To jest skandal!

Anna Gładkowska

publikacja 08.02.2016 12:07

Dzisiaj Jezus opowie o skandalicznym – według niektórych z nas – zachowaniu pewnego ojca, wobec swoich dzieci.

Powrót syna marnotrawnego EAGuseva / CC 3.0 Powrót syna marnotrawnego
Autor rzeźby: Ivan Korzhev

„Znowu w życiu mi nie wyszło”, myślisz tak czasem? Rozglądasz się wokół siebie i co widzisz? „Kumpel kupił nowy samochód, wypasiona fura, a w moim gruchocie to już się nawet drzwi nie otwierają. Tylko patrzeć, jak będę musiał wchodzić do samochodu przez bagażnik! No i gdzie tu sprawiedliwość?” - pytasz. A może nawiedza Cię inna myśl? „Dzisiaj w Kościele widziałam sąsiadkę. Okropna baba, przecież wiem, jaka jest naprawdę. Aż mi oczy wyszły z orbit, kiedy zobaczyłam, że idzie do Komunii! Boże widzisz to i nie grzmisz?” – pomyślałaś wtedy. „I gdzie jest sprawiedliwość, żeby taka, jak ona szła do Komunii?!” - denerwujesz się. Zdarzają się też i takie myśli: „Boże, nie rozumiem Cię! Co jest ze mną nie tak? Modlę się, chodzę do Kościoła, żyję uczciwie, jestem Ci wierny, a Ty mi nie błogosławisz. Chyba to, co robię jest na marne” - tymi słowami kończysz swoją modlitwę. Drogi Czytelniku, jeśli nawiedzają Cię tego rodzaju myśli, a dodatkowo zaczynasz warczeć, kiedy słyszysz, że wszyscy wokół ciągle mówią o Bożym miłosierdziu, którego Ty w ogóle nie potrzebujesz, bo chcesz jedynie sprawiedliwości poniższy tekst jest dla Ciebie! Dzisiaj Jezus opowie o skandalicznym – według niektórych z nas – zachowaniu pewnego ojca, wobec swoich dzieci.

Św. Łukasz we fragmencie Ewangelii 7, 36-50 pisze jak pewnego dnia młodszy syn zażądał od ojca części majątku, która na niego przypadała. Owo żądanie syna było czymś niecodziennym, ponieważ tradycyjnie za życia ojca nie dokonywano podziału, chyba że syn planował założenie rodziny lub jakiegoś interesu. Ponadto według prawa żydowskiego młodszy syn mógł otrzymać od ojca wyłącznie 1/3 całej majętności. Ewangelista nie podaje szczegółowo przeżyć ojca, który być może próbował odwieść syna od podjętej decyzji. Wiadomo tylko, że szanuje on wolną wolę syna i daje mu to, o co ten go prosi, a Autor przypowieści ukazuje ten fakt tak rzeczowo, że trudno sobie w pełni wyobrazić, co w takiej chwili działo się w sercu rodzica.

Dalej akcja wydarzeń toczy się już błyskawicznie. Św. Łukasz (13-15) opowiada jak młody poszukiwacz szczęścia odjechał w odległą krainę i tam roztrwonił cały majątek żyjąc rozwiąźle. W tym czasie, w kraju w którym przebywał zapanował wielki głód i on sam znalazł się w niedostatku. Nie miał co jeść, a brak żywności jest częstym zjawiskiem na Bliskim Wschodzie z powodu małej ilości opadów. Ginący z głodu młodzieniec, pasąc świnie jednego z obywateli kraju pragnął pożywić się strąkami (15, 16), czyli owocami z drzewa, używanymi na paszę dla zwierząt. Zdarza się, że dzisiaj nazywa się tę roślinę chlebem świętojańskim. Wzmianka św. Łukasza o hodowli świń wyraźnie obrazuje, że kraj, w którym przebywał młodszy syn, był pogański, zaś pasanie świń stanowiło czynność bardzo poniżającą, zwłaszcza dla Żyda. Autor w tekście nie wspomina nic o pochodzeniu syna. Ponieważ jednak akcja przypowieści dzieje się w środowisku żydowskim, to trzeba uznać, że był on Żydem.          

Następnie Ewangelista (17-20) pisze, że syn przypomina sobie, że nawet najemnicy jego ojca są w lepszej sytuacji niż on, a kiedy stwierdza, że umrze z głodu podejmuje decyzję o powrocie do domu i układa w myśli przemówienie, które wygłosi po swym powrocie. Autor nie podaje co przeżywa młodzieniec, który nie dokonuje przecież żadnego heroicznego czynu - myślimy czytając ten fragment Ewangelii. Syn po prostu wraca do ojca z konieczności, bo burczy mu w brzuchu i może nawet boi się trochę tego powrotu, bo nie wie jak ojciec go przyjmie. Ja wiem, że głodnemu chleb na myśli, może czytasz ten tekst przy posiłku, jeśli takie myśli Cię nachodzą. Jednak powiem Ci, że syn zaczął odczuwać skruchę, bo zrozumiał, że zgrzeszył przeciwko Bogu i swojemu ojcu, i z pokorą postanowił wrócić do domu, po to, aby wyznać: „Już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników” (15, 19). Co natomiast robi ojciec po stracie syna?

Pozornie wydaje się, że nie może on nic uczynić, nie może szukać syna w dalekiej krainie, bo w rodzinie semickiej najważniejszy jest starszy syn. Strata młodszego nie powinna aż tak mocno dotknąć rodzica. A jednak ojciec widzi swego syna, gdy ten jest jeszcze daleko (15, 20). Wychodzi mu na przeciw i wita z ojcowską miłością. Można więc wnioskować, że ojciec czekał z utęsknieniem na jego powrót. Był czujny, prawdopodobnie często stał i spoglądał na drogę, by upewnić się czy jego dziecko nie wraca do domu, a kiedy go zobaczył ulitował się nad nim. Na podstawie tej reakcji można wnioskować jak silna więź łączyła ojca z synem. Taka reakcja ojca pośrednio świadczy o ogromnym bólu, jaki przeżywał on z powodu straty dziecka. Był przecież stary i mógł pozostać w postawie oczekiwania, aż syn do niego dojdzie, a jednak to nie syn, lecz on – stary ojciec - idzie na spotkanie. Co więcej nie czeka na tłumaczenie syna, nie pyta o majątek, nie gniewa się, lecz chwyta dziecko w objęcia i całuje je. Daleko boleśniejszą była dla ojca strata syna, niż majątku. I tak też czasami działa Pan Bóg, który ma na nas swoje niezawodne sposoby.

Szanując nasze decyzje pozwala nam próbować tego, co sami wymyśliliśmy, pozwala nam odejść i doświadczyć swojej niemocy, żebyśmy się upokorzyli i wręcz namacalnie poznali, że bez Boga nic nie możemy uczynić. A nawet jeśli coś samodzielnie wykombinujemy, to nasze pomysły nie przynoszą spodziewanych owoców, nie czujemy wewnętrznej radości i pokoju, że ten etap jest już za nami. Wielka Teresa pisała, że „bez pomocy Bożej łaski i ufności w Bogu, nic nie możemy i w niczym nie powinniśmy liczyć na własne siły, bo właśnie w tym poleganiu na sobie jest nasza słabość” - słowa świętej dzwonią mi w uszach, dlatego zanim zacznę pisać wzdycham do Ducha Świętego z prośbą o pomoc.

Św. Łukasz w kolejnych wersetach pokazuje, że niezwłocznie po powrocie dziecka, ojciec polecił sługom przynieść dla niego najlepszą szatę, dać pierścień i włożyć sandały. Syn otrzymał pełny ubiór a wraz z nim została mu przywrócona synowska godność. Włożenie pierścienia na palec oznaczało przekazanie władzy nad tym, co posiadał ojciec. Natomiast sandały na jego stopach świadczyły, że jest człowiekiem wolnym w odróżnieniu od niewolników, którzy zwykle chodzili boso. Ta hojność ojca wobec syna wskazuje na jego wielką wewnętrzną radość, aby była ona pełna, ojciec każe zabić utuczone ciele i zaprasza innych do dzielenia z nim radości z powrotu dziecka.

Tymczasem do domu wraca starszy syn, który podejmuje z ojcem dyskusję na temat tej niespodziewanej radości i czyni mu wymówki, wyrażając protest w imię sprawiedliwości przeciw skandalicznemu zachowaniu ojca. Nie chce się cieszyć, gdyż sam, pomimo swej wierności nigdy nie otrzymał żadnego zwierzęcia, by mógł się wesoło zabawiać z przyjaciółmi. Ojciec zwraca się do syna bardzo serdecznie i wyjaśnia mu powód swej radości. Zagubienie młodszego dziecka było jak jego śmierć, a odnalezienie jest porównywane do życia, co kojarzy się ze zmartwychwstaniem jako ożywieniem i odnosi się metaforycznie do młodszego syna. Jezus często podkreśla, że powrót skruszonego wywołuje w niebie większą radość, niż dobroć wielu sprawiedliwych. Znowu mówisz: „to niesprawiedliwe”? Starszy syn też tak pewnie myślał, jednak niebo nie jest domeną sprawiedliwości, ale miłosierdzia. Biskup Grzegorz Ryś piszę, że „nie podoba się nam, że Bóg jest miłosierny, bo wolelibyśmy, żeby był sprawiedliwy”. Jednak według ściśle rozumianej sprawiedliwości nikt nie zostałby zbawiony, lecz dzięki nieskończonemu miłosierdziu nawet najwięksi grzesznicy mają szansę, pod warunkiem że uznają iż nie wszystko jest w porządku, nawrócą się i uporządkują swoje życie.

Powinnam już kończyć, bo może straciłeś cierpliwość do mnie, że znowu tekst jest długaśny, albo do Boga, bo nadal nie rozumiesz Jego miłosierdzia, ale wyobraź sobie, że miłosierdzie stało się żywe, narodziło się w Betlejem i ma twarz Jezusa Chrystusa. Może w Twojej parafii jest obraz Jezusa Miłosiernego? Jeśli tak, to podczas Mszy świętej przyjrzyj mu się uważnie. Prawą dłoń Zbawiciel wznosi w geście błogosławieństwa. Komu chce błogosławić? Tobie i każdemu człowiekowi przychodzącemu do Kościoła. Jeśli przychodzi grzesznik, Chrystus błogosławi tlącej się w jego sercu iskierce dobrej woli, błogosławi człowiekowi w jego powrocie do Ojca. Tak, masz rację miłosierdzie jest skandalem w ludzkich oczach.

Biskup Ryś pisząc o miłosierdziu wspomniana, że „chociaż sami byśmy go oczekiwali, nie dajemy do niego prawa innym ludziom. Pytamy jeśli nawet nie o to, „dlaczego miłosierdzie”, ale „dlaczego dla tego drania” i „dlaczego za darmo””. Pamiętam, jak znajomy ksiądz opowiadał kiedyś historię z życia wziętą. Po dwóch stronach drogi mieszkali sąsiedzi, a droga była w opłakanym stanie. Jedni mieszkańcy chcieli ją wyremontować, ale potrzebowali do tego zgody sąsiadów, a tamci trwali w swym uporze i nie pozwalali na remont. Zasmuceni mieszkańcy odpuścili, ale … każdego wieczoru stojąc w oknie swojego domu błogosławili sąsiadom i mówili: „Boże, Ty się tym zajmij”. Nie domagali się sprawiedliwości, chociaż była po ich stronie, nie przeklinali uparciuchów mieszkających po sąsiedzku, tylko czynili znak krzyża. Po jakimś czasie słyszą, że do drzwi ich domu ktoś dobija się z uporem maniaka. Otwierają i na progu widzą sąsiadów, którzy mówią: „wiecie co, po tej drodze nie da się jeździć, nie mówiąc już o chodzeniu. Chcemy ją wyremontować, ale na własny koszt. Zgadzacie się?”. Czy Ty komuś błogosławisz? Czy czekasz tylko, aż Bóg spełni listę Twoich modlitewnych życzeń? Inny szczegół, który dosłownie rzuca się nam w oczy, kiedy patrzymy na obraz Jezusa Miłosiernego, to stopy Zbawiciela. Chrystus jest w drodze. Dokąd idzie?

Do Ciebie człowieku. Mając przed oczami Łukaszową przypowieść o ojcu, który wybiega na spotkanie syna można zobaczyć, że Bóg nie kocha wymyślonej przez nas idei człowieka doskonałego, ale kocha konkretnego człowieka z jego wadami, słabościami, lękami, smutkiem, rozpaczą, wstydem, lenistwem; konkretnego człowieka – Ciebie i mnie – podnoszącego się po każdym nawet najbardziej bolesnym upadku, wschodzącego jak słońce pomimo nocy grzechu na niebo życia, człowieka z jego głodem Słowa, Nadziei i Miłości.

Bóg, który jest naszym Ojcem odczuwa stratę każdego człowieka i z utęsknieniem czeka na jego powrót, a gdy ten wraca, to On pierwszy wychodzi na spotkanie i daruje mu przebaczenie. Może czasem, albo bardzo często czujesz, że na nic nie zasługujesz, ale prawda jest taka, że Ty nie musisz zasługiwać na cokolwiek. Nikt z nas nie zasługuję na Bożą pomoc, a On i tak ją oferuje. Nikt z nas nie zasługuje na to, aby kiedy zbuntowany opuszcza dom i mówi: „więcej tu nie wrócę”, Ojciec z wyciągniętymi ramionami wychodził mu na spotkanie. Dobrze jest, mieć choć jeden adres, pod który zawsze można pójść i mieć pewność, że bez względu na swoje zachowanie zostanie się przyjętym. Masz taki adres? Bo ja mam, pod tym adresem mieszka Chrystus, bez względu na porę, bez względu na wszystko czeka na mnie! I na Ciebie również. Bo On potępia grzech, ale nigdy nie potępia człowieka. Każdy ma prawo do powrotu. Jezus nigdy nie odrzuci nikogo. Wrócisz?