Niewidzialna ręka Boga

Andrzej Macura

publikacja 15.05.2010 12:25

Gdzie był Bóg, kiedy to lub tamto? Takie pytania to wynik zderzenia oczekiwań z twardymi faktami. Gdy przyjrzeć się im dokładniej i z perspektywy czasu, zazwyczaj nie ma problemu, by w najbardziej tragicznych wydarzeniach zobaczyć jakieś dobre działanie Boga.

Niewidzialna ręka Boga Andrzej Macura W Ewangelii Jezus powie, ze skoro Bóg troszczy się o w kwiaty, to tym bardziej o ludzi. Ten kwiatek dobrze sobie radzi....

Rozmyślania nad Rdz 37-38

Słynny Diego Maradona, po strzeleniu dyskusyjnej bramki w meczu przeciwko Anglikom na mistrzostwach świata w 1986 roku miał powiedzieć, że nie jego, ale Boża ręka skierowała piłkę do siatki Anglików. Takie zasłanianie się Bogiem n pewno nie przynosi Mu chwały. Trudno przecież, by Bóg interweniował w sprawę tak błahą, jak wynik piłkarskiego meczu. Zresztą gdyby chciał, na pewno znalazłby mniej kontrowersyjny sposób. Prawdą jednak jest, że Bóg ciągle nad światem czuwa. Nawet jeśli Go nie dostrzegamy, w przedziwny sposób potrafi kierować zagmatwanymi ludzkimi losami. Choć zawsze najdziwniejsze koleje losu, najbardziej zaskakujące zwroty, niewierzący mogą tłumaczyć zbiegiem okoliczności, wierzący, zwłaszcza patrząc na nie z perspektywy czasu, często dostrzegają w nich niewidzialną rękę Boga. Tak też jest w rozpoczynającej się w 37. rozdziale Księgi Rodzaju historii Józefa.

Nie wyróżniaj jednego

Miał cztery żony, ale z Rachelą chyba łączyło go coś niezwykłego. Dla niej wiele lat pracował u Labana. I nie przestał jej kochać, mimo iż długo nie mogła mu dać syna – w tamtych czasach ważny powód do obrażenia się na żonę. Gdy zmarła wydając na świat Beniamina, Jakubowi musiało jej bardzo brakować. Chyba właśnie dlatego taką miłością darzył jej syna, Józefa. A po jego rzekomej śmierci - najmłodszego Beniamina. Miłość do niej przysłoniła mu jednak zdrowy rozsądek. Wyraźnie wyróżniać jednego spośród wielu synów, i to wcale nie tego najstarszego, to co najmniej nieroztropne. Żaden rodzic nie potrafi dać swoim dzieciom dokładnie tyle samo miłości. Ale mógłby się choć starać. Jakub tego nie robił. To Józefa, młodzika, wyróżniał spośród innych braci. Choćby tym, że to jemu darował kosztowne ubrania. No i – jak wynika z opowiadania – trzymał syna przy sobie, gdy inni bracia musieli wędrować z dala od domu ze stadami. Od takiej postawy ojca tylko krok od wywołania między dziećmi niesnasek.

Na pewno i sam Józef nie był tu bez winy. Zamiast trzymać sztamę z braćmi donosił na nich ojcu. No i te jego sny, którymi się chełpił. Najpierw ten, w którym jego snopowi kłaniały się snopy jego braci. „Czyżbyś rzeczywiście chciał nami rządzić”? – pytali go, pewnie mocno poirytowani.  A potem ten, w którym jedenaście gwiazd oraz  słońce i księżyc – pewnie ojciec i matka – oddawały mu pokłon. Już nawet ojciec miał dość tego wywyższania się i zganił go. Czy można się dziwić, ze bracia mieli go serdecznie dość i nie potrafili z nim normalnie rozmawiać? Przemądrzały siedemnastolatek, który stawia się ponad starszymi zawsze będzie budził niechęć. Nawet gdyby był rzeczywiście bardzo inteligentny i zdolny.

Straszna musiała być złość braci, skoro widząc Józefa z daleka, zanim znów zdołał coś powiedzieć, postanowili go zabić. Na szczęście Rubenowi udało się odwlec ostateczną decyzję braci. Mądrala trafił do wyschniętego zbiornika na wodę. A potem, za namową Judy i pod nieobecność Rubena, bracia sprzedali go zmierzającym do Egiptu Izmaelickim kupcom.

Co czuł mający przywódcze ambicje najstarszy syn Jakuba Ruben uświadomiwszy sobie, że nie zdołał ocalić swojego brata? Wcześniej próbował swoich sił z ojcem współżyjąc z Bilą, jedną z jego żon. Teraz zobaczył, jak trudno narzucić własną wolę braciom. Miał dość? A najgorsze dopiero miało przyjść. Gdy bracia świadomi swojej podłości okłamali ojca, że Józefa rozszarpało dzikie zwierzę. Patrząc na jego smutek musieli żałować swojego postępku. Świadczyć może o tym fakt, że Juda oddzielił się od rodziny i przystał na służbę do obcego człowieka, Chira. Głupia zawiść zniszczyła w miarę spokojne życie rodziny. Odtąd już nic nie miało być takie samo.

Dla rodziców wszystkich czasów historia ta jest nauczką, by nigdy nie wyróżniać któregoś ze swoich dzieci. No, chyba że w dzień jego święta. Dla innych może byc ta historia nauczuką, że jedną chwilą niepohamowanego gniewu łatwo zepsuć całą swoją przyszłość. A gdzie w tym wszystkim jest Bóg? Na razie Go nie widać. Jego niewidzialna ręka tak już jednak wszystkim kieruje, by pewnego dnia podły czyn braci okazał się błogosławiona winą. Józef trafia do domu urzędnika faraona, Putyfara.

Patriarcha i prostytutka

Patriarcha u prostytutki? Nie, to nie żart. To kolejna ilustracja tezy, że Bóg wiele potrafi znieść. A w jego planach jest miejsce zarówno dla szlachetnych, jak i podłych. Ruben sypiał ze swoja macochą, ale potrafił przeciwstawić się braciom chcącym zabić Józefa. Juda brata sprzedał, synową oszukał i nie dbał o jej życie, ale o własnego syna się bał. Rzeczywistość rzadko jest czarno-biała. A grzechem bliźnich najbardziej gorszą się ci, którzy trudnych wymagań moralnych nie chcą tknąć palcem czekając, aż ich ideały zrealizują inni.

Juda – trudno tego nie dostrzec – bardzo szybko doznał bólu podobnego do tego, który sprawił swojemu ojcu, Jakubowi. Stracił aż dwóch synów. Najpierw umarł Er, potem Onan. Nic dziwnego, że Juda bał się o najmłodszego, Szelę. Ale wedle zwyczaju zobowiązany był oddać Tamar także swojego ostatniego syna. Niezrozumiały ów zwyczaj staje się jasny, gdy pamięta się o pozycji kobiety w tamtym społeczeństwie. Była nikim, jeśli nie miała przy sobie żadnego mężczyzny: ojca, brata, męża czy syna. Gdy nie istnieją ubezpieczenia społeczne bezdzietność to brak zabezpieczenia na starość. Jeśli się jest samotną wdową, perspektywy na przyszłość wyglądają już zupełnie tragicznie.

Trudno dociec, dlaczego Er nie podobał się Bogu. Wiadomo na czym polegał grzech Onana. Nie na czynie, który wziął nazwę od jego imienia, ale w takim współżyciu z Tamar, które uniemożliwiało poczęcie. W logice tamtego czasu Onan pozbawiał ją zabezpieczenia na starość. Dlatego i on stracił życie. Na tym samym polegało zło wyrządzone Tamar przez obawiającego się o życie najmłodszego z synów, Judę. Chciał oszukać swoja synową. Dlatego i ona go oszukała.

Patriarcha w objęciach prostytutki? Tym autor Księgi Rodzaju jakoś się nie gorszy. Gani natomiast zarówno brak zainteresowania losem synowej, jak  i bezduszność Judy, który dowiedziawszy się, że jego synowa została nierządnicą, nakazuje ją spalić. Dopiero przesłane mu przez nią sygnet z pieczęcią, sznur i laska uświadamiają mu, kto jest ojcem jej dziecka.  I że tak naprawdę tylko z nim, odmawiającym jej prawa do zabezpieczenia na starość, dopuściła się nierządu. Cóż, my też czasem oburzamy się komarem, a nie zauważamy wielbłąda.

Jakieś wnioski z tej mało budującej lektury? Co najmniej kilka. Trudno nie zauważyć, że gdyby nie społeczne ubezpieczenia pewnie i w naszym społeczeństwie dziecko byłoby ciągle traktowane jak skarb, a nie ktoś, kto przeszkadza w zawodowej karierze. Cięgle może się nam wydawać, że na nasze emerytury zarobią jakieś „inne dzieci”, choć demografowie alarmują, że to coraz mniej prawdopodobne.  Kiedy pozbędziemy się tych złudzeń, a rodziny wielodzietne i obrońców życia nienarodzonych zaczniemy traktować nie jak patologię i oszołomstwo, ale jak bohaterów?

Trudno też nie pokiwać głową nad smutną refleksją, że i dziś zupełnie inaczej traktuje się seksualne przygody kobiety, a inaczej mężczyzny. Pierwsza słyszy „spalcie” – drugi „no, poszalał sobie”. To dlatego, choć z pogardą traktuje się panie pracujące przy drogach, złego słowa nie mówi się o korzystających z ich usług klientach. A przecież i mężczyzn i kobiety obowiązuje jedno przykazanie: nie cudzołóż. Wraz z wszystkimi jego implikacjami.

No i jeszcze jedno: bezduszność w ferowaniu wyroków. Ta w ciągu wieków niewiele się zmieniła. Juda, poznawszy prawdę, uznał swoją winę. Jakby się chciało, by wierzący w Chrystusa mieli przynajmniej tyle odwagi.

A gdzie w tej historii Bóg? Tylko pozbawił życie Era i Onana? Trzeba się powtórzyć. Bóg był tam, gdzie zazwyczaj jest i w naszym życiu. Znów, jak w historii Józefa, patrzył na to wszystko i swoją niewidzialną ręką tak wszystkim kierował, by ludzka podłość zamiast złem, zaowocowała jednak jakimś dobrem. Nie syn jego żony, ale synowej Tamar, Peres (w Nowym Testamencie i u Mateusza i Łukasza nazywany Fares), stanie się praojcem Jezusa Chrystusa.