W miłości nie ma lęku

o. Józef Witko w rozmowie z Emilią Jakubowską

publikacja 17.06.2016 05:00

Studiując historię rodzin patriarchów, możemy się wiele nauczyć, odkryć mechanizmy, które rządzą naszym zachowaniem.

Historia rodziny Abrahama pokazuje, jak destrukcyjne więzi mogą wpływać na życie kolejnych pokoleń Csanády Historia rodziny Abrahama pokazuje, jak destrukcyjne więzi mogą wpływać na życie kolejnych pokoleń
Ilustracja: XIX obraz "Podróż Abrahama z Ur do Kanaanu" autorstwa Jozsefa Molnara

Dziś w Polsce rozpada się co trzecie małżeństwo, coraz więcej dzieci rodzi się ze związków niesakramentalnych, a różne wpływowe lobby próbują forsować własne definicje rodziny. Czy rodzina przetrwa te zawieruchy?

Mówiłbym raczej o kryzysie małżeństw. To przede wszystkim w małżeństwach brakuje porozumienia, nie ma miłości ani wzajemnego szacunku. Młodzi, którzy stają przed ołtarzem, nie są przygotowani do wzięcia odpowiedzialności za siebie nawzajem i za rodzinę, którą pragną założyć. Dlatego wydaje mi się, że aby rodzina została uzdrowiona czy ustrzeżona przed złem, należałoby najpierw pomóc małżonkom na nowo odkryć wartość sakramentu małżeństwa, wartość miłości, która łączy ich w tym sakramencie. A jest to miłość nie uczuciowa, tylko osobowa – Duch Święty, który przez Chrystusa w tym sakramencie łączy dwoje ludzi w jedno, dla jednej miłości.

Kiedy Pan Bóg stworzył mężczyznę, powiedział: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc” (Rdz 2, 18). Kobieta ma być dla mężczyzny pomocą, takim sojusznikiem w wypełnianiu Bożego prawa i powinna wspierać go w wypełnianiu zadań, do jakich Bóg go powołał. Zatem mężczyzna potrzebuje kobiety, gdyż bez niej nie jest w stanie zrealizować swojego powołania. Podobnie i kobieta, bez obecności i wsparcia mężczyzny nie zrealizuje swego powołania. Kiedy więc mężczyzna i kobieta łączą się przez sakrament i stają się jednym ciałem, wówczas dopiero rozpoczyna się odkrywanie siebie nawzajem. Dokonuje się to we wzajemnej miłości, której źródłem zawsze jest Jezus.

Odkrywanie siebie nawzajem w miłości prowadzi do akceptacji osoby, która jest inna niż ja, której życie jest darem od Boga i za którą jestem też odpowiedzialny. To zaś prowadzi do otwarcia się także na życie, które zrodzi się ze wzajemnej miłości. Mężczyzna i kobieta stają się odpowiedzialni za życie dziecka, dla którego stają się nie tylko rodzicielami, ale przede wszystkim ojcem i matką na wzór Boga – który jest zarówno Ojcem, jak i Matką. To od Niego pochodzi wszelkie ojcostwo i macierzyństwo na ziemi. Mając tę świadomość, ojciec i matka powinni pamiętać o tym, że dziecko nie jest ich własnością, ale jest darem od Boga, który oczekuje od nich jak najlepszego wychowania go zgodnie ze swoją wolą, czyli do życia w relacji z Bogiem i drugim człowiekiem, do relacji, która zawsze powinna być oparta na miłości i szacunku. W takiej rodzinie nie dziecko jest najważniejsze, ale małżonkowie oraz ich relacja. Na fundamencie wzajemnej miłości uczą się oni budować właściwą relację z dzieckiem. A dziecko uczy się, obserwując ojca i matkę, relacji z Bogiem i z drugim człowiekiem.

Jeżeli w małżeństwie jest zachowana właściwa relacja między mężem a żoną, jeżeli małżonkowie odnoszą się do siebie z miłością i szacunkiem, jeżeli w relacji z Bogiem opierają się na wierze, zachowują Jego przykazania, spełniają obowiązki, jakie przynależą do ludzi wierzących, to wówczas i dziecko upodabnia się do swoich rodziców i przyjmuje ich sposób wiary, postępowania i zachowania. Bardzo pomocne w małżeństwie może być pielęgnowanie trzech „ołtarzy”, jak o tym pisze ojciec Ksawery Knotz OFM  w książce Seks, jakiego nie znacie. Dla małżonków kochających Boga. Pierwszy „ołtarz” to „ołtarz modlitwy”. Przy tym „ołtarzu” małżonkowie budują więź z Jezusem. Zapraszają Go do swego małżeństwa i wszystkich spraw, jakimi żyją. Poprzez wspólną modlitwę nieustannie uświadamiają sobie Jego obecność. Drugi „ołtarz” to „ołtarz zasiadania”. Przy tym „ołtarzu” małżonkowie rozmawiają o wszystkich sprawach swojego życia. Tak wyraża się wspólna troska o to, aby poprzez codzienne obowiązki się od siebie nie oddalić. Trzeci zaś „ołtarz” to „ołtarz obdarowania”. Ten „ołtarz” służy temu, aby małżonkowie mogli się dzielić miłością i przyjemnością poprzez współżycie seksualne, dzięki czemu zacieśnia się więź między nimi. Na tym „ołtarzu” współpracują z Bogiem Stwórcą.

Pielęgnacja tych trzech „ołtarzy” pozwala stopniowo odkrywać miłość samego Chrystusa, który przychodzi do nich. Rezygnacja z trudu tworzenia więzi małżeńskiej prowadzi do zaniku miłości między małżonkami, co odbije się również na rodzinie. Dziecko powinno otrzymać miłość, która jest prawdziwa, a nie – wykrzywioną. Jeżeli między małżonkami nie ma właściwej relacji, jeżeli ich relacja nie jest oparta na miłości i szacunku, wówczas dochodzi do wypaczeń. Wówczas relacje z dzieckiem mogą stać się niewłaściwe. Na przykład matka nie może dogadać się z ojcem, w dziecku upatruje kogoś, kto zastąpi męża, jego miłość i akceptację.

Patrząc na historię patriarchów, na przykład Abrahama i Sary, widzimy, że ich rodzina bardzo ucierpiała z tego powodu, że nie było między nimi właściwej relacji – opartej na miłości i szacunku. Bywały sytuacje w życiu Abrahama, kiedy traktował swoją żonę jak przedmiot, a nie jak osobę. Kiedy z powodu głodu w Kanaanie poszedł do Egiptu, czy później, kiedy Sara była już w ciąży, a Abraham z powodu kolejnego głodu, jaki nawiedził Kanaan, szedł do Abimeleka do Geraru, wręcz bez żadnych skrupułów wyrzeka się swej żony Sary, aby chronić siebie. Decyduje się na kłamstwo, mówiąc wszystkim, że Sara jest jego siostrą, nie bacząc na to, co może się z nią stać. Boi się o siebie, a nie o swoją żonę czy dziecko. Taka postawa świadczy o egoizmie i o niezrozumieniu tego, czym jest relacja małżeńska. Późniejsze wydarzenia pokazują, że Sara rekompensuje sobie brak miłości małżeńskiej w relacji ze swoim synem Izaakiem. Trudno natomiast mówić o rodzinie składającej się z dwóch mężczyzn czy z dwóch kobiet i dziecka. To nie jest rodzina.

Przykład małżeństw Abrahama i Sary oraz Izaaka i Rebeki dobitnie pokazuje, że kiedy rodzic przywłaszcza sobie dziecko, traktuje je niemal jak współmałżonka, nie potrafi ono później stworzyć właściwych relacji małżeńskich.

Sara była niepłodna, a jak wiemy, w tamtej kulturze kobieta, która nie mogła mieć dzieci, nie miała żadnej wartości. Była nikim, nie miała żadnego znaczenia. Sara przyjęła ten sposób myślenia. Ona była przekonana, że z powodu bezpłodności jest nikim. Swoją wartość uzależniała od posiadania dziecka. Być może z powodu braku potomstwa, Abraham nie potrafił jej okazać takiej miłości i takiego szacunku, jakiego pragnęła. Kiedy urodził się Izaak, Sara wreszcie, dzięki dziecku, czuje się osobą wartościową. Zmiana sytuacji wpłynęła na nią do tego stopnia, że zaczyna manipulować swoim mężem czy innymi ludźmi, aby osiągnąć własne cele. Wcześniej czuła się traktowana przedmiotowo, teraz zaczyna w ten sam sposób traktować ludzi. Najpierw, aby przypodobać się mężowi, oddaje mu swą niewolnicę Hagar, by miał z niej syna. A kiedy sama stała się brzemienna, wymusza na Abrahamie, aby przepędził Hagar i jej syna Izmaela z obozu. Doprowadziła najpierw do zaistnienia tego trójkąta małżeńskiego, a później czuje się zagrożona przez obecność swej niewolnicy Hagar. A może też bała się, że majątek i błogosławieństwo Abrahama spocznie na Izmaelu jako pierworodnym, a nie na Izaaku?

Izaak cały czas przebywa z matką. To ona ma na niego największy wpływ. Kiedy Abraham próbował złożyć syna w ofierze na górze Moria, Izaak zapewne przeżył tę sytuację bardzo boleśnie. Być może trauma spowodowała, że czuł się przez ojca odrzucony. Wydaje się, że z tego też powodu jego relacja z matką była bardzo silna. Kiedy Izaak dorósł, a Sara umarła, Abraham sprowadził dla niego żonę, Rebekę. Okazało się jednak, że Izaak jest niezdolny do małżeństwa. Sara nie nauczyła go, co to znaczy być mężem. Związany z matką, Izaak bardzo tęsknił za nią, gdy odeszła. Kiedy więc wziął za żonę Rebekę, przyprowadził ją do namiotu Sary, „ona była mu pociechą po matce” (Rdz 24, 1–67). To stwierdzenie może sugerować, że Izaak potrzebował matki, a nie żony. Dla Rebeki była to bardzo bolesna sytuacja, bo ona chciała mieć męża. Być może to sprawiło, że nie mogła mieć dzieci, skoro przez dwadzieścia lat, zanim stała się brzemienna, modliła się z Izaakiem o potomstwo.

Niestety, często możemy zaobserwować, że jedynacy to ludzie bardzo skrzywdzeni przez swoich nadopiekuńczych rodziców, zwłaszcza przez matkę. Doprowadza to do uzależnienia emocjonalnego, co z kolei sprawia, że syn czy  córka staną się niezdolni do małżeństwa. A nawet jeśli dojdzie do małżeństwa, to często w tym małżeństwie osobą, która decyduje o wszystkim, jest matka. Myślę, że zwłaszcza dla kobiety życie w takim „trójkącie” musi być bardzo trudne. Znam rodziny, w których teściowa decyduje nawet o wystroju mieszkania, jak syn ma się ubrać, co ma jeść. Kilkakrotnie już spotkałem się z sytuacją, że przychodzi do mnie młoda kobieta i skarży się: „Proszę ojca, mój mąż zamiast do mnie idzie na obiad do swojej matki, bo mówi, że u mamy bardziej mu smakuje!”. A jeśli jest jakiś problem, to gdzie idzie? Idzie do mamusi. To jest prawdziwa tragedia rodzinna. Często takie teściowe nie zdają sobie sprawy, że żyją w grzechu, że niszczą małżeństwo, że ranią drugą osobę. Nie wiedzą lub nie chcą wiedzieć, że małżeństwo syna to jest jego sprawa i sprawa jego żony. Zapominają, że syn tworzy rodzinę, do której nie mają żadnego prawa się wtrącać. Oczywiście, można służyć radą, jeśli młodzi o taką poproszą, ale co zrobią, pozostaje już ich sprawą.

Sporo miejsca poświęca Ojciec tej tematyce  w książce "Ja jestem Bogiem Abrahama, Izaaka, Jakuba. O uzdrowieniu więzi rodzinnych". Czy ten rodzaj trudności w relacjach jest powodem powstawania najczęstszych zranień w naszych rodzinach?

Niewiele różnimy się od patriarchów. Mamy tę samą naturę zranioną przez grzech pierworodny. Mimo że został on zgładzony przez chrzest, to jednak jego skutki pozostały. Musimy nieustannie przez lekturę tekstów biblijnych badać swoje serce, czy przypadkiem w naszym życiu nie dochodzą do głosu złe intencje. Historia rodziny Abrahama pokazuje, jak destrukcyjne więzi mogą wpływać na życie kolejnych pokoleń. Można przypuszczać, że Abraham był opanowany przez dwie siły: strach o własne życie oraz pragnienie posiadania synów. Sara zaś wielokrotnie była poniżana i wykorzystywana. Została przez męża emocjonalnie i fizycznie porzucona. Wydaje się, że Sara dla Abrahama znaczyła tylko tyle, ile mogła dla niego zrobić. W związku z tym, aby sobie wynagrodzić krzywdy emocjonalne oraz dystans, jaki dzielił ją od męża, przelała całą miłość oraz wszystkie pozytywne emocje na swego syna Izaaka. Ta sytuacja doprowadziła do tak mocnego splątania emocjonalnego tych dwóch osób, że stało się ono w pewnym sensie zniewoleniem. Sara była nadmiernie zależna od Izaaka, a Izaak był nadmiernie zależny od Sary. Kiedy umarła, Izaak stał się całkowicie bezradny i niezdolny do normalnego życia. Sara również rozpieszczała swego syna, doprowadzając do wytworzenia w nim postawy egocentrycznej. Relacje, jakie łączyły Izaaka z Sarą, przełożyły się na jego egoistyczne oczekiwania wobec młodej żony Rebeki.

On się spodziewał, że Rebeka zastąpi mu matkę. Zresztą także ojciec nauczył Izaaka zachowania egoistycznego, które wyrażało się w postawie dbania w pierwszej kolejności o siebie. Rebeka nie chciała się poddać ani egoistycznym oczekiwaniom Izaaka, ani jego dominacji. Zatem ich małżeństwo przerodziło się we wzajemną rywalizację. Używając pojęć współczesnej psychologii, można by powiedzieć, że Izaak i Rebeka kompensowali sobie emocjonalny dystans w relacji z dziećmi: Izaaka z Ezawem, Rebeki z Jakubem. Jakub poczuł się odrzucony przez ojca i przez to jeszcze bardziej związał się z matką. Został też znienawidzony przez swojego brata Ezawa. Jako młody człowiek związany emocjonalnie z matką dał się wciągnąć w rywalizację między Rebeką i Izaakiem, przez co oszukał na łożu śmierci swojego ojca. Znienawidzony przez brata za podstępne wyłudzenie błogosławieństwa, musi uciekać z domu. Opuszcza rodzinę zniszczoną przez rywalizację, kłamstwo, oszustwo i udaje się do brata swej matki, do Charanu. W domu Labana Jakub doświadcza bolesnego oszustwa i kłamstwa na łożu małżeńskim. Oszukany przez Labana, zostaje niechętnym mężem Lei. W wyniku rywalizacji między dwiema siostrami, Leą i Rachelą, staje się partnerem seksualnym dla dwóch konkubin.

Jakub jest rozdartym człowiekiem, pionkiem w desperackiej walce kobiet o miłość mężczyzny. Rodzina Jakuba to w rzeczywistości cztery rodziny w jednej. Każdą z tych rodzin zarządzała inna matka. Dla Jakuba emocjonalnie liczyła się tylko jedna rodzina: Rachela i ich syn Józef, a później także i Beniamin. Dzieci Lei, Bilhy i Zilpy wychowywały się bez akceptacji i emocjonalnej uwagi ze strony ojca. Z tego powodu dzieci Jakuba wzrastały z bolesną świadomością, że zostały całkowicie odrzucone przez ojca, którego bardzo potrzebowały. W tej rodzinie tylko Józef otrzymał wystarczająco wiele uwagi, miłości, akceptacji zarówno od ojca, jak i od matki. Jego bracia reagowali gniewem na odrzucenie ze strony ojca. Coraz bardziej manifestowali złość, oddalając się emocjonalnie od ojca i najmłodszego brata. Przez to też nie nauczyli się relacji opartych na miłości i szacunku. Stali się zranionymi ludźmi, którzy przelali swój ból i gniew na innych. Stali się ludźmi bez sumienia, mimo że szukali miłości i akceptacji. Myślę, że studiując historię rodzin patriarchów, możemy się wiele nauczyć, odkryć mechanizmy, które rządzą naszym zachowaniem. Możemy też dowiedzieć się, w jaki sposób te mechanizmy zmienić, a tym samym zmienić nasze życie i życie naszej rodziny.

*

Powyższy fragment pochodzi z książki „W miłości nie ma lęku”, o. Józef Witko w rozmowie z Emilią Jakubowską. Wydawnictwo: Esprit.