Jezus nie jeździł autobusem

Ilona Lorenz

publikacja 13.02.2018 09:34

Czołganie się pod drutem kolczastym, przedzieranie się przez kłujące rośliny, przechodzenie przez płot zagradzający drogę. I niemal żywego ducha na szlaku...

Nazaret – bazylika Zwiastowania NMP – tu zaczyna się Jesus Trail. HENRYK PRZONDZIONO /foto gość Nazaret – bazylika Zwiastowania NMP – tu zaczyna się Jesus Trail.

Znaleziony przypadkiem w internecie opis przejścia Szlakiem Jezusa przypominał raczej obóz survivalowy, a nie pielgrzymkę, i wcale nie był zachęcający. A jednak wyruszyłam na 65-kilometrowy pieszy szlak z Nazaretu do Kafarnaum. Razem z mamą. Przez pięć dni miałyśmy chodzić drogami, po których mógł kroczyć Jezus: „Gdy [Jezus] posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego” (Mt 4,12-13).

W mieście dziadków Jezusa

W Nazarecie, niedaleko bazyliki Zwiastowania, zatrzymujemy się u zakonnic. Kiedy zdradzamy nasze pielgrzymkowe plany, siostry naradzają się cicho i po chwili… oddają nam część pieniędzy za nocleg. Nie chcą dużo brać od pielgrzymów. Dziękujemy i obiecujemy pocztówkę z Polski. Rano wyruszamy na szlak. W zabytkowym arabskim hostelu Fauzi Azar Inn dostajemy paszporty pielgrzyma i mapę szlaku z informacją, że: „Jezus nie jeździł autobusem”. Ze starego miasta wyprowadza nas 406 stromych schodów. Po kilku godzinach docieramy do ruin starożytnego Seforis – według tradycji rodzinnego miasta rodziców Maryi: Anny i Joachima. Można tu zobaczyć wyjątkowe mozaiki, które zachowały się mimo potężnego trzęsienia ziemi w IV wieku. W ruinach jednej z wielu budowli podziwiamy mozaikę „Mony Lisy z Galilei”. Idziemy dalej. Przed Kaną Galilejską szlak wiedzie tuż obok wysypiska śmieci, po którym wałęsają się ogromne psy. Proszę mojego Anioła Stróża o pomoc.

Blisko góry Tabor

Miasto wita nas mocną gorącą kawą, na którą do przydomowego warsztatu zaprasza muzułmanin ubrany w tradycyjny strój, właściciel przemiłych kociąt. Nie wypada odmówić. Drugiego dnia do miejsca noclegu mamy tylko 11 km i już koło południa docieramy na kozią farmę. Po drodze mija nas ciężarówka wypełniona arbuzami. Jeden owoc spada tuż pod nasze nogi i... właśnie zyskałyśmy kolację. Jesteśmy bardzo blisko góry Tabor, zwanej też Górą Przemienienia, na pamiątkę biblijnych wydarzeń. To tu Piotr, Jakub i Jan zobaczyli Jezusa w nieziemskiej chwale, jak rozmawiał z Mojżeszem i Eliaszem. Chyba jednak nie dojedziemy, bo o tej porze nie ma już autobusu w tamtą stronę. Pomagają nam gospodarze, u których się zatrzymałyśmy. Ponieważ nie mamy gotówki, by zapłacić za nocleg, a najbliższy bankomat jest niemal u podnóży góry Tabor, pytam, jak dojść na szczyt. Miła pani mówi to, co chciałam usłyszeć: „To podwieziemy was na górę”. W sanktuarium Przemienienia trafiamy na polską Mszę. Zostajemy, a po niej na farmę wracamy już autobusem. Oprócz nas w bambusowych chatkach nocuje jeszcze jeden człowiek – pierwszy pielgrzym, jakiego spotkałyśmy na szlaku.

Bez torby i pieniędzy

Wyruszając na najdłuższy odcinek szlaku (około 25 km), postanawiamy posłuchać wskazówek Jezusa dla podróżujących. W Ewangelii według św. Marka są takie słowa: „(…) i przykazał im, żeby nic ze sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie” (Mk 6,8). Zostawiamy więc swoje dziesięciokilogramowe plecaki i płacimy za ich przewiezienie do Magdali. To była świetna decyzja. Z plecakiem chyba byśmy nie doszły. Bardzo długa droga wiedzie przez niekończące się pola uprawne. Szlak jest prawie bezludny. Czasami nawet musimy pokonać płot zagradzający drogę. Na szczęście spotykamy dwóch rolników. Potwierdzają: idziecie w dobrym kierunku. Kamienistą rzymską drogą mógł stąpać Jezus. Po południu zmęczenie mocno daje się nam we znaki. Jest gorąco i skończyła się nam woda. Szlak prowadzi przez niewielką osadę – są ludzie, więc pewnie będzie sklep. Jest! Ale… zamknięty. Jest piątek po południu i właśnie zaczął się szabat. Święto. Żydzi w tym dniu nie pracują. Całkiem o tym zapomniałyśmy… Opatrzność jednak czuwa. Prosimy o wodę w jednym z domów. W ostatniej chwili, bo gospodyni właśnie wyjeżdża.

Ryba św. Piotra

Z góry Arbel schodzimy stromą ścieżką po żelaznych klamrach. W dole lśni pięknie Jezioro Tyberiadzkie, zwane też Galilejskim albo Genezaret. Wiele się zmieniło od czasów Jezusa, ale to jezioro na pewno tu wtedy było. I wiele razy patrzył na nie Jezus. Tu uciszał burzę, a z opętanego wypędzał demony i wpuszczał je w stado świń, które potopiły się w wodach jeziora. Nazajutrz, idąc jego brzegiem, zwiedzamy Tabghę, gdzie Jezus cudownie rozmnożył chleb i ryby dla tysięcy słuchających Go ludzi. Tu też, po raz trzeci po zmartwychwstaniu, ukazał się uczniom, a Piotrowi powiedział, że ma być głową Kościoła. Na Górę Błogosławieństw idziemy skrótem, przez łąkę. Tak poradziła nam siostra zakonna. Nie wiedziałyśmy, że na górze już szaleje pożar, który potem dotarł aż do drogi. Mijamy płonącą plantację bananów. Nie możemy już wracać tą samą drogą. Pomaga nam pilot polskiej pielgrzymki. Do głównej drogi jedziemy więc pielgrzymkowym autokarem, a pilot stawia nas, przemierzających pieszo ziemię Jezusa, za wzór zmęczonym pielgrzymom. Do Kafarnaum, miasta św. Piotra – celu naszej wędrówki – już niedaleko. Nasi gospodarze zabierają nas samochodem do domu w Magdali. Rano jeszcze tylko poranna Msza w Tyberiadzie, potem obiad z obowiązkową rybą św. Piotra i… czas wracać do Polski. Nogi zamieniamy na autobus, pociąg i samolot. Dalszych śladów Jezusa szukamy w codziennym życiu.

Jesus Trail (Szlak Jezusa)

Szlak wymyślili Izraelczyk i Amerykanin na podobieństwo Camino de Santiago, Drogi św. Jakuba. Jednak w przeciwieństwie do ruchliwego hiszpańskiego Camino (drogi do Santiago de Compostela) – rzadko spotyka się tu pątników. To pielgrzymka po drogach, miejscach, gdzie najprawdopodobniej chodził Jezus ze swoimi uczniami. Szlak wymyślono niedawno, a w 2009 roku, przed wizytą papieża Benedykta XVI, oznakowano go jako Szlak Jezusa. Jego długość wynosi 65 km. Trasa wiedzie z Nazaretu przez Seforis, Kanę Galilejską, strome stoki góry Arbel, Tabghę, Kafarnaum, Górę Błogosławieństw, Tyberiadę, Jezioro Galilejskie i rzekę Jordan. Zazwyczaj pokonuje się go w 3–4 dni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.