Boże, zbaw mnie

Katarzyna Solecka

publikacja 22.03.2022 21:54

Wielkopostne medytacje nad Psalmami (4)

Boże, zbaw mnie Roman Koszowski /Foto Gość

Psalm 54

Boże, zbaw mnie, w imię swoje,
swoją mocą broń mojej sprawy!
Boże, słuchaj mojej modlitwy,
nakłoń ucha na słowa ust moich!
Bo powstają przeciwko mnie pyszni,
a gwałtownicy czyhają na moje życie;
nie mają Boga przed swymi oczyma.
Oto Bóg mi dopomaga,
Pan podtrzymuje me życie.
Niechaj zło spadnie na moich przeciwników
i przez wzgląd na Twą wierność zniwecz ich!
Będę Ci chętnie składać ofiarę,
sławić Twe imię, bo ono jest dobre, 
bo wybawi mię z wszelkiej udręki,
a moje oko ogląda hańbę moich wrogów.

Medytacja

To już nie są żarty. Wszyscy to czujemy: zagrożenie jest realne, chodzi o życie albo śmierć. Zbawienie dotyczy wieczności. Nie zabiegamy o to, by się nam spokojnie żyło, o doświadczenie szczęścia tu, na ziemi, ale o to, co nazywamy szczęściem wiecznym. Sięgamy więc po największy kaliber, po najlepszy oręż – w modlitwie wzywamy na pomoc samego Boga.

„Boże, zbaw mnie” – to wołanie może mieć tylko jednego adresata. Żadne zabiegi, żadna ludzka miłość, żadna ziemska potęga nie ocalą nas przed śmiercią. Kiedy szukasz odpowiedzi na pytanie o sens tego, co robisz, o staranie się o to czy tamto – najlepszym sposobem weryfikacji może się okazać spojrzenie na to przez pryzmat śmierci. Co oznacza moja radość i mój gniew w obliczu śmierci? Co umieranie robi z moją pracą, relacjami, z tym, za kogo się uważam? Może się okazać, że pewne przekonania tracą swoją wartość, swój oczywisty ciężar. W obliczu rzeczy ostatecznych stawia się pytania ostateczne.

Co staje na naszej drodze do życia? Wszystko co sprzeciwia się Bogu. Przeciwnicy, wrogowie, pyszni, gwałtownicy – uosabiają to, co stanowi odrzucenie Bożego prawa, Jego nauki. Nie sprowadzajmy jednak tego do zasad moralnych czy rozstrzygnięć rozumu. Boże prawo to w pierwszym rzędzie Jego łaska, dar darmo dany, więź miłości, którą Stwórca chce mieć ze stworzeniem.

„Boże, zbaw mnie” – to błaganie stawia wszystko na ostrzu noża. Zło musi zostać unicestwione, wrogowie zmiażdżeni. Tu nie ma miejsca na półśrodki, fałszywą litość wobec tego, co sprzeciwia się Bogu. Czy my to rozumiemy? To nie jest poziom salonowych dyskusji, kręcenia się w kółko. Jest albo –albo: być z Bogiem albo przeciw Niemu, wybrać albo życie, albo śmierć.

Kiedy Bóg zwycięża, człowiek staje się uczestnikiem tej walki, tego tryumfu. Oglądanie hańby wrogów może się wydawać tylko poetyckim obrazem – a przecież jest jak najbardziej realnym doświadczeniem. Wybierając Boga, ufając Mu, powierzając Bogu swoją przyszłość – godzimy się na wszystko, co dla nas przygotował, lgniemy do Jego świętej woli, stajemy się świadkami Jego królowania i ostatecznego zwycięstwa.

„Boże, zbaw mnie” – ta modlitwa musi być wypowiadana nie tylko w rozeznaniu własnej sytuacji (lichości, grzechu, klęski) i potęgi Boga. Towarzyszy jej świadomość, że Bóg, którego wzywamy, dotyka osobiście mnie, indywidualnie, w wyjątkowy sposób. Nic mu (zbawieniu) nie ujmując, możemy powiedzieć, że to zbawienie skrojone na miarę – dopasowane do konkretnego ludzkiego losu. Tak, nasi przeciwnicy są porażająco rzeczywiści, możemy ich wskazać palcem. Ale i nasz Bóg ma imię, objawił się nam jako nieskończenie bliski człowiekowi. To, że „wybawi mię z wszelkiej udręki”, mówi nam coś ważnego o Bogu. On taki właśnie jest – dotyka nas w tym, w czym dzisiaj, teraz jesteśmy. Tu nie ma miejsca na robienie uników, żadnego wydaje mi się to czy tamto – On spotyka, zbawia, dotyka mnie, prawdziwego.