Tnij, waść

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 30.09.2018 06:00

Chrystusowe wezwanie do otwartości na nowość.

Duch Święty przełamuje schematy, rutynę, skostnienie Herzi Pinki / CC-SA 4.0 Duch Święty przełamuje schematy, rutynę, skostnienie
Uczy, że wierność tradycji i nowość nie wykluczają się, ale dopełniają

1. „Zaczęliśmy mu zabraniać, bo nie chodzi z nami”. Apostołowie spotykają kogoś, kto egzorcyzmuje w imię Jezusa. Dlaczego mu zabraniają? „Bo nie chodzi z nami”. Co kieruje uczniami Jezusa? Skoro dostali reprymendę od Mistrza, można przypuszczać, że chodzi albo o zwykłą zazdrość, albo o chęć pokazania, kto tu rządzi. W Kościele nie brakuje tego typu postaw i dziś. Nieraz, gdy pojawia się ktoś obdarzony jakimś charyzmatem, napotyka sprzeciw wspólnoty, parafii lub przełożonych. Oczywiście, że kościelna władza musi rozeznać autentyczność Bożych darów. To jej zadanie. Ale zdarza się, że zamiast udzielić wsparcie dla autentycznego dobra czynionego w imię Jezusa, mnoży się zastrzeżenia, wątpliwości czy zakazy dla tzw. świętego spokoju. Wielu świętych przechodziło przez takie trudności. Czasem dopiero po latach przyznawano im rację. Jezus mówi: „Przestańcie zabraniać, bo nikt, kto uczyni cud w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie”. Jest to wezwanie do otwartości na nowość. To sprzeciw wobec postaw lękowych w obliczu jakiegoś nowego daru czy charyzmatu we wspólnocie. Duch Święty przełamuje schematy, rutynę, skostnienie. Uczy, że wierność tradycji i nowość nie wykluczają się, ale dopełniają.

2. „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu lepiej byłoby kamień młyński uwiązać u szyi i wrzucić go w morze”. To jedno z najtwardszych słów Jezusa. Chodzi o ochronę „małych, którzy wierzą”. Małych, czyli słabszych, bezbronnych. Zadaniem „silniejszych” w Kościele (przełożonych, liderów, ludzi ugruntowanych w wierze) jest ochrona tych, którzy stawiają pierwsze kroki, doświadczają kryzysów lub trudności. Antyświadectwo powoduje zgorszenie tym większe, im ktoś ma większy autorytet we wspólnocie wiary. Głośno dziś o przypadkach gorszących zachowań księży, biskupów, nawet kardynałów. Gorszą nie tylko nadużycia seksualne, szokujące jest także rozwadnianie nauczania, rezygnacja z trudniejszych wymagań Ewangelii. Nie może to nas nie boleć. Owszem, boli, i to bardzo. Nie wolno jednak stawiać się w roli tego, kto wiesza innym młyńskie koła na szyi. Każdy z nas może być potencjalnym gorszycielem. Co bynajmniej nie pomniejsza winy ani nie usprawiedliwia tych, którzy nas gorszą.

3. „Jeśli zatem twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją”. Pan zachęca nas, byśmy tak samo krytycznie patrzyli na siebie, jak patrzymy na innych. Chirurg nie może sobie pozwolić na pomyłkę. Dobra diagnoza jest warunkiem udanej operacji. Muszę odkryć przyczynę mojej duchowej choroby. Źródłem zła bywają nasze przywiązania. Nie wszystkie, ale te szkodliwe, zbędne, często niszczące. Może chodzić o przywiązanie do materii, sukcesu, sławy, przyjemności zmysłowych, do pewnych ludzi czy jakiejś społeczności. Zło wchodzi w nasze życie na ogół pod pozorem dobra. Ręka, noga czy oko są czymś dobrym, a jednak mogą być niewłaściwie użyte, mogą stać się „kanałem” dla zła. I wtedy trzeba ciąć. To bywa bolesne, ale w perspektywie wieczności ból ten czy strata jest czystym zyskiem. Więc „tnij, waść, wstydu oszczędź”. Często nie ma innego wyjścia..