Usłysz, o Panie, moją modlitwę

Katarzyna Solecka

publikacja 15.03.2022 21:07

Wielkopostne medytacje nad Psalmami (3)

Usłysz, o Panie, moją modlitwę Anna Kwaśnicka /Foto Gość

Psalm 143

Usłysz, o Panie, moją modlitwę,
przyjm moje błaganie
w wierności swojej, wysłuchaj mnie w swej sprawiedliwości!
Nie pozywaj na sąd swojego sługi,
bo nikt żyjący nie jest sprawiedliwy przed Tobą.
Albowiem nieprzyjaciel mnie prześladuje:
moje życie na ziemię powalił,
pogrążył mnie w ciemnościach <jak dawno umarłych>.
A we mnie duch mój omdlewa,
serce we mnie zamiera.
Pamiętam dni starodawne,
rozmyślam o wszystkich Twych dziełach,
rozważam dzieło rąk Twoich.
Wyciągam ręce do Ciebie;
moja dusza pragnie Ciebie jak zeschła ziemia.
Prędko wysłuchaj mnie, Panie,
albowiem duch mój omdlewa.
Nie ukrywaj przede mną swego oblicza,
bym się nie stał podobny do tych, co schodzą do grobu.
Spraw, bym rychło doznał Twojej łaski,
bo w Tobie pokładam nadzieję.
Oznajmij, jaką drogą mam kroczyć,
bo wznoszę do Ciebie moją duszę.
Wybaw mnie, Panie, od moich wrogów,
do Ciebie się uciekam.
Naucz mnie czynić Twą wolę,
bo Ty jesteś moim Bogiem.
Twój dobry duch niech mnie prowadzi
po równej ziemi.
Przez wzgląd na Twoje imię, Panie, zachowaj mię przy życiu;
w swej sprawiedliwości wyprowadź mnie z utrapień!

A w swojej łaskawości zniszcz moich wrogów
i wytrać wszystkich, którzy mnie dręczą,
albowiem jestem Twoim sługą.

Medytacja

Najciekawsze jest tu uzasadnienie, to powtarzające się raz po raz: „albowiem jestem Twoim sługą”; „bo Ty jesteś moim Bogiem”; „przez wzgląd na Twoje imię, Panie”. Prosimy o prowadzenie, o opiekę, o wybawienie – ale nie motywujemy konieczności pomocy lichym stanem własnej duszy czy piętrzącymi się trudnościami. Odwołujemy się do tego, kim jest Bóg – bo Jego osoba jest gwarantem ludzkiej pomyślności.

Można to uznać za modlitwę przegranych, połamanych, zakompleksionych, modlitwę ludzi, których życie starło na proch – oni nie mają nic na swoją obronę, żadnych atutów czy zabezpieczeń. Jedyną ich siłą jest koncentracja na Bogu. On jest tu kluczem, fundamentem, centrum.

Jeśli ktoś mówi: „wznoszę do Ciebie moją duszę”, „w Tobie pokładam nadzieję” – ogłasza tym samym podstawową zależność, której podlega. Tu nie ma miejsca na grę pozorów, opadają maski, nie istnieje asekuracja – publicznie przyznajemy się, że należymy do Boga i błagamy, żeby i On przyznał się do nas. Modlitwa psalmami jest w paradoksalny sposób wyzwalająca. Przywołujemy listę nieszczęść, wszystkie pęta zostają nazwane, wrogowie i dręczyciele wywołani – a jednocześnie wyznajemy z wiarą, że to nie ten okrutny świat ma w naszej sprawie ostatnie słowo. Wydaje się, że jest dokładnie odwrotnie: im więcej trudności wymienimy, tym dobitniej zostaje ukazana potęga Boga.

Tak, jesteśmy zależni – ale od Ciebie, Panie. Tak, jesteśmy pokonani – ale dlatego, że podlegamy Twojej woli. Jesteśmy słabi – ale wywyższeni mocą Boga.

Jak osiągnąć taki stan sucha, taki poziom chrześcijańskiej dojrzałości? Psalmista pisze o drodze, która do tego doprowadziła. Po pierwsze – pokora, świadomość tego, kim jesteśmy („nie pozywaj na sąd swojego sługi”, „nikt żyjący nie jest sprawiedliwy przed Tobą”). Po drugie ­– poznanie tego, kim jest Bóg („Pamiętam dni starodawne, rozmyślam o wszystkich Twych dziełach, rozważam dzieło rąk Twoich”). Szukamy czasem głębokich duchowych poruszeń, bolejemy, kiedy przeszkadzają nam zewnętrzne rozpraszacze, chaos współczesności, presja samorealizacji – a tu punktem wyjścia jest zupełna prostota, coś, co możemy uczynić na co dzień, bez szukania wymówek.

Być jak „zeschła ziemia” – w tym obrazie możemy zobaczyć samych siebie. Bezowocność, brak nadziei na przyszłość, jałowość poczynań – psalmista dostrzega w tym jednak także naszą potrzebę Boga, głębokość pragnienia, które porusza błagającego. Te wszystkie pęknięcia, przepastne szczeliny, bolesne zarysowania, które we własnym życiu dostrzegamy – stają się niespodziewanie korytem, którym dociera do nas życiodajny zdrój Bożej łaski. Zupełnie zmienia to perspektywę. Cierpienie, udręka, trud przestają być przeszkodą na drodze do Boga, a mogą być postrzegana jak sytuacja, która nas na Boga otwiera: jeszcze głębiej, jeszcze dobitniej, jeszcze bardziej konkretnie.

Jest przy nas Bóg, który słucha. Jest blisko Ten, który ma moc prowadzić nas „po równej ziemi”. Jest przy nas Ktoś, komu miła jest nasza służba.