„Witajcie!” Pozdrowienia Jezusa to nie tylko kurtuazja

o. Oskar Maciaczyk OFM

publikacja 23.04.2022 21:23

Rozważanie z cyklu "Nim rozpocznie się niedziela" na 2. Niedzielę Wielkanocną - Niedzielę Miłosierdzia Bożego przygotował o. Oskar Maciaczyk OFM, duszpasterz akademicki.

„Witajcie!” Pozdrowienia Jezusa to nie tylko kurtuazja Henryk Przondziono /Foto Gość „Witaj!”, „Witajcie!”. W słowie „witać” zawarta jest dynamika tego, co dzieje się w momencie spotkania z ukochaną osobą, czy też z tą osobą, która sprawia, że umierająca twarz ożywa. Trzeba nam zrozumieć niesamowitą głębię tego pozdrowienia, które w ustach Jezusa nabiera szczególnego znaczenia właśnie po zmartwychwstaniu - pisze o. Oskar.

Jak wygląda przygnębiony człowiek? Można odnieść wrażenie, że taki człowiek posiada twarz, która umiera. Taką twarz widziałem nie jeden raz. Ktoś błagał o szybkie spotkanie, bo w jednym momencie tej osobie świat się zawalił. Jego twarz właśnie tak wyglądała. Innym razem zobaczyłem na mieście kogoś, kto zwykle bywa pogodny i żywiołowy, tym razem wyglądał, jakby życie z niego uszło. Ile razy ktoś mówi, że stracił nadzieję, że nie ma już nadziei. Twarz kogoś, kto nie ma nadziei, wygląda jakby ten człowiek umierał i właściwie tak jest. Coś umiera w człowieku, który nie ma już nadziei.

czytaj dalej poniżej

Nadzieja posiada wartości ożywcze. Człowiek nagle ożywa, gdy wstępuje w niego nadzieja. Ktoś, kto widział twarz zgubionego dziecka, które nagle ujrzało swoją mamę i ktoś, kto widział twarz człowieka, który właśnie usłyszał, że znaleziono sposób rozwiązania jego poważnego problemu, wie o co chodzi. Twarz człowieka, w którego życie wstąpiła nadzieja, w ułamku sekundy ożywa. Stało się to udziałem apostołów, kiedy w wieczerniku zjawił się zmartwychwstały Jezus. Oni wcześniej, po śmierci Mistrza, utracili nadzieję.

Natomiast ta nadzieja, z którą przychodzi do apostołów i którą daje im Jezus jest „żywą nadzieją”. Niepokój apostołów jest pokonany już przez same słowa pozdrowienia: „Pokój wam”. Jezus, który zawsze znał myśli spotkanych ludzi i wiedział, co dzieje się w ich życiu i tym razem odpowiedział adekwatnie. Jezus odpowiedział na wszystko, co odbierało im życie. Wyszedł naprzeciw ich lękom, udręczeniu, bezsensowi. Tak właśnie czuli się osamotnieni apostołowie. Oni byli jeszcze na dodatek wszystkiego w ogromnym szoku. Przychodzi Jezus i mówi im: „Pokój wam”. To nie są jednak tylko słowa. To jest pozdrowienie, które staje się faktem. Słowo Boże ma moc sprawczą. W wieczerniku nie tylko padają słowa o pokoju, ale staje się on ich udziałem. Śmierć Jezusa odebrała im nadzieję, a zjawienie się Zmartwychwstałego przywróciło nadzieję i co więcej dało nową nadzieję.

Nowa nadzieja wyraża się również w innym pozdrowieniu, z którym przychodzi Chrystus po swoim zmartwychwstaniu: „Witajcie!”. Pozdrowienie to jest chrześcijańskim zawołaniem. Sam Chrystus po wielokroć mówi: „Witaj!”, „Witajcie!”. W słowie „witać” zawarta jest dynamika tego, co dzieje się w momencie spotkania z ukochaną osobą, czy też z tą osobą, która sprawia, że umierająca twarz ożywa. Trzeba nam zrozumieć niesamowitą głębię tego pozdrowienia, które w ustach Jezusa nabiera szczególnego znaczenia właśnie po zmartwychwstaniu.

Słowa: „witać”, „witaj”, „witajcie” mają swoje źródło w łacińskim: „Vita”, które znaczy właśnie: „życie” i to „szczęśliwe życie”, „zdrowe życie”, życie wieczne”. Są takie spotkania, kiedy smutek zamienia się w radość, kiedy twarz człowieka, z którego uszło życie, nagle ożywa. Jezus zjawia się w Wieczerniku i ogłasza życie. Nie tylko pozdrawia, ale daje to, co w tym pozdrowieniu się kryje. Sam Jezus jest życiem. W pozdrowieniach Jezusa wyraża się dynamika doświadczenia w swoim życiu Zmartwychwstałego. Spotkać Chrystusa, dotknąć Jego ran, to przyjąć w pełni treść Jego pozdrowienia i nim żyć. Kiedy mówi: „Pokój wam”, kiedy pozdrawia: „Witajcie”, dzieje się znacznie więcej, aniżeli jedynie grzeczność i kurtuazja. Słowo staje się faktem.