Święto!

Andrzej Macura

publikacja 09.03.2020 16:40

Garść uwag do czytań na VIII niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Wesele Ulrike Mai z Pixabay Wesele
Ważniejsza niż rytuał jest autentyczna miłość do objawiającego się Boga. Rytuał o ile jest wyrazem tej miłości

No tak... VIII niedzieli zwykłej roku B z powodu zasad dotyczących liturgicznego kalendarza dawno już nie było. I nie wiem czy za rok będzie. Ale warto tych parę (tysięcy) słów napisać. Może kiedyś komuś się przyda...

A czytania tej niedzieli to pokazanie Jezusa jako Oblubieńca. Dziwne? W poetyce proroków oblubieńczy związek łączył Boga i Izraela. Zapowiadali oni, że kiedyś Bóg poślubi swój naród.  W Jezusie te zapowiedzi wypełniają się. Zawiera z Nowym Ludem Bożym, Kościołem, nowe i wieczne przymierze. I już tej swojej ukochanej nie odrzuci... Przypatrzmy się więc czytaniom.

1. Kontekst pierwszego czytania Oz 2,16b.17b.21-22

Pierwsze czytanie tej niedzieli to fragmenty jednego z proroctw Ozeasza. To prorok działający ciut wcześniej niż Izajasz i Michesza (za czasów jego działalności oni swoją rozpoczynali), ale o ile tamci działali w Judzie, czyli w części południowej dawnego państwa Dawida, o tyle Ozeasz działał na północy – w Izraelu. Niebawem państwo to miało upaść pod ciosami Asyrii i stracić niepodległość. Prorok tłumaczy czemu i jednocześnie zapowiada, że kiedyś Bóg nad nimi się zlituje. I znów będą mu bliscy, jak bliska jest mężowi jego żona.

Proroctwa Ozeasza ze względu na swoją poetykę należą do najpiękniejszych w całym Stary Testamencie. Na pewno są też bardzo wzruszające. Wybrane na tę niedzielę fragmenty... No cóż, dobrze ilustrują prawdę o powtórnych zaślubinach Boga  ze swoim ludem. Oddaloną z powodu cudzołóstwa małżonkę – cudzołóstwa czyli chodzenia za obcymi bogami, którzy w proroctwach nazywani są jej kochankami – Bóg kiedyś na powrót przygarnie. I wtedy małżonka będzie mu już na zawsze wierna, a jej dzieci na zawsze zyskają ojca. Szkoda tylko, że w czytaniu proroctwo to  „poszatkowano” wybierając tylko poszczególne jego zdania. Teologicznie – OK, może być. Ale gdy chodzi o piękno i głębię zapowiedzi proroka... Przytoczmy szerszy fragment z zachętą, by w ogóle całą tę księgę przeczytać. Bo nad takim pięknem nie sposób przejść obojętnie. Fragmenty wybrane jako czytanie – pogrubiona czcionką.

(...) Ześlę na nią karę za dni Baalów,
gdy im paliła kadzidła,
a zdobna w swe kolczyki i naszyjniki biegała za swymi kochankami,
a o Mnie zapomniała
wyrocznia Pana.
Dlatego chcę ją przynęcić,
na pustynię ją wyprowadzić
i mówić jej do serca.

Oddam jej znowu winnice,
dolinę Akor uczynię bramą nadziei -
i będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości,
gdy wychodziła z egipskiego kraju.

I stanie się w owym dniu - wyrocznia Pana -
że nazwie Mnie: "Mąż mój",
a już nie powie: "Mój Baal".
Usunę z jej ust imiona Baalów
i już nie będzie wymawiać ich imion.
W owym dniu zawrę z nią przymierze,
ze zwierzem polnym i ptactwem powietrznym,
i z tym, co pełza po ziemi.
Łuk, miecz i wojnę wyniszczę z jej kraju,
i pozwolę jej żyć bezpiecznie.
I poślubię cię sobie [znowu] na wieki,
poślubię przez sprawiedliwość i prawo,
przez miłość i miłosierdzie.
Poślubię cię sobie przez wierność,
a poznasz Pana.

W owym dniu - wyrocznia Pana,
odpowiem na pragnienia niebios, a one
odpowiedzą na pragnienia ziemi;
ziemia zaś odpowie pragnieniu zboża, wina i oliwy;
a one odpowiedzą pragnieniu Jizreel.
Rozsieję go po kraju,
zlituję się nad Lo-Ruchamą,
powiem do Lo-Ammi: "Ludem moim jesteś",
a on odpowie: "Mój Boże!"»

Przesłanie fragmentów  wybranych jako czytanie jest chyba jasne: Bóg zamierza dla swojego ludu nowy czas próby (wyprowadzenie na pustynię) by Izrael mu zaufał i był mu posłuszny. No, w czasie wyjścia z Egiptu tak bardzo posłuszny znów nie był, ale zostawmy to: generalnie był posłuszny Bogu bardziej niż Izrael (czyli państwo północne) czasów Ozeasza. Po tym czasie próby, gdy Lud Boży na nowo pokocha swojego Boga, nastąpią (ponowne) zaślubiny; odrzucona małżonka zostanie przyjęta na nowo, jej dzieci zyskają ojca. Trochę za to niejasne może być to stwierdzenie o poślubieniu przez; przez sprawiedliwość, prawo, miłość, miłosierdzie i wierność, skutkujące poznanie Boga. Rozumieć to chyba należy jako (poetyckie) stwierdzenie, że owe sprawiedliwość, prawo, miłość, miłosierdzie i wierność  będą cechami charakterystycznym tego nowego związku; nie będzie już niewierności, okrucieństwa nienawiści, bezprawia i niesprawiedliwości: Bóg zaopiekuje się Izraelem tak, że tych nieszczęść nie będzie, a i Izrael sam nie będzie ich w ten nowy związek wprowadzał.

Cały ten fragment Ozeasza niesie ze sobą jednak znacznie więcej treści. Mniej czy bardziej ważnych, ale na pewno świetnie ujętych w słowa. Ot, owo porównanie Izraela do kobiety szukającej kochanków. Aż słychać w tych słowach dźwięk jej dzwoneczków :) A potem ta zapowiedź, że nie będzie już wypowiadała imion swoich bożków, ale tylko imię Boga prawdziwego. Jakże przemawiające to porównanie do kobiety na nowo rozkochanej w swoim mężu, która porzuca szukanie uciech i wrażeń w ramionach obcych mężczyzn...

Przepiękna jest też zapowiedź „oddania winnic i uczynienia doliny Akor bramą nadziei”. To początek kilku w tym tekście występujących obietnic dotyczących przywrócenia obfitości plonów; nie będzie zmartwień o to, co jeść, będzie wiele winogron  i wina ku waszej radości. Zapowiadane jest też przymierze ze zwierzętami – nie będą ludziom szkodzić. W końcu jest też zapowiedź pokoju – łuk i wojnę wyniszczę... Czyli to bardziej obrazowe wyrażenie tego, co wcześniej ujęto w abstrakcyjne pojęcia „sprawiedliwość, prawo, miłość, miłosierdzie i wierność”. Będzie dobrze, będzie super – mówi Bóg przez Ozeasz. Kiedy mnie na nowo pokochasz będzie dobrze. Ja wychodzę z inicjatywą, uda się – mówi Bóg.

Przepiękne są też słowa, w których Ozeasz mówi o odpowiedzi na pragnienie niebios i odpowiedzi na pragnienie ziemi; i odpowiedzi ziemi na pragnienie zboża, wina i oliwy. To oczywiście powtórzenie innymi słowami zapowiedzi dostatku. Ale...

Zboże, wino (winogrona), oliwa (oliwki) pragną wody. Spragniona wody ziemia zwraca się ku niebu. A niebo nie odmówi wody: ono też pragnie spuścić deszcz na ziemię, ono też pragnie obfitości plonów na ziemi. Czyż to nie obraz miłości? Takiej miłości oblubieńczej, pragnącej siebie nawzajem?  Niebo kocha ziemię, ziemia kocha niebo, a z tej miłości rodzą się plony. Przy okazji aluzja, jak płodna może się okazać wzajemna miłość Boga i Izraela....

Najpiękniejsze jednak i najbardziej wzruszające wydają mi się ostatnie słowa tego proroctwa. O zlitowaniu się nad Lo-Ruchamą i Lo-Ammi....

Czytelnik, który zna księgę Ozeasza wie o co chodzi. Z nakazu Boga prorok poślubił nierządnicę. „Idź, a weź za żonę kobietę, co uprawia nierząd, i [bądź ojcem] dzieci nierządu” – czytamy na początku księgi. Miał to być obraz związku Boga i Izraela. Imiona wszystkich dzieci Ozeasza są symboliczne. I są znakiem odrzucenia Izraela przez Boga.  Lo-Ruchama znaczy „Dla której nie ma miłosierdzia”. Lo-Ammi – „nie mój lud”. Ostatnie zdanie proroctwa trzeba więc czytać:

(...) zlituję się nad „Tą dla której nie ma zmiłowania ”
powiem do „Nie mojego Ludu” –  „Ludem moim jesteś”
a on odpowie: „Mój Boże!”

Aż wstrząsające. Bóg się zlituje, Bóg na powrót przygarnie. Izrael na powrót będzie żył w bliskości Boga, jego dzieci otoczone będą Jego miłością.

A wszystko – przypomnijmy – jeśli Nierządnica Izrael – porzuci swoich kochanków, obcych bogów, a na nowo przylgnie do swojego Boga. Jeśli na nowo Boga posłucha...

Może nie ma większego sensu zastanawiać się jak to wszystko ma się do dzisiejszych czasów. Zapowiedź ta dotyczy Izraela, a spełniła się jakoś w Jezusie Chrystusie, który przygania wszystkich, którzy Go kochają; którzy decydują się na wybór Boga prawdziwego, nie bożków. Może jednak warto zastanowić się co tracimy, gdy sami uprawiamy nierząd z różnymi bożkami naszych czasów. Wtedy mniej się będziemy dziwić, czemu ziemia nie stała się drugim Edenem....

A następujący po tym czytaniu psalm (103) opiewa łaskawość Boga. Słyszymy w nim między innymi: Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo cierpliwy. Nie postępuje z nami według naszych grzechów, ani według win naszych nam nie odpłaca.

2. Kontekst drugiego czytania 2 Kor 3,1b-6

Drugi z listów św. Pawła do Koryntian jest swoista apologią św. Pawła. Broni on swojego apostolskiego urzędu wykazując, że nie mają racji ci, którzy mówią, że jego posługa nie miała znaczenia. Tematy teologiczne są w nim poruszone niejako przy okazji. Fragment czytany tej niedzieli to właśnie przykład takiej apologii z wątkami teologicznymi.

Czy potrzebujemy, jak niektórzy, listów polecających do was lub od was? Wy jesteście naszym listem, pisanym w sercach naszych, listem, który znają i czytają wszyscy ludzie. Powszechnie o was wiadomo, że jesteście listem Chrystusowym dzięki naszemu posługiwaniu, listem napisanym nie atramentem, lecz Duchem Boga żywego; nie na kamiennych tablicach, lecz na żywych tablicach serc. A jeżeli dzięki Chrystusowi taką ufność w Bogu pokładamy, to nie dlatego, żebyśmy uważali, iż jesteśmy w stanie pomyśleć coś sami z siebie, lecz wiemy, że ta możność nasza jest z Boga. On też sprawił, że mogliśmy stać się sługami Nowego Przymierza, przymierza nie litery, lecz Ducha; litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia.

Co tu mamy?

  • Przepiękne jest to nazwania Koryntian listem. Listem pisanym w sercach, który znają i czytają wszyscy ludzie. To zwrócenie uwagi na fakt, że Paweł nie musi się tłumaczyć, przedstawiać dowodów na to, że dobrze pracuje, bo dowodem są ci wierzący w Chrystusa ludzie. Przy okazji przypomniana zostaje też w ten sposób prawda, że świadectwo o Jezusie to nie tylko słowa, ale także, a może nawet przede wszystkim, życie.
     
  • Możność nasza jest z Boga... Paweł jest świadom, że choć jego wysiłki ewangelizacyjne są ważne, to najważniejsza jest łaska Boża, która działa i przez ewangelizatorów i w tych, którzy Ewangelie przyjmują.
  • Paweł sługą przymierza ducha, nie litery...  Wcześniej już czyni do tego aluzję mówiąc liście wyciosanym nie na kamiennych tablicach – jak przymierze Starego Testamentu – ale na tablicach serc Koryntian, zgonie za zapowiedziami Jeremiasza i Ezechiela... Nowość Ewangelii polega na tym, że nie jest związana z koniecznością drobiazgowego przestrzegania wszystkich przepisów jakiegoś prawa, ale z miłością – do Boga, do bliźniego. Nie chodzi o to, że można robić co się chce. Miłość – to słowo jednak coś znaczy. I czyny sprzeczne z tym prawem wypisanym na kamiennych tablicach są też sprzeczne z miłością. Chodzi o to, że miłość jest swoistym kluczem dającym wstęp do rozumienia co jest dobre, a co złe bez konieczności szukania rozwiązania w prawie. Ono siłą rzeczy zawsze będzie niedoskonałe. Nie jest w stanie przewidzieć wszystkich przypadków i wszelkich możliwych okoliczności. Kiedy kompasem człowieka wiary staje się miłość – może nie znać przepisu, ale się nie pogubi.
     
  • Z poprzednim łączy się też stwierdzenie Pawła, że litera zabija, a Duch ożywia. Jak napisałem, nie chodzi o lekceważenie litery. Raczej o to, że literę prawa bardzo trudno zawsze i we wszystkich sprawach zrealizować. Człowiek się nieraz potknie i gdyby od skrupulatnego wypełnienia prawa uzależnione było nasze zbawienie, wszyscy poszlibyśmy do piekła. Dlatego litera zabija. Tymczasem Duch niejako pozwala na upadki. Pozwala o tyle, że nie od wypełnienia wszystkich przepisów zależy zbawienie, ale od wiary w Jezusa, który zbawienie nam oferuje. Wiary, która ujawnia się w autentycznej miłości do Boga i do bliźniego. W tej perspektywie potknięcia mają dużo mniejsze znaczenie. Byle człowiek wytrwale, mimo potknięć, szedł drogą Chrystusa, drogą Ducha Świętego. Na tym polega owo ożywienie przez Ducha: na ciągłym podnoszeniu się  z upadku w śmierć grzechu, na ciągłym wzrastaniu w miłości.

    Prawo zabija, bo kto raz je przekroczy już może przestać się starać: już nie uniknie wyroku potępienia. Duch ożywia, bo pozwala ciągle się nawracać, ciągle na nowo wstępować na drogę miłości. Ktoś może powiedzieć, że to pobłażanie wobec zła. Jasne, człowiek może łaskawość Boga wykorzystać i lekceważyć Go. Ale gdyby nie to łaskawe przebaczanie nam, nie miałoby sensu podejmowanie trudu powstawania z upadków grzechu....

Jaki związek tego czytania z pozostałymi? Widzę jeden: to wezwanie do odpowiedzenia miłością na miłość. To ona, miłość do Boga, daje szanse na nawrócenie się. Kto uważa, że nie ma już szansy, nie nawróci się.

Kontekst Ewangelii  Mk 2, 18-22

Kim jest Jezus? Co może mi dać? To pytania unoszące się na pierwszą częścią Ewangelii Marka. Naucza – „czas się wypełnił, bliskie jest królestwo niebieskie, nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”, powołuje pierwszych uczniów, a potem dokonuje pierwszego cudu: uzdrowienia opętanego. A potem teściową Piotra i wielu innych, w tym trędowatego i paralityka, któremu odpuszcza grzechy. Powołuje też grzesznika – celnika Lewiego, czym prowokuje konflikt z oficjalnym judaizmem. Później  następuje scena opowiadana w czytaniu Ewangelii tej niedzieli, a po niej dwa kolejne konfliktujące Jezusa z owym oficjalnym judaizmem wydarzenia: usprawiedliwianie łuskanie w szabat kłosów i uzdrawianie w szabat.

Jezus więc przedstawia samego siebie, przedstawia też czym jest nadchodzące królestwo. Swoimi cudami obiecuje życie bez wpływu demonów i bez chorób. Ale jednocześnie pokazuje, że reformie musi ulec też wiara Żydów. Nie będzie chodzić o prawo; o sztywne trzymanie się jego litery, a przy tym znajdowanie mnóstwa sposobów na jego obejście. Żydzi nie tylko mają składać Bogu daninę przestrzegania prawa, i to zresztą nieraz opacznie rozumianego, ale muszą swojego Boga pokochać; muszą zrozumieć, o co Mu chodzi i nie zstępować wiary religijnym formalizmem.

Na tym tle przesłanie czytanego w tę niedzielę fragmentu dzieła Marka wydaje się jasne: nadchodzi nowe; nie tkwijcie w tym, co stare.

Przytoczmy w tym miejscu ten tekst.

Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Jezusa i pytali: «Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?»

Jezus im odpowiedział: «Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo mają pośród siebie pana młodego. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć.

Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze część ze starego ubrania i gorsze staje się przedarcie. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki. Wino się wylewa i bukłaki przepadną. Raczej młode wino należy wlewać do nowych bukłaków».

4. Warto zauważyć

Pan Młody, czas zaślubin...  Piękne nawiązanie do proroctwa Ozeasza. Teraz właśnie nadszedł czas tych zaślubin, o których ten prorok powiedział. Teraz jest czas, kiedy Bóg poślubia swój lud na wieki, przez sprawiedliwość, prawo, miłość i miłosierdzie i wierność. Teraz jest czas prawdziwego poznania Pana. Teraz jest czas, gdy Bóg odpowiada na pragnienie niebios, a ona odpowiadają na pragnienie ziemi. Teraz nadszedł czas, gdy Bóg lituje się nad „tą, dla której niema zmiłowania”, a do „nie swojego ludu” mówi „ludem moim jesteś”; teraz jest czas, kiedy trzeba z miłością odpowiedzieć Bogu – „Mój Boże”...

A skoro jest ten czas zaślubin, skoro jest święto, to się, cieszmy, tańczymy podskakujmy z radości, a nie tkwijmy w jakimś rytuale. Ten rytuał nie jest ważniejszy niż przychodzący do człowieka Bóg. Tak, kiedy czas tego szczęścia przeminie i nastanie (nowa) zwyczajność, wtedy można będzie znów pościć, ale nie teraz...

Stara i nowa szata, wino w starych i młodych bukłakach... Gdy w obliczu przychodzącego Boga tylko trzymacie się starego rytuału nic z tego nie będzie. Ucieszcie się przychodzącym Bogiem, świętujcie razem z Nim Jego zaślubiny, cieszcie się jego miłosierdziem, a nie mówcie, że teraz nie czas na wesele, że akurat wypada post. Dajcie pierwszeństwo Bogu, nie swoim zwyczajom... Próba łączenia jednego z drugim nie ma sensu i przyniesie same szkody....

5. W praktyce

  • Ewangelia tego dnia nie wzywa do tego, by nie pościć, ale by Boga stawiać ponad rytuał. W naszych realiach... Ot, kwestia obchodzenia zmartwychwstania Pana Jezusa. Liturgia jest w tym względzie jasna: zmartwychwstanie świętujemy już w Wigilię. Noc z soboty na niedzielę jest nocą zmartwychwstania. Ostatecznie to WIELKANOC, nie wielki poranek czy wielki dzień. Tymczasem zdarza się, że ludzie uparcie domagają się porannej procesji rezurekcyjnej. Gorzej: wkładają Ciało Pana Jezusa z powrotem do grobu i dopiero intonacja pieśni rozpoczynającej rezurekcję jest dla nich momentem wspomnienia zmartwychwstania. To czym właściwie była w takim razie liturgia Wigilii Paschalnej? Czy zwyczaj powinien przesłaniać sens liturgii? No i przede wszystkim: czy zmartwychwstanie Jezusa jest tak ubogie w treść teologiczną, że wystarczy do góry wzniesiona monstrancja i zaintonowanie pieśni? Żadnych więcej wyjaśnień?

    Tę zasadę odnieść można także do innych pobożnych zwyczajów. Celebrowanie zwyczajów nie ma sensu, gdy zwyczaj przysłania treść święta. Gdy sianko pod obrusem albo pomalowane jajko staja się ważniejsze niż przychodzący, zwycięski Jezus Chrystus; gdy zamiast radości, przeżywania treści świąt, jest sztywna troska o to, żeby było jak tradycja każe. Chrześcijańskie święta, których treść przysłoniły zwyczaje to naprawdę łata z surowego sukna na starej szacie albo młode wino wlewane do starych bukłaków...
  • Świadomość, jak bardzo Bogu na nas zależy, że Jego miłości nie przeszkadzają nasze grzechy... Na pewno nie możemy pobłażać złu. Zwłaszcza w sobie samych. Z drugiej strony nie powinniśmy chyba chrześcijaństwa zamieniać w religię samych trudnych wymagań. Chrześcijaństwo to w pierwszym rzędzie wesele, radość. Płynie z tego oczywiście też Boży styl życia, ale zachęcanie do przyjęcia takiego stylu bez pokazania, co daje nam Bóg, chyba nie są zbyt szczęśliwym sposobem ewangelizowania...
  • W nawiązaniu do listu Pawła... Mamy być listem, który inni ludzie czytając, zobaczą Boga. Piękne, prawda? Słowa nie są tak ważne. Ważniejsze jest, czy ludzie patrząc na nas widzą też Boga.