Męka Pańska

Adam Ligęza, Michał Wilk

espe.pl/OD_POPIOLU_DO_OGNIA_Nowy_Testament-892.html |

publikacja 26.03.2010 09:54

Męka Pańska

A kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: «Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem będę się modlił». Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!» I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby — jeśli to możliwe — ominęła Go ta godzina. I mówił: «Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie!» Potem wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: «Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe». Odszedł znowu i modlił się, powtarzając te same słowa. Gdy wrócił, zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były snem zmorzone, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć.

Gdy przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: «Śpicie dalej i odpoczywacie? Dosyć! Przyszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy, oto zbliża się mój zdrajca». I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych. A zdrajca dał im taki znak: «Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!». Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: «Rabbi!», i pocałował Go. Tamci zaś rzucili się na Niego, i pochwycili Go. A jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu ucho. A Jezus zwrócił się i rzekł do nich: «Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić». Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli. A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich.

A Jezusa zaprowadzili do najwyższego kapłana, u którego zebrali się wszyscy arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie. Piotr zaś szedł za Nim z daleka aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Tam siedział między służbą i grzał się przy ogniu. Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli. Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne. A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu: «Myśmy słyszeli, jak On mówił: „Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony”». Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne. Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie?» Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?» Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi». Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?» Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci. I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: «Prorokuj!» Także słudzy bili Go pięściami po twarzy.

Kiedy Piotr był na dole na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących najwyższego kapłana. Zobaczywszy Piotra grzejącego się przy ogniu, przypatrzyła mu się i rzekła: «I tyś był z Nazarejczykiem Jezusem». Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: «Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz». I wyszedł na zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał. Służąca, widząc go, znowu zaczęła mówić do tych, którzy tam stali: «To jest jeden z nich». A on ponownie zaprzeczył. Po chwili ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: «Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem». Lecz on począł się zaklinać i przysięgać: «Nie znam tego człowieka, o którym mówicie». I w tej chwili kogut powtórnie zapiał. Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: «Pierwej, nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz». I wybuchnął płaczem.

Zaraz wczesnym rankiem arcykapłani wraz ze starszymi i uczonymi w Piśmie i cała Wysoka Rada powzięli uchwałę. Kazali Jezusa związanego odprowadzić i wydali Go Piłatowi. Piłat zapytał Go: «Czy Ty jesteś królem żydowskim?» Odpowiedział mu: «Tak, Ja nim jestem». Arcykapłani zaś oskarżali Go o wiele rzeczy. Piłat ponownie Go zapytał: «Nic nie odpowiadasz? Zważ, o jakie rzeczy Cię oskarżają». Lecz Jezus nic już nie odpowiedział, tak że Piłat się dziwił. Na każde zaś święto miał zwyczaj uwalniać im jednego więźnia, którego żądali. A był tam jeden, zwany Barabaszem, uwięziony z buntownikami, którzy w rozruchu popełnili zabójstwo. Tłum przyszedł i zaczął domagać się tego, co zawsze im czynił. Piłat im odpowiedział: «Jeśli chcecie, uwolnię wam Króla Żydowskiego?» Wiedział bowiem, że arcykapłani wydali Go przez zawiść. Lecz arcykapłani podburzyli tłum, żeby uwolnił im raczej Barabasza. Piłat ponownie ich zapytał: «Cóż więc mam uczynić z tym, którego nazywacie Królem Żydowskim?» Odpowiedzieli mu krzykiem: «Ukrzyżuj Go!» Piłat odparł: «Cóż więc złego uczynił?» Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: «Ukrzyżuj Go!» Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.

Żołnierze zaprowadzili Go na wewnętrzny dziedziniec, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę. Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę. I zaczęli Go pozdrawiać: «Witaj, Królu Żydowski!» Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając oddawali Mu hołd. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty.

Następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować. I przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego. Przyprowadzili Go na miejsce Golgota, to znaczy miejsce Czaszki. Tam dawali Mu wino zaprawione mirrą, lecz On nie przyjął. Ukrzyżowali Go i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać. A była godzina trzecia, gdy Go ukrzyżowali. Był też napis z podaniem Jego winy, tak ułożony: «Król Żydowski». Razem z Nim ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Tak wypełniło się słowo Pisma: W poczet złoczyńców został zaliczony. Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc: «Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, zejdź z krzyża i wybaw samego siebie!» Podobnie arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie drwili między sobą i mówili: «Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli». Lżyli Go także ci, którzy byli z Nim ukrzyżowani. A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eloi, Eloi, lema sabachthani», to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Niektórzy ze stojących obok, słysząc to, mówili: «Patrz, woła Eliasza». Ktoś pobiegł i napełniwszy gąbkę octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić, mówiąc: «Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby Go zdjąć z krzyża». Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i oddał ducha.

A zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na dół. Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: «Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym». Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, i Salome. Kiedy przebywał w Galilei, one towarzyszyły Mu i usługiwały. I było wiele innych, które razem z Nim przyszły do Jerozolimy.

Pod wieczór już, ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem, przyszedł Józef z Arymatei, poważny członek Rady, który również wyczekiwał królestwa Bożego. Śmiało udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Piłat zdziwił się, że już skonał. Kazał przywołać setnika i pytał go, czy już dawno umarł. Upewniony przez setnika, podarował ciało Józefowi. Ten kupił płótno, zdjął Jezusa z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, który wykuty był w skale. Przed wejście do grobu zatoczył kamień. A Maria Magdalena i Maria, matka Józefa, przyglądały się, gdzie Go złożono (Mk 14,32-15,47).

Opowiadanie o Męce Pańskiej obecne jest we wszystkich czterech Ewangeliach...

Wersja Markowa w pewnym sensie jest najciekawsza, gdyż jest najstarszym zapisem Męki Pańskiej, jaki przetrwał do naszych czasów. A i to najstarsze opowiadanie nosi w sobie ślady jeszcze dawniejszej tradycji — okazuje się, że jeszcze przed spisaniem Ewangelii Marka istniała jakaś pisemna tradycja dotycząca Męki Jezusa Chrystusa, która później najprawdopodobniej została wykorzystana w Ewangelii.

Na jakiej podstawie można przypuszczać, że opis męki i śmierci to najstarsza część Ewangelii?

Jeśli popatrzymy na najstarsze formuły wiary i na formy kerygmatu głoszonego ustnie, przekonamy się, że tradycja o śmierci Jezusa od początku stanowiła istotną i integralną część tego kerygmatu (por. 1Kor 15,3; Dz 2,23; 3,13-15 i inne). Poza tym nie bez znaczenia jest to, że opowiadanie o męce znajduje się we wszystkich czterech Ewangeliach. A przecież — jak wiemy — Ewangelia Łukasza i Mateusza, choć zależały od Marka, najprawdopodobniej były pisane niezależnie od siebie. Jan w ogóle korzystał z innych źródeł. Mimo to opowiadanie o męce we wszystkich czterech wersjach — pomimo różnic ukrytych w szczegółach — przedstawia wydarzenia w oparciu o jeden i ten sam schemat narracji: Ostatnia Wieczerza, aresztowanie w Getsemani, sąd przed Żydami i oskarżenie o bluźnierstwo ze strony najwyższego kapłana, sąd przed Piłatem, droga krzyżowa, śmierć i pochówek. Poza tym daje do myślenia stosunek długości opowiadania o męce do reszty materiału w poszczególnych wersjach. U Marka, a więc w pierwszej spisanej Ewangelii, męka stanowi jedną szóstą całej księgi! M. Kähler nazwał tę Ewangelię opowiadaniem o Męce Pańskiej z rozbudowanym wstępem narracyjnym. Dopiero u Mateusza i Łukasza proporcje te zostaną wyrównane. I wreszcie najmocniejszy argument za tym, że w tekście Marka istnieją ślady wcześniejszych opowiadań: gdy pasję czytamy uważnie, widzimy pewne nieścisłości wynikające z próby uzgodnienia tekstu z resztą Ewangelii. Weźmy jeden przykład... W Mk 14,43 narrator tłumaczy, że Judasz, który zdradził Jezusa, był jednym z Dwunastu. Ale po co to mówi? Przecież czytelnik doskonale to wie — wcześniej było to powiedziane w Mk 3,19 i 14,10. Poza tym w tamtych wcześniejszych wersetach Judasz nazwany jest Iskariotą, a tu nic takiego się nie mówi.

Czyli są to niedociągnięcia redakcyjne...

Tak. I one są najlepszym dowodem na to, że Marek posłużył się jakąś starszą, spisaną tradycją. Jeśli jego Ewangelia powstała około 65-70 roku, tzn. że — czytając opowiadanie o męce i śmierci Chrystusa — mamy przed sobą tekst sięgający lat 30-60 po Chrystusie. Śmiało możemy powiedzieć, że jest to najstarsza warstwa tradycji chrześcijańskiej zawarta w Ewangelii.

W opowiadaniu jest bardzo dużo cytatów i nawiązań do pism Starego Testamentu. Czy to znaczy, że opis Męki Pańskiej jest dla nas nie tylko źródłem wiedzy i informacji o faktach historycznych, ale również próbą odczytania teologicznego sensu śmierci Jezusa?

Dokładnie tak. Już wcześniej wspomniałem, że uczniowie idący z Jerozolimy do Emaus nie byli w stanie zrozumieć sensu krzyża, dopóki sam Jezus — tajemniczy towarzysz ich drogi —zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków, nie wytłumaczył im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego (por. Łk 24,27). I powiedzieliśmy, że to była pierwsza lekcja egzegezy Nowego Testamentu: Jezus sam nas uczy, jak należy czytać Nowy Testament w świetle tradycji Starego Przymierza. Stąd najstarsze znane nam formuły wyznania wiary chrześcijan brzmiały: Umarł i zmartwychwstał, zgodnie z Pismem (por. 1Kor 15,4). A zatem nie historycyzm, ale perspektywa teologiczna jest właściwym tłem opowiadań o Męce Pańskiej. Takie przekonanie jest widoczne także u św. Marka. Weźmy konkretny przykład — szczegół, który znajdziemy tylko w tej Ewangelii. Rzecz dotyczy sceny pojmania w ogrodzie Getsemani. Wyobraź sobie, że jesteśmy tam razem z uczniami Pana. Opisy Marka są krótkie, ale bardzo rzeczowe. Jezus kończy swą modlitwę i oto podchodzi do niego Judasz. Zdrajca całuje Mistrza. Zgraja rzuca się na niewinnego. Któryś z apostołów — Marek nie precyzuje, o kogo chodzi — wykazuje się odwagą i odcina ucho najwyższemu kapłanowi. Ale heroizm nie trwa długo. Ledwie Jezus zdąży powiedzieć kilka słów: Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić (Mk 14,49), a już przy Nim nie ma nikogo. Wszyscy uciekają. Wszystko to — mówi sam Jezus — dzieje się dlatego, ponieważ Pisma musząsięwypełnić (Mk 14,49). I wtedy Marek w zaledwie dwóch wersetach odnotowuje bardzo ciekawy epizod... Pisze tak: A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich (Mk 14, 51-52).

To znany motyw. Niektórzy uważają, że ewangelista mówi o sobie — miałby o być taki podpis tego piszącego Ewangelię.

Racja. Te wersety, właśnie dlatego, że są tak tajemnicze i pojawiają się tylko u Marka, doczekały się bardzo wielu różnych interpretacji. Tymczasem — jak sądzę — nie bez znaczenia jest fakt, iż wzmianka o nagim młodzieńcu pojawia się dosłownie zaraz po tym, jak Jezus mówi o konieczności wypełnienia Pism.

Dlaczego?

Bo kontekstem tego epizodu mogą być słowa proroka Amosa — zapowiedź strasznego dnia gniewu Bożego nad Izraelem. Proroctwo zaczyna się w taki sposób...

Tak mówi Pan: Z powodu trzech występków Judy i z powodu czterech nie odwrócę tego wyroku, gdyż odrzucili Prawo Pana i przykazań Jego nie strzegli; zwiedli ich kłamliwi ich bogowie, za którymi przodkowie ich chodzili. Ześlę więc ogień na Judę i strawi pałace Jeruzalem. Tak mówi Pan: Z powodu trzech występków Izraela i z powodu czterech nie odwrócę tego wyroku, gdyż sprzedają za srebro sprawiedliwego... (Am 2,4-6).

Judasz sprzedał Jezusa za trzydzieści srebrników...

No więc właśnie... A oto ostatnie słowa proroctwa Amosa...

Szybkobiegacz nie będzie miałgdzie uciec, mocarz nie okaże swej siły, a bohater nie ocali życia; łucznik się nie ostoi, szybkonogi nie umknie i jeździec na koniu nie ocali życia; nawet najmężniejszy sercem pomiędzy bohaterami będzie w tym dniu nagi uciekał — wyrocznia Pana (Am 2,14-3,1).

Oto sprzedali Sprawiedliwego za srebro i oto najdzielniejszy spośród dzielnych ucieka nagi.

Oto zaczyna się spełniać to, co prorocy zapowiadali całymi wiekami, a sam Jezus — tuż przed swoją męką (por. Mk 13). Zaczyna się dzień gniewu Boga. Z tym, że Amos zapowiadał sąd Boży, który miał dosięgnąć całego Izraela. Nawet do głowy by mu nie przyszło, co się wydarzy się w przyszłości... Ekonomia Nowego Testamentu przynosi coś, czego nikt się nie spodziewał: oto gniew Boży dosięga nie tych, którzy popełnili grzechy i zasługują na karę, lecz Niewinnego Sprawiedliwego — po to, by grzesznicy dostąpili miłosierdzia! Stare wypełnia się w nowym, a nowe nadaje sens staremu.

W wersji Marka jest wiele odniesień do wypełniających się Pism, prawda?

Tak, ale spośród wszystkich nawiązań zdecydowanie wyróżnia się grupa odniesień do Starego Testamentu, które skupiają się wokół tematu Sługi Sprawiedliwego, cierpiącego za wielu. Niektórzy bibliści mówią nawet o tzw. teologii passio iusti,wpisanej w opisy męki u Marka.

Jezus — Sługa Cierpiący

Czyli wracamy do tajemniczego bohatera czterech pieśni Sługi Jahwe?

U Marka faktycznie znajdziemy nawiązania do Księgi Izajasza, niemniej jednak najsilniejszą grupę odniesień stanowią aluzje do Księgi Psalmów, zwłaszcza do Psalmu 22.

Męka Pańska w Ewangelii Marka
jako wype
łnienie proroctw Starego Przymierza (R. Penna)

Ewangelia Marka

Stary Testament

Mk 14,55 Szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli.

Ps 31,14 Słyszę bowiem złorzeczenia wielu: „Trwoga dokoła”, gdy przeciw mnie się zbierają, zamyślają odebrać mi życie.

Mk 14,56-57 Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne. A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie.

Ps 27,12 Nie wydawaj mnie na łaskę
moich nieprzyjaciół, bo przeciw mnie
powstali k
łamliwi świadkowie
i ci, którzy dysz
ą gwałtem.

Mk 15,24 Krzyżowali Go i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać.

Ps 22,18-19 A oni się wpatrują,
syc
ą mym widokiem; moje szaty dzielą między siebie i los rzucają o moją suknię.

Mk 15,27-28 Razem z Nim ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego
po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Tak wype
łniło się słowo
Pisma: «W poczet z
łoczyńców
zosta
ł zaliczony»

Iz 53,12 Dlatego w nagrodę przydzielę Mu tłumy, i posiądzie możnych jako zdobycz, za to, że Siebie na śmierć ofiarowałi policzony
zosta
ł pomiędzy przestępców.
A On poniós
ł grzechy wielu, i oręduje za przestępcami.

Mk 15,29 Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc: «Ej, Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz...».

 

Ps 22,8-9 Szydząze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, rozwierają wargi, potrząsają głową: «Zaufał Panu, niechże go wyzwoli, niechże go wyrwie, jeśli go miłuje».

 

Ps 31,12 Stałem się znakiem hańby dla wszystkich mych wrogów, dla moich sąsiadów przedmiotem odrazy, dla moich znajomych — postrachem; kto mnie ujrzy na ulicy, ucieka ode mnie.

Mk 15,33 A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całąziemię aż do godziny dziewiątej.

Am 8,9 Owego dnia — wyrocznia Pana Boga — zajdzie słońce w południe i w dzień świetlany zaciemnię ziemię.

Mk 15,34 O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eloi, Eloi, lema sabachthani», to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?


Ps 22,2 Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku.

 

 

Jakie jest najważniejsze przesłanie tak opracowanej teologii?

Zanim odpowiem na Twoje pytanie, najpierw chciałbym dokonać pewnej obserwacji. Otóż R. Penna zauważa, że w Starym Testamencie motyw cierpiącego sprawiedliwego obecny był w wielu znanych historiach bohaterów biblijnych, chętnie przywoływanych przy rozmaitych okazjach. Wystarczy przypomnieć Józefa Egipskiego, Ester, Daniela czy Zuzannę. Mimo to u Marka żaden z tych bohaterów nie jest przywołany ani wprost, ani nawet w sposób pośredni. Wygląda więc na to, że Marek albo wcześniejszy redaktor tekstu celowo wybrał tylko te fragmenty Pisma, w których figura cierpiącego sprawiedliwego jest anonimowa.

Dlaczego?

Prawdopodobnie chodzi o podkreślenie faktu, że przypadek Jezusa jest jedyny w swoim rodzaju i nie może być porównany do jakiegokolwiek innego wydarzenia. Jak trafnie ujął to J. Ratzinger, ofiara Jezusa jest jedyna nie w tym sensie, że jest najlepsza spośród wielu innych, ale w taki sposób, że jest absolutnie inna od wszystkich pozostałych i wszystkie pozostałe przy tej jednej nie zasługują nawet na miano ofiary. W Starym Testamencie rozważania skupione wokół tematu cierpiącego sprawiedliwego w większości przypadków rodziły się jako próba uporania się z problemem zła i cierpienia. Nurtującym pytaniem była kwestia, która przez wieki pozostawała w zawieszeniu: jeżeli cierpienie jest karą za grzechy, to w jaki sposób wytłumaczyć obecność zła i cierpienia w życiu tych, którzy są przyjaciółmi Boga? W Ewangelii perspektywa jest zupełnie inna. Ewangelista sięga do znanego w Izraelu motywu po to, by zaakcentować nowość ofiary krzyża: oto kara przewidziana dla tych, którzy zgrzeszyli, spotyka Niewinnego. Dzięki temu grzesznicy mogą dostąpić miłosierdzia Boga. Oczywiście, słowo kara musimy rozumieć tutaj w sensie teologicznym — jako termin określający reakcję Boga na grzech, czyli całkowite odrzucenie tego, co jest sprzeczne z Bożą rzeczywistością.

Rozmawiając o Starym Testamencie, powiedzieliśmy kiedyś, że Psalm 22 jest lamentacją. Czy w tym kontekście ma to jakieś znaczenie?

Tak. Bardzo istotne. Lamentacje to modlitwy, w których obok słów pełnych nadziei i światła pojawiają się fragmenty mroczne i prawie pozbawione jakiejkolwiek oznaki życia. Najciemniejsze słowa, dopóki są przez człowieka wypowiadane, są oznaką nienazwanej, czasem wręcz nieuświadomionej nadziei. O tej nadziei nie mówi się wprost, ale sam fakt, że ktoś woła, oznacza, że widzi on jeszcze sens wołania... Tę logikę starotestamentalnych lamentacji możemy teraz przenieść na opowiadanie o Męce Pańskiej. Jest to o tyle uzasadnione, że Markowy opis utkany jest z ciemnych wersetów Psalmu 22: Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, rozwierają wargi, potrząsają głową (Ps 22,8); Moje gardło suche jak skorupa, język mój przywiera do podniebienia (Ps 22,16); Bo sfora psów mnie opada, osacza mnie zgraja złoczyńców. Przebodli ręce i nogi moje, policzyć mogę wszystkie moje kości (Ps 22,17 18). Treścią modlitwy jest to, że Bóg stał się pustką, ale przecież modlitwa jest ciągle wypowiadana...

A ostatnie słowa psalmu, mimo że ewangelista nie przytacza ich bezpośrednio, możemy czytać jako zapowiedź zmartwychwstania: „Bo władza królewska należy do Pana i On panuje nad narodami. Tylko Jemu oddadzą pokłon wszyscy, co śpią w ziemi, przed Nim zegną się wszyscy, którzy w proch zstępują. A moja dusza będzie żyła dla Niego” (Ps 22,29-30).

Tak. Nie szkodzi, że Jezus nie wypowiada na krzyżu ostatnich wersetów modlitwy. Ważne jest to, że znają je czytelnicy Ewangelii. A mając na uwadze cały psalm, rozumiemy, że opowiadanie o Męce Pańskiej wewnętrznie jest ukierunkowane na Zmartwychwstanie. Można powiedzieć, że w opisach męki prześwituje światło trzeciego dnia

Czy Jezus na krzyżu mógł się modlić tym psalmem?

Nie ma w tym nic nieprawdopodobnego. Jako żyd Jezus na pewno znał psalmy, więc czemu nie miałby się w takiej chwili nimi modlić? Co więcej, jest w narracji pewien szczegół, który mógłby potwierdzać nasze przypuszczenia. Otóż w Ps 22,11 czytamy takie słowa:Tobie mnie pouczono przed urodzeniem, Ty jesteś moim Bogiem od łona mojej matki. Ostatnie słowa wyrażenia: jesteś Bogiem od łona mojej matki po hebrajsku brzmią: ’elîāttah (por. Ps 31,15; 63,2; 118,28; 140,7), a po aramejsku: ’ělā’antāh, co z kolei jest bardzo podobne do zawołania: ’eliā’tâ przybądź Eliaszu! A przecież w Mk 15,35 czytamy: Niektórzy ze stojących obok, słysząc to, mówili: „Patrz, woła Eliasza”. Czyżby świadkowie wydarzeń rozgrywających się na Golgocie nie dosłyszeli, że były to słowa Psalmu 22?

Wiesz, co jest dla mnie zaskakujące? Teraz dopiero zdałem sobie sprawę, że można stać na Golgocie i w rozumieniu wydarzeń, które miały tam miejsce, zatrzymać się tylko na cierpieniu i śmierci niewinnego człowieka, a wcale nie dostrzegać tego, co najważniejsze — tego, co w czasie męki dzieje się na poziomie ducha. I tak samo jest z ostatnimi słowami Jezusa — można je rozumieć tylko jako jęk i wyrzut niesłusznie skazanego człowieka i na tym poprzestać... A przecież chodzi o to, by dostrzec, że Jezus w chwili śmierci modli się do Boga.

Tak. Jak widzisz, cały czas wracamy do kwestii sposobu czytania Ewangelii. Fakty zewnętrzne można zweryfikować, przeanalizować, poddać różnym interpretacjom. Ale zrozumienie wewnętrznej logiki Biblii jest darem łaski.

Jezus — Mesjasz i Syn Człowieczy

Powiedzieliśmy, że Jezus ukazany jest w Markowym opisie męki jako Sprawiedliwy, cierpiący za niesprawiedliwych. Ale — jeśli już mówimy o tytułach — w czasie procesu najwyższy kapłan pyta, czy Jezus jest Mesjaszem, a On sam odpowiada, że owszem... Wcześniej zabraniał uczniom o tym mówić — wspominaliśmy o tzw. sekrecie mesjańskim, jednak tu ten sekret jakby się kończy...

Jasne. To akurat jest logiczne... Wcześniej Jezus nie chciał, by ewentualne publiczne ogłoszenie Go mesjaszem zostało zniekształcone błędnym wyobrażeniem mesjasza, jakie wtedy mieli jeszcze uczniowie — mesjasza politycznego czy społecznego... I oto finał Ewangelii! Teraz prawda okazała się w całej pełni. Jezus stoi bezbronny, słaby i zaraz zostanie skazany na śmierć. Teraz widzimy, o jakim Mesjaszu mowa w Ewangelii. Teraz nic nie stoi już na przeszkodzie, by powiedzieć to wprost...

A jednak dla niektórych nadal musiało to być szokujące. Najwyższy kapłan, słysząc odpowiedź Jezusa, rozdziera szaty...

Tak, ale w przywołanym fragmencie jest coś więcej. Pozwól, że zacytuję Ewangelię. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: „Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?” Jezus odpowiedział: „Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi” (Mk 14,61-62). Jezus nie mówi: Ja jestem Mesjaszem, tylko: Ja jestem. Gdyby powiedział, że jest mesjaszem, reakcja kapłana prawdopodobnie nie byłaby taka gwałtowna i radykalna — nie rozdzierałby szat. A dlaczego to zrobił? Dlaczego słowa Jezusa uznał za bluźnierstwo przeciw Bogu Najwyższemu? Ponieważ Ja jestem (gr. ego eimi) jest wyrażeniem, którym w greckiej Biblii tłumaczy się imię Boga: Jestem, który Jestem (por. Wj 3,14).

Czyli można powiedzieć, że ewangelista składa wyznanie wiary w mesjańskość i Bóstwo Jezusa. Czy tak?

Uważam, że jest to coś niesamowitego... Mówimy o opowiadaniu, które jest najstarszym spisanym opowiadaniem o Jezusie, najstarszą tradycją. Z tego wynika, że od najdawniejszych czasów chrześcijanie w opisach wydarzeń paschalnych umieszczali świadectwo swej wiary w Bóstwo Chrystusa — tajemnicę, która najpełniej objawiła się właśnie w krzyżu i Zmartwychwstaniu. Popatrz teraz na kompozycję literacką tej części Ewangelii...

Męka Pańska   Ze schematu wynika, że rozdarcie szat przez najwyższego kapłana nawiązuje do rozdarcia zasłony przybytku. Czy możesz to wyjaśnić?

Rozdarcie szat w Starym Testamencie jest gestem symbolicznym — reakcją na bluźnierstwo przeciw Bogu. Ale wg zasad Prawa ten gest był zabroniony dla kapłanów.

Dlaczego?

W Prawie zakaz przypisany jest samemu Mojżeszowi. W Księdze Kapłańskiej czytamy: Mojżesz powiedział do Aarona i jego synów, Eleazara i Itamara: „Nie będziecie zaniedbywać uczesania głowy i nie będziecie rozdzierać szat, abyście nie pomarli” (Kpł 10,6).

Czy tzn. że podczas procesu najwyższy kapłan złamał zasady Prawa?

Tak. I to przed Jezusem — człowiekiem oskarżonym na podstawie Prawa, a w istocie niewinnym... Mamy kolejny paradoks, w którym kryje się pewna teologiczna intuicja autora. D. Attinger uważa, że gest najwyższego kapłana symbolicznie zapowiada rychły koniec starotestamentalnego kapłaństwa, co ma nadejść wraz z ofiarą Jezusa Chrystusa na krzyżu. Autor Listu do Hebrajczyków pisze o ofiarach Starego Przymierza w taki sposób:Czyż bowiem nie przestano by ich składać, gdyby składający je raz na zawsze oczyszczeni nie mieli już żadnej świadomości grzechów? (Hbr 10,2). A później wyjaśnia: Każdy kapłan staje codziennie do wykonywania swej służby, wiele razy te same składając ofiary, które żadną miarą nie mogą zgładzić grzechów. (Chrystus), przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga (Hbr 10,11-12)... I rzeczywiście... To, co zapowiada gest rozdarcia szat najwyższego kapłana, dokonuje się w chwili śmierci Jezusa: Jezus zawołał donośnym głosem i oddał ducha. A zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na dół (Mk 15,37-38). To nie jest tylko znak — jak to czasem próbuje się tłumaczyć — że Pan Bóg się obraził... To jest koniec starego porządku.
Kapłan rozdarł szaty przed Bogiem, a oto Bóg rozdziera szatę przed człowiekiem. Zasłona w świątyni oddzielała Miejsce Najświętsze od reszty budowli. I ta zasłona rozdziera się — oto Bóg opuszcza świątynię. Rozpoczyna się nowa ekonomia zbawienia — ekonomia łaski... Teraz rozumiesz, co znaczy Jezusowe Ja jestem powiedziane przed najwyższym kapłanem?

Ja jestem powiedziane przed światem...

Tak, przed każdym z nas. Osobiste odniesienie do tego Jezusowego Ja jestem to kwestia wzięcia odpowiedzialności za siebie, życie, wiarę. Chodzi o to, by wybrać Jezusowe Ja jestem, jednocześnie odsuwając na drugi plan swoje własne ja jestemJeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje! (Mk 8,34). Z kolei, biorąc krzyż i idąc za Chrystusem, musimy zachować właściwy do siebie dystans i pokorę oraz liczyć na łaskę. Piotr pierwszy krzyczał, że pójdzie za Jezusem wszędzie, gdziekolwiek Ten się uda, a nim kogut zdążył zapiać, Piotr trzy razy powtórzył: Nie znam Go. Kolejny niesamowity kontrast. Właśnie wtedy, gdy Pan wprost objawia swą najgłębszą tożsamość: Ja jestem, Piotr mówi, że Go nie zna...

Wróćmy jeszcze do sceny, która miała miejsce przed kapłanem. Pojawia się w niej jeszcze jeden tytuł... Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi (Mk 14,62). Wcześniej to określenie „ Syn Człowieczy” pojawiło się w mowie eschatologicznej (por. Mk 13,26)? Czy tu, w kontekście męki Jezusa, ma ono jakieś dodatkowe znaczenie?

Ten tytuł wskazuje przede wszystkim na to, że dzień śmierci Jezusa jest znakiem eschatologicznym. Co więcej — jest największym spośród znaków zapowiadających przychodzącego Boga. Oto teraz zaczyna się spełniać to wszystko, co zostało powiedziane w mowie Jezusa (por. Mk 13). Zwróć jednak uwagę na pewna ciekawostkę... Werset Mk 14,63 jest kompilacją tekstów pochodzących z tradycji apokaliptycznej, przede wszystkim z Księgi Daniela: Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie (Dn 7,13-14). Pierwsza część tego wersetu — ta o Synu Człowieczym — została wpleciona w Ewangelii Marka w opis męki Jezusa. Ale drugą część wykorzysta Jan w Apokalipsie, gdy chwała Chrystusa objawi się w Zmartwychwstaniu. Tym samym po raz kolejny widzimy, że Męka i Zmartwychwstanie tworzą jedną tajemnicę wiary i nie sposób ich rozdzielać.

Dalszy opis potwierdza to, co mówisz, bo znaki zapowiadane w Mk 13 — mam na myśli spadające gwiazdy — zaczynają się spełniać podczas śmierci Jezusa. „A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej” (Mk 15,33). U innych ewangelistów te opisy będą jeszcze mocniejsze — nastaną trzęsienia ziemi, zmarli będą powstawać do życia. To też jest język apokaliptyki — pewna konwencja językowa, prawda?

Tak. Ale już u Marka znak, jakim jest trzęsienie ziemi, jest bardzo szczególnym i mocnym zjawiskiem — zupełnie innym niż znane dotychczas znaki apokaliptyczne. Werset, który zacytowałeś, brzmi niewinnie: Gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię... Ale zwróć uwagę na jeden istotny szczegół. Tłem opowiadania jest święto Paschy, a zatem — zgodnie z kalendarzem świąt żydowskich — czas pełni Księżyca. A jeśli jest pełnia, to nie ma mowy o zaćmieniu Słońca! Z punktu widzenia nauk astronomicznych te dwa zjawiska się wykluczają! Poza tym czy to możliwe, by zaćmienie Słońca widoczne było — jak mówi Ewangelia — na całej Ziemi? I to w samo południe? A zatem to nie jest zwykłe trzęsienie ziemi! To jest ciemność, jakiej dotąd nikt nigdy nie widział i która dla nas, czytelników Ewangelii, jest wskazówką, że opisy męki Jezusa i sam tytuł Syn Człowieczy należy czytać w świetle proroctw pisanych w duchu eschatologii: Owego dnia — wyrocznia Pana Boga — zajdzie słońce w południe i w dzień świetlany zaciemnię ziemię. Zamienię święta wasze w żałobę, a wszystkie wasze pieśni w lamentacje (Am 8,9-10; por. Iz 13,10; Jl 2,10; 3,4; 4,15).

Jezus — Syn Boży

Obok tytułu „Syn Człowieczy” w Ewangelii pojawia się także określenie: „Syn Boży”. Ciekawe jednak jest to, że Jezus chyba nigdy sam o sobie tak nie mówi...

Jeśli chodzi o ostatnie rozdziały Ewangelii, tytuł ten obecny jest w opisie uwolnienia Barabasza, w dramatycznych wersetach mówiących o Jezusowym doświadczeniu opuszczenia przez Boga i w wyznaniu rzymskiego żołnierza. Najpierw jednak musimy zatrzymać się nad opisem modlitwy Jezusa w Ogrójcu. To tam pojawia się słowo: Abbá — Ojciec, a tym samym ewangelista wprowadza nas w najpiękniejsze wątki teologii Męki Pańskiej. Godzina Syna Bożego rozpoczyna się już w ogrodzie Getsemani, gdy Jezus rozmawia ze swoim Ojcem. J. Lebreton komentuje ten fakt bardzo trafnie: Na progu opowiadania o męce Chrystusa misterium jawi się naszym oczom w całej swej prawdzie, prostocie i głębi. Czytając później kolejne sceny, przez cały czas powinniśmy się wpatrywać w głębię Boskiej tajemnicy, którą On objawia nam w swej modlitwie i która odkrywa przed nami sens wszystkiego, co ma miejsce później. To prawda, modlitwa Jezusa w Ogrójcu jest jakby wewnętrznym ukierunkowaniem — zasadą duchowego zrozumienia opisu męki.

Jezus bierze do Ogrójca Piotra, Jakuba i Jana — tych samych uczniów, którzy wcześniej weszli z Nim na górę Tabor i byli świadkami Przemienienia.

To ciekawe, prawda? Wygląda na to, że spośród wielu uczniów Chrystusa — tak wtedy, jak i dziś — niektórzy są zaproszeni, by w sposób szczególny kontemplować głębię tajemnicy. Zarówno scena Przemienienia na górze Tabor, jak i w ogrodzie Getsemani umożliwia nam wnikanie w niewypowiedzianą prawdę relacji Jezusa-Syna i Boga Ojca. Jednak o ile tam, na górze Tabor, uczniowie widzą przede wszystkim Boską chwałę Pana, o tyle tu, w Getsemani, na pierwszy plan wysuwa się człowieczeństwo, czyli ludzka natura Jezusa.

W Ogrodzie Oliwnym Jezus daje się poznać jako Syn Boży — do Boga zwraca się: „Abba”, tzn. „tatusiu”. Czytając te wersety, ma się wrażenie trwania, bycia wobec synowskiej miłości pełnej zaufania i oddania. A jednak klimat tej sceny trochę kontrastuje z późniejszym krzykiem na krzyżu: „Ojcze, czemuś Mnie opuścił”...

No właśnie... Bo — mimo dobrze wyczuwalnej głębi odniesienia Syna do Ojca — czy duchowe doświadczenie opuszczenia ma miejsce dopiero na krzyżu? Czy przypadkiem Getsemani nie jest początkiem ofiary krzyża? Wydaje mi się, że tak... Pozwól, że przytoczę słowa ewangelisty: Wziął ze sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć, i odczuwać trwogę. I rzekł do nich: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie!” (Mk 14,33-34). Trwoga i smutek... Zazwyczaj interpretujemy te dwa terminy jako słowa wyrażające lęk przed zbliżającym się cierpieniem i śmiercią. To jest właściwa interpretacja... Ale trzeba zauważyć, że obydwa terminy wprowadzają nas też w kontekst pism Biblii hebrajskiej. Jezus mówi: Smutna jest moja dusza aż do śmierci (gr. perílypós estin he psychēmou héos thanátou) — jest to właściwie parafraza słów proroka Jonasza: słusznie gniewam się śmiertelnie (sfódra lelýpēmai egō héos thanátou; LXX Jon 4,9). Sytuację Jonasza, jak pamiętasz, scharakteryzowaliśmy, wskazując na stany ducha, a nie tylko psychiki. Jego próba wiary polegała na wewnętrznym zmaganiu się z samym sobą, by przyjąć wolę Boga. Poza tym prorok doświadczał niesamowitego poczucia opuszczenia ze strony Boga. Czy doświadczenie Jonasza nie naprowadza nas trochę na to, co jest treścią sceny w Gestemani? I drugi tekst, na który chciałem zwrócić uwagę, to Psalm 42. Tam też mówi się o smutku, a w greckiej wersji psalmu użyte jest to samo słowo: Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże! Czemu jesteś zgnębiona (gr. perílypos), moja duszo, i czemu jęczysz we mnie? (Ps 42,2.6). W tym wypadku modlitwę Jezusa w Getsemani pozwalają nam zrozumieć kolejne słowa psalmu: Mówiędo Boga: Moja Skało, czemu zapominasz o mnie? Czemu chodzę smutny, gnębiony przez wroga? Kości we mnie się kruszą, gdy lżą mnie przeciwnicy, gdy cały dzień mówią do mnie: „Gdzie jest twój Bóg?” (Ps 42,10-11).

Czyli trwoga Jezusa nie jest zwykłym strachem przed śmiercią, a raczej poczuciem istnienia bez-Boga.

Tak.

Tym bardziej paradoks wydaje mi się wyjątkowo mocny. Bo przecież słowo „Abbá” jest oznaką głębokiej zażyłości i bliskości...

W języku potocznym to wyrażenie wskazuje relację małego dziecka do tatusia, a w przypadku Jezusa — na niepowtarzalność i wyjątkowość odniesienia do Boga Ojca. Nie każdy może mówić do Boga: Tatusiu. My możemy to czynić o tyle, o ile nasze synostwo zakorzenione jest w synostwie Jezusa.

Kontekst sceny — doświadczenie opuszczenia — to nieogarnione ciemności. Moglibyśmy powiedzieć, że nagle pośrodku tych ciemnych słów z samego wnętrza relacji Osób Trójcy Świętej zjawia się błysk Boskiej światłości: „Abba”. Niesamowita sprzeczność.

A jednak ta sprzeczność ma sens! Synostwo Jezusa jest piękne i niewyobrażalnie głębokie właśnie dlatego, że pozostało relacją synostwa do końca — mimo poczucia opuszczenia. Nie opiera się na subiektywnych uczuciach, lecz na głębi działania łaski. Właśnie w poczuciu osamotnienia poprzez wierność Jezusa synostwo zostaje potwierdzone raz na zawsze i jest pewnym i niezachwianym fundamentem synostwa wszystkich chrześcijan. Niezależnie od tego, jak czujemy się przed Bogiem i na ile jesteśmy od Niego oddaleni, dzięki łasce — jeśli należymy do Chrystusa — jesteśmy dziećmi Boga. O tym przypomina nam św. Paweł: Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze! (Rz 8,15);A dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! (Gal 4,6).

Wspomniałeś, że kolejną sceną, w której czytamy o Jezusie — Synu Bożym, jest moment wypuszczenia na wolność Barabasza. Możesz to wyjaśnić? Bo tam chyba nie pojawia się określenie „Syn Boży”...

Racja. Zobaczmy najpierw, co mówi ewangelista... Piłat powiedział: „Jeśli chcecie, uwolnię wam Króla Żydowskiego”. Wiedziałbowiem, że arcykapłani wydali Go przez zawiść. Lecz arcykapłani podburzyli tłum, żeby uwolnił im raczej Barabasza (Mk 15,9-11). Wyrok śmierci ma dosięgnąć jednego z dwóch oskarżonych: Jezusa, Syn Boga Ojca — zwróć uwagę, że scena ma miejsce chwilę po tym, jak Jezus w Getsemani modlił się do Boga: Abbá, Ojcze — albo złoczyńcę Barabasz. Rozwścieczony tłum krzyczy: uwolnij Barabasza, ukrzyżuj Jezusa. Marek kończy scenę dramatyczną konkluzją: Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie (Mk 15,15). Tragedia i paradoks tej chwili polega na tym, że imię Barabasz (gr.Barabbas) jest złożeniem dwóch hebrajskich słów: bār, czyli synabbá, co znaczy ojciec, tato. Imię Barabasz znaczy syn swojego ojca. Tłum krzyczy i domaga się uwolnienia tego, który jest synem swojego ojca. I cóż za ironia! Fakty dzieją jakby zupełnie wbrew temu, co się mówi: złoczyńca odzyskuje wolność, a ten, który kilka godzin wcześniej modlił się słowami: Abbá, Ojcze — jedyny prawdziwy Syn Ojca,zostaje skazany na śmierć krzyżową.

Marek jest genialny w stosowaniu kontrastów, ironii i pozornych sprzeczności. I ciekawe, że wersety zawierające największe paradoksy są najbogatsze, jeśli chodzi o treści duchowe.

Tak. Ja sądzę, że na tym właśnie polega dobrze przemyślana i zaplanowana strategia literacko-teologiczna Marka.

Idąc dalej, dochodzimy do samego serca opowiadań o męce: do chwili śmierci Jezusa na krzyżu. „O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eloi, Eloi, lema sabachthani», tzn. Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Potem zawołał donośnym głosem i oddał ducha” (Mk 15,34.37).

A Łukasz w swojej Ewangelii dodaje: Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”. Po tych słowach wyzionął ducha (Łk 23,46). Ewangelie czytane razem dobrze oddają napięcie ujawniające się pomiędzy doświadczeniem Jezusa —Boże, czemuś mnie opuścił a urzeczywistniającą się w tym momencie Jego nieskończoną wolnością w relacji do Ojca: Ojcze, w Twoje ręce oddaję mojego ducha. Ostatnim słowem Jezusa jest słowo Ojcze. Dlatego można powiedzieć, że tajemnica Odkupienia staje się treścią słowa Ojciec, a ono jest odtąd sensem i właściwą wykładnią wielu wcześniejszych wersetów Ewangelii: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10,30); Kto mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca (J 14,9); Ojciec mój działa aż do tej chwili — i Ja działam (J 5,17). I pomyśl, że to słowo rozpoczyna nasz codzienny pacierz...

Na czym polega istota doświadczenia opuszczenia? Dlaczego w godzinie śmierci Syn Boży doświadcza pokusy, by zwątpić w to, że jest Synem Boga?

Jeśli ta tajemnica jest nam jakoś dostępna, to tylko w doświadczeniu krzyża. Najpierw jednak spróbuję odpowiedzieć na twoje pytanie jakby z zewnątrz. Ukrzyżowanie — jak wiemy — z jednej strony było powodem niewypowiedzianego cierpienia fizycznego, a z drugiej — stanowiło próbę odebrania człowiekowi poczucia godności w ostatniej chwili życia. Sam fakt, że była to kara zarezerwowana tylko dla zbrodniarzy i niewolników, jest świadectwem i dowodem na to, że skazańców traktowano jak ludzi drugiej kategorii. Ukrzyżowani byli wystawieni na widok publiczny. Krzyże najczęściej stawiano przy drogach tak, by z jednej strony kara stanowiła swego rodzaju ostrzeżenie dla ewentualnych przyszłych złoczyńców, z drugiej zaś — by jeszcze bardziej odzierała skazańców z ich godności. Skazani byli przybijani lub przywiązywani do drewnianego pala najczęściej zupełnie nadzy. Wystawieni na pogardę, w ostatnich chwilach swojego życia czuli się zupełnie opuszczeni przez całą ludzkość. Ale nie tylko przez ludzi. Także przez Boga...

Dlaczego przez Boga?

Bo w Starym Testamencie czytamy: Jeśli ktoś popełni zbrodnię podlegającą karze śmierci, zostanie stracony i powiesisz go na drzewie — trup nie będzie wisiał na drzewie przez noc, lecz tegoż dnia musisz go pogrzebać. Bo wiszący jest przeklęty przez Boga (Pwt 21,22-23). Rozumiesz moc tych słów? Ten, kto wisi na drzewie krzyża, jest przeklęty przez samego Stwórcę! Tak stanowi Prawo. Tu dochodzimy do sedna tajemnicy krzyża — do takiego zrozumienia wydarzenia Golgoty, jakie było dane pierwszym chrześcijanom w kontekście ich kultury i mentalności. Z listów św. Pawła dowiadujemy się, że jeszcze dwadzieścia lat po śmierci Jezusa wiele osób wciąż nie mogło uwierzyć w Ewangelię z powodu tej niepojętej sprzeczności. Jak chrześcijanie mogli głosić Chrystusa-Boga, skoro ów Bóg miał być przeklęty i opuszczony przez samego Boga? Jak to możliwe rozpoznać Pana w kimś, kim — jak zapewniało święte Prawo — wzgardził sam Stwórca? Czy to nie jest obraza Boga Jahwe? Czy to nie zakrawa na bluźnierstwo? To, do czego my zbyt łatwo się przyzwyczailiśmy, dla pierwszych chrześcijan było paradoksem wiary, powodem zgorszenia, skandalem i bluźnierstwem przeciw samemu Bogu. I św. Paweł mówi o tym wprost: My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan (1 Kor 1,23).

Kolejny paradoks...

Ten jest największy z możliwych. Ten paradoks jest niejako wpisany w samo sedno chrześcijaństwa. Mesjasz w ostatniej godzinie — w chwili śmierci — ukazał się światu jako przeklęty, czyli w poczuciu zupełnego opuszczenia przez Boga! Blask krzyża jaśnieje tam, gdzie panują nieprzeniknione ciemności. Bóg schodzi tam, gdzie Boga nie ma — do samego piekła...

Bóg przeklina siebie, byśmy mogli być błogosławieni?

Tak. Święty Paweł pisze: Z przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił— stawszy się za nas przekleństwem, bo napisane jest: Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie — aby błogosławieństwo Abrahama stało się w Chrystusie Jezusie udziałem pogan i abyśmy przez wiarę otrzymali obiecanego Ducha (Gal 3,13-14). W Drugim Liście do Koryntian Paweł używa jeszcze bardziej dosadnego języka: Bóg uczynił Go grzechem (2Kor 5,21). Jeśli piekło jest absolutnym oddzieleniem od Boga, pogrążeniem w nieprzeniknionych ciemnościach grzechu, to ukrzyżowany Chrystus schodzi właśnie tam — na dno otchłani; staje się grzechem (2 Kor 5,21), cierpi piekło swej własnej nieobecności (O. Clément), czego wyrazem jest pokorna modlitwa: Boże, czemuś Mnie opuścił... Idzie do otchłani, by ludzi najbardziej oddalonych i zagubionych pociągnąć do siebie. I wtedy — powie O. Clément — piekło na moment napełnia się tchnieniem Zmartwychwstania. H.U von Balthasar doda: samo piekło staje się Kościołem. Werset Psalmu 22 w ustach Jezusa to tajemniczy krzyk Boga, który czuje się opuszczony przez Boga — pisze kard. F. Nguyen Thuan — i który w szczytowym momencie swojego życia został zdradzony przez ludzi. Jego uczniowie odeszli od Niego, a teraz Bóg, ten Bóg, którego On nazywał Ojcem, Abba, milczy. Syn odczuwa pustkę, traci poczucie Jego obecności. Niewzruszona pewność tego, że nigdy nie jest sam (por. J 16,32), że zawsze jest wysłuchany przez Ojca (por. J 11,42), że jest narzędziem Jego woli, ustępuje miejsca błaganiu pełnemu udręki. Jeśli grzech jest radykalnym oddaleniem się od miłości Boga, to Jezus bierze na siebie to doświadczenie, po to by przez doskonałą solidarność z ludźmi zagubionymi pociągnąć ich do Ojca. W tej tajemnicy łączą się z sobą radykalne posłuszeństwo wobec Ojca i doświadczenie Jego nieobecności. Oto czym jest miłość Boga do ludzi!

Czyli doświadczenie samotności i opuszczenia przez Boga jest w gruncie rzeczy ostatecznym potwierdzeniem posłuszeństwa wobec Ojca i znakiem głębokiej jedności Ojca i Syna?

Tak. Trudno nawet sobie wyobrazić ten stan ducha. Dla nas, ludzi, jest on po prostu niedostępny w takim stopniu, w jakim doświadczył go Jezus. A jednak wyczuwamy, że ta chwila jawi się nam jako niezgłębione źródło miłości Pana Boga. Jezus opuszczony na krzyżu... — rozważanie tej tajemnicy stanowi jeden z głównych filarów duchowości ruchu Focolari, a założycielka tego ruchu — Chiara Lubich — napisała jeden z najpiękniejszych komentarzy do tego wersetu Ewangelii...

Abyśmy mieli światło, stałeś się ślepym.
Abyśmy żyli zjednoczeni, doświadczyłeś odłączenia od Ojca.
Abyśmy posiedli wiedzę, uczyniłeś się niewiedzą.
Abyśmy przyoblekli się w niewinność, stałeś się grzechem.
Abyśmy mieli nadzieję, stałeś się niemal desperatem.
Aby Bóg był w nas, przeżyłeś oddalenie od Niego.
Aby niebo było naszym, doświadczyłeś piekła.
Aby zapewnić nam szczęśliwy pobyt na ziemi, zostałeś odrzucony
przez niebo i ziemię, przez ludzi i naturę.
Jesteś Bogiem.
Jesteś moim Bogiem.
Naszym Bogiem nieskończonej miłości.

Gdy Jezus umiera — czytamy u Marka — „Setnik, który stał naprzeciw, rzekł: «Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym»” (Mk 15,39). Jezus umiera w przerażającym doświadczeniu samotności wobec Ojca, tymczasem rzymski żołnierz, czyli poganin, wyznaje zdumiony, że Ten był Synem Boga!

Zwróć uwagę, że tylko u Marka setnik wyznaje wiarę w Jezusa — Syna Boga. U Łukasza żołnierz powie coś innego: Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy (Łk 23,47).Łukasz zmienił słowa, dostosowując je do swojego projektu teologicznego i eksponując myśl o Jezusie — Słudze Bożym. Natomiast u Marka wyznanie setnika stanowi silny kontrast nie tylko z doświadczeniem Ukrzyżowanego, lecz także z trzykrotnie wzmiankowaną niewiarą Izraelitów, którzy wyśmiewali Jezusa i drwili z Niego (por. Mk 15,29-32). Izraelici nie rozpoznali w Jezusie Syna Boga, choć znali Pisma i tradycję, a tu rzymski żołnierz, poganin, mówi takie słowa... Z kolei gdy odczytamy wyznanie setnika w kontekście całej Ewangelii, zobaczymy, że wraz z pierwszym wersetem księgi tworzy ono literacką inkluzję — początek i koniec Ewangelii o Jezusie, Synu Boga.

Mk 1,1 Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym.

Mk 15,39 Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: „Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym”.

Jezus — Król

Ostatni tytuł Chrystusa, o który chciałem zapytać, to ten, który wypisano na krzyżu: „Król Żydowski”.

Ten tytuł wymaga kilku słów wyjaśnienia związanych z kontekstem politycznym tamtych czasów. W 63 roku przed Chrystusem Jerozolima została zdobyta przez Pompejusza. Będąc częścią prowincji Syrii, cała Palestyna podlegała w czasach Jezusa Cesarstwu Rzymskiemu. Bezpośrednią i najwyższą instancją władzy dla Izraelitów był więc wtedy cesarz rzymski — w chwili śmierci Jezusa był nim Tyberiusz. Z kolei bezpośrednimi przedstawicielami władz Wiecznego Miasta byli legaci Syrii i prokurator Judei — Poncjusz Piłat. Mimo iż dynastia Herodów otrzymała tytuł królewski, to jednak kolejni władcy byli zupełnie podporządkowani cesarzowi. Każda próba odzyskania niepodległości kończyła się skazaniem powstańców, o ileż więc bardziej próba przywłaszczenia sobie tytułu króla oznaczać miała pewną śmierć. W takim kontekście polityczno-społecznym musimy starać się zrozumieć dramatyczną rozmowę Piłata z Jezusem, a przede wszystkim ten moment, gdy zwiernik cesarza pyta Jezusa: Czy ty jesteśkrólem? Ta sytuacja od samego początku nie miała innego rozwiązania. Musiała zakończyć się śmiercią.

Ale słowo król, rozumiane przez Rzymian jako pochodzący z polityki tytuł przysługujący władcy, dla Żydów miało zupełnie inne znaczenie — było pojęciem religijnym.

W historii Izraela król od samego początku był przede wszystkim wybrańcem Boga Jahwe i przedstawicielem Stwórcy na ziemi. Świątynia jerozolimska na początku monarchii była jednocześnie pałacem królewskim. Święty ryt intronizacji króla w Izraelu miał charakter liturgiczno-religijny. To kapłan namaszczał nowego króla, zaś władca — na znak tego, że jest przedstawicielem Boga Jahwe — zasiadał na tronie po prawej stronie Arki Przymierza. Taki jest sens słów Psalmu 110: Rzekł Bóg do Pana (króla) mego: siądź po mojej prawicy... O czasach przyjścia Mesjasza Stary Testament często mówi jako o czasach królowania Boga.

No wiec właśnie... Jeśli u Żydów tytuł króla miał odmienne znaczenie, trudno podejrzewać Jezusa, że uzurpował sobie władzę polityczną.

Jezus nie przyszedł obwołać się królem, ale przyszedł by głosić królowanie Boga. Tu jest zasadnicza różnica. Co to jest królowanie Boga? Co to znaczy? Jest taka scena w Ewangelii św. Łukasza, gdy Jan Chrzciciel, tuż przed śmiercią, wysyła z więzienia do Jezusa swych uczniów z zapytaniem, czy On rzeczywiście jest tym, na którego czeka cały naród. Wydaje się, że tuż przed śmiercią Jan Chrzciciel miał pewne wątpliwości co do tego, czy Jezus jest Mesjaszem. Być może on sam spodziewał się bardziej spektakularnych czy może nawet politycznych działań swojego krewnego. Tymczasem Jezus daje odpowiedź, która jest jakby definicją tego, czym jest królowanie Boga. Oto te słowa: Idźcie i donieście Janowi to, coście widzieli i słyszeli: niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia i głusi słyszą; umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię (Łk 7,22). Królowanie Boga nie ma nic wspólnego z przymusem czy poddaństwem. Królowanie Boga to czas działania łaski, czas otwierania się serc na Boże działanie w świecie.

Czyli można powiedzieć, że Piłat i Jezus reprezentowali dwa odmienne sposoby myślenia? Piłat pytał, czy Jezus uważa się za króla, tak jakby Ten czynił się konkurentem rzymskiego cesarza, natomiast Jezus chciał dać mu do zrozumienia, że nie jest władcą w takim sensie, w jakim to słowo rozumie rzymski namiestnik.

Ten kontrast jeszcze lepiej widać w Ewangelii św. Jana. Jezus próbował tłumaczyć: Królestwo moje nie jest z tego świata (J 18,36). Jego królestwo to nie polityka... Ale było już zdecydowanie za późno, by wyjaśniać znaczenie słów. Za oknem, na zewnętrznym dziedzińcu przed pretorium stał rozwścieczony tłum. Ludzie domagali się śmierci Jezusa. By zaspokoić ich pragnienie, Piłat postanowił oddać im w ręce ich króla. Wtedy żołnierze, uplótłszy koronę z cierni, włożyli Mu ją na głowęi okryli Go płaszczem purpurowym. Potem podchodzili do Niego i mówili: «Witaj, Królu Żydowski!» I policzkowali Go (J 19,2-3).

Opis biczowania, w którym skazańca ukazuje się jako króla, zakrawa na ironię! Skrwawiony Jezus zostaje okryty purpurą, czyli królewską szatą. Na głowę wkładają mu koronę — tyle że cierniową. I krzyczą: „Witaj, Królu żydowski!” (por. Mk 14,17-18).

Ten okrzyk to parodia słynnego pozdrowienia rzymskiego: Ave Cesar! W strukturze Męki Pańskiej zaproponowanej przez E. Bianchiego scena ukoronowania koroną cierniową znajduje się w samym centrum.

Jeśli jest w samym centrum, tzn. że tytuł „król” wyróżnia się wśród wszystkich innych, o których dotąd rozmawialiśmy? Dlaczego akurat byłby najważniejszy?

Czy najważniejszy? Nie wiem, czy tak można powiedzieć. Natomiast wydaje mi się, że autorowi bardzo leżało na sercu to, byśmy czytali opis Męki Pańskiej w taki sposób, jak rzeczywiście należy go czytać — jako świadectwo wiary ukierunkowane na tajemnicę Zmartwychwstania. Jako opis ciemnych godzin, podczas których — mimo cierpienia i ciemności — zaczęły wypełniać się odwieczne proroctwa takie, jak te z Księgi Jeremiasza czy Drugiej Księgi Samuela...

Jr 23,5-6 Oto nadejdą dni — wyrocznia Pana — kiedy wzbudzę Dawidowi Odrośl sprawiedliwą. Będzie panował jako król, postępując roztropnie, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość na ziemi. W jego dniach Juda dostąpi zbawienia, a Izrael będzie mieszkał bezpiecznie. To zaś będzie imię, którym go będą nazywać: „Pan naszą sprawiedliwością”.

2 Sam 7,12-14.16 Kiedy wypełnią się twoje dni i spoczniesz obok swych przodków, wtedy wzbudzępo tobie potomka twojego, który wyjdzie z twoich wnętrzności, i utwierdzę jego królestwo. On zbuduje dom imieniu memu, a Ja utwierdzę tron jego królestwa na wieki. Ja będęmu ojcem, a on będzie Mi synem, a jeżeli zawini, będę go karcił rózgą ludzi i ciosami synów ludzkich. Przede Mną dom twój i twoje królestwo będzie trwać na wieki. Twój tron będzie utwierdzony na wieki».

Wiesz, nie sądziłem, że lektura Ewangelii — pod kątem tytułów i określeń Jezusa, a nie faktów — jest tak ciekawa i że w tych tytułach kryje się aż tyle treści.

Przede wszystkim te tytuły są owocem modlitwy i teologicznej refleksji pierwszych chrześcijan. Wpisane w opowiadanie o męce tworzą mozaikę, w której kryje się zasadnicze przesłanie Ewangelii: mimo zewnętrznej przegranej, męka Jezusa mocą Ducha Świętego została przeobrażona w zwycięstwo. Ziarno rzucone w ziemię wydało plon. Ale to jest widoczne tylko w perspektywie całej Ewangelii. Męka Chrystusa jest finałem i konsekwencją świadomie przyjętego stylu życia — stylu wolności ducha i pełnienia woli Pana Boga.

To, o czym mówiłeś na początku, kiedy rozmawialiśmy o pokusach doświadczanych na pustyni, prawda?

Tak. Tamta scena rozpoczęła publiczną działalność Jezusa. I wtedy powiedzieliśmy, że trzy pokusy — ciała, duszy i ducha — są początkiem dynamiki, która dopiero ma się rozwinąć. Jezus nie porzucił tej drogi. Kuszenie — jak wskazywały na to cytaty z Księgi Powtórzonego Prawa — było obroną własnej tożsamości, która zroidziła się w relacji z Ojcem. Jezus stopniowo odkrył, Kim jest przed Bogiem — jaka jest Jego misja, Jego powołanie. Później, dzięki temu, że Jezus nie porzucił takiego stylu życia, Jego wewnętrzna wolność rozwijała się i w końcu doprowadziła Go do pewnego maksimum, którym była konieczność poświęcenia życia. Przecież krzyż nie był wymogiem, który spadł na Niego jak grom z jasnego nieba. Był raczej konsekwencją drogi wybranej przez Niego na początku i ostatecznym wolnym potwierdzeniem przez Niego tożsamości, stąd w opisie męki powtarza się schemat pokus. Cierpienie fizyczne to krzyż, rany... Cierpienie duszy to strach i trwoga... Wreszcie próba ducha to poczucie opuszczenia i stanu bez-Boga.

I Jezus przechodzi przez to wszystko jako wolny człowiek.

Tak, jak wtedy na pustyni, tak i teraz dokonuje świadomego wyboru, by ostatecznie potwierdzić swoją więź z Ojcem — by do końca mogło się urzeczywistnić to, kim On jest. Pokusa odrzucenia tej drogi teraz jest największa, bo cóż droższego można stracić niż życie? Ale dzięki temu wolność ducha osiąga pełnię w relacji z Ojcem. I w tym sensie opowiadanie o męce dotyka tajemnicy Zmartwychwstania zanim jeszcze aniołowie obwieszczą kobietom przybyłym do grobu, że nie należy szukać żywych pośród umarłych.

Życie Jezusa jest żywą ikoną osobowości, która osiąga pełnię w niepowtarzalnej relacji z Ojcem. Czy można zatem powiedzieć, że w Jego życiu widać pewną zasadę, która wyznacza tor rozwoju duchowego każdego chrześcijanina? Im bardziej zażyła relacja łączy człowieka z Bogiem Ojcem, tym bardziej człowiek... jest człowiekiem?

Jasne! Właśnie w taki sposób należy czytać Ewangelię. A zatem o co ostatecznie chodzi? O to, by umieć odkryć prawdę o sobie — prawdę obiektywną, przychodzącą z góry, od Boga. Prawdę o mnie jako człowieku, o sensie mojego istnienia. Ważne, by tę prawdę odkryć, a nie wymyśleć. A kiedy już się ją odkryje, trzeba ją umiłować i — jak doradza T. Merton — starać się ją wyrazić całym życiem — poprzez czyny, plany, decyzje, sposób myślenia... Tak, masz rację — idąc tą drogą, człowiek staje się bardziej człowiekiem.