Warte trochę bardziej

Szukaj sensu z Koheletem. Andrzej Macura

publikacja 25.02.2011 23:02

Co w życiu warto? Są sprawy już na pierwszy rzut oka warte niewiele. Jak wielkie pieniądze. Ale są i takie, które wydają się bezcenne. Jak przyjaźń. Ale co znaczą z perspektywy końca w zimnym grobowcu?

Warte trochę bardziej Andrzej Macura Po co? Dla przygody. Żeby sprawdzić, czy tak można. Żeby zobaczyć, jacy naprawdę jesteśmy, gdy ręce marzną przy rozbijaniu namiotu, gdy trzeba zrobić miejsce drugiemu, gdy jest niewygodnie i w sumie źle.

Z wdzięcznością myślę o swojej żonie. Ileż to razy robiła za mnie coś, gdy brakowało mi chęci czy sił? Pewnie i ona, choć siły wydaje się mieć niespożyte, podobnie myśli o mnie. Bo dwojgu zawsze jest lepiej.

Z podobną wdzięcznością myślę o przyjaciołach. Zazwyczaj tylko cieszę się, że są. Ale czasem faktycznie potrzeba mi ich wsparcia. Może się człowiekowi wydawać, że jest samowystarczalny. Ale to nieprawda. Pomoc bliskich naprawdę jest nieoceniona. Pisze Kohelet:

Lepiej jest dwom niż jednemu,
gdyż mają dobry zysk ze swej pracy.
Bo gdy upadną, jeden podniesie drugiego.
Lecz samotnemu biada, gdy upadnie,
a nie ma drugiego, który by go podniósł.

Zwłaszcza w sytuacjach trudnych, w ciężkiej walce z siłami przyrody czy z wrogiem, lepiej zawsze dwom albo trzem.

Również, gdy dwóch śpi razem,
nawzajem się grzeją;
jeden natomiast jakże się zagrzeje?

To nie pochwała homoseksualizmu. Raczej owego męskiego, wykutego we wspólnej walce z niegościnną przyrodą braterstwa. Nie ma w nim cienia erotyki. Dawniej zimną nocą na straży stada, podczas wielodniowych polowań, dziś podczas wojen w okopach czy innych tego typu okolicznościach. To tylko dziś światu, który wszystko usiłuje sprowadzić do seksu, sformułowanie to wydaje się dwuznaczne.

Siedzący w schronisku pod Leskowcem chyba długo się zastanawiali, dlaczego, z godzinę po zmroku, wypiwszy herbatę, spakowaliśmy nagle nasze plecaki i poszliśmy w ciemność. Był koniec grudnia, śniegu sporo. Do najbliższej miejscowości może nie tak daleko, ale przecież jednak trochę bez sensu. A my postanowiliśmy spędzić noc w namiocie.  Uszliśmy z godzinę i na rozstaju szlaków rozbiliśmy nasz całkiem nieprzystosowany do śniegu namiot. W piątkę było straszliwie ciasno. Jeden musiał spać w poprzek, za naszymi głowami. Ale chyba dlatego tej nocy nie wspominam wcale jako najzimniejszej. Choć buty zostawione przez jednego z kolegów na zewnątrz zamarzły mu na kość – reszta swoje profilaktycznie wsadziła do śpiworów -  nie było tak źle. Po co? Dla przygody. Żeby sprawdzić, czy tak można. Żeby zobaczyć, jacy naprawdę jesteśmy, gdy ręce marzną przy rozbijaniu namiotu, gdy trzeba zrobić miejsce drugiemu, gdy jest niewygodnie i w sumie źle. Dla mnie wtedy – nie pierwszyzna. Podczas samotnych wędrówek zdarzyło mi się spać i na śniegu. Ale dla nich był to bojowy chrzest.

Bo w braterskiej przyjaźni jest wielka siła. Jak mówi dalej Kohelet:

A jeśli napadnie ich jeden,
to dwóch przeciwko niemu stanie;
a powróz potrójny niełatwo się zerwie.

Tak, człowiek jest istotą społeczną. W grupie zawsze raźniej. Ale co z tego? Żadna przyjaźń, żadna miłość – matczyna, czy żony – nie uchroni, gdy przyjdzie silniejszy. Zwłaszcza gdy przyjdzie śmierć.  

Który władca lepszy? Który lepiej pokieruje? Starszy. Ach tak.  Starszy ma większe doświadczenie. Przecież tyle już zrobił. Jest taki zasłużony. I utytułowany. Nadaje się lepiej od młokosa! Co tam smarkacz wie o życiu i kierowaniu ludźmi! A Kohelet przewrotnie zauważa: 

Lepszy młodzieniec ubogi, lecz mądry,
od króla starego, ale głupiego,
co już nie umie korzystać z rad.
Wszak i król wyszedł z łona [matki],
i mimo swej godności królewskiej urodził się biednym.

To prawda. Każdy, nawet najbardziej zacny, najbardziej zasłużony i najbogatszy, był kiedyś dzieckiem i młodzieńcem. Jemu też ktoś zaufał, wyniósł go do władzy, gdy jeszcze żadnych zasług nie miał. Czemu więc, w konfrontacji starego i młodego nie zaufać temu drugiemu?

Widziałem, jak wszyscy żyjący,
co chodzą pod słońcem,
stanęli przy młodzieńcu, drugim [po królu],
który miał zająć jego miejsce.
Nieprzeliczony był cały lud,
na którego czele on stanął.
Ale późniejsi też nie będą z niego zadowoleni.

Tak. Bo młodzieniec też się starzeje. Z czasem okazuje się, że nie jest od swojego poprzednika lepszy. Takie życie. Jak pointuje Kohelet:

Bo także i to jest marność i pogoń za wiatrem.

Przyjaciel okazuje się z czasem wrogiem, mądry władca nadętym bufonem. Faktycznie, wszystko to bez sensu. Pozostaje mieć nadzieję, że ci w niebie są już w swojej dobroci i miłości stali…