Ćwiczenia duchowe

Teofan Rekluz

publikacja 01.10.2015 05:00

Najbardziej owocne jest słowo Boże, a po nim pisma ojców i żywoty świętych.

Ćwiczenia duchowe   Józef Wolny /Foto Gość Najbardziej owocne jest słowo Boże, a po nim pisma ojców i żywoty świętych Chrześcijańskie kształtowanie rozumu jest tak głębokim utrwalaniem w nim wszystkich prawd wiary, aby stanowiły jego istotę albo by „składał się” wyłącznie z nich, tak by zaczynając o czymś rozważać, osądzał i weryfikował według nich wszystko, co poznał, i nie mógł bez nich uczy­nić nawet małego kroku. Apostoł okreś­la to jako trzymanie się wzoru zbawiennych słów (2 Tm 1,13).

Ćwiczenia lub działania dotyczące tego są następujące: czytanie i słuchanie słowa Bożego, pism patrystycznych, duchowe rozmowy oraz radzenie się ludzi bardziej doświadczonych.

Dobre jest czytanie i słuchanie, lepsze od nich rozmowy z osobą o podobnych poglądach, a jeszcze lepsze – słowo kogoś doświadczonego.

Najbardziej owocne jest słowo Boże, a po nim pisma ojców i żywoty świętych. Należy wiedzieć zresztą, że żywoty lepsze są dla początkujących, dzieła ojców – dla średnich, a słowo Boże dla doskonałych.

Wszystkie te źródła prawd, jak i metody czerpania z nich służą, oczywiście temu, by utrwaliły się w umyśle, a zarazem podtrzymywały ducha gorliwości.

Często jeden tekst rozpala ducha na wiele dni. Są żywoty, o których jedno wspo­mnienie roznieca żar gorliwości; są też niezwykle pobudzające miejsca w dziełach patrystycznych. Wynika stąd dobra reguła: wypisywać podobne miejsca i przechowywać na wypadek potrzeby, dla pobudzenia ducha.

Często ani wewnętrzne, ani zewnętrzne działanie nie pomaga – duch pozostaje śpiący. Spiesz, by cokolwiek, skądkolwiek czytać. Jeśli to nie pomaga – biegnij do kogoś na rozmowę. Ta ostatnia, prowadzona z wiarą, rzadko pozostaje bez owocu.

Są dwa rodzaje czytania: jeden – zwykły, prawie mechaniczny, drugi – wybiórczy, w odpowiedzi na potrzeby duchowe lub według zalecenia. Ale i pierwszy rodzaj nie jest bezużyteczny. Jest on zresztą stosowniejszy w przypadku osób bardziej utwierdzonych, którzy jak gdyby powtarzają, a nie studiują.

Ze wszech miar konieczne jest, aby każ­dy miał drugą osobę, z którą mógłby pro­wadzić rozmowy o rzeczach duchowych, osobę, która by wszystko o nas wiedziała i przed którą można byłoby śmiało odkryć wszystko, co się dzieje w duszy. Najlepiej, by była jedna taka osoba, góra – dwie. Pogadanek zaś błahych, dla zabicia czasu, należy ze wszech miar unikać.

Oto zasady czytania:

Przed rozpoczęciem lektury należy oderwać swą duszę od wszystkiego.

Trzeba wzbudzić pragnienie poznania tego, o czym się czyta.

Z uwagą śledzić myśl zawartą w lekturze i wszystko składać do otwartego serca.

Przy tym, co nie dotarło do serca, trzeba się zatrzymać, aż dotrze.

Czytać, oczywiście, trzeba bardzo powoli.

Powinno się przerwać czytanie, kiedy dusza nie chce już karmić się lekturą – oznacza to, że jest nasycona. Jeśli, zresztą, uderzy duszę jakiś fragment, zatrzymaj się na nim i nie czytaj dalej.

Najlepszą porą dla lektury słowa Bożego jest ranek, dla żywotów – czas po obiedzie, dla ojców – niedługo przed snem.

Można więc codziennie dotykać wszyst­kiego po trosze.

Przy takich zajęciach należy ciągle mieć na uwadze główny cel – wypisanie w świadomości prawd i pobudzenie ducha. Jeśli nie sprawia tego czytanie i rozmowa, to są one próżnym łaskotaniem smaku i słuchu, bezużytecznym mnożeniem pytań. Jeśli do­konuje się tego rozumnie, to prawdy uma­cniają się i pobudzają ducha, jedno pomaga drugiemu; jeśli zaś ktoś odstępuje od prawidłowego wzoru, to nie ma ani jednego, ani drugiego: prawdy są wtłaczane do głowy jak piasek, a duch stygnie i czerstwieje, staje się pyszny i wyniosły.

Głębokie wyrycie prawd w świadomości to nie to samo, co ich zbadanie. Potrzeba tu jednego: wyjaśnij sobie prawdę i utrzymuj ją w umyśle dopóty, dopóki nie stopi się z nim bez dowodów, ograniczeń, jakby samym tylko swym obliczem.

Stąd też za najłatwiejszy uznać można słusznie następujący sposób. Otóż wszystkie prawdy zawarte są w katechizmie. Każ­dego ranka wybieraj więc stamtąd jakąś prawdę i wyjaśniwszy ją sobie, noś ją w umyśle i żyw się nią, jak długo będzie karmiła się nią dusza – dzień, dwa lub więcej; to samo uczyń z drugą, i tak – do końca. Jest to sposób łatwy i przydatny dla każdego. Kto nie umie czytać, niech zapyta o jakąś jedną prawdę i chodzi z nią.

Widzimy, że wszystkich dotyczy zasada: uświadamiaj sobie prawdy w taki sposób, by cię pobudzały. Sposoby zaś jej realizacji są rozmaite, nie da się wskazać jednego.

A więc czytanie, słuchanie, rozmowa, któ­re nie umacniają prawd i nie poruszają ducha, muszą być uznane za nieprawe, od­biegające od prawdy. Jest to choroba wynikająca z nadmiernej lektury podejmowanej dla samej tylko ciekawości, kiedy tylko rozum śledzi sens czytanego tekstu, nie do­prowadzając treści do serca, nie dając mu w niej zasmakować.

Jest to nauka marzycielstwa, która nie bu­duje, nie poucza, lecz burzy, zawsze pro­wadząc do wyniosłości. Całą sprawę, jak już mówiłem, da się sprowadzić do tego, co następuje: wyjaśnij sobie prawdę i utrzymuj ją w umyśle, aż zasmakuje w tym serce. Święci ojcowie mówią prosto: pamiętaj, utrzymuj w umyśle, miej przed oczyma.

***

Teofan Rekluz, Słowa o modlitwie, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC