Strzał w dziesiątkę

Grzegorz Brożek/GN

publikacja 29.06.2010 12:23

Św. Hieronim, autor przekładu Biblii na język łaciński, powiedział, że „nieznajomość Pisma jest nieznajomością Chrystusa”. Rozumienie biblijnych tekstów nie jest jednak nam dane, ale zadane.

Strzał w dziesiątkę   Grzegorz Brożek/GN Organizatorzy i prowadzący studium zapowiadają ciąg dalszy Wiem, w co wierzę

Chętnych było wielu, więcej, niż spodziewali się organizatorzy. – Ponad półtora tysiąca osób zarejestrowało się jako stali słuchacze – mówi Anna Pulka z wydawnictwa „Biblos”, która administrowała korespondencją z uczestnikami studium. Przed radioodbiornikami zasiadali też tacy, którzy wcześniej nie deklarowali swego uczestnictwa, podobnie jak ze strony internetowej teksty wykładów ściągały tysiące ludzi z diecezji, Polski, a także z zagranicy. – To znaczy tyle, że dziś wśród wierzących jest jakiś głód wiedzy o Piśmie Świętym. Ludzie w jakimś zakresie znają teksty natchnione, wierzą w Słowo Boże, ale szukają też zrozumienia Biblii, chcą wiedzieć, w co wierzą – uważa ks. dr Piotr Łabuda, organizator studium.

Trzy razy siedem

Studium było też dużym przedsięwzięciem organizacyjnym. Wykłady trwały trzy semestry. – Najpierw trzeba było wybrać z ogromnej skarbnicy tematy, rzeczy podstawowe, o których powiemy – mówi ks. dr Piotr Łabuda. Prowadzenia zajęć oprócz niego podjęli się dwaj inni bibliści: ks. prof. Michał Bednarz i ks. dr Mirosław Łanoszka. Jedna audycja składała się z trzech 7-minutowych wykładów. – Formuła mocno ograniczała. Trzeba było odfiltrować rzeczy mniej ważne, drugorzędne, a zdecydować się na jedną myśl, ideę, którą warto przekazać. Czasem 7 minut musiało wystarczyć na kilka ksiąg biblijnych, zwłaszcza Starego Testamentu – mówi ks. Łanoszka. Po opracowaniu wykładu autorzy nagrywali audycje radiowe. Pliki dźwiękowe z radiowych nagrań i teksty wykładów, szersze, niż ukazywały się na antenie radiowej, ks. dr Jerzy Zoń umieszczał na internetowej stronie. – Każdego tygodnia informowaliśmy pocztą elektroniczną wszystkich o kolejnych audycjach, proponując przy tym także dodatkową lekturę. Odbierałam też setki maili z odpowiedziami na pytania, które pojawiały się na końcu audycji – dodaje Anna Pulka. I tak przez kilkanaście miesięcy.

Pogłębia wiarę

Czy tak opracowane i przygotowane studium spełniło oczekiwania słuchaczy i czytelników? – Zdecydowanie tak. To było coś, co dla mnie stanowiło wypełnienie luki. Szukałem czegoś, co pomoże mi w czytaniu Biblii, ale nie do końca miałem głowę i czas na to, by poradzić sobie z tym samemu. Studium trafiło w dziesiątkę – uważa Rafał Majczak z Brzeska. Dlatego na zajęcia zapisał się od razu, w fazie organizacji. Nie miał czasu, by słuchać wykładów przez radio, ale znakomitym rozwiązaniem okazał się internet. – Wieczorami mogłem ściągnąć ze strony teksty, przeczytać, w razie potrzeby wrócić do niej na drugi dzień. Doskonała sprawa – podkreśla. Skorzystał z propozycji studium, bo przestało mu wystarczać, że Pismo Święte tylko leży w domu na półce. – Czytanie i próba zrozumienia to jest dla mnie studiowanie mojej wiary. Wielu ludzi w czasie liturgii ma kontakt ze Słowem Bożym. Wierzymy w to, co słyszymy. Ale czy rozumiemy, co Bóg mówi do nas przez Pismo? W ogóle wydaje mi się, że poza liturgią mało jest w duszpasterstwie pracy z tekstami biblijnymi, z tym przesłaniem Boga do ludzi – uważa. Studium, jak zwraca uwagę, to rodzaj przynęty. – To jak zaproszenie ludzi do lektury. Zakończony został blok tematyczny, ale mimo że kompletny, to tylko mały wycinek wiedzy. Trzeba to kontynuować, ze świadomością, że to ludziom pomaga pogłębić swoją wiarę. Rzecz chyba warta zachodu? – pyta retorycznie.

Czyste jabłko

Ksiądz Łabuda przyznaje, że czasem ludzie słuchając czy czytając Pismo Święte, stają bezradni. – Znajdują informację, że świat został stworzony w 7 dni, że ludzie w Starym Testamencie żyli po 600 lat albo i dłużej. Wiele rzeczy kłóci się z dzisiejszym postrzeganiem świata. Wykłady miały dać taką naukową podbudowę pod lekturę Biblii – przyznaje. Bo samej nie sposób objaśnić do końca, nawet gdyby cykl trwał kilka lat. – Pamiętam, że na moich studiach profesor wykładał przez cały rok, przez 4 godziny w tygodniu, 2. i 3. rozdział Ewangelii wg św. Łukasza. I to nie znaczy, że wyczerpał temat. Biblii nie da się stuprocentowo, do końca, wyczerpać, ale to nie znaczy, że choćby krótko nie warto regularnie o niej mówić, tłumaczyć. Z każdego spotkania z Pismem coś w nas zostaje – opowiada ks. prof. Bednarz. Nie trzeba się martwić, że nie wszystko rozumiemy. – Trzeba po prostu czytać i pamiętać, że obcujemy ze Słowem Bożym. Ono nie jest statyczne. Dziś jakiejś perykopy nie rozumiemy, ale gdy będziemy czytać Biblię za rok, może sens wyda nam się jasny. Pismo Święte jest rzeczywistością dynamiczną, ono rośnie z Czytelnikiem. Więc studium jest mobilizacją ludzi do tego, aby czytali, byli wierni lekturze Pisma Świętego – tłumaczy ks. Łanoszka. Ks. Łabuda odwołuje się do metafory. – Jabłka nie myje się po to, by było mokre, ale by stało się czyste. Wykładamy Pismo Święte, staramy się pomóc w zrozumieniu, i to jest ten cel bliższy, ale chodzi o to, by przez zrozumienie Biblia nas pozytywnie wewnętrznie zmieniała – konkluduje.

W czerwcu 2010 roku zakończył się trwający od marca 2009 roku cykl wykładów w ramach Radiowo-Internetowego Studium Biblijnego. „Wszystkich, którzy pragną poznawać Jezusa Chrystusa i kształtować swoje życie według Słowa Bożego, zapraszam do uczestnictwa” – apelował w specjalnym komunikacie biskup Wiktor Skworc.


ks. dr. Piotr Łabuda   Grzegorz Brożek/GN ks. dr. Piotr Łabuda
Ten koniec to początek

Rozmowa z biblistą, ks. dr. Piotrem Łabudą, szefem Diecezjalnego Studium Biblijnego i organizatorem Radiowo-Internetowego Studium Biblijnego

Grzegorz Brożek: Dlaczego powstało Radiowo-Internetowe Studium Biblijne?
Ks. dr Piotr Łabuda: – Prowadziliśmy je w trzech, z ks. Michałem Bednarzem i ks. Mirosławem Łanoszką. Kiedyś dano nam, większą niż innym, możliwość studiowania Pisma Świętego. Skoro dostaliśmy ten dar, to nie jest on tylko nasz. Można znajomość Biblii, szerszą niż dostępna jest innym, trzymać dla siebie, zamknąć się w pokoju z Pismem Świętym, książkami, komentarzami, czytać i dalej studiować Pismo dla siebie. Ale jeszcze większą przygodą jest dzielenie się tym z innymi. Stąd pomysł na taką formę studium.

ks. dr. Piotr Łabuda   Grzegorz Brożek/GN ks. dr. Piotr Łabuda
Czyli celem było popularyzowanie czytania Pisma Świętego?
– Bez wątpienia. Poniekąd zostaliśmy zdopingowani przez ludzi świeckich. W kilku miastach diecezji odbywają się regularne spotkania biblijne. Po jednym z nich pewien katecheta podszedł do mnie i powiedział, że dobrze jest mieszkać w mieście, bo ma blisko i może w tych zajęciach uczestniczyć. Pomyślałem: a co z tymi, którzy nie mają takiej możliwości, a może też chcieliby poszerzyć swą wiedzę o Biblii? Z myślą o nich powstało studium radiowo-internetowe.

Znaleźli się tacy?
– Zgłosiło się i zarejestrowało jako „studenci” 1500 osób. Ponadto było wielu takich, którzy słuchali w radiu audycji i ściągali pliki, a nie rejestrowali się. Na stronę internetową mieliśmy kilkanaście tysięcy wejść. Pliki ściągane były 160 tys. razy. To, moim zdaniem, spore zainteresowanie, które pokazuje, że inicjatywa była potrzebna.

Uruchomiliście dość dużą machinę organizacyjną. Bo w przypadku studium była to współpraca kilku różnych instytucji
– Diecezjalne Dzieło Biblijne przygotowało merytorycznie studium. Radio RDN Małopolska emitowało audycje, Wydawnictwo „Biblos” zbierało teksty i przygotowało je do druku, Diecezjalne Biuro Pielgrzymkowe wspierało nas i przygotowało nagrodę główną, pielgrzymkę do Ziemi Świętej, „Gość Niedzielny” reklamował i przypominał stale o studium. To była współpraca wielu, która stanowiła o tym, że studium stało się silnym medium ewangelizacji.

Było warto?
– Nawet jeżeli audycje pozwoliły jednej owcy zbliżyć się do owczarni Pańskiej, poznać lepiej Jezusa, umocnić swą wiarę, to oczywiście było warto.

Czy po 3 semestrach studium kończy swą działalność?
– W ankiecie podsumowującej nasi studenci przysłali sugestie co do tematów, które podobną metodą chcieliby zgłębiać. Większość wskazała na potrzebę dalszej pracy z Biblią. Zatem musimy to nasze studium kontynuować. Ten koniec to zarazem początek kolejnej przygody z Pismem Świętym.


Trzeba iść tą drogą

Strzał w dziesiątkę  

Kinga Szuba studentka z Gorlic
– Kończę studia teologiczne i przez 3 lata miałam wykłady i ćwiczenia z Pisma Świętego, Starego i Nowego Testamentu. Ich zakres był znacznie większy niż tych w ramach studium, ale zdecydowałam się i konsekwentnie brałam w nim udział, bo te audycje i teksty to bardzo dobra synteza, rodzaj przypomnienia wszystkiego, co w dłuższym czasie usłyszałam na zajęciach. Krótkie audycje, myślę, służyły dobrze zaszczepieniu fascynacji Pismem Świętym, zachęceniu do lektury, pokazaniu, jak bogata jest to Księga.

 

Strzał w dziesiątkę  

Aniela Peciak z Nowego Sącza
– Moja teściowa przeżyła prawie 89 lat. Często powtarzała: czytajcie Pismo Święte póki macie dobry wzrok, bo ja za młodych lat nie miałam czasu, a teraz nie widzę i nie mogę czytać. Gdy usłyszałam, że będzie studium, wiedziałam, że to dla mnie szansa, bo ono samo zmobilizowało mnie do czytania Pisma Świętego. Biblia, moim zdaniem, jest trudną księgą, zatem by chcieć przez lekturę lepiej zrozumieć wiarę, warto sięgnąć po pomoc fachowców, którzy poprowadzą, pomogą. Czytać zaś bezwzględnie trzeba. Pewnie z tym jest różnie i, jak mówią specjaliści, nie najlepiej, ale warto ciągle przypominać i zachęcać do lektury Biblii, bo nie można być uczniem Jezusa, nie znając Jego nauki.

 

Strzał w dziesiątkę  

Barbara Wójcik dyrektor Gimnazjum w Oleśnie
– Studium trafia w sedno potrzeb ludzi, którzy chcą czytać i rozumieć Pismo Święte. Gdyby nie wykłady, byłoby trudno znaleźć czas na studiowanie. Dotyka nas często brak czasu, chęci, dyscypliny, by samemu szukać wiedzy, zgłębiać znajomość Biblii. Tu mamy gotowy wybór fachowców, zbiór tego, co trzeba wiedzieć. Rytmiczność wykładów zakładała zaś dyscyplinę. Dla katolików Biblia jest najważniejszą Książką, leży w domach, Słowa Bożego słuchamy w kościołach, ale często dalej nie rozumiemy. Nigdy nie zdobędziemy pewnie pełnej wiedzy, ale tym bardziej widzę celowość kontynuacji studium. Trzeba iść tą drogą.