Od TikToka do Jezusa

GN 4/2023 |

publikacja 26.01.2023 00:00

O głoszeniu Ewangelii w mediach społecznościowych, młodych trwających w milczeniu przed Jezusem i przechodzeniu od fajności do głębi mówi ks. Adrian Chojnicki.

Od TikToka do Jezusa Roman Koszowski /Foto Gość

Agnieszka Huf: Narzeczeni, szukając kapłana, który pobłogosławi ich małżeństwo, wpisali w Google: „fajny ksiądz Rybnik”. Pierwszy wynik – ks. Adrian Chojnicki. Czy jest Ksiądz fajnym księdzem?

Ks. Adrian Chojnicki:
Hm… Bycie „fajnym księdzem” nie jest na pewno moim celem, ale taki jest teraz język świata. Głęboki przekaz trafi do jakiejś grupy ludzi, ale głębia jest niszowa, a na „fajność” mogę złapać zdecydowanie więcej osób i poprowadzić ich ku głębi.

Ci narzeczeni, którzy szukali w internecie „fajnego księdza”, teraz – już jako małżonkowie – należą do prowadzonej przez Księdza wspólnoty. Czyli przeszli od fajności krok dalej.

Oni są świetnym przykładem, że ważne jest towarzyszenie ludziom. Szukali miejsca, gdzie ich wiara mogłaby wzrastać, spotkaliśmy się kilka razy, rozmawialiśmy. Człowieka nie wolno zostawiać samego.

Przebojem wkroczył Ksiądz w świat TikToka, kilka filmów ma już ponadmilionowe zasięgi. Skąd wziął się pomysł na taką formę ewangelizacji?

Kiedyś zapytałem w klasie, kto nie ma TikToka – nikt się nie zgłosił. Młodzi tym żyją! Czy może mnie nie być w ich świecie? Jestem zaskoczony, jakiej to nabrało popularności. Pierwszy film powstał spontanicznie, bez planu, zdobył 12 tysięcy wyświetleń, kolejny – 70 tysięcy. Zaczęliśmy więc z młodymi nagrywać taneczne kawałki, a ja pomiędzy to wkładam treści wprost mówiące o Bogu. I chociaż to może nie jest wielka ewangelizacja, to pozwala mi docierać do ludzi.

Ale jak to zrobić, żeby nie zatrzymać się na „fajnokatolicyzmie”, tylko poprowadzić ludzi w głąb?

Pierwsze wrażenie jest ważne. Dlaczego na pierwszą randkę idziemy wystrojeni? Żeby zainteresować sobą tę drugą osobę. Ale po jakimś czasie trzeba wejść w codzienność, która nie zawsze jest już taka kolorowa, i w niej budować relacje. Mogę spotkać się z piękną dziewczyną, która może na mnie zrobić piorunujące wrażenie, ale jeśli nie zaczniemy rozmawiać, poznawać się, to nic z tego nie wyjdzie. Ta „fajność” jest ładnie opakowanym pudełkiem, które skrywa konkretną zawartość.

Pytanie, jak zachęcić ludzi, żeby zadali sobie trud zajrzenia do środka tego opakowania…

Wydaje mi się, że trzeba zdobyć zaufanie. Kiedy już zainteresuje ich to, co rzuca się w oczy, można pociągnąć te osoby w głąb. Gdybym wrzucał tylko filmy wprost mówiące o Panu Bogu, to owszem – przyciągnę ludzi, którzy już są Nim zainteresowani, ale stracę tych wszystkich, dla których wiara jest zupełnie obcą sprawą. Staram się, żeby moje filmy były na poziomie, żeby nie było w nich „katolipy”, bo dzięki temu ludzie zwracają na nie uwagę, a to może ich pociągnąć do szukania dalej. Na Instagramie, YouTubie mam więcej treści, które odnoszą się bezpośrednio do spraw duchowych. TikTok jest takim magnesem.

Do czego Ksiądz chce poprowadzić swoich widzów?

Zależy mi na tym, żeby pokazać atrakcyjność Kościoła, jego pozytywny obraz. Kościół jest dziś bombardowany, każda okazja, żeby pokazać go od dobrej strony, musi być wykorzystana! Mam ogromne pragnienie ewangelizacji, docierania z Bożą treścią do ludzi. Pragnę prowadzić widzów do Boga, szukam każdej możliwej formy, żeby tylko mogli Go poznać. Głęboko wierzę, że tam, gdzie są ludzie, jest też Chrystus, który pragnie dać się poznać i który szuka konkretnego człowieka. TikTok może być inspiracją do rozpoczęcia prawdziwej relacji z żywym Bogiem.

A czy ta atrakcyjność Kościoła, czy szerzej atrakcyjność duchowa, nie jest budowaniem wiary opartej na emocjach? Czy nie boi się Ksiądz, że jeśli kiedyś zniknie z social mediów lub przestanie katechizować, to ci ludzie odejdą?

Nie boję się, bo chcę prowadzić młodych do dojrzałej wiary, która jest relacją z Jezusem, bezpośrednim kontaktem z Bogiem. Największą atrakcyjność ma sam Jezus, a nie księża czy liderzy wspólnot! Gdy prowadzę ludzi do Chrystusa, najbardziej zależy mi na tym, żeby zobaczyli, jaka atrakcyjność bije od Niego samego.

Ale czy głosząc Ewangelię, naprawdę musimy naśladować świat, iść za tym, co modne?

Myślę, że obecność na TikToku nie jest naśladowaniem świata, tylko inkulturacją – zaczynamy mówić językiem świata, żeby wprowadzić weń Dobrą Nowinę. Zaczynamy „nawijać” po światowemu, nie tracąc przy tym swojej tożsamości, ale wprowadzając sól, świeżość. Głosząc Pana Boga, niekoniecznie musimy trąbić o Nim głośno. Czasem warto mówić subtelnie, atrakcyjnie, tajemniczo, tak, żeby zaintrygować, narobić komuś smaku na więcej. W jaki sposób chcemy trafić do młodych – przez ogłoszenia parafialne? Ich przecież nie ma w kościele! Są za to na TikToku i tam mogę do nich dotrzeć. Młodzi nie będą słuchać wielkiego, mądrego księdza z doktoratem, istotniejsze jest dla nich, że masz jakiś „fejm” – popularność. Im nie będzie imponować to, że dwie godziny adorujesz Najświętszy Sakrament, tylko to, że masz milion wyświetleń.

Zaimponuje im Ksiądz i co dalej?

Wychodzę od tego, co im bliższe – póki co dla nich bliższy jest TikTok niż Jezus, ale przez te krótkie filmiki staram się doprowadzić ich do samego Boga. Jedna osoba, która przychodzi do Chrystusa, jest cenniejsza niż milion wyświetleń na TikToku.

Młodych ludzi zabrał Ksiądz latem na rekolekcje, gdzie dzień zaczynał się jutrznią, a wieczorem było silentium sacrum – obowiązek zachowania ciszy. Mieliście adoracje w milczeniu, dużo modlitwy, w której już nie było tej zewnętrznej atrakcyjności. Jak to się stało, że nie uciekli?

Myślę, że to jest owoc zaufania, które młodzi mają do nas – ekipy prowadzącej te rekolekcje. Ufają nam, bo widzą, że idziemy za Bogiem, że dla nas najważniejszy jest Jezus – oni to kupują. Zastanawialiśmy się, czy nie wymagamy od nich za dużo, ale przemodliliśmy to i otwarcie powiedzieliśmy młodym, że mamy przekonanie, iż to Pan Bóg włożył nam w serce ten pomysł. A oni nam zaufali i poszli za tym. I każdego wieczora w domu zapadała cisza, a kilkanaście osób po wspólnej modlitwie wieczornej zostawało do północy w kaplicy, żeby się modlić.

Ma Ksiądz pomysł na to, jak prowadzić ich dalej?

Przede wszystkim nie prowadzę ich sam, mam mocną ekipę i oni ufają nam jako całości. To daje nadzieję, że nawet kiedy ja odejdę z tej parafii, ta wspólnota pomoże młodym trwać dalej. Staramy się czynić z nich uczniów Jezusa, prowadzić do osobistych spotkań z Nim. Uczymy ich modlitwy, ale stawiamy też na formację ludzką – ostatnio na spotkaniu byli u nas prowadzący archidiecezjalną poradnię psychologiczną ksiądz i terapeutka, którzy mówili młodym o emocjach na modlitwie. Kształtujemy ich, żeby stawali się coraz bardziej samodzielni.

Czy młodzi są straconym pokoleniem?

Nigdy! Pytanie tylko, czy my potrafimy im coś zaoferować, pokazać, że w Kościele mogą znaleźć miejsce dla siebie. Tu potrzebna jest właśnie ta „atrakcyjność duchowa”: pokazanie im żywej wspólnoty, modlitwy, która nie jest tylko odklepywaniem formułek, ale pozwala im wyrazić siebie przed Panem. Dzięki temu zakorzeniają się w Kościele, chcą szukać więcej, dawać świadectwo. Ważne jest dla nich poczucie, że nie są sami, stąd potrzeba budowania relacji. Uczę w liceum, znam młodych i wiem, że nie są tacy źli, jak się o nich myśli. Potrzebują tylko doświadczenia wiary, a wtedy coś zaczyna się w nich dziać.

Ale chrześcijaństwo to też krzyż – rzeczywistość, którą ciężko jest przedstawić atrakcyjnie. W jaki sposób pokazać piękno Kościoła, a jednocześnie nie oskalpować go ze wszystkiego, co trudne? Czy da się mówić młodym o tym, co jest wymaganiem płynącym z Ewangelii?

Trzeba im o tym mówić. I my to robimy – często rozmawiamy o radykalizmie, poświęceniu, odrzuceniu, wyśmianiu. Jakiś czas temu przyjechały do nas siostry z Karmelu Ducha Świętego i przez godzinę mówiły młodym o krzyżu. A oni słuchali! Nie chcę budować w nich obrazu chrześcijaństwa bez cierpienia, bo to byłaby całkowita pomyłka.

Jakie ma Ksiądz plany na kolejne działania dla młodych?

Chcę iść głębiej. Mam już jakąś grupę ludzi zainteresowanych tym, co im proponuję, i teraz chcę pójść w konkretne treści – pytania, komentarze, przekazywanie nauki Kościoła w przystępny sposób. Tak jak Jezus gromadził tłumy, tak ja widzę TikToka – jak to biblijne „wielkie mnóstwo”. Przyjdzie taki czas, że niektórzy będą odchodzić, a inni pójdą w głąb. Wierzę, że wyłapię osoby, które będą chciały zanurzyć się w tę rzeczywistość, pociągną dalej innych i będą coraz bliżej.

Bliżej Księdza czy bliżej Pana Jezusa?

Chciałbym, żeby Pana Jezusa. •

Ks. Adrian Chojnicki

wikariusz parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Rybniku, katecheta, pasterz Szkoły Ewangelizacji Jezusa Miłosiernego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.