"A miłości bym nie miał..."

Anselm Grün

www.edycja.pl/index.php?mod=ksiegarnia&item=2236 |

publikacja 20.10.2010 11:14

Fragment książki "Hymn o miłości", który zamieszczamy za zgodą Wydawnictwa Edycja Świętego Pawła

"A miłości bym nie miał..."

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się miedzią brzęczącą lub dźwięczącymi cymbałami.
Gdybym posiadał dar prorokowania
i poznał wszystkie tajemnice i wszelką wiedzę,
a wiarę miałbym taką, że góry bym przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
Gdybym też innych nakarmił wszystkim, co posiadam,
i szczycił się, że wydałem własne ciało,
a miłości bym nie miał,
niczego bym nie zyskał.

W trzech pierwszych wersach św. Paweł pokazuje szczególne znaczenie miłości w naszym życiu. Za pomocą następujących po sobie kilku zdań warunkowych tworzy prawdziwe napięcie dramatyczne. W ten sposób podkreśla wyjątkową wagę swych słów. Nawet gdyby człowiek posiadał wszelkie łaski i talenty tego świata, to nie przy­niosłyby mu one żadnego pożytku, gdyż bez miłości wszystko jest bezwartościowe.

Paweł rozpoczyna, mówiąc o językach ludzi i aniołów. Język aniołów był w Koryncie znany i praktykowany w postaci daru języków. Koryntianie byli dumni z daru modlitwy językami, podczas której nie mówili językiem ojczystym, lecz od­dawali się działaniu Ducha Świętego. Posługiwali się językiem poniekąd eksta­tycznym, wypowiadając słowa, których sami nie rozumieli. Dla nich była to mowa aniołów, która przewyższa wszelką ludzką mowę. Mając jednak tak nadzwyczajny dar języków, mogę zacząć się nim chełpić. Wówczas mowa ta nie będzie się opierać pa miłości, lecz wynikać z mojego ego, które będzie się tą mową pysznić. Dotyczy to nie tylko daru języków, ale każdego sposobu mówienia, w którym bawię się słowami, chcąc zrobić na kimś wrażenie. Słowa mogą być wyrazem miłości. Mogą też wyrażać moją potrzebę zdobycia poważania. Tylko mowa pochodząca z serca i przepełniona miłością działa na drugiego człowieka uzdrawiająco. Wszystko inne stanowi tylko i wyłącznie wywieranie wrażenia na odbiorcach, zdobywanie zbęd­nego rozgłosu.

Paweł porównuje tę mowę z miedzią brzęczącą lub dźwięczącymi cymbałami. W oryginalnym tekście greckim kymbalon, czyli 'cymbał' oznacza dokładnie talerze używane w kulcie bogini Kybele. Hałasowanie tymi instrumentami było znakiem rozpoznawczym ceremonii kultu. Jednak dla Pawła taki kult, jeśli jest pozbawiony miłości, jest bezwartościowy.

Odnosząc te słowa do naszej sytuacji, nasuwa się prosty wniosek, że choćby nie wiem jak doskonale były prowadzone przez nas mowy, choćby nie wiem jak bardzo motywowalibyśmy naszych współpracowników lub usiłowalibyśmy za pomocą słów kogoś do czegoś przekonać; gdy nie ma w tym miłości, to wszystkie retorskie sukcesy pozostają bez znaczenia. Potrafimy rozpoznać, czy czyjeś słowa pochodzą z serca, czy są wypełnione miłością, czy też dana osoba tylko lubuje się w swoich słowach. Są ludzie, którzy bawią się słowami. Jednak można wyczuć próżność, która przez nich przemawia. Zdaniem św. Pawła, miłość jest podstawą naszego mówienia. Jest źródłem, z którego płyną słowa. Gdy nasz język nie ma w sobie zalążka miłości, wówczas możemy wprawdzie naszą mową zabłysnąć, możemy innych przekonać, lecz nasze słowa nie staną się dla innych błogosławieństwem.

Odnosząc to do sfery związków międzyludzkich, powinieneś zwrócić uwagę na to, co mówisz do swojej żony, do swojego męża, przyjaciela, niezależnie od tego, czy słowa te są przeniknięte miłością, czy też wynikają tylko ze złości, roztargnienia lub pustki. Codziennie komunikujemy się, wypowiadając przy tym nieskończenie wiele słów. Jednak często słowa te pozostają powierzchowne. Mówimy cokolwiek, żeby nie odczuwać ciężaru ciszy. Mówimy do kogoś, bo czegoś od niego chcemy lub udzielamy mu informacji. Jest wiele różnych sposobów mówienia. Obojętnie, czy jest to informacja, zachęta, opinia czy opowiadanie. Decydujące jest to, czy nasza mowa jest podyktowana miłością. Być może miłość jest nieraz zbyt wielkim słowem. Jednak przynajmniej te słowa, które wypowiadam, powinny wypływać z serca, a nie tylko być podyktowane rozumem. Gdy pochodzą one z mojego wnętrza, mają w sobie ciepło, którym mogą ogrzać się serca także innych ludzi.

Słowa św. Pawła można by również odnieść do pracy lekarza lub duszpasterza. Bez miłości żadna praca, ani terapeutyczna, ani duszpasterska, nic nie daje. Pierwsze zdanie można by przetłumaczyć następująco: „Gdybym mógł pacjentowi dokładnie wyjaśnić jego chorobę i wskazać mu drogę do wyleczenia, a miłości bym nie miał, stałbym się miedzią brzęczącą lub dźwięczącymi cymbałami". Dźwięczące cymbały i gong miedziany przypominają hałaśliwe tło akustyczne kultu pogańskiego. W od­niesieniu do terapii, można by powiedzieć, że terapia pozbawiona kultury miłości stałaby się tylko czczym kultem. Zamiast uzdrawiać robiłaby tylko wiele hałasu. Sto­sując różne teorie psychologiczne, wywieralibyśmy jedynie wrażenie na pacjencie, ale nie dotarlibyśmy do jego serca.

W drugim zdaniu św. Paweł powołuje się na cztery dary, które w Koryncie były wysoko cenione: proroctwa, mądrości, umiejętności poznawania w Duchu oraz wiary, która jest w stanie przenosić góry. Sam Paweł Apostoł ocenia te cztery talenty bardzo pozytywnie. Jednak gdy nie wypływają one z miłości, osoba, która się nimi posługuje, ostatecznie staje się nikim. Dar proroctwa był dla Koryntian umiejętnością przewidywania przyszłości bądź zdolnością obwieszczania drugiemu człowie­kowi lub społeczności woli Bożej. Proroctwa są istotną częścią składową chrześci­jaństwa. Człowiek posługuje się darem proroctwa, gdy krytycznie, z Bożego punktu wiedzenia, ocenia sytuację polityczną czy społeczną. Gdy z Bożego punktu widzenia mówi słowa otwierające drogę ku przyszłości. Mowa prorocka oznacza również powiedzenie drugiemu człowiekowi poznanych o nim rzeczy ukrytych. To zawsze wywiera wrażenie. Jednak kryje się za tym niebezpieczeństwo rozporządzania drugim człowiekiem lub manipulowania nim. Gdy powiem komuś rzeczy ukrywane przez niego, osłonięte tajemnicą, o których nikt inny nie wie, to ten człowiek zacznie się bać, że mógłbym ujawnić wszystkie jego sekrety. Wobec tego będzie się zachowywał w sposób uległy.

Wiedza o rzeczach tajemnych odnosi się do ówczesnych misteriów, które były modne nie tylko w Koryncie, lecz na obszarze całego Imperium Rzymskiego. Chodziło o to, by zostać wtajemniczonym w nadzwyczajną wiedzę o jakimś bogu, by móc potem uważać się za lepszego od innych. Również dziś tendencja ta jest dobrze nam znana. Mowa tu o niebezpieczeństwie używania duchowości i doświadczeń duchowych do wywyższania się ponad innych. Otóż w owych czasach misteria przyciągały do siebie wielu ludzi. Byli to ludzie cierpiący z powodu niskiego poczucia własnej wartości lub będący niewolnikami, niecieszący się zbytnim poważaniem, którzy dzięki wtajemniczeniu mogli się poczuć szczególnie wartościowi. Kryła się za tym szansa, ale i niebezpieczeństwo, ponieważ gdy wywyższam się nad innych z racji swojego uduchowienia, muszę obniżyć czyjąś wartość, by dowartościować samego siebie, jak już wspominałem, tego typu tendencje do pomniejszania czyjejś wartości spotykamy w niektórych kręgach również dziś.

Osoby z tych kręgów wierzą, że doświadczają niezwykłych przeżyć mistycznych, które wyróżniają ich spośród wszystkich innych ludzi. Są ciekawi duchowych przeżyć i chcą zostać wtajemniczeni w jakiś nadzwyczajny kult. Jednak gdy tęsknota za doświadczeniami duchowymi nie jest podyktowana miłością, wówczas jest bezwartościowa. Wtedy nadyma się tylko ego takiego człowieka i tęsknota ta staje się wyłącznie substytutem brakującego poczucia własnej wartości. Niektórzy wybierają drogę duchową tylko dlatego, że w głębi duszy czują się bezwartościowi. Doświadczenie Boga może mi nadać głębokiej wartości. Lecz jeśli używam doświadczeń duchowych, by się nimi popisywać, jest to tylko oznaka, że pod tą osłoną w dalszym ciągu skrywa się poczucie własnej bezwartościowości. Uczucie to zostaje jedynie przysłonięte czymś innym, ale nie zostaje przemienione. Według św. Pawła, przeżycie duchowe może być tylko wtedy wartościowe, gdy prowadzi mnie do Boga. Gdy prowadzi mnie w głąb istnienia, w głąb tajemnicy miłości będącej przyczyną wszel­kiego bytu.

Trzecim darem jest umiejętność poznawania w Duchu. Występujące w orygi­nalnym, greckim tekście słowo gnosis oznacza nie tylko 'poznanie', lecz również 'na­tchnienie'. W tamtych czasach istniał działający na szeroką skalę, zarówno w obrębie chrześcijańskim, jak i pozachrześcijańskim, gnostycki ruch religijny. Wyrażał on tęs­knotę za tym, by wiedzieć więcej od innych, by zostać wtajemniczonym w boskie misteria i by dostąpić natchnienia. Wśród Koryntian wielu było takich, którzy fascynowali się gnozą, a potem uprawiali gnozę chrześcijańską. W 2. rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian Paweł nazwał chrześcijan prawdziwymi gnostykami. Sam Bóg oznajmił nam w Jezusie Chrystusie prawdziwą i doskonałą mądrość i obdarzył nas wiedzą na temat tego, co w naszym życiu istotne. Niemniej jednak gnostycyzm pozbawiony miłości również jest niezdatny do niczego. Taka gnoza pyszni się tylko. Przechwalam się swoim poznaniem, by być podziwianym. Jednakże prawdziwe po­znanie zawsze czyni pokornym.

Zdaniem św. Pawła, wiara jest czymś decydującym. To dzięki wierze dostąpimy usprawiedliwienia, a nie dzięki czynom. Paweł wyjaśnił to w Liście do Rzymian. Chodzi tu o inny rodzaj wiary. Paweł Apostoł nie ma tu na myśli wiary w miłość Jezusa Ukrzyżowanego, który obdarzył nas przeświadczeniem o bezwarunkowej ak­ceptacji. Chodzi tu o wiarę w cuda. Wiarę stanowi bowiem przekonanie o urzeczywistnieniu wszystkiego, w co się wierzy.

Również ta skłonność jest nam dzisiaj znana. Zwłaszcza w Ameryce znaleźć można książki o tym, że wystarczy mocno w coś wierzyć, aby się powiodło. Pewna kobieta podarowała mi książkę utrzymaną w tej konwencji, pt. Módl się i stań się bogaty. Wyrzuciłem tę książkę, gdyż dla mnie jest to wprowadzanie innych w błąd. Wiara jest tu używana do zaspokojenia infantylnych potrzeb lub do zrealizowania po­trzeby władzy. Pewien mężczyzna mówił mi, że postawił sobie w firmie pewne cele. Twierdził, że musi jedynie pozwolić im przeniknąć do podświadomości, a wtedy je na pewno zrealizuje. Jednak taka wiara jest mylna. Ów mężczyzna doznał porażki z powodu wygórowanych oczekiwań wobec swej wiary. Nie chciał zrezygnować z niej i z powodu swej zaciętości i nieustępliwości musiał w końcu ogłosić upadłość firmy. Choć wiara czyni nieraz cuda, jeśli brak jej miłości, na nic się ona zda.

Nie chodzi tu o nadzwyczajne wydarzenia czy przeżycia, za pomocą których mo­glibyśmy udowodnić moc naszej wiary, chodzi tylko i wyłącznie o miłość. Miłość upodabnia nasze życie do życia Jezusa Chrystusa. Kochając, stajemy się podobni do wizerunku Chrystusa. Paweł w całym swoim tekście mówi o miłości, nie o miłości Jezusa. Nie mówi o naszym zbawieniu w Chrystusie. Aczkolwiek Chrystus, będąc uosobieniem miłości, stale tworzy kontekst hymnu. W gruncie rzeczy agape to Boża miłość, która rozbłysła nam w Jezusie Chrystusie.

W trzecim wersecie opisane zostały dwie kolejne postawy, które bez miłości nic nie znaczą. Jest to z jednej strony rozdanie całego majątku, a z drugiej - spalenie swego ciała. Są to dwie postawy, które zwykle kojarzymy z miłością. Pierwsza postawa oznacza zaopatrywanie innych w żywność z całego swego majątku, który się posiada. Dosłownie oznacza to nasycenie cierpiących niedostatek przez sprzedanie swego majątku i zakupienie za to żywności. Nakarmienie ubogich niewątpliwie może być łaską Ducha Świętego, lecz Paweł uwzględnia sytuację, w której staje się to możliwe również bez miłości. Tylko że wówczas dzieło to jest bezużyteczne. Projekty pomocy wspierające ubogich i cierpiących niedostatek w krajach Trzeciego Świata mogą być wyrazem miłości. Mogą też być realizowane bez miłości, ale wtedy główną rolę będą odgrywać inne motywy, jak na przykład chęć zabłyśnięcia, stłumienie wyrzutów sumienia, publiczne popisywanie się. Motywy te jednak są jak słomiany zapał, który prędko wygaśnie, bo nie jest w stanie trwale dawać ciepła.

Jeśli chodzi o spalenie ciała, to nie jest całkiem zrozumiałe, co św. Paweł ma tutaj na myśli. Czy chodzi mu o śmierć męczeńską przez spalenie na stosie, poświęcenie siebie samego dla innych, czy też wypalanie znamienia niewolnikom. W filozofii grecko-rzymskiej znana była zarówno heroiczna postawa w obliczu śmierci na stosie, jak i dobrowolne samospalenie, będące zwyczajem i ideałem indyjskim. Dziś Paweł Apostoł mówiłby z pewnością o zamachach samobójczych. Dochodzi do nich nie z powodu miłości, lecz z nienawiści, dlatego nie mają żadnej wartości. Prowadzą do pogardy dla siebie samego i godności ludzkiej. Święty Paweł z pewnością nie ma tu na myśli chrześcijańskiego męczeństwa, gdyż w chwili napisania przez niego listu palenie chrześcijan przez cesarza Nerona było jeszcze w odległej przyszłości. Przypuszczalnie Paweł ma tu na myśli jakiś jednorazowy, spektakularny wyczyn, za pomocą którego chcemy uniknąć żmudnego realizowania miłości w życiu co­dziennym. Również tego typu czyny wzbudzające sensację, które w normalnej sytu­acji odbieramy jako wyraz miłości, są bezwartościowe, jeśli nie dzieją się z miłości, a są powodowane potrzebą bycia kimś nadzwyczajnym.

SPIS TREŚCI

WPROWADZENIE

HYMN O MIŁOŚCI w Pierwszym Liście do Koryntian
Zarys rozważań
„A miłości bym nie miał"
„Miłość jest cierpliwa"
„Miłość nie przechwala się"
„Miłość nie liczy doznanych krzywd"
„Miłość raduje się prawdą"
„Miłość wszystko przetrwa"
„Miłość nigdy się nie kończy"
„Wiara, nadzieja, miłość - z nich zaś największa jest miłość"

HYMN O MIŁOŚCI w Starym Testamencie

HYMN O MIŁOŚCI w kontekście filozoficznym

HYMN O MIŁOŚCI a psychologia
Toksyczne formy miłości
Uzdrawiająca moc miłości
Uzdrawiająca moc duchowej miłości
Miejsca doświadczania miłości
Uszczęśliwiające i raniące doświadczenia miłości
Sztuka miłości
Tęsknota za tym, by kochać i być kochanym

HYMN O MIŁOŚCI a doświadczenia w poradnictwie małżeńskim

Słowo końcowe

Bibliografia