Panie, naucz nas modlić się

David E. Rosage

publikacja 08.06.2005 10:19

Wielu ludzi odczuwa dzisiaj potężny głód głębszego doświadczenia Boga w modlitwie. Nie zadowalają nas już tylko „modlitwy słowne”, chcemy wejść w bardziej osobową więź z Bogiem.

Modlitwa to głód :.

Słuchanie :.

Bóg mnie kocha :.

Energia duchowa :.

Przemienienie :.

Oczyszczenie :.

Pismo Święte i Eucharystia :.

Jezus modlił się :.


Radość :.

Modlitwa serca :.

Modlitwa bez słów :.

Medytacja :.

Modlitwa uczucia :.

Wzór modlitwy :.

Modlitwa publiczna :.

Modlitwa wspólnotowa :.


Medytacja 2 :.

Modlitwa kontemplacyjna :.

Modlitwa z Pismem Świętym :.

Wiara - postawą modlitewną :.

Ubóstwo w duchu postawą modlitewną :.

Tak, Panie :.

W imię Jezusa :.

Ofiara uwielbienia :.

Modlitwa to głód

Bóg wszczepia w nasze serca wewnętrzny głód zażyłej, osobowej więzi z Nim, więzi, która wykształca się poprzez życie modlitwą. On sam zaprasza do słuchania tego, co mówi do nas przez słowa Pisma Świętego, byśmy słuchając uświadamiali sobie Jego pełną miłości obecność w nas. Świadomość tej obecności i nasza na nią odpowiedź tworzą postawę modlitwy kontemplacyjnej.

Modlitwa z Pismem Świętym może nas przemienić. Nasza osobista więź z Bogiem będzie się rozwijać, pozyskamy nowy, duchowy sposób myślenia, kształtowany na wzór Chrystusa.

Bóg daje się nam poznać, gdy Go słuchamy. Objawia, że wie o nas wszystko. Odkrywamy, że kocha nas twórczą, opatrznościową, przebaczającą, uzdrawiającą, zbawczą miłością.

W naszej modlitwie z Pismem Świętym musimy starać się szukać odpowiedzi na pytanie: Co Bóg mówi do mnie tu i teraz? Ojcowie Soboru Watykańskiego zapewniają nas, że Chrystus Jest obecny w swoim słowie, albowiem gdy w Kościele czyta się Pismo święte, wówczas On sam mówi (Konstytucja o liturgii świętej, 7).

My ze swej strony musimy słuchać w spokoju naszych serc.

Słuchanie

Modlitwa jest łącznością z Bogiem i to łącznością dwukierunkową. Gdy chcemy mieć dobry kontakt z kimś, musimy nie tylko mówić, ale także słuchać. I na tym polega trudność, bo każdego dnia wiele słyszymy, ale słuchamy bardzo rzadko. W dodatku w relacjach dwustronnych osoba, która ma do przekazania ważniejszą wiadomość, powinna mieć więcej czasu. W modlitwie jest całkiem jasne, kto ma ważniejszą sprawę do przekazania. Zatem powinniśmy spędzać więcej czasu na słuchaniu Boga niż na mówieniu do Niego. Myślę, że jedną z powszechnych trudności w modlitwie jest fakt, że zbyt wiele mówimy, a zbyt mało słuchamy.

Jeśli modlitwa jest środkiem łączności Boga z nami i jeśli to, co Bóg mówi, jest daleko bardziej istotne niż to, co my chcemy Mu przekazać, to pierwszym warunkiem modlitwy jest nauczenie się słuchania.

Mamy skłonność do szybkiego i intensywnego wchodzenia w modlitwę. Często zaczynamy od razu dziękowaniem Bogu za jakiś dar, zawiadamianiem Go o jakiejś sytuacji lub też po prostu prosimy, by przyszedł i pomógł w naszych działaniach. Mamy odczucie, że siedzenie lub klęczenie w bezczynności jest stratą czasu. Czekanie i nasłuchiwanie wydaje się tak niepraktyczne. Dlatego właśnie psalmista przypomina nam: „Upokorz się przed Panem i Jemu zaufaj!” (Ps 37/36/,7).

Dopóki koncentrujemy się na sobie, będziemy mieć trudności w modlitwie. Musimy ześrodkować się na Bogu. Bóg chce mówić do nas. Chce, byśmy Go słuchali w spokoju naszego istnienia i tylko wtedy odpowie w naszym sercu.

Bóg mnie kocha

Podczas modlitewnego rozważania niektórych fragmentów Starego Testamentu uświadamiamy sobie, że Bóg naprawdę nas kocha. Potrzeba nam tej świadomości, ponieważ na ogół nie kochamy samych siebie. Znamy siebie dogłębnie, wiemy o swojej słabości, egoizmie, swoich błędach i grzechach. Znając samych siebie dziwimy się, jak Bóg może nas naprawdę kochać.

W czasie modlitwy z Pismem Świętym przekonujemy się coraz mocniej o przemożnej miłości Boga. Bóg mówi: „Kocham cię”, nawet jeśli jesteśmy egocentrykami. Pomimo naszych grzechów Bóg wciąż mówi: „Kocham cię niezależnie od tego, co zrobiłeś”. I nie przestaje nas kochać wieczną miłością nie zwracając uwagi na upadki w drodze do doskonałości.

Podstawowym krokiem w modlitwie jest zdobycie przekonania, że Bóg kocha nas nie kończącą się miłością i nic, co robimy, nie może jej zmienić. Musimy zacząć poznawać Go jako kochającego, czułego, przebaczającego Ojca, który wita swoje dzieci z otwartymi ramionami.

Tylko wtedy, kiedy upewnimy się, że jesteśmy kochani, możemy być otwarci i uczciwi. Możemy żyć w wolności i szczerości, bo nie ma powodów do udawania czy zachowywania pozorów, gdy jesteśmy akceptowani.

Uświadomienie sobie wielkiej miłości Bożej do nas może doprowadzić do większej głębi w modlitwie. Głęboko przekonani o Jego kochającej obecności, chcemy szeptać w ciszy naszych serc: ,Ja też Cię kocham” i „Dzięki Ojcze za Twoje życie miłości we mnie, bo Twoja obecność uświęca mnie w każdej chwili dnia”. Gdy doświadczymy Jego obecności w nas, obecności pełnej miłości, nie będziemy więcej szukać słów czy myśli. Po prostu będziemy odpoczywać w Nim, pewni, że Bóg nas zna i kocha.

Energia duchowa

Modlitwa z Pismem Świętym jest wielkim źródłem siły w codziennej wędrówce przez życie. Droga naszej pielgrzymki do Ojca jest często trudna i wyboista. Czasami góry wydają się zbyt wysokie, a doliny za głębokie. Jakże często potrzebujemy utwierdzenia i zachęty. Słowo Boże jest niewyczerpanym źródłem inspiracji, nadziei i zachęty na szlaku życia.

Św. Paweł poucza nas, jak cenne jest słowo Boże w czasie tych dni ziemskiego wygnania: „To zaś, co niegdyś zostało napisane, napisane zostało i dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję” (Rz 15,4).

W życiu trapi nas tak często konieczność podejmowania decyzji. Trudno jest rozeznać, czego Bóg chce od nas w konkretnych sytuacjach. Nie ma żadnego magicznego zaklęcia pozwalającego uzyskać dokładne instrukcje, ale możemy być pewni, że Bóg da nam wskazówki, jeżeli będziemy każdego dnia słuchać Jego słowa.

Św. Paweł zapewnia nas, że słowo Boże odpowiada na wiele naszych trudności. Pisze on: „Wszelkie pismo od Boga natchnione [jest] i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości - aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu” (2 Tm 3,16-17).

Do rozwoju duchowego konieczny jest czas spokojnego słuchania. Kiedy słuchamy, Bóg zapewnia, że wie o każdym niepokoju i zmartwieniu, On zna wystarczająco dobrze problemy, które nas nurtują. W Kazaniu na Górze Jezus poucza: „Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo [Boga] i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6,32-33). Szukamy Jego królestwa, kiedy słuchamy Jego słowa. „Mów Panie, bo sługa Twój słucha” (l Sm 3,9).

Przemienienie

Moc Bożego słowa może spowodować w nas całkowitą przemianę. Gdy będziemy się karmić u stołu słowa Bożego, odkryjemy zachodzące w nas zmiany. Wyraźnie zmieni się nasz sposób myślenia, postawy, relacje z innymi ludźmi. Możemy nawet nie zauważać tej przemiany, ale słowo Boże jest mocne i skuteczne.

Codziennie spożywamy posiłki, aby podtrzymać nasze życie fizyczne. Po jedzeniu nie analizujemy tego, co dalej dzieje się w naszym organizmie. A przecież, niezależnie od naszej świadomości, pokarm jest trawiony i dostarczany do wszystkich komórek naszego ciała, co daje nam zdrowie i energię.

Podobnie modlitwa Pismem Świętym odżywia nas duchowo. Św. Paweł bardzo stanowczo radzi nam „odnawiać się duchem w naszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego” (Ef 4,23-24) i: „To dążenie niech was ożywia; ono też było w Jezusie Chrystusie” (Flp 2,5), a także: „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12,2).

Chrześcijanin, który chce iść za Chrystusem, który chce przeżywać pokój i radość w osobowej więzi z Nim, musi przychodzić często, nawet codziennie, do stołu słowa Pańskiego, aby nasycać się i przekształcać w nowego człowieka. Nigdzie nie możemy odkryć myśli Chrystusa jaśniej, niż w Jego własnym słowie.

Tak jak jedzenie przyjmujemy kilka razy dziennie zamiast jeść jeden wielki posiłek raz na kilka dni, tak samo musimy codziennie słuchać, co Bóg chce powiedzieć przez swoje słowo. „Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście o cokolwiek chcecie, a to się wam spełni” (J 15,7).

Oczyszczenie

Podczas modlitwy z Pismem Świętym dokonuje się w nas oczyszczająca przemiana. Rozważanie słowa Bożego pozwala nam dostrzec rozbieżność między postawą Chrystusa a naszą i pokazuje, jak wiele jeszcze musi się zmienić w naszym sposobie myślenia, jeżeli chcemy się zbliżyć do myśli Chrystusa, do widzenia rzeczywistości Jego oczami.

Jeśli byliśmy egocentryczni i krótkowzroczni w naszym patrzeniu, to w miarę jak przemienia nas słowo Boże, nasz egocentryzm zaczyna zanikać i wizja nas samych przechodzi w kosmiczną wizję Chrystusa.

Jeżeli modlimy się wiernie każdego dnia, przemiana staje się podskórnym nurtem naszego istnienia. Jezus zwrócił uwagę na tę przemianę, kiedy powiedział apostołom: „Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was” (J 15, 3).

List do Hebrajczyków w bardzo ostrych sformułowaniach mówi nam o tym, jak skuteczne w naszej formacji może być działanie słowa Bożego: „Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami tego, któremu musimy zdać rachunek” (Hbr 4,12-14).

Codzienna modlitwa z Pismem Świętym jest skutecznym sposobem przyzwalania Duchowi Świętemu na przemienianie nas w osoby promieniejące i odbijające światło Chrystusa. Za św. Pawłem możemy powiedzieć: „Teraz zaś już nie ja żyje, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).

Pismo Święte i Eucharystia


Zmartwychwstały, uwielbiony Jezus jest obecny wśród nas w różny sposób. Jest nie tylko obecny w Piśmie Świętym, ale jest też prawdziwym Słowem Bożym. Jego niezwykła obecność w słowie jest tajemnicą przerastającą nasze racjonalne myślenie.

Możemy porównać Pismo Święte do sakramentu eucharystii, bo ono zawiera nie tylko słowo Jezusa, ale Jego faktyczną obecność. Kiedy przyjmujemy Go w codziennej komunii św., On żywi nas i umacnia, daje nam życie duchowe i energię potrzebną do spełniania codziennych obowiązków. Więcej, Jego obecność w nas i z nami daje nam pewność, że nie idziemy sami po drodze życia, ale że On jest naszym stałym współtowarzyszem. Po prostu za każdym razem, gdy przyjmujemy Go na uczcie eucharystycznej, dzieli z nami na nowo swoje Boże życie.

Kiedy modlimy się codziennie z Pismem Świętym, sam Jezus przychodzi, aby odnowić i zrealizować swoją obecność w nas. Codzienna modlitwa, podobnie jak komunia św., przynosi nam nowe życie, nową nadzieję i zachętę. U stołu słowa karmimy się głębszym, pełniejszym życiem.

Bóg zaprasza nas na ucztę swego słowa: „Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie (...) słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (Iz 55, 3-11).

Kościół wspaniale połączył te dwa źródła duchowego wzrostu w liturgii słowa i liturgii eucharystii w najświętszej ofierze mszy św. Każdego dnia żywimy się Jego słowem i karmimy Jego sakramentalną obecnością. Taka jest Boża opatrzność!

Jezus modlił się

Jezus uczył nas słowem i przykładem, jak mamy się modlić. Nasz Pan wstawał wczesnym rankiem, aby mieć czas na modlitwę: „Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił” (Mk 1,35). Modlił się również nocą: „W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i cala noc spędził na modlitwie do Boga” (Łk 6,12).

Jezus modlił się przed wszystkimi ważnymi decyzjami i wydarzeniami swojego życia: przed wyborem Dwunastu i w Ogrodzie Getsemani przed swoją gorzką męką i śmiercią.

Uwielbienie Boga jest najwyższą, a najrzadziej przez chrześcijan używaną, formą modlitwy. Sam Jezus uczył nas znaczenia uwielbienia Boga, kiedy się modlił: „W tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym i rzekł: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Łk 10,21).

W swoim nauczaniu nasz Pan często posługiwał się Pismem Świętym. Cytował proroków na potwierdzenie swojej misji. Wielokrotnie wyjaśniał, że to, co czyni, czyni po to, aby się wypełniło Pismo: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 4,21).

Jezus również modlił się słowami Pisma. Po Ostatniej Wieczerzy śpiewał psalmy paschalne: „Po odśpiewaniu hymnu wyszli ku Górze Oliwnej” (Mt 26,30). Jeszcze na krzyżu Jezus modlił się słowami Psalmu 31, kiedy mówił: ... „Ojcze, w twoje ręce powierzam ducha mojego” (Łk 23,46) i Psalmu 22, gdy błagał: „Pragnę” (J 19,28).

Razem z uczniami prośmy: „Panie, naucz nas modlić się” (Łk 11,1).

Radość

Era chrześcijańska rozpoczęła się w radosnym nastroju. Aniołowie oznajmiając pasterzom o narodzinach Jezusa w Betlejem podkreślali skutek, jaki to wydarzenie będzie miało dla świata: „Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu” (Łk 2,10). Nawet w naszym materialistycznie nastawionym świecie, co roku odkładamy swoje ważne sprawy, aby radośnie świętować Boże Narodzenie.

Sam Jezus ukazał skutek, jaki będzie miało w nas Jego słowo. Modlitwa z Pismem Świętym da nam prawdziwą, wewnętrzną radość, niepodobną do żadnej doświadczanej dotychczas. Jezus jest Słowem, które przychodzi, aby objawić posłanie od Ojca. Jest to Dobra Nowina i źródło naszej radości. Sam Jezus wyjawił nam cel swego nauczania: „To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J 15,11).

Tak samo pisze w liście umiłowany uczeń, apostoł Jan: „...oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami (...) piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna” (l J 1,3-4).

Św. Paweł wymienia radość jako specjalny owoc działania Ducha Świętego: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój” (Ga 5,22).

Św. Paweł wyjaśnia również, czym jest nasze chrześcijańskie życie: „Bo królestwo Boże to nie sprawa tego, co sieje czy pije, ale to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym” (Rz 14,17).

Dzięki modlitwie z Pismem Świętym poznamy szczęście, które przynosi Dobra Nowina. Napełnieni Bożą radością będziemy mogli stać się jej apostołami dla tych, których mijamy na ścieżkach naszego życia.

Modlitwa serca

II Sobór Watykański pod działaniem Ducha Świętego rozpoczął program odnowy duchowej idącej w różnych kierunkach. Jednym z jej aspektów jest wzrost zainteresowania różnymi formami modlitwy. Chrześcijanie nie zadowalają się już tylko modlitwą ustną, ale zwracają się do wyższej formy modlitwy - modlitwy kontemplacyjnej.

Przez długi czas modlitwę kontemplacyjną uważano za specjalny przywilej wielkich mistyków lub osób z klasztorów kontemplacyjnych. Wymawiano się od tej formy modlitwy, jako niemożliwej dla kogoś żyjącego normalnym życiem. A przecież Duch Święty poprzez II Sobór Watykański, a także inne znaki, wskazuje, że wszyscy ludzie są powołani do świętości, znaczącej głębszą więź z Bogiem przez miłość wyrażaną w modlitwie. Piąty rozdział Konstytucji dogmatycznej o Kościele nosi tytuł: „Powszechne powołanie do świętości w Kościele”, a więc powołanie to odnosi się do wszystkich, niezależnie od indywidualnej drogi życia. W rozdziale tym jest napisane:

Pan Jezus, boski Nauczyciel i Wzór wszelkiej doskonałości, głosił uczniom swoim jakiegokolwiek stanu - wszystkim razem i każdemu z osobna - świętość żyda, której sam jest sprawcą i dokonawcą: „Bądźcie wy tedy doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski doskonały jest” (Mt 5,48). Na wszystkich bowiem zesłał Ducha Świętego, który miał ich wewnętrznie pobudzić, aby miłowali Boga z całego serca, z całej duszy, z całej myśli i ze wszystkiej siły swojej (por. Mk 12,30) i aby siebie wzajemnie tak miłowali, jak Chrystus ich umiłował (por. J 13,34; 15,12) (40).

Prawdziwa modlitwa jest pełna miłości. Kiedy przychodzimy do Boga w modlitwie, zwłaszcza w modlitwie kontemplacyjnej, uczymy się głębiej Go kochać.

Modlitwa bez słów

W Konstytucji o liturgii świętej - pierwszym dokumencie opublikowanym przez II Sobór Watykański - znajdujemy wiele wzmianek dotyczących modlitwy kontemplacyjnej. Są tam takie wyrażenia jak: wierni (tzn. my wszyscy) nasycają się Misteriami Paschalnymi i zapalają się poprzez Eucharystię. Takiej samej terminologii używa się wtedy, gdy jest mowa o wyższych formach modlitwy.

Podobnie w Konstytucji o Objawieniu Bożym Ojcowie Soborowi zapewniają nas, że modląc się słowem Bożym, wierni będą wzrastali w rozumieniu Objawienia Bożego poprzez głębokie zrozumienie spraw duchowych, których doświadczają. Głębokie zrozumienie i doświadczenie spraw duchowych przychodzi w modlitwie kontemplacyjnej.

W modlitwie kontemplacyjnej doświadczamy prawdziwego znaczenia Bożej obecności. Trwamy w Nim. Doświadczamy Bożej miłości przepełniającej nas i w sercu próbujemy odpowiedzieć na tę wielką miłość.

Kontemplację trudno zdefiniować, bo jest to osobiste doświadczenie Boga, nie dające się zwerbalizować. Pragniemy po prostu rozpływać się w Bożej obecności, być wyłącznie dla Niego, ale z wzajemnością.

W modlitwie kontemplacyjnej Jezus uobecnia się w nas. Jest to tajemnicza obecność, która upewnia nas o Jego miłości. Miłość szuka jedności. Doświadcza tej jedności w myślach, gdy ludzie są daleko od siebie, lub też w kontakcie z drugim człowiekiem. To takiej miłości szukamy w modlitwie kontemplacyjnej.

Medytacja

Różnica między medytacją a modlitwą kontemplacyjną polega na tym, że w tej pierwszej bardziej zaangażowany jest intelekt, a w tej drugiej uczucie.

W medytacji przywołujemy w pamięci jakąś tajemnicę wiary czy fakt z życia Chrystusa lub jakąś prawdę dotyczącą Bożego działania. Rozważając to wydarzenie staramy się pojąć choć trochę miłość Boga, skłaniającą Go do tak wielkiej łaskawości dla nas. Podczas rozmyślania usiłujemy zrozumieć, jakie to ma znaczenie dla nas, i staramy się wyciągnąć wnioski czy podjąć postanowienia dotyczące codziennego życia.

Jeżeli medytuję, na przykład o synu marnotrawnym, upewniam się, że Bóg jest kochającym, miłosiernym Ojcem, zawsze gotowym mi przebaczyć. Mogę więc postanowić nie bać się nigdy kary i wracać bez wahania, aby prosić o Jego łaskę i przebaczenie. W życiu codziennym to przekonanie daje mi pewność, że Bóg mnie kocha i chce mi przebaczyć, niezależnie od tego, jak nisko upadłem.

W medytacji spory udział ma nasz własny wysiłek. Modlimy się często własnymi słowami. Ten rodzaj modlitwy jest owocny i zbliża nas do Boga także przez przygotowanie drogi do kontemplacji.

Medytacja jest modlitwą umysłu, podczas gdy kontemplacja jest modlitwą serca.

Modlitwa uczucia

Kiedy dążymy do modlitwy kontemplacyjnej, staramy się przywołać Bożą obecność w nas i stawić się przed Nim. Celem kontemplacji jest połączenie z Bogiem, a to już jest dziełem Ducha Świętego.

Siedząc u stóp Jezusa, słuchając Jego słów, doświadczając Jego obecności - mówimy do Niego cicho w naszym sercu. Ten rodzaj modlitwy jest częstą, przyjacielską rozmową z kimś, kto nas kocha. Nie wymawiamy słów wargami, tylko sercem.

W pierwszym etapie kontemplacji czynimy akty woli, wyrażając miłość w odpowiedzi na wszechogarniającą miłość, którą Bóg wylał na nas. Możemy mówić w sercu: „Dzięki Ci, Jezu”, albo ,Jezu, kocham Cię”. Kiedy zrozumiemy, że Bóg pierwszy nas umiłował, naszą odpowiedzią może być: „Ja też Cię kocham”.

Osoba, która modliła się w ten sposób, powiedziała mi kiedyś: „Po dwóch dniach próbowania modlitwy kontemplacyjnej jestem bliżej Jezusa o dwa miliony lat świetlnych. Teraz kocham Go w sposób znacznie głębszy i wiem, że On mnie kocha”.

To wyrażenie miłości i wdzięczności w naszym sercu nazywa się modlitwą uczucia i jest pierwszym krokiem do kontemplacji.

Wzór modlitwy

Jezus uczył nas modlić się zarówno słowem jak i przykładem, a z obawy, aby Jego przykład nie wydał nam się zbyt wzniosły, dał nam wzór modlitwy w człowieku takim, jak my - Matce Jego i naszej.

Podstawą modlitwy jest więź z Bogiem. Słowa są tylko środkiem porozumiewania, umacniającym i utwierdzającym powstałą więź, która jest najważniejsza.

Jako przykład możemy wziąć relację między matką a dzieckiem.

Dziecko nawiązuje z matką więź miłości na długo przed jakimkolwiek słownym porozumieniem, a po kilku latach słowa mogą co najwyżej rozszerzyć i umocnić tę miłość.

Od chwili poczęcia Maryja miała głęboką więź z Bogiem, ponieważ była wolna od grzechu i wszelkich złych pragnień. W miarę jak dorastała, świadomość Bożej obecności odnawiała się w Niej. Maryja odpowiadała na nią coraz pełniej, aż do najważniejszego dnia, gdy zjawił się archanioł Gabriel, by zaprosić Ją do jeszcze głębszej, niepowtarzalnej relacji z Bogiem. Wyłączenie Maryi spod władzy grzechu uczyniło możliwym Jej pełne miłości „fiat” na odkupienie i Boże macierzyństwo.

Możemy powiedzieć, że system wartości Maryi zmienił się, kiedy Bóg wezwał Ją do najbardziej intymnej więzi z sobą. Oczy Maryi były zwrócone tylko na Boga.

To jest też prawdą o nas. Im bardziej zbliżamy się do Boga, im pełniej Mu się oddajemy, tym radykalniej zmienia się nasz system wartości. Co wydawało nam się ważne kiedyś, teraz może mieć małe znaczenie lub nie mieć żadnego.

Taka relacja z Bogiem jest fundamentem życia modlitwą.

Modlitwa publiczna

Do pełni życia modlitwy prowadzą różne sposoby modlenia się, czego przykładem jest dla nas życie Maryi.

Przede wszystkim Maryja brała udział w publicznej modlitwie społeczności żydowskiej. Regularnie chodziła do świątyni. Razem z Józefem zaniosła tam Dzieciątko Jezus, aby przedstawić Je Bogu i czynnie uczestniczyła w ceremonii oczyszczenia. Maryja modliła się, ofiarując Bogu swego Syna.

Dwanaście lat później widzimy Maryję regularnie podążającą do świątyni. „Rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym” (Łk 2,41-42). Podczas całej drogi do Jerozolimy pielgrzymi modlili się i śpiewali psalmy, a żarliwość ich modlitwy wzrastała, gdy ukazało się święte miasto. Serce Maryi z pewnością śpiewało chwałę Bogu, kiedy radowała się z ludem. Podczas liturgii w świątyni odmawiała rytualne modlitwy z licznymi psalmami, które każdy dobry Żyd znał na pamięć.

Łatwo można sobie wyobrazić Świętą Rodzinę zbierającą się regularnie na modlitwę w małej synagodze w Nazarecie. Jakże Oni musieli rozważać i komentować słowo Boże!

Udział Maryi w oficjalnym kulcie jest przykładem dla nas. Kiedy łączymy się z ludem Bożym w publicznej liturgii, chwalimy Boga i dziękujemy Mu za wszystko, co jest w naszym życiu. Stajemy się, podobnie jak Maryja, źródłem wiary i zachęty dla innych.

Modlitwa wspólnotowa

Maryja modliła się spontanicznie, również z innymi. Gdy przyszła odwiedzić swoją krewną, „Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1,41-43). Maryja odpowiedziała na tę spontaniczną modlitwę Elżbiety wspaniałą pieśnią, która jest powtarzana tysiące razy, każdego dnia na całym świecie: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawc”y (Łk 1,46-47).

Modlitwa płynąca z serca przychodzi w sposób naturalny, kiedy żyjemy w większej bliskości Boga. Nasze serce, tak jak serce Maryi, po prostu wybucha uwielbieniem i dziękczynieniem Bogu. Jestem pewien, że Maryja modliła się w ten sposób często i żarliwie w ciszy domu w Nazarecie. Sw. Łukasz podkreśla obecność Maryi w Wieczerniku po wniebowstąpieniu Jezusa. Tam modliła się gorliwie razem z Jego najbliższymi przyjaciółmi. „Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego” (Dz 1,14). Jak żarliwie Maryja musiała się z nimi modlić! Znała z własnego, najgłębszego doświadczenia moc obecności Ducha Świętego. Wiedziała również, że Duch Święty może przekształcić tych różnych ludzi w kochającą się wspólnotę mesjańską. Modliła się, aby otrzymali dar mądrości, wiedzy i umiejętności, by mogli stać się filarami królestwa, które założył Jej Syn w czasie i przestrzeni.

Maryja dała przykład modlitwy wspólnotowej czy zaangażowanej, która obecnie coraz bardziej wchodzi w zwyczaj. Modlitwa taka jest łączeniem wielu ludzi więzami miłości i formowaniem ich w prawdziwą wspólnotę chrześcijańską.

Medytacja 2

Wzorem modlitwy medytacyjnej jest dla nas Maryja. W medytacji zajmujemy nasz umysł wspaniałymi tajemnicami Bożej miłości, usiłujemy zrozumieć Boże plany, pobudzające nas do miłości i wdzięczności i wyciągamy wnioski - normy dla naszego codziennego życia z Bogiem.

Maryja praktykowała również ten rodzaj modlitwy. Gdy pasterze przyszli do stajni i znaleźli swojego Zbawiciela leżącego w żłobie, „wrócili, wielbiąc i wystawiając Boga za wszystko, co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane” (Łk 2,20), a Maryja „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2,19). Dzięki rozważaniu tych wydarzeń, tajemnicze plany Boże stawały się dla Maryi bardziej czytelne. To jest właśnie owoc medytacji.

Ewangelista zapisał dla nas jeszcze inny przykład medytacyjnej modlitwy Maryi. Kiedy dwunastoletni Jezus został w świątyni, Maryja i Józef spędzili trzy dni w udręce szukając Go. „Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami” (Łk 2,46-47). „...Jego Matka rzekła do Niego: Synu czemuś nam to uczynił? (...) Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca ? Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział” (Łk 2,48-50). Jaka w tym prawda o nas! Jakże często nie rozumiemy Bożych planów. Drogi Boże nie są naszymi drogami, ani Jego myśli nie są naszymi myślami.

„A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu” (Łk 2,51). Rozważała te wydarzenia, by zrozumieć, jak będzie mogła lepiej służyć Bożemu planowi zbawienia.

Modlitwa kontemplacyjna

Modlitwa osobista ma być czasem spędzonym z Bogiem w samotności naszego serca, czasem, w którym Bóg nas wzbogaca i pożywia, byśmy mogli dawać innym.

I znów Maryja pokazuje drogę swoim przykładem, bo kontemplacja była częścią Jej życia. Modlitwa kontemplacyjna to bycie sam na sam z Bogiem, grzanie się w słońcu Jego obecności, odczuwanie ciepła Jego miłości do nas. W modlitwie tego rodzaju nie potrzeba wielu słów, a nawet nie potrzeba ich wcale. Na ogół jest to spokojna modlitwa w sercu: „Boże mój, jaki jesteś wielki”, albo: „Kocham Cię też, Boże” czy też: „Ojcze, dziękuję”. Kontemplacja jest głęboką świadomością, że jesteśmy znani i kochani, świadomością w samym jądrze naszego istnienia.

Jak szczęśliwa była Maryja chroniąc się w ciszy uświęconego domu w Nazarecie, aby być sam na sam z Bogiem. Tam doświadczała Jego obecności w swoim Synu. Po latach, kiedy zrozumiała, że Jezus stanowi jedno z Ojcem, pojęła, że Ojciec też mieszkał w skromnym domostwie w małym miasteczku. Zrozumiała też obecność Ducha Świętego działającego w Niej każdego dnia życia.

Godziny Jej kontemplacji musiały być liczne i częste. Były to godziny wypełnione miłością, pokojem i radością. Każde uderzenie serca Maryi było łącznością z Bogiem. Niewiele słów przez Nią wypowiedzianych zostało zapisane w Piśmie Świętym. Podobnie Jej modlitwa, w dużej części, musiała być bezsłowna. Słowa nie są potrzebne, gdy serce mówi do serca. „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu” (Mt 6,6).

Modlitwa z Pismem Świętym

Modlitwa słowami Pisma Świętego jest sposobem modlitwy zyskującym na popularności. Ten rodzaj modlitwy jest wsłuchiwaniem się sercem w słowo Boże, słowo, które formuje nas i przemienia, a także pobudza, pociesza i umacnia.

Maryja modliła się Pismem Świętym. W tym także uczy nas Ona swoim przykładem. Corocznie Maryja z Józefem szli do świątyni na Święto Paschy. Tu czytali Pisma, modlili się, śpiewali psalmy. Bez wielkiego wysiłku możemy wyobrazić sobie Maryję, Józefa i Jezusa modlących się i rozważających słowo Boże w ich małym domku w Nazarecie.

Wyrażając swą radość w domu Elżbiety, Maryja dała dowód swojej znajomości Pisma Świętego. Jej pieśń jest odbiciem tej samej radości, która wiele lat wcześniej wydobyła się z serca Anny, gdy ofiarowała Bogu swego syna Samuela.

Sam Jezus dał świadectwo modlitwie i życiu słowem Bożym swojej Matki. Pewnego razu, gdy nauczał, jakaś kobieta chcąc Go pochwalić wykrzyknęła: „Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś” (Łk 11,27). Jezus zapewne uśmiechem wyraził aprobatę pochwały swej Matki, ale odpowiedział, że Matka Jego jest błogosławiona nie tylko dlatego, że dała Mu życie. Nie. „Owszem, ale bardziej przecież błogosławieni są ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je” (Łk 11,28).

„Błogosławiony, który odczytuje, i którzy słuchają słów Proroctwa, a strzegą tego, co w nim napisane, bo chwila jest bliska” (Ap 1,3).

Wiara - postawą modlitewną

Modlitwa musi się zaczynać, trwać i kończyć z głęboką, niezachwianą wiarą. Wiara charakteryzowała całe życie Maryi. Przenikała także Jej modlitwy.

Gdy miała zaakceptować swoje Boże macierzyństwo, nie wahała się ani nie pytała o jakiekolwiek gwarancje. Zadała tylko jedno pytanie, i to po to jedynie, aby się upewnić, jak Bóg zamierza spełnić swoją ogromną tajemnicę w Jej życiu. Anioł wyjaśnił: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię” (Łk 1,35). Maryja rozważała te słowa w wierze. Jeśli nawet nic podobnego nie zostało kiedykolwiek zanotowane w annałach historii, to jednak Maryja wierzyła. Wiedziała, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, stąd Jej wiara pełna ufności i oczekiwania: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa!” (Łk l, 38).

Na początku swojej publicznej działalności Jezus poszedł na gody w Kanie Galilejskiej. To tu Maryja poprosiła swego Syna o pierwszy cud - tak wielka była Jej wiara. Gdy skończyło się wino, Maryja rzekła do Syna: „Nie mają już wina” (J 2,3) i chociaż Jezus powiedział Jej, że jeszcze nie nadeszła Jego godzina, pełna wiary zwróciła się do sług czekających przy stołach i poradziła im: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). To właśnie jest wiara.

Są różne poziomy wiary. Pierwszy z nich to ten rodzaj wiary, który akceptuje intelektualnie prawdę objawioną, której zrozumieć nie można; drugi, to wiara, która niesie zawierzenie; trzeci to wiara oczekiwania. Maryja dobrze znała wiarę oczekiwania. Oczekiwała, że Jej Syn zaradzi coś na brak wina i tak też się stało.

Jak mówi poeta Richard Crashaw: „Skromna woda zobaczyła swego Boga i zarumieniła się.”

Ubóstwo w duchu postawą modlitewną

Bardzo ważna w modlitwie jest postawa pełnej zależności wobec Boga. Potrzebne jest ubóstwo duchowe, świadomość nawet niemożności samodzielnego modlenia się.

Św. Paweł zapewnia nas: „Podobnie takie Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą” (Rz 8,26-27).

Pokorna dyspozycyjność jest niezbędna w modlitwie. Przypomnijmy sobie opowieść Pana Jezusa o faryzeuszu i celniku, którzy weszli do świątyni, aby się modlić. Celnik „odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten”. To pokora celnika spodobała się Bogu, Jezus kończy tę opowieść słowami: „Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (Łk 18,9-14).

Matka Najświętsza modli się z prawdziwą pokorą. To była Jej stała postawa w modlitwie. Znała swoją własną małość i przypisywała wszystko Bogu:

„Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej.
Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd
wszystkie pokolenia,
gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.
Święte jest Jego imię” (Łk 1,46-49).

Maryja modliła się z pokorą, ponieważ zawsze zdawała sobie sprawę, że wszystko, co dzieje się z Nią i przez Nią, zachodzi dzięki mocy Boga.

Pokora musi charakteryzować nasze modlitwy, jeżeli mają być one miłe Bogu.

Tak, Panie

Jezus uczył nas modlić się: „Bądź wola Twoja”. Zgoda na Bożą wolę jest głównym elementem postawy modlitewnej. Musimy nie tylko akceptować wolę Boga, ale również mieć głębokie pragnienie pełnienia jej zawsze, nawet wówczas, gdy prowadzi nas ona przez dolinę cierpienia.

Całe życie Maryi było nieustannym „tak” Bogu, nawet w niedostatku i cierpieniu. Zaakceptowanie bez słowa skargi ubóstwa Betlejem, wygnania w Egipcie, niesprawiedliwości Kalwarii ukazuje Jej postawę posłuszeństwa Bogu.

Jej serce zawsze było w harmonii z wolą Boga, a to jest modlitwą. Gdy Symeon rzekł Maryi: „A Twoją duszę miecz przeniknie” (Łk 2,35), Ona spokojnie zaakceptowała przeznaczenie.

Jednym krótkim zdaniem, bez ozdobników, św. Jan opisuje pełną przyzwolenia postawę Maryi na szczycie Kalwarii: „A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego...” (J 19, 25). To lakoniczne zdanie pełne jest patosu, ale mówi też wiele o Maryi. Jej serce trwało zjednoczone z sercem Jej Syna, a przez to w jedności z wolą Ojca. Maryja nie odgrażała się katom, nie krzyczała widząc straszliwą farsę sprawiedliwości. Ona stała. Złączyła swoją ofiarę w jedno z ofiarą Jezusa. To wszystko było zawarte wjej bezustannym „fiat”.

Długie godziny samotnego trwania w modlitwie przed Bogiem nauczyły Ją, jak nieodgadnione są Jego drogi i jak niezgłębione są Jego plany.

W imię Jezusa

Jezus jest naszym Mistrzem. Gdy uczył nas, jak się modlić, radził, by prosić w Jego Imię. „O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje” (J 16,23). A w innym miejscu mówi: „O cokolwiek prosić Mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię” (J 14,14).

Jest to ważny warunek modlitwy. Musimy jednak rozumieć, że chodzi tu o coś znacznie ważniejszego niż proste użycie słów: „W imię Jezusa”.

W rozumieniu żydowskim imię oznaczało samą osobę. Modlić się w imię Jezusa, to modlić się tak, jakby modlił się Jezus, widzieć ludzi i sytuacje tak, jak On je widział.

Modlić się w imię Jezusa to posiadać myśli i serce Jezusa, mieć takiego ducha, jaki był w Nim. Innymi słowy: nasza modlitwa winna być tylko tym, czego Jezus poszukuje i chce. Nadzieje, pragnienia i myśli powinny być w całkowitej zgodności z zamierzeniami Chrystusa. Jeśli pielęgnujemy taką postawę, to będziemy mówić z mocą i autorytetem Jezusa.

Św. Paweł poucza nas również: „To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie” (Flp 2,5). Mówi też, że ludzie muszą „odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego” (Ef 4,23-24).

Prosić o cokolwiek Ojca w imię Jezusa to coś więcej niż tylko powtarzanie formułki. Modlitwa będzie miła Bogu i odda Mu cześć i chwałę, gdy nasza myśl będzie w harmonii z myślą Jezusa.

Ofiara uwielbienia

Najświętsza ofiara mszy św. jest modlitwą par excellence. Cała msza św. jest ofiarowana Ojcu w imię Jezusa, Najwyższego Kapłana. Kiedy jednoczymy się z Nim, Chrystus składa mszę św. jako nieskończoną ofiarę w naszym imieniu. Jest to doskonała modlitwa uwielbienia i dziękczynienia złożona w naszym imieniu Ojcu przez Jezusa.

Prawie wszystkie modlitwy mszalne kończą się zwrotem przedstawiającym nasze prośby „przez Chrystusa Pana naszego..”. lub jednym z licznych jego wiariantów. W doksologii modlimy się: „Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie Boże, Ojcze Wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwata, przez wszystkie wieki wieków”.

Fakt, że to Jezus jest głównym składającym ofiarę, daje naszej modlitwie wymiar nieskończoności. Nie modlimy się sami. Nie uwielbiamy sami. Przedstawiamy nasze uwielbienie i dziękczynienie „przez Jezusa Chrystusa Pana naszego”.

W IV Modlitwie Eucharystycznej modlimy się: „Wejrzyj, Boże, na Ofiarę, którą sam dałeś swojemu Kościołowi, i spraw, aby wszyscy, którzy będą spożywali ten sam chleb i pili z jednego kielicha, zostali przez Ducha Świętego złączeni w jedno dało i stali się w Chrystusie żywą ofiarą ku Twojej chwale”. Nasze życie modlitwy może stać się żywą ofiarą uwielbienia tylko wówczas, jeśli modlimy się w imię Jezusa, mocą Jego Ducha.

„Przez Niego więc składajmy Bogu ofiarę czci ustawicznie, to jest owoc warg, które wyznają Jego imię” (Hbr 13, 15).

(fragmenty książki "Mów, Panie...")