Wychyleni ku przyszłości

Andrzej Macura

publikacja 26.11.2015 13:13

Garść uwag do czytań na I niedzielę Adwentu roku C z cyklu „Biblijne konteksty.

Wychyleni ku przyszłości Henryk Przondziono /Foto Gość Adwent każe nam skierować myśli ku powtórnemu przyjściu Jezusa i szczęśliwej wieczności. Dziś? Jutro? Tego nikt nie wie. Przyszło nam żyć między „Chrystus zmartwychwstał”, a „Chrystus powróci”

Niedługo święta. Znów będzie szopka, będzie choinka... Ale zupełnie nie o tym są czytania liturgii pierwszego dnia Adwentu. To raczej spojrzenie w przyszłość. Na koniec tego świata. Tak, Adwent każe nam skierować myśli ku powtórnemu przyjściu Jezusa i szczęśliwej wieczności. Dziś? Jutro? Tego nikt nie wie. Przyszło nam żyć między „Chrystus zmartwychwstał”, a „Chrystus powróci”. I dobrze by było, gdyby, gdy przyjdzie, zastał nas na ten dzień przygotowanych. I o tym są czytania tej niedzieli.                               

1. Kontekst pierwszego czytania Jr 33,14-16

Czytany tej niedzieli fragment Jeremiasza pochodzi z tzw. Księgi Pocieszenia. Przypomnijmy: prorok działał w Judzie okresie w bezpośrednio poprzedzającym jego klęskę. Krajem, z nadania Babilończyków, rządził jeszcze Sedecjasz. Ale jako że zbuntował się przeciwko swoim zwierzchnikom, niebawem miała nastąpić katastrofa. Jeremiasz, natchniony przez Boga, widzi w niej nie tyle skutki zwyczajnego politycznego błędu, ale przede wszystkim Bożą karę wymierzoną Izraelowi za jego grzechy.  Parę wierszy  wcześniej uwięziony przez ludzi króla prorok wieszczył:

„To bowiem mówi Pan, Bóg Izraela, o domach tego miasta, o domach królów judzkich, które zostaną zniszczone, o wałach i mieczach: Idą walczyć z Chaldejczykami, by napełnić miasto zwłokami ludzi, których zabiję w przystępie swego gniewu. Zakryłem bowiem swe oblicze przed tym miastem na skutek całej ich nieprawości”.

Ale jednocześnie zapowiada:

Oto podniosę je odnowione, uleczę i uzdrowię ich oraz objawię im obfity pokój i bezpieczeństwo. I odmienię los Judy i los Izraela, odbudowując ich jak przedtem. Oczyszczę ich ze wszystkich grzechów, jakimi wykroczyli przeciw Mnie, i odpuszczę wszystkie ich występki, którymi zgrzeszyli przeciw Mnie i wypowiedzieli Mi posłuszeństwo. Jerozolima zaś będzie radością, chwałą i dumą wśród wszystkich narodów ziemi (...).

I w kontekście tego pocieszania ludu, w kontekście zapowiedzi, że po nieuchronnej klęsce nastąpią dla potomków Abrahama lepsze czasy, padają słowa przytoczone w pierwszym czytaniu tej niedzieli (tekst czytania pogrubioną czcionką)

Oto nadchodzą dni - wyrocznia Pana - kiedy wypełnię pomyślną zapowiedź, jaką obwieściłem domowi izraelskiemu i domowi judzkiemu. W owych dniach i w owym czasie wzbudzę Dawidowi potomstwo sprawiedliwe; będzie wymierzać prawo i sprawiedliwość na ziemi. W owych dniach Juda dostąpi zbawienia, a Jerozolima będzie mieszkała bezpiecznie. To zaś jest imię, którym ją będą nazywać: "Pan naszą sprawiedliwością". To bowiem mówi Pan: Nie zabraknie Dawidowi potomka zasiadającego na tronie domu Izraela.

O jaką pomyślna zapowiedź dla Izraela i Judy chodzi? Najpewniej o obietnicę daną kiedyś Dawidowi, królowi jeszcze niepodzielonego Izraela (2 Sm 7, 12-16):

Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzę po tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki.  Ja będę mu ojcem, a on będzie Mi synem, a jeżeli zawini, będę go karcił rózgą ludzi i ciosami synów ludzkich. Lecz nie cofnę od niego mojej życzliwości, jak ją cofnąłem od Saula, twego poprzednika, którego opuściłem. Przede Mną dom twój i twoje królestwo będzie trwać na wieki. Twój tron będzie utwierdzony na wieki».

Przesłanie tekstu jest więc jasne: Bóg zapowiada nadejście szczęśliwego królestwa, którym rządził będzie potomek Dawida. Żydzi spodziewali się oczywiście, że ta zapowiedź spełni się w powstaniu jakiegoś ziemskiego królestwa. Chrześcijanie, już po zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Jezusa (zasiadł po prawicy Ojca!) zobaczyli w niej zapowiedź królestwa zupełnie innego.  

Królestwo to zaistniało z przyjściem Jezusa  na ziemię. Będąc potomkiem Dawida uczył On przecież między innymi, że królestwo Boże już jest wśród Jego słuchaczy, a przesłuchującemu Go Piłatowi oznajmił  – co słyszeliśmy w ostatnią niedzielę – że Jego królestwo nie jest z tego świata. W pełni władza Chrystusa ukaże się na końcu czasów, gdy przyjdzie On sądzić żywych i umarłych. Nam dane jest żyć między „już” i „jeszcze nie”...

2. Kontekst drugiego czytania 1 Tes 3,12-4,2

1 List św. Pawła do Tesaloniczan uważany jest za najstarsze pismo Nowego Testamentu. Paweł napisał go ok. roku 50 po Chrystusie. Powodem jego powstania były nieporozumienia, do jakich doszło w tej gminie w związku z oczekiwaniem rychłej paruzji (powtórnego przyjścia Jezusa). Ale Paweł nie od razu ujawnia, że o to chodzi. Pisze o sobie, chwali wiarę Tesaloniczan. I potem, składając im życzenia, gdy wydaje się, że już kończy dodaje „a na koniec...” i tu właściwie zaczyna to, o co mu przede wszystkim chodziło. I „na koniec” przedłuża się na dwa kolejne rozdziały z pięciu, na który składa się list...

Właśnie owe życzenia i „na koniec” to treść drugiego czytania tej niedzieli. Przytoczmy więc jego tekst:

Pan niech pomnoży liczbę waszą i niech spotęguje waszą wzajemną miłość dla wszystkich, jaką i my mamy dla was; aby serca wasze utwierdzone zostały jako nienaganne w świętości wobec Boga, Ojca naszego, na przyjście Pana naszego Jezusa wraz ze wszystkimi Jego świętymi.

A na koniec, bracia, prosimy i zaklinamy was w Panu Jezusie: według tego, coście od nas przejęli w sprawie sposobu postępowania i podobania się Bogu i jak już postępujecie, stawajcie się coraz doskonalszymi! Wiecie przecież, jakie nakazy daliśmy wam przez Pana Jezusa.


Fragment ten, choć dość ogólnikowy, jest świetnym pouczeniem chrześcijan. Bo przypomina im o czekających wszystkich spotkaniu z Sędzią. Niech będzie was więcej; niech większa też będzie wasza miłość do wszystkich, byście byli nienaganni w oczach Bożych, kiedy znów przyjdzie. Tak, chrześcijanin musi pamiętać o końcu. Myśl o powtórnym przyjściu Chrystusa musi też kształtować jego „teraz”. I nie chodzi głownie o strach przed sądem, ale nadzieję, że wszystkie życiowe niedogodności niebawem się skończą; że nasze „dziś”, to tylko preludium do nowego, znacznie szczęśliwszego życia.

Znamienne, że Paweł nie tłumaczy Tesaloniczanom jak mają żyć, by podobać się Bogu.  Odwołuje się do tego, o czym już kiedyś zostali pouczeni. Gdyby jednak czytać dalej zauważylibyśmy, że Paweł ostrzega ich przed rozpustą. A o potrzebnej wśród nich miłości braterskiej napisze „nie jest rzeczą konieczną, abyśmy wam pisali”.

Wydaje mi się, że mimo lakoniczności tekst ten jest świetnym pouczeniem także dla dzisiejszych chrześcijan. Dlaczego? Po pierwsze z powodu owego odwołania się do powtórnego przyjścia Jezusa. I to nie w kontekście czekającej człowieka kary, ale nadziei jaką ten dzień ze sobą niesie. Tak, dziś wielu chrześcijan wydaje się zasady życia chrześcijańskiego traktować jak więzy ograniczające ludzką wolność, jako powód do oskarżenia nas kiedyś przed Bogiem. Paweł stawia sprawę inaczej: to będzie radosny dzień, a chrześcijanie, karmiąc się oczekiwaniem na tę radość powinni wzrastać we wzajemnej miłości.

A po drugie? Z powodu tego, że Paweł nie próbuje tworzyć tu jakiegoś katalogu zasad postępowania, a odwołuje się do tego, co uczniowie Chrystusa w Tesalonikach już wiedzą. My dziś zasadniczo też wiemy. I nie trzeba nas specjalnie pouczać. Chodzi o to, byśmy nie strugali wariatów i nie mędrkowali próbując te zasady ciągle podważać. Także – co i dziś jest tak mocno kontestowane – w kwestiach dotyczących życia seksualnego....

3. Kontekst Ewangelii Łk 21,25-28.34-36

Ewangelia tej niedzieli to fragment dłuższej mowy Jezusa. Atmosfera się zagęszcza. Niebawem rozpocznie się dramat Jego męki i śmierci. I wtedy jacyś bliżej nieokreśleni ludzie wskazują Jezusowi na świątynię. Po niewoli babilońskiej odbudowaną, ale w czasach Heroda Wielkiego gruntownie przebudowaną. Wskazują przede wszystkim na jej piękne, bogate przyozdobienie. Powód do dumy dla wielu Żydów. Ale Jezus mówi rzecz w tym kontekście zadziwiającą: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”. I dopytywany mówi o przyszłym zburzeniu świątyni i Jerozolimy.

Ten kontrast uderza. Duma i zadowolenie tych, którzy wskazują na świątynię i gorzka zapowiedź Jezusa. Jakby chciał im powiedzieć: „nie przywiązujcie się; ta świątynia, cóż, postoi jeszcze jakiś czas, ale Ja mam dla was coś innego”.... Jakby chciał, by już teraz, zanim to się stanie, poszli zupełnie inną drogą. Nie utartymi schematami Żydów, że oto mieszka u nich Bóg, że to znak, że ich niebawem wyzwoli. Raczej drogą, którą niebawem sam pójdzie i na którą zaprasza swoich uczniów. Na krzyż i ku zmartwychwstaniu....

Ale po proroctwie o zburzeniu i świątyni i upadu Jerozolimy Jezus nie kończy. Idzie dalej. I ten fragment Jego mowy to Ewangelia tej niedzieli. Przytoczmy więc tu jej tekst. Nieco poszerzony. O zdanie wprowadzające i opuszczony w środku fragment. Tekst czytania – jak zwykle – pogrubioną czcionką....

(...) A Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż czasy pogan przeminą.

Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie».


I powiedział im przypowieść: «Patrzcie na drzewo figowe i na inne drzewa. Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą.

Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym».

4. Warte zauważenia

Pan powróci, powinniśmy być na to gotowi. To główne przesłanie tego tekstu. Ale warto też zatrzymać się przy szczegółach...

  • Znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, burzące się morze, wstrząśnięte moce niebios...  Znaczy, że znaki zapowiadające, iż dzieje się coś nadzwyczajnego będą oczywiste dla wszystkich.
     
  • Trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza... Niekoniecznie oznacza to jakiś ogromy sztorm. Morza jest często w Biblii symbolem zła. Znaczyłoby to wtedy, że ludzie będą bezradni wobec dziejącego się zła, choć umieszczenie wzmianki o morzu w kontekście innych kosmicznych znaków sugeruje raczej interpretację z pierwszego punktu...
     
  • Nadchodzący w obłoku Syn Człowieczy...  Syn Człowieczy to oczywiście Chrystus. Sam tak siebie często nazywał. Obłok zaś najpewniej jest tu symbolem obecności Boga...
     
  • Nabierzcie ducha, podnieście głowy... To niezwykle ważne wskazanie. Chrześcijanie nie muszą się obawiać końca świata. To będzie dzień ich odkupienia, dzień początku nowego, lepszego życia...
     
  • „To pokolenie”, które nie przeminie, zanim nie wypełnią się słowa Jezusa... Chodzi pewnie o Izraela, nie o pokolenie ludzi żyjących w czwartej dekadzie po narodzeniu Chrystusa. Chyba że te słowa Jezusa odnieść do zburzenia Jerozolimy, o którym Jezus mówił wcześniej, a do którego doszło w 70 roku...
     
  • „Uważajcie na siebie”... Kontrastuje z tym „nabieraniem ducha” i „podnoszeniem głowy”. To też bardzo ważne. Jezus przypomina, że nawet będąc Jego uczniem można  w ten dzień doznać tego wszystkiego, co spotka tych, którzy Go nie przyjęli. Stanie  się tak, jeśli serce ucznia będzie ociężałe wskutek „obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych”. Czyli gdy człowiek, choć jest uczniem Chrystusa,  niewiele się będzie Nim przejmował. Chrześcijanin musi zawsze czuwać, musi być przygotowany, by  stanąć przed powracającym Chrystusem w czystej szacie swojego serca. Wtedy nie musi się tego dnia obawiać...

Z jednej strony super. A z drugiej to trudne pytanie: czy ja naprawdę jestem gotowy? Czy nie za wiele we mnie zła? Czy zbytnio nie pochłania mnie doczesność, z jej sposobem wartościowania? Pewnie dlatego dobierający czytania jako werset poprzedzający Ewangelię tej niedzieli wybrali słowa z Psalmu 85, „Okaż nam, Panie, łaskę swoją, i daj nam swoje zbawienie”. Nawet jeśli nie jesteśmy godni, Ty się nad nami zlituj; w Tobie, nie w naszych nieporadnych wysiłkach, pokładamy naszą nadzieję...

5. W praktyce

Czytania tej niedzieli kierują naszą myśl ku Bożemu królestwu. Jego początkiem było przyjście na ziemię Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i Syna Człowieczego. W pełni objawi się ono jednak dopiero przy końcu czasów, gdy Chrystus powróci z nieba na ziemię. Chrześcijanie, jeśli chcą by ten dzień był dla nich dniem radości, a nie przerażenia, muszą być nań gotowi. A konkretniej?

Nie będę wymyślał. Lepiej trzymać się czytań.  W drugim jest mowa o świętości i miłości do braci. Bez szczegółów, bo Tesaloniczanie już wiedzą o co chodzi. W Ewangelii ostrzeżenie przez obżarstwem, pijaństwem i troskami doczesnymi. I w tę niedzielę na tym chyba powinniśmy się skoncentrować.

Z jednej strony świętość. Czyli bycie blisko Boga, w ciągłym dialogu z Nim. W ciągłym szukaniu odpowiedzi jak On postąpiłby na naszym miejscu. Z tego powinna wyrastać miłość wzajemna. Tak, to ona musi być zawsze zasadą każdego naszego działania. Bez niej... Wiadomo. Można mówić językami ludzi i aniołów i robić wiele innych wielkich rzeczy, a być niczym. Wszystko co robimy, musi wypływać z miłości...

Z drugiej to ostrzeżenie przed obżarstwem, pijaństwem i troskami doczesnymi... Dziś, w dobie mody na odchudzanie trzeba chyba powiedzieć, że chodzi o ostrzeżenie przez postawą konsumpcyjną, zamkniętą na wieczność, wartościującą jedynie w ramach doczesności. Nowy telefon, nowy ciuch, nowe buty, wakacje, których inni będą mi zazdrościć... Ale nie tylko. Także ciekawe rekolekcje, koniecznie z wziętym rekolekcjonistą. Choć niczego w życiu nie zmieniają, to dają poczucie, że z duchowością to się jest do przodu, bo tyle mądrości człowiek się nasłuchał...