Mała trzódka, wielka nadzieja

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 11.08.2019 06:00

„Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze”.

Co jest moim skarbem? Jakub Szymczuk / Foto Gość Co jest moim skarbem?
Za czym tęsknię, czego szukam?

1. „Nie bój się, mała trzódko…”. Jezus dodaje ducha swoim uczniom. Nie jest ich wielu. Ale przecież posiadają ogromny skarb, którym jest Jezus. Spoglądamy dziś nerwowo na spadające statystyki praktykujących wiarę, na pustoszejące seminaria. Smutkiem napawają coraz liczniejsze przypadki odejść z kapłaństwa, rozwody. Ilu z nas zostanie w Kościele? Być może mała trzódka.  Scena z wakacji. Kościółek we Francji, prześliczny, zabytkowy, w pięknej miejscowości. Na niedzielnej Mszy Świętej jest 13 osób. W sąsiedniej miejscowości do kościoła nie chodzi już nikt. Jest zamknięty. „Nie bój się, mała trzódko”. Powtarzam sobie te słowa Jezusa. Proszę, aby nas pocieszył, uspokoił, zabrał lęk o przyszłość Kościoła. W głowie kołatają mi od dłuższego czasu inne słowa Jezusa: „Czy i wy chcecie odejść?”. Nie chcemy, Panie. Ale coraz trudniej trwać. „Nie bój się, mała trzódko”.

2. „Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze”. Komentarz biblijny mówi, że to zdanie było przysłowiem znanym już w greckiej literaturze. Sens tej sentencji jest taki: moim skarbem jest to, dla czego pracuję z poświęceniem, oddaniem, pasją. Pan Jezus przekonuje, że prawdziwym skarbem nie może być bogactwo materialne. Skarbem jest królestwo Boże, czyli Bóg żyjący w nas. Warto zapytać swojego serca, czy szuka Bożego królestwa. Co jest moim skarbem? Za czym tęsknię, czego szukam? To nie jest tak, że nasze serce wie, za czym ma podążać. Owszem, na najgłębszym poziomie ludzkie serce szuka Boga. Ale często wydaje się, że Bóg jest daleko, jakby za zasłoną, niedosiężny. I wtedy serce może nas zwodzić, szukając „zastępstwa”, czyli jakiegoś ziemskiego królestwa, które wypełni pustkę, osłodzi ból, zagoi piekącą ranę. Stąd konieczność porządkowania pragnień, czyli pracy nad własnym sercem. Aby tęskniło za Bogiem. Bo tylko w Nim znajdzie ukojenie. Ile razy musi nas zwieść nasze serce, zanim odkryjemy tę jedną jedyną najważniejszą miłość? Może nie ma innej drogi. Może wszelkie nasze sercowe kłopoty są jakoś wpisane w Bożą pedagogikę. Niespokojne jest nasze serce, póki nie spocznie w Nim.

3. Lekiem na niepokój serca jest postawa czuwania, gotowości, oczekiwania. Musimy sobie powtarzać, że to, co jest, to jeszcze nie to. Nasz kłopot polega na tym, że nie potrafimy dziś czekać. Chcemy szybkiego efektu, natychmiastowej satysfakcji. Czas ucieka, a my gonimy jak wariaci. Wydaje się nam, że tracimy życie. Przemijanie boli, ale ma sens. Nie wolno poddawać się pokusie rezygnacji czy rozpaczy, ucieczki w używanie lub cynizm. Przepasane biodra, zapalone pochodnie – to symbole ludzi żyjących nadzieją. Nadzieja to cierpliwość w oczekiwaniu na Boże obietnice. „Szczęśliwy ten sługa, którego pan, powróciwszy, zastanie przy tej czynności”. Każdy z nas ma swoje miejsce, zadanie, powołanie, misję. Czasem mimo ciężkiej harówki efekty są nikłe. Bóg widzi jednak wszystko inaczej. Jego przyjście jest pewne. Nie wiemy kiedy, ale przyjdzie. Więc… módl się i pracuj. Każdy dzień przybliża cię do spotkania. Do weselnej uczty. Szczęśliwi, którzy żyją tą nadzieją.