Rozważania

publikacja 03.05.2006 10:59

TURA IV ETAPU IV




Ze względu na wyjątkowy czas, który będziemy przeżywali, również zadanie tym razem nietypowe:
Proszę rozważyć Liturgię Słowa z Wielkiego Piątku oraz Wielkanocy i napisać własne refleksje i przemyślenia.
Może to być kilka zdań, a może być kilkanaście, czy kilkadziesiąt. Punktowany będzie sam fakt nadesłania własnych refleksji (po 14 pkt. za rozważanie). Nie będzie oceniana natomiast ani ich treść ani objętość.


NIEKTÓRE Z NADESŁANYCH ROZWAŻAŃ:




I. Wielki Piątek


Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać, lecz aby móc spożyć Paschę. Dlatego Piłat wyszedł do nich na zewnątrz i rzekł: «Jaką skargę wnosicie przeciwko temu człowiekowi?» W odpowiedzi rzekli do niego: «Gdyby to nie był złoczyńca, nie wydalibyśmy Go tobie». Piłat więc rzekł do nich: «Weźcie Go wy i osądźcie według swojego prawa!» Odpowiedzieli mu Żydzi: «Nam nie wolno nikogo zabić»1. (J 18,28-31)

1. Żydzi rękami Rzymian ukrzyżowali Jezusa. W imię czystości religii, której najważniejsze święta mieli właśnie celebrować. Spieszyło im się usunąć z drogi wysłańca Bożego, by móc nadal trwać w sztywnych schematach, pustych rytuałach, wiekowych zwyczajach.

Jak często cudzymi rękami usuwam z mojego życia Bożych wysłańców… Pozostaję „czysta”, bo to ktoś inny wydaje wyrok, wykonuje egzekucję. A ja sobie mogę nadal trwać w moich „ramkach”, z których Bóg siłą mnie nie wyrwie, jeśli sama nie będę pragnęła z nich wyjść.

2. Piłat pytał Żydów, o co oskarżają Jezusa… A oni nie wysilali się na wnoszenie szczegółowego oskarżenia. Wystarczyło użyć mocnego argumentu: „To złoczyńca!”. Zburzył ich „święty spokój”, głosił naukę, z którą nie chcieli się zgodzić, zmieniał ich fałszywy obraz Boga. Ale Piłat nie zrozumiałby tego. Więc trzeba mu dać właściwą odpowiedź, by wyrok został wykonany.

Jak często traktuję jak złoczyńcę tego, kto burzy mój „święty spokój”… Przerzucam na innych odpowiedzialność za wyrok wykonany na kimś, kto mi zawadza na drodze realizacji fałszywych idei, MOJEJ woli. Zanurzam się w moje bagienko, mój ciepły światek i biada temu, kto mi w tym chce przeszkodzić.

3. Jezu, uznany za złoczyńcę i wydany Rzymianom dla wykonania wyroku: udziel mi łaski przyjmowania Twoich wysłańców, którzy na Twój rozkaz burzą moje domy na piasku budowane i prowadzą mnie ciernistą drogą prawdy.


II. Niedziela Zmartwychwstania

A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: «Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono». Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, [które mówi], że On ma powstać z martwych.(J 20, 1-9)

1. Wpatruję się w Marię Magdalenę, jak przejęta odkrywa, że grób jest pusty. Widzę ją biegnącą do Apostołów, by im opowiedzieć o tym odkryciu. Patrzę na jej zmieszanie, gdy tłumaczy im, co zastała przy grobie. Apostołowie zniecierpliwieni biegną, by sprawdzić tę wiadomość. Biegną, bo może kobiecie coś się przywidziało. Biegną, bo się boją, że ciało Jezusa wykradziono. Biegną – bo pozostali nie mieli odwagi pójść z nimi. Biegną, bo tęsknią za Jezusem.

Jak często doświadczałam w życiu szczególnej bezradności… Biegłam wtedy do najbliższych mi osób, by szukać porady, pociechy i ukojenia w bólu. Biegłam, bo w biegu człowiek przestaje myśleć o swoim problemie, skupia się na wysiłku, na celu. Ma nadzieję. Ten bieg jest jakimś działaniem, nie pozwala popaść w depresję. Jest początkiem wychodzenia z kryzysu.

2. Piotr wszedł pierwszy do wnętrza grobu. Ujrzał płótna i zwiniętą chustę. Co było w tej chuście, w tych płótnach tak charakterystycznego, że dopiero widząc je – uwierzył? Po czym rozpoznał, że to właśnie zmartwychwstanie?

Egzegeci mają na to różne wytłumaczenia. Dla mnie jednak najważniejsze jest pytanie: jak ja rozpoznaję zmartwychwstanie? Jak rozpoznaję działanie mocy Bożej? Czy tęsknię za Nim na tyle mocno, by pobiec, gdy usłyszę Dobrą Nowinę?

3. Zmartwychwstały Jezu, ucz mnie wyczulenia na znaki Twojej obecności i daj gorliwość, by za nimi podążać.

* * *






Liturgia Wielkiego Piątku... Własne refleksje na jej temat to byłaby książka sporych rozmiarów, zwłaszcza, że za każdym razem te refleksje, te przemyślenia są inne. Ale spróbuję to jakoś skrócić, póki jeszcze jest to takie świeże. Może będą bardzo czy nawet zbyt osobiste, ale chyba nie chodzi o teologiczny komentarz.

Od dawna teksty Izajasza o cierpiącym Słudze Jahwe były dla mnie słowami wywołującymi wewnętrzny niepokój. Żaden obraz, żaden film, choćby najbardziej realistyczny, nigdy nie przemówił do mnie tak, jak ta wizja sprzed wieków. Kiedy w tym roku słuchałam tych słów, szczególnie wyraźnie widziałam, jak dokładnie się sprawdziły podczas męki Chrystusa. Ale tak naprawdę to najbardziej mnie szokuje, że to wszystko zostało wcześniej zaplanowane? przewidziane? zobaczone? Historia zbawienia skurczyła się do tych paru godzin. Całe długie wieki to było oczekiwanie a zarazem przygotowanie tych godzin, które stanowiły i stanowią o losie całego świata. O moim losie. W tym świetle zobaczyłam tez swoje przygotowania do Świąt. Długie godziny, myślenie, planowanie i bieganina od domu do kościoła (przygotowywaliśmy Grób Pański). I w pewnym momencie pomyślałam: po co to wszystko? To przecież tylko na parę dni. A jednak. Właśnie to ma sens, bo jeśli wcześniej nie będzie tych długich godzin, to te kilka dni będzie tylko kilkoma dniami.

A skoro wszystko zostało tak szczegółowo zobaczone i opisane, dlaczego nie zostało rozpoznane? Dlaczego ci wszyscy mniej i bardziej uczeni nie rozpoznali w Jezusie tych wszystkich zapowiedzi? A może one są takie czytelne dopiero teraz, dla nas, którzy mamy za sobą doświadczenie wiary? Może trzeba przeżyć Wielką Niedzielę, a potem Pięćdziesiątnicę, żeby zrozumieć Wielki Piątek?

Jak to dobrze, że Kościół w swej mądrości na Wielki Piątek przewidział opis Męki Pańskiej wg św. Jana. „Mąż boleści oswojony z cierpieniem”? „Nie miał wdzięku ani też blasku”? Tak, ale zarazem Król, powalający na ziemi jednym „Ja Jestem”. „Oto Człowiek” i „Tak, Ja jestem Królem”. I znów: czy gdybym żyła w tamtych czasach, potrafiłabym rozpoznać w pobitym, oplutym i zakrwawionym Człowieku – swojego Boga? Czy uwierzyłabym w Jego Królestwo, które nie jest z tego świata? Łatwo dzisiaj krytykować apostołów, uczniów mniej czy bardziej wierni. Ich postawa (lęk? tchórzostwo? ostrożność) też chyba była wpisana w ten wielki Plan i sens ma dopiero teraz.


Wielkanoc. Od dawna nie potrafię myśleć o tym dniu wyłącznie jako o Niedzieli Wielkanocnej. Liturgia Słowa Wielkanocy to Liturgia Wigilii Paschalnej i Niedzieli wzięta jako całość. W tym roku nie tylko słuchałam tych wszystkich czytań, ale je naprawdę przeżywałam. Może nigdzie więcej tym się nie podzielę, ale naprawdę byłam przy stworzeniu świata i obserwowałam mijanie kolejnych dni. Niemalże śledziłam kroki Abrahama idącego z Izaakiem, czułam lęk chłopca i widziałam wiarę Abrahama. Własne dziecko dać na ofiarę? Zabić własną ręką? A jeśli będę poddana podobnej próbie – czy któreś z dzieci umiałabym aż tak ofiarować? A potem Morze Czerwone i ci wszyscy Izraelici wchodzący w nie z lękiem i nadzieją zarazem, a potem wychodzący na drugi brzeg, jeszcze z niedowierzaniem, a już z radością. „Gdy Izraelici widzieli wielkie dzieło, którego dokonał Pan wobec Egipcjan, ulękli się Pana i uwierzyli Jemu oraz Jego słudze Mojżeszowi.” A mi się wydaje, ze musieli już wcześniej wierzyć i że to wiara ich wprowadziła między zastygłe fale morskie. To do mnie potem wołał Izajasz: „Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko!”. Naprawdę był tej nocy bardzo blisko i pozwalał się znaleźć. I naprawdę stał się Małżonkiem i mówił jak do porzuconej żony młodości. I dlatego, kiedy wreszcie przyszedł czas na Ewangelię, byłam niejako przygotowana na to, co się musiało stać. Zmartwychwstanie musiało nadejść. Po tylu cudach, po tylu znakach niemożliwe było, aby tym razem śmierć zwyciężyła. I tak bardzo cieszyłam się, że pierwszymi świadkami zmartwychwstania były kobiety i że ja jestem w ich rzędzie. Jakoś tam, mniej czy bardziej udolnie, ale mogę świadczyć o tym cudzie cudów. I o ile w Wielki Piątek był czas pytań i poszukiwań, to teraz jest czas odpowiedzi, a właściwie tej jednej jedynej Odpowiedzi, która tłumaczy wszystko. Nie jest ważne, jak zachowałabym się gdzieś i kiedyś. Ważne, żebym tu i teraz świadczyła – nie z mównicy, ale w domu, dzieciom, mężowi, sąsiadom. „Daleka bądź od trwogi, bo nie masz się czego obawiać, i od przestrachu, bo nie ma on przystępu do ciebie.”

* * *






Centrum liturgii wielkopiątkowej stanowi adoracja krzyża, Syna Bożego, który oddał życie za zbawienie wszystkich ludzi. Liturgia Słowa, w której naczelne miejsce zajmuje opis Męki Pańskiej wg św. Jana.
„W ręce Twoje powierzam ducha mego” (Ps 31,6). Jezus podczas Męki odczuwał nie tylko poniżenie i ból, jest świadom tego, że znajduje się w rękach Ojca, że spełnia Jego wolę, którą jest zbawienie człowieka. We wszystkich czytaniach podkreślone jest to, że Jezus jest świadom, że Bóg jest z Nim i przez Niego spieszy człowiekowi na ratunek. ”Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim twarze się zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy go za nic.” (Iz 52,3). Jezus jest posłuszny woli Ojca.
Każda ludzka droga jest pełna cierpienia. Ale tylko ci, którzy idą z Jezusem doświadczają w krzyżu zbawienia. Chrystus odszedł do Ojca, by nam przygotować miejsce, ale równocześnie pozostał z nami w postaci Chleba. Jest stale wśród nas, karmi nas do syta. Jezus umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. Obarczył się moimi grzechami. Grzech jest obrazą Boga, dlatego domaga się zadośćuczynienia. Ofiara Jezusa dobrowolnie podjęta za mój grzech była decyzją świadomą. Jezus pokazał, czym jest grzech. Konał w opuszczeniu. Konał za mnie i Ciebie. Poprzez Swoje konanie otworzył nam drogę zbawienia. Jest to jedyna droga, którą każdy z nas powinien podążać. Nasze życie jest drogą. Czasem prostą, czasem bardzo krętą, zawsze trudną i uciążliwą. Droga ta w zamiarach Bożych zmierza do nieba. Przed nami drogę tę przeszedł Jezus Chrystus, który narodził się w ubogiej stajence, żył wśród nas, umarł na krzyżu, zmartwychwstał i wrócił do Ojca. Jako chrześcijanie przeżywamy te drogę razem z Nim. Śmierć Chrystusa jest źródłem nowego życia. Wielki Piątek jest dniem nadziei, przygotowuje „ przyjście” Chrystusa z życia ziemskiego do wieczności. Dziękujemy Mu za Jego ofiarę. Niech rozważanie Jego Męki doda nam siły do ciągłego nawracania się, abyśmy żyli dla Tego, który dla nas umarł i zmartwychwstał.


Jeszcze nie tak dawno, bo zaledwie parę dni temu przeżywaliśmy święte Triduum Paschalne, podczas którego przeżywaliśmy Ostatnia Wieczerzę i pojmanie Chrystusa w Wielki Czwartek. Potem przeżywaliśmy Jego proces, drogę krzyżową i śmierć Jezusa na krzyżu, aż w końcu zło9żenie Ciała Mesjasza do grobu. To wszystko działo się w Wielki Piątek. Złożyli Ciało Pana w grobie i zapanowała wielka cisza – taka jest wymowa Wielkiej Soboty. Aż tu nagle w nocy z soboty na niedzielę rozbrzmiewa radosne Alleluja. Zmartwychwstał, Chrystus żyje. Pierwsze czytanie z Dziejów Apostolskich mówi nam, że” Bóg Wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił ukazać się nie całemu ludowi, ale nam wybranym uprzednio przez Boga na świadków…”. Chrystus ukazał się tym, którzy zostali wtedy ochrzczeni, On pragnie się nam teraz ukazać w Eucharystii. Bóg wybrał nas do czegoś niezwykłego – do życia, ale nie takiego zwykłego, lecz do życia wiecznego, a na końcu świata do Zmartwychwstania. Do tego potrzebny był chrzest ( na tym polegało wybranie z Dziejów Apostolskich przez Boga), zanurzający nas w śmierć, jak również w Zmartwychwstanie Chrystusa. To właśnie dzięki temu wybraniu umarliśmy i nasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu – jak pisze św. Paweł w liście do Kolosan. Autor tego listu zachęca nas do dążenia ku górze, gdzie jest Jezus, a kiedy upadamy i dążymy do tego, co na ziemi, czyli dążymy do grzechu w Imię Zmartwychwstałego Chrystusa, otrzymujemy odpuszczenie grzechów. Wspomniałem już, że Zmartwychwstały Chrystus pragnie objawić się nam – tak jak objawił się uczniom. To prawda!!!. Chrystus objawia się nam w przaśnym Chlebie – Chlebie czystości i prawdy jak jest to napisane w 1 liście do Koryntian. Chrystus Zmartwychwstały objawia się podczas każdej Eucharystii, właśnie pod postacią przaśnego Chleba. Pytanie – czy my w tą obecność Zbawiciela w Chlebie wierzymy. Uczniowie po przybyciu do grobu uwierzyli. Pomimo, że nie rozumieli jeszcze pisma – jak mówi Ewangelia wg św. Jana, ale uwierzyli. A my czy wierzymy w obecność Zmartwychwstałego pod postacią Chleba i Wina podczas każdej Eucharystii?. Pierwszy dzień tygodnia – Każdego tygodnia – niedziela jest świętem Zmartwychwstałego i tych, którzy w Niego uwierzyli. Zaliczasz się do tej wierzącej grupy?.


Marcin Woźniak





Jezus, pobożny Żyd modli się psalmami, a my za nim „Ojcze, w Twoje ręce ...” , bo wcześniej, jeszcze w Wielki Czwartek złożył Ojcu dar ze swego życia (J 10, 17-18). Dzięki tej zgodzie i ofiarowaniu przeprowadził nas ludzi przez śmierć. Pokazał nam drogę – do Ojca, nie Szeolu czy niebytu. Do domu. I mając go za współbrata, zdolnego „współczuć naszym słabościom ...” możemy przychodzić „z ufnością do tronu łaski, aby otrzymać miłosierdzie...”. Mając taki wzór, naśladując Go możemy przerwać łańcuch zła. Możemy, jak On złożyć dar ze swoich boleści i krzywd.
Mimo jednak argumentacji za akceptacją – na wzór Jezusa – „wszakże nie jak ja chcę ale jak Ty” (Mt 26,39) pozostaje niepokój: dlaczego Bóg Ojciec tak chciał? Dlaczego do zbawienia nie została otwarta droga w inny, mniej bolesny sposób? Przecież „Bóg jest miłością ...”.
Na to nakłada się heroizm i wielkość człowieka z jednej strony, a tchórzostwo i zdrada z drugiej. Przecież Piotr atakując mieczem strażnika świątyni w głowę (nie zabił go pewnie tylko dlatego iż tamten był osłonięty zbroją) i odcinając mu ucho wykazał się tyleż odwagą, przywiązaniem, wiernością swoim słowom - co nieroztropnością. Pewnie tylko interwencji Mistrza zawdzięczał zachowanie życia. To w ogrodzie, a już po chwili, takie małe kłamstewka – by mieć święty spokój od ludzi którzy nie mogli mu nic złego uczynić. Więc nie ze strachu. To dlaczego? Bezmyślność? A może - by obnażyć też nasze najgłupsze zdrady popełniane nie wiadomo dlaczego. Bo ważniejsze okazało się to, co nastąpiło po zdradzie. Judasz swojej nie uniósł. Kajfasz pewnie uznał, że postąpił dobrze, jak to głośno powiedział, że „ warto, aby jeden człowiek zginął za naród ...”. Nawet nie dostrzegł zdrady tych wartości na których straży miał stać. Piłat –uniknął rozruchów w mieście. Ale przecież tylko chwilowo - do rzezi w Samarii. I tylko Piotr zapłakał, a przecież okłamał tylko służbę.
Oby nie przyszło to na mnie: „...i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! ...”, bo nie wiem czy zdam egzamin!


W niedzielę rano było w zasadzie po wszystkim. A jednak nie. Uczniowie czmychający do podjerozolimskiej wsi, mimo relacji kobiet, dalej nie rozumieli. Święty Jan pisze tylko o Marii Magdalenie, ale w jej usta wkłada liczbę mnogą (... i nie wiemy, gdzie Go położono). Dopiero osobiste spojrzenie do pustego grobu pozwoliło im, tzn. św. św. Janowi i Piotrowi zrozumieć. Ale nawet z tego „rozumienia” niewiele wynikało. Słowa uczniów w drodze do Emaus o tym świadczą. Także oni po powrocie do Jerozolimy niewiele ze swoją wiarą w spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem wskórali u pozostałych. Tak przynajmniej czytamy u św. Marka (Mk 16,13). Czyżby więc nawet lata spędzone osobiście z Jezusem, świadectwo kilku, którym do tej pory ufano i którzy, jak Piotr i Jan, byli jakoś „bliżej” Jezusa nie wystarczało? Dlaczego uczniowie potrzebowali wiedzy a wiara im nie wystarczała? Czy należało zaczynać od początku? Wrócić do Galilei?
Bóg musiał ich wybrać po raz drugi, tym razem w wieczerniku, tak jak Jezus wybrał ich nad Jeziorem.
Jeśli bez Pięćdziesiątnicy Apostołowie nie zdobyli się na wyjście do ludzi, to i mnie Panie wybierz! Poślij Ducha Świętego, bo słaby i lękliwy jestem, abym nie tylko wargami mógł Ci powiedzieć jak ten który zobaczył i choć był poganinem zaświadczył o Twej boskości: „Credo in unum Deum, Patrem omnipotentem, factorem coeli et terrae, visibilium omnium ey invisibilium. Et in unum Dominum Jesum Christum, Filium Dei uniqenitu. (...)”.

* * *






WIELKI PIĄTEK

Wielki Piątek jest w kalendarzu i we mnie. Boli ciało- przygryzam wargi, przeczekując atak odnowionej choroby. Boląca pustka w duszy- to będą pierwsze święta bez czyjejś obecności... Każdy dźwięk telefonu, każdy sms- tylko tę pustkę powiększają.

Janowa Ewangelia- jakże bliska. Gorzki przywilej współodczuwania. Tyle, że fizyczne cierpienia Jezusa musiały być po stokroć większe. Tyle, że Jego przyjaciel nie tylko opuścił, ale i zdradził.

„Spodobało się Panu zmiażdżyć go cierpieniem”- pisze prorok Izajasz. To cierpienie miało jednak sens. Przekonuję siebie- może lepiej „usiłuję przekonać”, bo rozum swoje, a uczucia swoje - że ból może być pożyteczny i potrzebny i poszukuję w sobie ufności, by przybliżyć się do tronu łaski, aby doznać miłosierdzia i znaleźć łaskę pomocy w stosownej chwili.

Kolejny raz modlę się najprawdziwszymi dla mnie słowami:

„WIERZĘ- ZARADŹ MEMU NIEDOWIARSTWU”.



NIEDZIELA WIELKANOCNA

Widzieć Go każdego dnia - i wierzyć.

Nie widzieć - i wierzyć tym bardziej.

Tak żyć, żeby móc powiedzieć „A my jesteśmy świadkami”.

Mieć świadomość, że i przy mnie jest Bóg.

Przejść, dobrze czyniąc.

Zachować w sobie tę Wielkanoc na 365 dni.

Jezu Zmartychwstały, Panie mój, moja Nadziejo- prowadź.


Katalina






Liturgia Słowa z Wielkiego Piątku

Jakie łatwe pytanie w tej turze! Można napisać kilka zdań i treść nie będzie oceniana. Tak, łatwe. Ale jest jedna trudność. Trzeba być na tej Liturgii. A co zrobić, jeśli ktoś już ma ustalony od lat porządek obecności w tych dniach w kościele? Jeśli ktoś uważa za swój własny sukces, że od paru lat z własnej nieprzymuszonej woli bierze udział w nabożeństwach Wielkiego Czwartku i Wielkiej Soboty, a w Wielki Piątek przychodzi z rodziną na indywidualne odprawienie Drogi Krzyżowej? Zrezygnować z tego porządku? Z powodu konkursu? Jak to brzmi? Brałam udział w Liturgii Wielkopiątkowej z powodu konkursu? Przecież to wstyd! Więc co? Odpuścić sobie? Zrezygnować z tej tury? Stracić ‘łatwe” punkty?

Tak wyglądała moja bitwa myśli po przeczytaniu pytania konkursowego. Wiem, że nie brzmi to zbyt chwalebnie, ale chciałam o tym napisać. W końcu postawiłam sobie proste pytanie:

Co jest dla mnie lepsze: być czy nie być na wieczornych obchodach Wielkiego Piątku? Odpowiedź była oczywista.

Kiedy przyszłam do naszego parafialnego kościoła bardzo zdziwiłam się, że tak dużo ludzi bierze w nich udział. A mnie nigdy wśród nich nie było... Ale uświadomiłam sobie dlaczego.

W dzieciństwie zawsze rodzice zabierali mnie na obchody Triduum. Kościół był zawsze pełen a ja byłam dzieckiem, któremu nie przysługiwało miejsce siedzące. Dlatego też musiałam stać godzinami, słabnąc i nie rozumiejąc nic z tego co się dzieje. Przypomniało mi się to właśnie w ten Wielki Piątek...

Czytanie z ks. Izajasza. Skąd ja to tak dobrze znam? Aha! Już wiem! Z konkursu. Prawie na pamięć. Zapowiedzi męki Pańskiej. Mam ochotę zwrócić uwagę wszystkich na to czytanie. Czyż nie jest prawdziwe? Słuchajcie ludzie jak wszystko zgadza się co do joty! Zwróćcie na to uwagę! Czy to już nie jest dla nas znak? Czy to nie wystarczy niedowiarkom? Mnie to wystarcza. Ja już wiem, że każde słowo ma swój wymiar w Męce Jezusa. Nie wolno mi uronić ani jednego słowa, bo wszystkie są ważne.

I słowa psalmu są mi bliskie... „W Twoim ręku są moje losy”. Ostatnio Pan doświadczył mnie krzyżami moich bliskich. Pragnę wybawienia. Może Pan zmartwychwstając zabierze mi te krzyże? „Wybaw mnie w swym miłosierdziu”.” Ja zaś pokładam ufność w Tobie, Panie”.

Łzy cisną się same do oczu. Dobrze, że tu jestem. I list do Hebrajczyków: „ A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał”. Jezus nie zasłużył na swe cierpienie a mimo to posłusznie je znosił. Ja zaś zasłużyłam na nie a pragnę, by Bóg mi je zabrał. Chciałabym być choć w części tak posłuszna jak Jezus był swemu Ojcu. Nie potrafię...

I czytania z Ewangelii: jak łatwo ulec wpływowi tłumu, bo wszyscy tak wołają, więc i ja wołam. Przecież zawsze większość ma rację. To mnie usprawiedliwia. Demokracja? Przecież tak wielu ludzi nie może się mylić? Chyba lepiej i łatwiej robić tak jak większość? Więc skąd ten niesmak? Co jest nie tak? Dlaczego poddałam się tłumowi? Przecież naprawdę wcale tak nie myślałam! Jak cofnąć czas?

Homilia księdza Jana – Każdy dźwiga swój krzyż, nie ma ucieczki od krzyża. Wbrew pozorom – ulga. Nie jestem sama.

Adoracja Krzyża. Dziękuję Ci Panie za mój krzyż. Jestem szczęśliwa.

I co z tego, że byłam tam z powodu konkursu? Szymon Cyrenejczyk też był zmuszony nieść krzyż Jezusa - a jak to się skończyło każdy wie 


Liturgia Słowa z Wielkanocy

W tym roku również po raz pierwszy od wielu lat wzięłam udział we Mszy Św. Rezurekcyjnej. A było naprawdę ciężko. Z niewiadomych powodów w nocy z Soboty na Niedzielę nie zmrużyłam oka ani na sekundę. Nie miałam więc problemów związanych np. z zaspaniem na poranną Mszę o godz.6.00. Ku mojemu zdziwieniu obie moje córki wyraziły chęć uczestniczenia wraz ze mną w tej uroczystej Mszy. Była to nasza pierwsza wspólna msza rezurekcyjna.

Chrystus Zmartwychwstał! Czułam to naprawdę! Choć muszę przyznać, że byłam lekko rozczarowana. Łudziłam się nadzieją, że skoro Jezus pokonał Krzyż to może te moje krzyżyki też w jakiś cudowny sposób w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego znikną same z siebie. A tu nie dość, że są nadal to ja w tym dniu jestem nie do życia z powodu nieprzespanej nocy.

Ale z drugiej strony jeśli Jezus miałby ze mnie zdjąć mój krzyż w tym Dniu to dlaczego nie miałby tego zrobić wszystkim ludziom na świecie? Jeśli więc zostawił mi jeszcze te moje krzyżyki to widocznie jest to dla mnie dobre i właściwe. A On Zmartwychwstały będzie od dziś czuwał przy mnie i wspierał mnie swą łaską. Niech tak będzie! Mam przecież obiecane, że nigdy ich ciężar nie będzie ponad moje siły. Dziękuję Panu, bo jest dobry! Bo Jego łaska trwa na wieki!

„Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie ukryte jest z Chrystusem w Bogu.” Czyż to nie jest odpowiedź na moje pytania? A czy Jezus zdjął krzyże z apostołów, z kobiet, które wczesnym rankiem przybiegły do grobu? Czy ich życie ziemskie od tej chwili zostało pozbawione trosk, zgryzot i bólu? Oczywiście, że nie!

Teraz widzę jak śmieszne były moje pretensje. Dziękuję Ci Jezu za tę dzisiejszą lekcję. Dziękuję Ci za Twoje Zmartwychwstanie i za mój krzyż, który przybliża mnie do Ciebie. Dziękuję Ci za tegoroczne święta tak inne a tak mi potrzebne. Bądź zawsze ze mną!

Dorota P







Wielki Piątek należy do dwóch dni w roku w których Kościół nie odprawia mszy świętych.
Odprawiana jest tylko Liturgia Krzyża. Początek jej jest bardzo znaczący ,celebrans w milczeniu pada na twarz przed ołtarzem i krzyżem aby się modlić .Cały kościół modli się w milczeniu. Tajemnicy Wielkiego Piątku nie da się wyrazić słowami, można tylko w milczeniu uniżyć się przed Bogiem ,Bogiem ukrzyżowanym przez ludzi.
Liturgia Słowa której najważniejszą częścią jest czytanie Pasji (Ewanglii św Jana)
Święty Jan przedstawia Pana Jezusa w czasie wydarzeń Wielkiego Piątku .Ukazuje Go jako Króla ,który nad wszystkim panuje. Ma władzę i nad Piłatem i nad rządzącymi i nad tłumem skandującym i wyszydzającym. Ma władzę ale pokornie jej nie używa dając nam szansę. Nie ci żądzą ,którzy Go przyprowadzają ,biją, wyśmiewają, ale On bity ,poniżany ma nad nimi władzę, która przejawia się w każdym słowie ,geście .To godność Jezusa miażdży podłość, próżność i pychę zabijających Go.U Świętego Jana nie ma zbędnych słów i gestów a padają słowa „Oto Król idzie aby objąć władzę…

Jakże wiele cierpień doznał od ludzi, zdradzili Go ci, którym ufał, mówiono O Nim rzeczy nieprawdziwe, otrzymywał tylko zło, za wszelkie dobro jakie uczynił. Ale nie protestował, przebaczył wszystkim bo bardzo ukochał wszystkich ludzi na ziemi ,,bo przyszedł Zbawić wszystkich. Przyszedł dać nam życie wieczne. Wiele razy i my cierpimy często niesłusznie ,to nas upodabnia do Jezusa,doceńmy to. Jezus wycierpiał za tych ,za których się poświęcił .Jakże cenna jest każda kropla krwi Chrystusa. Szczególnie w Wielki Piątek łączymy się w modlitwie ze wszystkimi chrześcijanami na świecie, adorując Zbawiciela na krzyżu i przepraszamy za wszelkie zło, za nasze grzechy.


A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: «Zabrano Pana z grobu i nie wiemy gdzie Go położono». Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, [które mówi], że On ma powstać z martwych.
(J 20,1-9)

Wielu jeszcze do dzisiaj nie rozumie ,ani nawet nie stara się zrozumieć miłości Boga. Zmartwychwstanie Chrystusa to gwarancja zmartwychwstania i życia wiecznego dla tych którzy z ufnością i wiarą idą za swym Zbawicielem. Współczesny człowiek zalewany obietnicami szczęścia z każdej strony , od tych ,którzy za nic mają swoje obietnice ,zniechęca się po tym jak nieunikniona konieczność śmierci kładzie się cieniem nad ulotnością szczęścia ziemskiego Gwarancją ludzkiego szczęścia może być tylko i wyłącznie pokonanie śmierci. A tego dokonał Jezus Chrystus. Dopóki człowiek tego nie zrozumie i nie złoży w Nim, tak naprawdę swej nadziei , będzie nieszczęśliwy.

Wielokrotnie Sługa Boży Jan Paweł II powtarzał ”Człowiek nie może zrozumieć siebie bez Chrystusa”. Jakże wielu dotąd nie rozumie co świętuje. Wielokrotnie słyszy się „Jedyną sprawiedliwością na ziemi jest to że nikt przed śmiercią nie ucieknie. Po Zmartwychwstaniu Chrystusa nikt nie musi przed nią uciekać, po tym kluczowym fakcie w dziejach wszechświata wierzący w Chrystusa patrzą na śmierć już pokonaną , która jedynie i aż jest po prostu przejściem do życia bez końca. Bo życie pokładających nadzieję w Bogu jest wędrówką w stronę nowego świata który jest samym życiem. Wielbimy Boga za cud zmartwychwstania Jezusa i prośmy w modlitwach , aby każdy człowiek na świecie ujrzał pusty grób , zrozumiał i uwierzył.

bart_bedi





Wielki Piątek 2006- wg Iz 53,3
"Wzgardzony tak iż mielismy go za nic?. Te słowa przez cały dzisiejszy dzień chodza za mną, drgają w duszy niczym struna gitary. Wchoidze do światyni w godzinach męki Pana - a On sam w pustym kościele, nikogo nie ma. "Mielismy Go za nic" Taki to Bóg., którym nikt sie nie przejmuje. "Mąż boleści, oswojony z cierpienieniem. Spadła nań chłosta zbawienna dlanas a w Jego ranach jest nasze uzdrowienie" . Mieliśmy, miałem Go za nic. A ty Jezu jesteś dla mnie!

Noc Zmartwychwstania - Mk 16,1-8

Niewiasty ida do grobu. Ja podobnie czasami jestem tak zapatrzony w swoje myśli, plany, zapatrywania, że nie zauważam, że "kamień jest odsuniety". I mimo, że wchodzę w rzeczywistość inną niż wymyśliłem, zaplanowałem to tak jak one bardzo się czuję przestraszony. Jakże więc potrzebne sa te słowa " Nie bójcie się" I mimo wskazania przez anioła "szukacie Jezusa z Nazaretu" - nadal trwam przy swoim jakbym chciał być panem przyszłosci. Nie zauważam poolecenia "lecz idźcie powiedzieć..." Podobnie jak owe niewiasty wychodze i uciekam, daję ogarnąć się przestrachowi. "Nikomu też nic nie oznajmiły, bo sie bały" Jakie to małe, głupie: bac się, ale - moje myśli sa inne niż ścieżki Boże. "Nie lękajcie się", Jam zwyciężył świat". I dobrze, że Pan stawia przede mną słowa, znaki, ludzi, anioła...

Laszlo





Wielki Piątek

„Oto się powiedzie mojemu słudze, wybije się, wywyższy i wyrośnie bardzo”. Chciałoby się powiedzieć, ale Mu się powiodło, ale się wybił….. „wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, mąż boleści”. Wziął krzyż i sam zaniósł go na miejsce kaźni, pozwolił się do niego przybić, zawisł na drzewie hańby. „Wyrósł bardzo”, bo nawet idący z daleka mogli go dostrzec. Dostrzegając jednak, tak jak oni tak i ja mogę przejść obojętnie, pójść dalej, aby dokończyć przygotowania do Świąt. Mogę podejść trochę bliżej, ale tylko po to, aby się naigrywać i gdzieś w głębi własnego „ja” cieszyć się, że już go nie będzie, że będę miała spokój, że nie porówna mnie do „grobu pobielanego”. Została jeszcze jedna możliwość. Stanąć tuż przy krzyżu, razem z niewiastami, Jego Matką
i Janem. Mogę podejść bardzo blisko – zbliżyć się do „tronu łaski” i właśnie wtedy to mnie się powiedzie, zostanę wywyższona z Jego łaski, z Jego daru. Jak blisko podejdę???


WIELKANOC

Jeśliście razem z Chrystusem powstali z martwych szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus. Czego szukam? Na co spoglądam? Może wystarczy mi tylko przyziemne spojrzenie na kamień, nawet ten odsunięty od grobu, aby stwierdzić to, że ktoś porwał ciało mojego Pana. Wszak przecież nic innego nie mogło się wydarzyć, Jezus umarł, został pochowany i zamknięty w grobie i skoro kamień jest odsunięty….

A może to za mało, może trzeba popatrzeć „wyżej”, inaczej może trzeba popatrzeć bardziej w głąb, ba, nawet muszę wejść do wnętrza własnego bólu i niemocy, własnych zawiedzionych nadziei. Właśnie wtedy mogę zobaczyć leżące płótna i wtedy przypomnę sobie to, co ON obiecywał, co zapowiadał. Zobaczę oczyma wiary Jego ZMARTWYCHWSTANIE.

To jednak dopiero początek, nie wystarczy patrzenie na śmiertelny całun, nie wystarczy spojrzenie na pusty grób. Szukajcie tego, co
w górze, szukajcie tego, co poza grobem, szukajcie ZMARTWYCHWSTAŁEGO. Przecież doskonale wiem, gdzie mogę Go spotkać, ale czy zechcę, czy nie przestraszę się, że i mnie rozkaże ogłosić ludowi i dać świadectwo? A może wygodniej tylko patrzeć „pod nogi” i tylko zauważyć odsunięty kamień? Czy rzeczywiście razem z Chrystusem powstałam z martwych? SZUKAJCIE TEOGO, CO W GÓRZE.

Danka





REFLEKSJA NAD LITURGIĄ SŁOWA Z WIELKIEGO PIĄTKU

„Spodobało się Panu zmiażdżyć go cierpieniem”...
Cóż to za teologia... wszystko zjeża się we mnie. Nie wiem, czy z buntu czy ze strachu. Jak mogło się Bogu spodobać zmiażdżenie cierpieniem zacnego sługi??? ...Czego nie rozumiem?

Niepojęta ufność cierpiącego Sługi Jahwe.

Podczas wieczornej adoracji przy Grobie młodzież śpiewała „Tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal Panie...” Chórek młodych głosów lekko pląsający po dźwiękach. Nie zanucę, choć to melodyjne, bo każde słowo wydaje mi się ciężkie jak ołów...

„A oni krzyczeli: Precz! Precz!”
Przerasta mnie to cierpienie. Nie umiem trwać tak wiernie jak Jan...
Może widzę je jako bardzo wymagające i chciałabym czmychnąć
Może widzialny krzyż (wobec niewidzialnego zmartwychwstania) urósł do niebotycznych rozmiarów i sprawia wrażenie, że ból i śmierć to ostateczna wersja ludzkich losów
A przecież
Krzyż to nie koniec świata. Pascha jest przejściem.

„Miłośnicy Prawa” nie weszli do pretorium, żeby się nie skalać przed świętem Paschy, wmanipulowali Piłata, by on wydał wyrok, i zadbali, żeby ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat. Pewnie mieli poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Jakie to tragiczne...

Grób był w ogrodzie. Jak pierwsze wydarzenia opisane w Biblii...


REFLEKSJA NAD LITURGIĄ SŁOWA Z WIELKIEJ NOCY

„Zauważyły, że kamień był już odsunięty...”
Tak wiele, Panie, robisz dla nas. Ciągle wypatrujesz nas na drodze do Ciebie i wychodzisz nam naprzeciw...
Skoro Chrystus wszedł do Wieczernika mimo drzwi zamkniętych, tak samo mógł wyjść z grobu mimo iż kamień był zasunięty.
Odsunięty kamień Znak nowej rzeczywistości

„Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu”.
Fundament naszej wiary, podstawa mojego istnienia.
Wyrastam z Tego Wydarzenia nie mniej prawdziwie, jak z mojej rodziny rysowanej w rozłożystym drzewie genealogicznym.

„Abraham, obejrzawszy się poza siebie, spostrzegł barana uwikłanego rogami w zaroślach. Poszedł więc, wziął barana i złożył go w ofierze całopalnej zamiast swego syna.”
Doświadczenie wskazuje, że to, co we mnie rogate, przyczynia się do uwikłania. Gdyby złożyć Bogu w ofierze całopalnej całą rogatość swojej duszy można by ocalić w sobie nietknięte, nie draśnięte nawet, synostwo Boże. Tylko czy dałoby się to tak jasno i wyraźnie oddzielić, czy musi razem róść do żniwa...

„...w jego obronie Pan walczy z Egipcjanami”
Gdyby Pan nie był po naszej stronie, już dawno zatopiłyby nas wody...
Wierne przypominanie sobie wielkich dzieł, które Pan uczynił, podnosi nam ducha i głowę, prostuje kręgosłup... Może każdego roku dobrze byłoby, żebym przypomniała sobie wielkie dzieła Pana, których doświadczyłam we własnym życiu. Te słowa z Księgi Wyjścia dlatego mówią do mnie tak mocno, że są nie tylko echem tamtych wydarzeń, ale ikoną tego, co Bóg zrobił dla mnie i tego, co jeszcze może uczynić.

* * *





Uwolnij Barabasza

Panie Jezu, znowu jest Wielki Piątek, dzień Twojej męki. Znów powracają mi przed oczy i ożywają w sercu wydarzenia sprzed dwóch tysiącleci. To, co było, co się wydarzyło – znów jest. Znów staję wśród tłumu towarzyszącego Ci w ostatnich chwilach życia. Staję blisko Ciebie, by dobrze widzieć, co się z Tobą dzieje, i ułowić uchem każde Twoje słowo. Mówisz jednak cicho i niewiele, tak że docierają do mnie głównie ludzkie głosy. Piotr się Ciebie zapiera, Piłat puszy się swoją władzą, arcykapłani i uczeni w Piśmie oskarżają Cię, a lud skanduje: „Uwolnij Barabasza”, wobec Ciebie zaś wykrzykuje żądanie: „Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go”.

Dlaczego Barabasz ma być uwolniony? Dlaczego zaś Tobie, niewinnemu, wkładają na ramiona krzyż? Nie. Nie pójdę na Golgotę. Nie będę patrzeć, jak Cię krzyżują. Nie mogę. Nie potrafię. Nie chcę się przyglądać ludzkiemu okrucieństwu, nie chcę liczyć uderzeń bicza, nie chcę patrzeć, z jaką siłą smagają Twoje ciało, nie chcę widzieć ani żelaznych łańcuszków, ani ołowianych kulek, ani cierni, ani gwoździ i młotków! Nie mogę! Wstydzę się, nie mogę udźwignąć na sobie tej człowieczej hańby! Bo poniżej ludzkiej godności jest choćby tylko obmyślać akcesoria tak straszne, a co dopiero użyć ich – wobec kogokolwiek! Nie mogę nawet pomyśleć, że tak okrutnie będą torturować Ciebie. Jakże mam patrzeć na to... Nie będę patrzeć – nawet w kinie czy przed telewizorem.

Oddalam się od tłumu. Muszę choć trochę zapanować nad chaosem, który mam w głowie i w sercu. Muszę znaleźć odpowiedź na pytanie, które tak bardzo mnie nurtuje. Dlaczego Barabasz został uwolniony, a Ty, Jezu, wydany na mękę? Dlaczego Ojciec Cię nie ocalił? Ciebie, umiłowanego Syna – niewinnego, czystego, świętego...? Czy musisz tak cierpieć? Chciałabym wołać jak Piotr: Niech „nie przyjdzie to nigdy na Ciebie”. Boję się jednak, że i mnie skarcisz tak jak jego: „Zejdź mi z oczu, szatanie”.

Pytam więc dalej: Kim był Barabasz, że to on właśnie został uwolniony? Barabasz... Bar Abbas... Syn Ojca. Więc on jest także synem Ojca. Nieświętym, zniewolonym przez grzech, złoczyńcą, zbrodniarzem. Jest jednak synem Ojca. Jego, Ojcze, też miałeś na myśli, gdy mówiłeś: „Czy może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach”. Więc Twoje miłujące i cierpiące serce pozwala na ból niewinnego, niezniewolonego grzechem Syna, by uwolnić, oczyścić , uświęcić i przywrócić godność uwikłanemu w grzech Barabaszowi, też synowi, w ogóle – dziecku Bożemu... Więc mnie również! Choć nie pojmuję, Panie, tej Twojej logiki, choć – jak Piotr – myślę nie na sposób Boży, lecz na ludzki, jednak serce we mnie pała i z jego głębi wypływają na usta słowa: „Przypatrz się, duszo, jak cię Bóg miłuje...” I miesza się we mnie wstyd, zakłopotanie, żal – ale też głęboka wdzięczność, miłość, poczucie więzi, bliskości z Tym, który mnie nie odrzuca, nie brzydzi się moją małością, który zna moje ograniczenia; wie, że błądzić jest rzeczą ludzką, zna dramat ludzkiego serca, rozczarowanie sobą człowieka, który czyni to, czego nie chce; a to, czego chce, realizuje z trudem. Ten dramat, to rozdwojenie boli. To jest moje nieprzemijające cierpienie, mój krzyż... Wierzę jednak, że ten krzyż będzie dla mnie bramą. To on wyzwala z pychy i egoizmu, to on uczy pokory i buduje solidarność z ludźmi, tak jak i ja zmagającymi się z własną słabością. Ty znasz ten człowieczy krzyż. Stoisz przy nim, wspierasz w dźwiganiu: dajesz łaski, dajesz sakramenty. Prowadzisz wytrwale wzwyż, ze słabości wyprowadzasz moc. Ufam, że dojdę, że spotkamy się w Twoim – nie z tego świata królestwie.


Nogi zwiastuna dobrej nowiny

Wczesnym rankiem, gdy było jeszcze ciemno, zdarzyło się to im trojgu. Maria Magdalena pierwsza dotknęła tajemnicy. Po niej Szymon Piotr i drugi uczeń, zapewne Jan. To pierwsza w dziejach świata trójka, która dowiedziała się, że niemożliwe jest możliwe. Umarły żyje! Jezus zmartwychwstał. Śmierci nie ma! Takiej nowiny nie można ukryć pod korcem, trzeba ją głosić. Natychmiast! Biegnie więc Magdalena do Wieczernika, Piotr i Jan pędzą, by na własne oczy zobaczyć pusty grób. Skrzydlate nogi Magdaleny, lekkie nogi zawsze kochającego Jana, zamaszyste kroki Szymona Piotra...

Nogi Piotra – niedawno wzbraniające się przed obmyciem, za chwilę odchodzące na bezpieczną odległość od Skazańca, skamieniałe ze strachu w osieroconym przez Mistrza Wieczerniku... Teraz ożyły, dostały skrzydeł. Od tej pory już nie spoczną. Będą z zapałem biegły na spotkanie ze Zmartwychwstałym po falach jeziora i podcięte zwątpieniem będą zapadać się w jego wodach. Będą wędrować po Samarii, Liddzie, Jaffie, Cezarei Nadmorskiej. Dotrą do Antiochii, do Azji Mniejszej, by tam zanieść Dobrą Nowinę. Trafią z nią również do Rzymu ; uciekną z niego i powrócą. Nogi niepewne, błądzące. Zawsze jednak odnajdujące właściwą drogę. Nogi pogodzone z Przepasującym, idące nie tam, gdzie chcą. Na koniec oderwane od ziemi, wychylone ku niebu; po licznych trudach, porażkach, niepowodzeniach wstępujące do Krainy Życia.

Nogi Piotra. Zostawiły na ziemi ślady. Próbuję wkładać w nie moje małe stopy. Podrywam je do biegu, potykam się, błądzę. Idę jednak... Znam dobrą nowinę. On mi ją przyniósł. Nie chcę jej zagubić.

Halszka





Wielki Piątek – Niech cała ziemia zamilknie w dniu, gdy skonał je Stwórca. Jego wygląd był tak zeszpecony męką, że przypominał bardziej zwierzę złożone na ofiarę niż istotę ludzką. Przelał swoją krew i oddał swoje życie, aby przyjąć na siebie ciążącą na nas karę. I chociaż Jego Królestwo nie jest z tego świata, powróci On we chwale na ziemię, aby sądzić żywych i umarłych. – Król królów przyszedł do nas w pokorze: urodził się w stajence, w rodzinie ubogiego cieśli z małej miejscowości. Dzielił smutki i niedole ubogich, chorych i prześladowanych. Zaspokajał ich potrzeby. Obdarzał miłością każdego napotkanego człowieka i nie stronił od przebywania w towarzystwie najróżniejszych ludzi. Jadał z grzesznikami i celnikami, bywał też w domach faryzeuszów. Pragnął bowiem, aby wszyscy ludzie poznali bezgraniczną Miłość Ojca. Mimo to był znienawidzony i potępiony przez większość świeckich i religijnych przywódców tamtych dni. Na końcu został całkowicie odrzucony. Zdawało się, że nawet Bóg Go opuścił. – „Panie, Jezu, wierzę, że przelałeś swoją Krew, aby moje grzechy zostały mi odpuszczone i abym mógł przyjąć dar nowego życia. Dzięki Tobie mogę, uwolniony od winy, zbliżać się z ufnością do Tronu Ojca. Proszę Cię, spraw, abym przyjąwszy Dar Twojej drogocennej Krwi, został uzdolniony do pokonywania pokus i przebaczania tym, którzy wobec mnie zawinili.”

Wielki Piątek – Dzięki Krzyżowi Jezusa naszym udziałem stało się wszelkie błogosławieństwo i łaska! Tego dnia przed prawie dwoma tysiącami lat zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, otworzyły się groby, wielu zmarłych powróciło do życia (Mt 27, 51-52). Ziemia się zatrzęsła, a bramy otchłani otworzyły się z trzaskiem: Syn Boży wkroczył do podziemia, aby uwolnić mieszkających tam jeńców, a nam zapewnić Zbawienie. – We Wielki Piątek opłakujemy śmierć Jezusa. Pamiętajmy jednak i o tym, że w tym dniu Jezus, przez swe poddanie i posłuszeństwo, raz na zawsze zwyciężył szatana, grzech i śmierć. Przelał swoją Krew i wszedł do chwały Bożej, gdzie zasiadł po Prawicy Ojca. Przez swoją Ofiarę otworzył nam drogę do Nieba, abyśmy mogli przybliżyć się „z ufnością do Tronu Łaski”, otrzymać Miłosierdzie i znaleźć Łaskę (Hbr 4, 16). – Wielki Piątek to czas milczenia. Niech dzisiejszy dzień będzie wypełniony ciszą pełną zdumienia i podziwu dla Tajemnicy Uniżenia się naszego Pana, który nie zawahał się, aby przyjąć dla nas postać sługi. Klęknijmy w milczeniu, by podziękować Mu za to, że ocalił nas od śmierci wiecznej. Tak wielkie Prawdy i tak potężne Tajemnice można adorować jedynie w głębokiej ciszy. Jakie ludzkie słowa mogą nie zabrzmieć pusto po Słowach konającego Zbawiciela, który ogłosił: „Wykonało się!” (J 19, 30)? – Zgodnie z wielowiekową tradycją Wielki Piątek jest też czasem modlitwy wstawienniczej, we którą Kościół włącza uroczyste błagania w intencjach całego świata. Dziś, wspominając Dzieło naszego Odkupienia, wyznajmy z ufnością, że Jezus, który Pokonał grzech i śmierć, Ofiarowuje swoje Dary każdemu człowiekowi. Niech wielkie Obietnice zawarte w Piśmie świętym ożywią naszą wiarę i umocnią nas w modlitwie: „Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 4, 15). – „Dziękuję Ci, Ojcze, że Dałeś swego Syna, aby uwolnić nas od grzechu, szatana i śmierci. W milczeniu spoglądam na krzyż i proszę z pokorą: pozwól mi na tak wielką Miłość odpowiedzieć miłością.”

Wielki Piątek – Wielki Piątek jest jakby okiem cyklonu, ku któremu zmierza cała historia i z którego bierze ona swój początek, na wieki Przemieniona. Stworzenie osiągnęło swój najniższy punkt we śmierci Jezusa – aby stać się dzięki niej nieskończenie doskonalsze. Bóg nigdy nie zbliżył się do człowieka bardziej, niż to Uczynił w Jezusie. Dlatego też odrzucenie, które Mu zgotowaliśmy, było dla Niego niewyobrażalnie bolesne. On jednak Uczynił je najbardziej czytelnym znakiem swojej Wiernej Miłości do nas! – Jezus był zupełnie Niewinny, całkowicie wolny od grzechu. Poniósł jednak wszystkie nasze grzechy i niesprawiedliwości aż na drzewo Krzyża. Jego Zwycięstwo Objawiło nasze Przeznaczenie, które Dopełni się nie tu na ziemi, ale w Niebie. Ten, który mógł najwięcej dobrego Zdziałać dla świata, nigdy nie został dopuszczony do władzy ziemskiej. Ale trzy dni po tym, jak został stracony, Zwyciężył śmierć i grzech, i Dał wszystkim wierzącym w Niego moc, by czynili to samo. – „Panie, Jezu, dziękujemy Ci za wszystko, czego Dokonałeś dla nas, a szczególnie za To, co się Wydarzyło w ostatnim dniu Twego życia pod zwykłą postacią ludzką. Na Krzyżu czułeś się odcięty od oczu Ojca (Ps 31, 23), ale w ostatnim tchnieniu Powierzyłeś swego ducha w Jego Ręce (Ps 31, 5). Nigdy nie zwątpiłeś w Sens i Wartość swojej Ofiary. Daj nam, prosimy, swojego Ducha, abyśmy lepiej pojęli, co nam Przyniosła Twoja śmierć.”



Wielkanoc – Dzisiejszy dzień jest dniem świętowania i radości: Duch Święty sprawia bowiem, że dzięki śmierci i Zmartwychwstaniu Jezusa możemy doświadczyć wyzwolenia z grzechu. Nie musimy oglądać Jezusa na własne oczy, by się o tym przekonać. Jeśli przyjmiemy Go do swojego serca, nawet śmierć nie będzie miała nad nami władzy. – Dzisiejszy dzień jest dla nas zaproszeniem, by od wiary czysto rozumowej przejść do wiary żywej, przemieniającej serce. Chrystus Zmartwychwstał! On oczyścił nas z wszelkiego grzechu i sprawił, że nie umrzemy, ale będziemy żyć z Nim na wieki! Jeśli jeszcze nie doświadczyliśmy tej cudownej prawdy, dziś może się to dokonać! Duch Święty jest w każdej chwili gotów ukazywać nam Miłość i Moc Boga. Właśnie dziś może On napełnić nas tak wielką radością, że będziemy chcieli wołać na głos: „Pan Zmartwychwstał!”. Jeśli poprosimy Ducha Świętego, by objawił nam pełne znaczenie tych słów, nasze życie nigdy już nie będzie wyglądało tak jak dawniej! – „Panie, Jezu, jakimi słowami mam Cię wychwalać? Śmierć została pochłonięta przez Twoje chwalebne Zwycięstwo, a Twoje życie stało się moim udziałem. Pragnę Cię kochać i wysławiać na wieki!”

Wielkanoc – Chrystus Zmartwychwstał! Nasz Zbawiciel Pokonał śmierć i grzech! Radujcie się Niebiosa! – Śmierć i Zmartwychwstanie Chrystusa stanowią fundament naszej wiary i źródło naszej nadziei. „Umierając, zniszczyłeś naszą śmierć, Zmartwychwstając, przywróciłeś nam życie.” Czy nie takie jest znaczenie dzisiejszej uroczystości? Mieszkające w nas skłonności do grzechu straciły nad nami swą władzę! Otrzymaliśmy nowe życie „ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3, 3). Każdy i każda z nas może zawołać ze świętym Pawłem: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz Żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który Umiłował mnie i samego siebie Wydał za mnie” (Ga 2, 20). – Zmartwychwstanie Jezusa zapoczątkowało nowe stworzenie. Wszystko stało się nowe, a Bóg Podniósł nas do godności swoich Umiłowanych dzieci, abyśmy radowali się Udziałem w życiu Trójcy Świętej – już tu na ziemi, a potem przez całą Wieczność. Chrystus w nas mieszka i kieruje nasze oczy ku Wiecznemu Dziedzictwu, którym Bóg nas Obdarzył. „Dążcie do tego, co w Górze, nie do tego, co na ziemi” (Kol 3, 2). Niebo jest naszym Przeznaczeniem. Mieszka w nas ta sama Moc Boża, która Wskrzesiła Jezusa z martwych. Jesteśmy Umiłowanymi dziećmi Bożymi. Cóż może nas odłączyć od Miłości Chrystusa i od radowania się tym Dziedzictwem, jakim Obdarzył nas On we swoim Zmartwychwstaniu? – „Ojcze, dziękuję Ci za ten wspaniały dzień. Tobie oddaję się cały. Chcę odtąd prowadzić nowe życie i cieszyć się Darami, które Wyjednał dla mnie Jezus, Przelewając na Krzyżu swoją Krew. Chcę mieć udział we Chwale Jego Zmartwychwstania.”

Wielkanoc – «On zstąpił z Nieba na ziemię dla cierpiącego człowieka i przyoblókłszy się w jego ciało w łonie Dziewicy, wyszedł stamtąd jako człowiek. Biorąc ciało podległe cierpieniu, wziął na siebie mękę cierpiącego człowieka i zniszczył ją. Duchem zaś, który nie mógł umrzeć, zabił śmierć – morderczynię człowieka. – przywiedziony jak jagnię i zabity jak owca, Wybawił nas niby z Egiptu od służby temu światu i Wyzwolił nas z niewoli diabła, jakby ręki faraona. Dusze nasze Naznaczył własnym Duchem, a członki naszego ciała Pomazał swoją Krwią. On jest Tym, który okrył hańbą śmierć, a diabła pozostawił w nieutulonym żalu, jak Mojżesz faraona. To On Zranił nieprawość, a niesprawiedliwość Pozbawił potomstwa, jak Mojżesz Egipt. – On jest Tym, który nas Wywiódł z niewoli na Wolność, z ciemności do Światła, ze śmierci do Życia, spod władzy tyrana do Wiecznego Królestwa i Uczynił nas Nowym Kapłaństwem oraz Ludem Wybranym na Wieki. On jest Paschą naszego Zbawienia. – To On we wielu musiał Znosić Wiele. W Ablu został zabity, w Izaaku związano mu nogi, a Jakubie przebywał na obczyźnie, w Józefie został sprzedany, w Mojżeszu podrzucony, w baranku paschalnym zabity, w Dawidzie prześladowany, w prorokach zelżony. – Poczęty w łonie Dziewicy, zawieszony na drzewie Krzyża, pogrzebany w ziemi Zmartwychwstał i Wstąpił na Wysokości Niebios. On jest milczącym Barankiem, Barankiem zabitym, zrodzonym z Maryi, pięknej owieczki. Wzięty ze stada i poprowadzony na zabicie, wieczorem został Złożony w Ofierze, a nocą Go pogrzebano. Nie łamano Mu kości na drzewie Krzyża, a będąc w ziemi nie uległ rozkładowi, lecz Powstał z martwych i Wskrzesił człowieka Wyprowadzając go z grobu otchłani. » (Z homilii paschalnej Melitona ze Sardes)

* * *





Najpierw myślałam, że napiszę o ziarnie, które musi obumrzeć, aby wydać plon. To przecież dzieje się w czasie Triduum, ale ...raczej napiszę o sobie i o Słowie, o liturgii.

Jak co roku, od kilkunastu lat (gdy dowiedziałam się, co to są te święte dni), oddaliśmy ten nasz czas Bogu - cała rodzina. Mąż wziął wolne, ja nie pracuję, dzieci nie chodziły do szkoły.

W Wielki Czwartek wieczorem poszliśmy do naszego parafialnego kościoła. Było długo, uroczyście, liturgicznie. Tak, było pięknie, jak co roku... Ale to nie tylko piękno liturgii, to piękno dzieła, które zaczęło się dziać. Na koniec obnażenie ołtarza przy słowach z Izajasza: "jak nieludzko został oszpecony Jego wygląd..." Weszliśmy w Wielki Piątek.

Wielki Piątek był trudnym dniem, ale dzięki temu, że w naszym kościele były trzy spotkania na liturgii godzin, było znacznie łatwiej go przeżyć. Słowo sączyło się w nas przez cały dzień. Śpiewaliśmy psalmy. Byliśmy razem z dziećmi. Gdzieś tam inni biegali i szykowali święta, a my dostaliśmy w darze od Boga post i modlitwę. Już wracając z kościoła w Wielki Czwartek, mówiłam do syna (ma prawie 11 lat), że musi mieć świadomość, że to jest dar. A on do mnie, że więcej ludzi taki dar otrzymuje, ale nie chcą z niego skorzystać...
Nie wiem, dlaczego, ale my skorzystaliśmy. Doszliśmy do Liturgii Wielkiego Piątku. Wieczór, pójście do kościoła i ...cisza, uderzająca cisza, gdy ojcowie (w naszym kościele są franciszkanie) leżeli przed Krzyżem. Potem Izajasz i ewangelia - Męką, Śmierć Chrystusa. Nie umiem, nie chcę rozważać tych Słów. Wiem, że one się działy. Wiem, że Krzyż, który adorowałam był Krzyżem, na którym umarł Jezus. Wiem, że to działo się tego dnia dla mnie i dla każdego. Każdy pojedynczo podchodził pod ten Krzyż i przyklękał. Tak bardzo się dłużyło... Ale to był potrzebny czas, czas choćby malutkiej świadomości, że Jezus naprawdę umarł i że (choć brzmi to banalnie) zrobił to dla mnie, ale i dla każdego człowieka, także tego, który nie chce o tym słyszeć, który to zlekceważył (a swoją drogą, kto nie lekceważy, czasami...)

Wielka Sobota i znowu cisza, ale już inna; cisza oczekiwania, taka trochę niespokojna :-) Też czas śpiewania psalmów i moja ulubiona katecheza starochrześcijańska z liturgii godzin, gdy Jezus poszedł po Adama. Też czas adoracji.
O 22-giej ciemność, wielki ogień, paschał, orędzie i Słowo. I znowu, nie wiem dlaczego, ale całą rodziną mogliśmy przeżyć tę Wielką Noc razem w kościele. Nie wiem, ...dlaczego tyle łaski. Miałam w tym roku komentarze w czasie Wielkiej Nocy, więc można powiedzieć, że Słowo miałam rozpoznane, ale ono inaczej działa, gdy jest odczytane, odśpiewane we wspólnocie, w czasie liturgii. Nic mądrego nie wymyślę - historia zbawienia, od stworzenia świata, wyzwolenia z Egiptu, niewolę (znowu niewolę, niestety!), obietnica przymierza, aż do Jezusa, do zmartwychwstania. Nie chcę oderwać tego Słowa od tej Nocy. To wszystko, co zostało odczytano, miało dalej w tę Noc swoje miejsce, bo dalej był chrzest dzieci przez zanurzenie i po prostu było widać, i grzech, i przejście przez Morze Czerwone, i wyzwolenie. A znak pokoju, komunia, uwielbienie Jezusa, radość, miłość, poranek i procesja? Cała masa znaków!
Gdy było uwielbienie Ciała Jezusa po komunii, gdy w prezbiterium radość się roznosiła (śpiew i oklaski), stałam przed ołtarzem i łzy mi leciały :-)
Tyle, Boże, od Ciebie otrzymałam! ...
Ot, tak poprostu, z Miłości :-)
Dziękuję :-)

Kasia






Wielki Piątek

“Chocby wszyscy zwatpili, nigdy sie Ciebie nie zapre.” Jakze czesto powtarzam te slowa, Panie. Wyrazam wole dzwigania krzyza wraz z Toba, bo kiedy jestes ze mna, czuje sie bezbpieczna i mocna Twoja sila. Na moment trace z oczu Twoja twarz i jakze oplakany jest tego efekt: “Nie znam tego czlowieka, nie wiem, o czym mowisz,” wypowiadam bardzo przekonywujacym glosem, a kogut pieje moja zdrade.

Twoja milosc, Panie, jest jednak ponad te zdrade, ponad wszystkie moje zdrady. Nie rezygnujesz ze mnie, ponawiasz zaproszenie: “Wez swoj krzyz i chodz za Mna.” Ide wiec, przedzieram sie przez tlum, by pokazac, jak bardzo Cie kocham, by prosic Cie o przebaczenie, by zatrzec pamiec o moim tchorzostwie, tylko ten krzyz wciaz tak nieznosnie uwiera.

W miejscu zwanym Lithostrotos jestescie tylko wy dwaj: on – namiestnik Judei, Pilat Poncjusz – sedzia i Ty, Krol wiecznej chwaly z krwia na twarzy, z rekami zwiazanymi na plecach, z miloscia i przebaczeniem w oczach. Patrze na Ciebie i probuje w Tobie znalezc mojego Chrystusa, ktory powtarzal mi nieustannie: “Odwagi, nie boj sie, Ja jestem.”

“Ecce homo” – Pilat wypowiada ze scisnietym z gniewu, a moze z bolu i strachu gardlem wskazujac na Ciebie. “Oto czlowiek” – powtarzam za Pilatem oslupiala z powodu Twojego wygladu. Nie ma w Tobie nic, co mogloby sie podobac. “Wzgardzony i odepchniety przez ludzi, Maz bolesci, oswojony z cierpieniem.” Nie moge zniesc Twego widoku, zamykam oczy, zakrywam twarz. O zgrozo, ten glos, znam go przeciez. To moj wlasny krzyk: “Ukrzyzuj Go, krew Jego na nas i na dzieci nasze.”

O Chryste, wraz z innymi zadam dla Ciebie wyroku, choc przed kilkoma godzinami wraz z Piotrem zapewnialam Cie o mojej lojalnosci, milosci, oddaniu. “Ukrzyzuj Go!” Zaslepiona, wylekniona, bezmyslnie poddajaca sie presji tlumu wraz z Pilatem wydaje na Ciebie wyrok. Zaciskam kleszcze zla, ale Ty nie zrazasz sie moja przewrotnoscia, moim tchorzostwem, moim egoizmem, moja zdrada. Wiesz, ze musisz isc za miasto na gore stracen, na gore Trupiej Czaszki. Przyjmujesz haniebne drzewo krzyza na swe obolale i skrawione ramiona i zapraszasz mnie, bym szla z Toba. Nie mozesz mnie zbawic bez mojego udzialu. Chce isc za Toba, Panie, na miare moich zadan, zdolnosci i sil, za Toba, sponiewieranym, pokornym, idacym na Gore z wlasna szubienica na plecach. Chce isc za Toba jak szla Twoja bolesna Matka.

To juz Golgota. Twoja bolesc, Panie, wstepuje na szczyty. Obarczyles sie moim cierpieniem, dzwigales moje bolesci, zostales przebity za moje grzechy, zdruzgotany za moje winy. “Spadla na [Ciebie] chlosta zbawienna dla nas, a w [Twoich] ranach jest nasze zdrowie.” Resztkami sil modlisz sie za swoich oprawcow, modlisz sie za mnie: “Ojcze, odpusc im, bo nie wiedza, co czynia.”

I na koniec: “Wykonalo sie.” Oddajesz Bogu ducha, a ja stoje u stop krzyza w objeciach Twojej Bolesnej Matki. Zgladzono Cie z krainy zyjacych, ale Ty oredujesz za przestepcami, oredujesz za mna. Z Twojego przebitego boku tryska zrodlo zycia, mojego zycia. Przyciagajac do siebie rodzisz mnie na nowo do udzialu w swojej chwale.

Krzyzu Chrystusa badzze pozdrowiony…

Wielkanoc

Kamien zatoczony na Twoj grob, Panie, zdaje sie byc najwieksza przeszkoda. On stoi na drodze do moich pragnien. Pochlania cala moja uwage, cala energie. Cala nadzieja na panowanie Twojego Krolestwa tutaj, na ziemi, zostala zdruzgotana tym kamieniem. Jedenestu wyleknionych uczniow zabarykadowalo sie w Wieczerniku, dwaj inni zdazaja do Emaus, “A mysmy sie spodziewali…” Ty nie zrazasz sie, wyjasniasz im Pisma, tlumaczysz, ze tak trzeba bylo I ich serca palaja, a kiedy lamiesz chleb, rozpoznaja Cie.

“Oto jest dzien, ktory Pan uczynil, weselmy sie I radujmy!”

Kiedy Cie ukrzyzowano, Maria Magdalena byla u stop krzyza. Dzis, po zakonczonym szabacie przychodzi, by oddac Ci ostatnia przysluge, ale Ciebie tam nie ma, bo grob nie jest w stanie pomiescic Zycia. Twoj grob, Panie, jest pusty. “Maria Magdalena natomiast stala przed grobem placzac,” ale kiedy zwracasz sie do niej po imieniu, natychmiast rozpoznaje Cie. “Rabbuni.” Maria dostapila radosci spotkania. Poranek wielkanocny zajasnial blaskiem Twojej chwaly: “Widzialam Pana I to mi powiedzial.” To jest rowniez moj poranek wielkanocny, Panie. Rowniez I do mnie zwracasz sie po imieniu, udzielasz radosci Spotkania I obdarzasz nadzieja. "Nie umre, ale zyc bede."

Chrystus zmartwychwstal, alleluja. Milosc zwyciezyla smierc, alleluja.

Lidia Dziędziura




WIELKI PIĄTEK

Łatwiej jest mi wierzyć ,że Krzyż jest znakiem zbawienia świata,
trudniej przychodzi mi wiara w to, że jest On również znakiem
mojego zbawienia.

Czy w tych ranach jest też moje zdrowie?
Każda moja wina musiałaby być odkupiona, każdy grzech zgładzony...
Choćby ten sprzed paru tygodni- ten co spłoszył spokój snu. Albo
ten co wślizgnął się w umysł pod wdzięcznym lecz fałszywym
imieniem i spętawszy myśl odsłania dzień po dniu swoje
wykoślawione oblicze... Kto wziąłby na siebie tę winę?

Jeśli Ty Jezu obarczyłeś się moimi winami to tamtej nocy w
Ogrodzie Oliwnym dźwięczały Ci w uszach te wszystkie
moje: "Człowieku, nie znam Go" i wszystkie: "Czemu nie zejdziesz z
Krzyża?"... Może najbardziej nasycona krwią kropla potu spłynęła
po Twojej skroni właśnie z tego powodu?
Wiedziałeś...lecz... wyciągnąłeś świętą dłoń, przyjąłeś i
przycisnąłeś do ust kielich podany przez Ojca... A w ostatnim
tchnieniu, zmiażdżony cierpieniem, wbity w drzewo, ustami
spieczonymi, przeoranymi krwawymi bruzdami rzekłeś jeszcze: Pragnę-
słowo niczym autograf...

Panie, gdyby tak rzeczywiście było to musiałbyś być TYM, KTÓRY
JEST...
zaraz...
Musiałbyś być tym , który jest...Miłością...

Pójdę pod Krzyż i uklęknę.


WIELKANOC

To już trzeci dzień... Słońce- jak to możliwe?- znowu pierwszym
promieniem wdziera się już nachalnie w nieboskłon. Odejdź Słońce-
żaden twój promień nie rozproszy ciemności duszy... Ten głaz, co
pogrążył grób w nieprzeniknionych ciemnościach, zaszył też gęstym
mrokiem moją duszę... Kto mi ją teraz rozjaśni? Kto mi teraz
odsunie ten kamień?
Ale Słońce zajaśniało blaskiem bardziej jeszcze intensywnym bo już
wiedziało... : kamień od grobu jest odsunięty, grób jest pusty!
I wiatr wiedział bo nieśmiało błądził już po pustym grobie i
odurzony zdumieniem zaplątał się w białe chusty... Potem roznosił
tę wieść po ogrodzie a teraz osusza jej łzy... Bo ona jeszcze nie
wiedziała.
-Niewiasto, czemu płaczesz, kogo szukasz?
Ten Ogrodnik jest chyba jedynym , który nie wie co się w tych
dniach stało...
-Mario!
Wtedy otworzyły się jej oczy i poznała Go po tym jak wymówił jej
imię.
Rozpoznała Go bo owce znają głos Pasterza a On woła je po
imieniu...
Słońce, nie zajaśniejesz tak jak jaśnieje mi w duszy!

-Nauczycielu! Zostań...dzień się już nachylił.

"Ja Jestem Z Wami Przez Wszystkie Dni Aż Do Skończenia Świata."

* * *





Myśli do Liturgii Wielkiego Piątku (pisane 13.04)

Gdy ksiądz w tej turze zamiast pytań zmienił nieco formułę, to bardzo się ucieszyłam, bo ja lubię czasem swoje przemyślenia przelewać na papier. Niektóre moje komentarze znajdowały się w portalu wiara.pl. Ale gdy przeczytałam Liturgię Słowa na Wielki Piątek i zaczęłam się nad nią zastanawiać to poczułam olbrzymią pustkę. Zupełny brak myśli, jakichś poruszeń, refleksji – kompletnie nic. Bo co można napisać? Najważniejsze wydarzenia z życia Jezusa i jednocześnie najważniejsze dla mnie i dla mojego zbawienia streszczone w dwóch rozdziałach Ewangelii Jana. Oglądałam wczoraj „Pasję”, po raz kolejny zresztą, bo chciałam jakoś tak lepiej przygotować się do przeżycia Wielkiego Triduum. Dziś czytając tę Ewangelię miałam przed oczyma wczorajsze sceny. Ale jednocześnie Bóg po raz kolejny pokazał mi jak słabe i grzeszne jest moje serce. Nie umiem się wzruszyć czytanym tekstem, nie potrafię wniknąć w te wydarzenia. Wiem, że uczucia nie są w wierze najważniejsze, ale… Bóg za mnie umarł, przecież w to wierzę, przecież to wiem, bo spotkałam w swoim życiu Jezusa. Nie na obrazku czy krzyżu, ale tak bardzo realnie. I od tego momentu już mnie nikt nie przekona, że On nie istnieje. Od tego momentu wszystko się zmieniło. Tylko moje serce wciąż bardziej przypomina kamień. Wiem, że jutro będąc na Liturgii Wielkopiątkowej i słuchając tej Ewangelii, po pewnym czasie się znudzę, bo to jest długi fragment. I to jest okropne, ale taka właśnie jestem, taka jest prawda o mnie. Ale tak sobie myślę, że dobrze, że to wiem. Że nie oszukuję samej siebie, bo Jezus mówił, że prawda jest najważniejsza. On zna mnie najlepiej. On wiedział, że Judasz go zdradzi, że Piotr się wyprze. On wie, że ja też jeszcze nie raz się go wyprę, wyszydzę, ubiczuję, przybiję do krzyża. A mimo to On mnie kocha. Nie rozumiem tego. Jestem za głupia, aby pojąć tą miłość. Chciałabym być taka jak On i wierzę, że jeśli On zechce to da mi taką łaskę. Już tak bardzo zmienił moje życie. Dwa ostatnie lata to prawdziwa rewolucja. I choć to wszystko co się dzieje dotyczy właśnie mnie, przecież wiem wszystko o tym co się w moim życiu dzieje, to nie umiem wyjaśnić tego, jak Bóg mnie tak bardzo mógł zmienić. To pozostaje dla mnie tajemnicą. Z jednej strony chciałabym się oddać Mu całkowicie, z drugiej boję się tego. Jest we mnie tyle lęku – przed cierpieniem, przed przyszłością, przed wyśmianiem, przed byciem zdanym na innych. A On to wszystko przecież pokonał. A On to już zwyciężył. Tak naprawdę to ta Liturgia jest dla mnie pewnego rodzaju rachunkiem sumienia. Choć kilka dni temu byłam u spowiedzi to widzę na nowo swój grzech i swoją słabość. Ale nie gorszę się sobą. Chcę jak najlepiej przeżyć to Triduum, być jak najbliżej Boga, wpatrywać się w Niego, czerpać siły z krzyża. Nie wiem czy te tak bardzo luźne myśli są tym o co księdzu chodziło. Ale nie będę silić się teraz na jakiś super opracowany esej. Smutno mi… smutno, bo Jezus za mnie umarł, a ja nie umiem się tym wzruszyć, smutno - bo wiem że jestem grzesznikiem, bo wiem, że nigdy nie będę mogła wynagrodzić Mu za tę ofiarę. Smutno mi…bo Ktoś tak bardzo mnie kocha, a ja wciąż jestem tak zapatrzona w siebie. Wybacz mi Jezu. Chcę kroczyć za Tobą. Wiem, że moje życie też będzie droga krzyżową. Pomóż mi powstawać z kolejnych upadków.

Myśli do Liturgii Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego (pisane 14.04)

Dziwnie tak pisać o radości wielkanocnego poranka, gdy dziś Wielki Piątek i jest we mnie jakiś taki smutek, wyciszenie i nostalgia. Ale jednocześnie może to właśnie dobry czas, bo dzięki przeczytaniu Ewangelii o Zmartwychwstaniu lepiej widać sens tych dzisiejszych wydarzeń. Jezus Zmartwychwstał. My obchodzić to będziemy za dwa dni, ale On Zmartwychwstał już wiele wieków temu. To niesamowite, niepojęte, niewyobrażalne. Pamiętam taką scenę z mojego życia sprzed kilkunastu lat, kiedy stałam nad grobem mojej babci w czasie jej pogrzebu. I tak strasznie płakałam, miałam wtedy 13 lat. Bardzo ją kochałam, a po wielu latach zobaczyłam ,jak wiele jej zawdzięczam. I pamiętam, że wtedy patrząc na trumnę spuszczaną do ziemi cisnęło mi się na usta pytanie do mojej mamy – już jej nigdy nie zobaczymy, prawda? Pamiętam tę scenę, jakby to było wczoraj. Nie zadałam wtedy tego pytania, bo nie chciałam usłyszeć, że już nigdy nie spotkam się z babcią. A dzisiaj wiem, że odpowiedź na to pytanie wcale nie jest twierdząca. Spotkam się z nią, tylko muszę trochę poczekać. A to wszystko dlatego, że Jezus Zmartwychwstał. Oto wielka tajemnica wiary! To jest tak niewyobrażalne, że można być umarłym, pogrzebanym, a potem wstać z grobu i żyć dalej. Ale to będzie już inne życie. I to dzięki Jezusowi.

Dla mnie niesamowite jest to, że Jezus tak bardzo akcentuje jak ważna jest Eucharystia. Jak ważne jest przystępowanie do Eucharystii, po to aby nie tracić bliskiej łączności z Bogiem. Bo właściwie ostatnia rzeczą jaka robi przed swoją męką i śmiercią jest sprawowanie Eucharystii. A tuz po Zmartwychwstaniu, razem z uczniami idącymi do Emaus ponownie sprawuje Eucharystię. To jakby taka klamra. Tak jak On – początek i koniec. Św. Paweł pisze, że Zmartwychwstanie Jezusa jest początkiem nowej drogi, że wszystko jest inaczej, bo wydarzyło się cos nieprawdopodobnego, czego nikt nigdy nie dokonał. I nie można pozostać obojętnym wobec tego wydarzenia. Jeżeli wierzymy, że to wszystko dokonało się naprawdę to i my musimy być inni. Musimy porzucić starego człowieka, zniewolonego grzechem i pójść drogą światła za Chrystusem. I tak sobie myślę pesymistycznie – może dlatego że dziś Wielki Piątek – ale myślę, że tak naprawdę to wielu chrześcijan nie wierzy w Zmartwychwstanie, bo ich czyny o tym nie świadczą. Oczywiście nikt nie jest bez grzechu, ale nie o to chodzi. Grzeszyć będziemy zawsze, bo jesteśmy słabi. Ważne jest żeby to sobie uświadomić i żyć z tą świadomością i za każdym razem powstawać. Ale myślę, że większość tych ludzi, którzy mówią o sobie że są chrześcijanami, to tacy tradycyjni katolicy. Chodzą do Kościoła, bo tak wypada, bo w niedziele to trzeba, czasem może warto się pokazać na jakimś nabożeństwie, ale czy to jest wiara? Czy to jest żywa wiara? Ja wiem, że Jezus za mnie umarł i dla mnie Zmartwychwstał. I odkąd to zrozumiałam, to staram się jak najbardziej zbliżać się do Niego, pędzać z nim na modlitwie więcej czasu. I właśnie reakcje moich najbliższych – rodziny, znajomych, przyjaciół (wszyscy katolicy!) – o tym że zachowuję się „dziwnie” przemawiają za tym, że teraz właśnie piszę, że niewielu ludzi wierzy w Zmartwychwstanie. I to smutne. Ale pragnę zaufać Bogu – On ma swój plan, ja widzę tylko jego kawałek, On zna całość. Jego mękę i śmierć niewielu rozumiało. Ale On się tym nie przejmował. Wiedział, że Zmartwychwstanie, że zwycięży. Ja nawróciłam się nie dlatego, że tak bardzo się starałam, ale dlatego, że Bóg dotknął mnie swoją łaską. Do dziś nie rozumiem, czemu akurat mnie – ale On to wie. Czasem mi przykro, gdy widzę jak ludzie odwracają się od Boga, ale myślę sobie, że to On ich znajdzie, tak jak znalazł mnie. On wszystko może – przecież Zmartwychwstał!

* * *




Przyznam, że zadanie tej Tury jest dla mnie najtrudniejsze. Odpowiedzi na ponad setkę poprzednich pytań dało się jakoś poszukać. Pomagały w tym różne książki, przeczytane artykuły, nade wszystko Pismo Święte. Teraz trzeba napisać własne refleksje, przemyślenia. I z tym mam mały problem. Tyle myśli, odczuć plącze się w głowie, jak je przekazać? Wiem, że najlepsze są te płynące prosto z serca, ale i takie trzeba ująć w słowa i przelać na papier. To nie to samo, co napisać wypracowanie o jakimś literackim bohaterze, którego się zna tylko z lektury przeczytanej raz czy dwa razy.

Z Chrystusem związana jestem od momentu Chrztu Św. To z Nim związane jest całe moje życie, moja wiara. Według słów Chrystusa staram się z mężem wychowywać naszych synów. Jego obecność czuję na każdym kroku, a mimo to nie zawsze słucham Go. Dziwne, że najbardziej mnie boli, gdy ktoś bliski zadaje mi ból. Jakże trudno mi wtedy przełknąć łzy, jak trudno wybaczyć. Przecież tak bardzo ich kocham, - powtarzam sobie - dlaczego tak postępują? Nie robi się krzywdy, gdy się kocha. A teraz patrzę na Jezusa, który przybity do krzyża, w wielkim cierpieniu oddaje Swe życie za mnie, za innych, za cały świat. Chyląc głowę przed Jego Majestatem, czuję wstyd, że tak często Go krzywdzę w swoim życiu, a przecież też Go kocham. On kocha mnie taką, jaka jestem – grzeszną i wciąż popełniającą grzechy, mimo moich ciągłych deklaracji, obietnic poprawy.

„On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, (…)On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy(…)(Iz 53, 4-5)

Słowo „nasze”, zamieniam na „moje”, bo to za moje grzechy Jezus cierpi i umiera na krzyżu.

„ Jak baranek na rzeź prowadzony,

jak owca niema wobec strzygących ją,

tak On nie otworzył ust swoich.” (Iz 53,7)

Jezus w milczeniu cierpi. A ja? Jaka lawina słów wypływa z ust moich, gdy mi źle, gdy mam problemy. Ile to utyskiwań, żali, bo coś się nie udało, na kimś się zawiodłam. Nawet i w czasie modlitwy znajdę czas, by się poużalać przed Bogiem na swój los. A przecież największe dzieło Swojego życia, rozpoczął Jezus na krzyżu. Swoją męką, śmiercią i zmartwychwstaniem zbawił świat, który tak nikczemnie się z Nim obszedł. Jego zbawcza siła pochodzi właśnie z krzyża, kiedy mógł tylko znosić cierpienie. Jak wielka jest miłość Boga, który dał nam siebie do końca. Przeżywając Mękę Pana Jezusa po raz kolejny w duszy przyrzekam Mu, że z jeszcze większą ufnością wobec Niego będę nieść swój krzyż, bo wiem, że tylko w Nim znajdę swoją siłę.


Wielkie, zbawcze dzieło Jezusa nie kończy się jednak na krzyżu w Wielki Piątek. Wielki finał ma miejsce w chwili zmartwychwstania, w dzień Wielkiej Nocy. To wtedy nastąpiło realne zwycięstwo Chrystusa nad grzechem i śmiercią. O tym mówił św. Piotr „Jego to zabili, zawiesiwszy na drzewie. Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił Mu ukazać się nie całemu ludowi, ale nam, wybranym uprzednio przez Boga na świadków, którzyśmy z Nim jedli i pili po Jego zmartwychwstaniu”. (Dz 10,39b-41) Zmartwychwstanie Jezusa jest fundamentem naszej – mojej – wiary. Jest potwierdzeniem wszystkiego, co czynił, czego nauczał. „Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła” (Dz 10,38b) Jak bardzo chciałabym, żeby o moim życiu kiedyś można było powiedzieć: przeszła dobrze czyniąc. Oby zawsze starczyło mi sił, aby dawać swoim życiem świadectwo o zwycięstwie miłości nad nienawiścią, prawdy nad kłamstwem. Moje zbawienie przecież nie dokona się bez mojej wiedzy i zgody. To ode mnie zależy, czy prawda o Zmartwychwstaniu wypełni moje życie, czy zdołam wyrzucić złe nawyki, przyzwyczajenia – „stary kwas”. Apostołowie Piotr i Jan odkryli pusty grób Jezusa, ujrzeli i uwierzyli. Ja również wierzę, że żyjąc i cierpiąc z Chrystusem, będę uczestnikiem Jego zwycięstwa i zmartwychwstania. Z radością łączę się z Chrystusem w Eucharystii, bo „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”. (J 6,54)

Urszula Gałązka





Śmierć Jezusa sprawia, że przenoszę się całym swoim istnieniem w ten wymiar obecności przy rozpiętym na Krzyżu Zbawicielu, gdzieś blisko Matki Najświętszej i św. Jana. Jestem z Nim w tych ostatnich chwilach życia. Jestem tak, jak z moim ukochanym 8 letnim synkiem śp. Danielkiem. Śmierć mnie przeraża i oszołamia. Staję bezradny i milczący i powtarzam za Prorokiem Izajaszem — tak nieludzko został oszpecony… Słyszę Jego głos: „Ojcze, przebacz im!” Ogromna Miłość Chrystusa staje się dla mnie wezwaniem by na Jego wzór kochać bliźniego, kochać jak Jezus.

Następuje Wielka-Noc i przenoszę się do grobu Pańskiego (staję podobnie jak przy grobie mego dziecka) by usłyszeć głos: „Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu”. Tak bardzo raduje się moje serce – Jezus żyje. Głęboko wierzę w jego obecność i dziękuję Mu za wszystkie wydarzenia w moim życiu, w którym On żyje. Wierze także, że śp. Danielek przeżywa pełnię życia w bliskości Zbawiciela.

Steve




Wielki Piątek – wielki dramat i ogromna nadzieja. Dzień przepełniony smutkiem, bo na krzyżu dokonało się to czego Jezus był świadomy od narodzenia. Żył aby umrzeć za cudze grzechy – a nie musiał … Kogo byłoby na to stać ? Tylko Jego. Paschalne Triduum, Wielki Piątek. W tym dniu, w którym "Chrystus został ofiarowany Jako nasza Pascha", Kościół, rozważając Mękę swojego Pana i Oblubieńca, wspomina swoje narodzenie z boku Chrystusa rozpiętego na krzyżu i wstawia się za zbawienie całego świata. Zgodnie
z tradycją, Kościół w tym dniu nie składa Ofiary eucharystycznej; wiernym rozdaje się Komunię świętą tylko w czasie liturgii Męki Pańskiej; Wielki Piątek Męki Pańskiej jest dniem obowiązkowej pokuty w całym Kościele; w tym dniu zachowujemy wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych i post. Należy wiernie, z religijną czcią zachować porządek liturgii Męki Pańskiej (Liturgia słowa, adoracja Krzyża, Komunia Święta) pochodzący ze starożytnej tradycji Kościoła.
Kapłan i asystujący udają się do ołtarza w ciszy, padają na twarz. Wierni
w czasie wejścia kapłana stoją, a potem padają na kolana i modlą się w ciszy. Następnie czytany lub śpiewany jest Opis Męki Pańskiej . Mimo przejmującego smutku, który wypływa z głębi serca nad Ukrzyżowanym, postanawiamy poprawić swoje życie, udoskonalić się, żeby nie zadawać więcej ran. A jak rzeczywiście jest? Nasze życie niewiele się zmienia. Dalej jesteśmy pyszni, plotkujemy (tylko dobrze) o bliźnich, przesypiamy niedzielę bez Mszy Świętej – bo tydzień był taki pracowity a nam też należy się odpoczynek. A Jezusa bardzo nam żal, że tak bardzo cierpiał… ale przecież zmartwychwstał !!!

Liturgia Wielkanocna – piękny i radosny dzień. Zaczyna się zwykle od świergotu ptaków, które jakby same chciały powiedzieć nam coś radosnego. Od tego roku Rezurekcja w moim kościele odbywa się w Wielką Sobotę o 21.00. Zburzyło to trochę moje przyzwyczajenie – ale skoro ksiądz biskup tak zarządził w całej diecezji – trudno. Cieszymy się wszyscy widząc Pusty Grób. Uśmiechamy się do siebie, wszyscy odświętnie ubrani… Straże, które czuwały przy Grobie bez śladu zmęczenia czekają na procesję. Są do końca. Zmartwychwstał jak obiecał. Kościół cieszy się z wszystkich, którzy przez czterdzieści dni pokutowali i brali czynny udział w nabożeństwach wielkopostnych. Wita wszystkich przybyłych gości, dzięki którym zrobiło się trochę ciaśniej. Wszyscy przystępują do Komunii Świętej. Prawie wszyscy. Niektórym życie zawirowało i trudno po iluś tam latach konkubenta wyrzucić na bruk. Każdy grosz się liczy. Nawet brzydka pogoda ma mniej szarości. Przecież zaczynają się święta. To, że jesteśmy w kościele, jest potwierdzeniem, że potrzeba nam czegoś więcej niż tylko przepełnionej lodówki i nowych ciuchów. Jeśli nawet nie bardzo rozumiemy te swoje duchowe potrzeby, jeśli nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, co nam kazało wszystko zostawić w tym wyjątkowym dniu i przyjść do kościoła, to wyjaśnienie znajdziemy w słowie Bożym. W Dziejach Apostolskich Piotr – pierwszy z apostołów głosi dobrą nowinę o zmartwychwstaniu Chrystusa. Słyszymy dzisiaj najstarsze chyba świadectwo i katechezę, której słuchali pierwsi chrześcijanie, a potem wszystkie pokolenia chrześcijan : Jego to zabili zawiesiwszy na drzewie. Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił Mu ukazać się nie całemu ludowi, ale nam, wybranym uprzednio przez Boga na świadków … (Dz 10, 39-41).
Jakość naszego życia zostaje ubogacona, kiedy razem z Nim i całą wspólnotą Kościoła zasiadamy do stołu Pańskiego, aby karmić się Jego Ciałem za nas wydanym

saara123




REFLEKSJE WIELKOPIĄTKOWE

" Wczoraj- jest historią, jutro- jest tajemnicą, dziś- jest darem"
Przy pomocy Łaski Bożej doczekaliśmy kolejnego Wielkiego Piątku w naszym życiu.
To naprawdę dar, który może nie do końca sobie uświadamiamy i doceniamy. Nie każdemu przecież dane jeszcze raz rozważać w szczególnej atmosferze pamiątkę Męki Pańskiej.
Po raz pierwszy zabrakło wśród nas Ojca Św Jana Pawła II, do domu Pana odszedł również ks. Jan Twardowski. Ale bogaci w doświadczenia i nauki, które nam przekazali, próbujemy nieśmiało sami , na swój sposób, kontemplować kolejne stacje Drogi Krzyżowej, wczytując się w Pismo i przypominając tamte biblijne wydarzenia będące istotą naszego chrześcijaństwa.
Niesprawiedliwe wyroki i niesłuszne oskarżenia, których tak często w naszym życiu doświadczamy, jakże bledną wobec annaszowo-kajfaszowo-piłatowego sądu i Wielkiej Niewinności
Chrystusa, bogatego w miłosierdzie i nie potępiającego nawet jawnogrzesznicy czy łotra.
Opuszczenie przez najbliższych i osamotnienie Ogrójca to również dla nas nauka i wstyd, gdy z egoistycznych pobudek pragniemy, aby nas zawsze doceniano, zauważano i chwalono a wszelką , nawet niezawinioną nieobecność niektórych, traktujemy jako afront lub przekroczenie kodeksu dobrych obyczajów.
"Oto człowiek" - tak wyraził się piłat o umęczonym, zakrwawionym i okaleczonym Jezusie.
Cóż znaczą przy tym nasze, często nieznaczne niedomagania i cierpienia, którymi zadręczamy siebie i innych? A przecież polski papież uczył nie tylko jak dobrze żyć, ale jak z godnością chorować i umierać. Gdy zaś był jeszcze sprawny - garnął się do do chorych, rozmawiał z nimi, pisał do nich listy, wierny Chrystusowemu wezwaniu: Cokolwiek uczyniliście jednemu z moich najmniejszych- mnieście uczynili. Ale tu również apel do chorych. Skoro inni, zwłaszcza ci opiekujący się mają widzieć we mnie i w moim cierpieniu samego Jezusa, to muszę Go też naśladować. On nie złorzeczył, gdy Go bito, opluwano i szydzono. On wziął krzyż na swoje ramiona i cierpliwie, choć z upadkami dotarł aż na Golgotę.
"Panie, do Ciebie się uciekam: niech nigdy nie doznam zawodu...
Ja zaś pokładam ufność w Tobie, Panie, i mówię:" Ty jesteś moim Bogiem"
W Twoim ręku są moje losy" [ Ps 31 ]


REFLEKSJE WIELKANOCNE

"W tym Dniu Wspaniałym wszyscy się weselmy"
Chrystus naprawdę zmartwychwstał. I przygotowuje nam w Niebie Wieczne Mieszkanie.

Na pewno niejeden raz w życiu ogarniały nas wątpliwości i rozterki: czy warto?
Czy warto poświęcać się, trudzić, zabiegać a nawet walczyć " w słusznej sprawie"?
Dla mnie refleksja przyszła podczas pielgrzymki do Ziemii Świętej. Nawiedzając Górę Nebo wyobraziłem sobie Mojżesza, który tak się starał, a po ludzku sądząc mógłby zyskać miano bohatera tragicznego. Wyprowadził swój lud z niewoli, cudownie przekroczył Morze Czerwone, wymodlił mannę z nieba a jego naród przy pierwszej niedogodności życiowej przedłożył kult złotego cielca. Ujrzał wprawdzie Ziemię Obiecaną, ale już do niej nie dotarł. Czy warto było???
Ale z punktu widokowego przy słynnej mojżeszowej lasce na Górze Nebo ja też ujrzałem po drugiej stronie Kanaan. A tam hen daleko- Górę Tabor.
I na nowo odżyły biblijne wspomnienia. Przecież właśnie tam, wiele lat po śmierci Mojżesza, gdy Jezus przemienił się uczniom- ujrzeli fragment Nieba a w nim właśnie Mojżesza i Eliasza. Chcieli im nawet postawić namioty. Cóż to dla nas oznacza?
Że warto!!!!!! Że warto być dobrym człowiekiem, przestrzegać Bożych Przykazań, żyć tak jak żyją święci - bo ISTNIEJE NIEBO, kraina Wiecznej Szczęśliwości, w której Zmartwychwstały Chrystus przygotował nam wspaniałe wieczne mieszkania. I że trzeba w naszym ziemskim życiu budować zawsze na skale, gdyż "Pan i we śnie obdarza swych umiłowanych" a bez Niego- "daremne jest nasze wczesne wstawanie i przesiadywanie do póżna w nocy". Więc żyjmy jak można najpiękniej, czy wielkie czy szare są dni, bo życie to skarb w naszych rękach i przez nas ma świat lepszym być.

Ireneusz Mazurski






Liturgia Wielkiego Piątku... Misterium Słowa, Ciszy, Cierpienia...

Jak co roku najpierw czytanie z Izajasza. Tym razem może bardziej znajome - wszak cześć z Izajaszowych słów przewijała się w konkursie, stąd automatycznie przychodzą mi do głowy skojarzenia, łączące wydarzenia z proroctwa z wydarzeniami z życia Chrystusa. Potem, jak od kilku już lat, śpiewam psalm - przejmujący tekst o tym, iż "stałem się postrachem dla moich znajomych, ucieka, kto mnie ujrzy na drodze". Atmosfera narasta. Jej apogeum jest Pasja.
Co roku z tym samym niedosytem myślę sobie po odczytaniu Pasji - "To już?" I ciągle, mimo iż staram się uczestniczyć w świętych obrzędach Triduum coraz lepiej, odnoszę wrażenie, że opis Męki i Śmierci Chrystusa przepływa przeze mnie jak woda. Owszem, wiem, wielokroć słyszałam, iż fenomen i tajemnica tego Cierpienia polega na tym, iż Chrystus poniósł grzechy każdego z ludzi, w tym także moje. Ciągle jednak pozostaje to dla mnie pewną tezą, czymś przyjmowanym intelektualnie, a nie świadomością, która przenika do szpiku kości. Czasem myślę, że gdyby NAPRAWDĘ przejąć się tym, że Chrystus umarł WŁAŚNIE za mnie, słuchanie słów Pasji byłoby chyba niewyobrażalnym cierpieniem... Może wtedy tak jak On bylibyśmy cali zroszeni potem gęstym jak krople krwi...?

Póki co liturgia także i tego Wielkiego Piątku "przepłynęł"a przeze mnie. Pozostaje mi tylko ufać, iż, podobnie jak kropla drążąca skałę, także nawet takie "przepłynięcie", dotknięcie, muśnięcie Słowem Boga w jakiś sposób zmienia moje serce i moje życie. I niech tak się stanie. Amen.


Liturgia Słowa, odczytywana w wielkanocny poranek, jest - podobnie jak te wielkie Święta - biała, słoneczna, promienna. To znamienne, iż właśnie w tym szczególnym dniu obydwa czytania pochodzą z Nowego Testamentu - wszak Zbawcze Misterium Chrystusa stało się początkiem Kościoła, stąd oczywistym wydaje się odwołanie się właśnie do pierwszych lat Jego funkcjonowania. Na mnie szczególnie wrażenie robią słowa z Listu do Koryntian: "Tak przeto odprawiajmy nasze święto nie przy użyciu starego kwasu, kwasu złości i przewrotności, lecz na przaśnym chlebie czystości i prawdy." To jakby gotowa recepta na udane i piękne Święta. Rzecz nie w najpiękniej umytych oknach, wyprasowanych serwetkach i pisankach arcydziełach. To oczywiście też ma znaczenie, lecz najważniejsza jest przecież atmosfera, to, czym przy wielkanocnym śniadaniu będą wypełnione nasze serca. Pisze wszak Paweł do Kolosan, byśmy dążyli do tego, co w górze, nie tego, co na ziemi. Jeśli zaś dodać do tego czystość słów, wzajemnych intencji i uczuć oraz prawdę, każde spotkanie, nie tylko przy rodzinnym stole, ale i na Eucharystii, w pracy czy na uczelni, winno nas napełniać radością i sprawiać, iż bylibyśmy coraz lepszymi, coraz bardziej Bożymi ludźmi... Gdyby jeszcze dodać do tego pewność, głębokie przekonanie, że Chrystus NAPRAWDĘ zmartwychwstał i że to RZECZYWIŚCIE diametralnie zmienia optykę patrzenia na mnóstwo naszych problemów, wydaje się, że świat powinien wyglądać zupełnie inaczej. Nie trzeba szukać daleko - sama wiem, jak trudno jest uwierzyć w zmartwychwstanie, jak - podobnie, jak w wypadku opisu Męki i Śmierci - dalekie jest przyjęcie w poczet wyznawanych prawd zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią od pojęcia, jakie to ma dla mnie dziś i tutaj żyjącej znaczenie. I znów pojawia się żal, że może tym żyjącym dawno było łatwiej - widzieli Chrystusa leczącego, nauczającego, kilku miało nawet szczęście oglądać pusty grób i płótna, które zostały niepotrzebne, choć jeszcze niedawno spowijały skatowane Ciało... Z drugiej strony - "błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli..."
W tych zmaganiach z własną niewiarą pomaga mi zawsze dobry i mądry ks. Jan Twardowski, stąd te krótkie rozważania pozwolę sobie zakończyć jego słowami:

Nie umiem być srebrnym aniołem -
ni gorejącym krzakiem -
Tyle Zmartwychwstań już przeszło -
a serce mam byle jakie.

Tyle procesji z dzwonami -
tyle już alleluja -
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja.

(...)

I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy -
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.

Pyszczek położy na ręku -
sumienia wywróci podszewkę -
Serca mojego ocali
czerwoną chorągiewkę.

Berenika




„On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie”. (Iż 53,2-5)

Czy sam Bóg chciał tak krwawego, straszliwego cierpienia swego Syna na krzyżu? Czy to była Jego wola?

Bóg nie jest żądny krwi, cierpienia ludzi. Tym bardziej nie mógł radować się z cierpienia swego umiłowanego Syna. To była nieunikniona ofiara dla zbawienia świata. To była cena, by ludziom uświadomić, jaki jest ciężar złości i grzechu, jak bardzo zło oddala ludzi od Boga i jak bardzo dzieli ludzi. W tym cierpieniu objawia się miłość, z jaką Bóg w swym Synu przyszedł do ludzi.

Fakt, że Jezus musiał cierpieć pozostanie dla nas zawsze tajemnicą.

* * *