Pokazowa modlitwa

Anna Gładkowska

publikacja 14.10.2016 09:05

Modlimy się po to, aby zdobyć siłę do codziennego życia.

Pokazowa modlitwa Waiting For The Word / CC 2.0 Kiedy się modlisz, stajesz przed Bogiem, który może wszystko (por. Łk 1,37). Który jest Stwórcą nieba i ziemi (por. Ps 146,6)

W pewnym mieście mieszkała stara kobieta, która każdego dnia na ganku swego domu odmawiała «zdrowaśki», jak żartobliwie określali jej modlitwy mieszkańcy. Ilekroć mijali oni staruszkę, widzieli jak paciorki różańca przesuwają się w pomarszczonej dłoni i mimo iż czasami żartowali z jej pobożności, jednocześnie byli zadowoleni, że jest ktoś, kto się za nich modli.

Pewnego dnia kilku mieszkańców miasteczka zauważyło, że różaniec znieruchomiał w ręku kobiety. „Pewnie zasnęła”, pomyśleli i z pośpiechem udali się do czekających ich zajęć. Jednak w tym samym czasie kobieta zobaczyła, że zamiast na progu swego domu znajduje się w jasnym pokoju, w którym oprócz niej są obecni Jezus i Maryja.

„Kobieto umarłaś dzisiejszego dnia i oto stoisz na sądzie nad sobą”, rzekł Pan Jezus i zaczął przeglądać księgę żywota zmarłej. „Za swoje liczne grzechy zostajesz skazana na wieczne potępienie”, powiedział Chrystus. Nie wierząc własnym uszom, kobieta upadła na kolana i zaczęła błagać wpierw Syna Bożego, a później Jego Matkę o łaskę miłosierdzia mówiąc: „Matko Boża, przecież ja tyle czasu poświęcałam na modlitwę. Tyle różańców odmówiłam, proszę zlituj się nade mną”.

Maryja ze smutkiem w oczach pokazała kobiecie stojący w roku pokoju garniec, w którym znajdowały się modlitwy staruszki. Jednak, kiedy zajrzała ona do wnętrza zobaczyła czarną otchłań, w której połyskiwały złote kulki połykane przez czarne i czerwone węże. „To są Twoje modlitwy”, rzekła Maryja. „Złote kulki, to Twoje modlitwy. Czarne węże, to połykane modlitwy odmawiane ma pokaz dla innych. Czerwone węże, połykają modlitwy szczere, ale gubiące się w zwątpieniu jakie rodziło Twoje serce, zwątpieniu czy modlitwa zostanie wysłuchana”. Kobieta z przerażeniem ponownie zajrzała do garnca i na samym dnie ujrzała maleńką iskierkę, od której uciekały wszystkie węże.

„Pamiętam ją”, powiedziała Matka Boża. „Byłaś wtedy jeszcze małym dzieckiem. Kładąc się spać ucałowałaś swoją matkę na dobranoc, podeszłaś do Mojego obrazu, przesłałaś mi pocałunek i powiedziałaś: «To jest moja druga Mamusia, którą kocham nade wszystko». To było powiedziane czystym sercem i prawdziwą miłością”.

Po wypowiedzeniu tych słów Maryja zaczęła coś szeptać do ucha Jezusowi, który rzekł: „Kobieto, Moja Matka dla tej jednej modlitwy uprosiła łaskę dla Ciebie. Otrzymujesz jeszcze jedną szansę”. W tym samym momencie staruszka obudziła się przed swoim domem i oczami szeroko otwartymi ze zdumnienia rozejrzała się wokół, po czym weszła do środka. Od tego czasu żaden z mieszkańców nie widywał kobiety, ale każdy z nich czuł jej modlitewne wsparcie, a kiedy zmarła mieli pewność, że ich orędowniczka stojąc przed Bogiem wstawia się za nimi.

*

Po przeczytaniu powyższej legendy odpowiedz sobie szczerze na pytania: Ile razy w swoim życiu chwaliłeś się «dobrem» wyświadczonym drugiemu człowiekowi? Ile razy domagałeś się dowodów wdzięczności za swoją pomoc? Ile razy siedząc w pierwszej ławce kościoła z wyższością patrzyłeś na tych, którzy zajmują ostatnie rzędy?

Modlitwa staje się niebezpieczeństwem dla tego, kto stara się ją «wykorzystać» by gardzić ludźmi. Przykładem takiej osoby jest faryzeusz z Ewangelii św. Łukasza (18,9-14), który wykonał «uczciwy» rachunek sumienia i doszedł do wniosku, że jest niezwykle uduchowiony, modli się i pości, i dlatego «zasłużył» na bycie wysłuchanym przez Boga. Gdybyśmy dzisiaj byli słuchaczami słów Jezusa moglibyśmy usłyszeć zmodyfikowaną wersję modlitwy faryzeusza, którą powtórzę za jednym z paulinów: „Boże, dziękuje Ci, że nie jestem taki, jak inni, bo jestem oryginalny, mistyczny, uduchowiony. Jestem przede wszystkim uczciwy, prawdomówny i czysty. Mam wysokie wykształcenie teologiczne, poszczę w środy i piątki o chlebie, i wodzie, jestem po rekolekcjach ignacjańskich, zaliczyłem wszystkie modlitwy charyzmatyczne, począwszy od uzdrowienia wspomnień, aż po uwolnienie od wpływu demonów. Jestem odpowiedzialny za wielu ludzi i ludzie mnie chwalą oraz podziwiają, ciągle awansuje, bo jak wiesz, w hierarchii nikt oprócz mnie nie potrafi być odpowiedzialny ani zaradny. Dobrze, że mnie posyłasz na sympozja duchowości i pozwalasz mi głosić wspaniałe mowy, w których mogę zachwycać innych swoją erudycją i elokwencją. Tak naprawdę nikt inny tak Cię nie kocha, jak ja!”.

Faryzeusz z Ewangelii św. Łukasza zapomniał jednak, że Bóg nie udziela człowiekowi łask, aby ten traktował je jak obcasy, które pozwolą mu wywyższyć się ponad innymi; nie obdarza człowieka darami, aby ten pękł z dumy i pysznie obnosił się swoją duchowością. Faryzeusz nie tylko gardzi celnikiem stojącym z tyłu, on przede wszystkim jest skupiony na sobie samym, a nie na Bogu.

Takich faryzeuszy można spotkać również dzisiaj. To ludzie, którzy wyolbrzymiają swoją religijność czy znajomość Pisma Świętego wytykając innym błędy, grzechy i słabości. To osoby, których ego jest tak nadęte, że w ich życiu nie ma miejsca dla nikogo poza nimi; osoby, dla których modlitwa jest zbyt dużym wysiłkiem, aby ją podjąć i dlatego wolą pójść na łatwiznę i odpuścić sobie rozmowę z Bogiem.

Tymczasem celnik z przywołanej Ewangelii stoi w pewnym oddaleniu (por. Łk 18,13) manifestując w ten sposób pragnienie bliskości, a jednocześnie świadomość jej niegodności z powodu swej grzeszności. Zyskuje upodobanie Boga swoją postawą, ponieważ nie liczy na siebie i swoje zasługi, ale na nieskończone miłosierdzie Pana. Nie gra żadnej roli, nie zakłada maski, ale jest szczery i pokorny. Co więc zrobić, aby dowiedzieć się kim jesteśmy; aby spojrzeć na siebie w prawdzie i takim właśnie stanąć przed Stwórcą?

Odpowiedź jest prosta. Trzeba się modlić! Bo widzisz człowieku, kiedy stajesz przed Bogiem, który może wszystko (por. Łk 1,37), podczas gdy Twoje możliwości są mocno ograniczone; przed Bogiem, który jest Stwórcą nieba i ziemi (por. Ps 146,6), podczas gdy Ty czasami masz trudności z wykonaniem prostej czynności poznajesz, że wobec Boga nikt nie jest KIMŚ, bez względu na to jak wygląda, jakie ma wykształcenie, jaką pracę wykonuje i jakie ma znajomości. Modlimy się po to, aby zdobyć siłę do codziennego życia, a nie po to, aby udawać silną osobę. Prawdziwie modlimy się wtedy, gdy doświadczamy swojej niemocy, słabości i kruchości, i zwracamy się do Kogoś Mocnego i Silnego po to, by prosić Go o pomoc i opiekę.

Karol de Faucauld pięć godzin dziennie modlił się przed prymitywnym ołtarzem w swojej lepiance, wpatrując się w Boga, a przy jego drzwiach stało krzesło, na którym siadywał tylko wtedy, gdy ktoś do niego przychodził. Przyjmował wszystkich bez wyjątku, nigdy nie definiując ich moralnego statusu...