Upominać? Tylko z właściwą intencją

Andrzej Macura

publikacja 03.09.2014 12:13

Garść uwag do czytań na XXIII niedzielę zwykłą roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Upominać? Tylko z właściwą intencją Marek Piekara /Foto Gość Jeśli Twój brat zgrzeszy, upomnij go w cztery oczy

Nie wtrącam się, to nie moje sprawy. Postawa dość często spotykana. I zasadniczo chyba słuszna. Włażenie z butami w życie bliźnich nie jest dla nich miłe. Czasem jednak trzeba. Bo istnieje obowiązek upomnienia grzesznika. I o tym są czytania tej niedzieli.

Chyba jednego w nich jednak brakuje. Bliższego wyznaczenia granicy, na której kończy się obowiązek upominania, a zaczyna niepotrzebne wtrącanie się w czyjeś sprawy. Choć pewnej ważnej wskazówki nie zabrakło.

1. Kontekst pierwszego czytania Ez 33,7–9

Ezechiel był prorokiem wygnania. To znaczy działał wśród wygnańców w Babilonii. Trafił tam z pierwsza ich grupą, gdy jeszcze można było mieć nadzieję, że Jerozolimę nic złego nie spotka i że z czasem wszystko się ułoży. Z czasem dochodzi jednak do niego wieść o zburzeniu miasta. .

Bardzo aktualna w jego czasach była próba odpowiedzi na pytanie dlaczego. Dlaczego Bóg dopuścił taka klęskę swojego ludu? Dlaczego zapomniał o swoim przymierzu?  Odpowiedź znamy: Bóg nie zapomniał, ale o przymierzu zapominał Izrael. Czcząc obcych bogów i kalkulując czysto po ziemsku. Dlatego Bóg chce ich przywołać do porządku.

Pierwsze czytanie tej niedzieli to fragment dłuższego wywodu proroka na temat grzechu, kary, nawrócenia i odpowiedzialności proroka (stróża Izraela) za grzechy ludu. Wydaje się na tyle jasne, że wszelki komentarz wydaje się zbyteczny. Warto jednak chyba przytoczyć tu dłuższy fragment prorockiej wypowiedzi. Czytany tej niedzieli fragment (jak zwykle tłustym drukiem)  zyskuje w nim nieco inny odcień znaczeniowy (Ez 33, 1-16).

Pan skierował do mnie te słowa: «Synu człowieczy, przemów do swoich rodaków i powiedz im: Jeśli na jakiś kraj sprowadzam miecz, a jego mieszkańcy wybiorą sobie jakiegoś męża i wyznaczą go na stróża, on zaś widzi, że miecz przychodzi na kraj, i w trąbę dmie, i ostrzega lud, ale ktoś, choć słyszy dźwięk trąby, nie pozwala się ostrzec, tak że miecz nadchodzi i zabija go, to on sam winien jest swej śmierci. Dźwięk trąby usłyszał, nie dał się jednak ostrzec; niech spadnie na niego wina za własną śmierć. Tamten jednak, kto przestrzegł, ocalił samego siebie. Jeśli jednakże stróż widzi, że przychodzi miecz, a nie dmie w trąbę, i lud nie jest ostrzeżony, i przychodzi miecz, i zabija kogoś z nich, to ten ostatni porwany jest wprawdzie z własnej winy, ale winą za jego śmierć obarczę stróża.

Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia przestrzegał ich w moim imieniu. Jeśli do występnego powiem: "Występny musi umrzeć" - a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi - to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie. Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę.

Ty, o synu człowieczy, mów do domu Izraela: Powiadacie tak: "Zaprawdę, nasze przestępstwa i grzechy nasze ciążą na nas, my wskutek nich marniejemy. Jak możemy się ocalić?" Powiedz im: Na moje życie! - wyrocznia Pana Boga. Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył. Zawróćcie, zawróćcie z waszych złych dróg! Czemuż to chcecie zginąć, domu Izraela?

Ty, o synu człowieczy, powiedz swoim rodakom: Sprawiedliwość nie uratuje sprawiedliwego, wtedy gdy on zgrzeszy, a występek występnego nie zgubi, gdy się on nawróci ze swego występku, natomiast sprawiedliwy nie zdoła pozostać przy życiu wtedy, gdy zgrzeszy. Jeśli powiem sprawiedliwemu: "Pozostaniesz z pewnością przy życiu", a on zadufany w swej sprawiedliwości popełnia zbrodnię, to już nie będzie pamięci całej jego sprawiedliwości, i z powodu zbrodni, której się dopuścił, ma umrzeć. A kiedy powiem do występnego: "Z pewnością umrzesz", on zaś odwróci się od swego grzechu i zacznie postępować według prawa i sprawiedliwości: oddaje zastaw, zwraca, co porwał, żyje według praw, które dają życie, nie dopuszczając się zbrodni, to z pewnością zostanie on przy życiu i nie umrze. Żaden z popełnionych przez niego grzechów nie będzie mu poczytany. Postępuje według prawa i sprawiedliwości, ma więc pozostać przy życiu (...).

W całym tekście uderza fakt, że Bogu wcale nie zależy na uśmierceniu winnego. Jak zobaczymy, pięknie koresponduje to z myślą Ewangelisty Mateusza, z którego dzieła pochodzi trzecie czytanie tej niedzieli. Warto jednak zwrócić uwagę na coś, co w tekście czytania, słuchanym bez kontekstu mogłoby umknąć. Otóż wcale nie jest tak, każdy, kto widzi grzech musi upominać. Jest tu mowa o tym, że upominać ma ustanowiony przez Boga stróż. Zwraca też uwagę, że to Bóg mówi „występny musi umrzeć”, nie stróż. Jego zadaniem nie jest ferowanie wyroków, a próba sprowadzenia winnego ze złej drogi.

Ciekawe, prawda? Nie każdy musi upominać, zadaniem upominającego jest sprowadzić ze złej drogi, nie osadzać. Gdy mówimy o upominaniu na pewno na te dwie rzeczy warto zwrócić uwagę. 

A następujący po czytaniu psalm przypomina, by słysząc głos Boga nie zatwardzać swojego serca...

2. Kontekst drugiego czytania Rz 13,8–10

Drugie czytanie to kontynuacja lektury Listu do Rzymian. Już tej jego części, w której św. Paweł kończy z wywodami teologicznymi, a zaczyna mówić jak powinno wyglądać chrześcijańskie życie. Konieczność dokonania pewnego wyboru przy dobieraniu czytań spowodowała, że sporą część tych wskazań pominięto. O miłości nieprzyjaciół, o posłuszeństwie władzy świeckiej. Wskazanie przedstawione tej niedzieli trochę jakby podsumowuje wcześniejsze. Ale na tym Paweł nie skończy.

Przytoczmy więc tekst czytania

Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przy­kazania: „Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj” i wszystkie inne, streszczają się w tym nakazie: „Miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.

Wszystko jasne. Zrządzeniem Opatrzności to wskazanie Pawła pada, gdy dwa pozostałe czytania traktują o upominaniu. Trudno więc w tym miejscu nie zauważyć, że skoro to miłość jest doskonałym wypełnieniem prawa, to pewnie też i zasad dotyczących upominania. Bo trudno, by były one wyjątkiem.

3. Kontekst Ewangelii Mt 18,15–20

Ewangelia Mateusza, ta jej część, w której jest mowa o Kościele jako pierwocinach Królestwa. A konkretniej, kolejna dłuższa mowa Jezusa. O niektórych zasadach życia wspólnoty.  Z tego miejsca wzięto Ewangelię tej niedzieli.

W mowie Jezusa z 18 rozdziału Ewangelii Mateusza trudno doszukiwać się jakiegoś usystematyzowania. To raczej kilka różnych wskazówek. Najpierw – dość znamienne – że ten kto chce być pierwszy, powinien się uniżyć jak dziecko. Potem, na drugim miejscu, o konieczności unikania zgorszenia maluczkich. Potem – i to chyba dość istotne – o radości Boga z jednej, zagubionej owcy (wersja nie tak obrazowa jak u Łukasza). Potem następuje ta część mowy, która czytana jest w te niedzielę: o obowiązku przebaczenia i o sile zgodnej modlitwy. Przytoczmy tu tekst Ewangelii.

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie roz­wiązane w niebie. Dalej zaprawdę powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.

Co jest dalej? Końcówka mowy Jezusa  – co chyba też bardzo ważne – jest o obowiązku przebaczenia z przypowieścią o nielitościwym dłużniku.

To może zaskakiwać. Niemal wszystkie wątki tej mowy Jezusa dotykają problemu zła. To znaczy stosunku Boga, ale i jego uczniów do sytuacji, w której widzą grzech. Chyba wielkim błędem byłoby rozpatrywanie treści Ewangelii tej niedzieli w oderwaniu od tego kontekstu. Czyli mówiąc o konieczności upominania nie wolno zapominać z jednej stronie o przestrodze, jaką Jezus kieruje w stronę gorszycieli, ale z drugiej też o radości, jaką Bogu daje wybaczanie oraz o obowiązku wybaczania, jaki ciąży na wszystkich członkach wspólnoty.

4. Warto zauważyć

O czym jest ta Ewangelia? Wydaje się, że poruszono w niej aż trzy tematy: upomnienia braterskiego, rangi kościelnej władzy oraz wagi zgodnej modlitwy. Tyle że skoro zaraz potem następuje wskazanie dotyczące obowiązku przebaczenia to wydaje się, że dwa ostatnie trzeba też odczytywać w kontekście stosunku chrześcijan do grzechu współbraci. Inaczej mielibyśmy do czynienia z jakimś wywodem mocno chaotycznym..

To może teraz już po kolei. Najpierw najważniejsze.

  • Trzystopniowa procedura upominania grzesznika zdaje się służyć temu, by na ile to się da, unikać upokarzania grzesznika. Celem upominania jest bowiem doprowadzenie grzesznika do nawrócenia, nie jakieś nad nim zwycięstwo. To w sumie zgodne z tym, co w drugim czytaniu pisał św. Paweł: że to miłość jest doskonałym wypełnieniem prawa. Wobec człowieka upominanego miłość bliźniego też obowiązuje. W jakiś sposób jest to też zgodne z tym co napisano u Ezechiela: to Bóg wydaje wyrok mówiąc, że grzesznik musi umrzeć. Zadaniem stróża nie jest wydawanie wyroku, a doprowadzenie grzesznika do nawrócenia.
     
  • Skoro grzesznik, gdy się nie nawróci po trzeciej próbie upomnienia, ma być dla brata „jak poganin i celnik” – czyli chodzi o coś w rodzaju ekskomuniki – to oczywistym wydaje się, że musi chodzić o poważny grzech, nie o drobiazgi.
     
  • „Co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie roz­wiązane w niebie”.... To nie, jak w scenie ustanowieniu prymatu Piotra, jakaś obietnica ogólna. Chodzi o owo bycie grzesznika jak poganin albo celnik. Jeśli Kościół podejmie decyzję wykluczającą kogoś ze wspólnoty, to Bóg w niebie też uszanuje taką decyzję.
     
  • „Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą”... Można chyba potraktować to jako wskazanie ogólne. W kontekście ma jednak swoista wymowę: owszem, możecie grzesznika wydalić ze wspólnoty Kościoła – mówi Jezus. Uszanuję taką decyzję. Ale o wiele lepsza jest zgoda; to do niej powinniście dążyć, bo jeśli zgodnie prosicie, to Ja jestem z wami, a wtedy wszystko dostaniecie...

5. W praktyce

Upominanie to obowiązek wynikający z miłości bliźniego. Od razu więc należy z roztropnością spojrzeć na inne motywacje, jakie mogą się w tej kwestii pojawić. Bo mogą one wypaczyć właściwy sens upominania.

Upominanie nie może wypływać z chęci poniżenia grzesznika. Czyli? Może się zdarzyć, że za upominanie bierze się ktoś, komu ta sytuacja daje swoistą satysfakcję. Oto ma okazję upokorzyć kogoś, kogo z jakiegoś powodu nie lubi albo kogoś, na kim teraz można się zemścić. I to niby będąc w zgodzie z Bożym prawem, bo przecież jest obowiązek upominania. Prawdziwe intencje będą jednak inne.

Podobnie jest z „publiczny donosem na grzesznika” bez wcześniejszej próby upomnienia go w cztery oczy, a potem wobec kilku świadków czy w końcu wobec Kościoła (Czyli kogo? Całej wspólnoty? Tylko zwierzchników?). Wywlekając na wierzch  brudy brata w wierze donosiciele bardzo często pomijają te wcześniejsze etapy z góry zakładając, że będą one nieskuteczne. A niby dlaczego? Bo to człowiek z gruntu zły i się nie zmieni? W takim razie po co upominać go publicznie?  Przecież to też nic nie da, prawda? Więc po co?  Smutne, ale motywacją do takiego publicznego upominania jest chyba zazwyczaj chęć poniżenia bliźniego, nie pragnienie, by się nawrócił. A właśnie to powinien być główny motyw, dla którego ktoś decyduje się na upominanie grzesznika. Inaczej wszystko wygląda raczej na obmowę czy nawet rzucanie jakiś pochopnych sądów na temat bliźniego, bo przecież nie dało mu się wcześniej szans wytłumaczenia, obrony...

Innym motywem, dla którego czasem ktoś decyduje się upomnieć jest chęć uwolnienia się od winy za milczenie. Wydaje się wręcz, że to zgodne z tym, co czytamy u Ezechiela. Warto jednak zwrócić uwagę na parę drobiazgów. Po pierwsze prorok zostaje przez Boga ustanowiony stróżem Izraela. Rodzi się pytanie na ile konkretny człowiek podobnie jest stróżem swoich bliźnich i konkretnie  kogo. Swoich bliskich? Wszystkich ludzi?  A co będzie, jeśli relacje z konkretnym człowiekiem z góry skazują taką misję nie tylko na niepowodzenie, ale wręcz na utwierdzenie grzesznika w jego postawie? Przecież upomnienie wroga raczej skuteczne nie będzie...

Po drugie trzeba zauważyć, że prorok miał upominać, ale sąd i karanie należały do Boga. A jako że upublicznienie brudów konkretnego człowieka już samo w sobie jest swoistą kara widać, że także kierowanie się motywem chęci uwolnienia się od winy za milczenie należy kierować się bardzo ostrożnie.

Jak więc to jest z tym upominaniem?  Wydaje się, że zawsze powinno wynikać z miłości. Pamiętając zaś w jakim kontekście jest umieszczony ewangeliczna zasada upominania bliźnich chrześcijanin nie powinien zapominać po pierwsze o tym, że Bogu sprawia radość nawrócenie się grzesznika, nie jego potępienie. A po drugie także o tym, że on sam ma obowiązek wybaczyć. Zawsze ilekroć ktoś uznaje swój grzech.

Czy można jakoś dokładniej wyznaczyć granicę, kiedy jeszcze nie należy upominać, a kiedy już trzeba? Ksiądz Stanisław Olejnik, w swoim podręczniku teologii moralnej pisze, że obowiązek upominania istnieje, gdy jednocześnie spełnione są dwa warunki:

a) istnieje rzeczywista potrzeba bliźniego apelująca o pomoc
b) istnieje moralna możliwość takiego upomnienia

I dalej wyjaśnia, że nie mogą upominać ci, którzy w tym samym przedmiocie ciężko upadają, gdyż upominanie w takim wypadku byłoby aktem obłudy i zapewne byłoby nieskuteczne. Zaś samo upomnienie powinno być podejmowane roztropnie i z taktem, a nawet z pokorą. Inaczej nie tylko będzie nieskuteczne, ale nawet szkodliwe. Nieraz trzeba wręcz milczeć i cierpliwie czekać. Czy należy demonstracyjnie zrywać z grzesznikiem? Tylko wtedy, gdyby brak takiej reakcji mógł być potraktowany jako aprobata dla złych czynów.  Jezus uczył – ciągnie dalej ksiądz Olejnik – że upominać powinno się najpierw w cztery oczy, potem przy świadkach, a dopiero potem należy donieść Kościołowi. Od tej zasady odstąpić trzeba wtedy, gdy grzech jest mocno szkodliwy społecznie, daje zgorszenie itp...

Tyle ks. Olejnik. Trzeba też pamiętać, że nie powinni upominać grzeszników ludzie mający problemy ze skrupulatnym sumieniem. Po pierwsze, nie potrafią właściwie ocenić  swojego postępowania, więc tym łatwiej zrobić im z igły widły, gdy chodzi o bliźnich. Po drugie obowiązek ten potrafi tak zdominować ich myślenie, że wpędzają się w rozpacz. Nie da się przecież upomnieć wszystkich grzeszników. Zdrowy człowiek to wie. Skrupulat, nie mając zdrowego, roztropnego i umiarkowanego spojrzenia na sprawy, będzie się ciągle obwiniał, że robi zbyt mało. Więc takim ludziom spowiednicy powinni wręcz zakazywać upominania...