Potrzeba kluczy

Augustyn Jankowski OSB

publikacja 03.12.2014 05:30

W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli [ją] rozumieć. A bez przypowieści nie prze¬mawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom (Mk 4,33n).

W Jego nauczaniu przypowieści są środkiem pierwszego rzędu HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ W Jego nauczaniu przypowieści są środkiem pierwszego rzędu
Niemal ciągle Jezus daje obrazom pierwszeństwo przed zasadami teoretycznymi

Wyżej przytoczone dwa zwięzłe zdania z tekstu greckiego Ewangelii, który uchodzi za najstarszy nam znany, mają wiele do powiedzenia. Rzucają one światło na sposób Jezusowego nauczania, a stwierdzają jednocześnie, że nauczanie w przypo­wieściach nie zawsze było zrozumiałe dla ówczesnych słucha­czy. A co dopiero mówić o nas, których dzieli tyle wieków od czasu głoszenia przypowieści, o nas, żyjących w zupełnie in­nym kręgu kulturowym niż żyli tamci? Skoro więc skarbiec przypowieści ewangelijnych niełatwo się otwiera, trzeba do­brać do niego odpowiednie klucze. Jakie? Odpowiedzi na to pytanie udzieli nam analiza warunków, w jakich nauczał Je­zus.

W Jego nauczaniu, odczytywanym przez nas dziś z Ewan­gelii, przypowieści są środkiem pierwszego rzędu, środkiem stosowanym przez cały czas publicznej działalności. Niemal ciągle Jezus daje obrazom pierwszeństwo przed zasadami teoretycznymi. Przy­powieści – to Jego świadoma pedagogia. Mówi o tym dialog Pana z uczniami przekazany we wspomnie­niach i refleksjach Janowych: Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu (J 16,25). Na co uczniowie replikują z radosną ulgą: Oto teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żad­nej przypowieści (16,29). Użyte dwukrotnie w tym dialogu określenie „otwarcie” mówi nam pośrednio o tym, że przypo­wieści pozostawały nawet dla uczniów po części zagadkowe. Zresztą niejednokrotnie dawali oni temu wyraz, pro­sząc o wy­jaśnienie przypowieści (np. Mt 13,36; 15,15; Mk 4,10.13; 7,17; Łk 8,9n; 12,41).

A przecież – na pierwszy rzut oka – powinno być inaczej. Jeśli bowiem Jezus wolał mówić raczej obrazami niż przy pomocy ab­strakcyjnych pojęć, to chyba po to, by łatwiej mogły Go rozumieć masy ludzi prostych. Nadto przecież przypowieści ewangelijne posługują się obrazami zaczerpniętymi z codzien­nej obserwacji życia lub czynią aluzje do zdarzeń wówczas aktualnych. Mówi się w przy­powieściach o rzeczach powszed­nich: o codziennym zaczynia­niu mąki na ciasto celem wypieku chleba, o lampach, których płomyk oświetla wnętrze izb pale­styń­skich, o ciężkich pracach na roli czy w winnicy.

Porusza się także w przypowieściach doniosłe sprawy ludzkie, jak pro­wadzenie wojen czy wielkich interesów handlowych, czy pre­tendowanie do tronu. Obok ubogiej kobiety, właścicielki zaled­wie dziesięciu drachm, pojawia się w nich niezwykle bogaty król czy handlarz pereł. A mimo tych wszystkich kontrastów w sumie wszystkie te obrazy są bliskie człowiekowi, nie są by­najmniej trudnymi abstrakcjami.

Istotnie – same obrazy są barwne i zrozumiałe. Ale przy­powieści to nie są opowiadania. Trudność zaczyna się z chwilą, gdy trzeba dać odpowiedź, do czego się odnoszą te życiowe obrazy: jaki jest ich sens ukryty? Przypowieść bowiem to odrę­bny gatunek literacki. Trzeba go wpierw dobrze określić po to, by odkryć reguły interpretowania go, te reguły najbardziej elementarne.

Sama powyższa zasada, że trzeba zacząć od zbadania ga­tunku literackiego, by stąd wysnuć reguły poprawnej interpretacji, jest już dla nas dziś oczywista, potwierdzona nadto autorytetem Soboru Watykańskiego II (KO 12). Ale wcale nie była ona taką dla wielu komentatorów przypowieści na prze­strzeni wieków. Stąd to powstawały pod piórem wielu pisarzy kościelnych piękne, niekiedy genialne, konstrukcje własne na tematy poruszane w przypowieściach, ale jakże, niejednokrot­nie, dalekie od myśli autentycznej. Nie użyto bowiem właści­wego klucza.

W Jego nauczaniu przypowieści są środkiem pierwszego rzędu   HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ W Jego nauczaniu przypowieści są środkiem pierwszego rzędu
Niemal ciągle Jezus daje obrazom pierwszeństwo przed zasadami teoretycznymi
Gatunek literacki przypowieści znany jest w literaturze starożytnej. Ale tu humanistę czeka nowa niespodzianka. Nie wystarczy znać się na teorii przypowieści zaczerpniętej od Arystotelesa czy Kwintyliana, ponieważ przypowieści ewangelijne nie odpowiadają dokładnie temu, co zdefiniowali w tej sprawie autorzy antyku greckiego i rzymskiego. Inny rodowód ma przypowieść ewangelijna. Rodzi się ona mianowicie nie z logicznego myślenia Greków, lecz z ducha semickiego. Wzo­rów więc i ana­logii trzeba dla niej szukać w Starym Testa­mencie i w komentarzach biblijnych rabinów. Dopiero te hebraj­skie paralele dadzą nam nowy niezbędny klucz otwierający, różną od naszej, mentalność ludzi starożytnego Bliskiego Wschodu.

Ale nie tu koniec poszukiwań kluczy do skarbca przypo­wieś­ci ewangelijnych. Zestawienie ich z prawzorami starotestamen­to­wy­mi czy analogiami u rabinów od razu unaocznia niesłychaną różnicę treści przy podobieństwie formy zewnętrz­nej. Nowego więc klucza dostarcza nam wniknięcie w Jezuso­we zamysły, w tę właśnie pedagogię, której nawet uczniowie Pańscy zrazu nie pojmowali. Całe nauczanie Jezusowe wiązało się z ży­ciem i misją Mesjasza, królestwo zaś Boże głoszone przez Niego to nie tylko ważki punkt teoretyczny samej dok­tryny objawionej, lecz rzeczywistość tajemnicza i dynamiczna, do której Jezus Chrystus miał zupełnie swoistą relację – egzy­sten­cjalną.

Wreszcie pozostaje sprawa klucza do obecnego naszego tekstu przypowieści ewangelijnych. Ich zapis – to nie stenogram ani nagranie na taśmie magnetofonu. Jezus przypowieś­ci głosił, ale sam ich nie pisał. Nawet pierwsi głosiciele Jego Dobrej Nowiny nie zaczynali od pisania, wierni Jego nakazo­wi: Idźcie i nauczajcie (Mt 28,19).

To, co mamy dziś utrwalo­ne na piśmie w Ewangeliach, odbyło dość długą drogę, którą możemy z pożytkiem dla siebie odtworzyć w wielu wypadkach. Owa długa droga – to częste posługiwanie się sło­wami Pański­mi w ciągu kilku dziesiątek lat w na­uczaniu żywych ludzi z ich rozmaitymi potrzebami, różnymi zależnie od środowiska. Ciągle pod wodzą Ducha Prawdy, który miał doprowadzić ucz­niów do całej prawdy (J 16,13), już w katechezie następowała swoista interpretacja, przesuwały się akcenty moralne, niejed­na zasada czy prawda otrzymywała nieco odmienne zastoso­wania. Odkryć nowe ten­dencje pierwotnego Kościoła w I wie­­ku, żywe na drodze od Ewan­­gelii mówionej do zapisanej, to znaleźć dalsze klucze niezbędne do pełniejszego wykorzystania skarbca przypowieści o królestwie Bożym.

Nakreślony dotąd obraz sytuacji, w jakiej dziś się znajduje tak czytelnik, jak komentator przypowieści ewangelijnych, pozwala już na kolejne wyliczenie zagadnień wstępnych, okre­ślonych jako poszukiwanie kluczy do skarbca. Trzeba sobie od­powiedzieć na pytania następujące:

1. Jaki jest gatunek literacki przypowieści ewangelijnej?

2. Jaki był cel pedagogiczny nauczania za pomocą przypowie­ści?

3. Jakie były losy przekazu ich formy mówionej, zanim nastą­piła ostateczna ich redakcja na piśmie, losy doniosłe dla od­czytania bogatego zastosowania samej nauki?

***

Augustyn Jankowski OSB, Królestwo Boże w przypowieściach, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC