Męka wg. św. Łukasza

publikacja 21.04.2011 23:39

Wielki Tydzień w komentarzach Jana Pawła II

Męka wg. św. Łukasza

Fragment książki "Komentarz do Ewangelii" , który publikujemy za zgodą Wydawnictwa M


Droga krzyżowa

Teraz całe ich zgromadzenie powstało i poprowadzili Go przed Piłata.Tam zaczęli oskarżać Go: "Stwierdziliśmy, że ten czło­wiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków Cezarowi i że siebie po­daje za Mesjasza-Króla». Piłat zapytał Go: «Czy Ty jesteś królem żydowskim?» Jezus od­powiedział mu: «Tak, Ja Nim jestem». Piłat więc oświadczył arcykapłanom i tłumom: «Nie znajduję żadnej winy w tym człowieku». Lecz oni nastawali i mówili: «Podburza lud, szerząc swą naukę po całej Judei, od Galilei, gdzie rozpoczął, aż dotąd». Gdy Piłat to usły­szał, zapytał, czy człowiek ten jest Galilejczy­kiem. A gdy się upewnił, że jest spod władzy Heroda, odesłał Go do Heroda, który w tych dniach również przebywał w Jerozolimie.
Na widok Jezusa Herod bardzo się ucie­szył. Od dawna bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zo­baczy jaki znak, zdziałany przez Niego. Zasy­pał Go też wieloma pytaniami, lecz Jezus nic mu nie odpowiedział. Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie stali i gwałtownie Go oskar­żali. Wówczas wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata. W tym dniu Herod i Piłat stali się przyjaciółmi. Przedtem bowiem żyli z sobą w nieprzyjaźni. Piłat więc kazał zwołać arcykapłanów, członków Wysokiej Rady oraz lud i rzekł do nich: «Przywiedliście mi tego człowieka pod zarzutem, że podburza lud. Otóż ja przesłu­chałem Go wobec was i nie znalazłem w Nim żadnej winy w sprawach, o które Go oskarża­cie. Ani też Herod - bo odesłał Go do nas; a oto nie popełnił On nic godnego śmierci. Każę Go więc wychłostać i uwolnię».
Zawołali więc wszyscy ra­zem: «Strać Tego, a uwolnij nam Barabasza!» Był on wtrącony do więzienia za jakiś roz­ruch powstały w mieście i za zabójstwo. Pi­łat, chcąc uwolnić Jezusa, ponownie prze­mówił do nich. Lecz oni wołali: «Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go!» Zapytał ich po raz trzeci: «Cóż On złego uczynił? Nie znalazłem w Nim nic zasługującego na śmierć. Każę Go więc wychłostać i uwolnię». Lecz oni nalegali z wielkim wrzaskiem, domagając się, aby Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich krzyki. Pi­łat więc zawyrokował, żeby ich żądanie zo­stało spełnione. Uwolnił im tego, którego się domagali, a który za rozruch i zabójstwo był wtrącony do więzienia; Jezusa zaś zdał na ich wolę.
Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali nieja­kiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezu­sem.
A szło za Nim mnóstwo ludu, także ko­biet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: «Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: „Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły". Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo je­śli z zielonym drzewem to czynią, cóż się sta­nie z suchym?»
Przyprowadzono też dwóch innych - złoczyńców, aby ich z Nim stracić.
(Łk 23,1-32)

Maryja towarzyszyła swojemu Boskiemu Synowi, pozostając w ukryciu i rozwa­żając wszystko w głębi serca. Na Kalwarii, u stóp Krzyża, w wielkości i głębi matczy­nej ofiary ma przy sobie Jana, najmłodszego z Apostołów. Do niego zwraca się umie­rający Jezus ze słowami, które wyrażają miłość i zaufanie: Oto Matka twoja (J 19,27). Te święte słowa powtarzam wam, drodzy młodzi przyjaciele. Oto Maryja, wasza Matka! Matka waszej młodości. Wzór, z którego możecie czerpać natchnienie. Oparcie w trudnych momentach waszego życia! (...)

Łukasz Ewangelista trzykrotnie pisze o torturach zadawanych Jezusowi przed wy­konaniem wyroku śmierci. Najpierw opowiada o tym, co działo się zanim Jezus stanął przed Sanhedrynem: Tymczasem ludzie, którzy pilnowali Jezusa, naigrawali się z Niego i bili Go. Zasłaniali Mu oczy i pytali: «Prorokuj, kto Cię uderzył». Wiele też innych obelg miotali przeciw Niemu (Łk 22,63-65). Ten, któremu najpełniej przysłu­giwał tytuł proroka, czyli człowieka przemawiającego w imię Boga i mocą Bożą, On, który sam jest Słowem Bożym, stał się przedmiotem drwin wymierzonych właśnie w najgłębszą rzeczywistość Jego osoby. Podobny przebieg miało spotkanie Jezusa z Herodem: Wówczas wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata (Łk 23,11). W trzecim zapisie Łukasz cytuje słowa Piłata: Każę Go więc wychłostać i uwolnię (Łk 23,16).
 

Święty Marek tak opisuje scenę owej chłosty: Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tlum, uwolnił im Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie (Mk 15,15). Rzymska flagellatio, czyli chłosta wykonana przez kilku żołnierzy uzbrojonych we flagellum lub flagrum, bicze sporządzone z wiązki skórzanych rze­mieni, pozawiązywanych w supły lub zakończonych twardymi przedmiotami, była torturą stosowaną wobec niewolników i skazanych na śmierć. Torturą zabójczą, nierzadko bowiem skazaniec pod razami żołnierzy umierał. Jezus nie zaoszczędził sobie i tego cierpienia: zniósł je dla nas.

Jezus w drodze na Kalwarię. Nasze rozważanie zatrzymamy przede wszystkim na tym, co zdecydowało o konieczności przebycia tej straszliwej drogi: skazaniu Jezusa na śmierć. Pisze św. Łukasz: Arcykapłani, członkowie Wysokiej Rady oraz lud (...) nalegali (...), aby Go ukrzyżowano (...). Piłat więc (...) Jezusa zdał na ich wolę (por. 23,13.23.25). W ewangelicznych opisach tego wydarzenia powtarzają się słowa wydać, zdać, zostać wydanym. Oddają one sens łacińskich słów tradere i traditum, w których odzwierciedla się zarówno małoduszność i niesprawiedliwość de­cyzji Piłata, jak również plan Ojca i świadoma miłość Syna, który godzi się na swoje wydanie dla zbawienia świata.

W opisie drogi krzyżowej u Łukasza Ewangelisty znajdujemy przykłady, które uczą tego, jak wśród spraw codziennych przeżywać Mękę Jezusa jako drogę do zmartwychwstania. Pierwszym przykładem jest Szymon z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem (Łk 23,26). Znamienne jest nie tylko to, że niósł krzyż. Bardzo wielu ludzi na świecie przeżywa dramatyczne cierpienia. Każdy lud, każdy naród dźwiga na swoich barkach ból i brzemię trudu. Krzyżowi pełny sens nadaje to, że jest niesiony za Jezusem, nie w poczuciu dręczą­cego osamotnienia lub buntu, lecz ze świadomością wspierającej i ożywiającej obec­ności Jezusa. Kolejnym przykładem jest mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i pakały nad Nim (Łk 23,27). Współczucie wyrażane słowami, czy nawet łzami nie wystarczy. Trzeba sobie uświadomić własną odpowiedzialność w dramacie cier­pienia zwłaszcza gdy chodzi o cierpienie niezasłużone. Prowadzi to do znalezienia sposobu uczestniczenia samemu w niesieniu rzeczywistej ulgi cierpiącym. Słowa Jezusa nie są zachętą do roztkliwiania się nad czyimś losem, lecz do realistycznego odczytania dziejów jednostek i wspólnot, jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym? (Łk 23,31). Jeśli Temu, który jest uosobieniem niewinności, przy­padł w udziale taki los, co stanie się z odpowiedzialnymi za zło dokonywane w dzie­jach jednostek i narodów?

Bolesna droga Jezusa, droga krzyżowa, powinna być dla nas cennym wezwa­niem do uznania wartości naszego codziennego cierpienia; nauką, że nie trzeba unikać go korzystając z pretekstów, jakie podsuwa nam oportunizm, lub niepo­trzebnych mistyfikacji; bodźcem do tego, by - przeciwnie - ofiarować je Temu, który nas umiłował (por. Rz 8,37), z przekonaniem, iż w ten sposób budujemy nową cywilizację miłości i współpracujemy w boskim planie zbawienia. Jezus umiera na krzyżu. W wydarzeniach ukrzyżowania i śmierci Jezusa uczestniczą niebo i ziemia, podobnie jak w innych wielkich wydarzeniach historii zbawienia: w stworzeniu, w narodzinach Jezusa, w zmartwychwstaniu i ostatecznym przyj­ściu, czyli paruzji Chrystusa. Łukasz Ewangelista pisze: Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło (23,44-45). Wydarzenie to pokazuje z całą oczywistością, że Jezus jest znakiem, któremu sprzeciwiać się będą (por. Łk 2,34). Oto bowiem powstają dwa fronty: z jednej strony są ci, którzy uznają Go i oddają Mu cześć, z drugiej ci, którzy z Nie­go szydzą.

Św. Łukasz ukazuje nam obraz Jezusa pogrążonego w modlitwie: Ojcze, prze­bacz im, bo nie wiedzą, co czynią (23,34). Jest to najwyższy wzór wszelkiego mę­czeństwa. Szkoła najbardziej wzniosłej miłości. Pogrążony w bólu Jezus stara się usprawiedliwić sprawców swojego cierpienia, i dobrem odwdzięcza się za zło. Świę­ty Szczepan, pierwszy chrześcijański męczennik, powtórzy modlitwę Jezusa. Posta­cie towarzyszące ukrzyżowaniu ukazane są przez Ewangelistów w swoich przeciw­stawiających się wzajemnie postawach. Członkowie Wysokiej Rady i żołnierze (por. Łk 23,35.36) drwią z Jezusa zawiedzeni w swoich oczekiwaniach. Lud zaś stał i pa­trzył (por. Łk 23,35). Także różni się od siebie zachowanie dwóch złoczyńców (por. Łk 23,32.39-42). Gdy jeden Jezusowi urąga, drugi daje świadectwo niezwykłego pojednania: uznaje, że jest grzesznikiem, że tym różni się zasadniczo od Tego, który cierpi obok (ale On nic złego nie uczynił - Łk 23,41), i całkowicie się zawierza miłości Jezusa (por. Łk 23,42).

Z kolei św. Jan wskazuje na Maryję, która stoi u stóp krzyża: na Niewiastę pogrą­żoną w bólu składanym w ofierze miłości, na Niewiastę - wzór oddawania siebie w darze i akceptacji, Matkę Jezusa, Matkę Kościoła, Matkę wszystkich ludzi. Pod krzyżem stały także inne niewiasty, lecz Jezus, kiedy ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia (J 19,26), wypowiedział te słowa pełne najgłębszej duchowej treści: Oto Matka twoja (J 19,27). W Janie każdy człowiek odkrywa, że jest synem Tej, która dała światu Syna Bożego. Także w chwili śmierci Jezus modli się obwieszczając donośnym głosem swoje ostateczne oddanie się Ojcu za zbawienie wszystkich: Oj­cze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego (Łk 23,46). Wobec tajemnicy Chrystu­sa, który umiera, ażeby nas zbawić, i my mówimy: Prawdziwie, ten człowiek jest Synem Bożym (por. Mk 15,39). (CCXXII)

Ukrzyżowanie i śmierć Jezusa

Gdy przyszli na miejsce, zwane «Czaszką», ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie.
Lecz Jezus mówił: «Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią». Potem rozdzielili mię­dzy siebie Jego szaty, rzucając losy. A lud stał i patrzył. Lecz członkowie Wy­sokiej Rady drwiąco mówili: «Innych wyba­wiał, niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym». Szydzili z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i po­dawali Mu ocet, mówiąc: «Jeśli Ty jesteś królem żydowskim, wybaw sam siebie».
Był także nad Nim napis w języku grec­kim, łacińskim i hebrajskim: «To jest Król Żydowski».
Jeden ze złoczyńców, których [tam] po­wieszono, urągał Mu: «Czy Ty nie jesteś Me­sjaszem? Wybaw więc siebie i nas». Lecz drugi, karcąc go, rzekł: «Ty nawet Boga się nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie, odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił». I dodał: «Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa». Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju».
Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku roz­darła się przez środek. Wtedy Jezus zawo­łał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha.
Na widok tego, co się działo, setnik od­dał chwałę Bogu i mówił: «Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy». Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zoba­czyły, co się działo, wracały bijąc się w piersi. Wszyscy Jego znajomi stali z daleka; a rów­nież niewiasty, które Mu towarzyszyły od Ga­lilei, przypatrywały się temu.
(Łk 23,33-49)

Patrząc na widowisko krzyża (Łk 23,48), możemy dostrzec w tym chwalebnym drzewie wypełnienie i pełne objawienie całej Ewangelii życia. Wczesnym popołu­dniem w Wielki Piątek mrok ogarnął całą ziemię (...). Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek (Łk 23,44-45). Jest to obraz wielkiego kosmicz­nego wstrząsu i nadludzkiego zmagania między siłami dobra i siłami zła, między życiem i śmiercią. I my znajdujemy się dziś w samym centrum dramatycznej walki między kulturą śmierci i kulturą życia. Ale blask Krzyża nie zostaje przesłonięty przez ten mrok - przeciwnie, na jego tle Krzyż jaśnieje jeszcze mocniej i wyraźniej, jawi się jako centrum, sens i cel całej historii i każdego ludzkiego życia. Jezus zosta­je przybity do krzyża i wywyższony nad ziemię. Przeżywa chwile swej największej niemocy, a Jego życie wydaje się całkowicie zdane na szyderstwa przeciwników i przemoc oprawców: drwią z Niego, wyśmiewają Go i znieważają (por. Mk 15,24--36). Ale właśnie w obliczu tego wszystkiego, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzymski setnik woła: Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym (Mk 15,39). Tak więc tożsamość Syna Bożego objawia się w chwili Jego skrajnej słabości: na Krzyżu ukazuje się Jego chwała!

Przez swoją śmierć Jezus rzuca światło na sens życia i śmierci każdej istoty ludz­kiej. Przed śmiercią modli się do Ojca o przebaczenie dla swoich prześladowców (por. Łk 23,34), zaś łotrowi, który prosi Go, by pamiętał o nim w swoim królestwie, odpowiada: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju (Łk 23,43). Po Jego śmierci groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało (Mt 27,52). Zbawienie dokonane przez Jezusa jest darem życia i zmartwychwsta­nia. Przez całe swoje życie Jezus obdarzał ludzi zbawieniem także przez to, że ich uzdrawiał i dobrze czynił wszystkim (por. Dz 10,38). Cuda zaś, uzdrowienia, a na­wet wskrzeszenia były znakiem innego zbawienia, polegającego na przebaczeniu grzechów, czyli na uwolnieniu człowieka od najgłębszej choroby i wyniesieniu go do życia samego Boga. Na Krzyżu odnawia się i dokonuje, zyskując pełną i ostateczną doskonałość, cud węża wywyższonego przez Mojżesza na pustyni (por. J 3,14-15; Lb 21,8-9). Także dzisiaj każdy człowiek zagrożony w swoim istnieniu może skiero­wać wzrok ku Temu, który został przebity, aby odnaleźć niezawodną nadzieję wy­zwolenia i odkupienia. (CCXXIII)