Nieludzki Bóg?

ks. Adam Sekściński

publikacja 01.04.2010 22:05

To co opisuje 22 rozdział Księgi Rodzaju wydaje się nie tylko nie-Boskie, ale i wręcz nie-ludzkie. Nie mieści się po prostu w głowie...

Nieludzki Bóg?

Powtórzenie

Rozdział 20 według biblistów nie jest kontynuacją poprzednich opowiadań, dlatego też słowo „stamtąd” nie świadczy, że Abraham z Mamre spod Hebronu czy też z miejsca obserwacji zniszczenia Sodomy. Nie wiemy więc dokładnie skąd Abraham przybył między Kadesz i Sur, czyli tam, gdzie wcześniej uciekła Hagar. Później Abraham udaje się do Gerary. Przypuszcza się, że chodzi tutaj o dzisiejsze Tell es-Seria, arabską wioskę leżącą na zachód od Beerszeby i na wschód od Gazy. Podobnie jak w drugiej części Rdz 12, także i tutaj Abraham przedstawia Sarę jako swoją siostrę.
Była już o tym mowa w artykule „Opuścić wszystko” :.
Przypuszcza się, że chodzi tutaj o jedno wydarzenie przedstawione przez dwie różne tradycje: jahwistyczną i elohistyczną. Komentatorzy uważają, że przez te epizody chciano podkreślić łaskawość Boga i Jego wierność swoim obietnicom. Ukazano w ten sposób, że realizuje On swoje plany względem ludzi nawet wówczas gdy oni sami okazują się niegodni i stwarzają trudności.

W odróżnieniu od poprzedniej wersji opowiadania:
- nie podana została tutaj podana przyczyna udania się Abrahama i Sary do Gerary.
- sam Abraham rozgłasza, że Sara jest jego siostrą
- Bóg interweniuje w czasie snu Abimeleka
- uwypuklony jest problem złego czynu – zawinionego i niezawinionego oraz nieświadomość Abimeleka
- Abraham określony jest mianem proroka, który może wstawiać się za innymi, aby ich ocalić
- Abimelek proponuje Abrahamowi by pozostał na jego ziemi (faraon nakazał mu opuszczenie jej)
- za wstawiennictwem Abrahama Bóg cofa karę i przywraca płodność w domu Abimeleka

Syn obietnicy i syn niewolnicy

Dokonuje się niezmiernie ważne wydarzenie w historii Narodu Wybranego i całej historii zbawienia. Po wielu latach oczekiwania wypełnia się obietnica dana Abrahamowi – rodzi się Izaak. Nic więc dziwnego, że opowiada o tym zarówno tradycja jahwistyczna, elohistyczna jak i kapłańska. Autor biblijny redagując ten tekst wykorzystał wszystkie te tradycje – stąd pojawiły się w nim pewne nieścisłości i rozbieżności (np. wiek Izmaela i związane z nim jego zachowanie).

Około trzech lat po narodzeniu Izaaka powtarza się sytuacja, która miała miejsce wcześniej. Oto Sara doprowadza do wygnania Hagar z Izmaelem na pustynię. Kiedyś poczuła się zagrożona przez Hagar i dotknięta jej zachowaniem. Teraz natomiast chodzi jej o coś innego. W Księdze Rodzaju czytamy:

„Sara, widząc, że syn Egipcjanki Hagar, którego ta urodziła Abrahamowi, naśmiewa się <z Izaaka> rzekła do Abrahama: Wypędź tę niewolnicę wraz z jej synem, bo syn tej niewolnicy nie będzie współdziedzicem z synem moim, Izaakiem.” (21,9-10)

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że również i w tym przypadku objawia się małość Sary, a jej pobudki są niskie i wypływają z zazdrości – tym razem o przyszłe prawa i majątek Izaaka. Jednakże sprawa wcale nie jest tak jednoznaczna i oczywista na jaką z pozoru wygląda. Wszystko bowiem zależy od tego jakie znaczenie ma hebrajski zwrot przetłumaczony tutaj jako „naśmiewa się”. Otóż może on również oznaczać „żartowanie” (tak jak w Rdz 19,14) ale także „bawienie się z kimś w sposób bezwstydny”, „swawolenie” (tak jak w Rdz 39,14.17), czy też „bawienie się w sposób bałwochwalczy” (tak w Wj 32,6). Dlatego też mogło w tym przypadku chodzić o zwyczajne żartowanie, naśmiewanie się, ale również mogło to być zabawianie się Izmaela z Izaakiem w sposób bezwstydny lub uczenie go bałwochwalczego kultu. Ponieważ nie mamy co do tego pewności – lepiej wstrzymać się z pochopnymi ocenami postępowania Sary.

Faktem natomiast jest, że wypędzenie Hagar z Izmaelem miało na celu, aby nie dziedziczył on razem z Izaakiem. Tym razem jednak Abraham nie od razu godzi się na żądanie swojej żony. Czyni to dopiero na polecenie Boga, który wyraźnie stwierdza, iż potomstwo Abrahama ma się wywodzić jedynie od Izaaka. Poza tym składa obietnicę, że sam zatroszczy się o Izmaela, który również da początek wielkiemu ludowi. I tak też się stało.

Ofiara

To co opisuje 22 rozdział Księgi Rodzaju wydaje się nie tylko nie-Boskie, ale i wręcz nie-ludzkie. Nie mieści się po prostu w głowie, że ktoś – i to w dodatku ten Bóg, o którym mówimy, że jest Łaskawy, Miłosierny, Sprawiedliwy – może zażądać od Abrahama złożenia ofiary ze swojego umiłowanego syna. Można jeszcze – biorąc pod uwagę okoliczności życia Abrahama – wyobrazić sobie i jakoś z wielkim trudem, mimo wszystko próbować zrozumieć śmierć Izaaka na skutek choroby, nieszczęśliwego wypadku czy też zabójstwa przez osoby trzecie. Jednakże tutaj to sam Bóg mówi – zabij! Ten, który wcześniej obiecywał: „tylko od Izaaka będzie nazwane twoje potomstwo” (Rdz 21.12), teraz zaprzecza sam sobie.
Co może czuć ojciec, gdy słyszy polecenie zabicia swojego dziecka? Co mógł czuć Abraham idąc trzy dni wraz synem na miejsce złożenia ofiary? Przecież nagle, po krótkiej chwili szczęścia, okazało się, że cały jego dotychczasowy trud, zawierzenie Bogu, opuszczenie ziemi rodzinnej i droga w nieznane okazały się mrzonką, która rozwieje się jak mgła gdy nóż opadnie na ciało syna...

Zatrzymajmy się jednak na chwilę w tych melodramatycznych rozważaniach i wyobrażeniach tego co przeżywał Abraham. Nie można oczywiście zanegować faktu, że był człowiekiem, kochającym ojcem, który pokładał nadzieję w swoim synu, że sytuacja była dla niego na pewno tragiczna i przekraczająca zdolność pojmowania. Równocześnie jednak, nie przykładajmy do niego naszej miary i nie przypisujmy mu tego co – jak sądzimy – my byśmy odczuwali w takich chwilach.
Najpierw trzeba zauważyć, że w całej historii żadnemu ojcu Bóg nie wydał takiego polecenia. Otrzymał je tylko Abraham. To nie było wezwanie jakich wiele, kierowane do wszystkich, czy też konkretnej grupy ludzi. Było ono jedyne i niepowtarzalne. Przypomina się tutaj prawda, że Bóg nie wzywa człowieka do niesienia krzyża, którego ten nie jest w stanie udźwignąć. Wiara Abrahama nie narodziła się nagle i niespodziewanie dopiero w tym momencie. Rozwijała się, kształtowała i pogłębiała przez wiele lat – dzięki łasce Bożej, na którą Abraham odpowiadał dokonując życiowych wyborów. Dzięki temu, kiedy przyszedł moment podjęcia tej niewątpliwie jakże trudnej i bolesnej decyzji – mimo, iż zapewne nie potrafił tego zrozumieć – zawierzył Bogu. Zostawmy zatem nasz dywagacje na boku i wczytajmy się w to, co na ten temat mówi samo Słowo Boże:

„Dzięki wierze Abraham, wystawiony na próbę, ofiarował Izaaka, i to jedynego syna składał na ofiarę, on, który otrzymał obietnicę, któremu powiedziane było: Z Izaaka będzie dla ciebie potomstwo. Pomyślał bowiem, iż Bóg mocen jest wskrzesić także umarłych, i dlatego odzyskał go, na podobieństwo śmierci i zmartwychwstania Chrystusa." (Hbr 11,17-19)

Dlatego też to właśnie Abraham, a nie ktoś inny inny nazywany jest „ojcem wierzących”.

„On to jest ojcem nas wszystkich - jak jest napisane: Uczyniłem cię ojcem wielu narodów - przed obliczem Boga. Jemu on uwierzył jako Temu, który ożywia umarłych i powołuje do istnienia to, co nie istnieje. On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów, zgodnie z tym, co było powiedziane: Takie będzie twoje potomstwo. I nie zachwiał się w wierze, choć stwierdził, że ciało jego jest już obumarłe - miał już prawie sto lat - i że obumarłe jest łono Sary. I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się umocnił w wierze. Oddał przez to chwałę Bogu i był przekonany, że mocen jest On również wypełnić, co obiecał." (Rz 4,16b-21).

A Izaak? Pismo Święte informuje nas jedynie, że zapytał ojca o ofiarę, która ma zostać złożona Bogi i później pomagał zbudować ołtarz. Milczy natomiast o sprawach pozostałych. Po ludzku sądząc powinien się buntować, bronić przed związaniem. Jednakże tradycja zarówno żydowska jak i chrześcijańska twierdzą inaczej.

W midraszu Bereszit Rabbah jeden ze starożytnych rabinów pyta retorycznie czy stary Abraham byłby w stanie związać młodego mężczyznę wbrew jego woli. W innym midraszu Pesiqta Rabbati czytamy: „Jeden cieszył się z tego, że złoży ofiarę, drugi cieszył się, że zostanie złożony na ofiarę. Abraham cieszył się, że zwiąże syna w ofierze, Izaak cieszył się, że zostanie związany na ofiarę. Abraham cieszył się, że zabije w ofierze. Izaak cieszył się, że zostanie zabity w ofierze”
Z kolei biskup Amfiloch z Ikonium wkłada w usta Izaaka następujące słowa: „Tak, to ja jestem owcą! Dlaczego nie wyjawiłeś, że to ja mam być zabity? Czemu mnie oszukiwałeś, jak gdybym nie był chętny ofiarować się Bogu? Oczywiście, jestem gotów i błagam cię o to, cieszę się i raduję z tego”. Święty Jan Złotousty natomiast czyni analogię do ofiary Chrystusa: „Co powinno bardziej wzbudzić nasz podziw i porwać w zachwycie? Odwaga Patriarchy, czy posłuszeństwo jego syna? Nie szarpie się i nie wyrywa, nie skarży się, lecz oddaje się posłuszny swemu ojcu. Cichy baranek złożony na ołtarzu, oczekuje w pokornym zawierzeniu ciosu z ręki ojca”.

Nie wiemy, czy tak było rzeczywiście. Nie wolno nam jednak zlekceważyć tego, co przekazuje nam tradycja i intuicja pokoleń. Tym bardziej, że wcale nie jest rzeczą nieprawdopodobną, by Izaak - wychowywany przecież przez ojca żyjącego w zawierzeniu Bogu - sam w tej wierze i posłuszeństwie Bogu wzrastał.

Abraham idąc na górę Moria wierzył, wbrew nadziei, że obietnice Boga zostaną wypełnione. Pogłębiając swoją miłość i zawierzenie Bogu pokazał, że bolesne doświadczenia, przyjęte w imię posłuszeństwa Bogu, wydają niezwykłe owoce. Jeśli zaś pojawia się w nas pokusa oskarżania Boga o bezduszność, okrucieństwo czy nie liczenie się z ludzkimi uczuciami, pamiętajmy bodaj jedno:

Dwa tysiące lat później ów rzekomo „nieczuły”, „okrutny” i „bezduszny” Bóg patrzył jak na tę samą górę co kiedyś Abraham z Izaakiem wchodzi Jego Syn, niosący drewno na którym miał zostać złożony w ofierze. Kiedyś powstrzymał rękę Abrahama i ocalił jego syna. Teraz jednak nie zatrzymał rąk oprawców przybijających Chrystusa do krzyża. Pozwolił Mu umrzeć – aby nas ocalić.