W świetle Słowa

Agata Combik

publikacja 23.04.2010 07:32

Ta gruba tajemnicza księga często nas onieśmiela... Jak się zabrać za lekturę Pisma Świętego? Jak zachęcić do niej dzieci, młodzież? Jedną z osób, które dały się porwać słowu Bożemu i potrafią zarażać swoją fascynacją innych, jest s. Bogusława Gajowska RM.

s. Bogusława Gajowska RM Agata Combik/Agencja GN s. Bogusława Gajowska RM
Biblia towarzyszy jej także w kawiarni

Grupa wyrośniętych chłopaków z ostatniej klasy szkoły zawodowej, częściowo już dorosłych, niekiedy ponad dwudziestoletnich ludzi, nie była zbyt chętna do współpracy. „Co to jest?!”, „Ja nie będę tego czytał!”, „Niech siostra nie będzie śmieszna!” – takie słowa słyszała siostra Bogusława, gdy wręczała Biblię swoim uczniom na pierwszej katechezie w ciągu roku. Dziś, gdy przypomina im tamte zajęcia, sami sobie się dziwią. Lektura Pisma Świętego, zgłębianie biblijnych tekstów – choć pozostaje niełatwe – stało się dla nich czymś naturalnym.

Quizy, teatr i krąg

S. Bogusława ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi jest katechetką w Zespole Szkół Zawodowych w Brzegu Dolnym, w parafii pw. NMP z Góry Karmel. Niektórzy nazywają ją „latającą z Pismem Świętym”. W czasie katechezy jej uczniowie zazwyczaj pracują z księgą Biblii w dłoni, a ona sama nie rozstaje się z nią ani na chwilę. Prowadzi też grupy biblijne. Pierwszą z nich zorganizowała w Legnicy, dla dzieci ze szkoły podstawowej z kl. I–III.
– Dzieci reagują bardzo spontanicznie na słowo Boże – mówi s. Bogusława. – Nazywają rzeczy po imieniu. „Ale ona była głupia!”, „A to skąpiec!” – potrafią wykrzyknąć, słuchając historii biblijnych bohaterów. Uczą takiej zdrowej prostoty, naturalności. Najłatwiej im było poznawać Pismo Święte poprzez zabawę, krzyżówki, rebusy, quizy. Przygotowywaliśmy też wspólnie scenki, w których dzieci odgrywały role biblijnych postaci. W biblijnym konkursie w Legnicy kilka lat temu prezentowaliśmy historię wdowy proszącej wytrwale o pomoc opornego sędziego. Mieliśmy proste stroje, by łatwiej było odnieść daną scenę do współczesności.
Obecnie w Brzegu Dolnym siostra prowadzi Krąg Biblijny dla młodzieży w wieku licealnym.
– Zaczęło się od tego, że na katechezie wciąż słyszałam różne dziwaczne pytania – wspomina.
– A to o kwestię długich włosów u mężczyzn w Piśmie Świętym, a to o biblijne zdanie, że „Bóg nie mieszka w świątyni” itd., itp. Bardzo często młodzi ludzie zatrzymują się na wyrwanych z kontekstu słowach. Aby uświadomić im ten błąd, napisałam kiedyś na tablicy: „W Piśmie Świętym jest napisane: Nie ma Boga” – zna- ny przykład. W klasie wybuchł szum, wręcz bunt. Nie mogli pojąć, o co chodzi. Sami w końcu doszli do tego, że całość biblijnego tekstu brzmi: „Mówi głupi w sercu swoim: Nie ma Boga”. Powtarzam im wciąż: przeczytaj całe zdanie, cały rozdział.

Członkowie Kręgu Biblijnego gromadzą się zazwyczaj w czwartki.
– Koncentrujemy się na Ewangelii przeznaczonej na najbliższą niedzielę. Zaczynaliśmy od nauki podstawowych zasad lektury Pisma Świętego. Okazało się, że wielkim odkryciem była dla młodych fundamentalna prawda, że każde czytanie Pisma Świętego ma być modlitwą. Na każdym spotkaniu przedstawiam im najpierw kontekst historyczny, teologiczny danego fragmentu. Potem rozmawiamy o tym, co Bóg dziś mówi każdemu z nas osobiście poprzez to Słowo – tłumaczy siostra. – Często młodzież z góry zakłada, że Biblia to tajemnicza księga, której nie da się pojąć. Tymczasem wiele rzeczy staje się zrozumiałych, kiedy człowiek zada sobie kilka podstawowych pytań: gdzie jest podmiot, gdzie orzeczenie, kto jest głównym bohaterem, czyli wraz z modlitwą wykorzysta wiedzę, którą już posiada.

Z książką i na kolanach

Przez s. Bogusławę przemawia tu polonistka. Jako absolwentka filologii polskiej swoje spotkanie ze Słowem przeżywa wielostronnie. Przyczyniły się do tego późniejsze podyplomowe studia teologiczne, podyplomowe studia biblijne, studium życia konsekrowanego („mój tata się śmieje, że odrabiam teraz wszystkie dawne wagary” – mówi z uśmiechem). W swoim życiorysie ma również barwne spotkanie z językiem greckim. – Na zajęciach dotyczących pism Pawłowych nasz wykładowca często powtarzał: w greckim oryginale jest tak a tak – wspomina. – To zmobilizowało mnie, żeby samej zacząć się uczyć greki. Zdobyłam jakieś podręczniki i w czasie wakacji zaczęłam wkuwać literki, rysować greckie „szlaczki”. To przyniosło owoce. Greckie słowa mają często o wiele szersze znaczenie niż polskie odpowiedniki. Ich znajomość pozwala lepiej zrozumieć sens tekstu. Pomaga mi to w rozważaniu Słowa, przydaje się na katechezie. Siostra zauważa, że nie należy się martwić, jeśli przy lekturze Biblii natrafiamy na fragmenty trudne, na razie dla nas zakryte, niezrozumiałe. – Maryja też nie rozumiała wszystkiego. Ale zachowywała słowo Boże w sercu, przyjmowała postawę zawierzenia. Niekiedy po dłuższym czasie poszukiwań, zmagania się z jakimś tekstem, odkrywamy w nim coś dla siebie bardzo ważnego – podkreśla. I tłumaczy, że słowo Boże to w jej życiu absolutna podstawa. – Nie miałabym czym żyć, z czym pójść do ludzi, gdyby nie ono. Słowem Bożym zaczynam dzień i kończę. Wieczorem przygotowuję sobie do rozważania Ewangelię z następnego dnia. Wierzę, że i w ciągu nocy to Słowo „pracuje” we mnie. Rano odprawiam biblijną medytację. Jak mogłabym nie rozmawiać z Tym, któremu poświęciłam życie? S. Bogusława podkreśla jednak, że rozważanie Słowa jest ważne nie tylko dla sióstr zakonnych. – Mając 16 lat, byłam u swojej kuzynki, protestantki. Kiedyś poprosiła mnie, żebym przez godzinę zajęła się jej synkiem, bo ona wraz z mężem będzie rozważać Pismo Święte. Byłam zdumiona. Teraz znam wiele takich rodzin katolickich, które regularnie pochylają się nad Biblią. Zdarza się, że dzwonię do znajomych, a oni mówią: wiesz, właśnie skończyliśmy dzielenie się słowem Bożym. I tak po prostu, przez telefon, rozmawiamy sobie o Panu Jezusie i Jego słowie. To powinno być naturalne.