Czy Jezus żądał zbyt wiele?

Michał Wojciechowski

www.edycja.pl/index.php?mod=ksiegarnia&item=1259 |

publikacja 05.07.2010 22:57

Fragmenty książki "Czy Jezus żądał zbyt wiele? Objaśnienie Kazania na Górze", które zamieszczamy za zgodą Autora i Wydawnictwa Edycja Świętego Pawła

Czy Jezus żądał zbyt wiele?

POWÓD WYSOKICH WYMAGAŃ

Kazanie na Górze cieszy się wielkim uznaniem. Również wielu niewierzących z szacunkiem odnosi się do zawartego w nim moralnego apelu. Jednocześnie nie sposób przeoczyć tego, że ludzie nie żyją według wskazań Jezusa. Nie dlatego jednak, że ich nie znają czy nie rozumieją. Nawet jeśli szczegóły Ewangelii wymagają wielu objaśnień, nie tak trudno pojąć główne myśli Jezusa, gdyż posługiwał się On językiem stosunkowo prostym. Trudno według tego żyć!

Wynika to stąd, że Jezus stawiał bardzo wysokie wymagania. Etyka Kazania na Górze jest trudna, maksymalistyczna. To samo można powiedzieć o całej etyce biblijnej i o etyce chrześcijańskiej. Tymczasem, jak dobrze wiemy, wysokim wymaganiom nie odpowiada na ogół należyte postępowanie. Ludzie wiedzą, jak powinni postępować, ale robią co innego, stale grzeszą przeciw Bogu i bliźnim - i my sami nie jesteśmy inni.

Rodzi to istotną trudność. Czy taka etyka nie przecenia możliwości człowieka? Czy takie wymagania moralne mają sens? Po co przykazania, które są nieustannie łamane? Zniechęceni trudnościami życia po chrześcijańsku, niektórzy posuwają się do odrzucenia takich niewygodnych zasad moralnych. Czy nie lepsze byłyby zasady mniej ambitne, ale wykonalne? Po cichu wielu tak myśli i według tego postępuje.

Z tej trudności bierze się częste przekonanie, że o ile można proponować trudne zasady chrześcijańskie pojedynczym ludziom, to jednak nie całym społeczeństwom. Wtedy zezwala się, by życie indywidualne było podporządkowane wymaganiom religijnym, życie publiczne natomiast miałoby charakter świecki i swoje własne reguły.

Problemy te chrześcijanie dostrzegali od dawna. Proponowano różne ich rozwiązania. W historii teologii można wyodrębnić cztery stanowiska w tej sprawie.

Pierwsze uznaje, że Kazanie na Górze (a tym samym cały chrześcijański kodeks moralny) ma charakter katechezy zawierającej wymagania trudne, ale jednak konieczne i wykonalne. Chrześcijanin ufający Bogu i wsparty łaską może i powinien tak żyć. Za taką odpowiedzią stoi słuszny argument, że z wymagań moralnych nie należy rezygnować. Następnie, choć część wymagań Jezusa ma charakter maksymalny, inne nie wymagają większego bohaterstwa. Z drugiej strony można odnieść wrażenie, że tak twierdząc, udajemy, jakoby problemu nie było. Dlatego trudno uznać tę odpowiedź za wystarczającą.

Drugie stanowisko polega na tym, że uznaje się różne poziomy wymagań; etyka byłaby wówczas dwustopniowa: etyka dla zwykłych ludzi, Dziesięć przykazań Bożych, i etyka dla wybranych, na przykład dla zakonników. Ci mogą podjąć próbę życia według zasad Kazania na Górze, traktując je jako rady ewangeliczne. Jezus zwracałby się więc do lepszych, wiedząc, że większość słuchaczy za Nim nie pójdzie. Ale nawet jeśli w praktyce świętych jest niewielu, trzeba wziąć pod uwagę, że Jezus nauczał zwykłych ludzi w Galilei, a Ewangelie powstały jako lektura dla każdego. Każdy człowiek, mamy nadzieję, został wybrany przez Boga.

Te dwa rozwiązania zrodziły się w środowisku katolickim. Tłem dalszych dwóch propozycji jest protestantyzm. Luter uznał, że Kazanie na Górze z jego niewykonalnymi wymogami przede wszystkim uświadamia człowiekowi jego grzeszność. Tym samym liczyć może on tylko na Boże przebaczenie. Ta odpowiedź jest w oczywisty sposób za uboga. Owszem, konfrontacja z przykazaniami ujawnia, że grzeszymy, ale jednak głównym celem przykazań pozostaje poprawienie człowieka, a nie jego zdemaskowanie!

W nowszym protestantyzmie liberalnym podkreślano z kolei, że Jezus w swoim nauczaniu orientował się na czasy ostateczne. Jeżeli królestwo Boże ma wkrótce nastać w sposób widoczny, jeśli lada chwila staniemy przed Bogiem, wtedy dopiero żądanie doskonałości ma sens. Od razu widać, że w tej opinii kryje się sugestia, że skoro czasy ostateczne jeszcze nie nadeszły, wystarczy nam tymczasem jakaś etyka bardziej ziemska. Powyższe stanowisko nie jest jednak całkiem błędne. Etyka chrześcijańska ma za cel takie ukształtowanie człowieka, żeby był gotów do spotkania z Bogiem. Jej zrozumienie i przyjęcie wymaga wiary w Boga, w Jego objawienie się w Chrystusie i w życie wieczne. Perspektywa eschatologiczna istotnie stanowi tło Kazania na Górze.

W każdym z tych wyjaśnień są więc elementy słuszne, ale żadne z nich nie jest w pełni zadowalające. Skąd to wynikło? Wydaje się, że we wszystkich czterech założono, iż etyka chrześcijańska, biblijna, Jezusowa stanowi rodzaj prawa, to znaczy składa się z norm, nakazów i zakazów. To prawo ludzie pojmują na podobieństwo kodeksu karnego, który zawiera wymagania konieczne i niezbędne. Wydaje się im więc, że ten nasz kodeks jest za trudny, że poprzeczka wisi za wysoko.

Cóż w tym niewłaściwego? W potocznym pojęciu trzonem moralności chrześcijańskiej są właśnie przykazania. Tymczasem jest to pewne uproszczenie. Najgłębsze uzasadnienie etyki biblijnej nie odwołuje się tylko do woli Bożej, do autorytetu i do rozkazu. Wyraża się raczej w zdaniach Pisma Świętego, które nakazują naśladować Boga.

W Starym Testamencie zasada ta wyraża się w kilkakrotnie powtórzonym nakazie skierowanym do Izraela: Bądźcie święci, bo Ja jestem święty, Jahwe Bóg wasz (Kpł 19, 2; por. 11, 44-45; 20, 7; Wj 22, 30; por. 1 P 1, 16). Nowy Testament wypowiada sie podobnie. W Kazaniu na Górze czytamy: Będziecie więc doskonali, jak Ojciec wasz Niebieski jest doskonały (Mt 5, 48; por. Ef 5, 1-2). Bóg jawi się więc i jako źródło zasad moralnych, i jako żywy wzór do naśladowania. Cechy do naśladowania ujęte są ogólnie jako świętość i doskonałość, a konkretniej jako miłosierdzie (Łk 6, 36; por.; Syr 18, 13).

W Nowym Testamencie takim Boskim wzorem świętości i miłości okazuje się Jezus Chrystus. Jezus wielokrotnie wzywał do towarzyszenia Mu, do pójścia za Nim, do naśladowania Go. W Ewangelii według św. Mateusza (Mt 11, 29): Bierzcie jarzmo me na siebie i uczcie się ode Mnie, bo łagodny jestem i uniżony sercem. W Ewangelii według św. Łukasza (Łk 14, 27 i miejsca paralelne): Kto nie dźwiga swego krzyża, idąc za Mną, nie może być mym uczniem. W Ewangelii według św. Jana (J 15, 12): To jest moje przykazanie, abyście się miłowali wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem (por. też J 15,14). Według Pierwszego Listu św. Piotra (1 P 2, 21): Chrystus wycierpiał za was, pozostawiając wam wzór, abyście poszli za Nim Jego śladami. Źródłem i wzorem moralności jest więc Bóg - a w Nowym Testamencie Bóg, który stał się człowiekiem.

Warto tu wspomnieć, że takie pojmowanie źródła moralności nie jest wyłącznie cechą chrześcijaństwa. Postulat naśladowania bóstwa podał Platon i znany on był potem w starożytnej filozofii greckiej. Rozum ludzki może samodzielnie odkryć potrzebę maksymalnych wymagań moralnych.

Ale w takim razie etyka okazuje się tym trudniejsza, jeszcze bardziej niewykonalna. Jak grzeszny człowiek może skutecznie upodobnić się do Boga? Problem zarysowany na początku wydaje się tym bardziej nie do rozwiązania.

Jednak niesłusznie. Po pierwsze, przy takim pojmowaniu źródeł etyki wyjaśnia się, dlaczego biblijne zasady moralne, zakorzenione w Bogu jako źródle i wzorze, nie mogą być inne niż są. Bóg jest miłością - i daje przykazanie miłości. Wzorowanie się na Bogu musi pociągać za sobą maksymalizm wymagań. Etyka chrześcijańska i etyka Kazania na Górze muszą pozostać pewnym "znakiem sprzeciwu". Wobec tego nie ma sensu zastanawiać się nad inną, bardziej praktyczną moralnością chrześcijańską.

Zresztą, nawet patrząc od strony praktycznej, możemy dostrzec, że i jednostki, i społeczeństwa potrzebują ideału jako punktu odniesienia. Może też być pedagogicznie użyteczne przedstawianie etyki na sposób kontrastowy, czarno-biały. Pomaga to odróżnić dobro od zła. Jezus nieraz posługiwał się taką metodą.

Przede wszystkim jednak takie pochodzenie etyki pozwala zrozumieć, że nie jest ona głównie zespołem norm, kodeksem ani też zbyt wysoko umieszczoną poprzeczką. Takie zakorzenione w umysłach wyobrażenia przeszkadzają w jej zrozumieniu. Przypomina ona raczej DROGOWSKAZ NA SZCZYT GÓRY. Droga chrześcijanina nie składa się z nieustannych potknięć, strąconych poprzeczek. Jej obrazem może być wędrówka górska w pięknym krajobrazie. Trud marszu pod górę po nierównej ścieżce wynagrodzony jest coraz lepszym widokiem na piękny szczyt oświetlony słońcem, choć może daleki.

Nieporozumienie między światem dzisiejszym a Kościołem w kwestiach moralnych polega głównie na tym, że ludzie zapytują o minimum moralne, a Kościół w odpowiedzi mówi, jakie jest maksimum. To nieporozumienie bywa po części zawinione przez strony rozmowy, ale bardziej wynika z natury rzeczy. Stoi za nim konfrontacja tego, co Boskie, z tym, co ludzkie. Etyka chrześcijańska mówi więc o tym, jak być świętym i doskonałym, i to zarówno w życiu indywidualnym, jak i w społecznym. Czego potrzeba na piątkę, a nie, co wystarczy na trójkę. Dlatego droga na szczyt jest dobrym obrazem życia chrześcijańskiego i zapewne właśnie z tej przyczyny ewangelista pokazał Jezusa, jak wygłasza swoje nauki na górze, która jest symbolem tego, co wzniosłe. Z niej zaprasza do wyruszenia w drogę.

NASZE POZORNE SKARBY (MT 6, 19-21)

Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie raczej skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się ani nie kradną. Gdzie bowiem jest twój skarb, tam będzie i serce.

Gdy słyszymy, że nie należy gromadzić skarbów, nie bierzemy tego do siebie. Niewielu ludzi dzisiaj, i zresztą tak samo w dawnych czasach, może powiedzieć, że nagromadziło "skarby" czy choćby duży majątek. Czytelnik dzisiejszy z satysfakcją przyjmuje więc krytykę bogaczy i bogactwa, zawartą w wielu miejscach Pisma Świętego.

Tu, w Ewangelii, rzeczywiście znajdziemy słowo "skarb", po grecku thesauros, które oznaczało na przykład złote i srebrne monety w skarbcach królewskich. Dalsze słowa Jezusa o molach i rdzy (dosłowniej o "zżeraniu") każą jednak zmienić takie rozumienie. Złoto i srebro może paść łupem złodziei, ale przecież nie ulega korozji, a tym bardziej nie jedzą go mole! Mowa więc o składach, jakie mieli w domach zwykli ludzie. Trzymali tam zapasowe płaszcze wełniane, narzędzia, złom żelazny, z którego kowal mógłby wykuć coś potrzebnego, zapas jedzenia i tak dalej.

Wskazuje też na to uwaga o włamaniach. Prawdziwe skarbce były przecież pilnie strzeżone. Ponadto użyte tu słowo oznacza właściwie podkop, ewentualnie wybicie dziury w ścianie. Zwykły dom palestyński wzniesiony był z gliny, bez fundamentu, tymi więc sposobami złodzieje mogli dostać się do komory z zapasami albo ewentualnie do zakopanych pieniędzy.

Jezus ostrzega więc każdego posiadacza rzeczy materialnych, że ich pilne gromadzenie jest błędem. Mole mogą zepsuć ubrania w szafie, inne owady - jedzenie, a rdza - narzędzia. Złodziej wioskowy wyniesie zapasy i jeszcze narobi szkody. Dlatego List św. Jakuba (Jk 5, 2-3) udziela tych pouczeń chrześcijanom, adresatom listu, a nie małej grupce bogaczy. Dla wszystkich są też przeznaczone następne pouczenia Jezusa na temat dóbr materialnych, umieszczone w Kazaniu na Górze (Mt 6, 24-34).

Dzisiejszym odpowiednikiem tych skarbów nie są konta bankowe milionerów, lecz dobre jedzenie, telewizor, samochód, szafa z sukienkami, biblioteka pogardzającego chciwością intelektualisty. Nawet niewielki majątek wystarczy, by odwrócić uwagę człowieka od rzeczy duchowych. Na dodatek, w porównaniu z ludźmi w starożytności, mieszkańcy dzisiejszej Europy, nawet biedniejsi, prowadzą życie bardzo dostatnie.

Trzeba więc gromadzić skarby w niebie. Jest to oczywiście pewien obraz, gdyż niebo nie jest tak po prostu bankiem, gdzie po śmierci odbierzemy z procentem nasze zasługi. Bóg nie jest buchalterem grzechów i dobrych uczynków, lecz miłosiernym Ojcem. Inaczej grzesznicy nie mogliby przecież być zbawieni.

Jednakże ze względu na oswojenie ludzi ze sprawami pieniężnymi Biblia dość często używa ich jako obrazu spraw duchowych. Powyżej była o tym mowa przy zapłacie w niebie (Mt 5, 12) i przy modlitwie Ojcze nasz (Mt 6, 12: wina jako dług). Obraz skarbu w niebie był zresztą znany w ówczesnym judaizmie (por. Tb 4, 9; 12, 8-9; Syr 3, 4; 17, 22-23; 29, 10-13; i apokryfy, np. Psalmy Salomona 9, 51; 1. Księga Henocha 38, 2; Testament Lewiego 13, 5; Testament Naftalego 8, 5-6). Takie użycie obrazów ze świata pieniądza wskazuje zarazem, że nie jest on rzeczą nieczystą i wstrętną, lecz pewnym zjawiskiem z życia codziennego, materialnym dobrem, które może służyć za obraz dóbr duchowych.

Co jest skarbem w niebie? Jezus objaśnił go kiedyś jako rozdanie majątku ubogim (Mk 10, 21; Mt 19, 21; Łk 18, 22, por. 12, 33). Wskazówką jest też przypowieść o Sądzie Ostatecznym (Mt 25, 31-46). Do nieba wejdą ci, którzy pomogli głodnemu, spragnionemu, obcemu, nagiemu, choremu, więźniowi. Trzeba służyć bliźnim; skarb w niebie to dobre uczynki (1 Tm 6, 18-19). Potrzebny jest też odpowiadający niebu stan wewnętrzny. Od skarbów cenniejsza jest Boża mądrość (Mdr 8, 10-11). W przypowieści o uczcie weselnej człowiek nieodpowiednio ubrany został wyrzucony na zewnątrz (Mt 22, 11-13). Niebo wymaga gotowości na zbawienie: otwarcia na Boga i oczyszczenia wnętrza człowieka.

Pouczenie Jezusa o skarbach ujęte jest w dwa zdania o bardzo podobnej budowie. Takie powtórzenie, planowy paralelizm, był cechą żydowskich pouczeń mądrościowych i cechą stylu mówionego, gdyż ułatwiał zapamiętanie maksymy. Po fragmencie o skarbach pojawia się jeszcze trzecie zdanie na temat serca, dodatkowe, które może być osobnym przysłowiem. To zdanie jest trochę podobne do maksym ze Starego Testamentu: z Księgi Przysłów (Prz 4, 23) i Księgi Psalmów (Ps 62, 1-13). Nie musiało być wygłoszone jednocześnie z poprzednimi, pasuje jednak do ich treści.

Serce jest tam, gdzie skarb człowieka. Tym skarbem mogą być rzeczy, może być bliska osoba, może być Bóg i niebo. W Biblii "serce" nie jest wcale, jak u nas, symbolem uczuć do płci odmiennej, serduszkiem walentynkowym. Oznacza przenośnie wnętrze, czyli myśl, wolę i sumienie człowieka. Jezus powiedział więc, że ludzie myślą o tym, co dla nich cenne, i do tego dążą. O czym, o kim myślimy najwięcej?

DWÓCH PANÓW (MT 6, 24)

Nikt nie może dwóm panom służyć. Albo bowiem jednego znienawidzi, a drugiego pokocha, albo z jednym będzie trzymał, a drugiego zlekceważy. Nie możecie służyć Bogu i mamonie.

Punktem wyjścia słów Jezusa jest potoczna obserwacja, że trudno być niewolnikiem dwóch właścicieli. Może zacytował znane wówczas przysłowie. Sytuacja taka była prawnie możliwa (na zasadzie współwłasności), ale uważano ją za kłopotliwą. Ze względu na to słuchacz Jezusa mógł się łatwo zgodzić z zaproponowanym przez Niego rozwinięciem myśli zawartej w tym przysłowiu.

Słuchacz ów nie wiedział jednak, do czego Jezus zmierza. Ostatnie słowa były dla niego pewnym zaskoczeniem, i to przykrym. Dlaczego? "Mamona" to słowo aramejskie, które znaczyło przypuszczalnie tyle, co 'oparcie, ostoja'. W praktyce stało się przede wszystkim synonimem majątku jako oparcia w życiu.

Człowiek nie może jednocześnie zwracać się całym sercem ku Bogu i szukać oparcia w tym świecie. Tymczasem ludzie tkwią po uszy w kwestiach materialnych. Zdaniem Jezusa, nie można jednocześnie służyć Bogu i pieniądzom - a co więcej, nie można opierać swego życia na Bogu, polegając jednocześnie na zabezpieczeniu materialnym. Wobec śmierci i życia przyszłego jest ono zresztą złudne, co pokazują przypowieści Jezusa (Łk 12, 15-21; 16, 19-31).

Jezus błogosławi biednych (Mt 5, 3), a zarazem w innych miejscach Kazania na Górze zaznacza, że Bóg nie zapomina o codziennych ludzkich potrzebach (Mt 6, 11.33). Nie są więc zlekceważone, ale trzeba je widzieć we właściwej skali. Jak zauważył św. Augustyn, jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na właściwym miejscu. Także dobra doczesne. Jest to szczególnie jasne w perspektywie życia wiecznego z Bogiem.

Przyjęcie tej nauki Jezusa było i jest trudne. Ludzie są zaabsorbowani światem materialnym i odczuwają lęk o przetrwanie. Bogaci czy biedni troszczą się wciąż o swój byt. Tego samego problemu dotyczyła maksyma Jezusa o skarbach z Ewangelii według św. Mateusza (Mt 6, 19-20). Tymczasem nawet troszcząc się o rzeczy materialne, nie wolno stać się ich niewolnikiem. Bóg ma pierwszeństwo (por. Mt 22, 21 i miejsca paralelne: Cesarzowi, co cesarskie, ale co Bożego - Bogu!). Tak jak w dwóch poprzednich wypowiedziach, Jezus wzywa do wybrania skarbów w niebie, a nie na ziemi; światła, a nie ciemności.

W Ewangelii według św. Łukasza słowom Jezusa o mamonie towarzyszy opis reakcji słuchaczy: Słuchali tego wszystkiego lubiący pieniądze faryzeusze i wyśmiewali Go. A On im rzekł: Wy dowodzicie swojej sprawiedliwości wobec ludzi, Bóg jednak poznaje wasze serca. Bo co wspaniałe dla ludzi, w oczach Boga jest obrzydliwością (Łk 16, 14-15). Jeśli faryzeusze, dbający o Prawo Boże członkowie elitarnego żydowskiego ruchu religijnego, byli tacy, to tym trudniejsze było wezwanie Jezusa dla zwykłych zjadaczy chleba.

Słowo "obrzydliwość" oznacza w Piśmie Świętym bożki. Wiąże się to z jeszcze jedną warstwą znaczeniową słów Jezusa o mamonie. Bóg jest Panem. Jeśli panem stają się rzeczy materialne, pieniądz okazuje się fałszywym bogiem, który konkuruje z prawdziwym. W takim razie Mamona to jeszcze jedno imię "złotego cielca" (por. Wj 32). Ujawnia ono religijny charakter materializmu, który czyni bóstwo z rzeczy.

SPIS TREŚCI

Czym jest Kazanie na Górze?

Powód wysokich wymagań

Osiem błogosławieństw (Mt 5, 1-12)

Sól i światło (Mt 5, 13-16)

Ważność Starego Testamentu (Mt 5, 17-20)

Zabójstwo, gniew i kara (Mt 5, 21-26)

Zdrada małżeńska (Mt 5, 27-28)

Kalectwo lepsze od śmierci (Mt 5, 29-30)

Przeciw rozwodom (Mt 5, 31-32; 19, 3-10)

Zbędne przysięgi (Mt 5, 33-37)

Nie mścić się (Mt 5, 38-42)

Kochać wrogów - ale dlaczego? (Mt 5, 43-48)

Dobro bez rozgłosu (Mt 6, 1-6. 16-18)

Ojcze nasz! (Mt 6, 7-15)

Nasze pozorne skarby (Mt 6, 19-21)

Świecące oko (Mt 6, 22-23)

Dwóch panów (Mt 6, 24)

Zbytnie troski (Mt 6, 25-34)

Nie sądzić innych (Mt 7, 1-5)

Perły i wieprze (Mt 7, 6)

Modlić się wytrwale (Mt 7, 7-11)

Złota zasada (Mt 7, 12)

Dwie bramy, dwie drogi (Mt 7, 13-14)

Poznawanie po wynikach (Mt 7, 15-20)

Religijność zewnętrzna (Mt 7, 21-23)

Przypowieść o dwóch domach (Mt 7, 24-27)

Kim jest Jezus? (Mt 7, 28-29)

Lektury