Odnawiająca siła Ewangelii

publikacja 06.05.2005 15:27

Z Carolo Maria kard. Martinim, arcybiskupem Mediolanu, rozmawia ks. Jan Kochel

Adhortacja apostolska Catechesi tradendae przypomina, że między katechezą a ewangelizacją nie ma ani rozdziału, ani przeciwstawności, ani też całkowitej tożsamości, ale jakąś wewnętrzną więzią łączą się one ze sobą i wzajemnie uzupełniają (nr 18). W nauczaniu Ks. Kardynała dostrzegam to napięcie między katechezą a ewangelizacją, tę "wewnętrzną więź", dlatego pytam: czy można mówić o "katechezie ewangelizacyjnej" w nauczaniu pastoralnym kard. Martiniego?
- Tak. Myślałem o tym, ale zawsze trudno nam dać jakąś syntezę. Ponieważ nauczanie, które mamy przekazać nie wychodzi z abstrakcyjnej teorii. Rozwija się ono w życiu codziennym, wychodząc od okoliczności. A zatem muszę się starać o syntetyczną definicję nauczania. Zapewne jest tam obecny czynnik ewangelizujący, tzn. zrozumienie, że trzeba dzisiaj głosić Ewangelię w jej nowości. Wielu ludzi zachowało przyzwyczajenia religijne, chrześcijańskie, ale nie zrozumiało odnawiającej siły Ewangelii jako przesłania. A zatem aspekt ewangelizacyjny odczuwam bardzo silnie. Jest zrozumiałe, że ten aspekt ewangelizacyjny muszę potem włączyć do swojej metody i zanurzyć go w rzeczywistości pastoralnej parafii. Może tu jest ten związek pomiędzy ewangelizacją i katechezą. Nie umiałbym tego zdefiniować jako prostej formuły.

Idea katechezy ewangelizacyjnej zapoczątkowana została w czasie II Konferencji Generalnej Episkopatu Latynoamerykańskiego w Medellin, potem także Joseph Gevaert napisał książkę pt. Pierwsza ewangelizacja. Aspekty katechetyczne, w której znajduje się rozdział zatytułowany "Katecheza misyjna - katecheza ewangelizacyjna"...
- Są to teksty, które znam tylko powierzchownie, dlatego nie były one dla mnie inspiracją. Mówimy o wymiarach, które są obecne, ale nie były one dla mnie motywem szczególnej wagi. Ukierunkowały mnie raczej moje studia biblijne: zawsze bardzo kochałem Pismo święte. Ewangelię. Czytałem je jako profesor Pisma Świętego. Jest więc dla mnie rzeczą naturalną wychodzić od tekstu Ewangelii, w której rozpoznaję nadzwyczajne bogactwo i umiejętność uobecnienia Słowa Bożego na nowo. To przede wszystkim jest dzisiaj nowością.

Przed laty przedstawił Ks. Kardynał hipotezę nt. "Ewangelii jako podręczników inicjacji chrześcijańskiej w pierwotnym Kościele". Natomiast w swoim programie pastoralnym poświęconym wychowaniu "Itinerario educativo" (1988/89) napisał Ks. Kardynał, że jest to "hipoteza robocza". Gdzie jest źródło tej hipotezy? Czy pierwsze rekolekcje oparte na Ewangelii nawiązywały do tej hipotezy?
- Ta hipoteza została mi przekazana przez osobę, którą bardzo cenię. Był to mój profesor na Uniwersytecie Gregoriańskim, wykładowca teologii duchowości, a zarazem mój wieloletni ojciec duchowny w Rzymie. Chodzi o o. Ledrusa, jezuitę belgijskiego, który nauczał przez wiele lat na Gregorianie w Rzymie. Pamiętam, że od niego przejąłem tę intuicję, którą później usiłowałem zastosować na moich pierwszych rekolekcjach opartych na Ewangelii. Szukałem odpowiedzi, jak można czytać Ewangelię wychodząc od tej "hipotezy roboczej". "Hipoteza robocza" to nie jest teza. Jest to pewien punkt widzenia przydatny do czytania jakiegoś dzieła. Nie twierdzę, że jest to udowodniona teza. Mogę tylko stwierdzić, że czytając z tego punktu widzenia, lepiej rozumie się różne teksty ewangeliczne.

Ks. Kardynał napisał również nt. tej hipotezy: uważam, że porządek wyżej wskazany był bardzo pożyteczny i może on posłużyć jako model na drodze katechetycznej i duchowej ("Itinerario educativo", s. 28). Czy można ten wzorzec wykorzystać w katechezie?
- Myślę, że tak. Na pewno istnieje korelacja pomiędzy naturą ewangelii - jakiego dowodzi również introdukcja biblijna - a różnymi momentami życia chrześcijańskiego. Jest oczywiste, że Ewangelia Marka jest ewangelią "surową", bardziej dostosowaną do pierwszego rozpoznania Jezusa. Ewangelia Mateusza w sposób wzorcowy porządkuje, systematyzuje słowa Jezusa. Jest zatem bardziej podobna do wykładu katechety. Łukasz natomiast bardziej interesuje się orędziem, na jakie ma odpowiedzieć; nie odpowiada na pytania, raczej przekazuje orędzie. Jest więc pewna współzależność pomiędzy tymi elementami. Jan przedstawia Ewangelię "syntetyzującą". Istnieją różne motywy i oczywiście nie wystarczy ta definicja, żeby wyjaśnić całą Ewangelię. Dlatego nie mówię, że jest to teza (teza jako coś gotowego, pewne stwierdzenie). Jest to po prostu pewien wzorzec, którym można się inspirować w pracy, w refleksji egzegetycznej.

Skąd pochodzi zatem sformułowanie zawarte w Catechesi tradendae: Czyż opowiadanie św. Mateusza nie zostało nazwane Ewangelią katechety, a opowiadanie św. Marka Ewangelią katechumena? (nr 11)?
- Słusznie zauważyłeś, że również Catechesi tradendae mówi o Ewangelii Mateusza jako Ewangelii katechety. To również i mnie zastanowiło, dlatego zapoczątkowałem tę refleksję wiele lat wcześniej. Dopiero później doszukałem się w Catechesi tradendae potwierdzenia, że jest to idea, która znalazła się w nauczaniu oficjalnym Kościoła.

A dzisiaj, czy Ks. Kardynał jeszcze podtrzymuje tę hipotezę?
- Nie mam czasu jej pogłębić, ale w wyjaśnianiu Ewangelii ciągle jej używam. Nie jest to jednak jedyne kryterium interpretacji. Ewangelie są tak bogate, że nie mogą być czytane tylko w jeden sposób. Nie mogę więc jej zaprzeczyć, ale też nie jest ona jedyną zasadą lektury Ewangelii.

Jakie zachodzą relacje między procesem inicjacji chrześcijańskiej a katechezą? Dlaczego dzisiaj, paradoksalnie, proces inicjacji bywa często "procesem zamknięcia", momentem rzeczywistego odejścia od wiary i życia chrześcijańskiego?
- Jest to problem, o którym można by wiele mówić w naszym społeczeństwie, zwłaszcza w Polsce (we Włoszech tak samo). Ale w innych krajach tak nie jest. U nas na katechezę przychodzą wszystkie dzieci (lub prawie wszystkie), a więc nie jest to jeszcze moment wyboru. Natomiast wiara chrześcijańska domaga się wyboru, tzn. świadomej, dobrowolnej akceptacji królowania Boga, prymatu Chrystusa. Otóż ten wybór, którego nie dokonało dziecko musi być dokonany przez młodzież. Jest więc normalne, że dokonuje się wybór: tak albo nie; za Chrystusem czy przeciwko Niemu. Niestety, dzisiaj społeczność, przynajmniej u nas, ma różne powody dla wybrania za lub przeciw. Pojawia się postawa odrzucenia lub obojętność. A zatem w momencie wolnego wyboru dokonuje się rozróżnienie tych, którzy akceptują pójście za Chrystusem drogą Ewangelii i tych, którzy - niestety - nie negując Go, zatrzymują się. Sądzę, że można zauważyć w społeczeństwie postępującą subiektywizację osoby, jak również znaczenia wolnego wyboru. Dlatego mówię, że jest to szansa dla chrześcijaństwa bardziej autentycznego (jest to pewna sposobność dla dojrzewania w chrześcijaństwie). Naturalnie istnieją również pewne braki w procesie inicjacji katechetycznej, w samym wprowadzeniu. Przede wszystkim jednak istnieją warunki społeczne, które umożliwiają ten wybór chrześcijański. Jest to wybór dojrzały i trudny. Powinien być on wyborem, który rodzi się wbrew światu zanurzonemu w grzechu. Taki wybór nie może dokonać się w wieku siedmiu lat, to dokonuje się znacznie później.

W jakiej mierze znane programy pastoralne, realizowane w diecezji Ks. Kardynała, są pomocą w katechezie?
- Moje programy są dwojakiego typu. Pierwsze pięć wielkich programów pastoralnych miało ukazać jakby fundamenty społeczności chrześcijańskiej roku 2000. A więc nie były to ściśle katechezy. Były to po prostu wielkie punkty odniesienia, zmuszające do decyzji, jakie powinny charakteryzować społeczność chrześcijańską w tym wyzwaniu drugiego tysiąclecia. Przede wszystkim postawa kontemplacji, postawa szacunku dla tajemnicy Boga i dla życia ludzkiego. Następnie, wychodząc od tej postawy kontemplacyjnej, postawy milczenia, można: po pierwsze - uznać prymat słowa Bożego, po drugie - centralne miejsce Eucharystii, po trzecie - konieczność misji, po czwarte - wyzwanie, jakie rzuca miłość; posługa miłości jako szczyt życia chrześcijańskiego.
Biorąc pod uwagę te cztery postawy, katecheza wychodzi od Słowa. Jej centrum stanowi Eucharystia. Katecheza jest wówczas ewangelizacyjna, bo prowadzi do miłości. Kolejne etapy takiej katechezy to: przepowiadanie słowa Bożego - Eucharystia - ewangelizacja - miłość. Te programy stanowią fundament budowania wspólnoty. Następne programy zostały ułożone w nawiązaniu do poprzednich: wychowywać, komunikować, czuwać. Miały one przepoić całe życie chrześcijańskie według wielkich parametrów etycznych, które stanowią istotę życia społecznego. Jest oczywiste, że wychowanie oznacza również katechezę, komunikowanie dotyczy również komunikacji w katechezie, a czuwanie dotyczy nade wszystko tej wiecznej perspektywy królestwa eschatologicznego i czuwania nad sobą. Ukazują to konstytucje synodalne, które właśnie kończymy. A zatem te programy stanowią jakby spojrzenie syntetyczne na drogę budowania wspólnoty.

Poszukiwałem wśród licznych form działalności pastoralnej Ks. Kardynała tych form, które stanowią "katechezę ewangelizacyjną". W jakiej mierze specyficzne medytacje biblijne, głoszone w ramach licznych rekolekcji, można uznać za pewną formę katechezy biblijnej ("katechezę przepowiadania", "katechezę kerygmatyczną", "katechezę hermeneutyczną")?
- Usiłuję rozpoznać siebie w tej terminologii... Szukam w tej chwili, które z tych terminów mogłyby odpowiadać "katechezie ewangelizacyjnej". Kiedy głoszę rekolekcje, to nie myślę, żeby wprowadzić słuchaczy na szlachetną drogę z natury swej katechetyczną, tylko żeby wydobywać kerygmat. Taki kerygmat, który pozwala odkrywać moc Ewangelii. Naturalnie chodzi o zastosowanie kerygmatu do konkretnych sytuacji życiowych. Dlatego chętnie wychodzę od tekstów poszczególnych ksiąg biblijnych. Ale wzorem dla mnie jest również droga ukazana w ćwiczeniach św. Ignacego, który odkrył wolę Bożą we własnym życiu. A zatem kerygmat zbawczy dostosowany do każdego z nas.

Wydaje mi się, że odkryłem niektóre formy "katechezy ewangelizacyjnej" w nauczaniu pastoralnym Ks. Kardynała, np. "Szkoła biblijna" jako jedna z form katechezy biblijnej...
- ...którą ja nazywam "Szkołą Słowa Bożego"...

Tak, Szkoła Słowa Bożego.
- Szkoła Słowa, której celem bezpośrednim nie jest katecheza, ale ćwiczenie: jak nauczyć się stawać wobec Słowa Bożego w duchu modlitwy. Zatem nie jest to perse katecheza biblijna, jest to po prostu wprowadzenie w modlitwę, wychodzące od Pisma Świętego. Wielkie znaczenie ma tutaj modlitwa i bezpośredni kontakt z tekstem biblijnym.

Uczestniczyłem w jednej z parafii w Szkole Słowa Bożego. Jest to forma pracy z młodzieżą, taka forma, którą chciałbym przenieść do mojego kraju.
- To dobry pomysł. Widzę, że ta metoda rozprzestrzeniła się w Szwajcarii i dobrze się tam rozwija. Również w wielu innych diecezjach istnieje ta praktyka. Jej celem jest wprowadzenie młodzieży w bezpośredni kontakt z tekstem biblijnym, aby w ten sposób wdrożyć młodego człowieka w modlitwę.

Są również inne formy, np. "Spotkania z postaciami biblijnymi" jako katecheza skupiona na konkretnych wzorcach osobowych.
- Tak. Często - przede wszystkim w ćwiczeniach duchownych - mówiłem o postaciach biblijnych. Uważam, że znacznie łatwiej jest skoncentrować własną myśl na osobie, niż na doktrynie. Nigdy dotychczas nie udało mi się przeprowadzić rekolekcji, np. na temat jakiegoś listu św. Pawła. Natomiast mówiłem na temat Pawła w jego listach. Prowadziłem już rekolekcje o Jeremiaszu czy o Dawidzie, ponieważ wydaje mi się, że to jest łatwiejsze. Ale miałbym trudności mówić o Pierwszym Liście Piotra czy o Pierwszym Liście Jana, ponieważ byłby to wykład doktrynalny. Taki wykład byłby piękny, cudowny, ale zbyt trudny, żeby go ująć w formę konferencji, zwłaszcza że trzeba skoncentrować na nim wyobraźnię. Natomiast konkretna osoba bardzo ułatwia taką koncentrację. Dlatego wolę przedstawiać konkretne postacie biblijne.

A "grupy słuchania" jako katecheza radiowa?
- Właśnie ta forma jest specyficznie katechetyczna. Pojmuję ją jako katechezę, która wychodzi od słowa Bożego, ale ma być systematycznym wyjaśnieniem pewnego aspektu doktryny chrześcijańskiej. Na przykład kiedyś wyjaśniałem, co to jest Kościół: jeden, święty, katolicki, apostolski. Innego roku wyjaśniałem cnoty: teologiczne, kardynalne... Jest to forma katechezy, która wychodzi od Biblii, a potem przechodzi do uporządkowania danych objawienia. Uważam, że jest to okazja do specyficznej katechezy rodzinnej. Taka katecheza byłaby dla mnie wzorem katechezy dorosłych w parafii. Faktycznie liczne parafie kontynuowały te katechezy w małych grupach. Przeprowadzałem je zawsze w odniesieniu do Katechizmu Kościoła Katolickiego.

Jest jeszcze inna specyficzna forma: "Katedra dla niewierzących"...
- Ściśle biorąc, nie jest to działalność katechetyczna. Jest to pewnego rodzaju bodziec zmuszający do myślenia. A więc inny rodzaj literacki. Jest to prowokacja do myślenia poprzez słuchanie. Słuchanie nie tylko racji rozumowych, aby uwierzyć, lecz również słuchanie tych racji, jakie przedstawiają niewierzący na uzasadnienie swojej niewiary. Chcę w ten sposób pobudzić każdego do zadania sobie pytania: dlaczego ja wierzę (czy nie wierzę)? Jest to zatem ćwiczenie, które można by stawiać raczej na płaszczyźnie teologii fundamentalnej.

W końcu "grupa Samuela" jako katecheza powołaniowa...
- To jest jeszcze inna rzecz. Tutaj bardziej niż aspekt katechetyczny, wyłania się aspekt rozeznania. To znaczy pewne ćwiczenia, które pomagają w rozeznaniu, jak odnaleźć wolę Bożą we własnym życiu. To jest jeszcze inny rodzaj literacki. Oczywiście i tutaj bardzo ważne jest słuchanie słowa Bożego. Ale także rozeznanie różnych porywów serca. Jest to pewna zdolność analizowania, żeby rozpoznać do czego Bóg mnie powołuje.

Jakie inne formy nauczania pastoralnego można by zmieścić w ramach "katechezy ewangelizacyjnej"?
- Jakie mogą być inne formy? Trudno mi na to odpowiedzieć, ponieważ trzeba by zrobić badania, jak można systematyzować różne rodzaje katechezy. Wówczas musiałbym zapytać, czy moja jest specyficznie ewangelizacyjną...? Nie widzę różnicy. Na przykład próbuję w tym roku nowej formy. Odwiedzam grupę rodzin z dziećmi w wieku 14 lat, które wykazywały pragnienie pójścia za głosem powołania. Chcę pracować złymi rodzinami. Pokazać im drogę, jaką muszą przebyć rodzice, kiedy syn postanowił zostać księdzem. To jeszcze inny aspekt, który dla mnie jest czymś nowym. Nie wiem jeszcze, jak to wszystko pójdzie. Nie jest to odrębna metoda katechetyczna. Natomiast istnieje inna interesująca metoda. Korzystamy z niej, spotykając się na parę dni z młodymi kapłanami. Każdego roku zabieram ze sobą na trzy dni młodych kapłanów, wyświęconych w ostatnich pięciu latach. Ten rodzaj spotkań ma jeszcze inną metodologię. Nie jest to ani katecheza, ani rekolekcje, ani odpoczynek, ale wszystkiego po trochu. Nie wiem, czy ksiądz się już z tym spotkał, bo są pewne opracowania mówiące o tych kursach.
Są więc różne metody. Nie wspomniałem jeszcze o jednej, jaką ostatnio stosuję z seminarzystami. Spotykam się z nimi raz na miesiąc, rozmawiając na jakiś specjalny temat. Również ta forma jest inna od wszystkich wcześniejszych. Ma ona swoje własne prawa i specyficzne cechy.

Coraz więcej mówi się o "metodzie kardynała Martiniego". Lectio divina to chyba metoda Księdza Kardynała?
- Tak, to jest moja metoda. Niewątpliwie metoda ważna. Próbuję w ten sposób nauczać młodzież i kapłanów.

Czyli to jest metoda podstawowa...
- Oczywiście: stawia ona na pierwszym miejscu słowo Boże. Jasne jest, że ta metoda wyrasta niejako ze Słowa, ponieważ słowo Boże jest na pierwszym miejscu. Jest to metoda starożytna w Kościele, metoda monastyczna, parystyczna, znana od dawna. Szkoła Słowa to szkoła, która wprowadza w praktykę lectio divina.

Dziękuję serdecznie za to spotkanie i cenne wyjaśnienia.

z języka włoskiego tłumaczyli: ks. A. Tronina, ks. J. Kochel < />