Teraz idź, nie stój!

Piotr Rostworowski

publikacja 30.11.2018 07:54

Przebudź się, przebudź się! Przyodziej moc twą, Syjonie! (...) Albowiem tak mówi Jahwe: „Za darmo zostaliście sprzedani i bez srebra będziecie wykupieni” (Iz 52,1–3).

Pan Bóg nikomu nie odmawia światła John Fowler / CC 2.0 Pan Bóg nikomu nie odmawia światła
Jego łaska kieruje naszym życiem

Pan Bóg wzywa nas do powstania, otrząśnięcia się z pyłu, zerwania pęt z naszej szyi. To zostaje nam dane przez łaskę Jego. Pan Bóg zna nas lepiej niż my sami, wie, jakie są nasze błędy, błędne drogi. Wie, żeśmy wezwania usłuchali, ale potem odchodzili, później znów wracali, ale może nie całkiem. Któż z nas może powiedzieć, że był wierny?

„Nie wzywałeś mnie, Jakubie, bo się mną znudziłeś, Izraelu (...) Ja, właśnie Ja, przekreślam twe przestępstwa i nie wspominam twych grzechów. Obudź mą pamięć, rozprawmy się wspólnie, mów ty, ażeby się usprawiedliwić” (Iz 43,22–26).

Tak mówi Pan Bóg do człowieka i człowiek wie dobrze, że nie ma się czym usprawiedliwić. Bóg gładzi grzechy dla niego samego, jest taki, jaki jest, tzn. jest dobry, gładzi grzechy i już ich nie pamięta.

O pojednaniu z Bogiem mówi prorok Izajasz w 54 rozdziale. Jest tam obraz oblubienicy odrzuconej i przygarniętej na nowo, w świeżości miłości jakby pierwszej:

„Nie lękaj się, bo już się nie zawstydzisz, (...) bo małżonkiem ci jest twój Stworzyciel (...) i jakby do porzuconej żony młodości mówi twój Bóg: Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę, (...) w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem” (Iz 54,4–8).

Pan Bóg zaczyna jakby na nowo, w świeżości pierwszej miłości odnawia swoje przymierze z nami. Wobec tej Jego inicjatywy, Jego miłości, cóż znaczą wszystkie nasze błądzenia, nasze niewierności? Musimy zdać sobie sprawę, że miłość Boga jest bezgraniczna, że oddala od nas nieprawości, zatapia w niej wszystkie błądzenia człowieka.

W psalmie 103[102] w wersecie 12 czytamy: „Jak jest odległy wschód od zachodu, tak daleko odsuwa od nas nasze występki”.

Rekolekcje, jako z naszej strony nawrócenie do Boga, muszą być głębokim aktem wiary w łaskę odnawiającą nas do dna duszy.

„Zabiorę was spośród ludów, (...) pokropię was czystą wodą po to, byście się stali czystymi od wszelkiej nieczystości, i dam wam nowe serce, i nowego ducha tchnę do waszego wnętrza, kamienne serce wam odbiorę, a dam wam serce z ciała” (Ez 36,24–27).

A dalej: „W dniu, w którym was oczyszczę z win waszych, zaludnię znowu miasta, ruiny zostaną odbudowane, a spustoszony kraj znowu ma być uprawiany, zamiast by odłogiem leżał przed oczyma każdego przechodnia. (...) Ja, Jahwe, to powiedziałem i to wykonam” (Ez 36,33–36).

A więc człowiekowi dana jest łaska bezmierna. Trzeba w nią wierzyć, przyjąć ją i z nią współdziałać. Pan Bóg nikomu nie odmawia światła, Jego łaska kieruje naszym życiem, jest Duch Boży, który wskazuje drogę i daje poznać, czego od nas chce. Nasze sumienie powinno być delikatne, żeby nie uciszyć Jego głosu. Bo możemy uciszyć głos Boży, ale możemy też iść za nim. Wtedy będzie on coraz mocniejszy, aż przyjdzie dzień, że będziemy znali wolę Bożą i widzieli ją wyraźnie.

Łaskę można porównać do fali, która, napotykając na przeszkodę w duszy, oświetla ją i mówi: „widzisz – to trzeba zmienić, wyrzucić, usunąć, tu źle prowadzisz tę sprawę”. Gdy to spełnisz – idzie dalej i pokazuje nową przeszkodę: „to się Bogu nie podoba, trzeba to poświęcić”. Dopóki jest przeszkoda, to łaska się zatrzymuje. Działanie łaski można też porównać do probówki z otworami, pionowo ustawionej, do której nalewamy wodę. Woda wypływa przez otwór umieszczony niżej. Trzeba otwór zatkać, żeby woda poszła w górę. Im mniej od dołu tych otworów, tym wyżej wzniesie się woda.

Działanie łaski podobne jest też do wędrówki człowieka, który wchodzi na górę i co pewien czas ogląda widok. Na niższym poziomie zobaczy mniej, wyżej widzi szerszy horyzont.

Jeżeli będziemy w życiu wewnętrznym stać, to łaska nie ukaże nam niczego. Człowiek widzi w miarę, jak idzie. Jeżeli idzie, to Pan Bóg pokazuje mu coraz więcej. Idź od zakrętu do zakrętu, nie wysilaj się, żeby widzieć dalej; na każdym zakręcie będzie ci pokazane, co dalej, a teraz idź, nie stój!

Oświecenie umysłu w dziedzinie poznania następuje w człowieku we współdziałaniu intelektu i woli – jest ono dane człowiekowi w miarę, jak idzie. Czasem ludzie czekają na zupełną pewność, ale tę zupełną pewność można mieć tylko przy współdziałaniu z łaską – przez to, że się idzie.

Problemy życia są bardzo skomplikowane, ale w biegu one się rozwiążą, wyjaśnią. Szkoda czasu stać i rozwiązywać, gdy się idzie – one się uproszczą. Podobnie jak na stacji kolejowej jest dużo torów i dopóki pociąg stoi, liczba ich się nie zmniejsza. Gdy pociąg ruszy i jedzie, torów jest coraz mniej – one się upraszczają. Trzeba iść naprzód, nie rozgryzać problemów. Za dużo myślimy, a tymczasem trzeba być bardziej wiernym w postępowaniu. Jeżeli współpracujemy z łaską, jeżeli jest w nas po prostu wierność woli Bożej, wtedy te rzeczy się upraszczają przez poznanie Boga i łaski Jego.

Są ludzie, którzy nie czynią tego, co trzeba, a szukają metod ascezy w książkach. Zrób to, co widzisz, że trzeba zrobić – to jest ważniejsze od poszukiwań w książkach ascetycznych. Trzeba w życiu duchowym bardzo prostego realizmu, bo to nie są wielkie filozofie. Robić, co trzeba. A co? Ty właściwie wiesz. Rzadko kiedy się nie wie. Owszem – czasem musisz się o coś zapytać, ale też pewne żądania Boże już znasz, i to nie od dziś, a tego światła nie wykorzystałaś. Właśnie dlatego teraz widzisz, że światła ci brak, jest zamęt i życie wewnętrzne komplikuje się.

Pierwszorzędną sprawą jest wierność łasce. Nie można tego jakoś odłożyć, odsunąć i czynić jak dawniej.

Naszym nieszczęściem jest to, że nie umiemy zmobilizować się do wierności łasce. Wtedy szlibyśmy równym krokiem, czyniąc to, czego Bóg od nas chce i czego sami właściwie chcemy. Poznawalibyśmy żądania Boże coraz jaśniej. Pan Bóg daje łaskę, trzeba bardzo chcieć odpowiedzieć czynem na Boże żądania w duszy – to cała mądrość.

Nie rozpraszajcie się. Kultywujcie ciszę kontemplacji. Pan Bóg chce do was mówić i będzie mówić, ale skoro dusza jest rozlana na zewnątrz, rozproszona, roztargniona, to głosu Bożego nie słyszy i nań nie reaguje.

Trzeba bardzo uważać, żeby różne urzędy nie dyspensowały od skupienia, od wysiłku kontemplacyjnego, bo wtedy łatwo się człowiek rozprasza. Trzeba starać się łączyć jedno z drugim. Poświęcenie dla Zgromadzenia nie może eliminować skupienia kontemplacyjnego.

W klasztorze kontemplacyjnym musi być taka organizacja, żeby wszystko mówiło o kontemplacji.

Człowiek staje się bliższy również bliźnim, im bardziej jest człowiekiem kontemplacyjnym, im bardziej jest w Bogu. Jak promienie słoneczne – im bliżej są słońca, tym bliżej siebie. Podobnie i ludzie. Im bardziej korzeniem są w Bogu, tym bliżsi stają się głębi dusz innych ludzi i bardziej z nimi zjednoczeni... Tam – blisko Boga – człowiek traci swoją twardość, rozpływa się, nie nastawia kantów swojej pseudowielkości. U źródła swego własnego bytu staje się bardzo mały, zdolny spłynąć w jedno z innymi ludźmi.

Życie kontemplacyjne spowoduje, że będziecie i sobie nawzajem bliższe, w łączności wewnętrznej między duszami. Nie zniechęcajcie się, niech nikt nie upada na duchu. Jedną z najkonieczniejszych cnót jest męstwo, które się niczym nie zniechęca, wytrwałość wysiłku.

U początku życia człowiek nie wie, jak trudna droga go czeka; wtedy może łatwiej wierzyć w pomoc Boga i we wszystkie nieograniczone możliwości swego ducha we współpracy z łaską. Gdy jednak wiele postanowień rozbiło się, gdy doznał wielu porażek, wtedy może się zniechęcić, wątpić. Próbował i wie, że wielkich rzeczy nie dokonał. Niech wie, że doświadczył tylko siebie, swojej nędzy, ale łaska jest wciąż dla niego zachowana i może go przemienić. Jest to drugie wezwanie – w stanie życia dojrzałego – gdy człowiek już poznał swą słabość; niepowodzenie wymaga większej wiary i ufności Bogu.

Nie szkodzi, że życie zawaliło się, może i nie wydało owocu, którego się spodziewałaś. Pan Bóg mówi: „Przyjdź teraz”. Na pewno Bóg postąpi z tobą według łaski, sprawi, byś mogła zaczynać jakby z pierwszą miłością, tak jak uczynił oblubienicy niewiernej, o której mówi Izajasz w 54 rozdziale.

Uwierzyć w to i wyjść naprzeciw tej nowej łasce wymaga wielkiej ufności Bogu, ale Pan Bóg tego właśnie chce.

Mówi Bóg przez Izajasza:

„Ale teraz tak mówi Jahwe, Stworzyciel twój, Jakubie, i twórca twój, o Izraelu: Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą (...) Albowiem Ja jestem Jahwe, twój Bóg, Święty Izraela, twój Zbawca” (Iz 43,1–3).

W Księdze Ozeasza Bóg mówi, jak bardzo szuka duszy – w sposób może bolesny dla niej – gdy ona chodzi błędnymi drogami, za innymi miłościami:

„Dlatego zamknę jej drogę cierniami i murem otoczę, tak że nie znajdzie swej ścieżki, za kochankami swymi pobiegnie, ale ich nie dogoni (...) Wtedy powie: Pójdę i wrócę do swego męża pierwszego, bo wówczas lepiej mi było, niż teraz (...) Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić do jej serca (...) I poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Jahwe (...) Powiem: Ludem moim jesteś, a on odpowie: mój Boże” (Oz 2,8–10; 16–22.25).

Te wszystkie słowa są dla nas prorocze, one mają w nas wpoić ufność w wierność Boga, a nie dopuścić do tego, żeby niewierności spowodowały to, co najgorsze, tj. rezygnację i pozostanie w stanie martwoty, do której wiele dusz dochodzi. Ustaje w nich coś świeżego, owa miłość Boga, która Go szuka wciąż na nowo.

Dusza ma szukać Boga poprzez złamane postanowienia. Wszystko jedno, co było w naszym życiu, bo nasze życie będzie święte, jeżeli wierzymy, kim jest Bóg i co to znaczy, że Bóg nas kocha, że nas powołał, że jest wierny i nie cofa powołania ani łaski, że ma dla nas dary nieodwołalne.

*

Piotr Rostworowski Wypatrując Jezusa Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC