Rzeczy ostateczne według Ojców Kościoła

ks. Antoni Żurek

publikacja 21.04.2021 09:59

Zastanawiali się nad nimi przy egzegezie eschatologicznych wypowiedzi biblijnych, względnie przy omawianiu prawd wiary.

Święta rozmowa. Maryja z Perepetuą i Felicytą. AUTOR / CC 3.0 Święta rozmowa. Maryja z Perepetuą i Felicytą.

Wprawdzie szczegółowe kwestie związane z czasami ostatecznymi nie były pierwszorzędnym problemem w nauczaniu Ojców Kościoła, nie mniej jednak zagadnienia te się tam pojawiają. Rzeczami ostatecznymi Ojcowie Kościoła zajmowali się zwłaszcza w działalności  duszpasterskiej. Zastanawiali się nad nimi przy egzegezie eschatologicznych wypowiedzi biblijnych, względnie przy omawianiu prawd wiary. Niektóre z tych zagadnień omawiali bardziej szczegółowo, zwłaszcza gdy pojawiały się kontrowersje. Wówczas zagadnienia te stawały się przedmiotem poważnych debat teologicznych. 

Śmierć

Życie ludzkie kończy się śmiercią. To nie jest żaden artykuł wiary, ale stwierdzenie oczywistości. Co do tego również w starożytności niemieli wątpliwości. Fakt śmierci, sam w sobie oczywisty, budził emocje i pytania. W społeczeństwie pogańskim budził lęk, który u chrześcijan łagodziła nadzieja życia wiecznego. O życiu człowieka po śmierci mówiono wprawdzie również wśród pogan, ale nie wiązano z tym zbyt wielkich oczekiwań, więc nie czerpano z tego istotnej pociechy. Chrześcijanie żyli nadzieją wiecznego szczęścia, dzięki czemu śmierć nie budziła w nich aż takiej grozy. Oczywiście, bali się samego umierania. Był w nich naturalny ludzki lęk przed cierpieniem, opłakiwali rozstanie, które czasem powodowało rozliczne i trudne sytuacje dla pozostających przy życiu, ale na samą śmierć patrzyli inaczej niż ich pogańscy sąsiedzi. Nie znaczy to wcale, że nie mieli pytań związanych ze śmiercią, na które szukali odpowiedzi także w Piśmie Świętym.

Samą śmierć rozumieli podobnie jak większość społeczeństwa, co wiązało się z ówczesną antropologią. Zakładała ona dychotomiczną strukturę człowieka, to znaczy uważano, że człowiek jest złożony z dwu elementów: ciała i duszy. Czasem w duszy wyróżniano jeszcze ducha. Śmierć to odłączenie duszy od ciała. Ciało pozbawione duszy ulega rozkładowi. Dusza natomiast nadal żyje. Głównie jej właśnie los był przedmiotem zainteresowania. Krótko o tym czym jest śmierć w oczach człowieka wierzącego pisał św. Ambroży: „Jest rozłąką duszy od ciała, dusza zostaje zwolniona, ciało ulega rozkładowi”[1].

Ciałem interesowano się w dużo mniejszym stopniu. Niewątpliwie w podejściu do ciał ujawniało się przekonanie dominujące w ówczesnej społeczności o definitywnym końcu ciała w chwili śmierci. Nie interesowano się nim, a martwym ciałem wręcz się brzydzono. Wprawdzie urządzano pogrzeby, ale groby urządzano poza miastem. Groby bliskich odwiedzano, bo wierzono, że duch zmarłego gdzieś w pobliżu się przebywa. To dopiero chrześcijanie zaczęli otaczać szacunkiem ciała zmarłych, co wiązało się z wiarą w zmartwychwstanie.

Choć sama śmierć była traktowana jako smutna konieczność i nie widziano możliwości jej uniknięcia, to jednak podchodzono do niej ze spokojem. Patrzono na nią z perspektywy życia wiecznego, co nadawało jej niekiedy wręcz marginalnego znaczenia. Znane jest opowiadanie o mnichu Ewagriuszu, który gdy mu doniesiono, że umarł ojciec, powiedział do posłańca: „Przestań bluźnić. Mój ojciec jest nieśmiertelny”[2]. Kto był o tym przekonany, tego śmierć nie przerażała, a wręcz patrzył na nią ze spokojem. Czasem nawet z pewnym utęsknieniem. Zważywszy na różnorodne udręki związane z życiem, o czym była mowa w poprzedniej audycji, śmierć była widziana jako wręcz wyzwolenie i wybawienie. Św. Ambroży napisał nawet traktat o znamiennym tytule: O dobrach przynoszonych przez śmierć. Takie podejście do śmierci wynikało z głębokiej wiary w życie wieczne, do którego należy się przygotować przez dobre życie. Rzecz jasna śmierć można nazwać dobrą, jeśli rzeczywiście otwiera drogę do wieczności. „Nie można uważać śmierci za złą, jeżeli poprzedziło ją dobre życie” – pisał św. Augustyn[3].

Nie znaczy to wcale jakoby wszyscy chrześcijanie tak spokojnie, czy wręcz z wyczekiwaniem, podchodzili do śmierci. Biskup Cyprian w połowie trzeciego wieku pisał z wyrzutem: „Modlimy się, by działa się wola Boża, a kiedy Bóg nas powołuje i zabiera z tego świata, nie ulegamy natychmiast jego rozkazowi! Opieramy się i wzbraniamy i zwyczajem upartych sług wiedzeni jesteśmy przed oblicze Pana ze smutkiem i przygnębieniem”[4]. Natomiast biskup Ambroży pod koniec czwartego wieku uważał: „Głupcy lękają się śmierci […], mądrzy zaś proszą o nią, jako o odpoczynek i koniec cierpień”[5]. Według niego podejście do śmierci było więc nie tyle nawet kwestią wiary, ile zdrowego rozsądku.

Ponieważ śmierć kończy życie doczesne, w którym człowiek przygotowuje się do wiecznego, temat śmierci często pojawiał się w kazaniach i katechezach. Biskupi Kościoła starożytnego przypominali o śmierci, by przestrzec przed lekkomyślnym traktowaniem życia i zachęcić do zdobywania dóbr wiecznych. W tym kontekście pojawiało się pojęcie śmierci wiecznej, albo duchowej. Była ona rozumiana w dwojaki sposób. Może ona dotknąć człowieka już za życia doczesnego. Sprowadza ją oczywiście grzech, który zabija życie Boże w człowieku. Z tej śmierci można jeszcze zmartwychwstać przez pokutę. Najtragiczniejsza jest śmierć wieczna, czyli życie bez Boga w wieczności. Tej właśnie winni się ludzie rzeczywiście bać. Ten temat często pojawiał się w kazaniach, zwłaszcza św. Augustyna.

Biskupi odpowiadali również na pytanie o to, skąd w ogóle wzięła się śmierć. W tym wypadku byli zgodni, dopatrując się w tym skutku grzechu Adama. Nieco z sarkazmem mówił w kazaniu św. Augustyn: „Śmierć <zawdzięczamy> grzechowi pierwszego człowieka”[6]. Tej biblijnej prawdy nikt nie kwestionował. 

Zmartwychwstanie

O ile śmierć była faktem egzystencjalnym, doświadczalnym dla każdego, to prawda o zmartwychwstaniu była przedmiotem wiary. Była to idea, która spotkała się z żywą reakcją pogańskiego świata. Dla ludzi tamtej epoki zmartwychwstanie ciała, albo zmarłych, stanowiło nie lada problem. Nawet ludzie przyjmujący chrzest, akceptujący przepowiadanie Chrystusa, z pogodzeniem się z prawdą o zmartwychwstaniu mieli duże trudności. Zwłaszcza pierwsze generacje chrześcijan z trudem sobie z tą prawdą radziły.

Były dwa istotne powody tych trudności. Pierwsza wynikała z podejścia do ciała. Większość szkół filozoficznych głosiła potrzebę wyzwolenia się z ciała. Ludzie wychowani w takiej kulturze z trudem przyjmowali chrześcijańska prawdę o godności ciała. Zdając sobie sprawę z jego materialności, nie widziano powodu, by mówić o jego zbawieniu. Druga trudność wynikała z trudności wyobrażenia sobie jak to zmartwychwstanie mogłoby wyglądać. Pogodzenie tego z racjami rozumowymi zdawało się niemożliwe. Nic dziwnego, że ta prawda stała się przedmiotem dyskusji z poganami.

Świat pogański początkowo wręcz szydził z wiary w zmartwychwstanie. Konieczne stało się zatem jej racjonalne uzasadnienie. Z tym wyzwaniem zmierzyli się już pierwsi myśliciele chrześcijańscy w drugim wieku, zwani apologetami. Najbardziej znany traktat z tej dziedziny to krótka rozprawa O zmartwychwstaniu umarłych Atenagorasa z Aten. W swym dziele uzasadnia on prawdę o zmartwychwstaniu argumentami, które można wydedukować, a potwierdza je danymi biblijnymi. Swoje rozumowanie rozpoczyna od fundamentalnego pytania: Czy Pan Bóg może dokonać zmartwychwstania?. Odpowiedź narzuca się sama. Skoro Pan Bóg mógł stworzyć coś z niczego, to tym bardziej może coś odtworzyć. Pozostaje zatem odpowiedzieć na następne pytanie: Czy Pan Bóg chce zmartwychwstania człowieka?  Atenagoras odpowiada na to pytanie twierdząco, a racją za tym przemawiającą jest celowość łatwa do zaobserwowania w stworzeniu człowieka. Konieczność zmartwychwstania jest wprost zapisana w ludzkiej naturze.

Dowód Atenagorasa jest dość prostym rozumowaniem. Zasadza się on na obserwacji stworzenia. Łatwo zauważyć, że wszystko co istnieje zostało stworzone w jakimś celu. Skoro tak, to również pewne pragnienia, jakie są w człowieku zostały wzbudzone nieprzypadkowo. Pragnienie istnienia, szczęścia, sprawiedliwości – są w człowieku, a nie mogą zostać zrealizowane w tym życiu. To wskazuje, że musi istnieć życie wieczne, kiedy te pragnienia będą mogły być spełnione. Ponieważ pragnień doświadcza człowiek, a nie tylko dusza, zatem ciało też musi ożyć, by połączyć się z duszą i w ten sposób powstanie pełny człowiek. Jeżeli: „Prawo natury nie ustanawia celu na ślepo”, w związku z czym dopiero: „gdy dokonuje się zmartwychwstanie, dopełnia się właściwy ludzki cel”[7].

Czasem w debacie na temat zmartwychwstania pojawia się motyw ptaka Feniksa. Motyw ten był znany w literaturze pogańskiej. Ptak ten miał co pięćset lat pojawiać się w Egipcie. Wierzono, że gdy się pojawi, to zakłada gniazdo, w nim się kładzie i obumiera. Z ciała ptaka powstaje robak, który gdy podrośnie znów przemienia się w ptaka[8]. Skoro poganie w to wierzyli, więc autorzy chrześcijańscy przytaczali ten przykład dla ilustracji prawdy o zmartwychwstaniu człowieka. Odwoływano się również do przykładów z przyrody, gdzie jeden byt ginie, aby z tego mógł powstać inny. Dobrym przykładem w tym względzie było ziarno. Rzucone w ziemię gnije i niszczeje, ale z niego rodzi się nowe.

Dla chrześcijan ważniejszym argumentem przemawiającym za zmartwychwstaniem jest przykład Chrystusa. Do Niego zatem odwołują się wszyscy autorzy chrześcijańscy. Racje rozumowe przytoczone przez Atenagorasa służyły tylko do ukazania racjonalnego wymiaru tej prawdy wiary. Natomiast Chrystus stanowił gwarancję rzeczywistego zmartwychwstania. On sam powstał z martwych i zapowiedział zmartwychwstanie wszystkich zmarłych. Zasadnicza różnica między Jego zmartwychwstaniem a zmartwychwstaniem ludzi polega na tym, że On sam zmartwychwstał, wszyscy inni zaś zostaną wskrzeszeni Jego mocą.

Czasem w tekstach patrystycznych pojawia się pojęcie zmartwychwstania w sensie przenośnym. Tak nazywa się powstanie z grzechów. Zwłaszcza chrzest był traktowany w ten sposób. Wręcz nazywa się ten sakrament „pierwszym zmartwychwstaniem”, w odróżnieniu od tego, które nastąpi w przyszłości. Opierając się na słowach św. Pawła z Listu do Efezjan: „Bóg [..] nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia” (Ef 2,4-5), Orygenes wprost pisze: „Apostoł myśli o dwojakim zmartwychwstaniu”[9]. Jedno dokonuje się w nawróceniu, a drugie czeka wszystkich w przyszłym świecie. Inni autorzy nie szli tak daleko w swoich spekulacjach, ale chętnie mówili może nie tyle o zmartwychwstaniu, ile o wskrzeszeniu nie tylko przy chrzcie, ale zawsze ilekroć człowiek powstaje z grzechu. Jest to wskrzeszenie, czyli przywrócenie do życia, duszy, które może się dokonywać wielokrotnie już w tym życiu.

W związku ze zmartwychwstaniem pojawiało się też pytanie o czas. Na ten temat Ojcowie Kościoła wiele nie spekulowali. Zmartwychwstanie łączono z ponownym i ostatecznym przyjściem Chrystusa i z sądem ostatecznym, którego nadejścia nikt nie jest w stanie przewidzieć. Nawet jeśli, jak to było w millenaryzmie, mówiono o tysiącletnim życiu sprawiedliwych, czy też świętych, nie łączono tego ze zmartwychwstaniem i życiem w ciele. Niektórym Ojcom kłopot sprawiały słowa św. Pawła o sądzie „żywych i umarłych” (2 Tm 4,1), co stawiało pod znakiem zapytania zmartwychwstanie tych pierwszych. Św. Augustyn przyjmował jednak, że na „mgnienie oka” wszyscy jednak zostaną pozbawieni życia i tym samym rzeczywiste zmartwychwstanie będzie potrzebne[10].  

Ciało zmartwychwstałe

Kwestią szeroko dyskutowaną było zagadnienie ciała zmartwychwstałego. Debatowano  nad jego relacją do ciała ziemskiego oraz nad jego przymiotami. Temat musiał intrygować, bo dyskutowano nad nim przez cały okres patrystyczny, zarówno na wschodzie jak też na zachodzie. Znamiennym rysem tej debaty jest to, że dotyczyła ona przede wszystkim ciał zbawionych. Wprawdzie zmartwychwstanie ma być powszechne, z włączeniem w to potępionych, ale ich wygląd nie interesował Ojców Kościoła. 

Od samego początku zgodnie postulowano konieczność tożsamości ciała zmartwychwstałego z tym ziemskim. Skoro człowiek ma być ten sam, to również jego ciało musi tożsame z tym, które było przed śmiercią. Wspomniany już Atenagoras mówił nawet o identyczność składników, z których zbudowane jest ciało ludzkie. Pisał: „Istnieć będzie ta sama żywa istota w swej własnej budowie […] istnieć będą te same składniki, z których była zbudowana”[11]. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że nie będzie to ciało pod każdym względem takie samo. Elementy, z których ma być zbudowane, muszą mieć inną naturę i tym samym inne właściwości niż składniki ciała ziemskiego.

Już zatem pierwsi apologeci postulowali identyczność i integralność ciała zmartwychwstałego. Ciało to ma być takie samo jak było przed śmiercią, choć zdawano sobie sprawę, że skoro ciało ziemskie ulega zniszczeniu, a czasem rozproszeniu, to jego odtworzenie musi się odbywać na specjalnych zasadach. Integralność, czyli posiadanie wszystkich członków i organów, zdawała się być logicznym postulatem statusu zbawionych. Skoro ma to być pełnia szczęścia, to wydaje się, że nie do pogodzenia z tym byłyby defekty ciała zbawionego człowieka. 

Odtworzenie tego samego ciała po zmartwychwstaniu było również postulatem poczucia sprawiedliwości. Skoro ciało w życiu doczesnym staje się często podmiotem ludzkich działań, to winno ono też ponosić tego konsekwencje. Zwłaszcza kara, na którą zasługują złe czyny, winna być przez to ciało poniesiona. Św. Cyryl Jerozolimski tak to tłumaczył katechumenom: „Powstaniemy z martwych i wszyscy otrzymamy wieczne ciała, choć nie wszyscy jednakie. Sprawiedliwy otrzyma ciało niebieskie, aby mógł godnie przestawać z aniołami. Grzesznik otrzyma wieczne ciało, które będzie zdolne ponosić kary za grzechy, aby paląc się wiecznie w ogniu nigdy się nie skończyło. Słusznie postępuje Bóg z obu klasami ludzi. Nic bowiem nie czynimy bez ciała […] Ponieważ ciało wszystkiemu służy, dzielić musi w przyszłości tego następstwa”[12].

Tożsamość i integralność ciała po zmartwychwstaniu domaga się jednocześnie przemiany. Zbawienie i życie wieczne domagały się ciał o innych właściwościach niż te, które miało ciało ludzkie w doczesności. Nad tą kwestią debatowano długo. Przy końcu tego okresu, gdy poglądy się już wykrystalizowały i utworzyły względnie spójną całość, biskup Augustyn pisał: „Święci przy zmartwychwstaniu otrzymają te same ciała, w których cierpieli tu na ziemi, lecz a takim stanie, że nie będą narażone na żadne skażenie albo przykrości, a szczęścia świętych nie zakłóci żaden ból i nie naruszą żadne przeciwności”[13]. Te inne właściwości tego samego ciała wynikać będą z przemiany, jaką ono przejdzie. Proces ten można nazwać uduchowieniem. Dokona się on dzięki wszechmocy Bożej[14].

O właściwościach takiego „uduchowionego” ciała wnioskowano na podstawie tego, co o zmartwychwstałym Zbawicielu mówią Ewangelie. Najważniejszymi przymiotami jest nieśmiertelność, niezniszczalność i niewidoczność.  To są cechy wspólne dla wszystkich ciał zmartwychwstałych. Nieśmiertelność i niezniszczalność nie oznaczają tego samego, choć są pokrewne. Niezniszczalność to wieczne trwanie, ale tak może istnieć również materia nieożywiona. Natomiast nieśmiertelność oznacza, że człowiek będzie żył wiecznie, choć jakość tego życia będzie zależna od osiągniętego stanu: pełnia życia w niebie albo życie w cierpieniu, w przypadku potępionych.

W zmartwychwstaniu zostanie zachowana płeć, choć początkowo ta kwestia była dyskutowana, bo skoro będziemy podobni do aniołów, to u nich trudno mówić o cechach płciowych. Taki pogląd był jednak zdecydowanie odrzucany. Skoro Pan Bóg stworzył człowieka z podziałem na płcie, to podział ten zachowa. Zniknie tylko, co w tej dziedzinie spowodował grzech[15].

Zmartwychwstałe ciało człowieka zbawionego będzie integralne i piękne. Zniknie to, co mogłoby go szpecić. Zostanie zachowany rzecz można materiał, z którego zbudowany jest człowiek, ale uformowany zostanie w sposób doskonały. Św. Augustyn przywoływał w tym miejscu przykład garncarza zdolnego do wyrobienia uformować z tej samej gliny, z której powstał wyrób z defektami, produkt bez skazy i braków[16]. Co nie oznacza, że muszą zniknąć np. ślady ran, które – jak w przypadku męczenników – przynoszą chlubę[17]. One nawet będą ozdobą i zaszczytem dla noszącego te ślady świętego.

Ciało ludzi zbawionych nabierze dodatkowo nowych właściwości. Generalnie ich ciała duchowe zachowają zdolności jakie miały za życia, choć znikną właściwe życiu doczesnemu potrzeby. Jak czytamy w Ewangeliach, Chrystus po zmartwychwstaniu: „mając już ciało duchowe, niemniej jednak prawdziwe, wraz z uczniami przyjmował pokarm i napój”[18]. To tłumaczy również zdolność przybierania przez duchowe istoty, np. aniołów, ludzkich postaci.

Z tym wiąże się niecierpiętliwość, czyli wolność od jakichkolwiek cierpień i utrapień, tak fizycznych jak też duchowych. Ciała zbawionych będą już nieskazitelne, w których nic nie będzie podlegało zepsuciu. W pełni poddane duchowi, nie będą już narażone na żadne pokusy, ani na jakiekolwiek nieuporządkowane zachcianki. Św. Augustyn mówił w kazaniu:  „Nie będzie żadnej ograniczoności ciała, głodu ani pragnienia ciała, żadnych mąk, starości i zmęczenia”[19].

Prawda o zmartwychwstaniu obejmowała człowieka na każdym momencie jego istnienia, stąd dotyczy również tego, kto umarł jeszcze przed narodzeniem, czyli nawet embrionu ludzkiego. Jest to bardzo interesujący element eschatologii patrystycznej. Już jeden z pierwszych apologetów chrześcijańskich, żyjący na przełomie drugiego i trzeciego wieku Tertulian, w swoim traktacie O zmartwychwstaniu umarłych, dowodził konieczności zmartwychwstania każdego ciała ludzkiego. Ponieważ poczęcie uważał za początek człowieka, tym samym przyjmował zmartwychwstanie dzieci obumarłych przed narodzeniem. Według niego zmartwychwstanie ma się dokonać w ciele doskonałym, czyli w takim, jaki Pan Bóg przewidział dla każdego człowieka. Ma to być ciało bez defektów i braków, a więc nie takie, jaki człowiek miał w chwili śmierci. W przypadku dziecka nienarodzonego można zatem myśleć o takim ciele, jaki Pan Bóg dla niego przewidział, choć w rzeczywistości nigdy ono nie zaistniało[20]. Podobne stanowisko można spotkać u innych myślicieli chrześcijańskiej starożytności, choć argumentacja i rozwiązania szczegółowe  mogły być inne[21].  

Sąd i życie wieczne

Zmartwychwstanie wiąże się z paruzją i Sądem Ostatecznym. Mówią o tym jasno teksty

biblijne, a Ojcowie Kościoła pojmują te wypowiedzi w sposób dosłowny. Jednak każdy z wypowiadających się na ten temat autorów wydobywał z tej prawdy nieco inne elementy. We wszystkich interpretacjach Sąd Ostateczny jest przedstawiany w sposób bardzo realistyczny. Opisy te są oparte na danych Pisma Świętego, dość oszczędnych, oraz na doświadczeniu z wymiarem sprawiedliwości funkcjonującym w tamtych czasach. Sama instytucja sądu po tym życiu była postulatem poczucia sprawiedliwości, właściwego każdemu człowiekowi. Ojcowie Kościoła uzasadniają istnienie takiego sądu tym, że skoro nie ma sprawiedliwego ukarania zła i nagrodzenia dobra na tym świeci, to jest rzeczą wręcz konieczną, by coś takiego nastąpiło w przyszłości, już poza granicą śmierci. „Gdyby po tym życiu nie było sądu i zapłaty, mógłbyś obwiniać Boga o niesprawiedliwość” – czytamy w katechezie św. Cyryla Jerozolimskiego[22]. Natomiast wiadomość o tym, że będzie to Sąd Ostateczny, czerpano z Pisma Świętego.

Szczegóły dotyczące tego sądu pozostają w gruncie rzeczy w sferze domysłów. Ojcowie Kościoła w jego prezentacji na ogół poprzestawali na przytoczeniu biblijnych obrazów i ogólnych stwierdzeniach. Wystarczyło wiedzieć, że: „Bóg będzie sądził sprawiedliwie, a sąd ten okaż się słuszny […], Bóg Stwórca świata będzie badał dokładnie i ściśle zasługi swojego stworzenia”[23]. Według niektórych autorów na tym sądzie człowiekowi zostaną ujawnione jego własne winy, a według innych takiemu sądowi podlegać będą tylko zasługujący na potępienie. Św. Augustyn był zdania, że indywidualny sąd nad każdym dokonuje się kiedy indziej, a na sądzie ostatecznym: „Da się jasno widzieć, że prawdziwa i pełna szczęśliwość jest udziałem wyłącznie dobrych, a zasłużona i największa nieszczęśliwość udziałem wyłącznie niedobrych”[24]. W ten sposób się ziścić ma scena zapowiedziana przez Chrystusa o postawieniu jednych po prawej, a drugich po lewej stronie[25]. Zdaniem św. Ambrożego w chwili sądu ostatecznego: „Pokonani doznają zawstydzenia, a zwycięzcy otrzymają koronę za osiągnięte zwycięstwo”[26]. W tej wizji ma to być zatem tylko publiczne i powszechne ogłoszenie wyroków, jakie zapadły już wcześniej. Można się domyślać, że w chwili śmierci, bo to wtedy dusze: „Wolne od obciążenia grzechu, nie wpadają w ową drugą śmierć: nie mającą końca karę”[27]. Dusze od grzechu nieuwolnione w taką śmierć widocznie wpadają. Dzień sądu dla każdego człowieka: „Jest bliski, bo to ostatni dzień jego życia”[28]. W tym przypadku szczegółów można się tylko domyślać.

W chwili ogłoszenia nastąpi jakby ostateczne zatwierdzenie losu, jaki czeka każdego człowieka w wieczności. Dla zbawionych oznacza to szczęście wieczne, które każdy z autorów opisuje w swój sposób, zgodnie ze wyobrażeniami własnymi, a czasem także z wyobrażeniami tych, do których kierowali swoje przesłanie. Szczęście to jest niewyobrażalne. Jego źródłem jest przebywanie w obecności Boga, źródła wszelkiego dobra. „Jego będziemy  bez końca oglądali, bez przesytu miłowali, bez utrudzenia wychwalali”[29]. Ponieważ będzie to stan zaspakajający wszystkie pragnienia i nieutracalny, więc można mówić o pełnym szczęściu. Nawet to, że udział w nim będzie zależał od zasług zdobytych w tym życiu, nie będzie burzyło tego szczęścia, bo: „Każdy będzie miał własny dar, jeden większy, a drugi mniejszy, a zarazem i dar nie pragnienia czegoś większego”[30].

Zupełnie inny będzie los potępionych. Są one niewyobrażalne i trudne do opisania. Jedno co można powiedzieć, że będą one wieczne i dotykać będą zarówno duszy jak też ciała. Metafora niegasnącego ognia i robaka, który nie umiera[31], daje każdemu możliwość wybrania sobie tego, „co mu odpowiada: albo ogień niech odniesie do ciała, a robaka do duszy, pojmując pierwszy w znaczeniu właściwym, drugi zaś w znaczeniu przenośnym, albo obydwie rzeczy w znaczeniu właściwym niech przydzieli ciału”[32].  Każda z tych możliwości tylko przybliża do tej tragicznej sytuacji potępionych.

O ile losy ludzi po sądzie ostatecznym zostały zdefiniowane przez rzeczywistość nieba albo piekła, to bardzo ostrożne wypowiedzi dotyczą czyśćca. Można mówić o przesłankach wskazujących na wiarę w tę rzeczywistość, ale jasnych deklaracji brakuje. Wiarę w możliwość pomocy zmarłym przez modlitwę znaleźć można w Męczeństwie Felicyty i Perpetuły[33]. Millenaryści dopuszczali okres przygotowania się do uszczęśliwiającej wizji Boga. Św. Ambroży wierzył w istnienie „mieszkań” dla dusz ludzi zbawionych ale czekających na sąd ostateczny[34]. Natomiast św. Augustyn w kontekście słów św. Pawła o „ocaleniu tak, jakby przeszedł przez ogień” (1 Kor 3,15), uważa za możliwe, że: „dusze zmarłych znoszą taki ogień, którego nie czują ludzie”, a który oczyści ich z niedoskonałości tego życia[35]. Nie nazywa tego czyśćcem, ale kwestia terminu jest drugorzędna.  

Polecana lektura:

  • Św. Augustyn, O państwie Bożym, 20-21, tł. W. Kornatowski, Warszawa 1977, s.439 – 617.
  • B. Częsz, Interpretacja nieba w kategorii państwa Bożego przed Augustynem, „Vox Patrum” 10(1990), t. 19, s. 621 - 636.
  • A. Eckmann, Symbol Apostolski w pismach św. Augustyna, Lublin 1999, s. 127 – 148.
  • R. Jędrzejewski, Bóg a zmartwychwstanie ciał w filozoficzno-teologicznej myśli Atenagorasa z Aten, „Vox Patrum” 13-15 (1993 –n1995), t. 24 – 29, s. 315 – 322.
  • A. Muszala, Embrion ludzki w starożytnej refleksji teologicznej, Kraków 2009, s. 472 – 496.
  • K. Obrycki, Los złych po śmierci według Tertuliana, „Vox Patrum” 10(1990), z. 19, s. 599 – 608.
  • M. Szram, Ciało zmartwychwstałe w myśli patrystycznej przełomu II i III wieku, Lublin 2010.
 

[1] Św. Ambroży, O dobrach przynoszonych przez śmierć, 8,31, tł. W.Szołdrski, Warszawa 1971, s. 152.

[2] Palladiusz, Opowiadania dla Lausosa, 38,13, tł. S. Kalinkowski, Tyniec 1996, s. 182.

[3] Św. Augustyn, O państwie Bożym, 1,11

[4] Św. Cyprian, O śmiertelności,18, tł. ks. J. Czuj, w: Św. Cyprian, Pisma,  Poznań 1937, s. 266.

[5] Św. Ambroży, O dobrach przynoszonych przez śmierć, 8,32, tł. W. Szołdrski, Warszawa 1971, s. 152.

[6] Św. Augustyn, Sermones, 6,7, tł. ks. A. Żurek, PL 38,62.

[7] Atenagoras, O zmartwychwstaniu umarłych, 25, tł. S. Kalinkowski, Warszawa 1985, s. 115.

[8] Por. Cyryl Jerozolimski, Katechezy, 18,8.

[9] Orygenes, Komentarz do Listu do Rzymian, V,9, tł. S. Kalinkowski, Warszawa 1994, s, 296.

[10] Por. Św. Augustyn, O państwie Bożym, 20,20,3.

[11] Atenagoras, dz. cyt. 15,3.

[12] Cyryl Jerozolimski, Katechezy, 18,19, tł. W. Kania, Warszawa 1972, s. 292.

[13] Św. Augustyn, O państwie Bożym, 13,19, tł. W. Kornatowski, Warszawa 1977, s. 107.

[14] Por. Św. Augustyn, O państwie Bożym, 22,20.

[15] Por. Św. Augustyn, O państwie Bożym, 22,17.

[16] Por. Św. Augustyn, O państwie Bożym, 22,19,1.

[17] Por. Św. Cyprian, Listy, 39,2.

[18] Św. Augustyn, O państwie Bożym, 13,22, dz. cyt., s. 110.

[19] Św. Augustyn, Sermones,  213,9, tł. A. Eckmann, PL 38,1036.

[20] Por. Tertulian, O zmartwychwstaniu umarłych, LVII, 4-6.

[21] Np. Grzegorz z Nyssy dopuszczał rozwój dziecka po śmierci, szerzej zob. A. Muszala, Embrion ludzki w starożytnej refleksji teologicznej, Kraków 2009,s. 494 – 495.

[22] Cyryl Jerozolimski, Katechezy, 18,4, tł. W. Kania, Warszawa 1972, s. 283.

[23] Ambrozjaster, Komentarz do Listu św. Pawła do Rzymian, 2.3, tł. J. Sulowski, Kraków 2000, s. 46.

[24] Św. Augustyn, O państwie Bożym, 20,1,2, dz. cyt., s. 440.

[25] Por. Mt 25,33.

[26] Św. Ambroży, O dobrach przynoszonych przez śmierć, 10,46, tł. W. Szołdrski, Warszawa 1971, s. 161.

[27] Św. Augustyn, O państwie Bożym, 13,3, dz. cyt., s. 89.

[28] Św. Augustyn, Sermones, 46,2, tł. ks. A. Żurek, PL 38,271.

[29] Św. Augustyn, O państwie Bożym, 22,30,1, dz. cyt., s. 614.

[30] Św. Augustyn, O państwie Bożym, 22,30,2, dz. cyt., s. 614

[31] Por. Mk 9,48.

[32] Św. Augustyn, O państwie Bożym, 21,9,2, dz. cyt., s. 519.

[33] Por. Męczeństwo Felicyty i Perpetuły, 7-8.

[34] Por. Św. Ambroży, O dobrach przynoszonych przez śmierć, 10,45.

[35] Św. Augustyn, O państwie Bożym, 21,26,4, dz. cyt. s. 545.