Jedną nogą w niebie

Andrzej Macura

publikacja 14.08.2018 16:00

Garść uwag do czytań na Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z cyklu „Biblijne konteksty”.

Wniebowzięcie Henryk Przondziono /Foto Gość Wniebowzięcie
... to zapowiedź naszego losu. Przejdziemy przez śmierć, ale po zmartwychwstaniu z duszą i ciałem przez całą szczęśliwą wieczność będziemy w niebie

„Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny, święte jest imię Jego”. To wołanie Maryi z Magnificat, przytoczone w Ewangelii uroczystości Jej wniebowzięcia, chyba najlepiej ujmuje sens tego obchodu. Zwykła młoda dziewczyna z Nazaretu przez realizację Bożego planu stała się Matką Boga. Niesamowita sprawa. Ten, który jest „Bogiem z Boga, światłością ze światłości, Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego”; który jest zrodzony z Ojca, a nie przez Niego stworzony, który jest współistotny Ojcu, przyjął ludzką naturę tak konsekwentnie, że choć nie przestał być Bogiem, jest też w pełni człowiekiem. Jest, bo przecież umierając i zmartwychwstając nie pozbył się ludzkiej natury. Dziś, siedząc po prawicy Ojca ciągle jest zarówno prawdziwym Bogiem, jak i prawdziwym człowiekiem. Jak to ujął Sobór Chalcedoński: „Jednorodzonego należy wyznawać w dwóch naturach, bez zmieszania, bez zmiany, bez rozdzielania i rozłączania. Nigdy nie zanikły różnice natur przez ich zjednoczenie, ale została zachowana właściwość obu, tworzących jedną osobę i jedną hipostazę. Nie można Go dzielić na dwie osoby ani ich w Nim rozróżniać, ponieważ jest jeden i ten sam Syn Jednorodzony, Słowo Boże, Pan Jezus Chrystus, jak przedtem prorocy nauczali o Nim, jak sam Jezus Chrystus o tym nas pouczył i jak nam przekazał Symbol Ojców”. A to wszystko dzięki „tak” Maryi. Naprawdę wielkie Jej, a przez Nią i nam, rzeczy uczynił Bóg. W uroczystości wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny pojawia się jednak jeszcze jeden, niesamowity powód do chwalenia Boga: Maryja nie umarła, a z ciałem i duszą została wzięta do nieba. Niezwykły dar dla Maryi, ale i obietnica dla nas. Choć umrzemy, my też kiedyś z duszą i ciałem mamy być w niebie. Los Maryi jest zapowiedzią naszego losu. Tak, naprawdę, wielkie rzeczy czyni dla nas Bóg.

Prawda o wniebowzięciu Maryi została nam przekazana przez Tradycję, a jako dogmat ogłoszono ją dopiero w XX wieku. Nie ma o niej wzmianki na kartach Nowego Testamentu, ale piszą się o niej chrześcijańscy pisarze, także autorzy apokryfów. Siłą rzeczy biblijne czytania tej uroczystości nie odnoszą się więc wprost do wniebowzięcia Maryi. Są jednak arcyciekawe. Każą nam widzieć w Maryi ikonę Kościoła: wezwanie dla każdego z nas i – zachowując oczywiście odpowiednie proporcje – w jej losie zapowiedź naszego losu.

Stali czytelnicy „Biblijnych kontekstów” zauważyli pewnie, że ten ich odcinek powstaje bardzo późno. Było już sporo okazji, by go napisać, a jednak odkładałem to z roku na rok świadom, że czytania tej uroczystości wymagają sporo tłumaczenia. Co widać już po niespotykanie długim wstępie ;-) I na dodatek łatwo tu o jakąś nieścisłość, zbytnie uproszczenie. Bo bardzo trudno w sposób w miarę przystępny przedstawić biblijną, a zwłaszcza apokaliptyczną mariologię. Jest ona bowiem w zasadzie eklezjologią (nauką o Kościele). Rzeczywistość Kościoła i Maryi po prostu się przenikają. Maryja jest najdoskonalszym z ludzi, najlepszą cząstką Kościoła i dlatego momentami uosabia cały Kościół, jest jego ikoną, figurą. Świadom tego problemu odkładałem więc z roku na rok to pisanie, no ale kiedyś trzeba było :) Proszę o wybaczenie, jeśli mimo najszczerszych chęci coś tu zagmatwam albo i niezbyt dokładnie wyrażę. Tych, których jeszcze nie zniechęciłem, zapraszam do lektury :)

1. Kontekst pierwszego czytania Ap 11,19a;12,1.3-6a.10ab

Apokalipsa św. Jana to na pewno pismo trudne. Zwłaszcza dla nas, żyjących całe wieki po jej powstaniu, nie bardzo umiejących wychwycić subtelne aluzje, pewnie znacznie bardziej czytelne dla współczesnych jej autorowi. Nie jest to jednak księga dotycząca jedynie końca czasów. To w dużej części przedstawienie historii chrześcijaństwa. I nie chodzi o to, że konkretną zapowiedź można przypisać konkretnemu wydarzeniu. Ta historia dzieje się ciągle. To pokazanie tego, co się działo, dzieje i dziać się będzie na linii Kościół – siły zła w przeciągu wielu wieków. Od początku chrześcijaństwa aż do sądu ostatecznego, dnia w którym w pełni okaże się, że Jezus Chrystus jest Panem, że naprawdę zwyciężył. Można powiedzieć, że zapowiedzi Apokalipsy już się wypełniły, właśnie się wypełniają i wypełniać się będą aż do końca świata. To po prostu księga zawsze aktualna, w której żyjące w różnych okolicznościach pokolenia chrześcijan mogą widzieć swój los i swoją nadzieję.

Dotyczy to także fragmentu czytanego w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wzięty został właśnie z tej części Apokalipsy, którą w „Biblii Tysiąclecia” zatytułowano „Wydarzenia wstępne wielkiego dnia Boga”. Czyli z tej, która nie sięga jeszcze końca czasów, ale ukazuje los Kościoła; ciągłą walkę mocy zła z Kościołem. Walkę, która mimo przemijania wieków i różnych okoliczności sprowadza się zawsze do tego samego: nienawiści mocy zła wobec Chrystusa i Jego wybranych.  I niech to ogólne umiejscowienie czytanego w tę uroczystość tekstu wystarczy, bo dalsze doprecyzowanie mogłoby tylko ten jasny obraz zaciemnić :)

Czytany w tę uroczystość fragment Apokalipsy brzmi bardzo tajemniczo. To jednak wybór fragmentów z dłuższej wizji. O dziwo, wszystko wydaje się jaśniejsze, gdy czytać ten tekst bez opuszczeń i w szerszym kontekście. Tak więc go przytoczmy. Fragmenty wybrane jako czytanie – pogrubioną czcionką.

Potem Świątynia Boga w niebie się otwarła,
i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego Świątyni,

a nastąpiły błyskawice, głosy, gromy, trzęsienie ziemi i wielki grad.

Potem wielki znak się ukazał na niebie:
Niewiasta obleczona w słońce
i księżyc pod jej stopami,
a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.

A jest brzemienna.
I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia.
I inny znak się ukazał na niebie:
Oto wielki Smok barwy ognia,
mający siedem głów i dziesięć rogów
- a na głowach jego siedem diademów.
I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba:
i rzucił je na ziemię.
I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą,
ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię.
I porodziła Syna - Mężczyznę,
który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną.
I zostało porwane jej Dziecię do Boga
i do Jego tronu.
A Niewiasta zbiegła na pustynię,
gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga,

aby ją tam żywiono przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni.

I nastąpiła walka na niebie:
Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem.
I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie,
ale nie przemógł,
i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło.
I został strącony wielki Smok,
Wąż starodawny,
który się zwie diabeł i szatan,
zwodzący całą zamieszkałą ziemię,
został strącony na ziemię,
a z nim strąceni zostali jego aniołowie.

I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie:
«Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego
i władza Jego Pomazańca,

bo oskarżyciel braci naszych został strącony,
ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym.
A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka
i dzięki słowu swojego świadectwa
i nie umiłowali dusz swych - aż do śmierci.
Dlatego radujcie się, niebiosa i ich mieszkańcy!
Biada ziemi i biada morzu -
bo zstąpił do was diabeł,
pałając wielkim gniewem,
świadom, że mało ma czasu».

A kiedy ujrzał Smok, że został strącony na ziemię,
począł ścigać Niewiastę, która porodziła Mężczyznę.
I dano Niewieście dwa skrzydła orła wielkiego,
by na pustynię leciała na swoje miejsce,
gdzie jest żywiona przez czas i czasy, i połowę czasu,
z dala od Węża.
A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli
wodę jak rzekę,
żeby ją rzeka uniosła.
Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście
i otworzyła ziemia swą gardziel,
i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił.
I rozgniewał się Smok na Niewiastę,
i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa,
z tymi, co strzegą przykazań Boga
i mają świadectwo Jezusa.
I stanął na piasku [nad brzegiem] morza.

Hm.... Szczegóły trzeba będzie chyba sobie podarować. Najistotniejsze chyba będzie wyjaśnienie, że smok reprezentuje tu siły zła, a niewiasta... No właśnie. W apokaliptycznej niewieście miesza się ludzkość, Kościół i Maryja. Gdy w niewieście widzieć Maryję, to z całą pewnością jest ona tu jakby reprezentantką ludzi wybranych przez Boga – Kościoła. Uosabia go. Dla znających trochę teologię – nic dziwnego. Mariologia – czyli „teologia maryjna” jest częścią eklezjologii – „teologii Kościoła”. Upraszczając: w Maryi teologowie widzą najwybitniejszego członka Kościoła, a zarazem wzór, którego śladem powinni kroczyć inni. A prawdy wiary dotyczące Maryi nie są jedynie „perłami w koronie” samej Maryi, ale także wskazaniem dla nas: jak Maryja była poczęta bez grzechu, tak i my powinniśmy być od grzechu wolni;  jak Maryja dziewiczo zrodziła światu Boga, tak i my, Kościół, powinniśmy go światu dawać; jak Maryja wzięta została do nieba, tak i my z ciałem i duszą mamy się tam znaleźć. Niewiasta z tej sceny jest więc w pewnych momentach bardziej Kościołem w innych wyraźniej Maryją.

Już więc wiemy kto to smok, kto Niewiasta. Co w tej scenie się dzieje? Przedstawmy tylko, upraszczając, główne wątki. Niewiasta rodzi Syna, Jezusa Chrystusa. To Maryja, najlepsza cząstka ludzkości, Kościoła. Smok chce go pożreć, ale nie daje rady: Dziecko zostaje porwane do Boga. To Chrystus, którego  smok, szatan, chciał zniszczyć. Dlatego zresztą doprowadził swoimi knowaniami do tego, że został On zabity. Ale On zmartwychwstał i wstąpił do nieba. Teraz jest bezpieczny, smok nic już Mu nie może zrobić. Bo z nieba smoka już wyrzucono. Został pokonany. Teraz smok jest na ziemi i świadom, że przegrał i że ma już mało czasu stara się z całych sił dopaść tych, którzy są jeszcze na ziemi.  Ściga więc Niewiastę, która pozostała na ziemi; ściga Kościół, który przeżywa swój czas próby (czego obrazem jest pustynia – Niewiasta zbiegła na pustynię). Jak to czytamy w tej wizji, smok, jest na Niewiastę rozgniewany i nie mogąc jej zniszczyć (nie mogąc zniszczyć Kościoła) rozpoczyna walkę z  innymi jej dziećmi; z tymi, „co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa”.

Już wszystko jasne, prawda? Chrystus zwyciężył, moce zła już zostały pokonane. W wymiarze kosmicznym szatan nie ma już nic do powiedzenia. Ale strącony póki co na ziemię próbuje zniszczyć te dzieci Boże, które jeszcze na ziemi przebywają.

Piękne i pouczające. Nieraz dziwimy się, skąd w świecie tyle zła. Dlaczego dobrzy w zasadzie ludzie nagle przemieniają się w mordujące innych bestie; skąd w zwykłych ludziach czasem tak wielkie zepsucie, tyle nienawiści, tyle kłamstwa. Ano stąd, że źródłem tego zła nie jest jedynie słaba ludzka natura, a śmiertelnie ranny i dlatego wściekły smok, diabeł, szatan. Warto o tym pamiętać, gdy widzimy, że ktoś jest zły. Tak naprawdę w swej naturze nawet najgorszy człowiek jest dobry. Ale ta natura została zraniona przez grzech. I dlatego może w niej działać Zły. Umiejmy potępiać zło, złu się przeciwstawiać, ale nigdy nie potępiać człowieka, z człowiekiem walczyć....

2. Kontekst drugiego czytania 1 Kor 15,20-26

Bez zmartwychwstania –  Chrystusa i kiedyś naszego – nasza wiara nie miałaby sensu. Między innymi tę prawdę w swoim liście przypomniał św. Paweł Koryntianom. A w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej – przypomina także nam.

Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka też dokona się zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć.

Tekst jest w zasadzie jasny, nie trzeba tu obszernego komentarza. Jak przez grzech Adama weszła na świat śmierć, tak dzięki Chrystusowi – drugiemu Adamowi – w świat wchodzi życie. Umieramy, bo skażeni jesteśmy grzechem, ale dzięki Chrystusowi, do którego przez chrzest należymy,  będziemy mieli wieczne życia. A pewność że to nie czcza obietnica daje nam fakt, że Jezus już zmartwychwstał. Nasze zmartwychwstanie jest jak  najbardziej możliwe.

Ciekawa jest w tym tekście także wzmianka o królowaniu Chrystusa i o tym, że na końcu czasów, gdy już pokona On wszelką „Zwierzchność, Władzę i Moc” (pewnie jakiej złe duchowe siły) odda na powrót królowanie Ojcu. Trochę to może dziwić, prawda? Ten, który zna nasze codzienne trudy, bo sam ich doświadczył, póki co jest z woli Ojca władcą wszystkiego. Mocny ten nasz Orędownik w niebie...

3. Kontekst Ewangelii Łk 1,39-56

Ewangelia tej uroczystości pochodzi z wstępnej części dzieła świętego Łukasza. Po przedstawieniu Zachariasza i Elżbiety, narodzin ich syna, Jana Chrzciciela, po scenie zwiastowania Maryi, że zostanie Matką Bożego Syna mamy scenę spotkania Maryi i Elżbiety. To scena zachwytu nad cudownością Bożych planów, które właśnie zaczynają się realizować.

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”. Wtedy Maryja rzekła:

Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim.
Bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą
wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.
Święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie na pokolenia i pokolenia
Nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,
pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki.

4. Warto zauważyć

Tekst w zasadzie jest jasny. To  – jak napisałem wcześniej – kolejny po Kantyku Zachariasza okrzyk radości spowodowany zachwytem nad łaskawością Boga, który właśnie zaczyna realizować swoje zapowiedzi. Zwróciłbym tu jedynie uwagę na kilka spraw.

  • Elżbieta nazywa Maryję Matkę jej Pana. Za chwilę tym samym słowem określi Boga. Jest to wyraźny znak, że może niekoniecznie Elżbieta, ale już na pewno pierwsi chrześcijanie, wierzyli w to, że Jezus jest Bogiem.
     
  • Maryja jest błogosławiona   – czyli szczęśliwa – bo uwierzyła Bogu. Ważna wskazówka dla nas.
     
  • Maryja jest świadoma, że zaszczyt który ją spotkał będzie powodem, dla którego uznawać ją będą za błogosławioną, szczęśliwą. Ale nie widzi w tym swojej zasługi,  tylko zasługę Boga, który łaskawie na nią spojrzał, dostrzegł jej pokorę.
     
  • Maryja przypomina, że Bóg może działać wbrew ludzkim kalkulacjom; że w Jego ręku są zarówno niewiele znaczący i ubodzy, jak i bogacze i władcy.

5. W praktyce

  • W odniesieniu do słów Elżbiety o szczęściu Maryi, która uwierzyła Bogu... My, chrześcijanie, mamy czasem tendencję do wybiórczego traktowania tego, co mówi Bóg. Jedno przyjmujemy, ale wobec drugiego to już mówimy, że tak się nie da, że trzeba słowa Ewangelii inaczej rozumieć, że to tylko nie do zrealizowania ideał itd. itp. Szczęśliwy, kto Bogu wierzy. Także na przekór temu, co zdaje się podpowiadać zdrowy rozsądek... Bo Bóg wie lepiej od „zdrowego rozsądku”.  Mówienie Mu „tak” obraca się w szczęście, wykręcanie się przynosi gorycz niespełnienia...
     
  • W odniesieniu do słów Maryi.... Każdy możny tego świata powinien pamiętać, że jego potęga to tylko szczęśliwy dopust Boży. Gdy Bóg zechce, będzie inaczej. Bo Bóg nie musi mieć względu na posiadane przez człowieka godności i piastowaną przez niego władzę. To ostrzeżenie dla wszystkich, którzy z powodu posiadanych władzy czy (i) bogactwa czują się lepsi od innych. I nadzieja dla tych, którymi możni pomiatają...
     
  • Odnośnie do słów św. Pawła... Prawda o zmartwychwstaniu do podstawowa prawda naszej wiary. Bez niej nasze zaufanie do Chrystusa nie ma sensu. Warto o tym pamiętać w duszpasterstwie. Wszelkie inicjatywy mające odpowiedzieć na duchowe czy materialne potrzeby człowieka mają niewielki sens, jeśli u ich podstawy nie leży wyraźnie prawda o zmartwychwstaniu i życiu wiecznym. Także nasza nadzieja nie może opierać się tylko na ziemskich oczekiwaniach, ale musi wybiegać w wieczność. Wyraźniej: nie po to jesteśmy Kościołem, by tworzyć pomocowe dzieła, ale by dawać nadzieję nieśmiertelności. Tworząc te dzieła, pomagając, nie możemy stracić z oczu horyzontu wieczności.
     
  • Odnośnie do Apokalipsy.... Warto pamiętać, że zło w świecie to nie tylko sprawka ludzi. To przede wszystkim „dzieło” rozwścieczonego swoją klęską szatana. Stąd też tyle w tym złu irracjonalności. Dlatego potępiając zło zawsze powinniśmy starać się uratować człowieka. Nawet jeśli to on jest sprawcą tego zła. Bo ostatecznie on też jest ofiarą...