Świat Bożego zamysłu

Andrzej Macura

publikacja 26.01.2010 10:17

Stary Testament nie jest dla dzisiejszego czytelnika łatwy w odbiorze. Ale czy to znaczy, że zwykły śmiertelnik powinien go omijać, a roztrząsania zostawić specjalistom? Na pewno nie. Tym wszystkim, którzy nie boją się sięgać do lektury wywracającej utarte schematy myślenia ludzi XXI wieku proponujemy pomoc w przeżyciu wielkiej przygody wędrówki po kartach Pisma Świętego

Świat Bożego zamysłu Andrzej Macura I widział Bóg, że wszystko co stworzył było dobre...

W rozumieniu początków świata i jego ewolucji nauka ma jeszcze wiele do wyjaśnienia. Inaczej naukowcy w ogóle by się dziś tą sprawa nie zajmowali. Podobnie zresztą jak zrozumieniem początków człowieka. Coraz to nowe odkrycia powodują modyfikowanie wcześniejszych teorii. Do pełnego obrazu jeszcze bardzo daleko. Nie ma się więc co dziwić, że także ci, którzy przed wiekami, pod natchnieniem Ducha Świętego pisali o początkach świata, dalecy byli od poznania szczegółów tego wydarzenia. Dobrze jednak rozumieli jego sens i istotę. I właśnie to przekazali swoim słuchaczom, a później czytelnikom w tym, co dziś nazywa się Hymnem ku czci Boga Stwórcy czy Poematem o stworzeniu.

Dlaczego świat istnieje, choć równie dobrze mógłby nie istnieć? Na to pytanie autorzy Biblijni odpowiadają jednoznacznie: bo chciał go Bóg i to On go stworzył, nadając mu taki, a nie inny kształt. Ale nie tworzyli kroniki czy jakiegoś tekstu naukowego. Posłużyli się poezją. W dobie mnóstwa „białych wierszy” brak rymów zupełnie nie powinien przeszkadzać. Ważne, że w tekście o stworzeniu świata jak refren pojawia się fraza „ i tak minął wieczór i poranek dzień”, zwrot „Bóg rzekł” czy jeszcze inne. Jeśli nie posądzamy autora biblijnego o totalną nieudolność stylistyczną wypada nam te powtórzenia przyjąć jako swoisty refren. Na pewno zapisanych przez hagiografa słów nie można traktować dosłownie. Trzeba, jak to bywa w poezji (w której ku przerażeniu biologów maki piją polską krew i z niezrozumiałych dla prawników powodów ideał sięga bruku) uchwycić jej sens.

Autor natchniony posłużył się pewnym schematem: tekst ma siedem zwrotek: tyle ile dni tygodnia. W tych ramach ujął prawdę o stworzeniu świata. Pierwsze trzy to początkowe zręby dzieła stworzenia: porządkowanie, tworzenie przestrzeni. Kolejne trzy są poświęcone ich wypełnianiu. A siódmy – odpoczynkowi.

Na początku niebo i ziemia
Z niczego coś? To właśnie odróżnia koncepcję stworzenia od myśli o przetwarzaniu przez Boga jakiejś istniejącej odwiecznie materii. Na początku, czyli tak dawno, gdzie nie sięga nawet ludzka wyobraźnia, z niczego powstało coś. Dokładniej: Bóg z niczego powołał do istnienia świat. Dla Hebrajczyka niebo i ziemia były synonimem słowa „wszystko” Że w tym znaczeniu to sformułowanie użyte świadczy kontekst. Wszak sklepienie nieba zostało stworzone dopiero drugiego dnia, a lądy – trzeciego. Trudno by autor tekstu tego nie zauważył.

Świat, owo „niebo i ziemia” choć nieuporządkowany, daleki od ostatecznej doskonałości, miał swój początek. Choć – jak pisze autor – „ziemia była bezładem i pustkowiem”, bo Bóg jeszcze jej nie uporządkował – to właśnie wtedy, „na początku” wszystko zaczęło istnieć. Natchniony autor nic nie wiedział o teorii Wielkiego Wybuchu ani innych, którymi dziś astrofizycy próbują wyjaśniać proces formowania się świata. Tym bardziej zadziwia jego intuicja: z chaosu (tak byśmy dziś nazwali ów „bezład i pustkowie”) świata w pierwszym momencie jego powstania dopiero stopniowo wyłania się świat, jaki znamy. Wiemy dziś, że stoją za tym skomplikowane prawa fizyki. Autor natchniony napisał o duchu Bożym, który unosił się nad wodami owego bezładnego świata. Może to też ślad intuicji, że światem rządzą stworzone przez Boga prawa przyrody?

Wielkie porządki
Można się dziś zżymać na pomysł umieszczenia w pierwszym dniu stworzenia stwierdzenia o oddzielaniu światła od ciemności, gdy nie powstało jeszcze odpowiedzialne za nie słońce. Trudno zresztą, a by autor tego utworu owej niekonsekwencji nie zauważył. Jeśli jednak oddzielenie światła od ciemności umieścił na samym początku, to widać uznał, że to podstawa panującego w świecie porządku. To pierwszy krok na drodze do uporządkowania bezładnej materii.

Drugim krokiem jest przedzielenie wód sklepieniem. Cześć z nich zostaje na dole, część trafia nad sklepienie. Także w tym miejscu trudno podejrzewać, że autor biblijny, bystry obserwator, nie zauważył związku między deszczem i chmurami. Jak sobie proces powstawania deszczu tłumaczył, to już rzecz drugorzędna. Patrzył w niebo i widział błękit. Podobny do błękitu wód. Dla niego świat mógł być taką dziwną połówką bańki zanurzoną w bezkresnych wodach. Najważniejsze jednak, że powstanie przestrzeni uznał za kolejny etap prac porządkowych Boga.

Pozostało jeszcze jedno: ludzie nie żyją w wodze. Potrzebują suchego lądu. Dlatego w trzecim dniu Bóg odsuwa morze, by mogła się pojawić powierzchnia sucha. Tak stworzony ląd wypełnia Bóg roślinami – trawami i drzewami. Tu potraktowane są nie jako oddzielne stworzenia, ale część tego, co nazywamy lądem. W ten sposób kończy przygotowywać świat przed następnym etapem stworzenia.

Były dobre
Kolejne trzy dni stworzenia to wypełnianie utworzonych wcześniej przestrzeni. Piątego dnia Bóg stwarza zwierzęta wodne i ptaki. Szóstego zwierzęta zamieszkujące lądy. Wcześniej, czwartego dnia, ciała niebieskie, które umieszczone na sklepieniu nieba zarządzają tym, co Bóg uczynił dnia pierwszego: oddzieleniem światła od ciemności. Znamienne, że słońc i księżyc nie zostają nazwane, a autor tekstu nazwał je jedynie „większym” i „mniejszym” ciałem niebieskim. Sąsiedzi Izraelitów często czcili słońce i księżyc jako bóstwa. Pozostawiając je bez imienia autor natchniony pokazuje, że są tylko jednym z wielu elementów stwórczego planu Wszechmogącego i Prawdziwego Boga.

W tym dziele stworzenia nie ma miejsca na fuszerkę. Dlatego autor tekstu zaznacza: wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre. Zarówno stworzone jeszcze trzeciego dnia rośliny, jak i pozostałe Jego stworzenia. Nawet czczone przez niemądrych pogan ciała niebieskie. To wyraźne przeciwstawienie się modnej także w naszych czasach koncepcji wiecznego istnienia i ścierania się dobra ze złem. Skutkującej między innymi lękiem przed nawet przypadkowym zetknięciem się z czymś, co jakoby z natury jest przeciwne Bogu prawdziwemu. Bóg stwarza wszystko jako dobre. I nie ma niczego, co w pierwotnym Bożym zamyśle dobre by nie było. Zło pojawi się później, jako wynik sprzeciwu wobec Boga. W koncepcji chrześcijańskiej zawsze będzie tylko brakiem doskonałości.

Człowiek
W zamyśle autora hymnu o Bogu stwórcy człowiek nie jest stworzeniem przesadnie skomplikowanym. Bóg nie poświęca mu nawet jednego dnia. Zostaje stworzony pod koniec dnia szóstego, niejako na dodatek, po wypełnieniu ziemi istotami żyjącymi.
A jednak jest stworzeniem wyjątkowym. Podkreśla to najpierw autor natchniony przez zaskakujące użycie liczby mnogiej: „uczyńmy”. Do kogo Bóg mówi? Różnie próbowano ów zwrot wyjaśniać. Przyjmijmy, że w języku hebrajskim użycie liczby mnogiej może oznaczać wyraz głębokiego namysłu. Stworzenie człowieka to nie żaden kaprys, albo chwilowe zauroczenie zwariowanym pomysłem. Bóg wie co robi. Podejmuje tę decyzję w pełni świadomie. Zapewne wiedząc też, jakie kłopoty sprowadzi to na stworzony przez Niego dobry świat.

Co czyni człowieka najbardziej „obrazem i podobieństwem” Boga? Czasem mówi się w tym kontekście o rozumności. Chyba jednak nie należy przesadzać. Owszem, człowiek wie więcej niż koń czy osioł, ale zapewne wobec wiedzy Boga to i tak niewiele. Tym, co najbardziej upodabnia człowieka do Boga jest wolność. Człowiek jako jedyne z Bożych stworzeń nie jest tylko kierowane jakimiś prawami – fizyki, biologii czy instynktem – ale może przeciwstawić się odwiecznym zasadom. Może powiedzieć, także Bogu, nie. I to właśnie wolność, pozwalająca - z tą odrobiną rozumu czy przeciw niej - tworzyć i niszczyć, zgadzać się z Bogiem lub przeciwstawiać się Mu, czyni z człowieka istotę w świecie materialnym zupełnie wyjątkową.

Autor tekstu nie rozwodzi się nad faktem istnienia płci. Konkluduje krótko: człowiek to mężczyzna i kobieta. Dywagacje na temat gorszego czy lepszego człowieka są z jego perspektywy zupełnie nieuzasadnione. Podobnie jak zwierzęta człowiek otrzymuje dar płodności. Seksualność nie jest więc dla hagiografa domeną diabła, ale darem Bożym. I temu wyjątkowemu stworzeniu Bóg zleca wyjątkowe zadanie: może panować nad ziemią i czynić ją sobie poddaną. Co też człowiek od zarania dziejów czyni przez ciągłe wymyślanie, jak sobie życie jak najbardziej uprościć.

Odpoczynek
Siódmego dnia było święto. Bóg odpoczął i pobłogosławił ów dzień zostawiając ludziom wskazówkę po wsze czasy, że praca pracą, ale bez odpoczynku i świętowania życie nie jest pełne. Tę myśl wypada szczególnie polecić znużonym czytelnikom tego tekstu. Dość już słów. Teraz czas, by w spokoju umysł drążył myśli dając początek wielu mądrym refleksjom.