Płaszcz proroka i niecierpliwość

ks. Zbigniew Niemirski

publikacja 30.07.2016 06:00

Dane archeologiczne z tego okresu, a mowa o czasach odległych od nas o niemal 4 tys. lat, nie zachowały zbyt wielu znalezisk, by móc pokazać, na czym polegała działalność ówczesnych proroków.

Płaszcz proroka i niecierpliwość Henryk Przondziono /Foto Gość Trzeba iść „na krańce świata” i działać natychmiast

Dane archeologiczne z tego okresu, a mowa o czasach odległych od nas o niemal 4 tys. lat, nie zachowały zbyt wielu znalezisk, by móc pokazać, na czym polegała działalność ówczesnych proroków. Zachowały się wyobrażenia bliskowschodnich proroków, którzy wieścili, odziani w skóry dzikich zwierząt. Być może takie lub podobne ubranie nosił prorok Eliasz, który swój prorocki płaszcz zarzucił na Elizeusza.

Płaszcz, w istocie ubranie wierzchnie, w tamtym czasie był symbolem władzy. Ktoś, kto go posiadał i zarzucał go na inną osobę, przekazywał mu swoją moc i misję. Prorocki płaszcz Eliasza otrzymał Elizeusz. Nowo powołany prorok otrzymał misję zmagania się o czystość wiary w Jedynego Boga, jaką wcześniej rozpoczął jego mistrz, prorok Eliasz.

Elizeusz był bogatym rolnikiem – dowodzi tego orka, do której potrzeba aż 12 par wołów. Powołany przez Pana Boga, porzucił dotychczasowe doczesne zabezpieczenie materialne, by stać się prorokiem Boga Izraela. Eliasz, prorok, który go wezwał, a którego imię znaczy „Moim Bogiem jest Jahwe”, zaprosił go do zmagania się o prawdziwą wiarę i prawdziwy kult Pana Boga wobec powszechnego wśród izraelskiej społeczności kultu kananejskiego bożka Baala. Elizeusz, wezwany przez Boga, chce na moment wrócić do rodzinnego domu. Robi tak prawdopodobnie po to, by tam otrzymać błogosławieństwo rodziców, które ma być rękojmią opieki Pana Boga. To, czego dokonywał potem, i jako cudotwórca, i jako ten, który miał wpływ na obsadzanie królewskich tronów na terenie Syropalestyny, dowodzi, że nawet z perspektywy czysto ludzkiej był kimś wyjątkowym.

W ewangelicznych opisach o wysyłaniu ewangelizatorów jakimś kontrastem wobec tamtej starotestamentalnej narracji o powołaniu Elizeusza jest swoista niecierpliwość. Pan Jezus nie zgadza się, by wezwani przez Niego wracali do rodzinnego domu, by ostatecznie pożegnać swych zmarłych bliskich. „Zostaw umarłym grzebanie ich umarłych, a ty idź i głoś królestwo Boże”. Elizeusz miał czas, by swą prorocką działalność rozpoczynać swoiście powoli. Chrystusowi ewangelizatorzy tego czasu nie mają. Trzeba iść „na krańce świata” i działać natychmiast.