Miłość – konkret, nie pusta idea

Andrzej Macura

publikacja 24.10.2014 00:22

Garść uwag do czytań na XXX niedzielę zwykłą roku A z cyklu „Biblijne konteksty”.

Miłość – konkret, nie pusta idea Henryk Przondziono /Foto Gość Można mieć świetną lornetkę, ale i tak nic nie widzieć. Można mówić "kocham" a myśleć o egoizmie. Ale można i znać wszystkie zasady, a w konkretnej sytuacji zdradzić miłość

Stary kawał. Stalin, dziecko i radiowy komentator. Dziecko do Stalina: towarzyszu Stalin, dajcie cukierka. Towarzysz Stalin do dziecka: Won, wynocha!!!! Komentator: A mógł zabić!

Po co to przypominam? Zdarza się, że ludzie bywają tak przekonani o czyjejś albo swojej doskonałości, że za jej przejaw uważają nawet takie zachowania, które wyraźnie jej przeczą. Jak zarozumialcy grubiańsko wyśmiewający innych, przekonani o swoim świetnym poczuciu humoru. Jak chwalący się mówieniem zawsze prawdy, gdy trzeba raczej milczeć. W czytaniach tej niedzieli pojawia się podobny problem. To przedstawienie konkretnych dobrych czynów, które łączy jedna idea miłości, a jednocześnie przypomnienie, że nie ma mowy o miłości tam, gdzie nie ma tych konkretnych dobrych czynów. Tam może być tylko zakłamane samozadowolenie.

1. Kontekst pierwszego czytania Wj 22, 20-26

Pierwsze czytanie tej niedzieli rozgrywa się pod Synajem. Bóg zawiera ze swoim ludem przymierze. On obiecuje, że będzie się nimi opiekował, oni mają zdecydować, czy przyjąć warunki, jakie w tym przymierzu im stawia.... Ale może trochę szerzej.

Zawarcie przymierza między Bogiem a Izraelem na Synaju to jeden z kluczowych momentów historii zbawienia. Bez niego właściwie trudno zrozumieć dalszą historię Narodu Wybranego. Dlaczego? Cała dalsza część Starego Testamentu bardziej czy mniej wyraźnie odwołuje się do ustalonych wówczas reguł. Dlaczego Bóg walczy za swój lud? Dlaczego czasem karze Izraela? Wszystko wynika z tego przymierza.

Przypomnijmy: Izraelici mieszkali w Egipcie i byli tam traktowani jak niewolnicy. Bóg zlitował się nad nimi i powołał Mojżesza, by ich wyzwolił i zaprowadził do ziemi, którą niegdyś obiecał ich przodkom. Wyjściu towarzyszą nadzwyczajne znaki i cuda, dzięki którym Izrael nie tylko ucieka, ale i rozpoznaje jak wielki „Jest Ten, który jest”. Teraz są w drodze do Ziemi Obiecanej, na pustyni. A Bóg, ten mocny i potężny, który dla nich tyle zrobił, ma dla nich nową ofertę. Proponuje układ. On będzie się nimi już zawsze opiekował, oni mają zachowywać Jego prawo.

Oferta na pewno jest kusząca. Widzieli, jak potężny jest ten ich Bóg. Teraz słuchają jakich wymagań mieliby przestrzegać. I za chwilą zdecydują: „wszystkie słowa, jakie powiedział Pan, wypełnimy”. A następnego dnia Mojżesz, na znak zawartego przymierza, pokropi krwią ofiarnych zwierząt zarówno symbolizujący Boga ołtarz, jak i sam lud. To pewna symbolika:  „jeśli nie będę wierny przymierzu, niech mi się stanie jak z tymi zwierzętami”.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Pierwsze czytanie tej niedzieli to właśnie niewielki fragment prawa, które Izrael miał przestrzegać. Bo to nie tylko dziesięć przykazań. W „Kodeksie przymierza” znajdują się takie tematy jak prawo o ołtarzu, prawo dotyczące niewolników, zabójstw, pobić i zranień, kradzieży zwierząt, przestępstw wymagających odszkodowań, gwałtu na dziewicy i jeszcze paru innych (nagłówki z Biblii Jerozolimskiej).... Wszystkie one są rozwinięciem dekalogu, jego uszczegółowieniem. By nikt nie mógł powiedzieć, że skoro grzmotnięty przeze mnie młotkiem dycha, to nic się nie stało, bo nie zabiłem. 

Przytoczmy tekst czytania. Tradycyjnie, w nieco szerszym kontekście.

Nie pozwolisz żyć czarownicy.

Ktokolwiek by obcował ze zwierzęciem, winien być ukarany śmiercią
.
Ktokolwiek by składał ofiary innym bogom <poza samym Panem>, podlega klątwie.

Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej.

Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy i sieroty. Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę, zapali się gniew mój, i wygubię was mieczem i żony wasze będą wdowami, a dzieci wasze sierotami.

Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie każesz mu płacić odsetek.

Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu. I jeśliby się on żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem litościwy.


Nie będziesz bluźnił Bogu i nie będziesz złorzeczył temu, który rządzi twoim ludem.

Nie będziesz się ociągał z [ofiarą z] obfitości zbiorów i soku wyciskanego w tłoczni. I oddasz Mi twego pierworodnego syna. To samo uczynisz z pierworodnym z bydła i trzody. Przez siedem dni będzie przy matce swojej, a dnia ósmego oddasz je Mnie.

Będziecie dla Mnie ludźmi świętymi. Nie będziecie spożywać mięsa zwierzęcia rozszarpanego przez dzikie zwierzęta, ale je rzucicie psom.


Konkret, prawda? Konkret rozwijający zdawkowo sformułowanych 10 przykazań. Trzymając się jedynie ich litery można popełniać bardzo wiele różnych podłych czynów. Złamać rękę, rozbić nos albo i opluć. Bo przecież jest tylko „nie zabijaj”. Ale gdyby dekalog miał zostać zastąpiony wieloma drobiazgowymi przepisami, którymi ktoś próbowałby opisać całą ludzką rzeczywistość, pewnie trudno byłoby wyłapać ich sens. Jak widać potrzebne jest i wskazanie ogólne, by widać było kierunek, i wskazanie szczegółowe, by w ogólności nie zgubić konkretu.

A następujący po czytaniu psalm jest pieśnią pochwala Boga, który zapewnia człowiekowi opiekę...

2. Kontekst drugiego czytania 1 Tes 1, 5c-10

Pierwszy list do Tesaloniczan... Nie ma chyba sensu w tej chwili go streszczać. Warto jednak zauważyć, że drugie czytanie tej niedzieli do dalszy ciąg tego, co czytane było tydzień wcześniej. No właśnie. Było to wspomnienie tego, jak wierni w Tesalonice przyjmowali wiarę, o mocy i Duchu Świętym, który działał wśród  nich. Co jest dalej? Przytoczmy tekst czytania.

Wiecie, jacy byliśmy dla was, przebywając pośród was. A wy, przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana, by okazać się w ten sposób wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i Achai.

Dzięki wam nauka Pańska stała się głośna nie tylko w Macedonii i Achai, ale wasza wiara w Boga wszędzie dała się poznać, tak że nawet nie trzeba nam o tym mówić. Albowiem oni sami opowiadają o nas, jakiego to przyjęcia doznaliśmy od was i jak nawróciliście się od bożków do Boga, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu i oczekiwać z niebios Jego Syna, którego wzbudził z martwych, Jezusa, naszego wybawcę od nadchodzącego gniewu.


Dalej jest więc o odpowiedzi, jaką swoim życiem dał Kościół w Tesalonice: „przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku, z radością Ducha Świętego, staliście się naśladowcami naszymi i Pana”. I ta odpowiedź jaką dali na głoszone im słowo stało się swoistym świadectwem, jakie dali „nie tylko w Macedonii i Achai”, ale „wszędzie”.

Ten związek między odpowiedzią daną Bogu, potwierdzeniem jej swoim życiem w czasie próby i dobrym świadectwem, jakie przez to daje się innym, jest dość znamienny. Za deklarację „wierzę” powinno iść naśladowanie Jezusa. To dobry  przykład skłania innych do trwania w wierze. Może czasem i niewierzącemu pomaga uwierzyć, że to co głoszą chrześcijanie, to nie puste słowa. Proste, nie? I rodzące niepokojące pytanie: skoro tylu ludzi odchodzi dziś od wiary, to czy przypadkiem coś nie szwankuje z naszym świadectwem...

Zwraca też uwagę treść ostatniego zdania: „(...) nawróciliście się od bożków do Boga, by służyć Bogu żywemu i prawdziwemu i oczekiwać z niebios Jego Syna, którego wzbudził z martwych, Jezusa, naszego wybawcę od nadchodzącego gniewu”. Mamy tu cztery ważne elementy chrześcijańskiej wiary:

  • odwrócenie się od bożków do Boga żywego i prawdziwego;
  • wstąpienie na służbę tegoż Boga żywego i prawdziwego, nie na salony;
  • wspomnienie centralnej prawdy chrześcijaństwa, zmartwychwstania Jezusa;
  • przypomnienie, że zapłatą za tę służbę jest wybawienie od nadchodzącego Bożego gniewu...

Jak to już pisałem, drugie czytanie nie jest jakoś specjalnie dobierane do pozostałych, znów jednak świetnie się z pozostałymi uzupełnia. I tu powtarza się myśl, że wiara domaga odpowiedzi danej życiem. Odpowiedzi danej miłością ku Bogu i bliźnim. I taka wiara daje podstawy do żywej nadziei....

3. Kontekst Ewangelii Mt 22, 34-40

Trzeba zauważyć: trzecie czytanie tej niedzieli pochodzi z tej części dzieła Mateusza, w którym Jezus stojąc na progu śmierci wchodzi w ostry konflikt z przywódcami religijnymi Izraela. Pisałem już o tym szerzej kilka razy omawiając czytania ostatnich niedziel, więc może tym razem sobie podaruję (Kto chce może zajrzeć TUTAJ) Scena rozgrywająca się w Ewangelii tej niedzieli to też fragment tej polemiki. Widać to zresztą na samym jej początku. Faryzeusze reagują na „zamknięcie ust saduceuszom” (pytali Go, czyją żoną w niebie będzie kobieta, która miała siedmiu mężów). A wcześniej przecież zamknął usta im i zwolennikom Heroda, kiedy pytali go o płacenie podatku cezarowi. Za chwilę zaś, po scenie przedstawionej w Ewangelii tej niedzieli, Jezus przejdzie wręcz do ofensywy pytając faryzeuszów o to, czyim synem ma być Mesjasz: Dawida, czy Kogoś stojącego wyżej... Jakie to ma znaczenie? Ano, zastanowimy się. Teraz może przytoczmy tekst.

Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że Jezus zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał wystawiając Go na próbę: "Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?"

On mu odpowiedział: "«Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem». To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: «Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego». Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy»".

4. Warto zauważyć

Ciekawe dlaczego Ewangelista napisał, że faryzeusze tym pytaniem wystawiali Jezusa na próbę? Przecież równie dobrze mogliby je zadać ludzie uczciwie poszukujący jakiejś syntezy bogatego nauczania moralnego Starego Testamentu. Widać tkwił w tym pytaniu jednak jakiś podstęp. Być może chodziło o to, że gdyby Jezus wskazał na jedne, oni mogliby Go oskarżyć, że lekceważy inne. Jezus jednak, podobnie jak wcześniej, nie dał się złapać w zastawioną na niego pułapkę.

Odpowiada dwoma, nigdy chyba wcześniej nie łączonymi fragmentami Starego Testamentu. O miłości Boga mowa jest w Księdze Powtórzonego Prawa 6,5, o miłości bliźniego w Kapłańskiej 19,18. Jezus podaje swoim adwersarzom swoistą syntezę całego moralnego nauczania Starego Testamentu. To na miłości Boga i bliźniego polega wszystko, czego domagał się od Izraela w jego historii Bóg. I to, czego będzie domagał się od swoich uczniów Jezus...

Coś jeszcze? Owszem. Dla Jezusa oczywistym jest, że wiara musi wyrażać się miłością. Spełnianie przykazań nie jest dodatkiem do wiary. Jest jej integralną częścią. Nie mają więc racji ci, którzy źle rozumiejąc Pawła twierdzą, że uczynki są nieistotne, że liczy się tylko wiara. Bo wiara nie jest tylko intelektualnym powiedzeniem Bogu "tak". Człowiek musi to "tak" wypowiedzieć swoim życiem. Wiara musi więc wyrażać się w miłości.

5. W praktyce

  • Wiara musi wyrażać się w miłości. Truizm, prawda? Ano tak to czasem odbieramy. Bo wydaje się nam oczywiste, że skoro jesteśmy wierzący, to owszem, jakieś grzechy może się i nam przydarzają, ale zasadniczo kochamy. Tymczasem dość często jest tak, i to nie tylko u „letnich chrześcijan”, że wiara i jej wymagania sobie, a życie sobie. Nie przeszkadza nam, że układy które akceptujemy są tak pozbawione myślenia w kategoriach miłości, że aż chciałoby się o nich powiedzieć: pogańskie.

    Każdy oczywiście może w tej chwili sam przywołać sobie różne świadczące o takiej postawie sceny. Mnie szczególnie rażą trzy.

    Przeciw miłości Boga grzeszymy, gdy stawiamy się w pozycji Jego właścicieli, nie sług; gdy używamy Go jako oręża do naszych wojen i wojenek. W życiu społecznym, ale też pewnie nieraz rodzinnym, upominając dzieci czy współmałżonka. Używamy Go, zamiast oddawać Mu cześć. I Bóg obrywa za nas. A przecież On jest święty! Może gdyby ludzie widzieli w nas nie Jego towarzyszy broni, a sługi (o czy pisał św. Paweł), łatwiej pozyskalibyśmy ich dla Niego? Bardzo brakuje nam w życiu społecznym tej świadomości, że Bóg jest sędzią nas wszystkich, nie tylko naszych wrogów...

    Drugi przykład: myślenie w kategoriach plemiennych: ten dobry, bo swój, tamten zły, bo obcy. A może trzeba też widzieć niewłaściwe postępowanie współbrata, a dobre i szlachetne kogoś, z kim nam  nie po drodze?

    Trzeci przykład? Uporczywe tkwienie w układzie dzielącym ludzi na gorszych i lepszych ze względu na pozycję społeczną. Pan dyrektor, rektor, mecenas, ksiądz prałat? O, pełny szacunek. Robotnik, sprzedawczyni, sprzątaczka albo i jakiś młody człowiek na ulicy? Są albo od usługiwania albo traktuje się ich  jak powietrze. Nie chodzi o to, żeby wszystkich zaraz zaczepiać. Ale żeby zauważyć, że ci ludzie mają taką samą godność dzieci Bożych dzieci jak wielcy tego świata.... Wyniosłość to coś, co chrześcijaninowi zwyczajnie nie przystoi...
     
  • W pierwszym czytaniu parę wybranych szczegółów, w Ewangelii synteza. Wydaje że jako chrześcijanie powinniśmy dziś unikać dwóch zagrażających nam skrajności: akcentowania szczegółów z pominięciem ich ogólnego sensu z jednaj, a z drugiej mówienie o ideach tak ogólnych, że pozwalających na wypaczenie konkretów.

    Zbytnie wikłanie się w szczegóły? Nigdy nie powinniśmy zapominać, że te szczegóły muszą być realizowaniem ogólnej zasady miłości Boga albo bliźniego. Ten błąd popełniamy często w teorii, to znaczy dyskutując o zasadach moralnych. Dla nas to może oczywiste, ale nasi dyskutanci w tym co mówimy często wcale nie widzą, że chodzi nam o miłość. Widzą tylko upór w trzymaniu się jakiejś tam zasady...

    Po drugie powinniśmy też unikać posługiwania się samymi ogólnikami. Miłość Boga i bliźniego to przecież konkret. Wyrażają się w konkretnych postawach, zachowaniach. To uśmiech dla żony, dobre słowo dla matki, która zupełnie straciła już pamięć i nikogo nie poznaje, to zainteresowanie się sprawami dziecka, to delikatność w zwracaniu uwagi, przełknięcie czyjejś złośliwości  i wiele, wiele innych. Nie jest natomiast miłością egoizm, traktowanie drugiego jak przedmiotu, choćby i się na to zgadzał, manipulowanie nim, pomiatanie  i wykorzystywanie; nie jest miłością porzucenie żony dla innej, cofanie licznika w sprzedawanym samochodzie ani namawianie do grzechu ...
     
  • Które przykazanie w prawie jest najważniejsze? Odpowiedź oczywiście znamy. Teoretycznie. Ale tak już jest, że chyba każdy z nas lubi akcentować to czy inne. Trudno. Gorzej, jeśli innych nie zauważa. Zwłaszcza u siebie. że niektórych nie zauważa.

    Może mi się wydaje, ale odnoszę wrażenie, ze w Polsce koncentrujemy się mocno na grzechach „okołobrzusznych”. To znaczy dotyczących seksualności i poczęcia. Aborcja, in vitro, antykoncepcja, homoseksualizm i pedofilia. Papież Franciszek za to (podobnie chyba i ja) często wraca w swoich wypowiedziach do grzechów popełnianych językiem – obmowa, plotki itd. Jasne, piętnuje się grzechy, które się najwyraźniej widzi. Pytanie tylko, czy nie jest tak, że grzechów w innych dziedzinach już prawie nie zauważamy? Ot, ważny problem świętowania niedzieli i szerzej, szanowania prawa do odpoczynku. Albo zachowania się kierowców na drodze...
     
  • W drugim czytaniu Paweł zwraca uwagę na rolę świadectwa w życiu chrześcijan. Dziś warto zapytać czy nie jest przypadkiem tak, że jedną z przyczyn odchodzenia ludzi od wiary jest to, że chrześcijanie go nie dają? Że wiara sobie, a życie też sobie? Że po nas, chrześcijanach, wcale nie widać, jakobyśmy bardziej kochali?

    Bo tak patrząc na historię.... Czy okropieństwa wojny XXX letniej w Europie – przecież wojny religijnej – nie były jedną z przyczyn powstania nowoczesnego ateizmu? Czy sojusz Kościoła z tronem i wszelką władzą nie był powodem, dla którego w niektórych krajach Kościół stracił robotników i drobnych rolników? Dziś, może i na mniejszą skalę, ale popełnianie podobnych błędów też nam grozi. Pazerność i rozmiłowanie w luksusie księdza, łatwe powtarzanie niesprawdzonych oskarżeń przez tego czy innego katolika świeckiego, nie mówiąc już o pysze i zarozumiałości... Co ma tych chwiejnych w wierze albo i niewierzących do nas przyciągnąć? Same puste słowa? Deklaracje bez pokrycia, prawdy, w które sami zdajemy się nie wierzyć?