Nielitościwy dłużnik (Mt 18,21-35)

ks. Piotr Łabuda

publikacja 02.04.2017 19:47

Ile razy chrześcijanin ma przebaczać bliźniemu?

Denar z czasów Jezusa AUTOR / CC 2.0 Denar z czasów Jezusa

Modlitwa na początek

Dziękujemy Ci, Duchu prawdy! Dziękujemy Ci, Pocieszycielu, za to, że przybliżasz nas do tajemnicy przebitych rąk, nóg, przebitego boku Chrystusa. Za to, że na nowo nas przybliżasz do głębi i mocy tajemnicy Odkupienia

Prosimy, przybądź Duchu Święty! Przybądź! Wejdź w samą głębię serc Twoich wiernych! Spraw tak, aby każdy odczuwał to osobiście ku pożytkowi wszystkich. Tak, by Bóg był wszystkim we wszystkich. Amen.

I. Lectio – czytanie i zrozumienie Pisma

Po modlitwie i przyzwaniu Ducha Świętego przeczytajmy tekst, aby jak najlepiej go poznać i zrozumieć. Czytamy i poznajemy tekst.

Jak Chrystus

Zanim otworzymy przekaz „o nielitościwym dłużniku” (Mt 18,21-35), warto byśmy naznaczyli sobie swoiste motto naszej medytacji. Całość bowiem dzisiejszego rozważania można zawrzeć w prośbie Apostoła Pawła skierowanej do Kościoła w Efezie – a jeśli uznamy List do Efezjan za swoiste pismo okólne – skierowane do wielu Kościołów[1], prośbie skierowanej do każdego z nas. Apostoł Paweł zachęca: „Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie” (Ef 4,32). Winniśmy być naśladowcami Boga, winniśmy postępować „drogą miłości”, bo i Chrystus nas umiłował (zob. Ef 5,1-2). Mając zatem wzór – miłość Jezusa Chrystusa którą nas umiłował, zacznijmy studium przypowieści „o nielitościwym dłużniku” Ewangelii św. Mateusza.

Ostatnie dni w Galilei

Przypowieść o nielitościwym dłużniku, wraz z poprzedzającym ją pytaniem Piotra, kończy działalność Jezusa w Galilei. Dopełnił się Jego czas. Mistrz wyrusza ku Judei, wyrusza do Jerozolimy, gdzie wszystko ma się dokonać. Jerozolima – miejsce męki, śmierci, a po trzech dniach zmartwychwstania Pana. Jezus powie: „Ja się na to narodziłem” (J 18,37).

Jezus bowiem „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”. (Flp 2,6-8). Ten dar Jezusa z samego siebie sprawił, iż „Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca” (Flp 2,9-11).

I warto jeszcze dalej posłuchać Apostoła Pawła, który po ukazaniu ofiary Jezusa, po ukazaniu Jego niezwykłego wywyższenia zachęca adresatów: „umiłowani moi, skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem nie tylko w mojej obecności, lecz jeszcze bardziej teraz, gdy mnie nie ma. Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą. Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i przewrotnego. Między nimi jawicie się jako źródła światła w świecie. Trzymajcie się mocno Słowa Życia, abym mógł być dumny w dniu Chrystusa, że nie na próżno biegłem i nie na próżno się trudziłem.” (Flp 2,12-16). Stojący w obliczu niebezpieczeństwa śmierci Apostoł Paweł kreśląc osobę Jezusa, który ofiarował się za nas i który został wyniesiony do chwały nieba, zachęca adresatów do właściwej postawy, do postępowania zgodnie z wolą Bożą.

Również kończąca nauczanie Jezusa w Galilei przypowieść „o nielitościwym dłużniku” jest zachętą dla słuchaczy do właściwej postawy, do postępowania zgodnie z wolą Bożą. Przypowieść ta jest odpowiedzią Jezusa na pytanie Piotra: „Panie Ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie?” (Mt 18,21).

Upomnienie braterskie

Pytanie Piotra poprzedzone jest zachętą Jezusa, by upomnieć tego, który coś złego czyni (Mt 18,15-20). Jezus wyraźnie uczy, że nie można przejść obok grzechu drugiego człowieka obojętnie. Grzech bowiem burzy braterską wspólnotę. Stąd też nie można być obojętnym, nie można nie zauważać grzechu i nie reagować.

Grzech jednak drugiego człowieka, jakiekolwiek byłoby jego przewinienie, nie może stać się powodem pogardy czy też natychmiastowego wyłączenia ze wspólnoty. Każdy ma prawo otrzymać szansę nawrócenia. Należy szukać wszelkich możliwych dróg, by przyprowadzić zagubionego do domu. Najpierw sam na sam, potem za pośrednictwem innych, a gdy to okaże się konieczne – wspólnoty.

Pierwszym krokiem jest upomnienie braterskie, które winno dokonywać się zawsze w miłości. Polecenie Jezusa „idź i upomnij go w cztery oczy” (Mt 18,15), jest podyktowane tym, by upomnienie był pozbawione zawiści, ducha krytyki, zemsty czy urazy. Upomnienie powinna przenikać miłość bliźniego. Słowa upomnienia muszą być jednak szczere i jasne, by nie obarczać się winą zaniechania przekazu całej prawdy. Taka postawa jest zgodna z Prawem Starego Testamentu: „Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu” (Kpł 19,17).

Grzech niszczy braterstwo. Upomnienie braterskie jest potrzebne, by nasze bycie razem stawało się coraz lepsze, a nie gorsze (zob. 1 Kor 11,17). Jest ono konkretnym sposobem szukania tego, kto się zagubił, by nie zginął zupełnie. Jest najwyższym przejawem miłosierdzia. Jeśli zgorszenie lekceważy brata i doprowadza go do grzechu, upomnienie okazuje troskę o niego i odwodzi od zła. Upomnienie zyskuje bliźniego.

Zachęta do napomnienia drugiego człowieka, jest w rzeczywistości nie tylko zobowiązaniem do napomnienia. Jezus zachęca, by każdy z nas kiedy zostaje skrzywdzony przezwyciężył nienawiść, złość i spróbował czy to w prywatnej rozmowie – czy później we wspólnocie, dać błądzącemu okazję do poprawy. Upomnienie braterskie jest bowiem oznaką miłości. Jest ona możliwa we wspólnocie, w której każdy dostrzega swe ograniczenia, gdzie nie sądzi się tego, kto zbłądził, gdzie poszukuje się tego, kto zbłądził, gdzie daruje się temu, kto zgrzeszył. Bez miłości nie ma upomnienia braterskiego.

Jezus mówi, iż ten, komu udało się skłonić grzesznika do uznania własnego błędu, temu udaje się w rzeczywistości przywrócić braterstwo. Żadną miarą bowiem wezwanie Jezusa nie jest zachętą do karcenia albo potępienia. Każdy z nas jest jedynie wezwany wykazania winy i przekonania winnego do uznania swego grzechu. Napomnienie dokonane prywatnie powinno okazać się zbawienne dla brata. Pokazawszy właściwą drogę postępowania, upominający osiąga zwycięstwo, przywracając owego człowieka wspólnocie. Każdy z nas jest wezwany by pomagać drugiemu w dziele nawrócenia (zob. 1 Kor 9,19-22). Bóg nie chce śmierci grzesznika (Ez 33,11).

Św. Jakub zachęca nas: „Bracia moi! Jeśliby ktoś z was zszedł z drogi prawdy, a inny by go nawrócił, niech wie, że nawracając grzesznika z błędnej drogi, ocali go od potępienia i przyczyni się do przebaczenia wielu grzechów” (Jk 5,19-20).

Upomnienie braterskie jest oznaką wielkiej miłości. Jest możliwe we wspólnocie, gdzie każdy jest przyjmowany ze swoimi ograniczeniami, gdy błądzi – nie jest sądzony, gdy grzeszy – jest rozgrzeszany, gdy gubi się – szukają go, gdy zawinił – przebacza mu się. Stąd też w duchu tradycji Starego Testamentu (zob. Pwt 19,15) św. Mateusz nakazuje, by w przypadku nieskutecznego napomnienia w cztery oczy, poprosić o pomoc innych. Czasami bowiem świadectwo innych sprawia, że nasze napomnienie jest bardziej przekonujące. Co więcej, prosząc na świadków innych, sami poddajemy swoje opinie, swoje zdanie pod weryfikacje. Dzięki świadkom nie tylko napominany może uzyskać pewność swojego niewłaściwego postępowania, ale również napominający – czy też pokrzywdzony, może spojrzeć na siebie przez pryzmat opinii innych ludzi. Dwóch albo trzech świadków w większym stopniu gwarantuje obiektywizm i pozwala by wezwanie było bardziej przekonywujące. Ponadto nie zawsze oskarżyciel musi mieć rację.

Kiedy jednak grzesznik nie przyjmie upomnienia wspólnoty, zostaje z niej wyłączony. Kto nie chce nawrócić się, ma być uznany za poganina i grzesznika. Zło pojawiające się we wspólnocie zobowiązuje do odpowiednich decyzji. Tolerowanie bowiem zła naraża wierzących na uleganie złym wzorcom (zob. 1 Kor 5; 2 Tes 3,6-15). Owo wykluczenie jednak nie oznacza definitywnego odrzucenia człowieka. Nie jest to też sąd czy potępienie, ale lekarstwo, by zgubiony uznał zło i mógł się nawrócić. Zawsze może wrócić – jeśli tylko uzna swoją winę. Jezus – Dobry Pasterz – nieustannie poszukuje zagubionych owiec (zob. Mt 18,12-14). Jego uczniowie zaś zobowiązani są do przebaczania (zob. Mt 18,21-35). Traktowanie kogoś jako poganina i celnika nie jest pozbawieniem go naszej miłości. Jezus jest przyjacielem celników i grzeszników (Mt 11,19), przyszedł przecież ocalić to, co zaginęło (Mt 11,11) i wyśle swoich uczniów do wszystkich pogan (Mt 28,19).

W dalszej części mowy Jezus podkreśla znaczenie wspólnoty, która ma władzę włączania i wyłączania z niej swoich członków. Wszelkie decyzje wspólnoty są aprobowane w niebie. O ile w Mt 16,19 władza taka została powierzona Piotrowi, to teraz Jezus tę władzę przekazuje wspólnocie Kościoła. Obydwa rozporządzenia są rozporządzeniami Jezusa.

Co więcej, Jezus podkreśla, iż zgodna modlitwa wspólnoty może wyprosić od Boga wszystko, o cokolwiek będzie zgodnie prosić (Mt 18,19). W ten sposób Jezus nawiązuje do rabinackiego powiedzenia: „Jeśli dwóch łączy się w dostosowywaniu się do Prawa, Szechina jest na ich zebraniu”. Gdzie bracia się łączą, tam jest obecny Syn. I z tej to przyczyny modlitwa braci skierowana do Ojca w imię Syna nie zawodzi: Pan jest „pośród nich”. Wysłuchanie modlitw zależy od braterstwa. Stąd też trzeba dążyć do jedności. Jezus obiecuje, iż będzie obecny wszędzie, gdzie dwóch lub trzech zgromadzi się w imię Jego.

Czy aż siedem razy?

Nawiązując do zalecenia Jezusa: „gdy brat Twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy” (Mt 18,15), Piotr zwraca się do z pytaniem do Jezusa.

Być może pytanie Piotra było również podyktowane sytuacją wewnątrz wspólnoty apostołów. Niejednokrotnie zdarzało się bowiem, że również w grupie uczniów Jezusa wybuchały spory. Niejednokrotnie prosili Mistrza o ich rozstrzyganie.

Piotr wie, że Jezus zobowiązuje do wybaczania (zob. Mt 6,12.14-15), pragnie jednak ustalić jego granice. Wyrażenie siedem nie jest bynajmniej czymś nieznacznym. Siedem jest liczbą doskonałą i pełną. Za wystarczające uznawano w judaizmie trzykrotne wybaczenie. Sądzono, że Bóg wybacza trzy razy, ale za czwartym karze. Stąd też uznanie, iż ten, kto chce naśladować Boga, powinien również wybaczać trzy razy. Po raz czwarty nie jest już do tego obowiązany. Piotr pod wpływem nauczania Jezusa podwoił liczbę dopuszczalnych przewin, uzupełniając jeszcze jedną dodatkową. Zapewne liczył, iż wymieniona liczba siedem zrobi wrażenie na Jezusie. Siedem bowiem to liczba doskonała, wyrażająca Bożą pełnię. Liczba ta w kontekście przebaczania z pewnością musiała wydawać się przesadzoną. Człowiek nie może być doskonalszy niż Bóg. Stąd też Piotr pyta – czy w przebaczaniu mam być taki jak Bóg?

Niczym nieograniczone przebaczanie

Odpowiedź Jezusa choć krótka, była ze wszech miar niezwykłą. Jej początek być może sprawił, że Piotr odetchnął ulgą: „nie mówię ci, że aż siedem razy” – być może przez chwilę przez głowę Piotra przemknęła myśl: „całe szczęście, musi przecież istnieć jakaś granica. Inaczej winowajcy będą korzystać z mojej wielkoduszności bez ograniczeń”.

Jezus jednak poszedł o wiele dalej, niż Piotr przypuszczał. Jezus podkreśla, iż Piotr – każdy, kto jest Jego uczniem – powinien być gotów na bezgraniczne przebaczenie. Przebaczenie nie może mieć granic. Masz przebaczyć nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem razy. Siedemdziesiąt siedem razy – znaczy zawsze. Piotr musi uświadomić sobie, że przebaczenie nie ma górnej granicy, nie istnieje liczba graniczna. Przebaczać trzeba przez całe życie. Wszystkim. Zawsze.

Słuchając pytania i odpowiedzi warto zwrócić uwagę, że przekaz św. Mateusz nie mówi wprost o skrusze jako warunku przebaczenia. Piotr nie pyta ile razy ma przebaczyć, gdy ktoś go przeprasza. Piotr pyta czy ma przebaczyć. Tekst ten nieco inaczej przedstawia Ewangelia wg św. Łukasza. W przekazie Trzeciej Ewangelii Jezus mówi „jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: «Żałuję tego», przebacz mu” (Łk 17,4). W tekście św. Mateusza skrucha – przeproszenie pojawia się dopiero w następującej przypowieści „o nielitościwym dłużniku” (Mt 18,23-35). Wtedy widać, iż skrucha jest warunkiem przebaczenia.

Według niektórych Jezus odpowiadając Piotrowi mówi, że ma przebaczyć nie siedem razy, ale siedemdziesiąt razy siedem razy[2]. W obu wypadkach – tak przy liczbie siedemdziesiąt siedem jak i liczbie siedem razy siedemdziesiąt siedem, cyfra podkreśla nieskończoność.

Liczba ta może być także nawiązaniem do Księgi Rodzaju: „Jeżeli Kain miał być pomszczony siedmiokrotnie, to Lamek – siedemdziesiąt siedem razy” (Rdz 4,24). Według Rdz 4,23-24 Kain pozostawał pod ochroną samego Jahwe i nikomu nie wolno było go zabić. Gdyby jednak miało to nastąpić, śmierć miałaby być siedemkroć pomszczona. W swej pełnej pychy pieśni starotestamentalny Lamek chce przewyższyć Kaina, przydając sobie zemstę daleko większą, bo siedemdziesięciosiedmiokrotną. Owej niczym nieograniczonej zemście Jezus przeciwstawia nieograniczone przebaczenie. Rozlaniu się grzechu na świecie przeciwstawić można jedynie rozlanie dobra. Każdy kto przychodzi skruszony i szuka przebaczenia, winien je otrzymać.

W przekazie św. Łukasz Jezus uczy „Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu! I jeśliby siedem razy na dzień zawinił przeciw tobie i siedem razy zwróciłby się do ciebie, mówiąc: «Żałuję tego», przebacz mu!” (Łk 17,3-4). A zatem przebaczanie – gotowość do przebaczania winno być stałą dyspozycją każdego z nas. Winno być niejako oddechem człowieka, który żyje, ponieważ wdycha i wydycha powietrze, otrzymuje od Boga i bliźniego przebaczenie i udziela go innym. Powinno być stałym elementem życia człowieka wierzącego.

Jeśli kogokolwiek wykluczam – odmawiam przebaczenia, to zaprzeczam mojej istocie dziecka Ojca, który kocha wszystkich ludzi, który „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi i zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Łk 5,45) i „jest dobry dla niewdzięcznych i złych” (Łk 6,35).

Słysząc to uczniowie, jak zapisze autor Trzeciej Ewangelii, proszę Jezusa: „Panie Przymnóż nam wiary” (Łk 17,5). Rzeczywiście bowiem taka postawa, postawa pełna bezwarunkowej stałej miłości wymaga niezwykłej wiary.

Król i sługa

Pytanie Piotra wprowadza nas do przypowieści o przebaczeniu. Jeden z komentatorów nadał jej bardzo trafny tytuł: „Przypowieść o człowieku ułaskawionym, ale bezlitosnym”. Rzeczywiście, bezwzględność sługi jest rażąca, gdy pamiętamy, że została mu dana nieoczekiwana łaska.

Jezusowa przypowieść kreśląc relację pomiędzy królem a sługą kieruje naszą uwagę na relację między nami a Bogiem. Rozliczenie jest metaforą sądu, zaś określenie sługa przywołuje na pamięć ludzi jako sługi Boga. Orędzie o królestwie Bożym uczy zarówno o miłosierdziu Bożym, jak i o Bożym sądzie. Podkreślanie bowiem miłosierdzia Bożego, nie może usunąć świadomości sądu Bożego.

Jeden ze sług był winien królowi 10 000 talentów, czyli około 60 milionów denarów (denar to zapłata za dzień pracy robotnika). Suma ta jest zatem niewiarygodna[3]. Można powiedzieć, iż dług jest niewyobrażalny. 1 talent to około 42 kilogramów złota. 10 tys. talentów zatem to dług o wartości 420 ton złota. Łączna roczna danina – podatek z całej Palestyny wynosiła około 600 talentów[4]. Roczne uposażenie króla Heroda Wielkiego było rzędu niecałego tysiąca talentów. W przypowieści zatem widać niewątpliwą przesadę. Zastosowana jednak w przypowieści przesada miała na celu pokazać niezwykłą dobroć króla.

Nie wiemy kim był ów sługa, jaką piastował godność w królestwie. Dla przypowieści jednak nie jest to szczególnie ważnym. Ważnym jest jedynie to, iż król musiał bardzo ufać, musiał bardzo kochać owego sługę, skoro udzielił mu tak niezwykłej pożyczki. I wiadomo także było, iż ów człowiek nigdy nie będzie w stanie zgromadzić tyle pieniędzy, aby taki dług spłacić. Król – określany jest przez Mateusza mianem „Pana” – „kyrios”. Rzeczywiście bowiem musiał to być niezwykle możny Pan.

Wiadomo, że dłużnik nie jest w stanie oddać długu. Nie jest jednak zupełnie bez żadnych środków, stąd też król rozkazuje sprzedać jego mienie, nawet żonę i dzieci oraz jego samego. Jest wiadomym, że taka sprzedaż nie była w stanie zwrócić długu. Zwyczaj taki jednak istniał w czasach Jezusa. Często za długi sprzedawano dłużnika. Często także wtrącano dłużnika do więzienia, by mogli z niego wykupić go jego krewni i znajomi.

Dłużnik jednak słysząc wyrok upadł przed królem, prosząc o odroczenie spłaty. Można przypuszczać, iż były to jedynie czcze obietnice. Takiej sumy nie da się bowiem zgromadzić, chyba że jakimś niewiarygodnie wielkim oszustwem. Postawa dłużnika oraz jego zapewnienia mogą jednak wskazywać na swoistego rodzaju skruchę. Ta skrucha sprawia zmianę decyzji Pana.

Pan, ulitowawszy się nad sługą, nie tylko odracza spłatę długu, ale czyni to, o co sługa nie ośmieliłby się nigdy prosić: cały dług umarza. Miłosierdzie pana wykracza daleko poza wyobrażenie i prośbę dłużnika.

Bezpośredni sens tego obrazu jest oczywisty. Wobec Boga każdy z nas jest niewypłacalnym dłużnikiem. Jeśli Bóg nie podejmie inicjatywy, jeśli nie udzieli swego nieograniczonego przebaczenia, to za pomocą naszych wysiłków i czynów nigdy nie osiągniemy zbawienia. Zbawienie jest łaską. Nikt nie zbawia się o własnych siłach. Można tylko „zostać zbawionym”. Bóg rzeczywiście ukochał nas i dał siebie samego za nas (zob. Ga 2,20). Uwolnił nas od winy i grzechu. Bóg „darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas” (Kol 2,13-14).

Niewątpliwie jesteśmy Jego sługami (ministrami), którym Pan powierzył skarb życie, miłość innych ludzi, otaczający nas świat. Od Niego otrzymujemy to, co posiadamy i kim jesteśmy. Podarował nam to wszystko na początku. Zwrot jest rzeczą niemożliwą, a jeśli uznamy ów dar za dług, jest on niespłacalny. Bogu jednak nie chodzi o spłacanie. Jemu chodzi o naszą miłość.

Bezlitosny sługa

Druga scena jest przeciwieństwem poprzedniej. Kontrast taki należy do istoty przypowieści. Uwolniony z niewiarygodnego długu wychodzi i spotyka współsługę, który był mu winien stosunkowo niewielką sumę. 100 denarów, to średnia trzymiesięczna pensja najemnego robotnika rolnego. Sumę taką zwykły mieszkaniec Palestyny mógł zaoszczędzić w ciągu roku.

Ułaskawiony dłużnik jednak domagając się natychmiastowego zwrotu. Sytuacja w pewnej mierze powtarza się. Dłużnik zwraca się do swojego wierzyciela słowami, którymi ten wyjednał sobie darowanie niewiarygodnego długu. On również prosi „okaż mi swą cierpliwość, a oddam tobie” (Mt 18,29). Jego jednak prośba jest zupełnie realistyczna i byłaby do przyjęcia w przeciwieństwie do poprzedniej.

Niemiłosierny sługa, który prosił i otrzymał miłosierdzie, teraz odmawia go innym. Nie słucha prośby swojego wierzyciela, nie okazuje mu miłosierdzia, ale posyła go do więzienia. Co więcej, działanie dawnego dłużnika wobec współsługi jest bardzo szybkie. Natychmiast wtrąca swojego wierzyciela do więzienia.

Pozostali słudzy widząc to smucą się i udają się do pana, by opowiedzieć mu to wszystko co się wydarzyło. Uczynili to w nadziei, że pan ukarze pierwszego sługę i wspomoże drugiego. Pan rzeczywiście przywołuje niegodziwego sługę i wydaje na niego wyrok. Fakt, że cofnął on swe słowo, nie razi, podobnie zresztą jak i to, że oddał sługę na tortury. Zasłużył na nie, gdyż powinien naśladować miłosierdzie, którego sam doświadczył. Ludzie miłosierni dostępują miłosierdzia (zob. Mt 5,7). Jaką miarą mierzymy innych, taką i nas odmierzą (zob. Mt 7,2). Uczniowie Jezusa winni odnosić się do innych z takim miłosierdziem, z jakim Bóg odnosi się do nich. Jeśli Pan będzie zważał na me winy, kto się ostoi? (Ps 130,3).

Niemiłosierny sługa wtrącił do więzienia swego dłużnika, teraz sam znajduje się w więzieniu za podobną przewinę. Mamy tutaj do czynienia z odwrotnością piątego błogosławieństwa: jeśli miłosierni dostąpią miłosierdzia, to niemiłosierni go nie dostąpią. Ponieważ dług nie może być zwrócony, to i kara jest bez końca. Nie można zdobyć Bożego przebaczenia, ale może je utracić, o ile nie rozciągnie go na swoich bliźnich.

Nauka zawarta w drugiej części przypowieści jest również jasną. W stosunku do długu, który zaciągnęliśmy u Boga przez nasze grzechy, niczym są długi, które inni mają w stosunku do nas. Krzywdy, obrazy, niegrzeczności, różne niedelikatności – to wszystko drobnostki w porównaniu z naszym grzechem. Jeśli zapominamy o tej dysproporcji, nasze zachowanie staje się małostkowe, godne pożałowania, tak jak zachowanie owego ułaskawionego sługi. Można się poprawnie modlić, być niby poprawnym chrześcijaninem, a jednocześnie być niezdolnym do zrozumienia konsekwencji modlitwy. Można odwoływać się do Bożego miłosierdzia, a jednocześnie zaraz po wyjściu z kościoła zachowywać się w nieludzki sposób.

Podobnie uczyni wam Ojciec

Kończący werset jest jasnym pouczeniem skierowanym do słuchających: Podobnie uczyni Bóg Ojciec, jeśli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu. Wypowiedź ta przywołuje na pamięć wcześniejszą: Jeśli nie przebaczycie ludziom ich przewin, także Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych (zob. Mt 6,15; Jk 2,13). Przypowieść mówi o Bogu i przebaczeniu grzechów. Ojciec niebieski nie będzie miłosierny dla tych, którzy nie są miłosierni dla braci. Podobnie jak Bóg, daruje temu, kto przeciw Niemu zawinił, tak również uczniowie mają darować wyrządzone im niegodziwości[5]. Sąd, który człowiek ściąga na siebie, nie jest czymś, co przychodzi z zewnątrz, ale jest konsekwencją jego własnego działania.

Jezus podkreśla, iż owo przebaczenie ma być z serca. Sformułowanie z serca oznacza, że idzie nie tylko o zewnętrzną relację, nie tylko o słowa, ale o pełną relację wobec dłużnika. Przebaczenie winno być szczere, serdeczne i bezwarunkowe.

Bóg – hojny dawca

W postaci króla rozpoznawalny jest Bóg, który daruje dłużnikowi, tj. grzesznikowi, ogromny jego dług, czyli jego grzechy. Skoro Bóg tak hojnie okazał nam swoje miłosierdzie, trzeba nam uczyć się darować sobie nawzajem.

Bóg stworzył nas z niczego i uczynił dla nas cały widzialny świat. Jedynie nam darował nieśmiertelną duszę. Kiedy jednak ludzkość okazała się niewdzięczną względem swego Dobroczyńcy, Bóg ofiarował nam dar jeszcze większy – przebaczenie. Bóg daruje nam ogromny dług, abyśmy ze swej strony darowali innym przewin przeciwko nam.

Pozostaje jeszcze jedne ważne pytanie: Czy Bóg może cofnąć daną łaskę? W starożytnym Kościele problem ten nie był podnoszony. Uznawano po prostu, że ludzka złość jest w stanie zawiesić „nieodwołalne dary łaski Boga” (Rz 11,28). Jednakże zdaniem Alberta Wielkiego cofnięcie danej łaski sprzeciwiałoby się sprawiedliwości Bożej. Według niego to nie oddziaływanie wcześniejszych grzechów i aktualny brak trwania w otrzymanej łasce prowadzi do surowego Bożego osądu.

Św. Tomasz z Akwinu, a za nim późniejsza teologia utrzymuje, że przez każdy grzech ciężki powracają uprzednio darowane grzechy z powodu niewdzięczności. Jest to w duchu nauki Augustyna, który pisał: „O tym, że grzechy odpuszczone mogą na powrót być policzone, jeśli zabraknie braterskiej miłości, wynika wyraźnie z opowiadania Pana o słudze, który był winien 10.000 talentów i któremu darowano dług, kiedy prosił. Kiedy jednak ten nie miał miłosierdzia i nie darował długu współsłudze, który był mu winien 100 denarów, Pan polecił mu zwrócić to, co zostało mu darowane... Tak więc łaska chrztu odpuszcza wszystkie grzechy... Potem jednak człowiek może stać winnym nie tylko na podstawie późniejszych dni, ale i na podstawie dni, godzin i chwil wcześniejszych, i jest związany grzechami, które były wcześniej odpuszczone, a które dołączają się teraz i czynią go winnym”[6].

Dłużnicy Boga

Jesteśmy dłużnikami Boga. A dług ten spłacamy dając siebie – swoje przebaczenie innym. Przebaczenie należy dzielić podobnie jak winno dzielić się chleb. Słowo kompan oznacza dosłownie tego, kto je ten sam chleb (Kompan – to łacińskie słowo złożone z „con” – „z” oraz „panis” – „chleb”). Przebaczenie jest również takim chlebem, który należy spożywać razem. Przebaczenie, które otrzymujemy od Boga, powinno przekładać się na pokój, pojednanie, radość, którą dajemy wszystkim, również ludziom nam wrogim. Kiedy Bóg mówi nam: Przebaczam ci – mówi jednocześnie: Ty również przebacz.

Przypowieść mówi nam, że każdy z nas rodzi się milionerem. Bóg nieustannie obsypuje nas swoimi darami. Nie uważamy się jednak za dłużników, choć On daje nam słońce, powietrze którym oddychamy, gwiazdy które możemy kontemplować, śnieg, kwiaty, góry, oceany, lasy, deszcz, wiatr. Każdy z nas jest dłużnikiem Boga. Każdy nas otrzymał od Niego oczy, słuch, nogi, węch. W dawnym rycie sakramentu chorych namaszczano powieki, uszy, nos, stopy, ręce, wskazując przez to na dary, które otrzymaliśmy od Boga, a których użyliśmy tylko w części lub których nieraz używaliśmy źle.

Każdy z nas jest dłużnikiem poezji, muzyki, opowieści, zapachów, śpiewu ptaków, pięknych sentencji, kolorów. Jestem dłużnikiem – bo Bóg dał mi przyjaciół, dał mi ludzi najbliższych, dał mi nauczycieli, ludzi dzięki którym moje życie ma sens. Jestem dłużny Bogu za tak wiele rzeczy. Nade wszystko jednak jestem dłużnikiem przebaczenia Boga, który niezliczoną ilość razy przebaczył mi grzechy. On, który jest Miłością uczy nas, byśmy „nikomu nie byli nic dłużni poza wzajemną miłością” (Rz 13,8).

Bóg jednak nie patrzy na mnie jak na dłużnika. Zawsze wszystko odpuszcza, wybacza, zapomina. Jedyne co jestem winny Bogu to miłość. A ten dług mogę spłacić tylko w jeden sposób: miłując bliźniego. Miłość bliźniego nie jest darem, który mogę dać lub nie. Jest oddaniem tego, co należne. Jest jedynym sposobem na oddanie długu Bogu, który napełnił nas miłością i miłosierdziem. Wszystko, co posiadam, wszystko, czym jestem, zawdzięczam Bogu i ludziom.

Moje życie winno być dziękczynieniem. Przebaczenie stanowi jego konkretną, uprzywilejowaną formę. Nie można być prawdziwym chrześcijaninem, który nie przebacza.

Stąd też należy zweryfikować pytanie Piotra. Nie zasadnym jest pytanie: „Ile razy powinienem przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie?”. Właściwe pytanie powinno brzmieć: „Ile razy będę mógł przebaczyć...?”. Przebaczenie nie jest przymusem, powinnością, obowiązkiem, ale piękną szansą. Nie jest obowiązkiem, ale darem. Dzięki niemu, mogę naśladować miłosiernego Boga.

W pytaniu Piotra czai się jeszcze inne niebezpieczeństwo. Kiedy mówi: „Panie, ile razy powinienem przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie?” niejako zakłada, że to drugi jest winny, że to on – Piotr winien wielkodusznie przebaczyć. A tymczasem, może to on jest winien, również jego może być wina. Również on mógł kogoś obrazić, zgorszyć, mógł zawinić w stosunku do brata. A może to innych trzeba by poprosić o wybaczenie?

W drodze ku Jerozolimie

Zachęta – czy wręcz zobowiązanie do przebaczania, to ostatnia mowa Jezusa w Galilei. „Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granicę Judei za Jordan” (Mt 19,1). Wyruszył ku Jerozolimie, zostawiając słuchaczom niejako najważniejsze przesłanie – miłość bliźniego.

Paradoksalnie można by było powiedzieć: „dobrze, że istnieje zło!”. Wszelako żadną miarą nie jest to zachęta do czynienia zła! (Rz 3,8; 6,1.15), choć Apostoł Paweł uczy nas, że gdzie rozpowszechnił się grzech, tam pojawiła się jeszcze obfitsza łaska (Rz 5,20). Słabość człowieka i czynione zło, daje mi odczuć ogrom przebaczenia ze strony Boga. Więcej – zło, którego doznaję, jest okazją do przebaczenia i silniejszego miłowania braci, jak również stawania się coraz bardziej podobnym do Pana. Zło moje staje się przebaczeniem Bożym, zło zaś drugiego przebaczeniem moim, które mnie upodabnia do Boga! Na różne sposoby doświadczam w sobie działania Ducha Świętego.

II. Meditatio – spojrzenie i przemyślenie siebie w świetle Słowa Bożego

Medytacja, to czas baczniejszego spojrzenia na siebie. To czas spojrzenia na moje miejsce w poznanej i zgłębionej historii.
Jest to czas ponownego czytania i zastanawiania się, jak to słowo odnosi się do mojego życia. W tej części naszej medytacji będzie więcej ciszy, więcej przyglądania się sobie samemu i swojemu życiu.

Bądź jak Chrystus

Patrząc na swoje życie, patrząc na siebie w świetle przeczytanego i poznanego przed chwilą tekstu, miejmy cały czas w sercu słowa Apostoła Pawła do Efezjan: „Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie” (Ef 4,32).

On jest wzorem miłości. Wszystko czyni z miłości. Czy moje życie jest życiem miłości. Czy Chrystus patrząc na moje życie może być ze mnie dumny?

Upomnienie braterskie

Czy umiem widzieć zło – widzieć zło i potępiać zło, ale nie człowieka? Jak wygląda moje napominanie innych? Czy jest to napominanie z miłością? Czy celem mojego napominania jest dobro drugiego człowieka? Często nasze upominania wynikają z zawiści, ducha krytyki, zemsty, urazy. Często także zamiast iść i napomnieć z miłością dotyczącego człowieka, wolę wytykać jego wady poza jego plecami. Obmowa i oszczerstwo.

Czy nie mam udziału w grzechach innych ludzi. Grzechy cudze: Radzić do grzechu. 2. Rozkazywać drugiemu grzeszyć. 3. Zezwalać na grzech drugiego. 4. Pobudzać do grzechu. 5. Pochwalać grzech drugiego. 6. Milczeć na grzech cudzy. 7. Nie karać grzechu. 8. Pomagać do grzechu. 9. Uniewinniać grzech cudzy

Czy napominając innych chcę i dokładam wszelkiej staranności, by zobaczyć swoją winę?

Czy umiem przyjąć słowa przykre, trudne? Czy umiem wysłuchać uwag kierowanych do mnie? Nikt nie jest doskonały. Każdy winien patrzyć na swoje Zycie – zbawiennym jest, jeśli są ludzie, którzy chcą – którzy mówią mi o moich wadach. Czy umiem podziękować za kierowane pod moim adresem uwagi?

Na ludzi błądzących trzeba patrzeć z miłością. Od słów krytyki, napiętnowania, lepsze są słowa modlitwy. Czy modlę się za moich bliskich, znajomych, za tych o których wiem że błądzą, o których wiem, że postępują niewłaściwie? Jest wielkim trudem dostrzec i chcieć zmienić własne niewłaściwe postępowanie. Trzeba nam modlić się tych, którzy źle postępują. Czy modlę się?

Zgodna modlitwa

Gdzie dwaj albo trzej wspólnie się modlą, tam jestem ja. Moja modlitwa wspólnotowa. Moja modlitwa w miejscu pracy, w domu. Czy potrafię poprosić innych o modlitwę? Czy jestem świadkiem modlitwy?

Warto Boga prosić o dar modlitwy, ale warto także prosić o dar wiary. Dla siebie, dla swoich bliskich. By mieć silną wiarę do dobrego postępowania. Czy mam w zwyczaju modlić się za swoich bliskich?

Być człowiekiem

Zanim zapytam się jakim jestem uczniem Chrystusa, trzeba zapytać się jakim jestem człowiekiem. Czy ludzie z którymi przyszło mi żyć, spotykać się, szukają mojego towarzystwa, czy darzą mnie sympatią, czy raczej jestem dla innych męczącym. Ludzie unikają mnie? Być może wydaje się mi, że to ja jestem tym dobrym, a inni są do korekty? Jakie są moje główne wady?

Wybaczać

Umieć wybaczać. Czy umiem nie chować żalu, gniewu jeśli ktoś uczyni mi coś złego? Czy staram się ochotnie przebaczać? Czy w moim życiu na pierwszym miejscu jest miłość? Czy w wybaczaniu jestem wielkoduszny? Czy przebaczam bezwarunkowo? Czy postawa przebaczenia jest moim oddechem?

Jak często w moim domu nastają dni ciszy – czy potrafię – czy staram się te dni szybko zakończyć? Co z mojej strony sprawia, że nastają w moim domu dni ciszy?

Czy wybaczając staram się dostrzec swoją winę?

Być hojnym

Czy potrafię być człowiekiem hojnym w dawaniu? Pan okazał się niezwykle hojnym i do takiej hojności nas zachęca. Czy w życiu codziennym jestem człowiekiem chytrym czy hojnym? Dając mam wzgląd na osobę czy daję wszystkim ile mogę? Dawać można nie tylko rzeczy policzalne, ale i siebie, swój czas. Czy biorąc umiem okazać wdzięczność? Mój egoizm.

Dłużnicy Boga

Aby umieć wybaczać innym, aby umieć żyć miłością trzeba chcieć przyjąć dar przebaczenia od Boga. Jesteśmy Jego dłużnikami. On daje nam tak dużo dóbr. Czy dziękuję Bogu za to, że On mi tak wiele daje? Daje mi siebie – życie. Daje mi moich bliskich, ludzi z którymi żyję. Daje mi dobra tego świata. Pozwala mi cieszyć się pięknem. Czy dziękuję za te dobra Bogu?

III. Oratio – zwrócenie się do Boga

To, co poznałem w sobie, w konfrontacji ze słowem Bożym, co poznałem w czasie dwóch pierwszych kroków, teraz omawiam z Bogiem. Może to być czas przeproszenia, podziękowania, prośby.

Czas modlitwy i rozmowy z Panem.

Czas, by stanąć przed Panem by przepraszać, dziękować, by prosić...

IV. Kontemplatio – czas bycia sam na sam z Panem

Po lectio – po poznaniu słowa, po spojrzeniu na siebie – meditatio, po oratio – po modlitwie, następuje czas ciszy – bycie w ciszy z Bogiem.

Modlitwa na zakończenie medytacji

Owocem ducha jest: miłość, cierpliwość, dobroć, pokój (Ga 5,22). Ześlij na nas, Ojcze, nowe tchnienie Ducha, abyśmy mogli godnie kroczyć drogą chrześcijańskiego powołania, ofiarowując światu świadectwo prawdy ewangelicznej i działając z ufnością dla połączenia wierzących więzią pokoju.

 

[1] Zob. szerzej P. Łabuda, Listy Apostoła Pawła. Wprowadzenie i omówienie. Część II, Tarnów 2016, s. 142-144.

[2] Zob. S. Fausti, Wspólnota czyta Ewangelię według św. Mateusza, s. 400.

[3] S. Fausti pisze, iż dziesięć tysięcy jest największą cyfrą w języku greckim, a talent największą miarą. Zob. S. Fausti, Wspólnota czyta Ewangelię według św. Mateusza, Częstochowa 2007, s. 401.

[4] Zob. J. Flawiusz, Starożytności Żydowskie, XVII,11,4.

[5] Zob. J. Homerski, Ewangelia według św. Mateusza. Wstęp – przekłada z oryginału – komentarz, Poznań 1979, s. 269.

[6] A. Paciorek, Ewangelia według św. Mateusza. Rozdziały 14 – 28, Częstochowa 2008, s. 241-242.