr wyznaje wiarę w Jezusa jako Mesjasza, Jezusa, który jest Synem Bożym. Sęk w tym, że chyba nie rozumiał ich jak my dziś. Najpewniej widział w Jezusie Mesjasza politycznego, takiego jakiego oczekiwali Żydzi. Podobnie jak zresztą inni uczniowie. Pewnie dlatego Jezus zaraz zacznie mówić im o męce i konieczności wybrania nie sukcesu, ale krzyża. I dlatego zakazuje im rozpowiadać, że On naprawdę jest Mesjaszem. Jezus nie chciał ani bliskim uczniom ani tłumom dawać fałszywych nadziei. Ale uczniowie  tego jeszcze nie rozumieli. Krzyżową śmierć Jezusa przyjmą z zaskoczeniem i niedowierzaniem.

    A tytuł Syn Boży? Trzeba pamiętać, że Żydzi nie rozumieli go dosłownie. Dla nich Synem Bożym był w sumie każdy pobożny Izraelita. Dopiero z czasem w uczniach tytuł ten miał nabrać wyjątkowego znaczenia.
     
  • Jezus w wyznaniu Piotra widzi działanie Ojca. Bo „ciało i krew” – czyli jakieś względy ludzkie – nie mogły mu dać takiej wiedzy. Odpowiedzią są obietnice dane Piotrowi. Odpowiedzią, ale niekoniecznie zaraz nagrodą. Jezus wybiera Piotra na Skałę Kościoła, bo widzi w Nim działanie łaski Ojca. Dlaczego więc Bóg wybrał Piotra? Można się bawić w tłumaczenie, psychologizowanie, mówienie o wyjątkowym charakterze najważniejszego Apostoła,  ale zasługi Piotra tu nie ma. Trudno więc też mówić o nagrodzie.  Najgłębsza odpowiedź na pytanie o powód wybrania Piotra jest zupełnie inna. Aż drażniąca swoją zwyczajnością. Bóg  wybrał Szymona na Piotra, bo tak chciał.
     
  • Obietnice dane Piotrowi są faktycznie wielkie. Przede wszystkim ta, dana całemu Kościołowi: zbudowanego na Piotrze dzieła piekło nie pokona. Niesamowita nadzieja. Zwłaszcza gdy patrzymy jak wiara zdaje się w świecie gasnąć. Ale i samemu Piotrowi daje wielkie przywileje.

    Najpierw mowa jest o kluczach. Zaraz przypomina się pierwsze czytanie. Podobieństwo jest dość powierzchowne, ale sporo wyjaśnia. Dopełnieniem są słowa Jezusa o związywaniu i rozwiązywaniu. Rozumieć je można ni mniej ni więcej tylko jako stwierdzenie, że zasady ustalone przez Piotra na ziemi będą obowiązywały też w niebie. W sumie władza Piotra, a więc Kościoła wydaje się tu ogromna. Nie za duża?

    Trzeba chyba rozumieć ją analogicznie do funkcji zarządcy pałacu z pierwszego czytania. Bóg przez danie władzy Piotrowi nic nie traci ze swoich prerogatyw. Ale jednocześnie Piotr staje się tym, który ma decydować w sprawach w które nie ma potrzeby angażować samego Boga. A Bóg te jego rozstrzygnięcia będzie szanował.

    Warto uświadomić sobie, jak to konkretnie wygląda dziś w Kościele. Mamy w nim zaaprobowane przez Kościół i Piotra prawo kanoniczne. Nigdy nie stoi ono w sprzeczności z prawem Bożym Jednocześnie porządkuje ono inne, mniej istotne sprawy. A Bóg te rozwiązania szanuje i uznaje za obowiązujące. Ot, choćby gdy idzie o przykazania kościelne.

Coś jeszcze? Pozostaje zauważenie wymowy całości opowiadania. Z jednej strony, podobnie jak w pierwszym i drugim czytaniu,  jest to pokazanie mocy Boga. On może wszystko. Wybiera kogo chce. I nie boi się dzielenia tą władzą. Z drugiej strony, pamiętając, że kontekstem dla tej sceny jest konieczność budowania wiary innej niż wiara faryzeuszy i saduceuszy znajdujemy tu mocne podkreślenie, że także na władzę w Kościele trzeba patrzyć oczyma wiary.

To spojrzenie na władzę oczyma wiary powinno chyba dotyczyć obu stron: i tych, którzy władzy podlegają, ale w świetle wymowy czytań tej niedzieli przede wszystkim też tych, którzy władzę sprawują...

 5. W praktyce

  • Może najpierw o pokorze.... Spora część piastujących różne urzędy chrześcijan wyobraża sobie, że zajmuje to stanowisko dlatego, że się do jego sprawowania nadaje. Oczywiście często rzeczywiście tak jest. Przynajmniej do pewnego stopnia. Tyle że nieraz „nadaje się” na nie jeszcze sporo innych osób. Dlaczego więc ten, a nie inny człowiek?

    Bóg tak chciał. To odpowiedź najprostsza i najprawdziwsza. Niestety, chyba często też źle rozumiana.

    Prawdą jest, że bez zgody Boga konkretny człowiek nie sprawowałby ważnych czy zaszczytnych funkcji. Z dwóch rzeczy trzeba sobie jednak przy tym zdawać sprawę. Po pierwsze „Bóg tak chce” może w konkretnym wypadku znaczyć „ledwie toleruje”. Tak, zrządzeniem ludzkich układów zostałeś obywatelu NN wyniesiony. Bóg nie zrzuca cię ze swojego stanowiska tylko dlatego, że jednak zostawił ludzkości sporą dozę wolności. Z tego samego powodu nie zabił Hitlera zanim ten kazał otworzyć obozy koncentracyjne, ani Stalina, zanim ten zaczął się rozprawiać z wszystkimi, których uznał za wrogów. Wyniesienie na stanowisko nie oznacza automatycznie Bożego w człowieku upodobania.

    Po drugie... Trzeba zawsze pamiętać, że Bóg pozwalając komuś zająć ten czy ów urząd raczej nie robi tego z powodu ludzkich zasług. Szybciej już przymiotów charakteru, które predysponują do tej a nie innej posługi, ale nie zasług. Ciągle wyłażący przez szereg Szymon - Piotr żeby zacząć nadawać się do swojej funkcji Skały musiał przejść przez upokorzenie zaparcia się Mistrza. Choć wybrany przez Niego wcześniej, dopiero wtedy zyskał pokorę, która pomogła mu w roztropnym kierowaniu Kościołem. Wybór jest więc wyzwaniem do rozwinięcia w sobie predyspozycji, przez które Bóg mnie wybrał (albo pozwolił na mój wybór), a nie spoczęcia na laurach i odcinania kuponów od nieistniejących (!) zasług.

    Wyniesieni ponad innych powinni pamiętać też o jeszcze jednym: że mają nad sobą Pana, który nie ma względu na osoby. Pana który strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych, głodnych syci dobrami, a bogatych z niczym odprawia...
     
  • Bramy piekielne go nie przemogą... Prawda, że to zupełnie zmienia nasze patrzenie na rzeczywistość? Wydaje się  nam, że wiara jest zagrożona., że jak tak dalej pójdzie kościoły będą zionąć pustką. I co? Więc głupiej czy mądrzej kombinujemy jak ludzi przyciągnąć. Tymczasem Jezus obiecuje, że Kościół nie zginie. Może kościoły opustoszeją, ale Kościół, choćby jako mała trzódka,której Ojciec zechciał dać królestwo, będzie trwał. Może to zabrzmi obrazoburczo, ale wydaje mi się, że zamiast zastanawiać się jak zapełnić kościoły powinniśmy się zastanawiać, jak tu i teraz po chrześcijańsku żyć. Oczywiście nie wyłączając z owego chrześcijańskiego życia sprawy głoszenia Ewangelii. Ale to świadectwo wiary przyciąga, nie akcje.Nawet najlepiej zorganizowane.
     
  • Zupełnie na marginesie... Przejmujące to pytanie Jezusa "a wy za kogo mnie uważacie?". Piotr, choć pewnie nie do końca wiedział co mówi wyznał w tym momencie swoją wiarę w Jezusa jako Mesjasza. Mam wrażenie, że wielu dzisiejszych chrześcijan odpowiedziałoby trafiając kulą w płot. W stylu że Jezus jest nauczycielem wiary (choć oczywiście jest!) albo że jest wielkim wizjonerem (choć oczywiście tym też jest). Problem w tym, że wielu chyba dziś nie dostrzega w Nim Chrystusa, Zbawiciela świata. Woli widzieć jedynie twórcę ideologii...