Nie bójmy się

Andrzej Macura

publikacja 29.05.2019 15:40

Garść uwag do czytań na siódmą niedzielę okresu wielkanocnego roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Wspinaczka Roman Koszowski /Foto Gość Wspinaczka
Idź odważnie Nic złego się nie stanie. Bóg czuwa

W Polsce nie, ale w wielu krajach świata tak. W Polsce w VII niedzielę wielkanocną obchodzimy przeniesioną z czwartku Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Ale są kraje, gdzie takich przenosin nie dokonano. I dla nich oraz dla wszystkich lubiących czytać o Biblii piszę te „Biblijne konteksty” :). Może się przydać, zwłaszcza że czytania te w sumie można też czytać w VI niedzielę...

Czytania tej niedzieli są przepiękne, bo utrzymane w klimacie radosnego oczekiwania na powtórne przyjście Pana. On powróci, nic na tej ziemi nie jest dla nas straszne. Tak najkrócej można przedstawić ich treść. W ich wezwanie? Przestańcie się bać. Proste :)

1. Kontekst pierwszego czytania Dz 7, 55-60

Te pierwsze dni, miesiące i lata po zmartwychwstaniu Jezusa i zesłaniu Ducha Świętego były dla pierwszych uczniów chyba jak unoszenie się nad ziemią. Nic od głoszenia orędzia o zmartwychwstaniu nie było dla nich ważniejsze i nic nie było dla nich straszne: wszak wiedzieli, maja potężnego obrońcę. Szybko zauważyli też, że rozrastająca się wspólnota domaga się podzielenia rolami: stołami mieli zająć się wybrani przez Apostołów diakoni. Co nie znaczy oczywiście, że zajmowali się tylko stołami. Szczepan czy Filip  – o tych wiemy z całą pewnością – głosili też słowo Boże. A pierwszy z nich został też pierwszym chrześcijańskim męczennikiem. Scena jego męczeństwa to właśnie pierwsze czytanie tej niedzieli.

Za co właściwie został zabity? Ano za bluźnierstwo. Szczepan chyba chętnie dyskutował. Naraził się niektórym z synagogi „Libertynów i Cyrenejczyków, i Aleksandryjczyków, i tych, którzy pochodzili z Cylicji i z Azji”,  jak czytamy nieco wcześniej. Ci poprowadzili go przed Sanhedryn. Szczepan w czasie przesłuchania wygłosił długą mowę, w której przypomniał kilka wydarzeń z historii zbawienia i zakończył ją mocnym oskarżeniem:

Twardego karku i opornych serc i uszu! Wy zawsze sprzeciwiacie się Duchowi Świętemu. Jak ojcowie wasi, tak i wy. Któregoż z proroków nie prześladowali wasi ojcowie? Pozabijali nawet tych, którzy przepowiadali przyjście Sprawiedliwego. A wyście zdradzili Go teraz i zamordowali. Wy, którzy otrzymaliście Prawo za pośrednictwem aniołów, lecz nie przestrzegaliście go.

Zawrzały gniewem ich serca – notuje autor Dziejów Apostolskich. I nie ma się co dziwić. Mocne oskarżenie. Ale ich autor był jakby w ekstazie. Już na początku zauważyli zresztą, że miał „twarz jakby anioła”. W tym momencie, wiedziony Duchem – jak pisze św. Łukasz – dolał jednak oliwy do ognia jeszcze bardziej. Przytoczmy tekst czytania:

Szczepan, pełen Ducha Świętego, patrzył w niebo i ujrzał chwałę Bożą i Jezusa, stojącego po prawicy Boga. I rzekł: «Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga». A oni podnieśli wielki krzyk, zatkali sobie uszy i rzucili się na niego wszyscy razem. Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem.

Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: «Panie Jezu, przyjmij ducha mego!» A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: «Panie, nie licz im tego grzechu!» Po tych słowach skonał.

W scenie uderza podobieństwo do sceny śmierci Jezusa na krzyżu. Szczepan prosi Boga, by przyjął Jego ducha, prosi o przebaczenie oprawcom. Nawet zwrot „po tych słowach skonał” brzmi znajomo. Nie sposób jednak nie zauważyć, że i powód zabicia Szczepana jest ten sam, co w przypadku Jezusa: «Widzę niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga»–  mówi Szczepan. Moment wcześniej, owszem, byli na niego wściekli, „zgrzytali zębami”. Ale dopiero po tych słowach rzucili się na niego. Podniósłszy wielki krzyk i – ciekawe – zatkawszy sobie uszy. Dlaczego?

W scenie procesu Jezusa wygląda to podobnie:

Skoro dzień nastał, zebrała się starszyzna ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie i kazali przyprowadzić Go przed swoją Radę. Rzekli: «Jeśli Ty jesteś Mesjasz, powiedz nam!» On im odrzekł: «Jeśli wam powiem, nie uwierzycie Mi, i jeśli was zapytam, nie dacie Mi odpowiedzi. Lecz odtąd Syn Człowieczy siedzieć będzie po prawej stronie Wszechmocy Bożej». Zawołali wszyscy: «Więc Ty jesteś Synem Bożym?» Odpowiedział im: «Tak. Jestem Nim». A oni zawołali: «Na co nam jeszcze potrzeba świadectwa? Sami przecież słyszeliśmy z ust Jego».  Teraz całe ich zgromadzenie powstało i poprowadzili Go przed Piłata.

Mówienie o Synu Człowieczym stojącym ( Szczepan) czy siedzącym (Jezus) po prawicy Boga – to powód do zabicia. Dlaczego? Bo miejsce po prawej stronie króla zarezerwowane było dla następcy tronu. I Jezus i Szczepan powiedzieli, coś, co brzmiało jak bluźnierstwo – Bóg oddaje Jezusowi władzę. To dlatego nie tylko się oburzają, ale nadto zatykają sobie uszy. Nie chcą takiego, w ich mniemaniu, bluźnierstwa słuchać. I uznają, że za powiedzenie czegoś takiego trzeba bluźniercę zabić.

Znamienne: Jezus, a potem pierwszy z Jego uczniów giną, bo wyznają że On jest Panem, że Jezus jest Bogiem. Dopóki spór nie dotyka tego tematu, jest ostro, ale nie ma jeszcze tak  skrajnej reakcji. To wiara w Jezusa jako Boga jest tym, czego Żydzi przełknąć nie mogą. Charakterystyczne, dziś bywa trochę podobnie: dopóki Jezus jest mądrym nauczycielem nie ma problemu. Muzułmanie też jako takiego nauczyciela Go szanują. Nawet Jego zmartwychwstanie jakoś uchodzi. Dopiero wyznanie, że jest Bogiem powoduje najgwałtowniejsze reakcje.

Można oczywiście zastanawiać się, czy Szczepan w swojej szczerości nie przesadził, czy nie był już zbyt odważny, wręcz zuchwały. Koniecznie trzeba jednak w tej scenie zauważyć, ze wszystko to dzieje się jakby z natchnienia Ducha. Przecież Bóg chcąc Szczepana uratować mógł po prostu zwyczajnie mu tej wizji nieba z Jezusem nie dać, prawda? Bez tego skończyłoby się pewnie na jakiejś mniejszej karze. Ale nie: to wyznanie Szczepana, wyznanie które doprowadziło go do śmierci, było przez Boga zaplanowane. Bóg tego chciał. Tak jak wcześniej chciał, by Jego Syn nie zaparł się swojej godności nawet wiedząc o grożącej mu za takie wyznanie śmierci.
Rozumiemy, że było potrzebne, gdy chodzi o Jezusa: on umarł, by nas zbawić. Ale śmierć Szczepana? To pewnie przypomnienie nam wszystkim, jak bardzo trzeba zawsze być wiernym Bogu. Bez oglądania się na konsekwencje.

Bo ostatecznie – koniecznie trzeba o tym pamiętać – śmierć nie jest końcem. Jest przejściem do nowego, lepszego życia. Życia z Bogiem. Tym bardziej powinniśmy umieć znosić dla Jezusa, dla prawdy o Nim jakieś inne, mniej dotkliwe konsekwencje.

A następujący po czytaniu Psalm przypomina: Pan Bóg króluje ponad całą ziemią.

2. Kontekst drugiego czytania Ap 22, 12-14. 16-17. 20

Apokalipsa... Chciałoby się westchnąć. Bo to trudna księga, pełna szczegółów, obrazów, odniesień, które dla dzisiejszego czytelnika są mało jasne. Ogólny jej wydźwięk jest jednak oczywisty: Bóg jest Panem wszystkiego; póki nie nadejdzie paruzja (dzień powtórnego przyjścia Jezusa) może się wydawać, że jest inaczej, bo różne siły zła zdają się triumfować, ale ich koniec jest pewny, bo Jezus już zwyciężył. Nie jest to księga wskazująca na jakieś konkretne wydarzenia z przyszłości – przyszłości z perspektywy jej autora oczywiście, niekoniecznie naszej. To księga o tym, co ciągle będzie się działo – od czasów Jana, poprzez całą historię, aż do jej kresu. Ciągle toczyć się będzie walka zła z dobrem, ale w ostatnim dniu tej historii ujawniony zostanie wynik tej dawno już w sumie rozstrzygniętej walki. Bo Bóg, przez śmierć swojego Syna już dawno zwyciężył.

Czytany tej niedzieli fragment Apokalipsy to sama jej końcówka. Jakby podsumowanie księgi. Następuje on bezpośrednio po wizji niebieskiego Jeruzalem. Opuszczono w nim jednak parę wersetów. Teraz, dla większej jasności tekstu, ale i dla podkreślenia jego piękna, przytoczmy ten tekst w całości :) Tekst czytania - pogrubioną czcionką.

I rzekł mi (anioł):
«Te słowa wiarygodne są i prawdziwe,
a Pan, Bóg duchów proroków,
wysłał swojego anioła,
by sługom swoim ukazać, co musi stać się niebawem.
A oto niebawem przyjdę.
Błogosławiony, kto strzeże słów proroctwa tej księgi».
To właśnie ja, Jan,
słyszę i widzę te rzeczy.
A kiedym usłyszał i ujrzał,
upadłem, by oddać pokłon
przed stopami anioła, który mi je ukazał.
Na to rzekł do mnie:
«Bacz, byś tego nie czynił,
bo jestem współsługą twoim
i braci twoich, proroków,
i tych, którzy strzegą słów tej księgi.
Bogu samemu złóż pokłon!»

 Dalej powiedział do mnie:
«Nie kładź pieczęci na słowa proroctwa tej księgi,
bo chwila jest bliska.
Kto krzywdzi, niech jeszcze krzywdę wyrządzi,
i plugawy niech się jeszcze splugawi,
a sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość,
a święty niechaj się jeszcze uświęci!
Oto przyjdę niebawem,
a moja zapłata jest ze mną,
by tak każdemu odpłacić, jaka jest jego praca.
Jam Alfa i Omega,
Pierwszy i Ostatni,
Początek i Koniec.
Błogosławieni, którzy płuczą swe szaty, aby władza nad drzewem życia do nich należała
i aby bramami wchodzili do Miasta.

Na zewnątrz są psy, guślarze, rozpustnicy, zabójcy, bałwochwalcy
i każdy, kto kłamstwo kocha i nim żyje.

Ja, Jezus, posłałem mojego anioła,
by wam zaświadczyć o tym, co dotyczy Kościołów.
Jam jest Odrośl i Potomstwo Dawida,
Gwiazda świecąca, poranna».
A Duch i Oblubienica mówią:
«Przyjdź!»
A kto słyszy, niech powie:
«Przyjdź!»
I kto odczuwa pragnienie, niech przyjdzie,
kto chce, niech wody życia darmo zaczerpnie.

Ja świadczę
każdemu, kto słucha słów proroctwa tej księgi:
jeśliby ktoś do nich cokolwiek dołożył,
Bóg mu dołoży plag zapisanych w tej księdze.
 jeśliby ktoś odjął co ze słów księgi tego proroctwa,
to Bóg odejmie jego udział w drzewie życia
i w Mieście Świętym -
które są opisane w tej księdze.

Mówi Ten, który o tym świadczy:
«Zaiste, przyjdę niebawem».
Amen. Przyjdź, Panie Jezu!

21 Łaska Pana Jezusa ze wszystkimi!

Nie kładź pieczęci na słowach proroctwa tej księgi. Niech źli spokojnie dalej czynią zło, dobrzy wzmacniają się w dobrym. Przyjdę niebawem... Przepiękne, prawda? Aż dreszcze przechodzą gdy się czyta to proroctwo...

Nie sposób tu skoncentrować się na wszystkich szczegółach. Myśl zawarta w tym fragmencie jest jednak jasna. Upraszczając... W pierwszej części czytania Jezus mówi (w. 12-15): jestem Bogiem (Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec), tym, który niebawem przyjdzie sądzić świat i każdemu dać według tego, jak postępował. Szczęśliwi ci, którzy we Mnie wierzą, we Mnie pokładają nadzieję (płuczą swe szaty), bo otrzymają nagrodę życia wiecznego (władza nad drzewem życia, wejście przez bramy do miasta). A grzesznicy go nie otrzymają (pozostaną na zewnątrz miasta).

Wiersz 16 to poświadczenie, że spisane przez Jana wizje to Boże objawienie, dane przez tego, który spełnił zapowiedzi proroków (Odrośl i Potomstwo Dawida) i który niebawem przyjdzie (symbol porannej gwiazdy – zbliżającego się świtu dnia ostatecznego). I Duch i Oblubienica – Kościół – przyzywają tego dnia – przypomniano w wierszu 17. A kto z nimi współodczuwa (to słyszy) niech woła razem z nimi. Odczuwając to pragnienie niech też przyjdzie – do Jezusa, by z Niego zaczerpnąć życie, życie wieczne  (darmowa woda życia). Każdy kto chce, może przyjść, nikogo Jezus nie odtrąca, tylko trzeba chcieć. A wiersz 20 to przypomnienie o tym, że Jezus niebawem i przyjdzie i prośba, żeby tak właśnie się stało.

Dla wierzącego czytelnika nauka płynąca z tego czytania jest chyba też jasna: nie martw się, gdy wydaje się, że zło w świecie zwycięża. Ono już zostało osądzone i skazane, ale trzeba jeszcze poczekać na wprowadzenie tego wyroku w życie.

3. Kontekst Ewangelii J 17, 20-26

Nie zostawię was sierotami, powrócę do was i rozraduje się serce wasze – przypomina tego dnia werset przed Ewangelią. I w tym duchu utrzymane jest całe czytanie.

To fragment Modlitwy Arcykapłańskiej Jezusa. Czyli części dłuższej mowy Jezusa do uczniów w Wieczerniku. W obliczu zbliżającego się końca spraw na tym świecie Jezus najpierw uczniom wyjaśnia sens swojego życia, swój stosunek do Boga i do nich, umacniając ich i przygotowuje na chwilę próby – swojej śmierci, a potem wznosi do Boga modlitwę. Pomijając jako chyba nierozwiązywalną kwestię historyczności tych słów Jezusa warto zadać pytanie dlaczego Jezus modli się głośno. Zazwyczaj modlił się gdzieś na osobności, a z modlitwy w Ogrójcu dotarły do nas tylko pojedyncze zdania. Modlitwę „Ojcze nasz” z kolei  nie tyle sam odmawiał, co uczył ich swoich uczniów. Skąd więc ten wyjątek?

To modlitwa, która, owszem, była skierowana do Boga Ojca, ale miała też umocnić Jego uczniów. Oni mieli ją słyszeć i mieli zobaczyć, że Jezus ich nie zwodził. Że nie mówił czego innego im, a czego innego swojemu Ojcu. Chyba właśnie dlatego ta właśnie modlitwa została nam w Ewangelii Jana przekazana.

Modlitwa Arcykapłańska to cały 17 rozdział Ewangelii Jana, a dzieli się ją na trzy części. W pierwszej Jezus mówi Ojcu o swoim dziele, w drugiej prosi za swoich uczniów, a w trzeciej, wybranej jako Ewangelia tej niedzieli, prosi za przyszły Kościół.

Przytoczmy ten tekst.

W czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami:

«Ojcze Święty, nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, by świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś.

I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, że Ty Mnie posłałeś i że Ty ich umiłowałeś, tak jak Mnie umiłowałeś.

Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.

Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem, i oni poznali, że Ty Mnie posłałeś. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich».

4. Warto zauważyć

Jezus prosi tu chyba faktycznie za przyszły Kościół. Choć tylko raz jest to wyraźnie powiedziane (proszę, (...) za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie), a resztę można by odnieść do uczniów, których Jezus osobiście znał. Ale możemy chyba bezpiecznie założyć, że tego samego, co dla pierwszego pokolenia swoich uczniów Jezus chce dla „uczniów uczniów”, czyli także nas. O co konkretnie Jezus prosi i dlaczego? Może w uproszczeniu, bo przecież próba wyrażenia wszystkiego, co poetycko przedstawia Jan zawsze jest trochę barbarzyństwem :)

  • By jego uczniowie byli jedno, tak jak jedno są Ojciec i Syn; by chrześcijanie  byli jednością W NICH. Czyli jedność chrześcijan nie wypływa z ludzkich kalkulacji, ale jest, ma być, wyrazem zaszczepienia wszystkich wierzących w Boga, w Ojca i Syna. W Duchu świętym – można by dodać.
     
  • Ta jedność chrześcijan między sobą oraz z Ojcem i Synem ma być znakiem autentyczności misji Jezusa.
     
  • Ta jedność chrześcijan miedzy sobą oraz z Ojcem i Synem ma być znakiem, że jego uczniowie są umiłowani przez Boga.
     
  • Jezus wyraża też wobec Ojca swoje pragnienie, by ci których dał Mu Ojciec otrzymali niebo.
     
  • Jest tu też dość wyraźne stwierdzenie, że bycie chrześcijaninem to bycie wybranym. Są oni DANI Jezusowi przez Ojca. Jezus przekazał uczniom swoją chwałę, otrzymali od Niego objawienie Ojca ( i nadal będą otrzymywać), by trwała  w nich miłość Ojca i Syna.

Uff, chyba niczego nie przekręciłem i istotnego nie opuściłem :)

Wszystko to pokazuje wielką bliskość, jaką oferuje swoim uczniom Jezus. Bliskość z Ojcem i z Nim. I ta bliskość ma ich przemieniać, uświęcać, a dla świata być świadectwem o Chrystusie. Wielkie to podniesienie godności tych, którzy uwierzyli Jezusowi i idą za Nim.

5. W praktyce

  • Wszystkie czytania tej niedzieli ukazują w zasadzie jedną rzecz: jako Boży wybrańcy, jako mający gwarancję miłowania przez Boga, nie musimy się bać różnorakich turbulencji, na jakie wpadamy żyjąc na tym świecie. Nie lubią nas? Trudno. Prześladują? Szkoda. Nam nic naprawdę złego nie grozi. Wszystkie nasze przygody dobrze się skończą.

    Warto przy tym zauważyć, że świadomość bycia wybranym to bardzo istotna w życiu chrześcijańskim sprawa. Nie chodzi o wywyższanie się, prowadzące przecież czasem nawet aż do pogardy wobec Boga. Chodzi raczej o uprzytomnienie sobie, że Bogu naprawdę na nas zależy. Po to wybrał nas do swojej drużyny. I byle co – nasze słabości, drobniejsze upadki – na pewno nie są powodem, dla którego  miałby swoją miłość wobec nas cofnąć.
     
  • W nawiązaniu do Ewangelii... Jedność chrześcijan nie wynika z ludzkich kalkulacji, ale jest, ma być, konsekwencją naszego trwania w Bogu. Z tej perspektywy bardzo nieciekawie wygląda to, co chrześcijanie przez wieki prezentowali: kłótnie, spory i swary. One tak naprawdę swoje źródło najczęściej mają właśnie w tym, że mimo deklaracji, nie potrafimy trwać naprawdę w Bogu. Z tej perspektywy wielkiego znaczenia nabiera to, co często w kontestowaniu ekumenizmu się kwestionuje: że chcąc odzyskać jedność wszyscy musimy się nawrócić. Inaczej się chyba nie da.

    Dla życia „zwyczajnych” chrześcijan prawda ta też ma swoje znaczenie. Gdy pojawia się chęć kłótni, sporów – np. politycznych – warto najpierw spróbować zwrócić się ku Bogu i zastanowić się, co On zrobiłby na naszym miejscu.
     
  • W nawiązaniu do męczeństwa Szczepana...Chrześcijanin może w kolejach swojego losu widzieć realizację Bożego planu. Nawet jeśli rzeczy dzieją się nie po jego myśli, nad wszystkim zawsze czuwa Bóg. Nie znaczy, że rację mają zwycięzcy, a przegrani jej nie mają. Raczej o to, że porażka, w której człowiek do końca zachował się jak przystało na chrześcijanina, nie jest tak naprawdę porażką, a zwycięstwem.