Operacja na sercu

ks. Robert skrzypczak

publikacja 18.02.2017 06:00

Święty Piotr, gdy boleśnie przekonał się o swych nędznych możliwościach kochania.

Watykan Józef Wolny /Foto Gość Watykan
Figura św. Piotra

Spróbuj sporządzić listę osób, które kochasz, a następnie wykreśl z niej współmałżonka, dzieci, wnuki, rodziców, narzeczoną… Ilu ci pozostanie? To pokazuje miarę serca, czyli zdolność kochania. Dlatego Bóg wie, że Jego sługa potrzebuje operacji na sercu: „To zbyt mało, iż jesteś Mi sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi”. Serce wymaga nieustannego poszerzania. W przeciwnym razie można przywyknąć do własnych, ciasnych kategorii: „wystarczy mi moich zmartwień”, „mam dla kogo żyć”, „mam rodzinę, resztą niech się zajmują inni”, „nie jestem święty”…

Papież Benedykt XVI mówił o dwóch rodzajach miłości: tej naturalnej oraz tej nadprzyrodzonej. W proroctwie Izajasza Bóg ma na myśli tę drugą. Efektem spotkania z bezgraniczną miłością przychodzącego Mesjasza będzie wewnętrzny niepokój serca nakierowany na konieczność jego poszerzenia. Tak postępował Jezus ze swymi uczniami, stopniowo wyprowadzając ich poza horyzont własnych możliwości i ucząc opierania się na mocy Boga. Najpierw posyłał ich „do owiec zagubionych w Izraelu”, a po zmartwychwstaniu powiedział: „Idźcie na cały świat”. Misja chrześcijanina to nieustanne przynaglenie od Ducha Świętego: „to nie wystarczy” – idź dalej, ruszaj w głąb!

Gdy uczyłem się jako kleryk sztuki bycia misjonarzem na Syberii, pewien doświadczony jezuita pomagał mi, mówiąc: „jesteś zbyt ostrożny, musisz się rzucić, zwolnić hamulec”. Wiedział, że tylko tą drogą można skosztować szalonej miłości Boga, która ogarnia swego sługę. „Miłość Chrystusa przynagla nas”. Nigdy Mu nie mów „dość” – wobec następnej wyprawy, kolejnego dziecka, ponownego przebaczenia, nowego wysiłku. „To zbyt mało” – mówi Boski kardiolog, zabierając się do poszerzania ścianek naszego serca. Święty Piotr, gdy boleśnie przekonał się o swych nędznych możliwościach kochania, usłyszał od Jezusa: „Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz”. Poza własny horyzont, poza granicę egoizmu, ku uwielbieniu Boga. Byle tylko człowiek umiał się tak właśnie „zestarzeć”.