Jezus przed Sanhedrynem

publikacja 20.04.2011 23:13

Wielki Tydzień w komentarzach Jana Pawła II

Jezus przed Sanhedrynem

Fragment książki "Komentarz do Ewangelii" , który publikujemy za zgodą Wydawnictwa M


A Jezusa zaprowadzili do najwyższego ka­płana, u którego zebrali się wszyscy arcyka­płani, starsi i uczeni w Piśmie. Piotr zaś szedł za Nim z daleka aż na dziedziniec pa­łacu najwyższego kapłana. Tam siedział mię­dzy służbą i grzał się przy ogniu.
Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli. Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne. A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu: «Myśmy słyszeli, jak On mówił: „Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony"». Lecz i w tym ich świadectwo nie było zgodne.
Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: «Nic nie odpowia­dasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie?»
Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?"
Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłoka­mi niebieskimi". Wówczas najwyższy ka­płan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Słyszeliście bluźnierstwo. Cóż wam się zdaje?» Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci. I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywa­li Mu twarz, policzkowali Go i mówili: «Prorokuj!» Także słudzy bili Go pięściami po twarzy.
Kiedy Piotr był na dole na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących najwyższego ka­płana. Zobaczywszy Piotra grzejącego się [przy ogniu], przypatrzyła mu się i rzekła: «I tyś był z Nazarejczykiem Jezusem». Lecz on zaprzeczył temu, mówiąc: «Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz». I wyszedł na ze­wnątrz do przedsionka, a kogut zapiał. Słu­żąca, widząc go, znowu zaczęła mówić do tych, którzy tam stali: «To jest jeden z nich». A on ponownie zaprzeczył. Po chwili ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: «Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem». Lecz on począł się zakli­nać i przysięgać: «Nie znam tego człowieka, o którym mówicie». I w tej chwili kogut po­wtórnie zapiał. Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: «Pierwej, nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz». I wybuchnął płaczem.
(Mk 14,53-72)

Ukrzyżuj Go, ukrzyżuj (Mk 15,13-14). Będą wołać: Krew Jego na nas i na dzie­ci nasze (por. Mt 27,25). Dlaczego? Szukamy odpowiedzi w opisie Ewangelistów: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana. Odpowiedź jest następująca. Wobec Sanhedrynu Jezus usłyszał pytanie: Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży? (Mt 26,63). Odpowiedział na to pytanie: Tak, Ja Nim je­stem (Mt 26,64). Wówczas arcykapłan rozdarł szaty, a sądzący trybunał wypowie­dział wyrok: Winien jest śmierci (Mt 26,66). Motyw wyroku był religijny. Jezus zo­stał skazany jako bluźnierca. Wobec Piłata, namiestnika rzymskiego, Jezus nie jest oskarżony o to samo. Nie o to, że się Synem Bożym mienił (por. J 19,7). Oskarżony jest o to, że się mienił Królem (por. Łk 23,2). Motyw wyroku jest polityczny. Jezus zostanie skazany jako uzurpator.

Jednakże - pomiędzy jednym i drugim wyrokiem odbyła się rozmowa, w której Oskarżony tak odpowiedział Piłatowi: Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z praw­dy, słucha mojego głosu (J 18,37). Czy Piłat zrozumiał? Zdaje się, że nie. A jed­nak - kiedy ubiczowanego Chrystusa, w cierniowej koronie, postawił na nowo wo­bec oskarżycieli - wskazał na Niego i powiedział: Oto człowiek (J 19,5). Tak więc - Jezus z Nazaretu: skazany przez Sanhedryn jako bluźnierca, skazany przez Piła­ta jako uzurpator - zostaje skazany przede wszystkim jako Człowiek. Zostaje ska­zany - bo wziął na Siebie sprawę człowieka - sprawę odwieczną i ostateczną. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat... (J 18,37).
 

O tej sprawie człowieka, którą wziął na siebie Jezus Chrystus, i którą poniósł na krzyż, mówi Paweł Apostoł. Tekst z Listu do Filipian zwięzły, a równocześnie prze­dziwnie bogaty i syntetyczny. Apostoł pisze: Chrystus Jezus istniejąc w postaci Bo­żej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi (2,6-7). Kim jest Jezus Chrystus? Jest na równi z Bogiem (por. Flp 2,6). Jest współistotny Ojcu. Jest Bogiem z Boga. Światłością ze światłości. Jest Synem Bożym. Prawdziwym Bogiem. Równocześnie Ten - współistotny Ojcu Syn Boży - stał się człowiekiem. Jest prawdziwym człowiekiem. Kim jest człowiek? Jest stworzeniem. Stworzył (...) Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewia­stę (Rdz 1,27). Człowiek jest stworzeniem Boga - i równocześnie jest obrazem i podobieństwem Boga. Sprawa człowieka - sprawa odwieczna i ostateczna - w tym się zawiera: człowiek jest wśród wszystkich stworzeń widzialnego świata isto­tą Bogu podobną, a równocześnie jest stworzeniem. Chrystus wziął na siebie spra­wę człowieka, stając się człowiekiem. Bóg- Syn, współistotny Ojcu, jako człowiek stanął w rzędzie stworzeń. Poniekąd ogołocił się z Bóstwa, pozostając Bogiem - Synem. Jako człowiek-stworzenie stał się sługą: sługą swego Stwórcy. Sługą Jahwe.

Tak. Chrystus stał się Sługą Jahwe z proroctwa Izajasza (...): Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mej twarzy przed zniewagami i opluciem (Iz 50,6). Sługa Jahwe: cierpiący Sługa Jahwe - najpeł­niejszy prorocki obraz umęczonego Mesjasza. Ten sam obraz odtwarza Psalm 22[21] - w responsorium dzisiejszej liturgii. Bóg - Syn, współistotny Ojcu na równi z Bo­giem, jako stworzenie, jako Człowiek staje się sługą Boga i ludzi! Ogłasza program tej służby w Ewangelii, zwłaszcza gdy poprzez wieczerzę paschalną przygotowuje się do Męki: gdy umywa nogi swoim uczniom. Nie przyszedłem, aby mi służono, ale - abym służył (por. Mt 20,28). Służył... ludziom! W ten sposób bierze na siebie sprawę człowieka, aby ją doprowadzić do końca. Człowiek bowiem jest obrazem i podobieństwem Boga. Ten obraz i podobieństwo zostaje doprowadzone do szczytu, gdy człowiekiem staje się Syn Boży, samo Przedwieczne Słowo. Równocześnie czło­wiek jest stworzeniem. Nie może zapomnieć o tym, że jest obrazem Boga. I nie może zapomnieć o tym, że jest stworzeniem Boga. Jako stworzenie jest sługą swego Stwórcy. Jedno i drugie określa od podstaw sam byt człowieka, jego miejsce we wszechświecie. Być człowiekiem - to znaczy zachować właściwą proporcję stwo­rzenia i obrazu Boga. Zachować równowagę. Człowiek utracił tę równowagę. Pozwolił ją sobie odebrać. Świadomie i dobrowolnie poszedł za głosem kusiciela, który mówił obojgu, kobiecie i mężczyźnie: będziecie jako bogowie, znający dobro i zło (por. Rdz 3,5). Człowiek odrzucił wówczas wolę Boga, zniszczył proporcję między obrazem Boga a stworzeniem Boga.

Jezus Chrystus przyszedł na świat, aby przywrócić tę proporcję: utraconą równo­wagę - niejako u samego korzenia. Dlatego jest On nowym początkiem! Nowym początkiem dziejów człowieka w Bogu. Właśnie dlatego On - Syn na równi z Bogiem: współistotny Ojcu, jako człowiek przyjmuje postać sługi. Co więcej: jako czło­wiek - w tym, co zewnętrzne uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej (Flp 2,7-8). W ten sposób się­gnął do samego początku utraconej równowagi. Na szali pierworodnego nieposłu­szeństwa - położył swoje posłuszeństwo aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej. Kiedy konał na krzyżu, z przybitymi do drzewa ramionami tak, że nie mógł zasłonić swej twarzy przed zniewagami i opluciem - wówczas wypełniały się słowa, jakie Chrystus powiedział do Piłata: Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Daje świadectwo Prawdzie: Prawdzie o Bogu i o człowieku - tej prawdzie, która została u początku dziejów człowieka na ziemi zakłamana. Zakła­mał ją ten, którego Pismo nazywa ojcem kłamstwa (por. J 8,44). To On powiedział: będziecie jako bogowie. A tymczasem: człowiek jest stworzeniem - równocześnie jest obrazem i podobieństwem Boga. Nie przez bunt i sprzeciw - ale przez łaskę i miłość ma się stawać w Chrystusie-Synu: Synem Boga. Oto konający na Golgocie Syn Człowieczy, Słowo, które stało się ciałem - daje ludziom moc, aby się stali syna­mi Bożymi (J 1,12). Ta Moc - przeciwstawia się kłamstwu odwiecznej pokusy.

Tak więc Jezus z Nazaretu wziął na siebie sprawę człowieka: sprawę odwieczną i ostateczną - sprawę człowieka: wczoraj i dziś, i do końca! Wy, młodzi, którzy zgromadziliście się tutaj z Rzymu, z Italii, z różnych krajów, narodów, kontynen­tów - przybyliście na Niedzielę Palmową, aby powtarzać: Hosanna. Błogosławio­ny, który przychodzi w imię Pańskie. Przybyliście, aby usłyszeć w Wielki Piątek: Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie (J 18,37). Czy każdy z nas - każdy człowiek, nie po to przede wszystkim przycho­dzi na świat, aby dawać świadectwo prawdzie? (CXXIX)