Królem i Zwycięzcą Bóg!

Andrzej Macura

publikacja 29.09.2020 00:50

Garść uwag do czytań święta Świętych Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała z cyklu "Biblijne konteksty".

Archanioł Henryk Przondziono /Foto Gość Archanioł
Jełśli wierzymy w Jezusa Chrystusa, jesteśmy po stronie Zwycięzcy i mamy za sobą cale niebo i wszystkich jego mieszkańców

Z Aniołami mamy kłopot. Wiemy z objawienia, że istnieją. Wiemy, że są duchami. Duchami czystymi, bez żadnej domieszki materialnej. Ich funkcję określa ich nazwa: „posłańcy” (ἄγγελος, ángelos). Są Bożymi posłańcami. Jemu służą, a z Jego woli – także ludziom. Wiemy, że różne są w niebie ich rangi – jak to mówimy, należą do różnych chórów. Wiemy, że część z nich przed wiekami zbuntowała się przeciwko Bogu i nazywamy je demonami. Znamy z Biblii imiona trzech Archaniołów, czyli, jak przypuszczamy, najważniejszej  grupy Aniołów – wspominanych dziś Michała, Gabriela i Rafała. Wiemy, że są Aniołowie Stróżowie (ich wspomnienie za parę dni). Ale poza tym niewiele więcej. Krótkie wzmianki o nich w Biblii nie pozwalają na jakiś dokładniejszy i w miarę spójny obraz ich hierarchii czy tego, czym się zajmują.

W liturgii – jak napisałem – wspominamy trzech Archaniołów. Tych, których imiona pojawiają się na kartach Biblii. Różne pozabiblijne tradycje wymieniają ich więcej. Ale że ich imiona nie są nam znane z Bożego objawienia myślę, że chrześcijanin nie powinien oddawać im żadnej czci. Nic o nich nie wiemy i nie wiemy kim są. Mogłoby się okazać, że to imiona aniołów czy archaniołów upadłych. A oddawania czci demonom trzeba unikać jak ognia. Warto więc ewentualną ciekawość w tym względzie trzymać na uwięzi. I zgodzić się na to, że nic w miarę pewnego na ten temat nie wiemy. Kiedyś się okaże. A i tak, Panem wszystkiego jest Trójjedyny Bóg: Ojciec, Syn i Duch Święty. Któremu chwała na wieki. Amen.

Po tym przydługim wstępie przyjrzyjmy się bliżej czytaniom przewidzianym na to święto. Mamy tego dnia do wyboru dwa pierwsze czytania i Ewangelię. Wybór czytań zaskakuje. Nie takiego pewnie byśmy się spodziewali. A jednak...

1A. Pierwsze czytanie Dn 7,9-10.13-14

To może zacznijmy od przytoczenia tekstu. Samo czytanie pogrubioną czcionką, normalną fragment, który opuszczono w czytaniu....

Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła to płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał sprzed Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi.

Z powodu gwaru wielkich słów, jakie wypowiadał róg, patrzałem, aż zabito bestię; ciało jej uległo zniszczeniu i wydano je na spalenie. Także innym bestiom odebrano władzę, ale ustalono okres trwania ich życia co do czasu i godziny.

Patrzałem w nocnych widzeniach, a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.

Hmmm... No to może tak. Czytanie to jest fragmentem większej wizji Daniela, jednego z proroków Starego Testamentu. Najpierw widzi on cztery bestie, z których ostatnia ma dziesięć rogów. Zaraz potem następuje czytana w liturgii scena intronizacje Syna Człowieczego. Potem zaś następuje wyjaśnienie wizji. Dodajmy, wyjaśnienie na tyle zagadkowe, że wyjaśniające jedynie w ogólnym zarysie ;). Owe cztery bestie to cztery królestwa, czterech królów. Będą potężni, będą „wytracać świętych Najwyższego” – czyli Izraelitów wiernych Bogu. Ale przeminą. Podobnie jak rogi – jakieś mniejsze królestwa, mniejsi królowie, wywodzący się czy zależni od czwartego. Potem zaś nastąpią czasy, w których władza, już na zawsze, będzie należała do „Syna Człowieczego”. Wbrew pozorom w tekście Daniela nie chodzi o Jezusa Chrystusa. Raczej o „lud święty Najwyższego” – jak wynika z wspomnianego wyjaśnienia, konkretnie wiersza 27 tego rozdziału

A panowanie i władzę,
i wielkość królestw
pod całym niebem
otrzyma lud święty Najwyższego.
Królestwo Jego będzie wiecznym królestwem;
będą Mu służyły wszystkie moce
i będą Mu uległe".

Jest to więc zapowiedź nowego królestwa. Królestwa, które będzie miało jakieś specjalne namaszczenie od Boga.

Od Boga, bo w wizji tej „Przedwieczny”, który siedzi na tronie, którego szata jest biała jak śnieg, a włosy głowy jakby z czystej wełny, to Bóg. Stoi przed Nim niezliczona rzesza jego sług i poddanych (tysiąc tysięcy i dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy). Jego przedstawienie nawiązuje do religijnych wyobrażeń tamtych czasów. Choćby to ukazanie Go na ognistym wozie. Wylewający się sprzed Niego strumień ognia to wedle egzegetów Jego sprawiedliwość. No i otwiera księgi – te, w których zapisano ludzkie czyny. Czyli rozpoczyna sąd.

I do tego sądzącego Boga – to oczywiście niekoniecznie sąd ostateczny, raczej „sąd historii”, sąd nad królestwami – podchodzi Syn Człowieczy. Tu – przypomnijmy – symbolizujący „lud święty Najwyższego”. I jemu „powierzono (...) panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki” I o nim Daniel mówi, że „panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie”.

Egzegeci twierdzą, że z czasem – a ślad tego odkrywamy w apokryficznej księdze Henocha – w biblijnych tłumaczeniach „lud” stał się „osobą”, królem. Nie wchodząc w szczegóły nie sposób nie zauważyć, że tytuł „Syn Człowieczy” Jezus stosował do siebie. Znamienne, że także podczas przesłuchania przed Wysoką Radą. U Mateusza, Marka i Łukasza. Wtedy też w dwóch pierwszych z nich Jezus mówi o Synu Człowieczym nadchodzącym na obłokach niebieskich. To dość wyraźna aluzja do wizji Daniela. Na dodatek ów Syn Człowieczy – mówi Jezus  –  zasiada po prawej stronie Boga. Czyli jest nie tylko Bożym Wybrańcem,  królem któremu wszyscy będą służyć, ale tylko tu, na ziemi, lecz i następcą tronu w niebie! Następcą tronu samego Boga! W tym właśnie stwierdzeniu przesłuchujący Jezusa Żydzi zobaczyli bluźnierstwo. Bo gdyby Jezus nie był Synem Bożym, naprawdę by nim było.

Czytany w święto Archaniołów fragment Księgi Daniela jest więc wizją królującego Boga i królującego ludu Bożego. Dla Żydów to Izrael, dla ludu Nowego Przymierza to Kościół, a zwłaszcza Jego głowa, Jezus Chrystus, prawdziwy Syn Człowieczy i jednocześnie Syn Boży. Co to ma wspólnego z Archaniołami?

No właśnie. Czytanie to przypomina, kto jest Panem. To swoiste napomnienie, by Aniołów, nawet najpotężniejszych, nie stawiać wyżej ani na równi z Jezusem Chrystusem.

1B. Pierwsze czytanie Ap 12,7-12a


Może też najpierw tekst czytania... Ale w szerszym kontekście. Samo czytanie – pogrubioną czcionką.

Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna. I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia. I inny znak się ukazał na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów - a na głowach jego siedem diademów. I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię. I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię. I porodziła Syna - Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu. A Niewiasta zbiegła na pustynię, gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga, aby ją tam żywiono przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni.

Nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż Starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie. I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: „Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym. A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa i nie umiłowali dusz swych aż do śmierci.

Dlatego radujcie się, niebiosa oraz ich mieszkańcy”. Biada ziemi i biada morzu bo zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu». A kiedy ujrzał Smok, że został strącony na ziemię, począł ścigać Niewiastę, która porodziła Mężczyznę. I dano Niewieście dwa skrzydła orła wielkiego, by na pustynię leciała na swoje miejsce, gdzie jest żywiona przez czas i czasy, i połowę czasu, z dala od Węża. A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli wodę jak rzekę, żeby ją rzeka uniosła. Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście i otworzyła ziemia swą gardziel, i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił. I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa. I stanął na piasku [nad brzegiem] morza.

Może przesadziłem, ale wydaje mi się że warto. Oczywiście nie ma co wchodzić w szczegóły, ale ogólnie – można. Pierwsza część wizji to obraz Niewiasty i czyhającego na nią i na jej Dziecię Smoka. W niewieście widzieć można zarówno Kościół jak i jego najdoskonalszą reprezentację – Maryję. Obie interpretacje nie tylko się nie wykluczają, ale uzupełniają. Dziecię to Jezus. Smok – diabeł, szatan. Scena ta to obrazowe przedstawienie prawdy, że diabeł, sprzeciwiając się Bożym planom chciał zniszczyć Bożego Syna. Stąd tak pokierował sercami wrogów Jezusa, że skazali Go na śmierć. Ale nic z tego nie wyszło. Jezus wprawdzie umarł, ale jako że był wierny Bogu aż do śmierci, został wskrzeszony i wstąpił do nieba – dziecię zostało porwane do Boga i do Jego tronu, a jest ono tym władcą, który będzie pasł wszystkie narody rózgą żelazną (zostawmy to pasanie rózgą i to jeszcze żelazną; intuicja podpowiada o co chodzi). Tak, Jezus jest Panem.

Niewiasta? Zbiegła na pustynie.  Wprawdzie diabeł, jak wynika z dalszej części wizji, też chciał ją zniszczyć -  „wypuścił z gardzieli wodę jak rzekę, żeby ją rzeka uniosła”  ale nic z tego nie wyszło. Niewiasta to Kościół? Niewiasta to Maryja? Tak czy siak Kościół i Maryją są już bezpieczni. Są na pustyni, gdzie przygotowano dla nich miejsce i gdzie troszczy się o nich Bóg. Ale nie wszyscy członkowie Kościoła. Straszliwie złowrogo brzmią ostatnie zdania tej części Janowej wizji: „I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa. I stanął na piasku [nad brzegiem] morza”.  Kościół, ten na pustyni, jest już bezpieczny. Ale ma on jeszcze inne swoje dzieci, te żyjące tu, na ziemi. Z tymi będzie nadal walczył Smok.

Zatrzymajmy się. Czyż nie doświadczamy na co dzień tej walki diabła z dziećmi Kościoła? Nie chodzi tylko o prześladowania czy szykany, jakie spotykają wierzących. Także o pokusy, nieraz najokropniejsze. Pokusy, którym nieraz wierzący przecież ulegają! Pokusy, jak to czasem się zauważa, tym silniejsze, im bardziej człowiek chce żyć wedle Ewangelii. Jeśli dziś tyle mówi się o grzechu ludzi Kościoła, także tym niezwykle paskudnym  jakim jest seksualne wykorzystywanie małoletnich, to konicznie trzeba na to spojrzeć także z tej apokaliptycznej perspektywy: wiecznej walki smoka z potomkami Niewiasty. Diabeł chce jak najwięcej potomków Niewiasty jak najokrutniej zranić. Czy to doświadczeniem zła ze strony innych czy to – dla diabła chyba jeszcze lepiej – doświadczeniem wielkiego zła w sobie samym, pokazaniu człowiekowi, że nie ma się co starać, bo jest zły, zły i jeszcze raz zły....

Czytany w to święto fragment to danie nadziei. Smok – jak słyszymy – został pokonany. Oskarżyciel został strącony. W domyśle – z nieba. A z nim – jak czytamy – wszyscy jego aniołowie. Nie znaczy to oczywiście, że diabeł był w niebie, ale chodzi o to, że przed tą walką miał wiele to powiedzenia w świecie. Tak przynajmniej mogło się wydawać.

Zwyciężył Michał i Jego Aniołowie? Hm. W tekście napisano, że mieli walczyć. Potem jest o pokonaniu Smoka. Ale z dalszej jego części wynika, że zwyciężył raczej Baranek. Oni – tzn. oskarżani przez smoka bracia, czyli ludzie – zwyciężyli dzięki krwi Baranka! Oraz – to chyba ważne – dzięki temu, że świadczyli o swojej wierze aż do śmierci. Czyli zwycięstwo odniósł Jezus Chrystus. Aniołowie być może „posprzątali”, zrobili porządek. Ale dokładniej co i jak trudno powiedzieć. Zresztą to chyba nie tak istotne. Ważne, że Oskarżyciel został pokonany. Strącony.

Ale – uwaga! – na ziemię. I teraz tu rozgrywa się walka. Rozgniewany Smok – jak to już wspomniałem –  walczy z resztą potomstwa Niewiasty. Równie niepokojąco co przytoczone wcześniej  brzmią czytane w to święto słowa: „Biada ziemi i biada morzu bo zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu”. Diabeł już przegrał. Ale może jeszcze w swoim wielkim gniewie dosięgnąć tych potomków Niewiasty, którzy żyją na ziemi. I straszliwie ich poranić.

Cała wizja Jana jest więc skomplikowana i wielowątkowa. Jej ogólne przesłanie jest jednak jasne: Chrystus pokonał szatana. Tym, którzy wiernie trwali przy Jezusie aż do śmierci nie jest on już w stanie nic zrobić. Ale my, żyjący na ziemi, musimy być świadomi, że smok w swojej nienawiści do nas zrobi wszystko, żeby nas jak najbardziej pokiereszować. Bo świadom, że przegrał, że ma mało czasu, będzie się z całej siły starał chrześcijan zaszkodzić. I zrobi wszystko, byśmy nie doszli do nieba. W tej walce nie jesteśmy jednak sami. Mamy wsparcie Boga i Jego Aniołów. Całego nieba.

2. Ewangelia J 1,47-51

Czytana w to święto Ewangelia to fragment dzieła Jana. Jezus powołuje pierwszych uczniów. Także Natanaela. Nauczyciel nie mówi tego wprost, ale tak chyba tę dziwną wymianę zdań należy odczytać. Zresztą uważa się, że Natanael to drugie imię Apostoła Bartłomieja. Można tak właśnie dla Niego zaczęła się przygoda z Jezusem. .

Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim: „Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu”. Powiedział do Niego Natanael: „Skąd mnie znasz?” Odrzekł mu Jezus: „Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym”. Odpowiedział Mu Natanael: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś królem Izraela!” Odparł mu Jezus: „Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: «Widziałem cię pod drzewem figowym»? Zobaczysz jeszcze więcej niż to”. Potem powiedział do niego: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego”.

Co konkretnie stało się pod owym figowym drzewem? Nie wiemy i nie ma co na ten temat spekulować. Wiemy tyle, że musiało to być coś, czym Natanael zasłużył sobie na niezwykłą pochwałę ze strony Jezusa: że jest prawdziwym Izraelitą, w którego sercu nie kryje się podstęp. Natanael musiał być przekonany, że nikt nie miał prawa wiedzieć co się tam stało. A skoro Jezus wie, naprawdę musi być kimś niezwykłym kimś, komu Bóg dał jakiś specjalny dar widzenia rzeczy, których nie widzą oczy ciała. Jezus zaś zapowiada Natanaelowi, że zobaczy więcej. „Niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego”. To swoista przenośnia – mówią egzegeci. Chodzi o zobaczenie wielkich dzieł Boga.

Dla wierzących XXI wieku ta dość zaskakująca scena jest więc przypomnieniem nie tyle o istnieniu Aniołów, ale prawdy, że człowiek decydujący się iść za Jezusem będzie świadkiem wielu wielkich dzieł Boga. Musi tylko patrzyć oczyma wiary. Wiary w Jezusa Chrystusa.

3. Zamiast praktycznych wskazań

Prawda, ze te czytania w takie święto zaskakują? Wprawdzie znajdujemy tu wzmianki o Aniołach, ale w żaden sposób nie zaspokajają one naszej ciekawości co do Aniołów czy Archaniołów. Ich przesłanie jest zupełnie inne. Ukazują raczej Jezusa Chrystusa jako Pana i Zwycięzcę. I są zachętą dla tych, którzy wierzą Chrystusowi, by w tej wierze trwali. Uczestniczą bowiem w wielkiej kosmicznej walce. Boga i Jego sprzymierzeńców z siłami tych, którzy się przeciwko Niemu zbuntowali. Ale co istotne, uczestniczą w niej po stronie Zwycięzcy. Tyle że Przegranemu dano jeszcze trochę czasu. A on, nie mogąc pogodzić się z porażką i z całej siły nienawidząc tych, których kocha Bóg, stara się im e tym krótkim czasie jak najbardziej zaszkodzić.

Warto chyba z tej perspektywy spojrzeć na rzeczywistość. Z niej popatrzyć na grzechy innych ludzi, tak popatrzyć także na swoje grzechy. Dziwimy się czasem, że chcemy dobrze, a potem wyłazi z nas zło. No właśnie. Bo Smok bardzo się stara. A że jest od nas o wiele inteligentniejszy, wie jak nas do zła uwieść. Na szczęście nie jesteśmy sami. Mamy za sobą Boga i wszystkie zastępy niebieskie, których zawsze możemy prosić o pomoc i ratunek. Zwłaszcza w zmaganiu się ze złem.